PISMO PRZYJACIÓŁ SZTUKI KRÓLEWSKIEJ
W NUMERZE
Lato 2012
51
ISSN 1231-0115
cena: 20 zł
(w tym 5% VAT)
autor obrazu Br .`. Eduard Schmidt-Zorner
Masoński ekumenizm . . . . . str. 3
Powstał Instytut „Sztuka Królewska w Polsce . . . . . . str. 5Spotkanie z czytelnikami Wolnomularza Polskiego”. . . . . . . . . . . . . . . . str. 6Rozmowy niedokończone w Babilonie. . . . . . . . . . . . . . . str. 7Czym będzie loża Witelon?. . . . . . . . . . . str. 10Kuncewicz u Struga . . . . . str. 13Masoni na Titanicu. . . . . str. 15Rozmowa z Alain-Noelem
Dubartem, Wielkim Mistrzem Wielkiej Loży Francji. . . . str. 16Czy Marek Aureliusz był wolnomularzem. . . . . . . . str. 24Fotel masona odnaleziony w Gdańsku. . . . . . . . . . . . . str. 32T.W. „Karol” donosi na krakowskich masonów. . str. 34Charles Dickens, Kolacja u wolnomularzy. . . . . . . . . str. 41„Koko Euro spoko” – to masońska robota. . . . . str. 46
3
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
l u d z i e i i d e e
masoński
ekumenizm
A D A M W I T O L D W Y S O C K I
W MASONERII WSZYSTKO JEST SYMBOLEM. JELI PWD JEST,
E PIERWSZYMI WOLNYMI MULARZAMI BYLI BUDOWNICZOWIE
GOTYCKICH TEDR, TO UDOKUMENTOWAN PWD JEST I TO,
E BUDUJC TE TEDRY, POSŁUGIWALI SI ONI WYKUWANYMI
NA CIANACH TAJEMNYMI, SYMBOLICZNYMI ZNAMI,
ZROZUMIAŁYMI TYLKO DLA ODPOWIEDNIO WTAJEMNICZONYCH
CZELADNIKÓW I MISTRZÓW. NIE DZIWMY SI, E WYBÓR
TAKICH SEKRETNYCH SYMBOLI, ZACHOWANYCH NA MUCH
HISTORYCZNEJ, WIEDESKIEJ TEDRY W. STEFANA ZNALAZŁ SI
NA OKŁADCE AUSTRIACKIEGO, LIBELNEGO PISMA „ECKSTEIN”
WWW.DOMBAUWIEN.AT, SIEHE DOWNLOADS: BERICHT DES
DOMBAUMEISTERS 2006.
„E
cksteinto po niemiecku „Kamie Wgielny.
Z redakcj tego masoskiego pisma redakcja
Wolnomularza Polskiego” zna si i przyjani od
lat. Tym razem bardzo zainteresował i zainspirował nas artyk
wstpny pióra br:. Marco PM zatytułowany Mehrsprachigkeit,
czyli Wielojzyczno. Cytujemy w całoci:
W I E L O J Ę Z Y C Z N O Ś Ć
W
iększość dzieci na tym świecie dorasta, posługując się tylko jednym językiem. Ale niektóre dzieci mają rodziców mówiących
żnymi językami. Jeśli każde z nich będzie mówić do dziecka po swojemu, to dziecko oba te języki przyswoi sobie jako
„ojczyste”. Ale nie brak ponoć i dzieci „trójjęzycznych”! Takie dzieci mają niezwykłą przewagę nad tymi, które uczą się dopiero
później posługiwać drugą mową, którą ich mózgi rejestrują później.
Nie inaczej dzieje się to w odniesieniu do masońskich neotów. Ryt to mowa, czyli język, który wpajamy naszym uczniom
przez pierwszych sześć miesięcy. Możemy więc decydować, czy chcemy ich wychować w sposób jedno- czy wielojęzyczny. Jeśli
pozwolimy naszym uczniom już wkrótce po przyjęciu, aby mogli odwiedzać inne loże, także takie, które pracują w innym rycie
niż nasz, to będą oni masonami „wielojęzycznymi”. Jeśli im tego zabronimy, to inny ryt pozostanie dla nich językiem obcym.
Dzieci dorastające wielojęzycznie uczą się mówić nieco dłużej, nawet o kilka miesięcy, ale
mogą za to mówić dwoma a nawet trzema językami i uznawać każdy z nich za swój język
„ojczysty”. W ich mózgach funkcjonują jednocześnie dwa systemy. I w obu dziecko czuje się
jak w domu.
Masońscy neoci mogą początkowo nieco się w tym gubić, nim nauczą się nowej, rytualnej
„mowy”. Poznają jednak lepiej specykę każdego z rytów. I będą mogli łatwiej zrozumito,
co w nich jest różne, a co jest wspólne. Notabene, w żadnym wypadku nie patrzymy jednak
na masońskich uczniów jak na dzieci.
Jeśli wychowamy ich w duchu wierności tylko do naszego języka „ojczystego”, to pozbawi-
my ich właściwie możliwości wczesnego poznania istoty tego, czym jest tolerancja. Ten czas
wolnomularskiego wychowania ma tak podstawowe znaczenie, gdyż ustala to, co uznamy
źniej za normalne i ważne dla wszystkich. Ta normalność określa także nasze preferencje.
Dlatego tak trudno stawiać je pod znakiem zapytania.
Tolerancja bez znaków zapytania w odniesieniu do własnej normalności nie jest jed-
nak możliwa.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
4l u d z i e i i d e e
T
yle artykuł wstpny zaprzyjanionego z Wolnomularzem
Polskimpisma „Eckstein; artyk, który mona odczyta
jako głos w dyskusji o znacznie głbszym i szerszym znaczeniu.
Wszak masoska „wielojzyczno” to nic innego jak ma-
soska ekumenia, czyli potrzeba porozumienia ponad istnie-
jcymi podziałami. Chwali Boga, wolnomularstwo nie jest
ani zwizkiem wyznaniowym, ani religi. Jednak podobnie
jak w kociołach rónych wyzna, istnieje równiei wród
wiatowego wolnomularstwa, w dobie Internetu i facebooka,
rosnca potrzeba lepszego porozumiewania si, przynajmniej
w tych najwaniejszych dla nas sprawach.
Austriacki pomysł umoliwienia młodym masonom ju
w stopniu ucznia udziu w pracach ló innego rytu moe oczy-
wicie wzbudzi wród tradycjonalistów obawy i wtpliwoci.
Trzeba je rzecz jasna wzi pod uwag. Ale czy nie mona po
prostu czciej zaprasza si wzajemnie na tak zwane spotkania
„bie, czyli bez fartuszków i rónicej nas oprawy rytualnej,
którpowinnimy wzajemnie szanowa?
Za tego rodzaju przyjazn wymian poglw oraz postaw
nasze niezalene pismo Przyjaciół Sztuki Królewskiej opowiada
sikonsekwentnie we wszystkich pidziesiciu wydanych do-
td numerach. I to upowania nas do stwierdzenia, e bylimy
i jestemy zwolennikami rozumnego dialogu i porozumienia
wokół tych wszystkich wartoci, które mona okreli jako
masoski ekumenizm.
Zainteresowanych t problematyk odsyłam do wydanej
niedawno, znakomitej ksiki Karola Wojciechowskiego pt.
Bitwa o sztukę królews (Racjonalista.pl/Wolnomularstwo.pl,
Wrocław 2011). W tym Traktacie o masonerii i regularności, jak
j okrela sam autor, znalemona bardzo wiele przykław
poszukiwania „wspólnego jzyka, o który nam chodzi. Tu
tylko przypomn za autorem ksiki, e o wprowadzenie zasad
masoskiego współistnienia oraz współpracy ponad istnie-
jcymi podziałami walczyły ju w latach midzywojennych
takie wielkie midzynarodowe organizacje wolnomularskie
jak AMI czy powojenna CLIPSA, którym jednak nie udało
si dokoczy podjtego dzia.
Karol Wojciechowski, dzi ju poza strukturami masoskimi,
zost przyjty do tej samej co niej podpisany warszawskiej
loy WolnoPrzywrócona w 2005 r., czyli 13 lat niej. Dzia
we współzałoonym przez niego i grono braci Wirtualnym
Wschodzie Wolnomularskim, który jest „niezalenym, ponad-
obiedencyjnym, ponad-loowym, ponad-rytowym, serwisem
masoskim, tworzonym przez miłoników i mistrzów Sztuki
Królewskiej, dla wolnomularzy i laików. Portal ma charakter
informacyjny i edukacyjny. Stawia sobie wane cele, z których
wiele jest i nam po drodze do porozumienia ponad istniejcymi
podziałami.
Osobicie cieszy mnie szczególnie, e Karol Wojciechowski
tak ciepło wspomina w swojej ksice o bliskiej mi organizacji
masoskiej, Uniwersalnej Lidze Masoskiej (Universala Fra-
masona Ligo), czyli polskiej UFL. Przypomn, jako wieloletni
Prezydent Polskiej Grupy Narodowej UFL, e Liga nigdy nie
prowadziła i nie prowadzi adnych prac obrzdowych. Skupia
nie wolnomularskie obediencje, ale samych masow. I dlatego
jak usznie podkrela Wojciechowskie „szybko naraziła si na
atak ze strony nurtu «regularnego», a zwłaszcza Zjednoczonej
Wielkiej Loy Anglii. Ta ostatnia wymagała od uznawanych przez
siebie central, aby nie brały udziału w adnym przedsiwziciu
wespół z nieregularnymi obediencjami i loami. I nie utrzymywały
z nimi jakichkolwiek stosunków naaszczynie masoskiej.
Sam za UFL dawał im sposobno do tego.
* * *
C
hc podkreli, e wydawany i redagowany przez nas
Wolnomularz Polskibył od pierwszego numeru,
i pozostał do dzi, pismem niezalenym od adnych ocjal-
nych struktur masoskich, tych „regularnych” i „nieregular-
nych. Do współpracy zapraszalimy zarówno wolnomularzy,
jak i ludzi spoza masonerii. Przewodniczcym naszej Rady
Programowej zost w 1994 roku prof. Ludwik Hass, jeden
z najwikszych znawców masonerii polskiej i wiatowej, autor
powszechnie znanych prac historycznych i słowników, który
sam przedstawiał siebie jako marksist-trockist. Za to, co
napis dla nas, został w 2004 r. uhonorowany po raz pierwszy
Złotym Piórem Wolnomularza Polskiego. Rok póniej ote
Pióro otrzymał podczas tradycyjnego Spotkania pod Akacj
dr Norbert Wójtowicz, absolwent Uniwersytetu Wroawskie-
go oraz Papieskiego Fakultetu Teologicznego we Wrocławiu,
magister teologii i doktor nauk humanistycznych (od 2006 r.
pracownik Instytutu Pamici Narodowej). ote Pro dostali
take (pisalimy o tym obszernie w Wolnomularzu Polskim
nr 50): prof. Andrzej Nowicki i prof. Zbigniew Gertych, obaj
byli Wielcy Mistrzowie Wielkiego Wschodu Polski, pierwszy
wybitny lozof i ateista, drugi – uniwersalista, dziacz Tym-
czasowego Parlamentu wiata. Ostatnio, w lutym 2012r.
naszym laureatem został prof. Tadeusz Cegielski, historyk,
profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista
w dziedzinie historii nowoytnej oraz historii idei, obecnie
Wielki Mistrz Honorowy Wielkiej Loy Narodowej Polski.
W masonerii, jak pisałem na wstpie, wszystko jest symbolem,
a wic symbolem jest take i te piotych Piór Wolnomularza
Polskiego, które najlepiej uosabiaj tez, i mimo najwikszych
nawet rónic w pogldach i wiatopogldach, mona znale
wspólny jzyk.
O tym, e moemy si dogadywaw duchu Wolnoci, Rów-
noci i Braterstwa ponad wszystkimi istniejcymi podziałami
wiadczy fakt załoenia stowarzyszenia Instytut „Sztuka Kró-
lewska w Polsce, której załoycielami s masoni wszystkich
działajcych w Polsce obediencji wolnomularskich a take
profani od lat zwizani z tematyk masosk (czyt. obok). Nasz
niezaleny Wolnomularz Polskibdzie w tym ekumenicznym
aliansie czynnie i serdecznie uczestniczył. #
Wszak masońska „wielojęzyczność”
to nic innego jak masońska ekumenia,
czyli potrzeba porozumienia ponad
istniejącymi podziałami
5
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
w y d a r z e n i a
Powstał instytut
sztuka królewska w Polsce

J


Z
ałoycielom chodzi take o przechowywanie oraz
udostpnianie materialnych i niematerialnych wia-
dectw dotyczcych masonerii, wymiana informacji
oraz wszechstronn popularyzacj wiedzy na temat wolno-
mularstwa i pokrewnych mu zjawisk. Stowarzyszenie stawia
sobie take za cel działanie na rzecz umocnienia wiedzy
i wiadomoci historycznej społeczestwa polskiego, pogł-
biania kultury tolerancji i dialogu midzy ludmi, pobudzania
inicjatyw rodowiskowych i lokalnych w celu współtworzenia
społeczestwa obywatelskiego (Rozdz. II, par. 2, p.1).
Dla realizacji tych celów stowarzyszenie m.in.:
Organizuje Centrum Badań, Archiwum, Bibliotekę oraz Muzeum Sztuki Królewskiej w Polsce.
Publikuje lub kieruje edycją czasopism, biuletynów oraz
innych wydawnictw powiconych problematyce wolno-
mularstwa i pokrewnych mu zjawisk w formie materialnej
oraz na nonikach cyfrowych.
Współdziała z instytucjami naukowymi i kulturalny-
mi w Polsce i za granicw zakresie celów okrelonych
w rozdziale II, par. 2, p. 1, a zwłaszcza w przedmiocie infor-
macji, kwerend archiwalnych i bibliotecznych, prezentacji
wyników bada, nansowania oraz organizowania wystaw,
konferencji oraz innych form promocji.
Organizuje działalność wolontaryjną.
Inspiruje i współorganizuje produkcję lmów, programów,
spektakli, koncertów i widowisk o tematyce zwizanej
z wolnomularstwem i jego zasadami ideowymi.
Na zebranie załoycielskie przyby 22 osoby z Warszawy,
Wrocławia i Poznania. Byli wród nich masoni rónych polskich
obediencji: Wielkiego Wschodu Polski, Wielkiej Loy Narodo-
wej Polski, Droit Humain oraz siostry z polskich ló kobiecych,
Prometei i Gai Aeterny, nalecych do Wielkiej eskiej Loy
Francji. Byli take ludzie spoza wolnomularstwa, od lat zajmujcy
si t problematyk, wypróbowani przyjaciele Sztuki Królewskiej.
Wybrano tymczasowy Zarzd stowarzyszenia, do którego
weszli: Tadeusz Cegielski, Małgorzata Misiuna, Tomasz
Szmagier, Norbert Wójtowicz oraz Ewa wider. W ko-
misji rewizyjnej znaleli si m.in. Waldemar Gniadek oraz
Mirosława Dołgowska-Wysocka. Dla kronikarzy historii
wolnomularstwa polskiego warto doda, e członkami zało-
ycielami Instytutu “Sztuka Królewska w Polsce” została cała
redakcja Wolnomularza Polskiego, czyli red. Adam W. Wy-
socki, redaktor naczelny, i red. Aleksandra Wysocka-Zako.
Stowarzyszenie ma charakter otwarty. Podczas drugiego
spotkania w warszawskim Muzeum Andrzeja Struga naniesiono
ostatnie poprawki w statucie oraz zebrano pierwsze fundusze.
Najblisze plany Instytutu s ambitne. Instytut bdzie partnerem
wystawy Legenda Mistrza Hiramaw Muzeum Etnogracznym
w Warszawie (patrz str. 46), zostanie przygotowany ocjalny
list na kongres AMMLA (Association of Masonic Museums,
Libraries and Archives – Stowarzyszenie Masoskich Muze-
ów, Bibliotek i Archiwów) i zorganizowana wirtualna burza
mózgów pod roboczym tytułem co TY moesz zrobi dla
Sztuki Królewskiej w Polsce?. Jej efekty maj przerodzi si
w pierwsze konkretne działania statutowe. #

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
6
B
o kameralnie, w sumie kilkanacie osób. Rozsiedlimy
si w kawiarence Ksigarni Naukowej im. Boleawa Prusa
przy trzech okrgłych stolikach. Ba kawa, czysta woda
i kwiaty – to jaki głboko zakonspirowany Przyjaciel poprzez
posłaca przysłał red. Miroawie Dołgowskiej-Wysockiej pikny
bukiet. Na niepodpisanym bileciku widniały słowa:
Czciciele prawdy i cnoty,
Pełnią się wasze nadzieje:
Zniknęły głuche ciemnoty,
I światło znowu jaśnieje.
Jak sprawdzilimy potem, jest to pierwsza zwrotka Śpiewu
z okoliczności wyboru W:. Mistrza W:. Wschodu Narodowego
exekwowany przez B.B:. Amatorów, i B.B:. Artysw różnychż
pracujących pod Wsch:. Warszawy dnia 30 miesiąca XI R:. P:.
Ś:. 5810. Słowa B:. F:. W:.[yka] Muzyka B:. J:. E:.[lsnera].
piew umieszczony został w Antologii poezji masońskiej El-
biety Z. Wichrowskiej, wydanej w Warszawie w 1995 r.
A oto koniec piewu:
Bracia! których w to schronienie,
Wspaniały obrzęd zgromadza;
Oto jest najwyższa władza!
Złóżmy jej winne uczczenie,
Dajmy w zakład święte słowo
Że wierni prawu i zgodni,
Pójdziem za cnotą surową,
Zgotujemy przepaść dla zbrodni.
Na spotkaniu rozmawialimy swobodnie, i to w gronie
midzynarodowym, bowiem objawił sibrat z jedne-
go z licznych warsztatów Wielkiej Loy Niemiec. Było
o wszystkim: o polskiej i niemieckiej scenie masoskiej,
o tradycjach i sposobach wolnomularskiej pracy, o historii
i codziennoci naszego pisma, o antymasoskich fobiach
i tajemnicy obowizujcej w naszym zakonie, a tak si
dziwnieoo, e w dniu spotkania przypadała okrgła,
115. rocznica antymasoskiej mistyfikacji Leo Taxila.
I nawet nie zauwaylimy, gdy nadeszła godzina 20.00. Jako
ostatni opucilimy gocinne progi Ksigarni Naukowej
im. Boleawa Prusa. Jest pewne, e to nie było ostatnie
spotkanie z naszymi czytelnikami... #




sPotkanie z czytelnikami
wolnomularza Polskiego
w y d a r z e n i a
7
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
„B
ardzo ciekawa rozmowa, szkoda, e przerywa-
na… na szczcie udanym ldowaniem. I tak oto
w TVN24 z udziałem masonerii zobaczylimy
«Rozmowy Niedokoczone»” przeczytałam w e-mailu
z południa Polski od witego/niewitego Mikołaja, gdy
wróciłam do domu po programie. Rozmowa był rzeczywi-
cie niedokoczona z powodu awaryjnego ldowania pewnej
awionetki. Dobrze, e wszystko si dobrze skoczyło, ale
redaktorowi Piotrowi Marciniakowi nie pozwolono nawet
powiedziedo widzenia” na wizji. „To bardzo nieeleganckie
powiedziałam, wrczajc mu Wolnomularza Polskiego
nr50. On tylko bezradnie si umiechnł, bo co miał zrobi?
Moje dyskutantki były na poziomie: Julia Pitera posłanka
PO, Halina Radacz – diakon Kocioła luteraskiego. Tylko
z Dorot Arciszewsk-Mielewczyk, posłank z PiS, rozma-
wia si nie dało. Operowała na takim poziomie ogólnoci,
e oddajc wet za wet musiałabym oskary j o: wojny
religijne, inkwizycj i palenie czarownic przez Kociół. Ab-
surd. Nie miałam te okazji odpowiedzie na jej pytanie,
„co trzeba podepta, aby uzyska 33 stopie masoskiego
wtajemniczenia. Nie wiem, bo go nie mam (jeszcze). Wierz
jednak bratu prof. Tadeuszowi Cegielskiemu, masonowi
33 stopnia włanie, który tak mi powiedział w wywiadzie
dla Wolnomularza Polskiegonr 50, odpowiadajc na py-
tanie, czy przynaleno do wolnomularstwa sprawiła mu
jakie kłopoty: „Niczego takiego sobie nie przypominam, ani
w rodowisku akademickim, ani medialnym. Nikt dotychczas
nie werykował, czy aby nie mam w stosownych miejscach
raciczek i ogona. Ale jak wyczytałem ostatnio u pana Stani-
sława Krajskiego, raciczki i ogon pojawiaj si dopiero w 32
stopniu wtajemniczenia. Rogi pewnie rosn w 33 stopniu...
Gdy kiedy zatem przyjd do Babilonu jako stara masonka
najwyszego szczebla, wło czarny kapelusz, aby ukry te
rogi. Ogon w fałdach mojej długiej, czarnej spódnicy jako
si zmieci. A bardzo ciekawym polecam ksik Tadeusza
Nasierowskiego pt. Wolnomularstwo bez tajemnic (Warszawa,
1996), gdzie szczegółowo omówiony jest ryt szkocki dawny
i uznany ze wszystkimi 33 stopniami wtajemniczenia.
* * *
T
ydzieniej, w zmienionym składzie: Jarosław J. Szcze-
paski, Mirosława Dołgowska-Wysocka, Barbara
Labuda, Janina Jankowska i Karolina Wigura, znowu roz-
mawialimy o wolnomularstwie kobiecym, cho tym razem
temat został zdominowanym nie przez awionetk, a przez
paramasosk, ydowsk organizacj Bnai B’rith Polska.
I znowu zabrao nam czasu, aby podsumowatemat samej ma-
rozmowy niedokończone
w BaBilonie
w y d a r z e n i a







P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
8l u d z i e i i d e e
z r e d a k c y j n e j p o c z t y
raz a niezByt doBrze...
N
ie wypada przyznsię do tego, lecz raz przeczytem
w „Rzepie” tekst Rafała Ziemkiewicza (który pisze
pod pseudonimem Z). Publicysta ten, nawet
gdy idzie prosto przed siebie, a nawet skosem w lewo, to i tak
zawsze skręca na skrajną prawicę. Także w tym tekście, który
nosił tytuł „Krasnoludki na świecie?”, a dotyczy masonerii!
Oszołomienie moje wynika z tego, że chociaż generalny
wniosek Z-a jest głupawy („ideologia masońska jest
w sumie stertą poczciwych i mniej poczciwych bredni...”), to
niektóre jego obserwacje i wnioski o dziwo! słuszne.
I ja się pod nimi podpisuję. Ale najpierw kwestia fundamentalna.
Ziemkiewicz podkrla: „Nie bardzo wierw to, żeby za pomocą tajnych stowarzysz
można było rządzić światem albo nawet powiatem”. Racja. Ale tajne stowarzyszenia
nie raz w przeszłości wywierały duży, niekiedy decydujący, wpływ na proces rządzenia.
Bądź co bądź, to w lożach masońskich wylęgała się Wielka Rewolucja Francuska.
Wolnomularzami byli czołowi autorzy Konstytucji Trzeciego Maja. Na progu I wojny
światowej masoni skutecznie wsłtworzyli ont antyrosyjski, wspierając Piłsudskiego,
a zwłaszcza Sikorskiego; zich liderzy Patek i Natanson przekonali rządy Francji
i Wielkiej Brytanii, że Polacy muszą chwilowo tworzyć legiony u boku ich wrogów, by
za jakczas znaleźć się po przeciwnej, słusznej stronie. Wśród partii tworzących zręby
polskiej niepodległości ważne miejsce zajmowała Liga Państwowości Polskiej, której
przewodzili masoni, a sporą roodgrywało też nieduże, czysto masońskie Stronnictwo
Radykalno-Narodowe. Przede wszystkim zaś masoni stworzyli potężne ruchy społeczne,
jak kooperatyzm (jego płodem było „Społem”) oraz wiejsorganizację „Zaranie”,
angażującą chłopów w politykę, a także Koło Obrców Politycznych, które uratowo
dziesiątki Polaków od szubienicy. Masońską zasługą było też redagowanie w trakcie
I wojny światowej miesięcznika „Myśl Polska” i dziennika Głos Stolicy”, które lansowy
(pod kierownictwem mego Ojca) idee zjednoczeniowe i niepodległościowe.
Przechodzę do tych obserwacji Ziemkiewicza, które trudno nazwtrafnymi, ale
które zbliżają się do prawdy. Czyżby bywał on na pracach którejś z lóż? Może nawet
złożył śluby?
„(…) masoneria jest przede wszystkim śmieszna... Zaspokaja u starych chłopów
potrzebę zabawy w Indian...”. Drwina przesadna, lecz coś w niej jest prawdziwego –
choć raczej nie „w Indian” to zabawa, ale w mężów stanu, w tuzów polityki. Rzeczy-
wiście, w trakcie prac lożowych używa się tajemnych szyów”, strzeże się sekretów,
zrozumiałych „tylko dla wtajemniczonych” oraz „przebiera się w fartuszki”. Istnieje,
co dostrzegł Ziemkiewicz, nadmiar ceremonii podczas spotkań lożowych: uderzenie
młotkiem, splatanie rąk, wykrzykiwanie „Wolność Równość Braterstwo”, para-
dowanie przez lożę majestatycznym krokiem, powtarzanie kilku zdań, zapisanych
w grubachnych instrukcjach, nakładanie biych rękawiczek, obsadzanie krzeseł braćmi
o różnych nadanych im funkcjach.
Bezspornie, słuszne jest przestrzeganie pewnych starych tradycji, takich jak obrzędo-
we fartuszki i wypowiedzenie parę zdań inauguracyjnych, jak przed trzystu laty, ale
rytualizm powinien trwać parę minut, a nie całe godziny, których brakuje na rzeczową
dyskusję. Obrzędowe gesty są nawiązaniem do tradycji – to „na plus”; minusem jest
spychanie na daleki plan tego, co akurat nurtuje społeczeństwo na przykład dysputy
o emeryturach.
Ten właśnie bezsens rzeczywiście należy zmienić, jeśli masoneria ma bpo dawnemu
jednym z ważnych l dyskursów narodowych, a nie „zabawą w Indian”. I chociaż
tekst Ziemkiewicza jest, summa summarum, bzdurny, to jego myśl przewodnia bzdurą
nie jest, zasługuje na sumienną debatę.
WOJCIECH GIEŁYSKI
sonerii i potrzeby jej istnienia. Ostatnie
wtki rozmowy biegły w kierunku kon-
statacji,e ze swymi starymi rytuałami,
tajnoci (czy dyskrecj), fartuszkami
i dziwnymi obrzdami masoneria jest
anachronizmem w dzisiejszych czasach.
Ja si w pewnym stopniu z tym pogl-
dem zgadzam. Tak, jestemy inni, yjemy
w wiecie symboli, nad którymi pochylali
sinasi przodkowie; ci, którzy budowali
staroytny Babilon i piramidy, i rzymskie
łuki tryumfalne. Jestemy duchem wród
alchemików, szukajcych duchowego
kamienia lozocznego. Jestemy wród
budowniczych gotyckich katedr, którzy
pracujc w kamieniu, wzrok maj skiero-
wany ku niebu. W tym sensie ja chcby
„anachroniczna. Nie chc, aby jedynym
moim pragnieniem było miepełne kon-
to i coraz to now wersj samochodu, bo
nie samym chlebem człowiek yje, nie
jest stworzony li tylko z materii. Jeli taka
postawa jest anachroniczna, to ja tak
jestem. I tak pozostan… „Ulepszaj
wiat, ulepszajc siebie. Korzystaj przy
tym z najlepszych duchowych wzorców,
które wytworzyła Ludzko” oto mój
przepis na ycie z sensem.
Po programie dostałam kolejny e-maila
od stałego korespondenta z południa
Polski: „Pozwol sobie zaryzykowa
stwierdzenie, e nie tylko Francja, nie
tylko Europa, ale i Masoneria jest (lub
coraz bardziej staje si) kobietpisał.
A moe trzeba by t kolejnoodwróci
nieco, bo pamitam Pani wpis na blogu
o tym, e ciko było Pani przypomnie
sobie kobiety, które ukształtowały tzw.
idee europejskie… Moe fakt, e nie
tylko Francja, ale i Masoneria jest ko-
biet – równie Europa (znów) stanie
si kobiet. Jak bym był redaktorem
Marciniakiem, to w tym kierunku skiero-
wałbym rozmow w Babilonie. Bo XXI
wiek ma szansw wikszym stopniu ni
poprzednie stulecia nalee do kobiet.
Wierz, e masoneria moe tu odegra
(ponownie) wielk rol. ASZE
9
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
W
Kropce nad i Moniki Olejnik
jednym z goci był Joachim
Brudziski z PiS. On te
podobnie jak ks. arcybiskup Józef
Michalik uwaa, e masoni „jako
tacy” walczyli, walcz i pewnie zawsze
bd walczy z Kociołem. Rónie było
w historii, ne były i s odłamy maso-
nerii. Rónie te jest wród masonów.
Kiedy byłam antyklerykałk, teraz ni
nie jestem. Znam i lubi kilku wspa-
niałych ksiy. Wracajc za do Kropki
nad i: sdy ogólne nierzadko bywaj
sloganami, pomijajindywidualne, ludz-
kie rónice. A poza wszystkim, boj si
ludzi, którzy zawsze wszystko wiedz
i wszystkiego s pewni. Dotyczy to sa-
mej redaktorki, jak i jej rozmówcy. Ja
strasznie duo nie wiem i nie rozumiem.
Czsto wtpi i waham si.
ASZE
A
mi się wydaje, że jest pani nieszcze-
ra, kiedy pisze Ja strasznie dużo
nie wiem i nie rozumiem. Często tpię
i waham się”. A jeśli założę, że jednak
pani nie kłamie, to nie wydaje spani,
że jest pani manipulowana przez kogoś?
Ci którzy działają, coś robią, nie mogą
wątpić. No chyba że polska masoneria to
jest tylko kółko wzajemnej adoracji, które
jeśli coś robi, to tylko na skutek działania
zagranicznych lóż?
ADAM BOLEWSKI
A
lbo wiem wszystko i tak
działam, albo jestem przez
kogo manipulowana... Wydaje mi
si, e to nieprawdziwa alternaty-
wa, panie Adamie. Rzecz ludzk
jest wtpi. Przy kadym naszym
wyborze yciowym wahamy si,
jak postpi: Osiołkowi w łobie
dano. Masoni nie pochodzz innej
planety ani z piekła, s tak samo
wtpicymi ludmi jak ja czy Pan.
Moim zdaniem, tylko fanatyk nie
wtpi. Nawet Jezus płakał w ogro-
dzie Getsemani. A co do nieszcze-
roci lepiej niech Pan nie czyta
mego bloga, jeli cho przez chwil myli
Pan, e jestem w nim nieszczera. To
znaczyłoby, e prowadz manipulatorsk
gr z czytelnikami. „Jak to masonka” –
powiedz pewnie niektórzy, ale ja ju
na to rady nie mam. ASZE
A
le ja nie o socjologii chciałem wić,
tylko o tym, dlaczego ktoś zostaje
masonem i czy to ma wpływ na jego ży-
cie? Okrywacie się tajemnicą, to niech się
pani nie dziwi, że kontekst rozmowy jest
zależny od tego, z czym się spotykałem na
temat masonów. Skąd mam wiedzieć, co
masoni robią w lożach? Nie mam pocia,
czy w lożach ustala się wslne stanowisko
wobec pewnych spraw, jak w partiach
politycznych, czy może masoni to indy-
widualiści, którzy spotykają się w lożach
w celach towarzyskich? Niby skąd mam
to wiedzieć? Spotkałem się z twierdzenia-
mi, że masonem był Adam Mickiewicz,
Henryk Sienkiewicz, Czesław Miłosz.
Pisarze ci łączyli wartości artystyczne
swoich utworów z polityką, problema-
tyką społeczną. Ale skąd mam wiedzieć,
czy to były jedynie ich prywatne poglądy,
czy może do pewnych postaw i poglądów
dochodzili w lożach? Bo przypuszczam,
że loże to chyba c więcej niż towarzyskie
grupki, ale może się myliłem? Andrzeja
Struga nie znam, jeszcze nie czytałem, ale
to właściwie ten sam temat. Skoro każdy
z nas jest tylko człowiekiem, w ten spob
patrząc na życie, to po co powstały loże?
Skoro „każdyj sam”?
ADAM BOLEWSKI
M
a Pan wiele racji. Mój blog, take
Wolnomularz Polski” papiero-
wy i w wersji wirtualnej, maj włanie
wychodzi na przeciw takim ludziom
jak Pan: pytajcym i poszukujcym.
„Piszemy za małoprzebija z Pana py-
ta; „piszecie za duosłysz ze strony
niektórych sióstr i braci, ortodoksyjnie
traktujcych tajemnic czy poufno
masonerii. I to jest włanie problem, jak
o nas pisa, jako o ludziach grupujcych
si w celu samodoskonalenia moralnego
poprzez wspólne przeywanie rytuału,
symboli, desek (referaw loowych),
dyskusji, wspólne witowanie i uczto-
wanie podczas agap. Nie, nie wypraco-
wujemy w loy wspólnych stanowisk
politycznych, ale wimy o wartociach
i potem kady mason czy masonka, od-
dzielnie, jako obywatel, przypatruje si
poszczególnym politykom. Nie dysku-
tujemy o religii, bo to sprawa prywat-
na kadego z nas. Tematem spotka s
kwestie symboliczne (to dziwnie brzmi
w dzisiejszym, stechnicyzowanym
wiecie, ale tak jest): dobro, pikno,
moralno, wolno, wno, brater-
stwo, albo lozoczne. Pisz o naszych
dwóch loach kobiecych, bo je znam
najlepiej. Na szczeblu obediencji,
czyli zgrupowania niezalenych ,
moe doj do wypracowywania
wspólnych stanowisk wobec np. za-
sadniczych kwestii politycznych. Tak
np.Wielki Wschód Francji potrakto-
wał wybory prezydenckie. Inne obe-
diencje nigdy albo prawie nigdy tego
nie robi. Masoneria jest podzielona,
tak jak przykładowo wyznania
chrzecijaskie s podzielone.
A drogi do zjednoczenia zarówno
jednych, jak i drugich nie za bardzo
widz… Prosz pyta nadal, bo kto
pyta, nie błdzi.
ASZE
l u d z i e i i d e e
z B L o G a a S z e r a , Ż o n a p a n a B o G a
masoni kościelni
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
10





G
łównym motywem przywie-
cajcym powołaniu Witelona
jest przełamanie impasu roz-
woju sieci ló poza stolic. Warszawsko-
korespondencyjny Witelon ma z czasem
stasi zacztkiem kolejnych na tych
Wschodach, gdzie obecnie nie ma wol-
nomularstwa. Na czym polega pomysł
na Witelona?
Obecnie zdecydowana wikszo pol-
skich ló koncentruje si w Warszawie.
Co pewien czas z istniejcych warszta-
tów „wypczkowujnowe, lecz take na
ogół dotyczy to Warszawy. W obecnej
sytuacji bardzo trudno jest stworzy
lo w miastach, gdzie nie ma adnych
masoskich. Loa bowiem musi po-
wsta na bazie grupy dowiadczonych
wolnomularzy, z których przynajmniej
czpowinna mie stopiemistrza, co
oznacza kilkuletni sta wolnomularski.
W praktyce oznacza to, e dla powa-
nia loy potrzeba obecnie przynajmniej
2-3-letniego uczestnictwa w istniejcej
juloy grupy osób z danej miejscowoci.
Oczywicie fundamentem powołania
nowej loy jest wyłonienie czcigodnego
mistrza, który bdzie w stanie poprowa-
dzi dan lo. Barier rozwoju pozostaje
zdobycie odpowiedniego know-how, przy
czym wiedzy tej nie zdobywamy z ksiek
czy bryków”. Poza samteori niezbdne
jest dowiadczanie wolnomularstwa.
Std teeksperymentalna loa Witelon
jest połczeniem dominujcej teoretycz-
nej pracy korespondencyjnej z osobi-
stym uczestnictwem w kilku dorocznych
spotkaniach wolnomularskich. Nie jest
to całkowicie nowy eksperyment na
gruncie wolnomularstwa, nawet polskie-
go, gdy cała polska masoneria kobieca
wywodzi si włanie z korespondencyj-
nej loy Róa Wiatrów majcej swoj
siedzib w Paryu (jeszcze przed er
powszechnego dostpu do Internetu!).
W ramach WWP model ten zostanie
nieco zmodykowany.
Loa Witelon pracowabdzie w Rycie
Szkockim Dawnym i Uznanym, a jej ma-
terialnym symbolem jest długopis, po-
niewajest porczniejszy anieli tablet.
Podstawowe założenia
Proces rekrutacji oraz inicjacji prze-
biega identycznie jak w kadej innej
tradycyjnej loy; w trakcie rekrutacji
konieczny bdzie przyjazd do Warsza-
wy, równie same inicjacje najpewniej
odbywa si bd w Warszawie. Ina-
czej jednak ni w tradycyjnej loy, która
wymaga uczestnictwa w spotkaniach
warsztatu (tzw. prace co dwa tygodnie,
cho niektóre loe pracujraz w miesi-
cu), Witelon spotyka si bdzie dwa
razy do roku (najprawdopodobniej w
Warszawie) na trzydniowe do inten-
sywne sesje, w ramach których bd
prace, szkolenia, agapy itd. Najblisze
spotkania zaplanowane s na ostatni
weekend wrzenia 2012 oraz na ostatni
weekend marca 2013.
Poza udziałem w pracach Witelona,
od jego korespondencyjnych człon-
ków wymaga si bdzie w danym roku
udziału w jednych pracach dowolnej
innej loy z dowolnego Wschodu oraz
udziału w jednej imprezie integracyjno
-obediencyjnej, jak np. bankiet nowo-
roczny czy Rajd Rodzinny.
Aktywno loy pomidzy dwoma
dorocznymi sesjami odbywa si w try-
bie elektronicznym, dlatego konieczny
jest dostp do Internetu i umiejtno
korzystania z podstawowych narzdzi
takiej komunikacji. W trybie elektro-
nicznym bdte wród conków
publikowane i dyskutowane deski,
w trybie elektronicznym bdzie od-
bywał si biecy kontakt z czcigodn
mistrzyni (na czele Witelona stanła
jedna z dowiadczonych sióstr WWP)
i innymi urzdnikami loy.
Podwyki stopni odbywa si bd
równiew sposób tradycyjny, lecz
w oparciu o całociow ocen funkcjo-
nowania danego członka koresponden-
cyjnego, zarówno w sferze komunikacji
elektronicznej, jak i udziału osobistego
w pracach; nie mona ograniczy si
do jednej tylko sfery, np. tylko udziału
w dorocznych zjazdach lub tylko udziału
w komunikacji elektronicznej.
Loa Witelon tworzona jest przez do-
wiadczonych mistrzów z nych ló
WWP, którzy swoim dowiadczeniem
i wiedz słuy bd nowym adeptom
s e k r e t y w a r s z t a t u
czym Będzie
loża witelon?
11
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
w kamiennym kręgu





Sztuki Królewskiej, zaczynajcym swoj
przygod z masoneri.
Patron loy jest postaci wyjtkow.
Witelon był pierwszym, wiatowej sławy
polskim eksperymentatorem i naukow-
cem. Urodził si najprawdopodobniej
w Legnicy, ok. 1230 r. Najbardziej wsła-
wił si wybitn prac powicon opty-
ce, generalnie jednak wniósł do naszego
kraju nowe prdy myli ludzkiej. Mona
go uzna za jednego z pierwszych pol-
skich sceptyków. W ksice O naturze
demonów, podajc za swoj optyczn
pasj, wykazał, e wikszo zjawisk
cudownych i nadprzyrodzonych, wik-
szo demonów, przed którymi dreli
ówczeni ludzie, jest wynikiem złudze
naszych zmysłów. Polska masoneria chce
upamitnitwybitnposta, wdraajc
pod jej patronatem nowatorski prd
w polskim wolnomularstwie.
NA PODST. ARTYKUŁU ZAMIESZ
CZONEGO NA WIRTUALNYM
WSCHODZIE WOLNOMULARSKIM
R
zadko zdajemy sobie spraw
z wszechstronnoci naszych zwiz-
ków z kamiennym wiatem. Dotycz
one nie tylko sfery materialnej, ale take
wkraczaj w obszary ycia duchowego.
Ta ogromna przestrze zawiera si po-
midzy zwykłym kamieniem polnym
a nieosigalnym kamieniem lozocz-
nym. Ju sam rejestr niektórych tylko
znacze dosłownych i przenonych zdumiewa rozległo-
ci odniesie i skojarze. Znajdujemy si wic na co dzie
w otoczeniu kamiennego tworzywa architektury zabytkowej
i współczesnej oraz wród rozmaitych kamieni budowlanych
i drogowych. Spogldamy z zachwytem na skalne turnie
masywów rskich oraz podziwiamy urod kamieni szlachet-
nych i ozdobnych. Równie rzeczywiste kamienie młyskie,
kamienie milowe i wgielne przechodz coraz czciej do
strefy metafory. Równoczenie przebywamy w bogatym
wiecie kamiennej symboliki. Pracujemy mozolnie i wytrwale
„siedzc kamieniem, zapadamy głboko w „kamienny sen,
znikamy nie wiadomo gdzie jak kamiew wod, ubolewamy
nad brakiem wraliwoci kogo, kto ma „serce twarde jak ka-
mie. Czasami wrzucamy „kamie do czyjego ogródka” lub
oburzamy si wskazujc na „kamieobrazy, a doprowadzeni
do pasji – „ klniemy w ywy kamie.
DES PT. W MIENNYM KRGU
ycie ludzkie jest uznane za unikalne, teraz przyszedł czas
na uznanie niepowtarzalnoci Ziemi. Ziemia jest jedna.
Ziemia jest kolebką życia, jego odnawiania się i przemiany.
Jej długa ewolucja i powolne kształtowanie si stworzyło
rodowisko naturalne, w którym yjemy.
Nasza historia i historia Ziemi ściśle powiązane. Jej
pochodzenie jest naszym pochodzeniem.
Oblicze Ziemi, jej kształt, środowiskiem człowieka. Jeste-
my elementem Ziemi nie ostatecznym, tylko przejciowym.
Jak stare drzewo zachowuje pamięć swego wzrostu i życia,
tak Ziemia przechowuje swojprzeszło w swoim wntrzu
i na powierzchni w skalach krajobrazowych.
Nadszedł czas na ochronę naszego naturalnego dziedzictwa
rodowiska. Przeszło Ziemi nie jest mniej wana ni
przeszło człowieka.
Mimo odrębności dziedziny przyrodniczej i kulturowej,
jeli chodzi o zasady ochrony, ochrony zabytków, pojawia
si szereg wspólnych cech. Jest wszake jedna, zasadnicza
nica – kad budowl mona odrestaurowa,ale obiekw
przyrodniczych rekonstruowa nie mona!
WYKŁAD W WILLI STRUVEGO PT.
ZAGINIONE KJOBZY 
OCHRONA DZIEDZICTWA ZIEMI, LUTY 2001 R.
WYBÓR CYTATÓW  W.M.
D
zieje naukowego poznania rzeczywistoci przy-
rodniczej zawsze obfitowały w wtki ezoteryczne.
Tajemna mowa gwiazd, kwiatów, drzew, wite góry,
kamienie i rzeki oraz cała ogromna sfera symboliki wiata
rolin i zwierzt s jednym z przejawów wszechobecnoci
owych wyobrae w naszej tradycji kulturowej. Ponad-
czasowa skłonno mylenia magicznego wywodzi si
z pierwszych pb opisywania zjawisk przyrody i denia
do okrelenia miejsca człowieka w wiecie natury. Ta
arcyciekawa problematyka jest przedmiotem wielorakich
zainteresowabadawczych etnologii, religioznawstwa,
a zwłaszcza antropologii kultury.
STUDIUM PT. ARCHETYPY PANAUKI
W KRGU MIENNEJ MAGII
l u d z i e i i d e e
UWAGA! Osoby zainteresowane
lo Witelon mog kontaktowa
si poprzez adres email:
witelon@wielkiwschod.pl
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
12 n a w i e c z n y m w s c h o d z i e
jan maciej winczakiewicz
(1921 – 2012)
J
an Maciej Winczakiewicz urodził
si 6 marca 1921 r. w Kielcach.
Był poet, krytykiem teatralnym,
tłumaczem, malarzem, dzien-
nikarzem radiowym. Uczestniczył
w kampanii wrzeniowej 1939 r.,
podczas której dostał sido niewo-
li niemieckiej. W 1940 r. uciekł z niej do Francji i znalazł
si w Polskich Siłach Zbrojnych.
W 1944 r. walczw Normandii
w dywizji pancernej generała Macz-
ka. Od 1945 r. mieszkał w Pary-
u. Do masonerii został przyjty
21czerwca 1963 r., został człon-
kiem loy Kopernik, nalecej do
Wielkiej Loy Francji. Trzykrotnie,
w latach 1968-71, 82-83 i 85-88
był jej Czcigodnym Mistrzem. „Na
pocztku nasza loa, cho nosiła
nazw Macierzystej Loy Polskiej,
(oprócz dwóch Polaków) miała w
swym składzie Ukraiców, Rosjan,
Turka, Łotysza i Francuza opo-
wiadna łamach „Polityki” na
pocztku lat 90. Potem zaczły
wstpowa do niej dzieci uchod-
w powrzeniowych i ludzie
z kolejnych powojennych fal emi-
gracyjnych. […] Naszym zadaniem
było podtrzymanie cigłoci polskiej masonerii”. Po 1989 r.
włczył si w odbudow Wielkiej Loy Narodowej Polski,
był jej Wielkim Ekspertem. Zmarł w Lailly en Val. Spoczł
na starym cmentarzu Les Champeaux w Montmorency pod
Paryem, gdzie byli pochowani Adam Mickiewicz, Julian
Ursyn Niemcewicz, Cyprian Kamil Norwid, Olga Boznaska,
Roman Palester. #
hp://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Winczakiewicz
S
trona konserwatyzm.pl zajła si po-
grzebem br:. Jana Winczakiewicza,
wybitnego polskiego masona, długolet-
niego czcigodnego mistrza paryskiej
loy Kopernik, który walnie przyczynił
si do reaktywowania Wielkiej Loy
Narodowej Polski. Otó wród ałob-
ników był m.in. znany polski prawi-
cowy polityk Antoni Macierewicz.
Wspominał on nad grobem br:. Win-
czakiewicza wielki patriotyzm swego
kuzyna. Konserwatyzm.pl robi sobie
z tego michy-chichy, podkrelajc, e
„nie ma to jak katolicyzm otwarty”:
raz wieszczy si spisek smoleski, raz
si jest na pogrzebie masona.
Ja tu nic miesznego nie widz. Ro-
dziny si nie wybiera to po pierwsze.
Chwała Antoniemu Macierewiczowi
za to, e masostwa kuzyna si nie
przestrasz i na pogrzeb do Fran-
cji pojechał. Chwała mu te za to, e
o jego wielkim patriotyzmie wspomi-
nał. Sprzecie na narodowej prawicy
i tacy, którzy masona w powiconej
ziemi by nie pochowali, nie mówic ju
o pochwalnych mowach nad trum-
n wolnomularza…
PS
Nowa strona internetowa Ars Regii”,
za któr podałam informacj, e br:.
Jan Winczakiewicz był kuzynem An-
toniego Maciewicza, myli si. Był jego
wujem – tak powiedział sam Maciere-
wicz dziennikarzom Wprost”. Oto sto-
sowny cytat z artykułu pt. Terminator:
Grzech numer dwa to rzekome zwizki
z masoneri, których miałoby dowodzi
pokrewiestwo Macierewicza z Janem
Winczakiewiczem, emigracyjnym poet
zaangaowanym w ruch wolnomularski.
Winczakiewicz rzeczywiście jest moim
wujem, którego bardzo kocham, ale mój
stosunek do masonerii jest negatywny
tłumaczw rozmowie z Wprost”
Macierewicz”. A oto cały link do cyto-
wanego artykułu: hp://www.wprost.
pl/ar/203309/Terminator/ #
z B L o G a a S z e r a , Ż o n a p a n a B o G a
rodziny się nie wyBiera,
czyli a. macierewicz nad groBem masona

13
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
n a w i e c z n y m w s c h o d z i e
kuncewicz u struga




W
spominano wic
Piotra i jako lite-
rata, lozofa, ga-
wdziarza, trudnego nieraz
dyskutanta, przyjaciela, a tak-
e wietnego kucharza (sza-
ry sos!). Szczególne miejsce
w jego twórczoci zajmuje
ksika pt. Legenda Europy. Jest
to protest Piotra Kuncewicza
przeciwko widzeniu naszego
kontynentu w kategoriach li
tylko ekonomicznych. To głos
za Europ wzniosł, Europ
duchow. Na zdjciu ona
Mistrza, Irena Kuncewicz,
czyta przejmujce fragmenty
Legendy Europy. Wybrała te
dotyczce procesów konstytu-
ujcych nasz kontynent: proces
Sokratesa, Jezusa oraz Joanny
d’Arc.
Przez ostatnie lata swego
pracowitego ycia Piotr
Kuncewicz naleał do ma-
sonerii, wybrany w 2004 r. na
Wielkiego Mistrza Wielkiego
Wschodu Polski (Wolno-
mularz Polski” nr 50). Nie
ma chyba w Polsce lepszego
miejsca na wspominanie brata
Piotra ni Muzeum Andrzeja Struga – take literata i take
masona, przedwojennego Wielkiego Mistrza Wielkiej Loy
Narodowej Polski.
O drodze masoskiej brata Kuncewicza mówił br. Tomasz
Szmagier, obecny Wielki Mistrz Wielkiego Wschodu Polski,
podkrelajc, e Piotr, nawet gdyby nigdy w swym yciu nie
spotkał si z wolnomularzami, to by masonem był, bo poza
wszystkim był po prostu dobrym człowiekiem, który teraz na
Wiecznym Wschodzie zasiada w Niebiaskiej Loy i naucza
skrzydlatych czeladników
Co było miłe dla Waszej sprawozdawczyni, to fakt, i
zobaczyła na sali siostry i braci ze wszystkich polskich
obediencji, tych regularnych i nieregularnych. Byli wic
bracia z Wielkiej Loy Narodowej, siostry i bracia z Droit
Humain, z Wielkiego Wschodu Polski, Wielkiej Loy Kultur
i Duchowoci oraz dwóch polskich ló kobiecych Prometei
i Gai Aeterny nalecych do Wielkiej eskiej Loy Francji.
Pełen ekumenizm! WYS.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
14

P
o raz kolejny londyscy
masoni wzili udział w uro-
czystej procesji z okazji objcia
urzdu przez 684. Lorda Mayo-
ra Londynu Davida Wootona.
Jest to wyraz cisłych zwiz-
ków masonerii z Londynem,
poczwszy od 1717 r., kiedy
w jednej z tutejszych gospód,
Pod Gsi i Rusztem, powstała
z czterech Wielka Loa
Anglii. Procesja ma ju 800 lat
tradycji. W tym roku wziło
w niej udział ł miliona osób.
RÓDŁO: FREEMASONRY TODAY, SPRING 2012
K
ady przyjaciel Sztuki Królewskiej przejedajcy przez
Quedlinburg w Niemczech powinien obowizkowo za-
trzyma si przy ulicy witego Ducha i wypi liankkawy
w Kawiarni pod Wolnomularzem (Cafe zum Freimaurer).
Lokal łatwo rozpozna, bowiem przed wejciem na goci
czekaj dwaj czcigodni mistrzowie w rytualnych strojach.
W tym samym miejscu miała swoj siedzib loa Złota Waga
(Goldene Waage), która została utworzona na Wschodzie
Quedlinburga w 1846 r. Dom loowy, który upamitnia
kawiarnia, został wybudowany w 1912 r. i działał prnie
a do momentu rozwizania wszystkich ló masoskich
w Niemczech przez Hermanna Goeringa w 1935 r. Po woj-
nie masoni nie wrócili do swojej dawnej siedziby. Najpierw
mieciła si tu biblioteka, a potem dom pomocy społecznej.
Włanie z inicjatywy Michaela Funke, dyrektora tej ostatniej
instytucji, który bdc profanem, ywo interesował si Sztuk
Królewsk, powstała kawiarnia i dwie rzeby masonów, ma-
jce upamitnialoow przeszło tego miejsca. Kawiarnia
działa od 2009 r. #
Z
apaleni (sic!) miłonicy
masoskich ciekawostek
z pewnoci zainteresujsi a-
rówkami z wolnomularsk or-
namentyk. Na internetowych
aukcjach przewaajeksponaty
z lat 30. i 40. ubiegłego stule-
cia. Czy jeszcze wiec – nie
wiadomo. wiec na pewno
wsłczesne masoskie arów-
ki, które mona naby w sieci
w cenie 10 dolarów za sztuk.
Oto wybrane adresy sklepów:
hp://www.macoy.com/
hp://www.craclubmason-
icsupplies.com/shop/Masonic-
Light-Bulb.html #
c i c e r c u m c a u l e
15
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
O
d lipca do
grudnia 2012r.
w londyskiej Bi-
bliotece i Muzeum
Wolnomularstwa
mona obejrze
bardzo interesujc
ekspozycjdotyczc
zwizków masonerii
ze sportem. Wystawa
nosi tytuł “Game, Set
and Lodge: Freemasons and Sport” i jest dostpna bezpłat-
nie dla wszystkich zwiedzajcych. Jednym z ciekawszych
eksponatów jest fartuszek sir Alfa Ramseya (patrz fot.),
angielskiego piłkarza i szkoleniowca. Przypomnijmy, e
jego druyna zdobyła mistrzostwo wiata w piłce nonej
w 1966 r. Na wystawie bdzie mona zobaczyrównie innych
znanych sportowców, w tym olimpijczyw, którzy naleeli
do masonerii wcigu ostatnich 150 lat. #
W
2012 r. mija sto lat od zatonicia
słynnego Titanica. W wiosennym
wydaniu “Freemasonry TodayDiane
Clements, dyrektor Biblioteki i Muzeum
Masonerii, przypomina o masoskich
wtkach katastrofy. A było ich co naj-
mniej kilka.
Wród pasaerów znajdowali si wolno-
mularze m.in. ze Stanów Zjednoczonych,
Wielkiej Brytanii i RPA.
Wkrótce po katastrofie magazyn
Freemasonss Chronicle powołał
“Freemasons Titanic Fund” - fundusz,
na który wpływały datki od ló z Wysp
Brytyjskich.
W dokumentach Wielkiej Loy No-
wego Jorku zachowały si kondolencje
od Wielkiej Loy Wgier i Wielkiej
Loy Kuby.
Katastrof przeył natomiast trzeci
ocer Herbert John Pitman , inicjowa-
ny w 1909 r. w Abbey Lodge nr 3341
w Hateld. Pozostał jej członkiem a
do mierci w 1961 r. Zachował si
list gratulacyjny od współbraci, który
został sprzedany na aukcji w 2011 r.
Wszystkich zainteresowanych po-
bieniem tematu zapraszamy do lektury
ciekawego artyku Diane Clements,
który jest dostpny równie w internecie.
RÓO: FREEMASONRY TODAY, SPRING 2012.
HP://WWW.FREEMASONRYTODAY.COM/
MAGAZINE
ALEKSAND WYSOCZAKO
c i c e r c u m c a u l e


P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
16
15
kwietnia br., na stro-
nie www.lexpress.mu,
został opublikowany
wywiad z Wielkim Mistrzem Wiel-
kiej Loy Francji Alain-Noelem
Dubartem. Naley zaznaczy, i
wywiad ten wzbudził we Francji
bardzo szerokie zainteresowanie
i był przedmiotem wielu gorcych
komentarzy, zamieszczanych na
bieco przez internautów.
Odpowiadajc na pytania red.
Jeromea Boulle z L’Express,
Wielki Mistrz na pocztku wyja-
nił ogólnie, czym jest masoneria,
dlaczego warto znale si w jej
szeregach, dlaczego traktowanie
zwizku wolnomularzy w katego-
riach sekty jest pozbawione sensu.
Według Alain-Noela Dubarta zakon masoski jest przede
wszystkim miejscem „poszukiwa duchowych” umoliwia-
jcym pokojow i szczer dyskusj na neutralnym gruncie,
niezalenie od posiadanej sytuacji nansowej, wyznania,
przekona politycznych czy wiatopogldowych kadego
zwolnomularzy.
Przystpienie do wolnomularstwa pozwala na podniesienie
szacunku do własnej osoby, moe pomóc w odnalezieniu
P
rna sekta, tajemnicami osnuty zakon wyklty przez Kociół rzymskokatolicki, bractwo, w którego szeregach s
anonimowi i ci o ujawnionej tosamoci, czsto majtni ludzie piastujcy wysokie i wpływowe stanowiska, elita wiata
polityki; wreszcie stowarzyszenie o niepojtej historii przycigajce czołowych przedstawicieli nauki, lozofów, historyw
i humanistów. Intrygujca tajemniczo, magia, gra symboli, dziwne ceremonie, wszystko to sprawia, e masoneria wci
budzi zainteresowanie, niestety równie czsto jest oar nieuzasadnionych oskare lub agresji.
Media podejmuj coraz czstsze próby odczytywania idei i sensu zasad myli wolnomularskiej. W naszym nowoczesnym
wiecie nie sposób unikn spojrze czy pyta skierowanych do masonów. Mimo e publiczno dzieli si na zaintere-
sowanych „niezdrowymi rewelacjami” i tych wymagajcych – szukajcych rzetelnych wiadomoci, wszyscy kieruj swe
spojrzenia w stron mediów. Nawizywanie dialogu jest zatem w pewnym sensie koniecznoci. Pozostaje do ustalenia,
co jest objte klauzul naszej dyskrecji.
Co pewien czas mamy przyjemno posłucha lub zobaczy za porednictwem ogólnie dostpnych rodków masowego
przekazu programy publicystyczne lub wywiady, reportae o tematyce wolnomularskiej z udziałem naszych sióstr lub braci.
Na szczególn uwag nas, wolnomularzy, winni zasługiwa Ci sporód nas, którzy ujawniajswoj tosamo, pokazuj swoj
twarz oraz z całym przekonaniem i dum zabieraj publicznie głos w interesie powszechnego zwizku wolnomularstwa.
DARIA BADAT
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i
masoneria, czyli esencja
humanizmu w działaniu
r o z m o w a z a L a i n - n o e L e m d u B a r t e m,
w i e L k i m m i S t r z e m
w i e L k i e j L o Ż y F r a n c j i
17
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
sensu egzystencji i naszej roli do spełnienia w społeczestwie.
Naley jednak zauway – podkrela – e zakon nie stanowi
schronienia dla tych zawiedzionych wiar(religi), bdzie
si raczej rysował jako droga uzupełniajca, umoliwiajca
inne spojrzenie tym, którzy szukaj alternatywnego sposobu
rozwijania swojej duchowoci. Wielki Mistrz zaznacza, i
masoneria jedynie proponuje zasady pracy w poszukiwaniu
prawdy, dziki którym kady formuje swoje reeksje i spostrze-
enia, w przeciwiestwie do niepodwaalnej jednomylnoci
obowizujcej w sekcie.
Kolejne pytania red. Jeromea Boulle dotycz inicjacyjnej
drogi kadego masona. W swojej odpowiedzi Alain-Noel
Dubart inicjacyjn zasad obowizujc w masonerii przed-
stawia jako zasad sokratejsk, podobnie jak dialogiem so-
kratejskim okreli zrytualizowany i zorganizowany sposób
wypowiedzi członków loy. W takiej debacie – przypomina
nie ma miejsca na konfrontacje polemiczne, za zgodnie
z obowizujc zasad, nigdy nie szukamy wyznaczania denicji
niemiertelnych prawideł,
paradygmaw, ajedynie
przedstawiamy swój aktu-
alny punkt widzenia, kry
w przyszłoci moe ewalu-
owa. Rónorodnowypo-
wiedzi pozwala kademu z
osobna precyzyjniej ukształ-
towaswoj opini. Loa
nie narzuca swoim człon-
kom sposobu mylenia.
W odpowiedzi na pytanie
Jeromea Boulle sugerujce
wyszukan selekcj przy re-
krutacji nowych członków,
Wielki Mistrz podkrelił, i
ogólnie przyjte przeko-
nanie jakoby masoneria
skupiała najczciej ludzi
wpływowych, piastujcych wysokie stanowiska czy uprzywi-
lejowanych nansowo mija si z prawd. Loa jest bowiem
otwarta dla wszystkich chtnych, niezalenie od zajmowanej
pozycji społecznej, wymagana jest natomiast ch do pracy,
reeksji, stałego uczenia si i samodoskonalenia. Dubart
wyjania nastpnie, i ryt szkocki jest struktur 33-stopniow.
Poniewazazwyczaj co dwa lata osiga si wyszy stopie,
wielka ch i zapał musi towarzyszy podjciu inicjacyjnej
drogi z uwagi na długo zobowizania, któremu powica
si niemale całe ycie. Ci za, którzy wstpujdo masonerii,
aby ułatwi sobie karier polityczn, zwykle bardzo szybko
czuj si zawiedzeni.
Poniewawywiad z W:. M:. Wielkiej Loy Francji przepro-
wadzony został podczas jego wizyty na wyspie Mauritius,
kilka pyta red. Jeromea Boulle skierowanych do gocia
dotyczyło kwestii zwizanych z rozwojem masonerii lokal-
nej. Nastpnie padła proba o ustosunkowanie si gocia do
aktualnie komentowanej publicznie w rodowisku lokalnym
kwestii nieetycznoci łczenia urzdu sdziego w sdzie
apelacyjnym z jednoczesn przynalenoci do masonerii, co
w rezultacie mogło by podwaa wymagan bezstronno
przy pełnieniu takich czy innych równie decyzyjnych funkcji
w niektórych sytuacjach.
W odpowiedzi Dubart okrelił sytuacj masonerii na wy-
spie Mauritius jako zdecydowanie zadowalajc. W piciu
aktualnie istniejcych warsztatach Wielkiej Loy Francji
pracuje około 200 masonów, a obie kolumny s regularnie
zasilane przez licznych uczniów. Ostatnia utworzona loa
pracuje w jzyku angielskim, co wiadczy o chci otwar-
cia si i rozwoju masonerii. W kwestii natury etycznej,
dotyczcej zachowania bezstronnoci wolnomularzy przy
jednoczesnym piastowaniu urzdów o decyzyjnej roli,
go ze spokojem odniósi do tych kontrowersyjnych
i niezrcznych sytuacji, podkrelajc, i zasada, jakiej po-
zostajwierni masoni zobowizujca ich do spiesze-
nia sobie wzajemnie z pomoc obowizuje tylko wów-
czas, gdy nie kłóci si
z prawem cywilnym
i podstawowymi reguła-
mi w yciu obywatelskim.
Kolejne pytanie dzien-
nikarza dotyczo naj-
waniejszych wartoci,
na stray których stoj
masoni, oraz sposobu po-
sługiwania si nimi wrze-
czywistoci społecznej,
obywatelskiej.
W:.M:. nakrela cel
działamasonerii jako
wiadomy wybór posta-
wienia COWIEKA
w centrum debaty, aby
najwaniejszymi po-
zostały wszystkie kwe-
stie dotyczce podejmowania działalnoci na rzecz po-
lepszania kondycji ludzkiej. Masoneria stanowi esencj
HUMANIZMU W DZIANIU. Znamiennym przy-
adem przedstawionym przez Alain-Noela jest czynne
uczestnictwo i silny wpływ wolnomularzy z Wielkiej Loy
Francji (GLDF) i Wielkiego Wschodu Francji (GODF)
przy opracowywaniu aktów prawnych, z których pomoc
w 1905 r. zostały wprowadzone prawa rozdzielajce pastwo
od Kocioła oraz powołujce do ycia darmow, laick
i obowizkow edukacj publiczn, dostpn dla wszystkich
dzieci, niezalenie od pochodzenia społecznego czy wyzna-
nia religijnego. Wszystkie te zmiany stały si instrumentem
niezbdnym do wyzwolenia duchowego ludzkoci i stale
pomagaj w pracy na jej rzecz. Obecnie jest ju rzadkoci,
aby masoni brali bezporedni udział w opracowywaniu aktów
prawnych, zdarzaj si natomiast coraz czciej wystosowane
przez parlament proby o ustosunkowanie si ló masoskich
do przygotowywanych ustaw o kontrowersyjnej tematyce,
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
18
jak np. dotyczcych zakazania noszenia burki przez kobiety
muzułmanki we Francji. W tym szczególnym przypadku
cała masoneria [francuska] przyjła zgodn i jednomyln
opini, argumentujc, iprzyzwolenie na noszenie burki
jest jednoznacznym gestem symbolizujcym pozostawienie
kobiety poza sfer społeczestwa i pozbawienie jej udziału
w yciu publicznym.
W odpowiedzi na pytanie dziennikarza: „A co w takim razie
z wolnoci wyboru?, Wielki Mistrz zaakcentował, i zgodnie
z zasadami ycia społecznego ogólnie przyjtymi w demokracji
zachodnioeuropejskiej kobiety i mczyni posiadaj równe
prawa i nie wolno kobiecie zabrania moliwoci uczestnictwa
z odkryt twarz w yciu publicznym, obywatelskim. Ustawa ta
nie narusza zatem wolnoci wyboru, natomiast co zasługuje
na uwag – ogranicza moliwo uprawianie prozelityzmu
osymbolice religijnej w demokratycznej, laickiej przestrzeni
publicznej. Podobnie bezpodstawnie i absurdalnie zabrzmiałoby
podwaanie koniecznoci zniesienia niewolnictwa, wprzypadku
gdyby niektórzy chcieli niewolnikami pozosta…
Jerome Boulle: Uwaacie kobiety za podrzdne w stosunku
do mczyzn. Nie akceptujecie ich w waszej loy?
Alain-Noel Dubart: Rzeczywicie, w naszej loy nie ini-
cjujemy kobiet, ale Wielka eska Loa Francji równie nie
inicjuje mczyzn.
Kolejne pytania postawione Wielkiemu Mistrzowi s prob
o wyjanienie powodów, dla których kobiety nie s akcepto-
wane w Wielkiej Loy Francji.
Alain-Noel Dubart jako jedno z wyjaniepodaje historycz-
ne uzasadnienie takiej tradycji, które wskazuje na separacj
praktyk inicjacyjnych, nastpnie przedstawił wiele innych
moliwoci obrania drogi inicjacyjnej w istniejcych loach
mieszanych czy wnie wyłcznie eskich. W swojej wy-
powiedzi zaznaczył take, e mimo e kobiety nie mog by
członkami Wielkiej Loy Francji, to włanie za jej poredni-
ctwem pierwsze z nich zostały inicjowane. Za sto lat temu
z inicjatywy i wstawiennictwa Wielkiej Loy Francji powstała
loa mieszana Droit Humain, a podajc dalej, w 1946 r.
Wielka eska Loa Francji.
Alain-Noel w krótkiej wypowiedzi ustosunkował si take
do dramatycznego incydentu, który miał miejsce w Tuluzie.
Akt barbarzystwa, którego skutkiem była mier ołnierzy
muzułmaskich i dzieci ydowskich, Wielki Mistrz nazwał
aktem ksenofobii, aktem kryminalnym o podłou rasistowskim
oraz antysemickim. Jego zdaniem takiego rodzaju agresja
podwaa bezporednio respekt naleny prawom obywatelskim
i uwłacza godnoci ludzkiej.
Interesujc cz opublikowanego materiału stanowi
wypowiedzi na temat wagi etyki i duchowoci w nowoczes-
nym wiecie oraz etyki i jej znaczenia w mediach. Alain-Noel
zwrócił szczególn uwag na obecnie dominujcy fenomen
idywidualizacji w najwyszym stopniu oraz tendencj pod-
porzdkowania sikoncepcji materialistycznej. Zauwaył
take, e w obecnym momencie masoneria moe przyj
i odegra wan rol w tej nowo powstajcej duchowoci
człowieka, nie stojc bowiem w sprzecznoci z wiar reli-
gijn, pozwala pochyli si w reeksji nad swoim i innych
stanem, oraz nie sugeruje oczekiwania innego wiata czy
bardziej sprzyjajcych perspektyw, lecz zachca do dzia-
łania dzi, teraz.
Zapytany o media, podkrelił, e najbardziej zajmuj-
cym zjawiskiem jest Internet obraz nieskoczonoci
dostpnych informacji, tych interesujcych i byle jakich.
Aktualna fascynacja ekranem kae wierzy we wszystko,
co moemy na nim przeczyta. Wspaniały wynalazek
Guttenberga otworzył ludziom drog do czerpania wiedzy,
tej pisanej, drog lektury i refleksji. Rozwinita edukacja
szkolna przyczyniła si do nauki korzystania z pisemnych
przekazów wiedzy, ale te pokazała moliwo jej krytyki.
Inaczej jest z telewizj, której przekazy po prostu si narzu-
caj, a spob ich prezentowania kształtuje postrzeganie
człowieka, kieruje nim. Jeszcze gorzej jest z Internetem.
Moe wic wskazane by było, aby zostały przyjte midzy
dziennikarzami, jakie zasady deontologiczne obowizujce
to rodowisko, bdce poza wywem pastwa. W szkołach
na przyad powinny zostawprowadzone lekcje z dzie-
dziny nauki przekazu medialnego czy te nauki tworzenia
takiego przekazu. odzie, posiadajc wiedz w takim
zakresie i umiejtno manipulacji przekazem, umia by
go równieodszyfrowa.
UM I OPC.: DARIA BADAT
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i
„Masoneria a młodzie”, to ówny temat Generalnego Zgro-
madzenia Uniwersalnej Ligi Masoskiej (UFL), które bdzie
obradowaw Montrealu od 31 sierpnia do 2 wrzenia br. In-
formuje o tym ocjalny organ UFL „La HEROLDO, którego
najwiesze wydanie włanie do nas dotao. Gospodarzem
spotkania bdzie prezydent kanadyjskiej grupy UFL br. Elia Da-
mouni. Delegaci ze wszystkich organizacji krajowych Ligi bd
dyskutowa nie nad histori masonerii, a nad jej przyszłoci.
Zaley bowiem ona od tego, jakie bd relacje wolnomularzy
z młodym pokoleniem. A z tym bywa rónie... #
19
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1







moja Francja,
mój Paryż
m i r o S ł a w a d o ł ę G o w S k a - w y S o c k a
P
ierwsze kroki skierowałam do
katedry Notre Dame, czyli po-
kłoniłam si wolnomularzom
operatywnym, budowniczym wielkich
gotyckich wity. To oni byli naszymi
poprzednikami, to do nich i ich pracy
nawizuje wiele naszych masoskich
symboli i rytuałów. W katedrze po-
siedziałam sporo czasu, podumałam,
prosiłam o spokój i natchnienie. A po-
tem zaczły si obowizki posłanki na
doroczne, wiosenne zebranie mojej obe-
diencji: Wielkiej eskiej Loy Francji.
* * *
Było nas ponad 400 kobiet z całego
wiata. Tak zwane zebranie Wielkiej
Loy przygotowuje wszystkie decyzje;
prawne oraz personalne, które zostan
podjte we wrzeniu, na Konwencie.
Wszelkie zmiany w prawie obediencyj-
nym s poprzedzone wszechstronnymi
analizami i dyskusj. „ycie wokół nas
przyspiesza, take za spraw nowych
technologii, ludzie s coraz bardziej
ruchliwi, a struktura masonerii cigle
nawizuje do XVIII-wiecznego społe-
czestwa osiadłegoczytam w jed-
nym z dokumentów. Jak sobie z tym
poradzi? Co z naszego masoskiego
dorobku zachowa z pietyzmem, co
zmieni, a co odrzuci, by nie tylko na-
da, ale towarzyszy zmieniajcemu
si społeczestwu.
* * *
D
la mnie jako redaktorki Wolno-
mularza Polskiegoszczególnie
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
20
ciekawy był temat nowej strony WWW
obediencji, przeznaczonej dla profa-
nów. Podarowałam zastpczyni Wielkiej
Mistrzyni Wolnomularza Polskiego,
pokazałam artykuły o wolnomularstwie
kobiecym w Polsce. Mówiłymy na aga-
pie o wszystkich kobieco-masoskich
sprawach. Duo tego, było, ale wierz
w nas, Polki-masonki, tam, nad Sekwan.
To najwaniejsze! Ju za kilka lat mamy
szans na powstanie Wielkiej eskiej
Loy Polski, pierwszej niezalenej ko-
biecej obediencji w naszym kraju. To
wielka dla nas szansa, ale i wielka od-
powiedzialno.
* * *
O
trzymałam zgod od zastpczyni
Wielkiej Mistrzyni Wielkiej e-
skiej Loy Francji na sfotografowanie
naszych obediencyjnych zbiorów i pa-
mitek, zgromadzonych w specjalnych
gablotach w naszej paryskiej siedzibie.
S pikne pod wzgldem poznawczym
i artystycznym. Za tymi medalami, far-
tuszkami, grakami i wyraonymi przez
nie symbolami kryje si cała historia
wolnomularstwa kobiecego. Byłam pod
wraeniem, take i tego, e nie za szyb-
ko, acz konsekwentnie, przenosimy to
wszystko nad Wisł!
* * *
Z
atrzymałam si w Paryu u Ewy.
Bez niej nie byłoby pewnie na-
szych kobiecych ló w Polsce. To ona
od ponad 20 lat jest naszym dobrym
duchem. Przed laty podarowała ro-
dzcemu si muzeum w Dobrzycy
pamitki po swoim mu – wolnomu-
larzu wysokich szczebli. Jak wiadomo
jednak, koncepcja muzeum zmieniła
si z wolnomularskiego na ziemiaski.
Rozmawiałymy o wszystkich przykrych
okolicznociach z tym zwizanych. Ani
Ewa, ani ja nie wiedziałymy, co stało
si z muzealnymi eksponatami, take
tymi Ewie najbliszymi. Ju po przy-
jedzie do Polski skontaktowałam si
w tej sprawie z organizatorami wystawy
masoskiej z Muzeum Etnogracznego
w Warszawie. Przesłałam dokumentacj
Ewy wtej sprawie. Po jakim czasie
Eureka! Wszystkie pamitki masoskie
z Dobrzycy znajd si na wystawie war-
szawskiej. Pocztek 29 czerwca br.
* * *
S
pacerujc po stolicy Francji, co
rusz napotykałam lady toczcej si
kampanii prezydenckiej. Ju w Polsce,
w Angorze(nr 12/2012) znalazłam
bardzo interesujcy, obiektywny i ród-
łowy, tekst red. Leszka Turkiewicza zPa-
rya pt. W krgu wdowich dzieci”. Arty-
kuł traktuje o wyborach prezydenckich
we Francji w kontekcie aktywnoci
Wielkiego Wschodu Francji, najwik-
szej obediencji liberalnej we Francji
i na wiecie.Według wielkiego mistrza
Wielkiego Wschodu, Guy Arcizeta,
kandydaci [na prezydenta Republiki]
z entuzjazmem wypowiadali si w spra-
wie 7 wartoci obediencji (demokracja,
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i

21
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
laicyzacja, solidarno, obywatelsko,
godno, rodowisko naturalne, prawa
człowieka). Stawiamy im te same
pytania; nie po to, by wskaza najlep-
szych, bardziej oceniamy ich lozo
polityczn ni polityczny pragmatyzm
wyjanił mistrz Arcizet. [...] Socjalista
Francois Hollande na przesłuchanie
u masonów [na Rue de Cadet] przy-
niósł im ciastko z kremem, deklarujc
wpisanie do konstytucji «masoskiego
prawa» z 1905 roku o rozdziale kocioła
od pastwa, łatwo stał si kandydatem
masosko-kompatybilnym o szcze-
rej woli wnoszenia w ycie publiczne
bliskich wolnomularzom wartoci Re-
publiki laickiej. [...] Jedynie Jean-Luc
Melenchon, kandydat Frontu Lewicy,
nie wymaga specjalnej opieki, bo sam
jest masonem inicjowanym w 1985 r.,
co ujawnił, zgłaszajc sw kandydatur
w wyborach prezydenckich.
* * *
W
tekcie redaktora Leszka Tur-
kiewicza nie było nic na temat
masonek, a i one zabrały os w tej
sprawie. Mianowicie ju na poczt-
ku biecego roku, 9 stycznia, Wielka
Mistrzyni Wielkiej eskiej Loy Fran-
cji Denise Oberlin przesłała ocjalny
komunikat do prasy, informujc, e
GLFF zainterpelowała kandydatów
do prezydentury Francji co do dwóch
kwestii, wanych dla najwikszej
wiatowej masoskiej obedien-
cji eskiej (13,5 tys. masonek
skupionych w 450 loach): praw
kobiet i laickoci Republiki Fran-
cuskiej. Przesłała im dwa obe-
diencyjne dokumenty: pierwszy
dotyczcy polityki niezalenoci
kobiet i drugi – „kwestionariusz
na temat laickoci”.
* * *
W
ielki Wschód Francji
o prawach kobiet nic nie
wspominał, pewnie dlatego, e
ma z nimi swoje własne, wolno-
mularskie problemy. Otó pół-
tora roku temu na wrzeniowym
Konwencie WWF przegłosował,
ale bardzo niewielk wikszoci
głosów, e bdzie do ló przyj-
mował kobiety. I zaczł to robi.
Obecnie ma ich ok. 500 na 50
tysicy braci (przypada zatem jedna
siostra na 500 braci). Konserwatyw-
na, ale mocna mniejszo masonów
WWF zaskara decyzj Konwen-
tu do francuskiego Trybunału, który
wydał wyrok na wiosn: niemono
przyjmowania kobiet do WWF Try-
bunał uznał za dyskryminacj kobiet,
take masonki w Wielkim Wschodzie
Francji s ju teraz najbardziej legal-
ne jak tylko si da. Dodam, e nasi
bracia z Wielkiego Wschodu Polski
wczeniej ni WWF przegłoso-
wali stosown uchwał i teraz
kobiety jak pisWielki Mistrz
w ostatnim, 50. numerze „Wolnomu-
larza Polskiego” – stanowi ju jedn
czwart wszystkich członków. I mocno
id w gór. #
PS
Inauguracyjne przemówienie w swo-
im rodzimym departamencie nowy
prezydent Francji Francois Holland
zakocz owami: Niech yje Re-
publika! Niech yje Francja!”. Wcze-
niej wymienił wszystkie republikaskie
wartoci, które głosi i którymi bdzie
kierował si w swojej prezydenckiej
misji: Wolno, Równo, Braterstwo,
Godno, Laicko, Sprawiedliwo.
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i


P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
22
loże BliŹniacze
wielkiej żeńskiej loży Francji
G a j a a e t e r n a n a w S c h : . w a r S z a w y
i L a p i e r r e c a c h é e n a w S c h : . L e n S





K
iedy 20 listopada 2010 roku,
w dziesit rocznic powsta-
nia pierwszej eskiej loy
w Polsce Prometei, zapalałymy
wiatła drugiej loy kobiecej Gai
Aeterny, na ceremoni przyjechały
midzy innymi, siostry z francuskiej
loy kobiecej La Pierre Cachée. Przy-
jechały wiedzione sentymentem,
poniewa wiele z nich ma polskie
korzenie, które sigajczasów wiel-
kiej migracji zarobkowej do Francji
w latach 1920-23, po odzyskaniu
przez Polsk niepodległoci. W tym
czasie wyjechało z Polski około 50
tys. robotników i prawie połowa
z nich osiedliła si w górniczym regio-
nie Nord-Pas-de-Calais przy granicy
francusko-belgijskiej. Ta fala polskiej
emigracji opisywana jest w literaturze jako udana emigracja,
poniewa imigranci z czasem całkowicie zasymilowali si, a ich
potomkowie nierzadko osigali wysokie pozycje zawodowe i
społeczne. Niektórzy z nich trali do masonerii.
Podczas pobytu w Polsce, wzruszone rozwojem wolnomu-
larstwa kobiecego w Warszawie, siostry z La Pierre Cachée
zaproponowały zacienienie siostrzanych wizów naszych
ló. Ceremonia ustanowienia lóbliniaczych, po francusku
Jumelage, odbyła si podczas Jubileuszu 25-lecia La Pierre
Cachée i była integraln czci jego obchodów.
W uroczystoci wziło udział 250 wolnomularzy, sióstr
i braci z rónych stron Francji i wiata. Na Wschodzie zasiadły
kierujce pracami Czcigodne Mistrzynie Szanownych LóLa
Pierre Cachee i Gaja Aeterna oraz 28 Czcigodnych Mistrzów
i dwie Radne Federalne Wielkiej eskiej Loy Francji.
Pikna rytualnie i duchowo ceremonia zyskała godn opraw.
Istot tej ceremonii jest nawizanie bliszej współpracy, inspi-
racja i wymiana, wsparcie i pomoc wzajemna po to, aby lepiej
słuy sobie i innym, przyczyniajc si do ich doskonalenia
idoskonalenia siebie samych. Jednoczymy si po to, aby łatwiej
osign główny cel masonerii: poszukiwanie PWDY, aby
przyspieszyrozwój ludzkoci lepszej i wiatlejszej, aby lepiej
słuy braterskiemu zblieniu ludzi i narodów.
Zadania te bdziemy realizowa poprzez wspólne prace
badawcze, dotyczce ewolucji myli i dzieł masoskich na
drodze poszukiwa inicjacyjnych, lozocznych oraz zwiza-
nych z szeroko rozumianym postpem. Praktycznie oznacza
to wspólne zebrania loowe, wspólne inicjatywy, wymian
prac loowych, tzw. desek, informacji, wizyt, dyskusji itp.
Ustanowienie zwizku ló bliniaczych symbolicznie ozna-
cza połczenie w jedno naszych dwóch ló, które przez to
nie trac nic ze swej niezalenoci. Podczas ceremonii za-
warłymy rytualnie akt przymierza, powiadczajc w ten
sposób, e odtd bdziemy dzieliły wspóln przyszło.
Symbolon (z greckiego) to okrgły medal złoony z dwóch
czci symbolicznie złamanej całoci. Kada z ló zabrała ze
sob kawałek symbolu reprezentujcego lo bliniaczk.
Odtd, na zebraniach loowych Gai Aeterny zawsze bdzie
kawałek La Pierre Cachée, a na zebraniach loowych La
Pierre Cachée kawałek Gai Aeterny. Troch Francji w Polsce
i troch Polski we Francji.
Nasze „bliniactwozostało take potwierdzone formalnie
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i

23
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 n u m e r 5 1
z ż y c i a l ó ż i o B e d i e n c j i
podpisami pod patentem, złoonymi przez Radne
Federalne Wielkiej eskiej Loy Francji, Czci-
godne Mistrzynie obu ló, Mówców i Sekretarzy.
Ustanowienie Zwizku Ló Bliniaczych, La
Pierre Cachée, czyli Kamienia Ukrytego po-
jcie to moe odnosi si do bryły wgla, jak
równie do kamienia lozocznego alchemi-
ków, i Gai Aeterny Wiecznej Matki Ziemi,
ma jeszcze jeden wymiar symboliczny. Czy
ukryty kamie nie jest wydobywany z łona
odwiecznej ziemi? Czyzwizek kamienia z
ziemi nie jest organiczny? Ziemia i kamie
w niej ukryty to co bardzo naturalnego, two-
rzcego cało. Symboliczny zwizek nazw
naszych ló potgował poczucie autentycznej
bliniaczej wizi.
„Bliniaczki” nie sjednak w tym samym
wieku. Gaja Aeterna jest młoda, nie ma jeszcze
dwóch lat, a La Pierre Cachée pracuje ju wier
wieku... Jak powiedziała podczas obchodów
jej Czcigodna Mistrzyni, moe na tym polega
„tajemnica wolnomularska, a moe jest to cud
bioetyki masoskiej? Loa Matka Prometea na
Wschodzie Warszawy moe cieszysi pochylajc
si nad kołysk bliniaczek z Wielkiej eskiej
Loy Francji.
Po wzruszajcej ceremonii, odbyła si równie
wzruszajca i serdeczna wolnomularska biesiada,
zwana po masosku agap. Podczas spoywania
posiłków przygrywała nam kapela, bezbłdnie
wykonujca polskie melodie ludowe. Były te
piewy i tace, a take ugie wolnomularzy
rozmowy. Trzeba przyzna, e naszym fran-
cuskim siostrom znacznie lepiej wychodziły
wystpy w czci artystycznej. Na poczekaniu
układały teksty piosenek i piewały je z poczu-
ciem rytmu. My wykazałymy sinatomiast
brawur i poczuciem humoru, próbujc chóralnie
zapiewa „Karolink. Co z tego wyszło? Tym,
którzy mieli do czynienia z improwizowany-
mi, zespołowymi wystpami naszych rodaków,
nietrudno bdzie sobie to wyobrazi. Ale i tak
bawiłymy si wybornie.
IZIS CZCIGODNA MISTRZYNI
LOY GAJA AETERNA
NA WSCH:. WARSZAWY
wielka żeńska loża Francji
zasady Powszechnego wolnomularstwa
Wolnomularstwo to przede wszystkim organizacja inicjacyjna. Jest
skłonne podj reeksj dotyczc kadego uniwersalnego proble-
mu. Jego metody, opierajce si na zasadach symbolizmu i lozoi,
pozwalaj adeptom Wolnomularstwa znale ich prawdziwe miejsce,
zawno we wszechwiecie, jak i w wielkiej ludzkiej rodzinie.
Tak pojęte Wolnomularstwo jest związkiem powszechnym i opartym
na zasadach . Nawet naraajc ycie, Masonki i Masoni
powinni udziela sobie pomocy, otaczasi opieki broni wzajemnie
w kadej yciowej okolicznoci.
Każda Masonka powinna mi na uwadze, że z każdą istotą ludzką łcz jbraterskie wizy.
Celem Wolnomularstwa jest   
.
Dewizą wolnomularstwa jest: , , .
Apeluje ono do wszystkich otwartych umysłów i prawych ludzi dobrej
woli odczuwajcych potrzebzrzeszenia si, eby wspólnie pracowa
nad ciym udoskonalaniem ludzkoci.
Wolnomularstwo jest całkowicie niezalne od jakiejkolwiek religii, ideologii lub konceptu metazycznego.
Celem Wolnomularstwa jest ciągłe i niczym nieograniczone poszu-
kiwanie Prawdy i Sprawiedliwoci, zgodnie z ide poszanowania
drugiego człowieka i absolutnej wolnoci sumienia; wzbrania si ono
przed formułowaniem dogmatów i nie wymaga od swych adeptów
wyznawania adnej okrelonej wiary.
Wolnomularstwo uczy ludzi wzajemnej miłości, pomocy i wsłżycia
w doskonałej zgodzie i . W ten sposób głosi zasady moral-
noci uniwersalnej, niezalenej od istniejcych warunw iwslnej
dla całej ludzkoci.
Obowiązkiem każdej Masonki i każdego Masona jest słusznie my-
le, mówi i działa, kontynuowa poszukiwania Prawdy; zgłbia
w wityni idee , , , eby je c
niej wciela w ycie, słuc stałemu rozwojowi ludzkoci poprzez
prac nad zasadniczymi zagadnieniami społecznymi i moralnymi,
wprowadzajc w ycie masoskie idey.
Aby stworzyć wspólną płaszczyznę braterskiego porozu-
mienia, zgodnie z zasad najszerszej pojtej Tolerancji
i wiadome swej trwałoci, Wolnomularstwo sytuuje si
ponad jakkolwiek sektreligijn, doktryn lozoczn,
parti polityczn, i w zwizku z tym obce s mu jakie-
kolwiek stronnicze postawy.
Ponadto zaleca swym adeptom podporządkowanie się
jako Masonkom i Masonom dyscyplinie Loy i jako
obywatelkom i obywatelom prawodawstwu kraju,
w którym maj moliwo wolnego zrzeszania si.
Kada Masonka jest istot wolni zalen tylko od sdu
własnego sumienia. Uznaje prac jako kategoryczne prawo
ludzkoci. #
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
24
J
ak podkreśla brat Helmut, autor relacji oraz jeden
z głównych współtwórców omawianych uroczystych prac,
wiedeńscy masoni interesują się Markiem Aureliuszem
w sposób szczególny. Tutaj bowiem, w Wiedniu, zwanym
po łacinie Vindobona, żył on i rządził przez wiele
lat. Tutaj także zmarł w 180 r. Przez potomnych
został uznany za „lozofa na cesarskim tronie.
Chciał rozwijać platońską ideę państwa
idealnego, przyczyniając się znacząco do
budowy lepszego społeczeństwa. Na ko-
niec zaś przewidział także, jak straszny los
spotka lud rzymski pod panowaniem jego
syna Commodusa” – pisze w swym artykule
br. Helmut.
Być może właśnie okazałe, jak na antyczne
stosunki, wiedeńskie termy stały się widownią
stoickich poszukiwań szczęścia. Młodzi
stoicy snuli tu lozoczne rozważania
na temat rozkoszy codzienności,
przemijania oraz śmierci. Dźwięki
liry przenikały ściany. Podawano
napoje, słuchając szumu wody.
Tu Marek Aureliusz spoglądał
na swoje życie i oddawał się
rozważaniom nad sensem ist-
nienia… Swoją władzę chciał
podporządkować dobru wspól-
nemu, postrzegając siebie tylko
jako jednego z wielu. Uczył panowania
nad emocjami. Uważał, nie należy
dążyć do rozkoszy, sławy czy bogactwa.
Twierdził też, że uspokojenie powinniśmy od-
najdyw w pracy, być życzliwym, choć sceptycz-
nym w stosunku do innych ludzi, a także sumien-
nym w wypełnianiu własnych obowiązków.
Zachowało się tylko niewiele autentycznych
informacji o życiu Marka Aureliusza. Jego
Rozmyślania (tytuł oryginalny: Do siebie samego) opowiada-
w fascynujący sposób, jak samotny człowiek poszukuje
w świecie orientacji, tak aby uporać się z życiem. Historyczne
wskazania na okres rządów Marka Aureliusza znajdziemy
w Historii Rzymu Cassiusa Diosa, który w młodości po-
znał cesarza.
Marek Aureliusz jeszcze jako młodzieniec za-
poznał się ze stoikami i pozostał im wierny aż
do śmierci. Jako człowiek dorosły nie chciał
przyć godności cesarza, uważac, że byłoby
to nie do pogodzenia z wyznawana przez sie-
bie lozoą. Już jako cesarz – stoik, w obliczu
postępującej chrystianizacji świata oraz mor-
derczych intryg i niekończących się wojen, stanął
wobec wyzwań, którym nie sposób było
sprostać. „Pomyśl w końcu otym,
aby cofnąć się na ten niewielki
obszar, którym jesteś ty sam,
a przede wszystkim nie roz-
drabniaj się” oto jedna
z reeksji, którymi dzieli
się ze swymi czytelnika-
mi „Eckstein.
Odpowiedzi na posta-
wione w tytule pytanie
Czy Marek Aureliusz b
wolnomularzem?” każdy
uczestnik dyskusji musi po-
szukać sam. I nie chodzi tu oczy-
wiście o jego formalne członkostwo
w masońskiej loży, ale o sposób myślenia
o człowieku i otaczającym go świecie.
Piękna inicjatywa wolnomularzy austriackich
przypomnienia działań i twórczego dorobku Mar-
ka Aureliusza współczesnym wolnomularzom
zasługuje na uwagę także polskich środowisk
masońskich, niezależnie od istniejących różnic
czy marek
aureliusz Był
wolNomularzem?





w c z o r a j i d z i ś
25
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
i podziałów. W swoich Rozmlaniach, wydanych po polsku
jeszcze przez I wojną światową w 1913 r., cesarz lozof
napisał wprawdzie, że Wkrótce wszyscy zapomną ciebie, ale
jak widać choćby po kwietniowym sympozjum wiedeńskim,
nie była to opinia słuszna.
Potencjalnych autorów polskich desek” lowych na temat
Marka Aureliusza odsyłamy do interesujących materiałów
z konferencji naukowej zorganizowanej w 2009 r. przez
Centrum Europejskie Natolin oraz redakcją Teologii Po-
litycznej”. Owocem konferencji jest dostępna na naszym
rynku księgarskim publikacja pt. Teoria i praktyka politycz-
na Marka Aureliusza pod redakcją Kingi Marulewskiej.
Warto wiedzieć, że „Teologia Politycznato ogólnopolskie
środowisko skupiające intelektualistów, naukowców, pub-
licystów, młodzież akademicką oraz artystów o poglądach
konserwatywno-liberalnych.
Jako redakcja niezależnego pisma przyjaciół sztuki kró-
lewskiej Wolnomularz Polski”, nawiązując do inicjatywy
naszych austriackich braci, proponuje, aby także i polskie
loże śmielej i częściej sięgały do myśli Marka Aureliusza.
W naszej jednoczącej się, ale ciągle nie zjednoczonej Europie,
wiele wskazań oraz przestróg cesarza stoika, walczącego
orężem o utrzymanie jedności imperium rzymskiego, nie
straciło na aktualności. ADAM WITOLD WYSOCKI
w c z o r a j i d z i ś
Wpaam w wir pracy powakacyj-
nej. Gdzie mój stoicyzm się po-
dział? Nie, nie daję s. Dzisiaj kupiłam
pięknie wydany Poczet cesarzy rzymskich
Aleksandra Krawczuka i j przeczyta-
łam wszystko o Marku Aureliuszu i jego
poprzedniku Piusie Antoninie, którego
ruiny term w Tunisie zwiedzałam kil-
ka dni temu. Pius znaczy „pobożny,
ale w starym, pogskim sensie, jak się
okazuje. Córka Piusa Faustyna została
żoną Marka Aureliusza. Potomność
w odróżnieniu od samego cesarza – nie
zostawiła na niej suchej nitki. To chyba
nie po niej nasza święta Faustyna do-
stała imię?
A oto trzy cytaty z Rozmyślań Marka
Aureliusza:
* „Rankiem, gdy się niechętnie bu-
dzisz, pomyśl sobie: bud s do
trudu cowieka. Czyż więc mam
się cz niezadowolonym, że idę
do pracy, dla której s zrodziłem
i zostałem zeany na świat?
* „Po pierwsze: nic na oślep i nic bez
celu. Po wtóre: nic innego nie mieć na
względzie jak cel społeczny. Wnet bę-
dziesz nikim nigdzie.
* Często przypominaj sobie tych, któ-
rzy z jakiegoś powodu zbytnio się uno-
sili i tych, którzy do najwyższego doszli
stopnia czy toawy, czy nieszczęść, czy
nieprzyjaźni, czy jakichkolwiek losów.
Następnie zadaj sobie pytanie: gdzie też to
wszystko teraz? dym, popiół, bń, albo
nawet już i baśnią nie jest. [...] Jak marne
jest to, do czego żyli. A o ile jest godniej-
sze lozofa okazać się przy sposobności
nadarzonej sprawiedliwym, rozważnym,
posłusznym bogom bez wykrętów! Ze
wszystkich wad bowiem najprzykszejsza
jest duma, pyszna pod osłoną pokory.
Te krótsze i dłuższe notatki, te Roz-
myślania, Marek Aureliusz pisał praw-
dopodobnie sam dla siebie, a może dla
syna (bardzo nieudanego Commodusa),
ale ciwie, to nie wiadomo dla kogo.
Nie wiemy także i tego, kto te notatki
zredagował i dlaczego ustawił je w takiej a
nie innej kolejności. Pierwsza wzmianka
o nich pochodzi z czasów w dwa wieki
po śmierci cesarza. Wyraźne ślady tego
dziełka odnajdziemy w Bizancjum w Xw.
Pierwszy ich druk w erze nowożytnej
pojawsię 1559 r. w Zurychu, wydanie
było grecko-łacińskie. Na język polski
przełożył Rozmyślania Marian Reiter,
przed II wojną. Mnie ciekawi kwestia:
jak żył i chci żyć porządnie, przyzwo-
icie, drze człowiek, który nigdy nie
wspominał, nie wiadomo zatem, czy
znał Dziesięć Przykazań i wierzył nie
w jedynego Boga, ale różnych bogów.
Podoba mi się, że Marek Aureliusz roz-
poczyna swe notatki wyrazami wdzcz-
ności:
„1. Dziadkowi Werusowi zawdzczam
łagodność i wne usposobienie – pisze.
2. Dobremu imieniu ojca i pamięci o nim
umiłowanie skromności i charakter
męski. 3. Matce – ducha pobożności
i dobroczynności. I odrazę nie tylko do
wyrządzania krzywdy, lecz także do myśli
o niej. Nadto sposób życia prosty, daleki
od zbytku ludzi bogatych. Potem idą
nauczyciele, jego poprzednik cesarz Pius
Antonin, a w notce pod liczbą 17 docho-
dzi do bogów: „Bogom zawdzięczam,
że miem dobrych dziadków, dobrych
rodziców, dobrą siostrę, dobrych nauczy-
cieli, dobrych domowników, krewnych,
przyjaciół prawie wszystkich. I że wo-
bec nikogo z nich nie posunąłem się do
obrazy, mimo takiego usposobienia, że
przy nadarzonej sposobności byłbym
to uczynić. [...] I żem dokładnie
i często rozmyślał, czym jest życie zgodne
z naturą, tak że o ile to zawisło od bogów
i od darów z nieba, i od ich pomocy,
i natchnień, nic mi nie przeszkadza żyć
zgodnie z naturą, a jeżelim jeszcze tego
nie dopiął, to tylko z asnej winy i dlate-
go, że nie uważam na wskazówki boskie,
nieledwie na bezpośrednie pouczenia.
I że mi sił zycznych starczyło na tak
ciężkie chwile w tak ciężkim życiu.
Te i inne, pominte przeze mnieo-
wa, Marek Aureliusz pisał ród Kwa-
w nad Granem, dopływem Dunaju,
gdzie cesarz dowodził legionami walcc
ztym szczepem germańskim. Dziś o
tych ziemiach mówimy Morawy. Były
to lata 166-180 ne. A z Moraw praw-
dopodobnie, konkretnie z Wielkiego
Księstwa Morawskiego, tylko kilkaset
lat źniej wraz z Dąbrówką przybył do
Polski przodek mego męża, Odrowąż,
lubwc inaczej: Odrzy s. #
Z B L O G A A S Z E R A , O N A P A N A B O G A
w stoickim Pędzie
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
26
C
zy Monteiro był masonem?
Niestety nie ma jednoznacznej
odpowiedzi na to pytanie, jed-
nak nie należy tego wykluczać. Posiad
on liczne znajomości wśród ówczes-
nej elity rządzącej, miał przyjaciół na
portugalskim dworze królewskim na
czele z samym królem Ferdynandem II,
a więc na pewno znał masonów. Sam był
katolikiem, jednak pod koniec XIX w.
wPortugalii nie istniał jeszcze tak silny
rozdział pomiędzy masonerią a Kościo-
łem i wielu duchownych było powiąza-
nych z grupami wolnolmularskimi, jak
na przykład sam kardynał Lizbony. Aby
zrozumieć wzajemne przenikanie się
tych dwóch światów, należy wspomnieć
o spuściźnie po templariuszach, czy
raczej po Zakonie Rycerzy Chrystusa,
bo pod taką nazwą przetrwali oni po
delegalizacji zakonu w XIV w. Niewątpli-
wie najbardziej rozsławiony jest klasztor
w Tomarze, co do którego hrabia To-
maru, premier Portugalii i jednocześnie
Wielki Mistrz Antonio Bernardo da
Costa Cabral miał interesujące plany,















z r ó ż N y c h s t r o N ś w i a t a
Antonio Augusto Carvalho Monteiro (1848-1920) uro-
dził się w Rio de Janeiro w rodzinie portugalskiej. Rodzinny
majątek szybko pomnożył, handlując kawą i kamieniami
szlachetnymi, dzięki czemu mógł powrócić do Portugalii i
tam rozpocząć nowe życie. Ukończył prawo na Uniwersy-
tecie w Coimbrze, interesowsię nauką i sztuką. Znany był
ze swoich kolekcjonerskich i bibliolskich upodobań. Jego
zbiory zawierały zarówno okazy rzadkich motyli, muszli
i orchidei, jak też pokaźną kolekcję książek i innych dzieł
sztuki. W ówczesnych czasach postrzegany był jako altruista
i ekscentryk, jego Leroy 01 (najbardziej skomplikowany
zegarek nawet dziś prezentuje się imponująco!) wzbudzał
zachwyt i podziw. #
QuiNta da
regaleira
K O R E S P O N D E N C J A
W Ł A S N A
Z P O R T U G A L I I
27
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
a mianowicie zamierzał tam ustanowić
główną siedzibę portugalskich wolno-
mularzy. Ta sielanka jednak nie prze-
trwała portugalskiej rewolucji. Wielu
masonów, pod wpływem liberalnych
poglądów napływających z Wielkiego
Wschodu Francji, zaczęło propagować
antyklerykalne poglądy, przyczyniając
się do rozdziału Kościoła od państwa
i powstania republiki w 1910 r.2.
D
o posiadłości Quinta da Regaleira
bardzo łatwo trać. Sintra leży
28kilometrów na północ od Lizbony i
ma bardzo dobrą komunikację ze stolicą.
Spacer z centrum Sintry do bajecznych
ogrodów ekscentrycznego milionera
zajmuje zaledwie 15 minut. Sama po-
siadłość jest położona na wzgórzu po-
śród lasów. To ukształtowanie terenu
sprzyjało całemu projektowi ogrodu
otaczacego pałacyk. Pierwotnym zało-
żeniem było odzwierciedlenie kosmosu
wraz z jego magicznymi i mistycznymi
akcentami. Raj współistnieje tu wraz
z wyobrażeniem dantejskiego piekła,
harmonia i piękno, ukryte w doskona-
łych kształtach, wraz z chaosem i nie-
ładem. Cały ogród można traktować
jako drogę inicjacji. Elementy w nim
zawarte, nawet jeśli tylko symbolicznie,
to jednak odzwierciedlają taki proces.
C
ała posiadłość jest otoczona wy-
sokim murem. Po przekroczeniu
bramy głównej ukazuje się po prawej
stronie okazały pałacyk z mnóstwem
strzelistych wieżyczek i bogato zdobio-
nych rzygaczy, a na przeciwko ptanina
ścieżek oraz skich uliczek pośród
drzew i krzewów. Zieleń przełamują
gdzieniegdzie kolorowe kwiaty, białe
posągi rzeźb i wyłaniające się „skraw-
ki” innych budowli. Już wiem, że prze-
kroczyłam bramę do innego świata...
Trudno jest opisywać styl, w jakim zbu-
dowany został dom ekscentrycznego
milionera. Wszyscy właściciele (także
późniejsi
3
) udoskonalali i dodawali coś
od siebie. Zazwyczaj podaje się, że jest to
mieszanka stylów romańskiego i gotyku,
a przede wszystkim swoistego dla Portu-
galii stylu maulińskiego. Pałac ma parter,
trzy piętra i dwupoziomowe piwnice,
które jednak od strony ogrodu są częś-
ciowo widoczne. Dziś pomieszczenia
udospnione do zwiedzania: pięknie
zdobione pokoje, kominki, eleganckie
podłogi i kte schody ukryte w wieżycz-
kach, tarasy i balkony, z których roztacza
się przepiękny widok na ogród i okolicę.
Ciekawskie oko na pewno wychwyci
kilka sznurów z luźnymi pętlami okala-
cymi kominek i ozdobne wykończenia
framug drzwi. Te symbole życia – wraz
z zapętleniami, jakich doświadczamy
w trakcie własnej egzystencji – można
odnaleźć także w pobliskiej kaplicy.
Ostatecznym wyswobodzeniem po-
winno być doświadczenie i poznanie
tego, co Dobre, Piękne i Prawdziwe.
Ciekawym nawiązaniem jest umiesz-
czenie fresku na sucie biblioteki, któ-
ry przedstawia trzy kobiety/boginie
wraz zatrybutami. Interpretowane
one przez Wielkiego Mistrza Loży
Portugalskiej jako wyobrażenie trzech
masońskich łask: Wiedzy, Piękna i Siły.
Z
aledwie kilka krow dalej znajduje
się kaplica zbudowana w stylu bar-
dzo zbliżonym do pałacu. Jej wnętrze
jest bogato zdobione freskami, rzeźbami
(m.in. przedstawiającymi liny) iwi-
trażami, z których nie tylko ujawniają
się symbole stricte religijne, np. pre-
zentujące sceny z życia Jezusa i Marii.
z r ó ż N y c h s t r o N ś w i a t a
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
28
Z niewielkiego chóru można podziwiać
w całej okazałości posadzkę i znajdujący
się na niej krzyż templariuszy, wprawne
oko poszukiwacza znajdzie jeszcze kilka
mniej wyeksponowanych znaków właś-
ciwych dla Zakonu Ubogich Rycerzy
Chrystusa. Przekraczając próg kaplicy,
łatwo pominąć inny piękny symbol,
który umieszczony jest na sklepieniu
w przedsionku. Dla tych, którzy tylko
uniżenie chy gło wchodząc do świą-
tyni, prawdopodobnie pozostanie on
niewidoczny. Chodzi mianowicie o Oko
Opatrzności wraz z krzyżem zakonni-
ków. Nieczęste to symbole w typowych
rzymskokatolickich kaplicach. To, co
szczególnie interesujące, to posadzka
w krypcie kaplicy tworząca biało-czarną
szachownicę. Czy rzeczywiście jest bez
znaczenia, że to małe ukryte pod ziemią
pomieszczenie ma tak ozdobioną pod-
łogę? Być może owa mała krypta była
główną lożą wolnomularską? Kolejną
ciekawostką jest połączenie kaplicy,
podziemnym tunelem wychodzącym z
jej krypty, z pałacykiem. Te dwa piękne
budynki to tak naprawdopiero po-
czątek przygody cała tajemnica kryje
się w ogrodzie.
O
gród zajmuje około 4 hektarów
gruntu. Znajdują się w nim wspa-
niale okazy drzew, kwiatów i krzewów,
dla miłośników botaniki to skarbni-
ca wiedzy, a dla amatorów, takich jak
ja, to istny raj. Szata zieleni jest też
znakomitym parawanem, zza którego
w odpowiednim momencie wyłania s
kolejna budowla, rzeźba, czy tukryte
wejście do tunelu. W całym parku jest
wiele wież i wieżyczek, które oprócz
funkcji upiększającej, mogły spełniać
także rolę punktów obserwacyjnych.
Jedną z bardziej ciekawych konstruk-
cji jest Studnia Inicjacji. Studnia ma
27 metrów w głąb ziemi, jest ogromną
kamienną „wieżąz krętymi krużgan-
kowymi schodami i pustą przestrzenią
w samym jej wnętrzu. Podczas mojej
pierwszej wizyty w Quincie zaczę-
łam jej poznanie od samego środka.
Dosłownie tak było, gdyż eksplorując
ogród (celowo otrzymana mapka została
w kieszeni), postanowiłam skorzystać
z jednego z wejść do tunelu. To było
naprawdę niesamowite uczucie iść kil-
kanaście metrów w totalnych ciemnoś-
ciach, ocierając się o ściany, wdychając
lepkie i wilgotne powietrze. Wejście do
Studni z poziomu parku jest skrzętnie
ukryte drzewami i głazami, jest zatem
zaskakujący moment, w którym się je
znajdzie. Na samym dnie kryje się la-
birynt podziemnych korytarzy, pewne
fragmenty zostały dziś lekko podświet-
lone, aby atwich zwiedzanie, ale
dzięki temu można podziwiać też ich
wnętrza. Jednym z ciemnychtuneli
można dojść do kolejnej Studni, która
zwana jest Nieukończoną i rzeczywiście
wygląda tak, jakby ktoś zarzucił prace
nad nią. Pozostałe tunele doprowadzają
do wnie wspaniałych miejsc, na przy-
kład pięknej kompozycji skalno-wodnej.
Jest to sztuczne jeziorko z wodospadem
w otoczeniu skalnych ścian, mostków
i roślin i ... psia buda, do której poprzez
wodę prowad kamienne stopnie.
z r ó ż N y c h s t r o N ś w i a t a
29
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
W innym końcu parku znajduje się
jeszcze jedno jezioro w przepięknym
otoczeniu zieleni i z tajemniczymi
podziemnymi grotami. Wszystko to
tak wkomponowane, że stwarza wraże-
nie przebywania w raju, a jednocześnie
daje możliwość obcowania ze światem
podziemnym.
W
parku jest też Aleja Bogów,
biegnie ona wzdłuż muru oka-
lającego, od wspomnianego jeziora
w kierunku pałacyku. Jest to w bardzo
majestatyczna, szeroka droga, wzdłuż
której ustawiono posągi greckich i rzym-
skich bogów: jest tam Fortuna, Orfeusz,
Wenus, Flora, Ceres, Pan, Dionizos,
Wulkan i Hermes. Znajduje się też
w ogrodzie Jaskinia Ledy, bardzo oka-
zała, z jej posągiem w samym centrum.
To nawiązanie do mitologii klasycznej,
a ilość posągów i dobór bóstw wskazuje
raczej na świadome działanie i zainte-
resowania w tym kierunku niż dzieło
przypadku lub mody.
Woda odgrywała niebagatelną rolę
w całej koncepcji ogrodu, w każdym
jego zakątku natramy na jakiś obiekt
glorykujący ją: jeziora, źródła i fon-
tanny, a nawet akwarium. Nazwy nie-
których z nich, jak Źródło Obtości,
Źródło Ibisa czy Fontanna Chimer,
w połączeniu z symboliką
i wizerunkami ich patronów
tylko utwierdzają w prze-
konaniu o wyjątkowym
charakterze tych obiektów.
Większa część parku została
zaprojektowana i zagospo-
darowana z widoczi celo-
ingerencją jego twórw.
Jedynie górny pas ogrodu
jest bardziej chaotyczny, dzi-
ki i robi wrażenie bardziej
lasu niż parku, dzięki temu
jest też tam więcej spokoju
i mniej turystów, a zatem
można znaleźć chwina
kontemplację.
W
spominany już
wcześniej Wielki
Mistrz Portugalskiej Loży
zaryzykował hipotezę
opodobieństwie rytuału, jaki widział
w jednej ze szwedzkich ż masońskich,
do ścieżki w ogrodach Quinty. Cho-
dzi mianowicie o rytuał Pasowania na
Rycerza praktykowany w jednym ze
szwedzkich rytów z elementami neo
-templariuszowymi. Inicjacja w tym
rycie obejmuje drogę przez labirynt,
rajski ogród, pasowanie na rycerza
w krypcie i uświęcenie w kaplicy.
Znalazłam również ciekainforma-
cję o grobowcu Carvalho Monteiro.
Ostatni domPortugalczyka znajduje
się na cmentarzu Prazeres w Lizbo-
nie i ma kształt świątyni masońskiej.
Prawdopodobnie drzwi pałacu Quinty
w Sintrze, pałacyku w Lizbonie i świąty-
ni na lizbońskiej nekropolii otwierał ten
sam klucz. O tym jednak, innym razem.
ROLINA DZIEWIEC
z r ó ż N y c h s t r o N ś w i a t a
1 Luigi Manini (1848-1936) włoski architekt, projektant i dekorator
wnętrz. Głównie wykonywał zlecenia dla oper i teatrów zarówno
we Włoszech (La Scala w Milanie), jak i w Portugalii (m.in. Teatro
Nacional de Sao Carlos w Lizbonie). Quinta Regaleira była jego
ostatnim tak dużym zleceniem w Portugalii, poświęcił jej 14 lat
swojego życia, po czym powrócił do rodzinnych Włoch.
2 Na podstawie informacji ze stron: freemasons-freemasonry.com:
History of Freemasonry in Portugal (Bro A.M.Gonçalves, Mistrz
Wielkiej Regularnej Ly Portugalii) oraz cornerstonesociety.
com: Quinta da Regaleira. A Garden of Hermetic and Templar
Initiation (MWBro José Anes, Wielki Mistrz Wielkiej Loży Por-
tugalii).
3 W 1946r. właścicielem stał się Waldemar Jara d’Orey, dla którego re-
zydencja ta była domem mieszkalnym dla całej rodziny, a więc przy-
stosował ją odpowiednio do tego celu. W 1987r. po raz kolejny cały
majątek trał w inne ręce, kupiła go japońska rma Aoki. Dopiero od
1997r., kiedy posiadłość przejął Ratusz w Sintrze, rozpoczęto grun-
towną renowację obiektu i rok później udostępniono zwiedzającym.
W jednym z budynków mieści się dziś siedziba Fundacji Cultursin-
tra, która dba o ochronę i rozwój kulturalny Quinty.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
30
D
zieje wolnomularstwa pozn-
skiego zawiłością i szybkością
przemian niewiele różniły się
od losów masonerii polskiej w ogóle.
Z oczywistych względów jednak wcześ-
niej, bo już w 1793 roku, bracia z Wiel-
kopolski znaleźli się w kręgu wpływ
masonerii państwa zaborczego – Prus.
Po upadku Napoleona w 1815 roku
działająca tu loża Bracia Francuzi i Po-
lacy Zjednoczeni, zagrożona likwida-
cją, zmieniła nazna Stałość (Zur
Standhaigkeit), w Poznaniu wznowiła
też prace odrodzona, pruska loża Piast
Pod Trzema Kolumnami Sarmacki-
mi. Wkrótce loża Stałość musiała się
podporządkować berlińskiej Wielkiej
Loży Trzech Globów i wykreśliła ze
swego składu braci spoza Wielkiego
Księstwa Poznańskiego. Przełomo-
we znaczenie midzień 28 kwietnia
1819 roku, gdy nastąpiło połączenie
Piastai Stałości w lożę Świątynia
Jedności (Zum Tempel der Eintracht)
istniejącą do dekretu prezydenta
Rzeczypospolitej z 1938 roku, likwi-
dującego stowarzyszenia masońskie na
obszarze Polski. Stopniowo w pracach
zanikjęzyk polski. Ostatnie prace
w tym języku odbyły się 1829roku;
niektóre elementy rytuału polskie-
go przetrwały jeszcze do 1866 roku,
a w 1870 roku ostatecznie z pieczęci
Świątyni Jedności usunięto napis w ję-
zyku polskim. Od 1922 roku w Poznaniu
miał swoją siedziZwiązek Niemie-
ckich Lóż Wolnomularskich w Polsce
(Bund deutscher Freimaurerlogen
in Polen), w mieszkaniu
przewodniczącego, przy
ulicy Cieszkowskiego 4.
Polskich lóż masońskich
w Wielkopolsce w okresie
międzywojennym nie było.
B
udynkiem ognisku-
cym w Poznaniu
główne skojarzenia i reek-
sje masońskie jest gmach
dawnej loży wolnomular-
skiej przy ulicy Grobla
25. Do 1803 roku był tam
zakład położniczy, który
spłonął w trakcie wielkie-
go pożaru miasta. W latach 1817 -822
bracia z ż Piast… i Stałość postanowili
własnym sumptem wystawić gmach lo-
żowy, według projektu przypuszczalnie
Christiana Wernickego; kamień węgiel-
ny wmurowano 3 maja 1817 r. Koszta
inwestycji jednak znacznie przekroczyły
nansowe możliwości wolnomularzy
(planowana kwota 5-8 tys. talarów
wzrosła czterokrotnie) i obydwie loże
znalazły się na granicy bankructwa. Pier-
wotnie w gmachu zamierzano pomieścić
też muzeum i bibliotekę z publiczną czy-
telnią, ale z planów tych zrezygnowano.
Ostatecznie udało się przezwyciężyć
trudności i w Poznaniu stanął jeden
z najokazalszych budynków masońskich
ówczesnej Europy.
Siedziba poznańskich wolnomularzy
prezentowała się wyjątkowo, zwłaszcza
jak na realia pierwszej połowy XIXwie-
ku, w owym czasie był to największy
nowy gmach cywilny w mieście: klasy-
cystyczny, masywny piętrowy budynek
o wysokich kondygnacjach, z fasada-
mi główną, od strony ulicy Grobla
w PozNaNiu,
między groBlĄ i mostowĄ




z k a r t h i s t o r i i
31
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
i ogrodu zaakcentowanymi pilastrami.
Parter przeznaczono do powszechne-
go wykorzystania. Była tam obszerna
sala redutowa jedna z największych
sal koncertowych ówczesnego Pozna-
nia ozdobiona sztukateriami oraz
malowidłami pompejańskimi, a także
dwa salony. Dochód z wynajmowania
tych pomieszczbył przeznaczony na
utrzymanie całego budynku. Wstęp na
piętro mieli wyłącznie bracia lożowi.
Odwzorowano tam układ pomieszcz
z parteru; nad saredutową znajdowało
się właściwa świątynia wolnomularska.
Z zewnątrz nad oknami umieszczono
sztukaterie zawierające symbolikę ma-
sońską. Tam też była siedziba masonów
poznańskich do jesieni 1938 roku. Po
wojnie budynek miał różne przezna-
czenie, wreszcie stan techniczny loży,
mimo remontów przeprowadzonych
w latach 1951 i 1959, wymagał podjęcia
radykalnych decyzji konserwatorskich.
W latach 1972-1986 budynek został
rozebrany do fundamentów, a następ-
nie odtworzony, na podstawie starych
planów, z przeznaczeniem dla Muzeum
Etnogracznego. Jednak w trakcie prac
rozbiórkowych nie wykonano doku-
mentacji opisowej, rysunkowej ani foto-
gracznej, co później bardzo utrudniło
odtworzenie elementów masońskich.
Jedynie w zbiorach Muzeum Narodo-
wego w Poznaniu zachowano drobne
fragmenty polichromii sali śwtynnej.
Dziś znana jest tylko jedna fotograa
przedstawiająca wnętrze poznańskiej
loży masońskiej przed 1914 rokiem,
w postaci pocztówki.
R
ekonstrukcja budynku poznań-
skiej loży masońskiej, z zamiarem
przywrócenia elementów wolnomular-
skich, natrała na poważne przeszkody,
gdyż jedyna ilustracja przedstawiająca
budynek w XIX wieku jest niewyraźna
i odtworzenie na jej podstawie sztu-
katerii znad okien było niemożliwe.
Zwrócono się do Pracowni Zbiorów Ma-
sońskich ówczesnej Biblioteki Głównej
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza,
z prośbą o udostępnienie ikonograi
wolnomularskiej z epoki, przydatnej
w pracach rekonstrukcyjnych. To,
co dzmożna zobaczyć na obydwu,
głównej i ogrodowej, fasadach budynku
loży, to rekonstrukcja umowna, bar-
dziej domyślna, niż odtworzenie stanu
sprzed dziesięcioleci. Zastosowano ty-
powe dla klasycyzmu girlandy z liśćmi
i owocami lecz nie ma wśród nich
jabłek granatu. Trudno tdomyślić się
akacji wśród gałązek różnych fantazyj-
nych roślin pokazanych w sztukaterii.
snksy i monoptery, mamy też in-
strumenty muzyczne, nuty, narzędzia
murarskie, często w nieoczekiwanych
konguracjach. Ale, powtórzmy, jest to
tylko rekonstrukcja umowna, bardziej
ozdabiająca budynek, niż przywracaca
pierwotny wygląd loży.
Wnętrze odtworzono jak przed roz-
biórz lat siedemdziesiątych XX wieku,
z czasem jednak nastąpiły zmiany i mo-
dykacje związane z bieżącymi potrze-
bami muzeum, którego kierownictwo
zresztą często i chętnie podkreśla trady-
cje zajmowanego budynku. Ze względu
na potrzeby ekspozycyjne, niemożliwe
jest wyodrębnienie pomieszczeń lożo-
wych dla zachowania wygdu sprzed lat.
Jednak bez trudu można dziś odtworzyć
wyobraźnią wygląd choćby świątyni,
gdyż wszystkie podstawowe elementy
architektury odwzorowano w miarę
dokładnie. Zachowany jest układ stron
świata, z rzędem okien od południa,
z półkolis nisprzeznaczoną dla Świa-
teł i Urzędników Loży zasiadających
na Wschodzie i wejściami od strony
zachodniej i północnej. Nie odtworzo-
no konsol z popiersiami. Jednak układ
sali pozostał taki sam i w zasadzie, po
uzupełnieniu symboliki i wyposażenia,
można choćby dziś prowadzić w niej
prace wolnomularskie, jednak wciąż
ze świadomością, że znajdujemy s
w pomieszczeniu zrekonstruowanym,
anie w oryginalnej, dziewiętnastowiecz-
nej śwtyni masońskiej.
Nieco zaskakującą symbolikę zastoso-
wano w próbie rekonstruowania drzwi
do poszczególnych pomieszczeń. Na ich
płycinach umieszczono niby-masońskie
wyobrażenie kuli ziemskiej, Delty Świet-
listej, wreszcie ni to słońca, ni to pionu.
Najwyraźniej była to impresja twórców
dekoracji, oparta na zaobserwowanych
w literaturze pojedynczych elementach
rzeczywistej symboliki wolnomularskiej.
Wygląd budynku loży daje powód
do skojarz z innymi gmachami
tej części Poznania: z pałacami Gurow-
skich-Działyńskich oraz Mielżyńskich,
z k a r t h i s t o r i i
Podsumowując: budynek poznańskiej
loży wolnomularskiej przy ulicy Grobla
25, jest w miarę wierną rekonstrukcją
gmachu stojącego w tym miejscu do
1972 roku, z częściowo fantazyjnymi
elementami wystroju, opartymi na
literaturze przedmiotu.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
32
Fotel masoNa
odNalezioNy
w gdańsku






przy Starym Rynku. Zoa Ostrowska
-Kębłowska, znawczyni architektury
dziewiętnastowiecznego Poznania, tak
pisze o pierwszym z nich: W oczach
polskich wolnomularzy ewidentnym
znakiem tych tradycji były w mieście
dwie budowle. Pałac marszałka Gu-
rowskiego – przekształcony w czasach
Księstwa Warszawskiego na siedzibę
Ksawerego Działyńskiego – akcentował
w ten sposób niezwykle silny zwzek
nowego właściciela z masonerią i lożą
«Braci Zjednoczonych». Wzwiczeniu
fasady pałacu umieszczono wczas na
podwyższonej ayce antykizuce pła-
skorzeźby z dwoma pochodami: oarnym
i triumfalnym, których sens wyjaśniała
ustawiona na wysokim obelisku rzeźba
pelikana wskrzeszacego własną krw
martwe piskta. Mówiąc o żołnierskiej
oerze z życia dla odrodzenia Ojczyzny,
przedstawienie to nie zostało zaczerpnięte
wprost z ikonograi chrześcijańskiej,
lecz pojawiło się w zwzku ze swym
rozpowszechnieniem w symbolice wol-
nomularskiej, a odnosiło się również do
przynależnci obu braci Działyńskich
do najwyższego, VII stopnia masone-
rii w Polsce. Akcenty te odtworzono
w sylwetce pałacu podczas odbudowy ze
zniszcz wojennych.
Ta sama autorka dopatruje się wni
symboliki wolnomularskiej w wyglądzie
fasady pałacu Mielżyńskich, u zbiegu
Starego Rynku i ulicy Wronieckiej. Wi-
dać tu podobistwo między pilastra-
mi tej budowli oraz tyce elementów
zastosowanych w wyglądzie loży ma-
sońskiej przy ulicy Grobla. Dodatkowa
sugestia wynika z przynależności orga-
nizacyjnej właściciela pałacu, generała
Stanisława Mielżyńskiego, jednego
z najznaczniejszych wolnomularzy
wielkopolskich owego czasu. Wydaje
się jednak, że w tym przypadku bardziej
chodziło o modę niż akcent symboliczny.
Dzbudynek poznskiej loży wolno-
mularskiej, mimo że w gruncie rzeczy jest
rekonstrukcją, wciąż pełni swoją funk-
cję symboliczną w pejzu miasta, a dla
znawców problematyki jest najznaczniej-
szym akcentem masskim ród siedzib
wolnomularskich stolicy Wielkopolski
wwiększci zreszzachowanych do
dziś. TADEUSZ KCKI
G
dy zobaczylmy emblematy na fotelu
prezesa, od razu wiedzieliśmy, że
mamy do czynienia z meblem pochodzą-
cym z Eugenii relacjonuje Mirosław
Piskorski z Muzeum Strefa Historyczna
Wolne Miasto Gdańsk, odkrywca po-
chodzenia fotela. Z oparcia usunięto
jednak charakterystyczną koronę Salo-
mona, mebel przemalowano, no i wybito
na nim „gapę”, na znak, że należał do
któregoś z niemieckich urzędów.
Skąd fotel wziął się w siedzibie Pra-
codawców Pomorza? Pochodzi od
prywatnej rmy, która przeprowadziła
też jego renowację – mówi dr Zbigniew
Canowiecki, prezes PP. – Przez chwilę
pomlałem, że może mieć cieka histo-
rię, ze względu na znajdujące się na nim
emblematy, nie przypuszczałem jednak,
że aż tak niesamowitą.
Prawdopodobnie nie był to zwykły
mebel, jeden z wielu, które stanowiły
wyposenie Eugenii. Prawdopodobnie
zasiadał na nim, ktoś kto był „światłem
loży, jednym z najważniejszych człon-
ków. Niewykluczone, że był to fotel
samego Mistrza loży lub jej Dozorcy.
Znalezisko jest tym bardziej cenne,
że po zlikwidowanej w 1937 roku loży
Eugenia przetrwało bardzo niewiele
pamiątek. W gdańskiej bibliotece PAN
odnajdziemy pisma członków loży, część
biblioteki, unikatową księgę odwiedzają-
cych Eugenię oraz japońskie kimono, dar
dla wolnomularzy opowiada Marek
Fota, lozof i członek reaktywowanej
w 2001 roku w Gdańsku Eugenii pod
Ukoronowanym Lwem.
jak wyglĄdała historia
wolNomularstwa, czyli
masoNerii w gdańsku?
Pierwsze loże wolnomularskie
w Gdańsku powstały w połowie
XVIIIwieku. Nosiły miano: Pod trzema
poziomicami (Zu den drei Bleiwagen)
z k a r t h i s t o r i i
33
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
oraz Pod trzema Gwiazdami (Zu den
drei Sternen). Przekazy głoszą, że śro-
dowisko ówczesnych wolnomularzy
było mocno ze sobą skłócone. Dość
szybko ówczesna Rada Miasta wydała
też zakaz tworzenia lóż masońskich
w Gdańsku. Obie zakczyły więc
działalność. Ponownie wolnomularze
zaczęli działać w roku 1775. Wtedy to,
m.in. z połączenia obu wcześniejszych,
powstała jedna wspólna loża – właśnie
Eugenia pod Ukoronowanym Lwem
(Eugenia zum gekrönten Löwen).
Historycy wspominają, że w dzialność
wolnomularską w tym okresie mocno
zaangażowany b Daniel Gralath Młod-
szy, syn słynnego gdańskiego burmistrza,
wni Daniela, zyka i fundatora alei
Lipowej, dzisiejszej alei Zwycięstwa.
Syn burmistrza był Mistrzem loży
do 1798 r. Dzięki niemu ta pozyskała
pałacyk przy ul. Sadowej, w którym
członkowie Eugenii spotykali się przez
60 lat. Odsprzedali nieruchomość, gdy
wojsko postanowiło zbudować w tym
miejscu koszary. Od 26 sierpnia 1842r.
wolnomularze z Eugenii spotykali s
już w nowym budynku, przy ul. Nowe
Ogrody. Posesja ze sporym ogrodem
prawdopodobnie należała wczniej do
rodziny Henrichsdorfów, ówczesnych
właścicieli fabryki likierów „Pod Łoso-
siem. Pod tym adresem loża przetrwałą
do swojego końca, czyli do 1937 roku.
Zarówno wiek XIX, lata późniejsze
oraz okres Wolnego Miasta Gdańska
był dobrym czasem dla członków lóż
wolnomularskich. W tym okresie po-
szczególne loże potrały liczyć nawet
po dwustu członków. Oprócz słynnej
Eugenii, warto przypomnieć jeszcze
kilka z nich, jak np.: Łańcuch nad Wi-
słą (Kee an der Weichsel), działającą
początkowo w Domu Angielskim przy
ul.Chlebnickiej w Gdańsku, a później
we Wrzeszczu, lożę Pod trzema Ko-
lumnami (Zu den drai Saulen) czy
Pod Gwiazdą na Wschodzie (Zu Stern
im Osten).
Zmierzch gdańskiej masonerii nastał
w połowie lat 30. ubiegłego wieku. Przej-
mujący władzę w Gdańsku naziści nie
tolerowali nikogo, kto myślał inaczej
niż oni. Loże masońskie wygaszały więc
swą działalność. W 1937 roku przestała
działać Eugenia. Budynek loży począt-
kowo przejął Senat Wolnego Miasta
Gdańska, później niemieckie urzędy
związane z ogrodnictwem i sadzeniem
kartoi. Po II wojnie światowej budynek
przestał istnieć.
Unikatowy mebel będzie teraz jedną
z głównym atrakcji wystawy „Wielokul-
turowość w Wolnym Mieście Gdańsku
jaką w sobotę 18 lutego 2012 r. otwo-
rzyło w swojej siedzibie Muzeum Strefa
Historyczna Wolne Miasto Gdańsk.
Niesamowity gość
w gdańskiej loży
W ksdze gości odwiedzających
gdańską lożę w XVIII wieku jest jedno
szczególne nazwisko. Swój podpis ożył
w niej hrabia Alessandro di Cagliostro,
którego życiorysem można by spokojnie
obdzielić kilka osób.
Pochodzący z Sycylii Giuseppe Bal-
samo (ur. w 1743 roku) uważany był za
hipnotyzera, okultystę, szamana oraz
twórcę i arcykapłana własnego rytu
masońskiego. Podróżował po całej Eu-
ropie, gdzie oprócz zdobycia licznego
grona wyznawców i fanów, udało mu
się popaść w niełaskę wielu władców,
w tym Francji i Polski. Stanisław Au-
gust Poniatowski [sam wolnomularz,
przyp. red. WP] nakazwygnać go
z Warszawy. Po licznych perypetiach
osiadł w rodzinnych Włoszech, gdzie
też zdążył narazić się papieżowi. Oskar-
żony o herezję i skazany na śmierć przez
Inkwizycję (wyrok zmieniono później
na dożywocie), zmarł w 1795 roku,
w więzieniu papieskim w San Leo.
SylwetGiuseppe Balsamo unie-
śmiertelnił Aleksander Dumas w swo-
jej awanturniczej powieści o tajnych
spiskach i masonach pt. Józef Balsamo.
MAREK GOTARD
ZA: WWW.TROJMIASTO.PL
z k a r t h i s t o r i i
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
34
K
rakowskie wolnomularstwo ma
długą tradycję. Pierwsza loża,
która się pojawiła w mieście, to
przypuszczalnie przeniesiona tu około
1760 r. la dukielska. Struktura ta zwią-
zana była ze Ścisłą Oberwą, która zaczęła
w następnych latach zyskiwać na zna-
czeniu w Rzeczypospolitej. Kolejnym
ważnym wydarzeniem było utworzenie
przez Wielką Lożę Prowincjonalną Ka-
tarzyna pod Gwiazdą Północną w 1786 r.
loży symbolicznej Przesąd Zwyciężony.
Po upadku I Rzeczypospolitej krakow-
skie wolnomularstwo zniknęło do
czasów Księstwa Warszawskiego, kiedy
to w 1810 r. pułkownik Ignacy Zieliński
wskrzesił Przesąd Zwyciężony. Za spra-
wą swego reprezentanta przy Wielkim
Wschodzie Polskim loża czyniła starania
o status loży prowincjalnej oraz utwo-
rzenie w Krakowie kapituły pracucych
w stopniach wyższych. Na to drugie
udało się uzyskać zgodę obediencji,
ale niestety wojna odsunęła w czasie
to wydarzenie. Kapituła niższa Góra
Wawel rozpoczęła działalność dopiero
w 1819 r. 30 października 1822 r. prace
krakowskich lóż zostały zawieszone na
czas nieograniczony i dopiero w 1926 r.
powstał zalążek nowego warsztatu. Loża
otrzymała patent 31 sierpnia 1935 r.
i przyjęła, wzorem dawnej placówki,
imię Przesąd Zwyciężony. Dekret prezy-
denta Mościckiego z 1938 r. ponownie
na pół wieku przerwał działalność.
2 grudnia 1991 r. przebudzony został
Przesąd Zwyciężony, a 31 pdziernika
1992 r. zainstalowano lożę wolnomular-
stwa liberalnego Gabriel Narutowicz.
P
rzez wiele lat podstawowym opra-
cowaniem do dziejów krakowskiego
wolnomularstwa była wydana jeszcze
w latach 20. XX wieku praca Stani-
sława Małachowskiego-Łempickiego
Dzieje Wolnego Mularstwa w Krakowie
1755-1822. Niestety, jak zresztą sam
tytuł wskazuje, praca ta kończy się na
zawieszeniu działalności loży w kwietniu
1822r. Poza granicę tę wyszedł wydany
w okresie powojennym artykuł Mariana
Gumowskiego poświęcony loży Góra
Wawel. Ponadto pod koniec XX wieku
opublikowanych zostało kilka artykułów
z tego zakresu. W latach 90. w wydawa-
nej pod auspicjami Wielkiego Wschodu
Polski serii Ex Oriente Lux ukazał się
tekst Bogumiła M. Woźniakowskiego,
nieco źniej wydrukowano artykuł Do-
roty Jasik poświęcony loży Przed Zwy-
ciężony, a Anna Kargol opublikowała na
łamach Ars Regiainteresujące studium
poświęcone dziejom wolnomularstwa
w międzywojennym Krakowie
1
. Losy
utożsamianego z wolnomularstwem Ży-
dowskiego Zakonu Synów Przymierza
„Bnai B’rithrównież zostały poruszone
w kilku publikacjach
2
. Ukoronowaniem
wszystkich tych działań jest wydana
przed dwoma laty, poświęcona dziejom
wolnomularstwa krakowskiego, praca dr.
Łukasza Tomasza Sroki3. Przygotowując
ją, autor sięgnął do wielu teksw źródło-
wych, jednakże zawarte tam informacje
warto byłoby uzupełnić o spojrzenie
na wolnomularstwo krakowskie osób
z zewnątrz.
Ciekawy przyczynek może stanowić
tu opracowane 14 marca 1978 r. do-
niesienie tajnego współpracownika
SB ps. Karol” o krakowskich lożach
masońskich przed 1939 r. i osobach
nadal z nimi powiązanych4. Przyjęte
przez Naczelnika Wydziału IV KWMO
w Krakowie płk. Józefa Biela doniesienie
to dokument interesujący, choć co
należy podkreślwiarygodność części
zawartych tam ocen pozostawia wiele
do życzenia.
N
a wstępie doniesienia Karol”
podkreślał, że przed woj„na
terenie Krakowa były loże masońskie
składające się z ówczesnych notablów,
wskazując przy tym m.in. na prezyden-
ta Krakowa Mieczysława Kaplickiego,
wicewojewodę Piotra Małaszyńskiego,
komisarycznego prezydenta miasta Wi-
tolda Ostrowskiego, profesow Jerzego
Stefana Langroda, Rafała Taubanschlaga
i Władysława Natansona, Romana Dy-
boskiego, Odona Feliksa Kazimierza
Bujwida, Wacława Krzyżanowskiego,
Stanisława Kota czy prawników Kazi-
mierza Szwarcenberg-Czernego i Ma-
cieja Czyszczana. Wyraźnie widać, że
wyliczono razem tych, którzy ponad
wszelką wątpliwość byli wolnomularza-
mi z tymi, którym przynależność do loży
przypisywała jedynie „wieść gminna.
Autor wskazywał, że poza, jak to okre-
ślał, „aryjską lożą” istniała w Krakowie
„żydowska – bardzo rozbudowana – loża
masońska. Wskazywał przy tym na wi-
ceprezydenta miasta Krakowa Ignacego
Landaua oraz bankiera Leona Holzera.
Ztekstu dokumentu widać bardzo wy-
raźnie, że w wypowiedzi „Karola” brak
t.w. „karol
doNosi Na krakowskich masoNów
D R N O R B E R T W O J T O W I C Z






z k a r t h i s t o r i i
35
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
było wyraźnego rozróżnienia między
lożami wolnomularskimi a strukturami
B’nei Brith, przy czym w sposób nie-
uzasadniony uznawał on, że „więzy ma-
sońskie aryjskiej i żydowskiej loży były
jednak poważne. Wniosek ten miał wy-
pływać z faktu, członek aryjskiej loży
masońskiej M. Czyszczan otrzymał
w bliżej niewyjaśnionych okolicznoś-
ciach od Holzera pieczęć masońskiej
loży żydowskiej na przechowanie.
Podany tu argument wzbudza szereg
wątpliwości, bo po pierwsze brak jest
dowodów na przynależność do ż obu
wspomnianych osób, a po drugie przy-
woływany w dokumencie ogólnikowy
opis rzeczonego przedmiotu nie wskazu-
je jednoznacznie, by chodziło o pieczęć
wolnomularską. Przy tej okazji widać
nieporadność językową informatora,
który zauważał: „nie ulega tpliwości,
że jest to piecć jakieg«dygnitarza»
masońskiego, nie wiadomo tylko któ-
rego stopnia «Wielkiego Mistrza»”.
Rozważanie o jaki stopień Wielkiego
Mistrza” może chodzić to dziwoląg ję-
zykowym, gdyż zasadniejszym byłoby
pytanie: o jaki stopień wtajemniczenia
wolnomularskiego” chodziło.
Pomimo licznych mankamentów, tekst
ten poszerza nasze horyzonty, pokazując
sposób ówczesnego postrzegania wolno-
mularstwa. Wskazuje on nie tylko na fak-
tycznych wolnomularzy i członw B’nai
Brith, ale w kilku przypadkach nakrla
również dość szeroko krąg towarzyski
tych osób. „Karol” podkreślał, że: „więź
masonów między sobą przechodzi na ich
rodziny, na wszelkiego rodzaju koneksje
łączące ich członków, przechodząc na
dzieci, wnuków itp., przy czym polega
to na świadczeniu nie tylko sobie, ale
tym bliskim i dalszym wszelkich ulg,
poparć, poleceń do innych członków
lóż masońskich, popa na stanowiskach
i forsowaniu określonych masow, albo
rekrutucych się osób z kół masskich,
paramasońskich, lub kryptomasońskich,
do wszelkich władz”.
Przykładem takiego podejścia może
być wskazanie, że komisaryczny prezy-
dent miasta Krakowa Witold Ostrowski
i syndyk miasta Krakowa Stefan Jerzy
Langrod mieli znać się z loży masoń-
skiej, a ponadto syndykiem miasta był
wnież zaprzyjaźniony z Lagrodem syn
tego pierwszego – adwokat Kazimierz
Ostrowski. W tym kontekście „Karol”
podkreślał, że „kontakty przyjacielskie
nietpliwie o podłożu dawnej wspól-
nej przynależności do loży masońskiej
Langroda, Witolda Ostrowskiego – ojca
i krakowskiego adwokata dr. K. Ostro-
wskiego syna nadal trwają. Ostrowski
K. przekazuje je na swojego zięcia ad-
wokata Jaźwieckiego [...] oraz na swoją
córadw. Jolan Ostrowską-Jaźwiecką
[...]. Ostrowscy okresowo jeżdżą na
Zachód, gdzie mają kontakt z Langro-
dami w Paryżu, a nadto Langrodowie
przekazują okazjami dla Ostrowskie-
go pieniądze (dewizy) i podarunki”.
Kontakty Langroda z przedstawicielami
krakowskiego świata nauki i jego pomoc
w zakresie uzyskiwania zagranicznych
stypendiów na naukę i studia stały się
tematem jeszcze kilku kolejnych uwag.
Dotyczyły one m.in. specjalistów w za-
kresie powszechnej historii prawa: prof.
Ireny Malinowskiej-Kwiatkow-
skiej i dr. Lesława Pauli. Ta
grupa zawodowa wzbudzała
szczególne zainteresowanie
autora, bo, jak podkreślał:
„istnieje duże powiązanie
przedwojennych maso-
nów z palestry z obec-
nymi kontynuatorami,
jeśli nie założma-
sońskich, to siania za-
mętu ideologicznego
między młodymi, pod
patronatem masonów,
zwłaszcza elementy nie
czysto polskie, a wywodzą-
ce się z kół żydowskich.
„Karol” wskazyw równo-
cześnie, że od związków z maso-
nami nie była wolna żadna grupa
społeczna czy zawodowa. Pisząc
o tym, że adwokat Antoni Mazanek
zajmował ssprawami prawnymi
wspomnianego „masona” Macieja
Czyszczana, podkreślał, iż adwokat
Mazanek był bratem kanclerza kurii
ks. prał. dr. Stefana Mazanka, ks.
prof. Stanisława Mazanka i ks.prof.
Józefa Mazanka. W nawiązaniu do
kazusu tej rodziny zauważ, że
„również i kler [...] był w orbicie po-
wiązań znajomościowych z masonami”.
Ponadto, na poparcie tezy o tych związ-
kach, powołując się na ks. Franciszka
Macharskiego, wskazywał, że „rodzina
znanego aktora Juliusza Osterwy nadal
pozostaje w kontakcie z kurią krakow-
ską, ale również wiadomym jest, że J.
Osterwa był członkiem loży masoń-
skiej i w jego mieszkaniu abp Sapieha
spotyk się z przedstawicielami ż
polskich i zagranicznych masońskich.
Z
doniesienia t.w. „Karolamożna do-
wiedzieć się nie tylko o rzeczywi-
stej przynależności do wolnomularstwa
konkretnych osób, ale wnież o tym,
kogo ówczesnych „wieść gminna” uwa-
żała za masona. Aczkolwiek zasadniczo
dokument dotyczył sytuacji w Krako-
wie, to jednak autor informacji poruszył
w nim również tek ogólnopolski. Na-
wiązując do sytuacji w stolicy, podkre-
ślał, że: „Na terenie Warszawy mówi
się w kołach naukowców
i dowych
z k a r t h i s t o r i i
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
36 N a P r a c a c h
szukam swoich
korzeNi





adwokackich, że obecnie Wielkim Ma-
sonem w PRL jest dyrektor Muzeum
Narodowego w Warszawie prof. dr [Sta-
nisław] Lorentz, a masonem bardzo
wysokiego stopnia jest prof. dr [Alek-
sander] Gieysztor - historyk. [...] Po-
wiązani z masonami na terenie Warszawy
mają być przez swojego ojca który b
masonem i adwokatem przed wojną –
obecny adwokat [Tadeusz Józef] de
Virion oraz dzia du Najwyższego na
emeryturze Mieczysław Szerer”. I choć
użyta tam tytulatura Wielkie Mason
w PRLnie ma odpowiednika w rzeczywi-
stości, to jednak osoba nie zaznajomiona
z leksyką wolnomularską mogła odnieść
przeświadczenie, że w wypowiedzi tej
jest mowa o najwyższych dostojnikach
wolnomularstwa w Polsce. #
J
est to nauka zajmująca się
ustalaniem więzi rodzin-
nych między ludźmi według
zachodzącego między nimi po-
krewieństwa lub powinowactwa oraz
ustalaniem dat ich urodzin, śluw i zgo-
nów”
1
. To taka trochę podróż w czasie. Ale
t próba odpowiedzi na podstawowe,
egzystencjalne pytania: Kim jesteśmy?
Sd pochodzimy? Dod zmierzamy?
Afrykańskie przyowie mówi: „gdy nie
wiadomo, dod się idzie, trzeba pamiętać,
skąd s przyszło. Historia to, jak powie-
dzi Liwiusz: „świadek czasów, światło
prawdy, żywa pamć, mistrzyni życia,
zwiastunka przysości. Znamy historię
swojego kraju i świata, przynajmniej mniej
więcej, dlaczego więc nie mamy znać hi-
storii własnej rodziny albo choci znać jej
członków? Melchior Wkowicz wił,
że nie poda ręki nikomu, kto nie wie, jak
jego prababka z domu.
Sądzę, że świadomość własnego po-
chodzenia jest bardzo istotna. Trzeba
myśleć oprzyszłości, ale warto też znać
swoprzeszłość. Myślę, że dobrą ilustra-
cją będzie tutaj fragment wiersza jedne-
go z genealogów, Stanisława Pieniążka:
...Cóż warte jest życie bez badań korzeni
Rodziny swej przodków dalekich.
Cóż warte jest życie bez wiedzy o dziadach
Odeszłych w zaświaty na wieki...
Różne są reakcje mojej rodziny
i znajomych. Od prawie euforii
do niemal pukania się wczoło. Ale
to jest moja pasja i nie kdemu musi
się podobać. To mnie ma przynosić
satysfakci zadowolenie, a jeśli przy
okazji komuś też sprawię radość, to
chyba dobrze.
W zasadzie chciam poszukiwać przod-
w już w czasach szkolnych. Podpy-
tywałam czasami rodzinę, ale niewiele
z tego wynikało. Chyba brakowało mi
wtedy zapału, nie wiedziałam też jak i
gdzie szukać, zresztą były to całkiem inne
czasy, nie było też ani Internetu, ani na-
wet komputerów. Teraz z tych strzępów
informacji próbuję ułożyć jakąś sensowną
całość. Potwierdziła się tutaj mądrość
starych przysłów: co się odwlecze, to
nie uciecze.
Praca ta jest mozolna, pochłania dużo
czasu, ale daje wiele satysfakcji. Uczy
cierpliwości ipokory. Przodkowie nie
ułatwili mi zadania. Byli dość mobilni,
a nie zostawili wielu wskazówek iczęsto
ciężko ich odszukać, zwłaszcza jeśli nie
pochodzi się ze znanej rodziny iprzod-
kowie w większości byli zwykłymi, pro-
stymi ludźmi.
A
ktu urodzenia mojego pradziadka,
który zginął w Oświęcimiu, szuka-
łam przez nieco ponad rok. Znam jego
datę urodzenia, wpisaną wakcie zgonu
z Oświęcimia. Wiedziałam też, że uro-
dził się w Warszawie. Ale wWarszawie
było wtedy chyba 13 parai. Dzieci były
zgłaszane w ciągu kilku dni po urodze-
niu, ale zdarzało się, i to dość często,
że mijało kilka miesięcy, rok, a nawet
kilka lat. Mój pradziadek, jak się
okazało, został zgłoszony jako je-
dyny z rodzeństwa zdu-
żym opóźnieniem, bo
dopiero po dwóch latach,
w dodatku w parai,
wkrej wcale nie
1 S. Małachowski-Łempicki, Dzieje Wolnego
Mularstwa w Krakowie 1755-1822, Kraków
1929; M. Gumowski, Góra Wawelu na
dolinie Krakowa. Dzieje loży masońskiej w
Krakowie, „Studia Historyczne”, 1971, z.
2; B. M. Woźniakowski, Rys historyczny
krakowskiego wolnomularstwa, Warszawa
1999; D. Jasik, Loża „Przesąd Zwyciężony”
w Krakowie. Znaczenie rytu wolnomularskie-
go I. stopnia, „Rocznik Biblioteki Naukowej
PAU i PAN w Krakowie”, R. 45 (2000);
A. Kargol, Środowisko wolnomularskie w
międzywojennym Krakowie, „Ars Regia, nr
15-16 (2001-2002).
2 B. Czajecka, Archiwum Związku Żydowskich
Stowarzyszeń Humanitarnych „B’nei B’rith”
w Krakowie. Zarys dziejów Związku, historia
zespołu i inwentarz, Kraków 1994; B.
Czajecka, Profesor dr Mojżesz Schorr (1874
– 1942) jako działacz społeczny w świetle akt
B’nei B’rith’u, „Krakowski Rocznik Archi-
walny, t. 1, 1995; N. Wójtowicz, Żydowski
Niezależny Zakon „Synów Przymierza”
(B’nei B’rith) podczas kampanii antymasoń-
skiej 1938 roku, „Almanach Historyczny,
t. 9, 2007; A. Kargol, Likwidacja lóż B’’neit
B’rith w Niemczech i Polsce (1933-1938),
Ars Regia”, nr 19 (2010).
3 Ł. T. Sroka, Sprawiedliwi chcą być doskonali.
Z dziejów wolnomularstwa w Krakowie od
XVIII wieku do współczesności, Kraków
2010; fragment tekstu ukazał się jako: idem,
Dwa obrazy z dziejów krakowskiego wolno-
mularstwa, „Ars Regia, nr 19 (2010).
4 Informacje o lożach masońskich w okresie
przed 1939 rokiem na terenie Krakowa
oraz o osobach po 1939 roku powiązanych
nadal z tymi lożami. AIPN 0204/1155 t.2,
k.117-125.
37
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
spodziewałam się go znaleźć. Chyba nie
muszę wspominać, jaką radość sprawiło
mi to znalezisko.
Niestety nie wszystko można znaleźć.
Wiele ksiąg, dokumentów zostało znisz-
czonych. Ten, kto powiedział: „szukajcie
a znajdziecie”nie był genealogiem.
Genealog to połączenie archiwisty, po-
szukiwacza i detektywa. Ciągle natraa
się na jakieś zagadki, które trzeba rozwią-
zać, skojarzyć fakty, analizować i wciąż
zadawać pytania. To wciąga i fascynuje.
Pamiętam, jak dostam pierwszą kopię
metryki przodka. To b jeden wielki baz-
gr. Jak to odczytać? Składam niemal
literkę po literce, jak dziecko z pierwszej
klasy. Od ucznia, przez czeladnika do
mistrza. Do mistrza jeszcze mi daleko,
ale teraz metryki nie sprawiają mi już
większego problemu, nawet te pisane
cyrylicą. Jednak trening czyni mistrza.
N
iesamowite wrażenie robi, kiedy
widzi się własnoręczny podpis daw-
no niyjącego albo wogóle nieznanego
przodka. Kiedy ma się przed oczami ks-
gę, którą on t widział i której dotyk.
Znalaam gdzieś zdanie, że genealogia to
nie pasja… to obsesja”! Chyba coś wtym
jest. To rzeczywiście bardzo wciąga i bez
reszty zaprta mli. Zdarza mi się-
c gdzieś, robiąc coś, myśleć nie otym
co robię teraz, ale o tym, gdzie jeszcze
powinnam szukać, gdzie zajrzeć, aby
znaleźć jakiś ślad przodka, który – być
może – przegapiłam. Im więcej wiem,
tym więcej chcę wiedzieć. Kiedy dopisuję
kolejną osobę, chcę dopisać następne. To
taka nigdy niekcząca się historia. I znów
potwierdzenie prawdziwości przysłów, bo
przecież „apetyt rnie w miarę jedzenia.
P
raca genealogiczna jest ciągłym szu-
kaniem i dodawaniem ogniwa po
ogniwie do łańcuszka genealogicznego.
Nagle jest! Jakiś zagubiony pradzia-
dek, zapomniana siostra prababci…
W moim drzewie jest obecnie prawie
1000 osób, bardziej lub mniej spokrew-
nionych ispowinowaconych. Z dużą
częścią z nich łączy mnie niewidzialny,
ale i nierozerwalny łańcuch, łańcuch
genów. Jakaś cząstka każdego z nich jest
we mnie. Bez nich bym nie istniała,
nie była taką jaka jestem.
Genealodzy przeczą
też prawom zyki,
bo tylko genealog
posuwa się do przo-
du, cofając się. Mając
metry dziadka,
poznajemy jego ro-
dziców, a więc krok
naprzód, mimo że cof-
liśmy się do dzieciństwa
dziadka. I nagle z całą mocą
dociera do nas fakt, że dziadek
też kiedyś był niemowlakiem.
P
amiętam pewwizy u cioci,
która po wojnie przeniosła się do
Wrocławia. Właściwie to nie całkiem
była moja ciocia. Ona była siostrą mojej
prababci (dwadzieścia lat ods), czyli
moją cioteczną prababką, ale ja zawsze
mówiłam ciociu. A więc podczas tej
wizyty wyjęła starą, piękną fotograę,
taką na tekturce, robioną u fotografa.
Była na niej półroczna ciocia, siedząca
na kolanach swojej matki, a mojej pra-
prababci, poważnej matrony w długiej
sukni zkameą przy kołnierzyku. To był
rok 1916. Fotograa bardzo mi się podo-
bała, a kiedy po obejrzeniu chciałam
oddać, ciocia powiedziała: – Nie, to dla
ciebie. Moja radość była wielka. Ale tak
naprawdę ten gest cioci doceniłam dużo
później. Kiedy to zdałam sobie spra
z tego, że prawdopodobnie była to jedy-
na pamiątka jaką miała i z jakichś powo-
w uznała, że powinna mi ją przekazać.
J
wtedy było to dla mnie wielkim
przeżyciem, bo z wrażenia zapomnia-
łam zapytać, jak nazywała się ta moja
praprababcia. Znałam jej nazwisko po
mężu, ale ani jej panieńskiego nazwiska,
ani nawet imienia nie. Kiedy to sobie
uzmysłowiłam, niestety było za późno,
ciocia już nie żyła i nie miałam kogo
zapytać. Łańcuch się zerwał i moim
zadaniem stało sdopasowanie ogniw.
Czasami siadam z tą fotograą, patrzy-
łam i pytałam: „Jak Ty się nazywaś?.
Potem odgrażałam się, mówiąc: „I tak
się dowiem”! Jak się okazało, nie były to
czcze
pogżki. Teraz już
wiem. Znam jej imię
i panieńskie nazwisko.
Wiem, jak nazywali się jej
rodzice i dziadkowie. Wiem kie-
dy i gdzie się urodziła, kiedy i gdzie
brała ślub, a także kiedy i gdzie zmarła.
Nie wiem tylko, czy ba szczęśliwa itego
już się nie dowiem. Jak żyła? Mogę się
tylko domyślać, czytając opisy życia
wtamtych czasach. Ale wiem, że była, że
jest real osobą, a nie tylko bezimienną
postacią ze starej fotograi.
Życie wieczne? Tak, istnieje. To jest pa-
mięć. Żyjemy, dotąd dopóki kt o nas
pamięta. Omoich przodkach do niedawna
nikt nie pamięt, nikt nic nie wiedział.
Nie wiadomo było, kim byli ani nawet jak
się nazywali. Teraz się o nich w rodzinie
wi, czyta, pamięta. Stali się realnymi
osobami. Mają swoje życie po życiu.
Jak napisała Wisława Szymborska:
Umarłych wieczność dotąd trwa
Dokąd pamięcią im się płaci
Chwiejna waluta. Nie ma dnia
By ktoś wieczności swej nie stracił.
S
taram się, więc aby moi przodko-
wie tej wieczności nie stracili. Nasz
łańcuch coraz bardziej srozrasta i jest
coraz mocniejszy.
Przede mną jeszcze daleka droga. Zresz-
genealog w zasadzie nigdy nie kończy
swojej pracy. Zawsze jest cjeszcze, co
można znaleźć, odkryć, dopisać. Poza
tym życie toczy się dalej, wciąż przy-
bywają nowi członkowie rodziny, inni
niestety ubywa. Mam więc prachyba
do końca życia, nie snudzić.
Powiedziałam S:. M.S.
DES WYGŁOSZONA PODCZAS
PC SZ:. L:. PROMETEA
N a P r a c a c h
1 Paweł Laskowicz, Księga genealogiczna twojej rodziny. Praktyczny poradnik, Warszawa 2005, s. 26.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
38
soBótka wczoraj
i dziś
Z
acznijmy jednak od nas samych, czyli
tradycji wolnomularskiej, do której
zawsze nawiązywała nasza siostra
Ewa z Paryża, pisząc dla nas świętojań-
skie deski. Chcę przypomnieć dwa
ich fragmenty:
„Średniowieczni wolnomularze,
budowniczowie katedr, pracujący
w stopniach ucznia i czeladnika,
uroczyście świętowali dwóch Janów
odpowiadacych dwom skrajnym
pozycjom ońca na niebie, a ich
korporacje zwane były Korpo-
racjami Świętego Jana. Nasze
pierwsze rytuy wolnomu-
larskie z XVIII-go wieku nie
nazywały lóż niebieskich inaczej niż Lożami Świętego Jana.
W swojej przemowie z 1738 roku, wybitny mason angielski
Ramsay mówił: «...nieco później, w czasie wypraw krzyżo-
wych, nasz zakon pączył s ściśle z Rycerzami Świętego Jana
zJerozolimy. Odtąd nasze Loże zwane są Lożami Świętego
Jana» i dodajmy od siebie w naszej obediencji uroczcie
obchodzą dzień świętego Jana zwanego letnim.
To najkrótsza noc w roku, świętowana u wszystkich ludów
indoeuropejskich. Nasza polska SOBÓT to także bar-
dzo stary obrzęd. Sięgnęłam po Zygmunta Glogera i jego
Encyklopedię staropolską ilustrowaną, wydanie 1900-1903:
Sobótka. Najnowsze badania wyjaśniły nam w zupełności
początek nazwy sobótki. Biskup poznański Łaskarz w wieku
XIV statutem swoim zakazuje tańców nocnych w wigilje
przedświąteczne, t.j. w soboty i w wigilje uroczystości, przy-
padających w lecie, a zatem przed świętem Jana Chrzciciela,
Piotra i Pawła. Kaznodzieja krakowski Jan ze Słupca powiada,
że tańczą podczas Świątek w lecie niewiasty, śpiewając pieśń
pogańską. Stwierdza ten obyczaj, jako jeszcze pogański,
statut synodu krakowskiego z roku 1408. Na sobótkę, którą
zawsze obchodzono wieczorem w sobotę przed jednem ze
świąt letnich, zbierali się jeszcze w wie-
ku XVI wszyscy, zarówno kmiecie
z wioski, jak drużyna i szlachta ze
dworu, do ognia roznieconego na
pagórku za wioską,
Ponieważ sobótka jest niewąt-
pliwie starodaw uroczystością
czci słońca, które jako źródło
życiodajnego ciepła i światła od
wszystkich dawnych ludów cześć
odbierało, palenie więc stosów
i igrzyska gromadne przy nich ob-
chodzili Polacy w noc najkrótszą
z całego roku, tj. w przesilenie
dnia z no. Oczywiście po zaprowa-
dzeniu kalendarza chrześcijańskiego zwy-
czaj starożytny musiał się na początku lata do śwt
i świętych chrześcijańskiej wiary przystosować, w jednych więc
miejscach obchodzono go na Zielone Świątki, gdzieindziej
w przeddzień św. Jana Chrzciciela. I tak przez wiele wieków to
widzimy. W roku 1468 np. król Kazimierz Jagiellończyk, na
żądanie opata benedyktyńskiego klasztoru świętokrzyskiego,
zakazuje pogańskich uroczystości (sobótek), na Łysej górze
w Zielone Świątki odprawianych.
Marcin z Urzędowa w drugiej połowie XVI w. pisze wswoim
zielniku: «U nas w wilją św. Jana niewiasty ognie paliły, tańco-
wały, śpiewały, djabłu cześć i modłę czyniąc(!); tego obyczaju
pogańskiego do tych czasów w Polszcze nie chcą opuszczać,
oarowanie z bylicy czyniąc, wieszając po domach i opasując
się nią, czynią sobótki, paląc ognie, krzesząc je deskami, aby
była prawie świętość djabelska, śpiewając pieśni, tańcując».
O zwyczajach kultywowanych n a wsi polskiej pisze
z kolei ciekawie Maria Ziółkowska w książce pt. Szczodry
wieczór, szczodry dzień. Obrzędy, zwyczaje, zabawy. Przytoczę
kilka fragmentów:
Sobótka: Na północnych i wschodnich obszarach naszego
kraju w wigilię św. Jana o zmierzchu po doszczętnym wyga-








N a P r a c a c h
39
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
szeniu wszelkich palenisk w całej wsi krzesano nowy ogień.
W tym celu wbijano dębowy kół w ziemię, nakładano nań
ściśle dopasowaną botarczę i szybko obracano tarczą
(robili to młodzi ludzie na zmianę), aby wykrzesiskry. Gdy
kół wreszcie od silnego tarcia zajął się płomieniem, zapalano
od niego głownie i roznoszono po wsi nowy ogień. Tego
samego wieczoru odprawiano wszędzie wróżby miłosne.
Osoby gotowe kochać, ale jeszcze nie wiedzące kogo, mu-
siały w wielkiej dyskrecji i w całkowitym milczeniu narwać
różnych kwiatów polnych i ułożyć je w równiankę, czyli
w girlandkę. Potem o północy wziąć naczynie z wodą, otoczyć
równianką i patrząc w nie mówić: Najmilszy przychodzi
pić, albo, gdy wróżył sobie chłopiec: Najmilsza sercu niech
przyjdzie i da mi pić. Jeśli miłość była bliska, na dnie naczynia
ukazywała się twarz ukochanej osoby. Podobno niektórzy
młodzieńcy widywali buziaki swoich dziewcząt na dnie
otoczonego równianką.... kieliszka.
Zioła zerwane w dzień św. Jana miały czarodziejską moc.
W Kieleckiem i na Podhalu zrywano je bardzo rano, „przed
piersem ptoskiem, w innych regionach wieczorem. Ale wszę-
dzie musiało być dziewięć rodzajów ziół, w tym koniecznie
rumianek i kwiaty dzikiego bzu. Wito z nich wianki, suszono
pod poduszką, a następnie używano jako leku przeciwko
wszelkim chorobom ludzi i zwierząt. Zielem szczególnie
mądrym w sprawach miłosnych był cząber, pikantna roślina
przyprawowa. Osoba pragnąca dowiedzieć się, czy małżstwo
jej dojdzie do skutku, brała dwa krzaczki cząbru z ziemią
i stawiało w izbie, w niewielkiej odległości jeden od drugiego.
Jeśli krzaczki przy dalszym wzroście połączyły się z sobą,
małżeństwo było zapewnione. Jeśli nie, nie wiadomo. Naj-
gorzej, gdy któryś z krzaczków zwiądł, bo to wróżyło śmierć.
Krzaczek po lewicy, gdy się stało do nich twarzą, wyobrażał
dziewczynę, po prawicy chłopca.
Nawet szczypiorek cebuli też miał coś do powiedzenia w tę
niezwykłą noc. Dziewczęta naznaczały kolorowymi miej nit-
kami kilka rosnących szczypiorków nadając im imiona swoich
adoratorów. Wierzyły, że który chłopiec najgoręcej kocha, tego
szczypiorek najbardziej urośnie do rana. Niewiasty leciwe,
gospodynie pragnące poznać, choćby w ogólnych zarysach,
najbliższy los swego domu, wybierały dwa szczypiorki. Jeden
oznaczał szczęście, drugi nieszczęście. Który więcej pchnął
się w górę, ten wskazywał, czego należy oczekiwać.
Za najbardziej świętojańskie ziele uchodziła u nas wieków,
podobnie jak w innych krajach, bylica. Na Mazowszu, na Pod-
lasiu i w Krakowskiem przyozdabiano nią bramy i wejścia do
budynków wierząc, że roślina ta ma właściwości odbierania
jadu złym oczom, napojonym zawiścią, zdejmowania zadanych
już uroków i leczenia chorób (zwłaszcza febry) powstałych
z nasłania diabelskiego. W Sandomierskiem dodawano do
bylicy gałęzie bzu, znanego także ze swych magicznych mocy,
szczególnie w dziedzinie odpędzania upiorów. Powszechnie
panowały wierzenia, że osobom biorącym czynny udział
w sobótkowych tańcach, skokach przez ogień i, powiedzmy
oględnie, innych swawolach nic złego stać nie może aż do
następnego św. Jana.
Siostry w wieńcach,
ogień płonie,
panna, wdowa, mąż przy żonie,
siostra z bratem, zapatrzeni
w ogień, co się skrzy i mieni.
W ogniu giną stare smutki,
stare grzeszki, złe pobudki,
w ogniu wszystko się odradza...
Co nas siostro tu sprowadza?,
aby w Świętojańskiej Loży
wszystko zło na karcie złoż
i odrodzić się, jak słonko...
Hej masonie! Hej masonko!
Znowu rok szczęsny przed nami.
Pod czarnymi sukienkami
biją mocno serca nasze,
tego ognia – nie ugaszę,
tego światła – nie przykry.
Bije twoje serce? Bije!
Płoną twoje oczy? Płoną!
Nić Ariadny nieskończoną
wciąż snujemy,
poprzez wieki i w przestrzeni,
aby Ziemię opromienić,
by Świątynia dla Ludzkości
trwała
w Zgodzie i Miłości.
S:… MIR
WIERSZ POWSTAŁ DO DESKI
SOBÓT WCZOJ I DZIŚ
N a P r a c a c h
loża
świętojańska
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
40
Wobec tak wybitnie zabobonnego charakteru sobótki,
która uparcie nie dawała się dostosować do chrześcijańskich
wymogów, kapłani jęli zwalczać to ludowe święto. Potępiali je
w kazaniach, nie dawali rozgrzeszenia
przy spowiedzi i grozili ogniem piekiel-
nym każdemu, kto dołożył ręki do roz-
palania pogańskich ognisk. Zakonnicy
z krzyżami i zapalonymi świecami przy-
chodzili procesją na zabawy i rozpędzali
tańcujących. Nie tylko duchowni, ale
iliczni panowie szlachta zwalczali so-
bótkę jako pogański zwyczaj Panu Bogu
wielce już uprzykrzony. Sprzeczali się o
nią poeci publikując na jej temat pełne
uczuciowego zaangażowania utwory.
Mikołaj Rej (1505-1569) woła w swej
Postylli pełen oburzenia: W dzień świę-
tego Jana bylicą się opasać, a całą noc koło
ognia skakać... toć... niemałe uczynki mi-
łosierne ! a tam nawiętsze czary, błędy w
ten czas się dzieją!.
Do obrońców tego starego obrzędu,
mającego już formę zabawy, należy pogodny, umiejący patrzeć
na świat z przymrużeniem oka, czuły na urok przeszłości Jan
Kochanowski (1530-1584). SwoSobótką, utworem bardzo
przekornym, gdyż wprowadzającym do poezji pierwiastek
ludowy, co w XVI wieku było wprost niezwykłe, zwrócił
współczesnym uwagę na piękno tej uroczystości. Siedząc
pod wonną lipą, pisał wiersz.
Tyle Jan z Czarnolasu, przypomniany
przez Marię Ziółkowską.
Wracając zaś do naszych masońskich
spraw. „Z obrazem dwóch Janów let-
niego i zimowego – kojarzy się wizerunek
rzymskiego boga Janusa, boga o dwóch
obliczach, zwróconych w przeciwne
strony” – pisze nasza siostra Ewa. Jedna
z jego twarzy przedstawiać miała spoj-
rzenie w przeszłość, druga w przyszłość.
Ten obraz powinien wiadomić nam,
inicjowanym, że powinniśmy patrzeć
wnocznie wstecz i przed siebie, gdyż,
jak podkreśla Oswald Wirth w swojej
książce przeznaczonej dla uczniów wol-
nomularskich: Aby przygotować drogę
postępu dla ludzkości, trzeba nauczyć
się wyciągać wnioski z historii.
Robimy to rok w rok, świętując prastary,
słowiański obrzęd sobótkę. Powiedziałam
S:. MIR
DES WYGŁOSZONA W SZ:. L:. PROMETEA
19 CZERWCA 6010 ROKU
N a P r a c a c h

Gdy słońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym Lesie.
Tam goście, tam i domowi,
Sypali się ku ogniowi;
Bąki za raz troje grały,
A sady się sprzeciwiały.
Siedli wszyscy na murawie;
Potym wstało sześć par prawie
Dziewek jednako ubranych
i belicą przepasanych.
Wszytki śpiewać nauczone,
W tańcu także niezganione...
41
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
W
szystkie przyjęcia, od dorocznego bankietu
wydawanego przez burmistrza w Guildhall po
rocznicowe spotkanie członków Stowarzyszenia
Czyścicieli Kominków w White Conduit House, od zlotów
złotników po spędy rzeźników, od spotkań urzędników po
zjazdy licencjonowanych dostawców, stanowwspaniałą
rozrywkę. Jednak uważamy, że doroczne przyjęcie organizo-
wane przez pewną organizację charytatywną daje najwięcej
radości ze wszystkich tego rodzaju wydarzeń. Na przyjęciu
biznesowym wszyscy uczestnicy są sobie podobni – to stare
wygi, dla których obecność jest kwestią obowiązku i którzy
traktują to bardzo poważnie. Uczestnicy przyjęć politycz-
nych są nieprzyjemni i mają skłonność do perorowania – co,
nawiasem mówiąc, jest jakby tym samym. Ale na przyjęciu
dobroczynnym spotykacie ludzi wszelkiego gatunku, pokroju
i autoramentu. Bmoże wino nie jest tu zbyt zachwycające
i słyszeliśmy, że niektórzy bezduszni dranie sarkają na zbiórkę
pieniędzy, ale jesteśmy przekonani, że dostarczana podczas
tych spotkań rozrywka stanowi odpowiednią przeciwwa
nawet dla takich przykrości.
Przypuśćmy, że nakłoniono państwa do wzięcia udziału
w kolacji „Instytucji Dobroczynnej Skupiającej Przyjaciół
Biednych Sierot”, czy jak się tam ona nazywa. Nazwa or-
ganizacji jest nieco dłuższa, ale pomińmy resztę. Mgliście
pamiętacie, że nabyliście bilet wstępu na prośbę jakiegoś
zaangowanego w akcje dobroczynne znajomego. Łapiecie
dorożkę, a dorożkarz – nie wątpiąc, że trzeba robić wszystko
z pompą nie ucha waszych szczerych błagań o wysadzenie
na rogu ulicy Wielkiej Królowej i upiera się przy zawiezieniu
was pod same drzwi Wolnomularzy, pod którymi zebrał
się już tłum obserwujących przybycie przyjaciół biednych
sierot. Wnosząc opłatę, yszycie dookoła spekulacje na
temat tego, czy jesteście tym szlachetnym lordem, który ma
ponoć objąć dziś przewodnictwo i z wielką wdzięcznością
przyjmujecie wiadomość, że ostatecznie ustalono, iż jesteście
tylko „śpiewakiem.
Pierwszą rzeczą, jaka uderza was zaraz w wejściu jest niesa-
mowita ważność komitetu. Na pierwszym piętrze dostrzegacie
strzeżone uważnie przez dwóch kelnerów drzwi, przez które
tędzy dżentelmeni o zaczerwienionych twarzach wchodzą i
wychodzą z prędkością, która zdecydowanie nie licuje zpo-
wagą osób w ich wieku oraz o ich posturze. Zaniepokojeni
tą wrzawą zatrzymujecie się, sądząc w swej niewinności, że
przynajmniej dwie lub trzy osoby musiały dostać jakiegoś
ataku przy stole. Zostajecie jednak natychmiast wyprowadzeni
z błędu przez kelnera – „Proszę, niech pan idzie na górę. To
jest sala posiedzkomitetu”. Idziecie więc grzecznie na górę,
zastanawiając się, jakie muszą być obowiązki tego komitetu
i czy w ogóle robi on coś poza wprowadzaniem zamieszania
i potrącaniem kelnerów.
C H A R L E S D I C K E N S
k Ą c i k l i t e r a c k i
kolacja u wolNomularzy
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
42 k Ą c i k l i t e r a c k i
Zostawiwszy w szatni kapelusz oraz płaszcz, i otrzymawszy
w zamian niepozorny skrawek tektury (który oczywiście
gubicie, zanim odbierzecie swoje rzeczy), wchodzicie do sali,
w której znajdują się trzy długie sty dla mniej ważnych gości
oraz jeden stół ustawiony prostopadle do nich na podw-
szeniu, przeznaczony dla szczególnych przyjaciół biednych
sierot. Szczęśliwie znalazłszy miejsce nie oznaczone niczyją
karwizytową, natychmiast je zajmujecie i możecie się
spokojnie porozglądać. Kelnerzy chodzą z białymi koszami
w rękach i rozstawiają na stołach karai z sherry – w odpo-
wiedniej odległości jedna od drugiej. Melancholijne solniczki
i sfatygowane naczynia na ocet, które mogły niegdyś należ
do rodziców biednych sierot, rozparcelowano w znacznych
odległościach na serwecie. A noże i widelce sprawiają wrenie,
jakby służyły na każdym publicznym przyjęciu w Londynie
od wstąpienia na tron Jerzego I. Grajkowie niesamowicie
skrzypią, zgrzytają i piłują – grają dosłownie bez nut. Kilku
dżentelmew przemyka za stołami, sprawdzac każdy talerz
z gorączkowym zapałem, a ich oblicza nabierają ponurości,
gdy ciągle czytają cudze nazwiska na kartach, nie widząc
nigdzie własnego.
Odwracacie się więc, by przyjrzeć się temu, co się dzieje
przy stole za wami. Jako że nie jesteście przyzwyczajeni do
publicznych przyjęć, uderza was nieco wygląd towarzystwa, na
które pada wasz wzrok. Prym wiedzie tam między innymi niski
mężczyzna o długiej i dość rozognionej twarzy oraz szarych,
przylizanych na czole włosach. Na szyi nosi wstążkę z czar-
nego jedwabiu, bez stójki, niby taką apaszkę. Jego towarzysze
zwracają się do niego poufale „Fitz”, czy
jakoś podobnie. Obok niego stoi krępy
mężczyzna z białą apaszką iwypłowiałą
kamizelką, o błyszczących czarnych
osach, bardzo krótko obciętych z
przodu, oraz zdrowej twarzy, na której
starannie podtrzymuje na wpół senty-
mentalny głupkowaty uśmiech. Zko-
lei obok tego pana widzicie człowieka
owielkiej głowie, czarnych włosach
istych bokobrodach. A naprzeciwko
nich jeszcze dwóch czy trzech innych,
z których jeden wyżnia się drobną
okrągłą twaroraz niby-krawatem
iniebieską kamizelką spodnią. Rozta-
czają wokół siebie dziwną atmosferę
itakoż się zachowują, ale trudno opis,
dlaczego. Nie można pozbsię wraże-
nia, że poza konsumpcją nic innego nie
przyciągnęło ich w to miejsce.
Nie macie jednak czasu na rozważe-
nie tej kwestii, bo oto kelnerzy, którzy
do tej pory w przepisowych szeregach
ustawiali talerze na stołach, odchodzą
na bok, ciemnowłosy mężczyzna wnie-
bieskim płaszczu o jasnych guzikach,
który dyryguje orkiestrą, spogląda na
galerię i woła: „zespół!, wybucha muzyka, wchodzi czternastu
ochmistrzów, z których kdy trzyma w dłoni długą różdż-
kę, niczym zły duch z pantomin, a za nimi przewodniczący
zgromadzenia i utytułowani goście przechodzą przez salę tak
szybko, jak mogą, kłaniając się, miechając i robiąc grymasy,
a wyglądawszyscy niezwykle uroczo. Owacja ustaje, odma-
wia się modlitwę i rozpoczyna się szczęk sztućców i talerzy.
I każdy wydaje się wielce zadowolony – czy to obecnością
czcigodnych gości, czy to rozpoczęciem niecierpliwie wy-
czekiwanej kolacji.
Jeśli chodzi o samą kolację celebrowanie posiłku wy-
gląda to w dużej mierze tak samo wszędzie. Wazy z zupą
opróżniane z okrutną szybkością, kelnerzy zabierają talerze
z turbotem, by polać go sosem z kraba, a z powrotem odda
talerze z sosem z kraba bez turbota. Ci, którzy potraą kroić
drób, są wielkimi głupcami, jeśli się do tego przyznają, a ci,
którzy nie potraą, nie mają ochoty się uczyć. Ne i widel-
ce tworprzyjemny akompaniament do muzyki Aubera,
a i muzyka Aubera tworzyłaby przyjemny akompaniament do
kolacji, jeśli byłoby słychać cokolwiek niż same tylko cymbały.
Główny posiłek zostaje zjedzony naczynia z galaretką
znikają z szybkością błyskawicy krzepcy pożeracze ocierają
czoła i zdają się raczej pokonani przez te swoje konsump-
cyjne wysiłki. Dotąd sztywni goście nabierają niebywałej
dobroduszności i w możliwie najbardziej grzeczny sposób
namawiają was na wino. Starsi panowie kierują waszą uwa
na galerię pań i zadasobie spory trud, by was przekonać,
że właśnie ta organizacja charytatywna jest w szczególnych
43
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
k Ą c i k l i t e r a c k i
łaskach pod tym względem. Każdy wydaje
się skłonny do gadulstwa i pogłos rozmów
jest głośny i powszechny.
„Proso ciszę, panowie, dla Non nobis!”
krzyczy mistrz ceremonii o płucach jak mie-
chy. Nawiasem mówiąc, przód jego koszuli,
kamizelka i apaszka zawsze przedstawiają
trzy różne rodzaje mętnej bieli. „Proszę
ociszę, panowie, dla Non nobis!”. Śpiewacy
aokazuje się nimi towarzystwo, które wzbu-
dziło wasze zainteresowanie na samym po-
czątku „nastroiwszy” swoje głosy, z miejsca
zaczynają nucić bardzo niemrawo, co spra-
wia, że stali bywalcy chwilami uciszają kelne-
w Ciii, cisza, stójcie spokojnie, cofnijcie
sięi tak ich egzorcyzmują oburzonym to-
nem protestu. Modlitwa wkrótce skończy
i towarzystwo siada ponownie. Niewtajemniczeni uczestnicy
biją brawo tak zawzięcie, jakby Non nobis było piosenką ro-
dem z komedii, co wywołuje u większości stałych bywalców
oburzenie. Starają się oni natychmiast stłumić bluźnierczą
owację, krzycząc cii, cii”, ale tamci biorą te okrzyki za gwizdy
i jeszcze mocniej biją brawo oraz, pokazując, że zachwyt ich
nie jest udawany, krzyczą najgłośniej jak mogą „Bis!”.
Jak tylko zgiełk się uspokaja, wstaje mistrz ceremonii:
„Panowie, proszę, napełnijcie kieliszki!”. Karai krążą z rąk
do rąk, kieliszki zostają napełnione i wtedy mistrz ceremo-
nii kontynuuje, podnosząc odpowiednio ton: „Panowie,
czyście już wszyscy nalali? Pora, by-
ście przewodniczącego wysłuchali!”.
Przewodniczący wstaje i stwierdziw-
szy, że zbędnym byłoby poprzedzić
toast, który zamierza wznieść jakimiś
pobocznymi uwagami, zaplątuje się
wzdania i ogólnie zadziwiająco się mio-
ta, dając żałosny pokaz zagubionego
charakteru natury ludzkiej, wreszcie
dochodzi do słów „konstytucyjny su-
weren tych ziem, na które starsien-
telmeni reagują żywiołowym „brawo!”
i radykalnym uderzaniem w stół ręko-
jeściami noży.
W każdych okolicznościach wypeł-
niłoby go najwięks dumą, byłoby dla
niego największą przyjemnośc g-
łby właściwie powiedzieć, że dałoby
mu największą satysfakcję [oklaski]
zaproponowanie tego toastu. Jakież
mus być więc jego uczucia, gdy ma
zaszczyt ogłosić, że otrzymał od Jej Kró-
lewskiej Mości wytyczne, by zgłos się
do skarbnika Domu Jej Królewskiej
Mości po doroczny datek dla organi-
zacji w wysokci 25 funtów!”. Ta wia-
domość (którą ogłasza każdorazowy
przewodniczący od momentu powstanie tej
organizacji dobroczynnej czterdzieści dwa
lata temu) wzbudza najbardziej żywiołowy
aplauz. Toast zostaje spniony przy wtórze
licznych „na zdrowie!” i stukotu kieliszków,
a „panowie profesjonaliści” intonują hymn
Boże, chroń Królową, do odśpiewania kre-
go dołącza panowie nieprofesjonaliści, co
wywołuje efekt, który usznie opisują gazety
jako „idealnie entuzjastyczny. Po tym jak
inne „lojalne i patriotyczne” toasty zostają
spełnione z należytym entuzjazmem, pan
z ma apaszką zgrabnie odśpiewuje zabaw-
ną piosenkę, a drugi pan z tamtej kompa-
nii piosenkę romantyczną, dochodzimy do
najważniejszego toastu tego wieczoru Za
powodzenie organizacji”. Znowu jesteśmy
zmuszeni przyjąć frazeologię dziennikarską i wyrazić nasze
ubolewanie, że „nie potramy odd nawet ogólnego zarysu
uwag szanownego lorda. Wystarczy wspomnieć, że ta prze-
mowa, która okaza się najdłuższą, zostaje wręcz ekstatycznie
przyjęta. A po spełnieniu toastu ochmistrzowie (z bardziej
niż zwykle ważnymi minami) wychodzą z sali, by wkrótce
powrócić, prowadząc procesję biednych sierot, dziewcząt
ichłopw, którzy obchodzą salę dookoła, dygając i aniac
się i depcząc sobie nawzajem po piętach, wyglądac zarazem
na chętnych na kieliszek wina za pomlność towarzystwa,
aspecjalnie p patronek zebranych na galerii. Exeunt dzieci
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
44 k Ą c i k l i t e r a c k i
i wracają ochmistrzowie, każdy z niebieskim półmiskiem wo-
niach. Orkiestra gra c skocznego, większość zgromadzonych
wkłada ręce do kieszeni i robi poważne miny, a ze wszystkich
stron rozlega się odos padacych na porcelanę suwerenów.
Po krótkiej przerwie, spędzonej na śpiewach i toastach, sekretarz
zaada okulary i odczytuje raport oraz listę subskrybentów, krej
sala wysłuchuje w wielką uwagą. „Pan Smith – jedna gwinea,
pan Tompkins – jedna gwinea, pan Wilson – jedna gwinea,
pan Hickson – jedna gwinea, pan Nixon – jedna gwinea, pan
Charles Nixon jedna gwinea [słuchajcie! uchajcie!] pan James
Nixon – jedna gwinea, pan omas Nixon jeden funt i jedna
gwinea [frenetyczne oklaski]. Lord Fitz Binkle, przewodniccy
tego wieczoru, poza dorocznym datkiem w wysokości piętnastu
funtów trzydzieści gwinei [długie stukanie, w ferworze owacji
kilku dżentelmenów odstukuje żki swoich kieliszków]. Lady
Fitz Binkle, poza dorocznym datkiem w wysokci dziesię-
ciu funtów – dwadzieścia funtów [niekońcce się stukanie
i okrzyki «brawo!»].
Kiedy wreszcie lista zostaje doczytana do końca, przewod-
niczący wstaje i wnosi toast za zdrowie sekretarza, który
jest najbardziej żarliwym i szacunku godnym człowiekiem,
jakiego zna. W podziękowaniu sekretarz stwierdza, że ON
sam nie zna bardziej wspaniałego człowieka niż przewod-
niczący, poza dyrektorem organizacji, za którego zdrowie
proponuje wznieść toast. W podziękowaniu dyrektor stwier-
dza, że ON sam nie zna nikogo bardziej wartościowego niż
sekretarz – poza panem Walkerem, audytorem, za którego
zdrowie proponuje wznieść toast. W podziękowaniu pan
Walker zauważa, że jeszcze ktoś inny jest godny szacunku,
od którego tylko sam dyrektor jest mniej godny – i tak toczą
się toasty, laudacje i podziękowania, przy czym następnym
ważnym toastem jest ten za „obecne tu panie patronki”, przy
którym wszyscy panowie zwracają twarze ku galerii p
z ekstatycznym okrzykiem, a mali zarozumialcy, którzy
wsączyli więcej wina niż zazwyczaj, z niepokojącymi gry-
masami na twarzy całują dłonie pań.
Tak bardzo przedłużyliśmy naszą kolację, że nie zostało nam
zbytnio czasu na dodanie jednego słowa tytułem wdzięczności.
Możemy jedynie skłonić naszych czytelników, by nie wyob-
rażali sobie, że skoro podjęliśmy próbę pokazania pewnych
rozrywek przynależnych dobroczynnemu przyjęciu, jesteśmy
w ogóle skorzy nie doceniać czy to wspaniałości instytucji
dobroczynnych, w jakie obtuje Londyn, czy to godnych
szacunku motywów tych, którzy je wspierają.
PRZEŁOŻYŁA TARZYNA SOSNOWS
W
niemal każdej jego
powieści współ-
czesnej, od Klubu
Pickwicka (1836-37) po nie-
dokończony kryminał Tajem-
nica Edwina Drooda (e My-
stery of Edwin Drood, 1870),
pojawia się postać jakiegoś
lantropa, jeśli już nie odraża-
ca, to przynajmniej komicz-
na; zawsze jednak szkodliwa.
Postać, kobiety lub mężczy-
zny, która miast pomagać, szkodzi na różne sposoby. Krytykę
lantropii rozciągnął Dickens na wolnomularstwo, które
w brytyjskiej praktyce XIX wieku jawiło się przede wszystkim
jako instytucja pomocy społecznej. Najbardziej widoczne
w pejzażu wiktoriańskich miast były masońskie szkoły, ochron-
ki, domy pomocy społecznej i hospicja – przeznaczone dla
starych i chorych braci. W przypadku wolnomularstwa do
listy zarzutów stawianych lantropom (są ograniczeni, próżni,
robią wszystko na pokaz, szkodzą ludziom potrzebującym
pomocy, próbując ich ubezwłasnowolnić itd.) pisarz dorzucił
À propos
Kolacji u
wolnomularzy
charlesa
dickeNsa
T A D E U S Z
C E G I E L S K I















45
w o l N o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 2 N u m e r 5 1
zarzut nowy, jeszcze poważniejszy: wolnomularze to ludzie
nie przestrzegający zasad, które głoszą, a które przysięgają
stosować.
Trudno się dziwić, że tak nastawiony pisarz nie szukał drogi
do loży, co jednak nie znaczy, że nie interesował się „sztuką
królewską. Okazuje się również, że jego stosunek do masonerii
nie zawsze musiał być krytyczny. Wyraźny wolnomularski
ślad w utworach Dickensa pochodzi już z wczesnej fazy jego
twórczości to satyryczne miniopowiadanie zatytułowane
Public Dinners z 1835 roku, w ówczesnej praktyce literackiej
zwane szkicem. W Polsce opublikowane zostało po raz pierw-
szy w 1955 roku pod tytułem Bankiety, w przekładzie Zoi
Sroczyńskiej (Warszawa: Czytelnik). Nowy polski przekład,
autorstwa Katarzyny Sosnowskiej, zatytułowany zostKo-
lacja u wolnomularzy, jako miły upominek od wznowionego
niedawno czasopisma „Wolnomularz Polski”.
Choć oryginalny tytuł nie odnosi się bezpośrednio do
masońskich akcji charytatywnych, opisany przez Dickensa
dinner miał miejsce w rzeczywistości i odbył się w dawnym
londyńskim Freemasons Hall, a więc największej w mieście
sali publicznej. Charytatywny bankiet organizowała jak
prześmiewczo nazwautor ”Indigent Orphans’ Friends”
Benevolent Institution, w nowym polskim przekładzie In-
stytucja Dobroczynna Skupiającą Przyjaciół Biednych Sie-
rot. „Pierwszą rzeczą, jaka uderza was zaraz w wejściu, jest
niesamowita ważność komitetudworuje sobie Dickens.
Łagodna kpina uspi zjadliwym opisom ludzi i sytuacji, którzy
przybyli tu głównie po to, aby się najeść – niekoniecznie przy
tym wspierając tytułowe sieroty.
W 1832 roku Charles Dickens zaczął pracować jako sprawo-
zdawca parlamentarny i publicysta w londyńskich dziennikach
o prolu liberalnym i reformatorskim. W tym okresie napisał
pierwsze, publikowane w czasopismach, szkice, wydane później
w dwóch tomach jako Szkice Boza (Sketches by Boz, 1836).
Mają one charakter reportażowy, zarazem silnie krytyczny.
Stanowdziś źródło poznania londyńskiej i nie tylko
stołecznej – ulicy i jej przedziwnych niekiedy mieszkańców.
Ważna to dla przyszłego pisarza wprawka w charakteryzo-
waniu ludzi i obyczajów. Zaowocuje już niedługo w Klubie
Pickwicka, powieści o luźnej, obrazkowejstrukturze, jako
że pisanej dosłownie „pod obrazki” autorstwa Phiza, popu-
larnego ilustatora pracującego dla londyńskich tygodników,
a od 1841 roku dla satyrycznego „Puncha”. To na łamach
tego ostatniego ukazała się w 1845 roku seria opowiadań,
poświęcona państwu Caudle. W jednym z odcinków pan
Caudle powiada: „Wiem, że ta masoneria jest wszędzie. Jest
jedyną wymówką, aby uciec od naszych żon i rodzin; aby
wspólnie pić i świętować” (tłum. moje: T.C.).
Kolacja u wolnomularzy antycypuje równo o dekadę podobne
ujęcie roli wolnomularstwa w życiu angielskiej klasie średniej.
Rzecz jasna, w króciutkim opowiadaniu satyrycznym Dickens
ani zamierzał, ani też mógł dokładniej opisać – i wyśmiać –
jakiś konkretny rytuał, choćby ten przewidziany na otwarte
zebrania lub loże „białez udziałem dam, małżonek wol-
nomularzy. Fragment dotyczący toastu parodiuje zasadnicze
elementy rytuału, łącznie z pierwszym toastem tradycyjnie
dedykowanym głowie państwa. W chwili powstania Kola-
cji adresowany był oczywiście do królowej Wiktorii, która
w tekście Dickensa staje się „konstytucyjnym suwerenem tych
ziem”; bateria wykonywana za pomocą pucharów zamienia się
w „radykalne uderzanie w stół rękojeściami noży. Trywial-
ność rytuału podkreśla więc banalność słów oraz śmieszność
i brzydotę uczestników charytatywnego przyjęcia:
„«Panowie, proszę, napełnijcie kieliszki!» Karai krążą
zrąk do rąk, kieliszki zostają napełnione i wtedy mistrz cere-
monii kontynuuje, podnosząc odpowiednio ton: «Panowie,
czyście już wszyscy nalali? Pora byście przewodniczącego
wysłuchali!». Przewodniczący wstaje i stwierdziwszy, że
zbędnym byłoby poprzedzić toast, który zamierza wznieść
jakimiś pobocznymi uwagami, zaplątuje się w zdania [...] aż
wreszcie dochodzi do słów «konstytucyjny suweren tych
ziem», na które starsi dżentelmeni reagują żywiołowym
«brawoiradykalnym uderzaniem w sł rękojeściami noży.
Trudno się dziwić, że w pamięci tak współczesnych, jak
i potomnych Dickens zapisał się jako krytyk i prześmiewca
wolnomularstwa. Jednak w lipcu 1866 roku, na łamach wydawa-
nego przezeń popularnego (i wielce dochodowego!) magazynu
All e Year Round” ukazsię anonimowo artykuł pt. What
is Good of Freemasonry (Co dobrego w wolnomularstwie),
którego autorem był jak później ustalono brat E.C. Parkin-
son. W tekście swym Parkinson wyjaśniał organizację „sztuki
królewskiej” oraz funkcję Wielkiej Loży, czyli „parlamentu
wolnomularskiego, który zbierał się w świeżo rozbudowanej
świątyni przy Great Queen Street w Londynie. Ostatni frag-
ment artykułu poświęcony został Freemasons Girls School w
Clapham, w południowej części miasta, szkole zapewniającej
byt i edukację stu trzem dziewctom, a także Home for Aged
Freemasons, domowi dla starych braci lub wdów po nich. Ten
całkowicie odmienny ton od znanego nam z Kolacji u wolnomu-
larzy mógł pojaw się za sprabliskich przyjaciół Dickensa,
cych członkami loż: Marka Lemona, wydawcy „Puncha,
oraz Douglasa Jerrolda, popularnego dramaturga, zarazem autora
pracującego dla tygodnika All e Year Round”.
Zastrzeżeń wielkiego pisarza wobec „sztuki królewskiejnie
podzielał na pewno jego syn, Charles Dickens Junior, który
przeszedo historii jako autor wznawianego do dziś Dictionary
of London (ownika Londynu) prawdziwej kopalni wiedzy
na temat Londynu epoki wiktoriańskiej. W 1871 r., a więc rok
po śmierci ojca, Charles Junior, któremu być może ciążyły
dotąd władza i sława ojca, został inicjowany do Maybury
Lodge w Londynie. Młody Dickens opuścił szeregi bractwa
w 1882 roku, aby jednak powrócić do nich kilka lat później.
Został przyjęty do Drury Lane Lodge, w okresie kiedy był
już uznanym autorem i wydawcą, godnym sukcesorem ojca
stojącym na czele pisma „All e Year Round”.
Obecnie dwie loże angielskie nosimię Charlesa Dickensa
-Seniora: w Essex (No 2757) oraz w Portsmouth (No 8597),
mieście rodzinnym pisarza. Jak widać, angielscy adepci „sztuki
królewskiej” nie wzięli sobie zanadto do serca Dickensowskiej
krytyki masonerii. #
k Ą c i k l i t e r a c k i
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
46

T
ak, to prawda, że masoni
inspirowali hymn na Euro
2012 pt. Koko Euro spoko. Jak
zauważył szybko i precyzyjnie
jeden z czytelników bloga Aszera,
żona Pana Boga, świadczy o tym
dobitnie ostatnia zwrotka hymnu:
Nie ml sobie bracie,
że rady nie damy
Nie kłopocz się siostro
My euro wygramy
Hej!
Wystarczy do słów brat” i„sio-
stra” dodać trzy kropki i od razu
całe masoństwo wychodzi na jaw.
Czytać a raczej śpiew tę zwrot-
należy tak:
Nie ml sobie br:. , że rady nie damy
Nie kłopocz się s:.
My euro wygramy
Hej!
Nie wiemy tylko, co powiedzą na to s:. i br:. masoni, którzy
zainspirowali pozostałe drużyny na Euro 2012. J
P ó ł ż a r t e m , P ó ł s e r i o
