Lato 2015
63
ISSN 1231-0115
cena: 20 zł
(w tym 5% VAT)
O wolną, równą
i braterską Europę ..................s. 4
Solidarność ludzka
i wolnomularska .....................s. 6
Hass – bezpieka – masoni ....s. 8
Woliński” na tropach
polskich wolnomularzy .......s. 11
Czy łatwo
być mężczyzną? ....................s. 14
O przedłużaniu gatunku .....s. 18
Świnia Pyrrona .....................s. 20
Karty zamiast
młotka i dłuta ........................s. 22
Zapomniana wiedza
kahunów .................................s. 25
Konwersja i inicjacja ............s. 30
Wieczny pokój ......................s. 32
Oświecenie między
Kantem a Andersonem .......s. 34
Ludwik Stomma,
Powrót masonów..................s. 45
3
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
N
iezalena Loa Kultura na
Wsch... Warszawy odby-
ła w poniedziałek 12 maja
2015r. tzw. białe prace. Wykład pro-
wadził dr Norbert Wójtowicz. Opowia-
dał o wybitnym polskim masonologu,
prof. Ludwiku Hassie, który w czasach
PRL przez wiele lat był tajnym współ-
pracownikiem Słuby Bezpieczestwa
o pseudonimie „Woliski”. Czy umie-
rajc w 2008 r., emerytowany profesor
bał si, e w archiwach IPN s dowody
jego współpracy z tajnymi słubami
PRL? I e na powierzchni wypłynie
TW Woliski”?... Ju nigdy si tego
nie dowiemy.
Czytaj str. 8-13
W
naszej kulturze przez wiele wieków kobiety były
płci gorsz. Co ciekawe, i dzi jeszcze nierzad-
ko słycha głosy, e mczyznom jest ogólnie
łatwiej w yciu, z powodu samego tylko faktu urodzenia si
mczyzn. Czy jednak tak jest rzeczywicie? Na pewnym
poziomie ogldu rzeczywistoci rónica midzy kobiet
amczyzn zaciera si, patrzymy po prostu na człowieka
wcałym spektrum jego bogatego i zrónicowanego jeste-
stwa. Mistrzyni staje si Mistrzem, a Mistrz Mistrzyni. Nie
jestemy ju przeciwiestwami, jestemy czciami tego
samego, wzajemnie si przenikajcymi iprzechodzcymi
jedno w drugie. Czytaj str. 14-17
I
mmanuel Kant znacznie wyprzedzał czasy, w których
przyszło mu y, a jego system lozoczny przekracza
nadal mentalno zarówno jego, jak i naszej epoki.
Głboki humanizm tego lozofa wie si z przekonaniem,
e indywidualne tworzenie własnego ja powinno by nie-
rozerwalnie zwizane z trosk o los wiata. Myl, e ten
sposób widzenia wiata oraz pragnienie, eby zapanował
wieczny pokój na ziemi, jedno z najwikszych inajpik-
niejszych marze ludzkoci, jest bardziej właciwy czasom,
które nadejd, ni naszym. Czytaj str. 32-39
W n u m e r z e
HASS BEZPIEKA MASONI
CZY ŁATWO BYĆ MĘŻCZYZNĄ
WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE?
WIECZNY POKÓJ. NAJWSZY IDEAŁ
I OSTATECZNY CEL LUDZKOŚCI
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
4z ż y c i a s t o W a r z y s z e n i a
a. Wystawy graki i fotograi w rodowiskach lokalnych War-
szawy, Gdaska, Sopotu, Bydgoszczy, Torunia, Inowrocła-
wia, Grudzidza wraz z prelekcjami na temat idei, załoe,
zasad Sztuki Królewskiej oraz istniejcych współczenie
form organizacyjnych wolnomularstwa, wygłaszane pod-
czas wernisay wystaw w rónych rodowiskach lokalnych.
- stycze2014, Tajemnica Tajemnic, wystawa rysunku
i graki Wojciecha Mościbrodzkiego, Andrzeja Masianisa
i Linasa Domarackasa w warszawskiej Galerii Schody
(prelekcja Tomasz Szmagier)
- luty 2014, Finisa wystawy w Bydgoszczy i wydanie
ksiki Sztuka Królewska w Bydgoszczy. 230 lat tradycji
wolnomularskich (redakcja Tomasz Szmagier)
- kwiecie 2014, wystawa w Domu Kultury w Inowroc-
ławiu Wolnomularstwo – fakty i mity (prelekcja Tomasz
Szmagier).
b. Wykłady na temat historii i tradycji Sztuki Królewskiej,
prezentowane podczas wystawy pt. Masoneria. Pro
Publico Bono w Muzeum Narodowym w Warszawie,
w rodowiskach uniwersyteckich Kielc, a take dla
słuchaczy uniwersytetów trzeciego wieku w Warszawie,
Gdasku, Sopocie i Kielcach.
- stycze 2014, cykl wykładów i dyskusji powico-
nych dziejom i współczesnoci wolnomularstwa na
Uniwersytecie im. Jana Kochanowskiego w Kielcach,
w kieleckim Muzeum Spotkania Kultur oraz w Radio
„Kielce” (Tadeusz Cegielski)
- luty 2014 i luty 2015, Czarna legenda masonerii
prawda czy fałsz?, spotkanie w Kielcach (Mirosława
Dołgowska-Wysocka)
- marzec 2015, Wybitni polscy wolnomularze – patrioci,
spotkanie na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Kielcach
O WOLNĄ, rÓWNĄ
I BrATErSKĄ EUrO
SPrAWOZDANIE MErYTOrYCZNE
Z DZIALNOŚCI ISK W LATACH 2014/15
KONfErENCJE, WYSTAWY, ODCZYTY, PUBLIKACJE...


W
poniedziałek 18 maja 2015 r. odbyło si Walne Zebranie Instytutu Sztuka Królewska w Polsce. Przedłuono
do wrzenia mandat obecnemu zarzdowi na czele z Tadeuszem Cegielskim, Tomaszem Szmagierem
i Małgorzatą Misiuną oraz komisji rewizyjnej. Debatowano nad najbliszymi planami, w tym wakacyjnym
konkursem fotogracznym na temat zabytków masoskich w Polsce, i tymi bardziej odległymi, jak zbliajca si rocz-
nica 300-lecia powstania masonerii spekulatywnej, przypadajca na czerwiec 2017 r. Małgorzata Misiuna przedstawiła
sprawozdanie merytoryczne z działalnoci stowarzyszenia w roku 2014/15 (czytaj niej). Zapoznano si z planami
kolejnej wystawy masoskiej i konferencji w Kielcach. Wystawa odbdzie si od wrzenia 2015 r. do stycznia 2016 r.,
a konferencja naukowa pod koniec padziernika br. Najciekawsza dyskusja dotyczyła zbliajcej si wielkimi krokami
rocznicy 300-lecia masonerii spekulatywnej (1717-2017). O planowanej midzynarodowej konferencji naukowej b-
dziemy na naszych łamach pisa nie raz. Tu tylko zajawimy, e to w naszym kraju, w Warszawie, odbdzie si to wane
wydarzenie, na które zaproszeni zostan wolnomularze, miłonicy Sztuki Królewskiej oraz naukowcy zainteresowani
masoneri z najbliszych nam krajów, czyli Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi, Ukrainy, Czech, Słowacji, Austrii, Niemiec
i Rosji. Bdzie to wkład naszego rodowiska w budowanie wolnej, równej i braterskiej Europy.
5
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
z ż y c i a s t o W a r z y s z e n i a
oraz w Domu Kultury w Inowrocławiu (Mirosława
Dołgowska-Wysocka).
c. Organizacja i snansowanie midzynarodowej kon-
ferencji naukowej Obecność wolnomularstwa w kultu-
rze dawniej i dziś, we współpracy z Uniwersytetem
Warszawskim oraz Muzeum Narodowym w Warszawie,
podczas nisau wystawy Masoneria Pro Publico Bono
w Muzeum Narodowym w dniach 9-10 stycznia 2015r.,
w których udział wzili referenci i gocie z Warszawy,
Krakowa, Gdaska, Poznania, a take z Litwy, Łotwy,
Francji i Anglii. Imprez uwietnił półgodzinny recital
fortepianowy Waldemara Malickiego. Prof. Tadeusz
Cegielski, pomysłodawca konferencji, przygotował
do druku w czasopimie „Hermaion” ok. 20 referatów
sporód 30 wygłoszonych podczas konferencji.
d. Wydanie płyty DVD prezentujcej wystaw Masoneria
pro publico bono, jej kulisy oraz histori przygotowa
(Tadeusz Cegielski i Krzysztof Załski, przy współpracy
z MNW oraz Sz... L... Walerian Łukasiski, WLNP).
e. Wydanie ksiki Frank-Massonia żczyzn i kobiet
symboliczna, czyli niskich stopniów..., reprint z oryginału
z 1809 r. (Tomasz Szmagier).
f. Popularyzacja wiedzy na temat Sztuki Królewskiej po-
przez liczne wystpienia członków Stowarzyszenia w me-
diach: prasie, radiu, telewizji (m.in. w programach Dzień
dobry TVN oraz w TVP Kultura, wrzesie-padziernik
2014), a take poprzez Internet.
g. Publikacje na łamach „Wolnomularza Polskiego”:
Sztuka Królewska w Bydgoszczy. 230 lat tradycji wolno-
mularskich, nr 57/2014
Trójmiejska wystawa grak inspirowanych symboliką wol-
nomulars, nr 57/2014
Tajemnica Tajemnic, wystawa rysunku i graki, nr 58/2014
W Bydgoszcz, choć nie tylko, recenzja książki „Sztuka
Królewska w Bydgoszczy, nr 58/2014
Czy masoneria rządzi światem? czyli Tadeusz Cegielski
w Kielcach, nr 58/2014
Masonka nie taka straszna, dr Mirosława Dołgowska-
Wysocka na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Kielcach,
nr 58/2014
Masoneria pro publico bono, wystawy czasowe w Muze-
um Narodowym 11 września 2014 11 stycznia 2015,
nr 58/2014
Masoneria prawdziwa. Bydgoszcz Inowrocław, dwa
wieki tradycji, nr 59/2014
Świat jako loża, konferencja wolnomularska 9-10 stycznia
2015, nr 59/2014
Kto tylko mógł, przybył do Muzeum Narodowego,
nr 60/2014
Tadeusz Cegielski, Masoneria pro publico bono, wystawa
w MNW, nr 60/2014
Co mason robi młotkiem? Program edukacyjny w Muzeum
Narodowym, nr 61/2015
Masoneria urokliwa pod urokiem wystawy, nr 61/2015
Dwanaście prac Herkulesa, rozmowa z prof. T. Cegielskim,
nr 62/2015
Świat jako loża, program konferencji naukowej, nr 62/2015
Urokliwie o wystawie, nr 62/2015
Tomasz Szmagier, Wolnomularstwo we współczesnej Polsce,
nr 62/2015
Ewa Jaśkowska, Małgorzata Misiuna, Kobiety muszą mieć
prawo wyboru, nr 62/2015
h. Zorganizowanie strony internetowej Stowa-
rzyszenia Instytut Sztuka Klewska w Polsce:
www.sztukakrolewska.pl, m.in. z wykorzystaniem ma-
teriałów Wolnomularza Polskiegoi fotograi prasowej.
W tym czasie odbywano regularne zebrania Zarzdu i spot-
kania dyskusyjne członków, prowadzone take w formie
seminaryjnej. W 2014 roku odbyło si kilkanacie spotka
dyskusyjnych członków, podczas których wypracowywa-
no plany realizacji celów statutowych Stowarzyszenia na
najblisze lata. Działalno Stowarzyszenia w 2014 roku
była w całoci prowadzona społecznie. #

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
6W y d a r z e n i a
S
kala zniszcze na terenie
cego kraju jest ogromna,
a w szczególnoci w stołecz-
nym Kathmandu. W gruzach legło
wiele unikalnych zabytków, w tym
połoona w epicentrum trzsienia
ziemi dawna stolica Nepalu – Gorkha.
Całkowitemu zniszczeniu uległa m.in.
zabytkowa wiea Dharahara, bdca
jedn z głównych atrakcji turystycz-
nych w Kathmandu, redniowieczny
kompleks witynny Swayambhu-
nath oraz stare budowle witynne
na placu Durbar, czyli starówce”
stolicy Nepalu. Wiele wiosek w rejo-
nie epicentrum trzsienia praktycznie
zniknło z powierzchni ziemi. Ci, co
przeyli, pozostali bez ywnoci i da-
chu nad głow, koczujc w obozach
przesiedleczych.
Mimoe wiat nie pozostał obojtny
wobec tej tragedii i z wielu krajów na-
płynła pomoc ratunkowa, medyczna,
ywnociowa, nansowa i inna, ten naj-
biedniejszy kraj wiata potrzebuje cigle
wsparcia. Zwłaszcza nansowej pomocy
bezporedniej, która ynie od cowieka
do człowieka, bez poredników i rz-
dowego opodatkowania. Taka pomoc
jest najszybsza i najbardziej efektywna.





SOLIDArNOŚĆ
LUDZKA I WOLNOMULArSKA
m a ł g o r z a t a m i s i u n a
d a r i u s z m i s i u n a
7
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
W y d a r z e n i a
W akcj pomocy dla Nepalczyków
włczyli si polscy wolnomularze, któ-
rzy tradycyjnie kultywuj w loach
dobroczynno i postawy solidarno-
ci braterskiej, obejmujce nie tylko
wolnomularzy, ale wszystkich ludzi
poszkodowanych lub cierpicych. So-
lidarno wolnomularzy opiera si na
fundamencie braterstwa, miłoci bra-
terskiej i dobroczynnoci. Jest zasad
postpowania, zapisan w konstytu-
cjach wszystkich obediencji wolno-
mularskich. Jest imperatywem mo-
ralnym postpowania masona. Take
w Zasadach konstytucyjnych Wielkiej
eskiej Loy Francji jest zapisane,
e Wolnomularze powinni okazywa
sobie pomoc i opiek. Ich obowiz-
kiem jest rozcignicie łczcych ich
wizi na wszystkich ludzi. Solidarno
braterska obejmuje zatem wolnomula-
rzy i profanów. Etyka wolnomularska
kładzie szczególny nacisk na fakt, e
wszyscy jestemy „Siostrami i Brami
w Ludzkoci”.
Wielewolnomularskich signło
do swoich „worków wdowy, wspie-
rajc nansowo konkretnych ludzi
i społecznoci lokalne. Dyskretnie
uczynili to take poszczególni wol-
nomularze. Zbiórkę pieniędzy dla
pokrzywdzonych w Nepalu prowadzi
między innymi Vajra Publications
założone w 2004 roku przez Bidura
Dangola największe nepalskie wy-
dawnictwo specjalizujące się w pub-
likacji książek na temat antropologii,
socjologii i ekonomii Nepalu, a także
bujnego życia duchowego prowadzo-
nego przez mieszkańców tego kraju.
Wród około 150 opublikowanych
przez t rmtytułów znajduj si
przełomowe prace dotyczce szamani-
zmu, buddyzmu i hinduizmu, ze szcze-
lnym uwzgldnieniem synkretyzmu
religijnego, który stanowi gwarancj
tolerancji wiatopogldowej w Nepalu.
Vajra Publications nie tylko przyczy-
nia si do rozwoju i zrozumienia tole-
rancji religijnej w Nepalu, ale aktywnie
uczestniczy w zapewnianiu pierwszej
pomocy dla osób pokrzywdzonych
w trzsieniu ziemi. Dostarczane s im
namioty, ywno oraz rodki nan-
sowe. Właciciel Vajra Publications,
Bidur Dangol, jest jednym z liderów
lokalnej społecznoci. To włanie dziki
nim pomoczwykleomna w przy-
padku aktywnoci duych organizacji
midzynarodowych dociera szybko
do osób najbardziej jej potrzebujcych.
Szacuje si, e obecnie w Nepalu setki
tysicy osób nie posiada dachu nad
owani rodków do utrzymania. Po-
niewa lato to pora monsunu, a wic
obtych deszczów i komarów, wielu
z nich grochoroby. Dziennikarze
PAP donosz, e ycie w Kathmandu
powoli wraca do normalnoci. Otwie-
rane s sklepy, straganiarze wychodz
na ulic z warzywami. Spokój jest jed-
nak pozorny, poniewakady wikszy
wstrzs wywołuje w Kathmandu czsto
nieobliczalne reakcje. Bez pomocy z na-
szej strony wielu Nepalczykom gro
głód, chłód i zarazy. #

M
oemy im pomóc, przeka-
zujc choby skromne za-
soby nansowe na konto PayPal:
vajrabooks@hotmail.com albo
na konto bankowe:
SUNRISE BANK
VAJ BOOKS
nr konta: 044 10094852011
SWIFT: SRBLNP
z adnotacj
„Nepal Earthquake Fund”
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
8s e k r e t y W a r s z t a t u







BIAŁE PrACE SZ... L... KULTUrA NA WSCH... WArSZAWY
HASS BEZPIEKA MASONI
s... m i r o s ł a W a d o ł ę g o W s k a - W y s o c k a

9
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
s e k r e t y W a r s z t a t u
Czy wielkie dzieło profesora Hassa wynikało z podpo-
wiedzi, prowadzenia, ułatwiania przez tajne użby? – pytał
drWójtowicz. – Czy profesor, który kilkanaście lat przeby-
wał w syberyjskich łagrach, chcizwodzić służby i stał się
prawdziwym pasjonatem bado polskiej i międzynarodowej
masonerii? W konkluzji referent stwierdził, e celem jego
wystpienia było pokazanie tragizmu prof. Hassa, który,
znalazłszy si midzy młotem a kowadłem, miał nadziej na
rozgrywanie z „bezpiekjakiejgry na własnych zasadach.
– Chodziło o to, by pokazać, że z jednej strony uwikłany we
wsłpracę z SB zmuszony był do pisaniadyrdymał”, których
od niego oczekiwano, a z drugiej jako naukowiec starsię
zgłębić dzieje masonerii, publikując prace, w których takich
banialuk już ani śladu – podkrelił dr Wójtowicz.
os w trakcie ciekawej dyskusji zabrał brat-profesor
Tadeusz Cegielski, który znał prof. Hassa bardzo dobrze,
zamieszczał jego artykuły w wydawanym i redagowanym
przez siebie od 1992 r. pimie naukowymArs Regia.
Ocen, e profesor wydawał si bardzo zaangaowany
w masosk tematyk badawcz. – Jego metodzie można
sporo zarzucić. Że ba dość toporna, materialistyczna,
co skutkowało brakiem zrozumienia masońskiego ducha,
ale w sumie pozostaw po sobie olbrzym spuściznę
naukową, z najlepszą pracą, jaką ba Sekta farmazonii
warszawskiej.
Podpisana niej wysłanniczka Wolnomularza Polskiego
przypomniała, e prof. Hass zwizał si take od 1994 r.
z redakcj Wolnomularza Polskiego. Stanł na czele Rady
Programowej pisma, do której weszli take prof. Maria
Szyszkowska oraz prof. Andrzej Nowicki. Z referatem
prof. Hassa na temat aktualnych perspektyw masonerii
w naszej czci Europy redaktor naczelny Wolnomula-
rza PolskiegoAdam W. Wysocki pojechał w 1994 r. do
Wiednia na zjazd Uniwersalnej Ligi Masoskiej, której
honorowym członkiem Ludwik Hass nastpnie został.
Za całokształt swej pracy nad histori masonerii otrzymał
w 2005 r. od redakcji Wolnomularza Polskiego” nagrod
Złotego Pióra.
Na spotkaniu w loy Kultura jeden z braci masonów
rzucił w pewnym momencie głonym szeptem: Psy-
chopata, trockista, maniak!... Pomylam, e niech ten
pierwszy rzuca kamieniem, kto sam bez grzechu to
po pierwsze. Po drugie, Ludwik Hass rzeczywicie był
zaangaowanym trockist i to do koca swojego ycia.
Zaacił za to wieloletnim zeaniem do syberyjskich
łagrów. Znalazłam póniej zdjcia na stronie interne-
towej trockistów, krzy o „towarzyszu Ludwiku” nie
zapominaj, towarzyszyli mu w ostatniej drodze na
cmentarz, a w kadrocznic mierci na jego grobie
sadaj kwiaty. Oto fragment artykułu z ich strony
internetowej (http://1917.net.pl/node/1670 pt. To-
warzysz Ludwik:
Pierwszy raz za swe polityczne zaangaowanie Ludwik
Hass zapłacił wkrótce po wkroczeniu Armii Czerwonej
na tereny wschodniej Polski. W listopadzie 1939 r. zo-
stał aresztowany i skazany na 8 lat obozu pracy, a potem
doywotnie zesłanie. Jako trockista nie mógł liczyna
pobłaliwo. – Od jego kolegi, który był z nim w Workucie
i zdołał wyjść z armią Andersa, wiem, że zachowanie Hassa
w obozie było przykładem dla wszystkich. W Workucie
znalasjuż po strajku trockistów i ich likwidacji... Był
osamotniony politycznie. A mimo to dla wszystkich innych
więźniów politycznych był przykładem oporu, solidarności,
zwykłego człowieczeństwa mówi Jan Malewski, Polak
z Parya, od prawie 40 lat działajcy w IV Midzyna-
rodówce.
I nawet Sybir nie wyleczył Pana z marksizmu? pytał
w latach dziewidziesitych sdziwego Hassa Jacek Hugo-
-Bader, dziennikarz „Gazety Wyborczej”. – A dlaczego mi
wyleczyć, skoro ja mam rację? odpowiadał. Oprawcy,
bijąc mnie, potwierdzali moją uszność, że Rosja Radziecka
jest zdegenerowanym państwem, w którym panuje dyktatura
biurokracji. To nie był komunizm. Stalinizm był formacją
rozrastającej się warstwy biurokracji, która doprowadziła
do kryzysu i degeneracji rewolucji.
Hassowi nie pozwolono na skorzystanie z formalnie obej-
mujcej go amnestii po umowie Sikorski-Majski w 1941 r.,
nie udało mu si te wyrwa do armii Berlinga. Pracował
przy wyrbie lasu, w kołchozie i kopalni. Z „Prawdy
i „Izwiestii” nauczył si rosyjskiego, dziki czemu został
pomocnikiem ksigowego, równie zesłaca. Pomiędzy
autentycznymi więźniami politycznymi istniała prawdziwa
solidarność. Pomagaliśmy sobie, wspieraliśmy jedzeniem
wspominał Hass.
Po wyjciu z łagru w 1947 r. samotnomogła go
zniszczy stał si alkoholikiem. Przestał pi, kiedy
si oenił. Był wtedy na zesłaniu pod kem podbie-
gunowym w republice Komi. Cho po upadku Berii
w 1953 r. formalnie był wolnym człowiekiem, nie miał
prawa wyjazdu do Polski. Nigdy ani w łagrze, ani na
zeaniu nie przyzn sido winy i do koca twardo
dał, aby jego proces został przeprowadzony raz jesz-
cze. Nie chci by zwolniony z innych powodów, cho
wielokrotnie wczeniej sugerowano mu, aby podpis
kwitek i bdzie wolny. On chciał rehabilitacji... której
doczekał sidopiero w 1956 r. Sd we Lwowie unie-
wan wówczas wyrok i Ludwik Hass mógł wcido
kraju. Zoni synem.
* * *
Po wielu latach, gdy był juuznanym polskim bada-
czem masonerii, w redakcji kwartalnika Ars Regia (2
(7)/1994) odbyła si rozmowa o jego najnowszej ksice
pt. Masoneria polska XX wieku. Uczestniczyli w niej
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
10 s e k r e t y W a r s z t a t u
Tadeusz Cegielski, Janusz Maciejewski, Janusz Tazbir
i Elbieta Wichrowska. Prof. Janusz Tazbir podkrelił,
e rozpatrujc działalnonaukowprof. Hassa, trzeba
take wzi pod uwag jego przeycia osobiste. „Musz
powiedzie, e panowie bylicie pierwszymi ywymi
masonami, których widziałem, poznałem. Nie takimi,
jakich kreuje Ład, Słowo Dziennik Katolicki.
No, teraz jumog tych masonów policzy na palcach
jednej rki. Tymczasem Hass jest pierwszym ywym
trockist, z jakim si zetknłem. Trockista to była obelga,
zarzut, który prowadził do łagru, na rozstrzelanie, ale
ja przed Hassem nie widziałem ywego trockisty. [...]
Hass dziki swym przeyciom moe mie zrozumienie
wielu spraw. Jeszcze raz podkrelam, e ekscentryczno
Hassa pozwala mu rozumie wiele z masonerii, ale rów-
nie uniemoliwia mu.... Niestety, prof. Tazbir swego
zdania wówczas nie do koczył. A aden z dyskutantów
kwestii nie podjł, poza skonkludowaniem, e Hass był
„naprawd niezwykły(Cegielski).
Nie wiem, czy pojmuj intencj profesora Tazbira. By
moe chodziło mu o to, e dobry trockista nie mógłby
nigdy zosta dobrym masonem. To s dwa wykluczajce
si systemy pojmowania wiata i obowizujcych w nim
wartoci. Oczywicie, Ludwik Hass, „dobry trockista,
mógł zosta wybitnym badaczem masonerii, czyli maso-
nologiem, którym nota bene si stał.
Pozostaje kwestia oceny jego współpracy z SB. Nigdy ju
nie powie nam sam, o czym mylał, podpisujc w wizieniu
stosowny papier. e ma do łagrów na Syberii? e swoje
wycierpiał i chce y jak inni normalni ludzie? e PRL
to „kreatura poststalinowska, a wewntrzne rozgrywki
„partyjniakóws z punktu widzenia interesów midzy-
narodowego proletariatu i ogólnowiatowej rewolucji bez
znaczenia? e przechytrzy „głupich tajniakówi zapewni
sobie warunki do pracy, któr kocha? Pewnie mona by
mnoy podobne pytania.
Dla mnie osobicie miar współpracy Hassa z SB jest fakt,
i skład członkowski tajnej warszawskiej loy Kopernik
nigdy nie został ujawniony w czasach „słusznie minio-
nych. Jeli ju Hass donosił, to tak robił, by wskazywa
masonów paryskich, którzy byli wymienieni w dostpnych,
wewntrznych biuletynach. adnego masona za „czyste
masostwo” w PRL nie aresztowano. Było to w sumie gro-
no dwudziestu kilku osób. Jeli wolnomularze byli wród
internowanych w grudniu 1980 roku, to za konspiracj
solidarnociow, nie wolnomularsk.
Dzisiaj moemy powiedzie, e po przełomie w 1989 r.,
pocztek lat dziewidziesitych były to czasy, gdy rozwi-
zano stare, PRL-owskie słuby bezpieczestwa. Emeryto-
wany profesor Ludwik Hass został wolnym człowiekiem,
który z wyroków dziejów „zerwał si ze smyczy”; ubeckiej
smyczy. Czy umierajc w 2008 r., bał si, e w archiwach
IPN s dowody jego współpracy z tajnymi słubami PRL?
I e na powierzchni wypłynie TW „Woliski”?... Ju nigdy
si tego nie dowiemy.
Mirosława Dołęgowska-Wysocka
LUDWIK HASS JEST AUTOrEM KILKUSET rOZPrAW, PrZYCZYNKÓW
IrECENZJI NAUKOWYCH OrAZ KILKUNASTU KSIĄŻEK, M.IN.:
Sekta farmazonii warszawskiej. Pierwsze stulecie wolnomularstwa w Warszawie (1721–1821), PIW, Warszawa
1980, ss. 675. Seria: Biblioteka Wiedzy o Warszawie.
Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej w XVIII i XIX wieku, Wyd. Ossolineum, Wrocław 1982, ss. 572.
Ambicje, rachuby, rzeczywistość. Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej
1905–1928, PWN, Warszawa 1984, ss. 398.
Zasady w godzinie próby. Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej 1929–1941, PWN,
Warszawa 1987, ss. 359.
Masoneria polska XX wieku. Losy, loże, ludzie, Ocyna Wydawnicza Polczek PCK, Warszawa 1993, ss. 360.
Wolnomularstwo rosyjskie w podziemiu 1822–1921, Wyd. Bellona, Warszawa 1996, 1998, ss. 299.
Wolnomularstwo rosyjskie na obczyźnie i powrót w strony rodzinne, 1918–1995, Wyd. Bellona, Warszawa 1998.
Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821–1999. Słownik biograczny, Ocyna Wydawnicza Rytm,
Warszawa 1999, ss. 660.
Świat wolnomularski. Konkrety. Tom 1. Trudne czasy 1932–1945, Wyd. Mazowiecka Wysza Szkoła Humani-
styczno-Pedagogiczna, Łowicz 2004, ss. 302.
Świat wolnomularski. Konkrety. Tom 2. 1945 lata dziewięćdziesiąte XX w., Wyd. Neriton, Instytut Historii
PAN, Mazowiecka Wysza Szkoła Humanistyczno-Pedagogiczna, Warszawa 2006, ss. 507.
Na podst. Wikipedii, oprac. wys.
11
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
s e k r e t y W a r s z t a t u
Wolnomularz Polski”: 12 maja
wysłuchaliśmy Pańskiego wykładu
o związkach Ludwika Hassa ze
Służbą Bezpieczeństwa. Dlaczego
właśnie taki temat i dlaczego
właśnie ta osoba?
Norbert Wójtowicz: Ludwik Hass,
polski historyk i badacz dziejów maso-
nerii, to posta, której osobom zainte-
resowanym t tematyk przedstawia
nie trzeba. Jego Sekta farmazonii war-
szawskiej, trzyczciowa monograa
powicona losom masonerii w Euro-
pie rodkowo-Wschodniej, dwa tomy
zatytułowane Świat wolnomularski czy
wreszcie ownik biograczny polskich
wolnomularzy (patrz Bibliograa na
str. 10, red.) to prace, bez znajomoci
których trudno wi o prowadzeniu
rzetelnych bada nad wolnomular-
stwem. Jak zauwaył swego czasu Ta-
deusz Cegielski: „poniekd wszystkie
prace powicone wolnomularstwu,
jakie powstaj w Polsce, […] s w ja-
kiej mierze pisane «za lub przeciw
Hassowi». Inaczej jeszcze: kady, kto
podejmuje problematyk masonerii
równie t najbardziej aktualn
musi ustosunkowasi do twórczoci
Profesora(w: Ludwik Hass – historyk
wolnomularstwa, Ars Regia, 1993, nr
2). Ale eby móc naleycie odnie
si do tej twórczoci, potrzebna jest
znajomo nie tylko tych prac, ale
wnie znajomo skomplikowanych
meandrów ycia ich autora.
Jeszcze przed wybuchem wojny
rozpoczł studia historyczne na
Uniwersytecie Jana Kazimierza we
Lwowie, lecz niedane mu było ich
dokoczy. Jego trockistowskie po-
gldy sprawiły, e w 1939 r. został
aresztowany, a nastpnie skazany
na 8 lat obozu pracy i doywotnie
zesłanie. Do Polski powróci
dopiero w 1957r., po majcej miejsce
rok wczeniej rehabilitacji. Tych po-
nad 17 lat niewtpliwie wpłynło na
jego póniejsze postrzeganie wiata
i sprawiło, e próbujc dokonywa
jakiej oceny jego póniejszych wybo-
rów, nie moemy o nich zapomnie.
W marcu 1965 roku Hass został
aresztowany pod zarzutem udziału
w pisaniu i rozpowszechnianiu Listu
otwartego do Partii Kuronia i Mo-
dzelewskiego. W styczniu 1966 roku
wyrokiem sdu wojewódzkiego dla
miasta st. Warszawy zost skaza-
ny na 3 lata wizienia, skd został
przedterminowo zwolniony w kocu
sierpnia 1966. Komentujc ten fakt,
zauwaył: Jest postp najpierw
spdziłem w wizieniu 17 lat, teraz
ju tylko 17 miesicy. Moe nieco
„WOLIńSKI” NA TrOPACH
POLSKICH WOLNOMULArZY,
CZYLI PErYPETIE LUDWIKA HASSA Z SB
r o z m o W a
z d r . n o r b e r t e m W ó j t o W i c z e m

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
12 s e k r e t y W a r s z t a t u
dziwi fakt zwolnienia po zaledwie
kilku miesicach, lecz pewne wyja-
nienie sprawy moe dawazachowana
Teczka Pracy Tajnego Współpra-
cownika ps. «Woliskz której
wynika, e to włanie w tym czasie
został pozyskany do współpracy.
Z problematykwolnomularsk
Ludwik Hass zetknł si przy oka-
zji wczesnych bada powiconych
piłsudczykom i inteligencji dwu-
dziestolecia midzywojennego, ale
to włanie przy okazji sprawy Kuro-
nia i Modzelewskiego, w stenogramie
rozmowy z 20 marca 1965 r., pojawiła
si pierwsza wzmianka wiadczca
o tym, e funkcjonariusze bezpieki
mieli wiadomo jego zainteresowa-
nia t problematyk.
Gdzie znajdują się obecnie akta
Hassa – „Wolińskiego” i w jakim
zachowały się stanie?
Akta Hassato w tym wypad-
ku okrelenie nieco na wyrost, gdy
w sumie zachowała si jedynie cz
materiałów dotyczcych jego kon-
taktów z bezpiek. Niewtpliwie
kluczowa dla problematyki, na któ-
rej si tu koncentrujemy, jest
wspomniana Teczka Pracy
Tajnego Współpracownika
ps. «Woliski»”, a w zasadzie
zachowany II tom tej teczki
znajdujcy si obecnie w Biu-
rze Udostpniania i Archiwi-
zacji Dokumentów Instytutu
Pamici Narodowej. Ponadto
nieco rozproszonych materia-
łów zwizanych z działalno-
ci „Woliskiego” znajdziemy
w przechowywanych tam ze-
społach powiconych wolno-
mularstwu (i temu, co zda-
niem funkcjonariuszy wizało
si z wolnomularstwem). Za-
chowane w BUiAD materiały,
co wane, nie dotycz jedynie
jego współpracy z resortem
bezpieczestwa, ale równie
działa bezpieki zwizanych
jego rozpracowywaniem, jak
choby materiały dotyczce
sprawy Kuronia i Modzelew-
skiego czy materiały S.O.R. „Mały.
Kto oprócz Pana nimi się
interesował?
Powicone Hassowi SB-eckie ma-
teriały nie były, jak do tej pory, szerzej
wykorzystywane. Odwoływał si do
nich jedynie Andrzej Friszke w pracy
Czas KOR-u. Jacek Kuroń a geneza
Solidarności (Kraków 2011), jednake
bardziej chodziło mu o elementy zwi-
zane z działalnocipolityczn, anieli
o to, co wizało si z problematyk
wolnomularsk.
Jaką mniej więcej część stanowią
kwestie masońskie, a jaką inne,
opozycji?
Pytanie dotrudne, bo nie sposób
tego szczegółowo zliczy. W mate-
riałach Woliskiegobardzo czsto
mamy zreszt do czynienia z prze-
mieszaniem obu tych aspektów. Obok
siebie moemy znale zarówno jed-
no, jak i drugie, bo zadania wyzna-
czane mu przez prowadzcego go
funkcjonariusza dotyczyły zarówno
opozycji, jak i inwigilacji rodowisk
wolnomularskich. Pytanie to jest
trudne równie dlatego, e jak np.
mielibymy zakwalikowa jego do-
niesienia dotyczce osób zwizanych
z Klubem Krzywego Koła? Z jednej
strony były to materiały dotyczce
osób zaangaowanych w działalno
polityczn, a z drugiej niejednokrotnie
osób zwizanych z wolnomularstwem.
I nawet jeli czasem nie mówiły one
o wolnomularstwie wprost, to prze-
cie charakteryzowały równiei to
rodowisko.
Jaki obraz masonerii z tych akt się
wyłania?
Obraz zdecydowanie odmienny
od tego, kry znamy z jego pub-
likacji. Decydujc si na podjcie
współpracy z bezpiek, Hass usiłował
rozgrywa własn gr. Miał on wia-
domo, e prowadzenie bada nad
polskim wolnomularstwem wymaga
pogłbionych bada ródłowych nie
tylko w kraju, ale równie za granic.
W jego sytuacji politycznej dopro-
wadzenie do takiej kwerendy bez
wsparcia ze strony funkcjonariuszy
wydawało si niemal niemoliwe.
Skoro tego od niego oczekiwano, to
chcc utrzyma si w grze, zmuszony
był opowiada równie„banialuki”,
których nie uwiadczymy ju w jego
pracy naukowej. Dlatego te raporty
powicone wolnomularstwu, nie-
zalenie od rzeczowych informacji
dotyczcych paryskiego Kopernika
i osób zaangaowanych w jego prace,
zawieraj szereg sformowa, na
które patrzymy z do duym zdzi-
wieniem. Ot, choby zawarte w in-
formacji operacyjnej stwierdzenie, e
zbierajc materiały do swojej pracy
o historii wolnomularstwa, Hass
„stwierdził, e wolnomularstwo stało
si obecnie bardzo wanym tematem
sterowniczym Stanów Zjednoczo-
nych. Poniewa jego mocodawcy
traktowali spraw jako polityczn,
std te on sam pisw podobnym
duchu: „Do zagadnie do istotnych
dla zrozumienia mechanizmów i po-
wiza istniejcych obecnie w Polsce,
przede wszystkim w Warszawie, prze-

13
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
s e k r e t y W a r s z t a t u
rónych grup opozycyjnych, naley
rola w tym tutejszych wolnomularzy,
ich przypuszczalnie łka czy po-
dobnej formy organizacyjnej. […]
Wane jest zorientowanie si, w jakim
kierunku idzie masoska inspiracja
opozycji w Polsce. […] Sdzi mo-
na, e wynikiem tej inspiracji jest
przede wszystkim pełne włczenie
si rónorodnych sympatyków PPS
czy uwaajcych siza PPS-owców
do Ruchu Demokratycznego. […]
Po trzecie, orientacja masonerii wy-
raałaby si w podkrelaniu legalno-
ci działania opozycji i niechci do
masowych wystpie ulicznych itp.
z udziałem szerokich mas ludowych
a robienie nacisku na wystpienie
inteligenckie, w ogóle «pokojowe»
i podkrelanie takich włanie form
działania.
Jakim agentem bHass? –
ideowym, zmuszonym do
współpracy?
– W zachowanych materiałach brak
jest jakichkolwiek podstaw do przy-
jcia tezy o jakim bezporednim
przymuszaniu go do współpracy, typu
nacisk zyczny czy szanta. Naley
jednak pamita, e ten człowiek miał
za sobrepresje ze strony sowieckiego
aparatu bezpieczestwa i blisko dwie
dekady zesłania. Dowiadczenia te
z pewnoci wpłynły na jego postrze-
ganie wiata, tote w sytuacji areszto-
wania i ponownego zagroenia do
szybko zdecydował si na „szczere
rozmowyz funkcjonariuszami. Jak
podkrelał Friszke: Wród areszto-
wanych słabym ogniwem okazał si
Ludwik Hass. Zatrzymany 20 marca
[1965] «pkł» jeszcze tego samego
dnia podczas rozmowy z dwoma o-
cerami SB Pawłowiczem i Opali-
skim, którzy bardzo umiejtnie kusili,
sugerujc spor wiedzSB: «pomimo
e pan prowadzi tego rodzaju konspi-
racyjny tryb ycia, e panu si wyda-
wało, e wszystkie spotkania, kontakty
i rozmowy s nam nieznane, to ja tu
pana musz z błdu wyprowadzi»”.
Zainicjowana wówczas ni dialogu
z funkcjonariuszami została sforma-
lizowana w 1966 roku i po zwolnieniu
z wizienia Hass podjł systematyczn
współprac z SB, pocztkowo jako
kontakt operacyjny, a nastpnie jako
tajny współpracownik ps. Woliski”.
Kto mógłby zapyta, czemu kon-
tynuował t współprac i „donosił
na opozycj”? W pewnym stopniu
odpowied na tak postawione pyta-
nie moe nam da głbsze spojrzenie
na pogldy Hassa. Przez całe swoje
ycie był on głboko przekonanym
komunist-trockist. Nawet jeli nie
zgadzał si z istniejcym w Polsce po-
rzdkiem prawnym, to równoczenie
ywił bokie przewiadczenie, e
opozycja, na któr donosił, to nie jest
„jego opozycja. Dlatego te nie widział
w swoim postpowaniu nic zdronego.
Wszak jak podkrelał w 1989, „jedna
jest tylko droga honoru i uczciwoci
– droga rewolucyjnego socjalizmu”.
W jaki sposób SB posłużyła się
informacjami uzyskanymi od
Hassa?
– Poczwszy od 1970 roku, dało si
zauway stałe zainteresowanie re-
sortu bezpieczestwa problematyk
wolnomularsk, która pojawiała si
w wielu dokumentach Słuby Bez-
pieczestwa. Poza rozproszonymi
wzmiankami w materiałach z obserwa-
cji i rozpracowywania poszczególnych
osób, istniały co najmniej trzy sprawy
załoone specjalnie na polskie struk-
tury wolnomularskie: S.O.S. Wi”,
S.O.R. Amici” i S.O. „Delta. War-
to zauway, e ta pierwsza została
wszczta wyłcznie na skutek jedno-
ródłowego doniesienia, które wyszło
włanie od K.O. Woliski”. Jednake
sposób postpowania z materiałami
uzyskiwanymi od Hassa zdawał si
wiadczy o tym, e w wikszoci
przypadków funkcjonariusze nie
traktowali problemu wolnomularstwa
zbyt powanie. Wprawdzie spisywano
raporty i zlecano kolejne zadania, ale
jak si wydaje, to, co dla Hassa było
prób dotarcia do wolnomularzy, dla
nich stanowiło prób spenetrowania
rodowisk opozycji politycznej w kraju
i jej powiza za granic.
W jaki sposób współpraca z SB
mogła wpłynąć na działalność
naukową profesora?
uba Bezpieczestwa z pew-
noci nie prowadziła za niego ad-
nych bada, ani nie narzuca mu
wniosków do prac naukowych, gdy
Hass – jak si wydaje – potrał do
umiejtnie oddzieli wnioski pisane
w raportach dla bezpieki od nauko-
wych wniosków zawartych na kartach
jego ksiek. Z pewnoci jednak
wsparcie ze strony funkcjonariuszy
w sposób wydatny ułatwiło mu cho-
by przeprowadzenie zagranicznych
kwerend badawczych. Mona si jed-
nak zastanowi nad czym innym…
Aczkolwiek, jak wspomniałem, te-
matyka wolnomularska przewijała
si w badaniach Hassa jeszcze w la-
tach szedziesitych, to z uwagi na
brak moliwoci dotarcia do osób
i ródeł w pocztkowym okresie nie
sigał do współczesnoci. W 1971
roku obronił rozpraw doktorsk
i zaczł szuka tematu do przyszłej
rozprawy habilitacyjnej. Zlecenie mu
wówczas przez ocera prowadzce-
go zainteresowania si masoneri
zbiegło si w czasie z prowadzonym
przez niego poszukiwaniem nowych
obszarów badawczych. W tej sytuacji
moe pojawi si nieco przewrotne
pytanie o to, na ile to zadanie zlecone
wówczas „Woliskiemu” mogło mie
wpływ na fakt, i przez reszt ycia
wolnomularstwo stało si pierwszym
i zasadniczym tematem bada Has-
sa? Czy w innych okolicznociach ta
problematyka zdominowałaby jego
póniejsze ycie naukowe w a tak
wielkim stopniu? I na ile wreszcie
zadanie to miało wpływ na fakt, i
z biegiem czasu Ludwik Hass stał si
wybitnym specjalistw zakresie hi-
storii wolnomularstwa w naszej czci
Europy? Jeli rzeczywicie sytuacja
ta spowodowała skoncentrowanie si
jego zainteresowa na wolnomular-
stwie, to moe okaza si, e funk-
cjonariusze Słuby Bezpieczestwa,
w sposób zupełnie niezamierzony,
przyczynili si znaczco do rozwoju
polskiej masonologii. #
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
14 k r a W a t i f a r t u s z e k




CZY ŁATWO B
MĘŻCZYZNĄ
WE WSPÓŁCZESNYM ŚWIECIE?
s ... s o n i a L e r s k a

15
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
k r a W a t i f a r t u s z e k
I
nnymi słowy, nic nie wskazuje na to, eby bycie mczy-
znsamo w sobie było znaczcym ułatwieniem w yciu,
a wrcz mona powiedzie, e fakt bycia mczyzn
w wietle przedstawionych statystyk – jest jusam w sobie
najwikszym z moliwych czynników ryzyka. Patrzc na te
zjawiska z punktu widzenia socjologii, mona zastanawia
si, jak to si stało, e jedna połowa ludzkoci zdecydowanie
czciej dryfuje i wpada na skały ni jej druga powa.
NIECO PSYCHOLOgII
Psycholog Steve Biddulph w swoim bestsellerze pt. skość.
Nowe spojrzenie stawia tez, e przyczyn obserwowanych
negatywnych zjawisk w kwestii niemonoci odnalezienia
si w yciu przez du cz mczyzn jest brak opieki nad
synami ze strony ojców i marginalizowanie roli mczyzny
w wychowaniu potomka. Syndrom nieobecnego zycznie lub
mentalnie ojca, nieprzekazujcego synowi wiedzy o tym, co to
znaczy bymczyzn. Zgadzam siz t tez. Wychowaniem
dzieci bez wzgldu na e przez bardzo ugi czas zajmowały
si głównie kobiety, a i dzi model ten jest bardzo czsty. Nie
negujc w aden sposób wkładu matek w wychowanie synów,
wydaje mi si jednak, e w dziecistwie potrzebujoni równie,
a bymoe nawet przede wszystkim, wzorca tej samej płci.
NIECO HISTOrII
Pocztków marginalizacji roli ojca w wychowaniu dzieci
mona upatrywaok. 200-230 lat temu, w czasach rewolucji
przemysłowej. Wtedy to mczyni wyszli do fabryk i hut,
zjechali do kopalni, zniknli z domu na cały dzie, aby
powróci wieczorem tak zmczonymi, e zaangaowanie
si w ycie rodzinne i wychowanie dzieci było ostatni
rzecz, na jak mieli sił i ch.
Wczeniej mczyni i kobiety wraz z dziemi czsto
wspólnie pracowali i spdzali duo czasu razem. W okresie
rewolucji przemysłowej nastpił bardzo jasny podział ról
na nieobecnego, zarabiajcego ojca i obecn, troszczc si
o ognisko domowe matk. Do tego naley dodaseri kata-
strof w postaci emigracji, kryzysów gospodarczych i wojen
wiatowych, które po pierwsze zycznie zdziesitkowały
mczyzn, a po drugie tych, którzy ocaleli, tak okaleczyły
psychicznie,e z „bagaem” traumatycznych dowiadcze
trudno im było odnalesi w rzeczywistoci, a co dopiero
przekazywa wzorce mskoci synom.
Tak wic od jakich siedmiu pokole, przynajmniej w Eu-
ropie, mamy do czynienia z sytuacj bardzo ograniczonego
kontaktu ojca z synem, a z tym wie si przekazywany z po-
kolenia na pokolenie kryzys mskoci, wynikajcy z braku
wiedzy na temat tego, czym owa msko jest. Chłopiec
jest jak komputer bez oprogramowania, które powinien
wgra mu ojciec. Jemu jednak tego soware’u wnie
nikt nie wgrał, tak wic z pokolenia na pokolenie jest
przekazywana głównie pustka i wtpliwoci.
Dawne społecznoci potrały o to zadba. W ksice
pt. Żelazny Jan: rzecz o mężczyznach, bdcej opowieci
o istocie mskoci w icie bajecznej oprawie barwnej
symboliki, mitologii, zapomnianych tradycji i jungowskich
archetypów, jej autor Robert Bly mocno podkrela nie-
zwykle doniosł funkcj mskiej inicjacji, na przykładzie
dawnych rytuałów przejcia z dziecistwa do dorosłoci,
obecnie w naszej kulturze całkowicie zapomnianych.
Wikszo prastarych kultur na wiecie wykształciła prak-
tyki inicjacji, symbolicznego przyjmowania młodzieca
do wspólnoty mskiej. W kulturze słowiaskiej były to
postrzyyny, w czasie których siedmioletni chłopiec po
rytualnym obciciu mu włosów przez ojca przechodził
pod jego opiek. Inicjowany otrzymywał swoisty trening
wartoci i zachowa, wzorzec mskoci. Czy taki wzorzec
przystawałby do czasów współczesnych jest kwesti od-
rbn, wane, e mczyzna, zanim dojrzał biologicznie
i społecznie, otrzymywał cobardzo konkretnego od
starszych, dowiadczonych członków plemienia, co, co
dawało mu poczucie sensu i oparcie psychiczne.
Jeszcze dzi, odwiedzajc rdzennych mieszkaców rejonu
Pacyku, Azji czy Afryki, mona si przekona, e ten mo-
del, który u nich nigdy nie zanikł, pozwala ojcom okazywa
synom ogromn czuło, miło, rado, wprowadza ich
w sfer duchow człowieka i wyraa całe bogate i pikne
spektrum ludzkich emocji, nie tracc przy tym nic z auto-
rytetu i bez uszczerbku dla nauczenia młodego człowieka
dyscypliny, siły czy odwagi.
JAKI JEST STAN OBECNY?
Współczenie młody mczyzna, czsto w ogóle wycho-
wywany tylko przez matk albo nieobecnego psychicznie
ojca, nie wie, kim tak naprawd ma sista. Rozumie,
e ma zosta mczyzn, ale nie ma jasnego wzorca
NA POCZĄTEK KILKA fAKTÓW:
Mężczyźni żyją przeciętnie 6 lat krócej niż kobiety, a ich śmiertelność w każdej kategorii wiekowej jest
wysza ni miertelno kobiet.
Mężczyźni stanowią 80% osób bezdomnych.
90% przestępstw dokonywanych jest przez mężczyzn, a 70% oar przestępstw to mężczyźni, przy czym wśród
seryjnych morderców kobiet w zasadzie nie ma.
W szkołach 90% dzieci sprawiających problemy wychowawcze to chłopcy.W czterech na pięć przypadków rozwodów inicjatorką jest kobieta.86% samobójstw popełnianych w Polsce to samobójstwa mężczyzn.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
16 k r a W a t i f a r t u s z e k
tej mskoci, jasnego „oprogramowania”. Ojciec, jeli
w ogóle jest obecny w yciu syna, czsto jest dla niego
postaci jednowymiarow, chłodn i monolityczn. To
powoduje, e młody człowiek szuka wzorca poza domem,
a w dzisiejszych czasach o takie sztuczne i uproszczone
– eby nie powiedzie prostackie wzorce mskoci – nie-
zwykle łatwo. Filmy, reklamy i nieprawdziwe opowieci
wymieniane midzy młodymi chłopcami, którzy chc
sobie wzajemnie zaimponowa, to strzpy konwencji
i dyktatów, z których młodzi mczyni próbuj wyczyta,
jaka jest ich rola w społeczestwie i czego si od nich
oczekuje, a nastpnie poskłada siebie. Z tych niepełnych,
nieprawdziwych, uproszczonych, a czasem wrcz kary-
katuralnych szablonów zachowa nie sposób oczywicie
wyrzebi mczyzny na miar współczesnych, niełatwych
czasów. Std włanie bierze si tak dua liczba pozornych
„twardzieli”, którzy w obliczu przeciwnoci losu, wpisa-
nych przecie w samoycie jako takie, nie mogc sobie
z nimi poradzi, uciekajw przemoc, nałogi, agresj
czy samobójstwa. Naladownictwo obserwowanych
schematów, czsto oparte na płaskich, nierealistycznych
postaciach z ekranu, jest chci pokazania, e nie jest si
gorszym ni inni przedstawiciele płci mskiej, wzajemna
konkurencja jest bowiem niejako ewolucyjnie wpisana
w gatunek mski.
Kobiety z kolei maj wrodzony naturalny mechanizm ł-
czenia si i dzielenia swoimi troskami na bardzo intymnym
poziomie, które to cechy w przypadku mczyzn wystpuj
rzadko. Czsto tzw. mskie przyjanie sprowadzaj si do
wspólnego wyjcia na piwo i wymiany nic nie znaczcych
wypowiedzi, a gdy przychodzi co do czego, to okazuje si,
e tzw. kumple zupełnie si nawzajem nie znaj, czsto nie
wiedz o sobie podstawowych rzeczy. Mczyzna raczej
nie podzieli si swoimi troskami czy obawami, bo mogłoby
to zosta potraktowane jako objaw słaboci i rysa na jego
starannie budowanej fasadzie twardziela.
rEWOLUCJA KULTUrOWA KOBIET
Kryzys mskoci jest pogłbiony dodatkowo przez fakt,
e kobiety w zasadzie przeszły ju swoj rewolucj kul-
turow, która pomogła im zredeniowa siebie i inaczej
spojrze na swoj pozycj i potrzeby. Przedstawicielki płci
piknej wyszły ze swojej tradycyjnej roli, w pocztkowej
fazie wkraczajc wrcz w stref do tej pory zarezerwowa-
n dla mczyzn spaliły staniki, wskoczyły w spodnie,
zaczły łyka pigki antykoncepcyjne, zyskujc tym
samym pełn wolno seksualn. By moe nawet troch
przesadziły, zgodnie z zasad głoszc, e aby wyprosto-
wa kij, trzeba go wygi w drug stron. Teraz mog
wiadomie korzysta i ze swojej kobiecoci, i mskoci,
jako e kada istota ma w sobie cechy i jednej, i drugiej
płci. Ten proces w zasadzie si ju dokonał, dua cz
kobiet jest niezalena ekonomicznie, kobiety s ogólnie
lepiej wykształcone od mczyzn i wydaj si lepiej radzi
sobie z przeciwnociami losu.
BrAK rEWOLUCJI KULTUrOWEJ
ŻCZYZN
Z kolei mczyni adnej takiej rewolucji nie przeszli
i w pewnym sensie tkwimentalnie w rzeczywistoci sprzed
200 lat. Nikt nigdy roli mczyzny nie zrewidował, nie
dostosował do nowej rzeczywistoci. Frustracj pogłbia
fakt, e wyzwolone kobiety, wkraczajc w stref dotychczas
zarezerwowan dla mczyzn, czsto podwaajwrcz sens
mskiego istnienia, ponadto jasno formujswoje rosnce
wymagania wzgldem mczyzn. Tradycyjna rola mczyzny
jako tego przynoszcego pensj do domu została podwa-
ona, kobiety równie pracuj, nierzadko zarabiajc lepiej
od swoich partnerów. W tej sytuacji, przy braku jasnych
wskazówek co do tego, na czym polega rola współczesnego
mczyzny, dua cz paw ma prawo czusi zagubiona.
Wskazówki na temat tego, kim maj si sta, młodzi m-
czyni powinni otrzyma od ojców, tymczasem zwykle takie
sugestie otrzymuj od niezadowolonych, wyzwolonych
kobiet, które mówi im jasno i bez ogródek, jacy powinni
by, nierzadko w formie bardzo krytycznej.
Kobieta nie jest jednak dla mężczyzny wiarygodnym
źródłem wiedzy na temat jego tożsamości kobieta nie
może uczyć mężczyzny, jak być mężczyzną, to tylko
pogłębia męską frustrację.
Nie bdzie czarne mówi białemu, jak by białym. My-
l, e zrozumienie tej prostej w gruncie rzeczy prawdy
mogłoby znacznie uproci ycie kobiet, które wnie
czuj si sfrustrowane, kiedy partner nie słucha ich ycze
w kwestii tego, jakim mczyzn powinien by. Przy czym
jasno trzeba podkreli, e i my w tych naszych oczekiwa-
niach jestemy niespójne i czsto stawiamy warunki lub
wysuwamy yczenia wewntrznie sprzeczne.
Nie bez znaczenia pozostaje tu tzw. płe mózgu. Jako
istoty ze swej natury wielozadaniowe, odgrywajce róne
role społeczne w tym samym albo prawie tym samym
czasie mamy tendencje do oczekiwania tego samego od
mczyzn. Tymczasem sprawa nie jest ju taka prosta,
gdy mczyzna jest zasadniczo jednozadaniowy i duo
trudniej przeskakiwa mu midzy rolami, szczególnie
kiedy to kobieta chce by reyserem. Humorystycznie
rzecz ujmujc, połczenie trzech domen składajcych
si na współczesny zwizek, mianowicie: miłoci, seksu
i wspólnoty gospodarczej w jedno, jest z punktu widzenia
płci mózgu mczyzny zadaniem karkołomnym, a patrzc
na spraw historycznie – zjawiskiem stosunkowo nowym.
Dawniej miło, seks i wspólny dom wcale nie musiały
si ze sob łczy, nowa rzeczywisto moe zatem by
ogromnym wyzwaniem i dla mczyzn, i dla kobiet.
Mojeasne spostrzeenie jest takie, e samotne kobiety,
atrakcyjne, wyksztcone, niezalene, pomimo braku partnera
wietnie daj sobie w yciu rad. Czsto zreszt brak partnera
jest wynikiem wysokich wymaga i braku kandydatów na
odpowiednim poziomie. Takim paniom moe brakowa
17
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
k r a W a t i f a r t u s z e k
bliskoci drugiej osoby, ale nie jest to element przesdzajcy
o ich szczciu czy spnieniu. Mczyzna bez kobiety jest
natomiast cieniem człowieka, ciko mu odnalesens ycia,
duo gorzej radzi sobie ze stanem samotnoci, wydaje si,
e trudno mu w pni rozwin sj potencjał bez kobiety
u swego boku. Co ciekawe, moje osobiste spostrzeenia
poniekd znajduje potwierdzenie w taoizmie. Jeli bowiem,
jak to sizwykło przyjmowa, element mski w kosmosie to
yang, a eski to yin, to, jak si okazuje, yin moe funkcjo-
nowa bez yang, ale yang nie moe funkcjonowa bez yin.
Myl, e mona w usprawiedliwiony sposób mówi dzi
o kryzysie mskoci. Nie pokusz si przy tym o adne
sugestie, co z t sytuacj zrobi, powiem tylko, e chyba
pewna zmiana ju si dokonuje, badania wykazuj bowiem,
e znaczna cz dzisiejszych ojców trzy razy wicej czasu
powica wychowaniu dzieci ni poprzednie pokolenia.
Mogę jednak postawić dalsze pytania, zachęcając Was,
Siostry do dojrzałej dyskusji. Dojrzałość rozumiem tu
jako próbę spojrzenia na rzeczy takimi, jakimi są i do-
strzeżenie naszego wpływu na rzeczywistość, odejście
od dość wygodnej roli oary i przejęcie współodpowie-
dzialności za to, w jakim świecie żyjemy.
Po pierwsze, trzeba jasno powiedzie, e dzisiejsi m-
czyni s wychowywani przez kobiety i to my jestemy
odpowiedzialne za to, jakich mczyzn wypucimy z domu
w wiat. Za kadym nieodpowiedzialnym i niedojrzałym
30-, 40- a nawet 50-letnim Piotrusiem Panem stoi jego
mamusia, która go takim uczyniła swoimi czynami lub
zaniechaniami. By moe za duo i za długo jest matki
i matkowania w yciu chłopców?
Po drugie, warto zastanowi si nad zjawiskiem utrud-
niania przez matki kontaktów z dziemi po rozstaniu
z ojcem. Polska rzeczywistojest taka, e pomimo jasno
zapisanego prawa do kontaktów z dzieckiem, nawet po-
twierdzonego wyrokiem sdowym, w praktyce mczyzna
ma szanse bliskie zeru na ich realizowanie, o ile matka jest
im przeciwna. Brak ojca w yciu syna (córki zreszt te)
po rozpadzie zwizku jest w duej czci wini grzechem
matek, które bardziej kieruj si własnymi emocjami ni
dobrem dziecka. A w rodzinach niepełnych jest dzi wy-
chowywanych ok. 2 mln dzieci i liczba ta wzrasta o około
100 000 rocznie.
Po trzecie, warto zada sobie pytanie, co my, jako kobiety
moemy zrobi, aby pomóc mczyznom i wesprze ich,
albo przynajmniej nie przeszkadza w odnalezieniu ich
własnej drogi do dojrzałej i prawdziwej mskoci.
KOBIECOŚĆ ASKOŚĆ
Msko i kobieco s wan czci nas jako istot
ludzkich, a ich odkrywanie i deniowanie w sobie jest
czci wiadomej pracy nad sob, czci drogi wolno-
mularskiej, czci procesu ciosania kamienia. Nie da si
wykonapracy nad sob bez pochylenia si nad kwesti
własnej tosamoci, w tym tosamoci wynikajcej z płci.
Czym msko jest i jak j zdeniowato temat na odrbn
desk, moe niekoniecznie w loy eskiej, natomiast w tym
momencie chciałabym jedynie rzuci hasło: dostrzeenie
w sobie jako w cowieku pełnego wachlarza cech, emocji i za-
chowa, bez kurczowego trzymania si ról społecznych, nie
wyłczajc zaakceptowania własnego pierwiastka eskiego
(yin) i cieszenia si nim bez strachu, i jest to „niemskie.
Jak wiadomo, na rzeczy i sprawy mona patrze z bardzo
wielu poziomów i w zalenoci od tego, skd na nie pa-
trzymy konkluzje mog by zgoła inne. I tak na pewnym
poziomie ogldu rzeczywistoci rónica midzy kobiet
a mczyzn zaciera si, patrzymy po prostu na człowieka
w całym spektrum jego bogatego i zrónicowanego jeste-
stwa. Mistrzyni staje si Mistrzem, a Mistrz Mistrzyni.
Zupełnie tak jak czarno-biała mozaika, gdy spojrzymy
na ni z daleka, przestaje by czarno-biała, lecz wchodzi
w odcienie szaroci. Nie jestemy ju przeciwiestwami,
jestemy czciami tego samego, wzajemnie si przenikaj-
cymi i przechodzcymi jedno w drugie. Moemy oczywicie
nadal w wiadomy sposób kreowa polaryzacj i bieguno-
wo, przechodzi od yin do yang i z powrotem, msko
i kobieco w rónych ludziach mog nas zachwyca czy
fascynowa, moemy nimi same onglowa, dobierajc
wiadomie nasze cechy kobiece czy mskie w niekoczcym
si tacu wzajemnego przycigania i przenikania. Jednak
z pewnego poziomu postrzegania nie ma midzy nami jako
istotami ju tak wyranego kontrastu bieli i czerni. Dualizm
nie oznacza przeciwiestw, ale pewnego rodzaju naturaln
koegzystencj. Uwalnianie si od przeciwiestw i przecho-
dzenie do dualnej rzeczywistoci dwóch pierwotnych sił,
w której biel i czer, słoce i ksiyc, dzie i noc si nie
wykluczaj, ale s innstrontego samego, s współzalene,
wchłaniaj si, a jednoczenie podtrzymuj wzajemnie
i przekształcaj si alchemicznie w siebie nawzajem, jest
równoznaczne z wkroczeniem w prawdziw mdro,
z wejciem na kolejny poziom rozwoju i samowiadomoci.
Powiedziałam
Sonia Lerska
Deska wygłoszona podczas prac
Sz... L... Gaja Aeterna 28 lutego 2015.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
18 k r a W a t i f a r t u s z e k
B
iologicznie rzecz biorc,
wkład mczyzny w proces
reprodukcji ogranicza si do
przekazania materiału genetyczne-
go. Kobieta natomiast nosi w sobie
zarodek, a potem płód przez 9 mie-
sicy, a po przyjciu na wiat karmi
wyprodukowanym przez swój orga-
nizm mlekiem. Podczas ciy i połogu
czsto jest osłabiona, a poród przez
praktycznie cał histori ludzkoci
był dla niej zagroeniem ycia.
No włanie, czy kobieta rzeczywicie
jest powołana do reprodukcji? Jeli
chodzi o zjologi, to nie do koca.
Niestety, nie wszystkie rozwizania
anatomiczne powstałe w drodze ewo-
lucji s funkcjonalne. I tak jest włanie
z dostosowaniem budowy kobiety
do rodzenia dzieci. Odkd człowiek
przyjł pozycj wyprostowan, a jego
zg zaczł rosn do niespotykanych
u innych ssaków rozmiarów, okazało
si, e kostna konstrukcja kobiecej
miednicy bardzo utrudnia przyjcie
potomstwu na wiat. Dlatego włanie
kobiety naszego gatunku jako jedyne
dowiadczaj nieznonych bóli poro-
dowych, a jeszcze do niedawna kady
poród niósł powane ryzyko mierci
dla rodzcej i dziecka. Odpowiedzi
biologii na te trudnoci było przy-
chodzenie na wiat dzieci na coraz
wczeniejszym etapie rozwoju. Inne
ssaki w wikszoci przypadków rodz
si znacznie bardziej samodzielne.
Ludzkie noworodki s całkowicie
bezbronne i wymagaj nieustannej
opieki przez długi czas.
I tutaj pojawiła si znowu przestrze
dla mczyzny. Co najmniej kilku-
letnia opieka nad matk i dzieckiem
znaczco zwiksza szans prze-
trwania potomstwa, dajc wiksz
gwarancj przekazania genów. Takie
s biologiczne korzenie monogamii
u człowieka.





homo sapiens


O PrZEDŁUŻANIU
gATUNKU
s... a L e k s a n d r a W y s o c k a
Wraz z upowszechnieniem się antykoncepcji oraz zmian
społecznych, które pozwoliły kobiecie na samodzielność
prawną i ekonomiczną, stwierdzenie Mirabeau,
że kobieta ma tylko jedno zadanie: podtrzymywać
ciągłość gatunku – przestało obowiązywać.
19
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
k r a W a t i f a r t u s z e k
Podobnie jest u ptaków, u których
opieka nad jajkami i piskltami w-
nież wymaga pracy na dwa etaty. 95%
gatunków ptaków jest socjalnie mo-
nogamicznych, co oznacza nie tylko
monogami w sferze seksualnej, ale we
wszystkich aspektach ich społecznego
ycia. Gatunki te łcz si w pary przy-
najmniej na czas okresu rozrodczego
lub – w niektórych przypadkach – na
kilka lat, albo a do mierci jednego
z partnerów.
Wrómy jednake do człowieka.
Ten sam mózg umieszczony w duej
czaszce, który kadorazowo naraał
rodzc na ogromny l, a czasem w-
nie mier, w cigu tysicy lat rozwoju
naszego gatunku doprowadził do pa-
radoksalnej sytuacji. Mona bowiem
powiedzie, e w krajach rozwinitych
włanie dziki intelektowi człowiek
w znacznej mierze uwolnsi od reguł
doboru naturalnego. Dzi ból poro-
dowy moemy znieczuli, a postp
medycyny gwarantuje znacznie wiksz
przeywalno rodzcych i ich dzieci.
Z tym, e dzieci jest coraz mniej. Wraz
z upowszechnieniem si antykoncepcji
oraz zmian społecznych, które pozwo-
liły kobiecie na samodzielno prawn
i ekonomiczn, stwierdzenie Mirabeau,
e „kobieta ma tylko jedno zadanie:
podtrzymywa cigło gatunku”
przestało obowizywa, w kadym razie
w naszym krgu cywilizacyjnym. Bo
człowiek to niezwykły gatunek, który
jest zdolny przekracza własn biologi.
Na swoje szczcie i nieszczcie.
I tu znowu kwestia ludzkiego mózgu.
Rozrost struktur zwizanych z myle-
niem abstrakcyjnym i innymi funk-
cjami niezwizanymi bezporednio
z przetrwaniem powoduje, e repro-
dukcja jest tylko jednym z celów czło-
wieka. Człowiek, w przeciwiestwie
do zwierzt, jest w stanie sam wybiera
swoje cele i niekoniecznie musi działa
sensownie z punktu widzenia biologii.
Na Ziemi yje ponad 8 mln gatun-
ków organizmów i wszystkie, poza
homo sapiens, obywaj si bez kompo-
nowania symfonii, lotów na Ksiyc,
pisania powieci, tworzenia teorii
wzgldnoci, krcenia lmów, budo-
wy katedr, masoskich czy obozów
koncentracyjnych. Mona, jeli si
bardzo chce, doszukiwa si w tych
wszystkich działaniach korzeni bio-
logicznych zwizanych z reprodukcj,
ale nawet jeli zwizek w jakikolwiek
sposób istnieje, to z pewnoci nie
wyczerpuje on tematu. Mamy do czy-
nienia ze swoist autotelizacj. Co,
co by moe było skutkiem ubocz-
nym procesów biologicznych, stało
si w kocu celem samym w sobie
i zaczło si rozwijaw oderwaniu od
swoich biologicznych podstaw. Od
wielu tysicy lat człowiek reprodu-
kuje nie tylko swoje geny, ale wnie
memy. Z rónym skutkiem.
Zgodnie z regułami doboru natural-
nego, z licznego potomstwa przetrwa
i reprodukowa si mogły organizmy
najlepiej przystosowane i dodam od
siebie majce najwicej szczcia.
Teraz, dziki medycynie i zmianom
kulturowym, potomstwo jest nielicz-
ne, a przetrwa i reprodukowa si
mog równie ci, którzy bez wsparcia
medycyny nigdy by nie przetrwali.
Kobieta ma równie o wiele wikszy
ni kiedykolwiek w historii ludzkoci
wpływ na to, czy chce w ogóle uczest-
niczy w procesie reprodukcji i w ja-
kim zakresie. Co to oznacza dla naszej
cywilizacji? Przekonaj si o tym nasi
pra, prapotomkowie, oczywicie, o ile
w ogóle bd jeszcze istnie.
S... Aleksandra Wysocka, Sz... L...
Witelon na W... Warszawy
Deska wygłoszone podczas prac
Sz... L... Wolność Przywrócona
6 czerwca 2015 r.
dr Miosława Dołęgowska-Wysocka , Warszawa, 18 maja 2015
Szanowna Pani,
Dziękuję za przysłanie numeru waszego pisma z artykułem nawiązującym do idei mojego męża*. Rzeczywi-
ście dla Niego racjonalna analiza świata była podstawą wszelkich działań etycznych zwłaszcza w sytuacjach
koniktowych.
Chciałabym przekazać jeszcze pewną ml Autorce artykułu na temat pojęcia „braterstwa(s. 32). Otóż z „równości”
(i opartej na niej demokracji) nie wynika braterstwo. W demokracji może być obojętność wobec drugiego, a nawet walka
(czego doświadczamy). A braterstwo to przeżycie jedności z drugim człowiekiem. Pisał o tym pięknie mój mąż w szkicu
„Zaplątany w krzaki” (Moralitety, 1986).
Jeszcze raz dziękuję,
Renata Grzegorczykowa
Chodzi o tekst pt. Racjonalizm otwarty na wartości, Wolnomularz Polski” nr 62, wiosna 2015. Autorka (mkm) pisała
w nim na wstpie: „Rozwinicie myli zawartej w tytule wymaga zastosowania konstrukcji pojciowej dostatecznie
obszernej, aby pomieciła zarazem róne dziedziny lozoi i reeksj wolnomularsk - czymkolwiek by ona nie
była. Z moich poszukiwa wynika, e warunek ten spełnia najlepiej koncepcja racjonalizmu otwartego na wartoci,
polskiego lozofa i matematyka prof. Andrzeja Grzegorczyka wyłoona w ksice z 1995 roku Życie jako wyzwanie.
Wprowadzenie w lozoę racjonalistyczną. #
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
20 d u c h i m a t e r i a







ŚWINIA PYrrONA
W
spółczesny człowiek kul-
tywuje jednak tpogo za
materi, bo jej zdobycie
nakłada na niego wielkie zaangaowa-
nia emocji i intelektu, które powoduj
umczenie do tego stopnia, e nie
moe ju zastanawia si, czym jest
jego byt i którdy prowadzi droga do
prawdziwego szczcia. Bymoe jest
gdzie jakaniedua garstka ludzi,
którzy szczcia jednak poszukuj
poza dobrami materialnymi. Szuka-
niem wszelakich prawd, nie tylko tych
o szczciu, zajmujsi ci, których ju
od czasów staroytnych zwano stoika-
mi. Szkoły lozoczne staroytnego
wiat bogate s w sceptyków: był to
przecie wiat, w którym poprzez
poszukiwanie ustalano o tym wiecie
prawdy, którymi posiłkujemy si po
dzie dzisiejszy.
Z licznej grupy staroytnych lozofów wyłania si wybitna
posta Pyrrona. Był to rok 327 p.n.e., kiedy Pyrron wraz
ze 120 tysicami ludzi –ołnierzy, kupców, awanturników,
prostytutek, tragarzy, poganiaczy mułów i lozofów – do-
ciera z Aleksandrem Wielkim do Indii. Sprawca tej wypra-
wy nazwany przez jednych genialnym wodzem (obraz
jego genialnoci przekazuje si nadal w szkołach), przez
innych socjopatycznym masowym morderc – pokonuje
kolejne armie, wbrew tropikalnym deszczom i bojowym
słoniom. Sam Pyrron nie walczy. Jest tu po to, eby uczy
si mdroci od miejscowych gym-
nososw, nagich mdrw, których
dzisiaj nazywamy joginami.
ledzc badaczy myli staroytnej,
dochodzimy do przekonania, e
Pyrrona najbardziej zainspirowały
nauki Buddy, bd nauki wywie-
dzione przez Buddz dowiadcze-
nia medytacyjnego, tj. rozmyla,
dumania, rozpamitywania, rozwa-
a, modlitwy mylnej, rozwaa
religijnych, koczce sikonkluzj
o nietrwoci, braku jani i cier-
pieniu wynikajcym z przywiza-
nia si. Zdaniem tych badaczy, to
włanie Pyrron miał wprowadzi
termin „ataraksja, który potem stał
si ideałem wikszoci szkół lozo-
cznych i mógł oznacza buddyjsk
bezstronno, jeden z siedmiu czyn-
ników duchowego owiecenia.
Pyrron przywiózł te do Grecji praktyk wielodniowych
pieszych wdrówek jako sposobu uprawiania lozoi.
Mnisi z tradycji buddyjskiej zwyczajowo wdrowali wte-
dy z miejsca na miejsce z wyjtkiem pory deszczowej,
kiedy było to niemoliwe – po to midzy innymi, aby si
nie przywizywa.
Jako przykład jego ugruntowanej postawy lozofa poka-
zuje si sytuacj, gdy podczas podróy okrtem na morzu
rozptała si straszliwa burza. I w czasie tej burzy Pyrron
pokazał swoim spanikowanym towarzyszom podróy
MOO: Niczego się nie spodziewaj i nie miej na nic nadziei.

21
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
d u c h i m a t e r i a
wini, która znalazła si razem z nimi na statku. winia
nie robiła sobie oczywicie nic z nacierajcych fal, tylko
spokojnie jadła to, co było w korycie. „Patrzcie, przyja-
ciele, tak niewzruszony musi by mdrzec w podobnych
wypadkach” – rzekł im Pyrron.
P
yrron zało szkołlozoczn w Elidzie na Pół-
wyspie Peloponeskim i łczc wschodni trening
umysłu z greckim racjonalizmem, głosił, e powinnimy
powstrzymywa si od cigłej oceny, wydawania sdów,
a wtedy osigniemy spokój ducha – ataraksj – i przesta-
niemy by niewolnikami psychicznych podranie oraz
destruktywnych emocji. Uciekniemy przywizaniu, bo
odpowiadaj za nie sdy, a tym samym cierpieniu. Co
nam pozostanie? Bezporednie zmysłowe i mentalne
dowiadczenie, radykalne bycie tu i teraz. I ono samo
doprowadzi nas niczym niezamierzona medytacja
wgldu do konwersji, czyli powrotu do ródeł, znale-
zienia swojego miejsca w procesie ycia.
Przekonania, w które wierzymy, wytrcaj nas z procesu
ycia i odsyłaj do przyszłoci albo przeszłoci, budzc lk
i niepotrzebne podniecenie, pobudzenie, podranienie
w sumie niepotrzebn ekscytacj. Mogone zmieni
si w obsesje i sta si podstaw chorób psychicznych.
Dlatego lepiej bysceptykiem ni dogmatykiem. Dogmaty
i urojenia wzmacniaj si nawzajem. Wyzbycie si dogma-
tów to wyzbycie si uroje i zdrowie psychiczne. Jedna
z metod sceptycyzmu w wydaniu Pyrrona toonglowanie
argumentami a do zmczenia i porzucenia dyskursyw-
nego mylenia (dyskursywny to: rozumny, reeksyjny,
oparty na wnioskach z uprzednio przyjtych twierdze,
przesłanek popartych argumentacj, ale nie intuicyjny),
a tym samym otwarcie na dowiadczenie chwili obecnej.
Pyrron radził doprowadzi fantazje do absurdu, by same
si zdemaskowały. Uwaał siza wolnego, bo nie miał
adnego pogldu, w którego imieniu musiałby walczy.
Głosił prostot ycia i porzucenie ambicji.
P
yrroski sceptycyzm mona odnale w naucza-
niu polskiego psychiatry z XX wieku Antoniego
Kpiskiego, gdy ten deniujc chorob psychicz-
n pisze: „Patologia urojeniowego mylenia polega
na tym, e probabilistyczne podejcie, czyli oparte na
przypuszczeniach, na pewnym prawdopodobiestwie
do rzeczywistoci zostaje zastpione pewnoci, co moe
by swoistreakcjna poczucie niepewnoci. Kto
zdrowy psychicznie nie szuka pewnoci tam, gdzie jej
nie ma, zadowala siprawdopodobiestwem. Podob-
nie jak sceptyk. Wzorcowego pyrronist opisAdrian
Komiski: Pyrronizmowi wystarcza mapa mniej lub
bardziej przewidywalnych korelacji midzy przedmiotami
bezporedniego dowiadczenia i opierania sina nich,
nie jak na dowodzie istnienia innej rzeczywistoci, lecz
po prostu jak na gramatyce natury, sieci wzorców, które
moemy bada swobodnie, z ciekawoci”.
Z
goda na płynno dowiadczenia i powstrzymanie si
od zamraania go w bezpieczne i stałe krajobrazy s
warunkiem zdrowia psychicznego i dla Pyrrona, i dla K-
piskiego. Dogmatyk znajduje jaki element dowiadczenia
i ze strachu przed niestałoci czyni go trwał podstaw
swoich wyobraeo wiecie. W ten sposób buduje fun-
damentalne przekonania i opowieci. Pyrronista nie tylko
zawiesza sdy na temat wiata, ale te na temat własnej
tosamoci. Nawet ona moe by urojeniem zbudowa-
nym z przesdów kulturowych, lku przed nieistnieniem
i podranie psychicznych. Ja te jest czym płynnym,
te jest procesem. Jej pozorna trwało bierze si włanie
z identykacji z przekonaniami.
Naley w tym miejscu zaznaczy, aby unikn błdnego
wnioskowania, e zawieszenie przekona nie prowadzi do
nihilizmu, ale do powrotu do jednej rzeczy, która dotyczy
nas wszystkich do naszego problematycznego, ale nie-
odpartego wiata dowiadcze, w którym bezporednie
dowiadczenie wi samo za siebie i nie ma potrzeby wiary.
Pyrroska nawigacja w wiecie nie ogranicza si jednak do
doranej reakcji na tekst, zdarzenie czy rozmow z dru-
gim człowiekiem. To konsekwentna i bezkompromisowa
postawa yciowa, która wymaga ogromnej wewntrznej
siły i uczciwoci. To cieka samotnego wilka. Filozof epi-
kurejski czy stoicki zawsze mógł si podda autorytetowi
duchowego przywódcy, autorytetom z przeszłoci albo
doktrynie swojej szkoły. Filozof inspirowany Pyrronem,
cho wsparty słowami mistrza utrwalonymi przez jego
uczniów (Pyrron, podobnie jak Budda, nie pisał, tylko
mówi działał), jest sam. Jego doktryna jest otwarta.
Moe si zmieni w kadej chwili pod wpływem nowej
obserwacji czy konstatacji.
P
yrronizm w sumie rozbudowywał si i ukształtował jako
nieco inna szka mylenia ni sceptycka, cho z niej,
praktycznie biorc, wyrast. Jego głównym i ostatecznym
kryterium prawdy jest bezporednia analiza własnego do-
wiadczenia zmysłowego i introspekcyjnego, a nie cudze słowa.
Uwag nasz powinien zwróci fakt, e my z pewn
łatwoci poddajemy si cudzym pogldom, opiniom
i stylowi ycia, bo tak jest nam wygodniej. Dołczenie do
jakiej grupy daje nam poczucie bezpieczestwa i złudzenie
wzmocnienia tosamoci.
P
yrronista musi si wiadomie poegna z tym poczu-
ciem. Naraa na ci niepewno i konieczno
bycia otwartym na wiee dowiadczenia i ich inter-
pretacje. Przyjmowa je nie z niepokojem, ale z gracj.
Rozumie, e n i e p e w n o j e s t c e c h
ycia. Pyrronista nie ulega te utopijnym ideałom, tylko
realistycznie postpuje według mdroci wyczytanej,
midzy innymi, z własnych reakcji. Diogenes pisał
o Pyrronie: „Gdy przestraszył si psa, kry na niego
sirzucił, odpa temu, kto mu miał ten strach za złe,
e trudno jest cowiekowi całkowicie wyzbysi a-
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
22 d u c h i m a t e r i a
N
a ciece rozwoju, bardzo osobistego, zostałam
cofnita do pozycji ucznia. Sprawiedliwie; nigdy
nie czułam si mistrzem. Los kolejny raz mnie
zaskoczył, pokazał, e wyw na własne ycie mam niey-
chanie ograniczony. Właciwie w mojej gestii pozostaje
jedynie reakcja na wydarzenia. Kolejny raz postanowiłam
uczy si właciwych reakcji. Mozolnie zaczłam od
nowa, od medytacji, w której mogpomóc karty tarota.
Odłoyłam je przed laty, zapomniałam o ich znaczeniu.
Niepamiprzyszła łatwo, nigdy nie traktowałam tarota
dywinacyjnie, nie próbowałam zaglda w przyszło.
Słusznie cofnita do pocztków signłam po kart
upca, uwaajc, e nie dorosłam do Maga, a Pustelnik
take pozostaje poza moim zasigiem.
Głupiec oznaczony jest cyfrą, 0 ale też XXII. W tym
kryje si głboka symbolika. Pocztek i koniec, karta
wejcia i wyjcia. Koniec jednej drogi, pocztek nastpnej.
Cigła wdrówka przez ycie. Przypisana karcie hebraj-
ska litera alef symbolizuje prapocztek, ale te pocztek
nowego ycia, stan niewiadomoci, niewiedzy. Droga
rozwoju duchowego nie koczy sinigdy. Wzorem upca
nioswzełek, w krym nie wiadomo co jest: jajo wiata,
pea wielkiej wartoci, kamie, wiedza zbdna, upota,
dobro, o... Nie wiem, co nios, ale wiem, e musz. e nie
pozbd siciaru. e drczy mnie przymus wdrówki,
podczas której nie wiadomo, co spotkam za rogiem.
azeskie dzwoneczki przytwierdzone do czapki roz-
praszaj, przeszkadzaj w skupieniu, symbolizujnatłok
myli niewanych, niepotrzebnych. upca popdza pies,
na którego tene wydaje si nie zwracauwagi. Popdza,
a moe ostrzega przed kolejnym nierozwanym krokiem
prowadzcym w przepa?a trzymana w rce moe
oznaczaczysto i niewinno, ale te tajemnic. upiec
jest wiecznym dzieckiem, błdzcym w chaosie, wierz-
boci, ale trzeba ze wszystkich sił przeciwstawiasi
rzeczom, najlepiej czynem, a jeli na to nas nie sta, to
przynajmniej owem.
Pyrron uznawał, e aby czyni si wolnym, w sposób
nieuchronny podlega musimy, i stosowa, zawiesze-
niu sdów, które czsto s złym drogowskazem na drodze
dochodzenia do prawdy. Procedurze zawieszenia sdów
powinna by poddana kada myl, a to wymaga rozwini-
cia wielkiej u w a  n o  c i . Ale czym jest ta „uwano”?
T uwano na dzie dzisiejszy wspaniale i zrozumiale
deniuje buddyjska nauczycielka Sharon Salzberg: „To
zdolno zauwaenia rónicy midzy bezporednim do-
wiadczeniem a tym, co z nim dalej robimy. Nie chodzi
o to, eby pozby si naszej zdolnoci do opowiadania
sobie rzeczywistoci, ale o to, by w tych opowiadaniach
nie utkwi. Dziki tak rozumianej „uwanoci” moemy
si trochuwolniod automatyzmu sdów, którym je-
stemy obcieni, a cilej, którymi jest obciony nasz
mózg. Procedura zawieszania sdów jest take jednym
z efektów medytacji. Daje poczucie wolnoci i eliminuje
z ycia napicie wynikłe z przywizania do pogldów.
C
zy lozoa Pyrrona jest dobr opcj na to, by y
w wiecie takim jak nasz, gdzie religia i tradycja straciły
swoj pozycj, a nauka stała si fragmentaryczna i oparta
na niekompletnych lub niejednoznacznych dowodach”?
Dogmatyk A powie, e tak. Dogmatyk B bdzie si upierał,
eby dasobie z ni spokój. Pyrronista co najwyej zachci
do wypróbowania tej postawy.
Na zakoczenie podam przykład na to, jak odróni
dogmatyka od sceptyka w naszym otoczeniu: Wystarczy
zada badanemu nastpujce proste, wrcz naiwne, pytanie:
Czy liczba gwiazd na niebie jest parzysta, czy nieparzysta”?
W odpowiedzi na to pytanie jedni bd twierdzi, e na
niebie jest parzysta liczba gwiazd, inni, e nieparzysta. I ci,
i ci s dogmatykami. Znajd si te tacy, którzy powiedz:
nie da si policzy gwiazd na niebie, nikt tego nie liczył
i nie policzy. Ci te bd dogmatykami. Nie wiemy, czy
si da, czy nie. Wiemy tylko, e w tej chwili my, ludzie,
nie mamy moliwoci zrobienia takiego rachunku. I to
jest właciwa postawa sceptyczna.
P
owstaje te pytanie: a po co to wszystko pisz. Od-
powied jest prosta dogmatykowi yje si le ze
sceptykiem, a sceptykowi bardzo le z dogmatykiem.
Komunikacja myli midzy nimi moe by tak utrudniona,
e nie bd si w ogóle rozumie. Wniosek? Wybieraj ze
swojego otoczenia tych, którzy pod wzgldem dochodzenia
do prawdy s do ciebie podobni.
Rzekłem,
Br... Paweł.pl
Deska została wygłoszona
w Sz... L... Wolność Przywrócona
na Wsch... Warszawy w kwietniu 2014 r.
23
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
d u c h i m a t e r i a
cym w tajemnicz rk(przypadek, los, ani) chronic
go przed krokiem ostatecznym, wiecznym poszukiwa-
czem, nieprzebudzonym optymist nieznajcym jeszcze
siły pesymizmu. Smutnym klaunem. Nie moe zbłdzi,
bo nie zna celu. Słucha
jedynie własnej tskno-
ty. Dziecko, które nie
ma innych narzdzi
do poznawania wiata
oprócz ciekawoci. Je-
li nawet wie, co chce
uzyska, nie wie, jak to
zrobi.
Mag, następna karta
w talii, nosca numer
I, została obdarowana
narzędziami poznania
i symbolem nieskoń-
czoności. Stół Maga
nie jest pusty. Miecz,
kielich, moneta i bu-
ława moe wskazywa
na podział arkanów
mniejszych, ale take nieznaczenie symboliczne. Miecz
psychika, kielich emocje, moneta cio zyczne, buła-
wa duchowo. Ale pomimo posiadania buławy, czasem
trzymanej w rce, oznaczajcej przebudzenie duchowe,
Mag pozostaje uczniem. Wie, e narzdzia mog pomóc,
ale nie utosamia si z nimi. Rozumie, e uwarunkowania
wewntrzne s waniejsze, od nich zaley sposób patrzenia
na ycie, przyjmowanie kolejnych dowiadcze. Jest odpo-
wiedzialny za stan szczcia i nieszczcia zaleny włanie
od psychiki. Podczas
gdy Głupiec „czuje
wiat”, Mag zaczyna
go rozumie. Głupiec
nie zna strachu, Mag
rozumie, e strach jest
tylko niewłaciwym
spojrzeniem, e para-
liuje człowieka, ale
nie rozwizuje jego
problemów. Pozwala
uratowaycie, ale te
zminimalizowa dzia-
łanie, w konsekwencji
zmusi do ucieczki.
Cena ycia, cena stra-
chu. Waham siprzed
postawieniem znaku
wnoci. Los stawia
wyzwania, krym
mona sprosta. Te niemoliwe pozostajniezauwaone.
Jeli słaba istota przeciwstawia si losowi, próbuje zmie-
nia siebie, oznacza to nie tylko determinacj, ale wnie
szanse na wygran lub przynajmniej nadziejna szans.
Nadziejjest sposób patrzenia: wszystko jest moliwe,








MEDYTACJE WIEJSKIEJ TArOCISTKI
KArTY ZAMIAST
MŁOTKA I DŁUTA
t e o d o r a m a ć c z a k - c i e m i e n g a
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
24 d u c h i m a t e r i a
kada zmiana na lepsze, kady rozwój, szalecza myl jest
warta realizacji doki yjemy. Cigły rozwój symbolizuje
znak nieskoczonoci nad głow Maga. Jego wiedza jest
pomieszaniem przyziemnoci z duchowoci. Wie, ale
umie milcze. Ma wiele talentów, z których umie korzysta.
Nie na darmo nazywany jest teKuglarzem, Porednikiem
midzy wiatami.
Do IX Pustelnika ciągle daleko. Mdro i spokój, ale
tepokorne szukanie drogi w mroku słabo rozwietlonym
latarni trzyman w rce. Oswojona lozoa pozwalajca
na szukanie winy w sobie. Nie trzeba ucieka do eremu,
wystarczy wgld w siebie, chwila skupienia, medytacji,
stawianie odpowiednich pyta i szukanie na nie odpowie-
dzi. Szukanie prawdy o sobie zawsze jest trudne. Chtnie
patrzymy na siebie lepszymi oczami, usprawiedliwiamy
si, podczas gdy innym nie darujemy podobnego grzechu,
nie zawsze dochowujemy wiernoci sobie i ideałom.
Spokój jest niezbdny, bo rozliczenia z sob nigdy nie
s łatwe. Ale Pustelnik nie oznacza tylko samopozna-
nia. Symbolizuje te dystans do spraw codziennych,
cierpliwo i zagłbienie si w sprawy duchowe. Karta
przedstawia starca. Staro kojarzy si z wywaeniem,
cierpliwoci, a nawet namysłem dawaniem czasu
czasowi. O dowiadczeniu nie wspominam, bo ono nie
zawsze jest wykładni intelektu i mocy. Jake łatwo wró-
ci z pozycji Maga, a nawet Pustelnika do karty Głupca.
Wystarczy brak rozwagi, zejcie z obranej drogi. I znów
pocztek, uładzanie chaosu, dalsze próby.
Duchowa alchemia, także widziana przez kolorowe
kartoniki karciane, jest niekończącą się pra nad sobą.
Tak j odbieram. Schodami w gór, schodami w dół. W ł
droga szersza i wygodniejsza. Trudniejsze jest drapanie
si pod gór, take powtórne. Dowiadczenia si nie po-
wtarzaj, za kadym razem droga jest inna, powtarzalne
bywaj reakcje. Łatwiej jest pozbysi strachu, ni nauczy
spokoju. Jestem wiadomoci, emocjami. Narzucony sił
spoj jest niewiele wart. Cigle uczsi tego prawdziwego,
pustelniczego. Ostronoci/uwanoci w yciu codziennym,
w ocenie innych, zrozumienia całoci.
Istnieje teoria mówiąca, że tarot był szyfrem templariu-
szy. Po upadku Zakonu miały słuy do opowiadania ich
historii i przekazywania tajemnych wiadomoci bez obawy,
e zostanrozszyfrowane przez przypadkowych wiadków.
Poparciem dla tej karkołomnej teorii ma by podwójne
znaczenie kart. Templariuszom wiele przypisywano, wic
dopisanie niewinnej talii nie jest niczym nadzwyczajnym.
Ludzie nauki wymiewaj wróebne znaczenie kart, kojarz
je ze szklankul, szalbierstwem, bazowaniem na ludzkim
strachu i chci zajrzenia w przyso. Niektórzy historycy
uwaaj, e tarot jest pochodntzw. ludus triumphorum
(redniowieczne malowidła przedstawiajce pochody
organizowane we Włoszech, celebrujce religijne i wieckie
wita). Uwaa si wnie, e tzw. ars memoriae (sztuka
pamici), koncentrujca sina medytacji nad seri ikon
o tematyce religijnej i lozocznej, równie mogła przy-
czyni si do uformowania Wielkich Arkanów Tarota.
Medytacje te miały za zadanie zaprogramowaumysł,
ukształtowa matryc zasad rzdzcych wiatem, tak by
mona go było poj i zrozumie.
Róokrzyowcy, cho s pono autorami tezy mówicej,
i wolnomularstwo pochodzi w prostej linii od Zakonu
Templariuszy, na temat kart milcz. Sposób obowiz-
kowej medytacji pozostaje wyborem adepta. Kady,
kto próbował medytowa, wie, jak trudno jest oczyci
umysł, nie pozwoli na rozbieganie myli, wyciszenie
si. Pozostaj osobiste poszukiwania lub siganie do
dowiadczebuddystów biegłych w sztuce medytacji.
Stan radoci, spokoju, ekscytacji pozostaje prawie e
nieosigalny. Podwiadomo umie by doskonałym
sabotayst, podsuwa problemy własne i cudze. Zaj-
mowadrobiazgami, poczuciem winy, doskonale potra
rozprasza. Na pocztkowym etapie nie wystarczała biała
ciana, drzewo, zamknicie oczu. Signłam po karty.
Próbowałam zrozumieich symbolik, a wpatrujc si
w kolorowe kartoniki, wyciszy gonitw myli. Urze-
czywistni spokój i pogłbi koncentracj na jednym
punkcie, symbolu, karcie. Zrozumie. Odnie do siebie,
do własnej cieynki alchemicznej prowadzcej do zmian.
Karty zamiast młotka i młotka.
W języku egipskim TAROT oznacza „KlewsDro-
gę. „TAR” – droga, ścieżka, „RO”król, królewski.
Jake ciekawie wyglda kombinacja przestawiania liter
wchodzcych w skład słowa TAROT:
TO - (hebr.) pouczenie, instrukcja
OT - (łac. oratio) jzyk, słowo
TO - (łac. ratus) realizacja
ATOR - egipskie bóstwo wtajemniczenia
ROTA - (łac.) cykl powstawania
OTAR - (grec. otarion) słysze
AROT - (grec. arotos) pracowa.
Pomimo wielkiej mdroci tarota w rónych ksigach
opisanej, nie wysam poza etap upca. Wieczne dziecko,
wieczny ucze. Prawdziwa alchemia prowadzca do zamiany
ołowiu serca w złoto cigle przede mn. Gwiazda serca cigle
czarna. Czy kiedy si zaoci?... Głupiec, smutny klaun,
pozostanie ze mn, we mnie. „Alee, Alee, cho wiat
zaczn budowaod Beit, z Tob bd stanowił jednojak
wi o dwoistoci ksiga Zohar zwizana nie z tarotem,
a z kab. #
Tej samej autorki
Samotność różokrzowca,
WP nr 60.
25
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
d u c h i m a t e r i a
Powiernikami i stranikami tej
wiedzy byli kahuni (w słowni-
ku hawajskim: ka stranik,
huna tajemnica), których najchtniej
postrzegamy jako magów lub czarow-
ników. Umieli oni chodzi po gorcej
lawie, umieli uzdrawia, a o kondycji
i moliwociach rozwoju człowieka
wiedzieli wicej, ni wikszo z nas
dowie si o sobie kiedykolwiek.
Zapomniana i lekcewaona wiedza
kahunów nieoczekiwanie znajduje
potwierdzenia we współczesnych
osigniciach psychologii. Znajdu-
jemy j w nowoczesnych systemach
psychoterapii, treningach interperso-
nalnych i motywacyjnych. Mona j
take rozpozna w rozmaitych cie-
kach rozwoju osobowoci. Poznajc
przesłanie kahunów, nagle znajdujemy
si w wiecie przekazów wszystkich







ZAPOMNIANA
WIEDZA KAHUNÓW
Z
aliczane do Polinezji Hawaje zostały odkryte dla wiata Zachodu w 1778r.
przez Jamesa Cooka. Na wyspach archipelagu o wówczas prawdopodobnie ok. mi-
liona ludzi (dziliczba ludnoci na Hawajach wynosi mniej wicej tyle samo, ale rodowitych
Hawajczyków jest zaledwie osiem tysicy). Zamieszkujcy Hawaje Polinezyjczycy, z którymi spotkali si
członkowie wyprawy Cooka, byli to ludzie o ciemnej skórze, którzy nie znali wytopu metali, nie produkowali
ceramiki, narzdzia i bro wytwarzali z kamienia, drewna, koci i muszli, jednak wyróniali si niezwykle roz-
budowanymi tradycjami ycia społecznego i wielk tyzn zyczn. Tytuły i majtek dziedziczone były w linii
eskiej. Wiedza i obyczaje przekazywane były w formie ustnej przez członków arystokracji zorganizowanych
kastowo wspólnot. Poniewa pismo nie było im znane, ci, którzy mieli przekaza wiedz kolejnym pokoleniom,
latami uczyli si na pami pieni zawierajcych wiedz oraz umiejtnoci wykorzystywania tej wiedzy w prak-
tyce. Nie wszyscy uczyli si wszystkiego, mieli rozmaite specjalizacje. #



P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
26 d u c h i m a t e r i a
wielkich wtajemniczonych, cho na
ogół kady z nich mówinnym j-
zykiem, wskazywał nieco inn drog
(a moe tylko inaczej j nazywał), po-
sługiwał si innymi przypowieciami.
CZYM JEST MANA?
Kahuni sdzili, e yjemy w wie-
cie wypełnionym rónorak energi,
któr nazywano mana. Według nich
Wszechwiat zoststworzony poprzez
przemian energii w materi za spra-
w wiadomoci, która jest równie
ródłem ruchu. Chodzi o wiadomo
(energi) duo wysz ni poziomy
energetyczne, na których funkcjonuje
człowiek. Energia, czy te moc mana
jest bezosobowa – moe by w przed-
miotach, istotach oywionych manę
mona gromadzi, oarowa, ale mo-
na j take ukra lub zmarnowa.
Mana to pochodzca z religii poline-
zyjskiej koncepcja energii w wiecie
materialnym. Istniej róne stopnie
natenia many, jak mana-mana (ma-
giczna moc) i mana-loa (boska moc).
Mana moe przemieszcza si z przed-
miotu na przedmiot, z jednego istnie-
nia w inne, ma właciwo przenika-
nia całej rzeczywistoci. Przedmioty
i ludzi napełnionych maną otacza si
szacunkiem i czci. Ilo many w da-
nym obiekcie jest zmienna: moe jej
przybywa lub ubywa.
W hawajskiej Hunie mana jest klu-
czowym pojciem. Jest potrzebna do
ycia i zdrowia. Symbolem many była
woda, której uywano w czasie obrz-
w. Kady ywy organizm potrzebuje
energii witalnej (bioenergii) i bie-
rze udział w niekoczcym si cyklu
wymiany energetycznej. Energia jest
nie tylko immanentn cech wiata
materialnego, ale take przypisuje si
j bytom niematerialnym – takim jak
myli. Kada myl ma pewien poten-
cjał energii. Im ten potencjał jest wik-
szy, tym myl skuteczniej wpływa na
wiat, na to, co si dzieje wokół. Warto
zauway, e takie pojcie jak „myl”
jest dla nas czym tak oczywistym,
e nie ma jego denicji przynajmniej
w jzyku racjonalistycznej nauki.
POZIOMY ENErgETYCZNE
CZŁOWIEKA
W przekazach kahunów zawarta jest
wiedza, e we Wszechwiecie istnieje
wiele poziomów energetycznych, które
plasuj si poniej i powyej zakresu
energii, w jakich funkcjonuje człowiek.
Kady poziom energii charakteryzuje
si innym poziomem wiadomoci.
W praktyce jestemy w stanie dotrze
do poziomu energetycznego bezpo-
rednio poniej poziomu, na jakim
funkcjonuje nasza wiadomo, i po-
ziomu bezporednio powyej ludzkiej
wiadomoci.
Odczytujc to współczenie, mo-
na odwołasi do pojcia jednolitej
natury Wszechwiata i przypisywanej
Hermesowi Trismegistosowi maksy-
my „jak na dole, tak i na górze” i wy-
obrazisobie, e w całym wiecie,
tak jak w atomie, istniej okrelone
dozwolone poziomy energii, midzy
którymi moliwe s przejcia. Kady
byt funkcjonuje na własnym poziomie
energetycznym (jednym lub kilku),
a wiat i wszystkie byty wypełnia
energia.
Tak wic według kahunów człowiek
składa si z trzech poziomów energe-
tycznych:
ku nisze Ja (serce, ciało, niewia-
domo lub podwiadomo),
lono rednie Ja (umysł, wiado-
mo) i
kane – wysze Ja (duch opiekuczy
lub rodzicielski, nadwiadomo).
Sztuka ycia polega na zachowa-
niu harmonii midzy nimi i odpo-
wiedzialnym zarzdzaniu dostpn
człowiekowi energi yciow – mana.
Siedzib redniego Ja – wiadomoci,
z któr siidentykujemy, jest gło-
wa, natomiast nisze Ja podwia-
domo, jest rozproszona po całym
ciele; jest to tzw. umysł ciała. Zatem
obie te janie zwizane sz ciałem
zycznym człowieka. Wysze Ja
nadwiadomo, duch opiekuczy,
Anioł Stró, a moe super-ego, jest
luno zwizana z ciałem i nie przy-
pisywano jej adnej lokalizacji.
Nisze Ja (podwiadomo) to
emocje, siedlisko uczu i magazyny
pamici. Zarzdza pamici i cał ludz-
k maszyneri biologiczn, sterujc
wszystkimi funkcjami organizmu, na
co dzie niezalenymi od woli czło-
wieka, jak np. oddychanie, trawienie,
krenie krwi itp. Zadaniem podwia-
domoci jest te szybkie reagowanie
na bodce z otaczajcego wiata, bo
to ona dziki szybkim reakcjom jest
w stanie ochroni nas przed niespo-
dziewanym, a gronym. Za to cech
podwiadomoci jest brak logicznego
mylenia – bo nie ma na to czasu.
Hawajscy kahuni mówili, e pod-
wiadomo jest pokawałkowana,
niespójna, gdy wszelkiego rodzaju
negatywne przeycia bd nierozwi-
zane problemy powoduj powstanie
swego rodzaju „otorbie, czyli wy-
partych wspomnie, które mog by
zlokalizowane w jakim konkretnym
rejonie ciała. Moe to prowadzi do
choroby, a zawsze jest hamulcem na-
szego rozwoju. Dlatego wstpnym
krokiem w praktykach uzdrawiania
przez kahunów jest „uwalnianiepod-
wiadomoci od dawnych problemów.
Jeli wic przyczyna ustanie, choroba
powinna zacz ustpowa.
TrZY POZIOMY ŚWIADOMCI
 KANE

 LONO

 KU

27
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
d u c h i m a t e r i a
Termin „nisze Janie oznacza, e
podwiadomo jest gorsza. Oznacza
on po prostu, e jest ona najniszym
z trzech Ja w skali rozwoju. Jest to
oddzielna, wiadoma istota, taka jak
rednie Ja i wysze Ja. Słuy ona obu
tym Ja i jest zwizana ze rednim Ja
jak ze starszym bratem. S sytuacje,
gdy rednie Ja niejako wtrca si”
równie w sterowanie procesami -
zjologicznymi.
Zadaniem redniego Ja (wiado-
moci) i sposobem realizacji jego
mocy mana jest mylenie i wola. Na
poziomie redniego Ja odbywa si
rozumowe ujmowanie i kontrolowanie
emocji, poniewa tylko wiadome Ja
ma woln wol i moe si ni kierowa.
Najwaniejsz cechwiadomoci jest
dar mowy. Według Huny, wiadomo
niejako wrzuca do podwiadomoci
myli i wyobraenia. Moe kierowa
podwiadomoci, przenoszc na ni
swoje rozumowanie i wnioski, oraz
kontrolowa j poprzez sugestie. Jed-
nake rednie Ja nie jest w stanie kon-
trolowawszystkich emocji, reakcji
i zapamitanych słów i myli.
Staroytni kapłani Huny rozpatrywa-
li wiadomo i podwiadomo jako
dwie oddzielne i róne od siebie istoty.
Uwaali, e wiadomo to po prostu
„ja, które moe mówi i zamieszkuje
jako gowewntrz ciała, posiadaj-
cego cechy zwierzce, moe obser-
wowafakty i ujmowa je logicznie.
Jej głównym zajciem jest mylenie
oraz kierowanie podwiadomoci
i przewodzenie jej.
Wysze Ja to okrelenie duchowej
istoty (ducha opiekuńczego), która jest
cały czas przy nas (w tradycji chrzeci-
jaskiej Anioł Stró) gotowa nam we
wszystkim pomóc, ale si nie wtrca,
gdy jej o to nie prosimy, poniewa
szanuje dan nam woln wol. Wy-
sze Ja w jzyku hawajskim nazywa si
Aumakua – Duch Rodzicielski godny
zaufania. Jego symbolem jest wiatło,
promienisto, jednak nie naley go
czci, ale kocha, bo nie jest bogiem,
lecz czci człowieka. Słownik jzyka
hawajskiego podaje znaczenie nast-
pujce: „kto, komu mona ufa tak,
jak dziecko ufa rodzicom.
Aumakua kadego człowieka jest
zdolne do dozna wykraczajcych
poza zakres, jakim poznajemy wiat
za pomoc piciu zmysłów.
W indywidualnym dowiadczeniu
chyba kadego człowieka jest pami
odczucia, e istnieje w nas lub obok
nas – co, czego nie ogarniamy zmy-
słami, co oywia ciało, co przepływa
take midzy człowiekiem a innymi
ludmi, midzy człowiekiem a przy-
rod. Ludzie to czuj i w to wierz
od tak dawna, jak sigaj wszystkie
przekazy. Powszechno takich odczu
jest ródłem wiary w siły ukryte wokół
nas, w Boga, w potg stwórcz.
Celem praktyki Huny jest osignicie
harmonijnej współpracy trzech Ja, po-
zwalajcej na sukcesy w sferach bardzo
wymiernych, jak dobra materialne,
zdrowie, siła duchowa czy spokój umy-
słu. Kontakt z własnym Wyszym Ja
jest ukoronowaniem praktyki Huny.
Stan idealny to sytuacja, w której
zharmonizowane s wszystkie po-
ziomy wiadomoci, tak e wysze Ja
(poproszone) staje si przewodnikiem
wewntrznym i, korzystajc z energii
wytwarzanej przez nisze Ja i adre-
sowanej przez rednie wiadome Ja,
prowadzi jednostk ciek rozwoju.
Ale taka sytuacja jest sytuacj idealn
i doprowadzenie do niej wymaga wielu
lat wiadomej cikiej pracy, a i tak
(jeli wierzy wtajemniczonym) taki
stan pojawia si tylko chwilami.
Według kahunów wysze Ja dyspo-
nuje kompletnym wzorcem naszego
ciała zycznego. Za spraw wyszego
Ja przy uyciu energii (many) moe
zosta naprawione ciało zyczne. Ta-
kie natychmiastowe rekonstrukcje
uszkodzenia („naprawa” złamanej ko-
ci, przywrócenie wzroku, zastpienie
chorej tkanki zdrow) s powszechnie
uznawane za cudowne, ale znajduje-
my ich potwierdzone opisy nie tylko
wród wiadków praktyk kahunów.
Znajc dzisiejsze technologie, mo-
na sobie to łatwo wyobrazi np. jako
drukowanie w 3D.
Kahuni wiedzieli, e przekazanie
energii niezbdnej do uzdrowienia jest
moliwe tylko wtedy, gdy z podwia-
domoci osoby, która ma by uleczo-
na, usunite s wszystkie przeszkody
(kompleksy) – przekonania o własnej
winie. Jednak według kapłanów Huny
nie mona grzeszy przeciw wyszym
istotom, zatem nie ma innego grzechu
poza krzywd (zyczn, psychiczn,
moraln) wyrzdzon bliniemu bez-
porednio lub porednio. Grzechem
jest take złamanie tabu.
NIE KrZYWDź INNYCH
Jedyne przykazanie, kre przekazuj
kahuni to „Nie krzywd innych. Mowa
tu nie tylko o krzywdzie zycznej,
ale take o oszukiwaniu, łudzeniu,
przemocy psychicznej. Ten nakaz na
wyszych szczeblach rozwoju zmienia
si w „słubmiłoci”. Gryzce sumie-
nie(podwiadomo moe przyj
co za pewnik, nawet gdy jest to cał-
kiem absurdalne) zjada człowieka od
wewntrz i blokuje. Przewiadczenia
zapamitane przez podwiadomo
i utrwalone emocjonalnie s bardzo
trudne do usunicia.
Niezwykłe i wyjtkowe jest w Hunie
to, e tylko podwiadomo(nisze Ja)
moe bezporednio porozumiewa
si z wyszym Ja. wiadome, rednie
Ja moe kontaktowa si z nisz ja-
ni i wyłcznie za jej porednictwem
osign kontakt z wysz Jani.
Zrozumienie tego jest najwaniejsze
dla procesu rozwoju i uzdrawiania.
Głównym zadaniem redniego Ja jest
nauczy si współdziałaz niszym Ja
i dbao to, aby ycie nie wymknło mu
sispod kontroli. Najwaniejsza zatem
jest praca nad podwiadomoci, aby
poprzez ni dotrze do wyszego Ja.
Dobra kondycja podwiadomoci
jako porednika jest niezbdna, by
mogła ona umoliwi komunikacj
midzy wiadomym umysłem (red-
nim Ja) i nadwiadomym (wyszym
Ja). Jzykiem, jakim wysze Ja (duch
opiekuczy, nadwiadomo) prze-
mawia do redniego Ja, s symbole.
Jzykiem, jakim rednie Ja zwraca si
do ducha opiekuczego za pored-
nictwem podwiadomoci (umysłu
ciała), s „mylokształty, czyli wyob-
raenia oczekiwanych efektów.
Hawajczycy wierzyli,e wikszoy-
ciowych w moe by naprawiona.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
28 d u c h i m a t e r i a
Za t wiarpoda wiedza praktyczna
i imponujce efekty. Celem ich pracy
było przywracanie równowagi w jed-
nostce i systemie najpierw na poziomie
mentalnym, przechodzc stopniowo
w coraz bsze warstwy emocjonalne,
poprzez bolesne dowiadczenia traum
i urazów, docierajc do pokław bo-
ko niewiadomych, gdzie utrzymujemy
wzorce zachowa przekazywane przez
pokolenia (Hooponopono).
Prawdziwe tradycyjne Hooponopono
wymaga działa majcych na celu real-
ne naprawienie krzywd wyrzdzonych
innym ludziom, aby stan Aloha i Pono
(miłoci, yczliwoci i akceptacji)
mógł zagoci ponownie w yciu osób
uczestniczcych w całym procesie.
eby tak si mogło sta, niezbdny
był udzirzeczywistych aktorów
koniktu i aktywne zaangaowanie
kahuny, który znał doskonale relacje
łczce strony, umiał zadawa wła-
ciwe pytania, pomagajce dotrze do
sedna problemu i znale właciwe
rozwizania w rzeczywistym wiecie
(nie tylko we własnym umyle).
Tak wic, aby dokona aktywnego
przywrócenia ładu wewntrznego, nie
wystarczy symbolicznie „wybaczy”
krzywdy wyrzdzone innym lub przez
innych, jak to si dzieje we wszyst-
kich prawie współczesnych technikach
psychoterapeutycznych i treningach
interpersonalnych.
BrACTWO ArIOrI
Z tego, co powiedziałam, mona by
odnie wraenie, e kahuni byli, czy
tes, zwizani tylko z Hawajami ale
tak nie jest. Uywana obecnie w wie-
cie zachodnim nazwa „Hunawywodzi
si prawdopodobnie od słowa „Ka-
duna, którym Hawajczycy okrelaj
kobiety i mczyzn posiadajcych
znajomojakiej wanej „tajemnicy.
Stranik/straniczka tajemnicy (To-
hunga, Kohunga) był postaci znan
wszystkim Polinezyjczykom.
Pierwsi znani historykom miesz-
kacy Polinezji przybyli na wyspy
w dwóch falach migracyjnych. W VIII
wieku z Markizów i ok. 400 lat niej
z Tahiti. Mimo e wyspy Polinezji s
oddalone od siebie o tysice kilome-
trów, zaskakujce jest podobiestwo
spotykanych tam wierze, legend
i praktyk religijnych. To podobiestwo
kultur mona przypisa działaniom
Bractwa Arioi. Siedzib Bractwa była
wyspa Raiatea, główne miejsce kultu
boga Oro (bóg piknoci, wdziku,
eglarzy i wojny, a take słoca). Tam
wtajemniczeni (kahuni) odprawiali
misteria i uczyli si sztuki układania
pieni, medycyny, zielarstwa, budo-
wy łodzi, rybołówstwa, astrologii
eglarskiej oraz uzdrawiania relacji
midzyludzkich. Na południowym
kracu wyspy znajdował siwielki
orodek kultowy kształccy szama-
nów. Powszechnym zwyczajem było,
e nowi wodzowie z odległych nawet
wysp przybywali tam potwierdzi swo-
j władz oraz zyska moc mana do
rzdzenia.
Bractwo Arioi jako organizacja sank-
cjonowana przez króla powstało na
pocztku XIV w., ale jako struktura
wtajemnicze istniało duo wcze-
niej. Bractwo posiadało hierarchiczn
struktur opart na kolejnych inicja-
cjach. Członkowie Bractwa Arioi
wstpowali do niego dobrowolnie,
a w miar zasług i umiejtnoci mogli
przej siedem stopni wtajemniczenia.
Do Bractwa naleały take kobiety.

29
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
d u c h i m a t e r i a
Od osób ubiegajcych si o człon-
kostwo w Bractwie Arioi wymagano
zdyscyplinowania, gruntownej pami-
ciowej nauki kodeksów – pieni, od-
powiednich uzdolnie artystycznych,
wybitnej sprawnoci zycznej, umie-
jtnoci eglugi i walki. Powinni tak-
e pochodzi z szanowanych rodzin.
Po trzech latach nowicjatu kandydat
przystpował do egzaminów, a ci, któ-
rzy je zdali, zostawali inicjowani, po
czym stawali si członkami Bractwa
w pierwszym stopniu wtajemnicze-
nia. Członkinie i członkowie Bractwa
Arioi mogli prowadzinormalne ycie
rodzinne i mie dzieci, ale musieli
podporzdkowa si dyscyplinie i spe-
cyce ich podniczej, misjonarskiej
pracy.
Podstawowym obowizkiem człon-
ków Bractwa Arioi było odbywanie
podróy pomidzy wyspami i sze-
rzenie kultu boga Oro oraz wie-
dzy i umiejtnoci, które posiedli.
Członkowie Bractwa Arioi, w tym
kobiety, byli uznawani za nietykal-
nych. Lokalni wodzowie i kapłani
musieli im si podporzdkowa oraz
dba o ich utrzymanie. Pod koniec
XVIII wieku Bractwo Arioi zaczło
by tpione jako grona konkurencja
przez misjonarzy chrzecijaskich.
Ci ostatni – jak mówi Hawajczycy –
„przybyli czyni dobro i zgromadzili
spore dobra.
ZAMIAST ZAKOńCZENIA
Nie ma rozstrzygajcych argumen-
w za lub przeciw istnieniu niemate-
rialnej, nieumierajcej wraz z ciałem
zycznym czci istoty ludzkiej, czyli
duszy. Nauki przyrodnicze nie znaj-
duj, bo na gruncie racjonalizmu nie
mogznale, materialnych dowodów
niematerialnych istnie. Z kolei zja-
wiska okrelane jako psychiczne nie
znajduj zadowalajcych wyjanie
na bazie bada zycznych czy zjo-
logicznych.
Warto jednak pamita, e dostpne
poznaniu s tylko fragmenty rzeczy-
wistoci, a dokonywane obserwacje s
przemieszane z czysto subiektywnymi
doznaniami. Nasze ówne ograni-
czenia poznawcze wynikaj z faktu,
e ludzkie struktury przetwarzajce
i magazynujce informacje powstały
w procesie ewolucji, której motorem
było przetrwanie gatunków, a nie po-
trzeba poznania wiata. Nauka oparta
na empiryzmie i racjonalizmie tworzy
modele rzeczywistoci na podstawie
dostpnego zasobu informacji, upo-
rzdkowanych według reguł wyni-
kajcych w znacznym stopniu z tych
ogranicze.
Obraz wiata wytworzony w umyle
na podstawie dozna zmysłowych za-
myka przestrze w trzech wymiarach,
bo taki model otoczenia wystarcza
organizmom ywym do egzystowania
w wiecie. Z tego samego powodu
mamy jednowymiarowe wyobraenie
biegu czasu, jednowymiarowy zwi-
zek przyczyny ze skutkiem, jednowy-
miarowy midzyosobniczy przekaz
informacji. Nie oznacza to jednak,
e wiat jest rzeczywicie tylko trój-
wymiarowy, czas w Kosmosie jak na
zegarku biegnie tylko w jedn stron,
a Słoce obiega płask Ziemi.
Dla osignicia wyszych poziomów
poznania konieczne jest skupienie
szczególnej uwagi na pograniczu rze-
czywistoci jawnej i rzeczywistoci
dla nas ukrytej. Pogranicze jawnego
i ukrytego wiata było zawsze pene-
trowane przez religie. Obecnie ten
obszar znalazł si take w zakresie
zainteresowania matematyki i nauk
przyrodniczych, z zykna czele
ale opisujce rzeczywisto wyniki
uzyskiwane przez te nauki (najczciej
zamknite w rozwizaniach skompli-
kowanych równa) na razie przekra-
czaj moliwoci wyobrani – i udzie-
lanie prostych odpowiedzi na pytania
o samo zjawisko ycia, o jego cel, sens,
o drog i denie do prawdy.
Jedn z dróg poszukiwania odpo-
wiedzi na te fundamentalne pytania
jest take wolnomularstwo. Nawet nie
odwołujc si jawnie do systemów
wiedzy tajemnej i do przekazu Wiel-
kich Wtajemniczonych odpowiedzi
szukamy, otwierajc si na cały doro-
bek intelektualny ludzkoci, wyobra-
ajc sobie wiat jako lo, a lo jako
niemal nieskoczony zbiór symboli,
poprzez które próbujemy rozumie
wiat.
Powiedziałam,
Maria Magdalena
Deska wygłoszona podczas prac
Sz... L... Prometea
na Wsch... Warszawy
3 lutego 2015

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
30 t e m p L u m i k o ś c i ó ł
KONWErSJA I INICJACJA
DWA DOŚWIADCZENIA DUCHOWE
br... d a W i d s t e i n k e L L e r








Nie zamierzam wic dyskutowa. Nie zamierzam
głosi kaza; nie zamierzam nikogo nawraca;
nie zamierzam uprawia prozelityzmu. To, co
chc uczyni, to podzieli si swoimi dowiadczeniami.
Nazwa, opisa oraz porówna je midzy sob.
WOLNOMULArZ BEZ fArTUSZKA?
Na wstpie musz zaznaczy dwie rzeczy:
Po pierwsze, w przypadku dowiadczenia konwersji
mówi bd z perspektywy protestanckiej, czyli w sposób
znaczco odmienny ni rzymskokatolicki punkt widze-
nia. Tu rytuał, nawet sakrament, nie posiada znaczenia
ontologicznego. Tu rytuał nie zmienia ani nie wpływa na
jestestwo człowieka. Tu konwersja moe dokona si bez
rytuału lub niezalenie od niego. Nie jest tak w przypadku
wolnomularstwa. I chozdarza si nam powiedzie o kim,
e jest „wolnomularzem bez fartuszka”, to owo okrelenie
wskazuje jedynie na fakt podzielania pewnych wartoci
oraz na potencjał danej osoby. W aden sposób wartoci
i potencjał nie s w stanie zastpi ceremonii inicjacyjnej!
Mason bez fartuszka tak długo jak nie dowiadczy ceremonii
inicjacji pozostaje profanem.
Po drugie, gdy bd mówił o inicjacji, bd przemawia
z pozycji wolnomularstwa tradycyjnego. Gdy mówi/
pisz o wolnomularstwie tradycyjnym mam na myli fakt,
e przywizuj du wag do symboli i rytuałów oraz do
właciwego ich rozumienia i zgłbiania tego rozumienia.
Uwaam, e nie da si by wolnomularzem, jeli nie wie-
rzy si w Sił Wysz (czy to osobow, czy bezosobow),
jeli odrzuca si Landmarki i Tradycj, czy jak kto woli
„Dawne Powinnoci” wolnomularstwa uniwersalnego.
Nie da si by masonem, jeli nie pracuje si nad swoim
wzrostem duchowym i moralnym oraz nad budowaniem
wityni Ludzkoci. Nie jest zatem przypadkiem, e nale
do obediencji tradycyjnej, jak jest Wielka Loa Kultur
i Duchowoci. Potra ona powiza to, co było z tym, co
nadchodzi; tradycj z odnow. Granica midzy wolnomu-
larstwem tradycyjnym a tym, które nazywamy „liberalnym,
nie przebiega bowiem – moim zdaniem – „poniej pasa”;
płeadeptki lub adepta nie odgrywa w tej kwestii adnej roli.
Byłby to jaki absurd! Jest to jednak temat na inn desk.
OBrZĘDY PrZEJŚCIA
Nie chciałbym, aby ta deska była jedynie opisem i porów-
naniem dwóch dowiadcze. Chciałbym w niej skoncen-
trowa si na pewnych cechach obu tych – jakby to nazwali
specjalici –obrzdów przejcia, których dowiadczyłem
w swoim yciu.
Po pierwsze, w obu przypadkach kierujemy si zasadami,
które odda mona w triadzie wolnomularskich wartoci:
wolnoci, równoci i braterstwa. Po drugie uwaam, e
w obu przypadkach mamy do czynienia z dowiadczenia-
mi, w których wystpuje ten tradycyjny motyw mierci
i ponownego narodzenia, któr badacze tematu nazywaj
„liminalnoci” lub „przejciowoci” (A. van Genep).
Wreszcie, zarówno w przypadku konwersji, jak i inicjacji,
neot(k)a wprowadzony(-a) zostaje w zbiór symboli, które
musi pozna, a nastpnie zgłbia. W trakcie przygotowa-
nia do konwersji, jak i podczas inicjacji zapoznaje si on
z narzdziami, które maj jemu lub jej słuy w trakcie
podróy przez ycie.
WOLNOŚĆ, rÓWNOŚĆ, BrATErSTWO
Zarówno w przypadku konwersji, jak i inicjacji decyzja
musi by podjta wiadomie, w pełnym poczuciu wolnoci
oraz wagi dokonywanego czynu. Cho cz protestantów
chrzci dzieci, to przywizuj oni du wagdo konrmacji,
która jest potwierdzeniem wiary w wieku wiadomym
31
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
t e m p L u m i k o ś c i ó ł
przed wspólnot/zborem i formalnym dołczeniem do
instytucji kocielnej. Chrzest nie jest w przypadku dziecka
przystpieniem do Kocioła jako ziemskiej organizacji,
lecz jest wydarzeniem wspólnoty. Chrzest jest znakiem
i rkojmi jak zauwaa jeden z protestanckich katechi-
zmów – obietnic Boych zawartych w Ewangelii.
Protestantyzm uznaje kapłastwo powszechne. To znaczy,
e wszyscy członkowie s sobie równi. Nie ma lepszych
i gorszych; stojcych niej lub wyej w hierarchii. Poniewa
hierarchia obowizujca w Kociołach protestanckich jest
hierarchi horyzontaln, nie wertykaln. Pastor jest specja-
list wykształconym, przygotowanym i ustanowionym do
słuby Słowa Boego i Sakramentów. Protestantyzm głosi
jedno w rónorodnoci. Nie ma lepszych i gorszych. Po-
dobnie jest wród wolnomularzy: wszyscy s sobie równi,
chomogposiada róne stopnie i zajmowa ne urzdy.
W obu instytucjach braterstwo odgrywa bardzo wan
rol. Chrzecijanie stanowi rodzin kocieln. Paweł
w wymowny sposób ujł to w jednym ze swoich listów:
„[W]y do wolnoci powołani zostalicie, [siostry i] bracia;
tylko pod pozorem tej wolnoci nie pobłaajcie ciału, ale
słucie jedni drugim w miłoci” (Gal 5,3). Podobnie jest
z wolnomularstwem: jest ono zakonem wieckim złoo-
nym z sióstr i braci, którzy odnosz si do siebie z trosk
i miłoci oraz wspieraj si na tyle, na ile pozwala ich
sytuacja materialna i osobista.
MIĘDZY ŚMIErCIĄ A ŻYCIEM
Zarówno w przypadku konwersji, jak i inicjacji mamy do
czynienia z dowiadczeniem liminalnym, czyli przejciem
od fazy „przed” do fazy „popoprzez faz„pomidzy. Ini-
cjacja wolnomularska jest włanie takim dowiadczeniem:
dowiadczeniem mierci – umiera w nas nasza profanicz-
no – oraz dowiadczeniem ycia – otrzymujemy nowe
ycie podarowane nam wraz z inicjacyjnym wiatłem.
W przeyciu tych ponownych narodzin niezbdna jest
jednak ceremonia inicjacji.
W przypadku konwersji faza ta nie musi by zwizana
z rytuałem: sakramentem chrztu lub ceremoni konrma-
cji czy konwersji. Nawrócenia, lub jak kto woli metanoj,
moemy dowiadczy w konsekwencji jakiego uniesienia
religijnego lub w wyniku pewnej dłuszej fazy, w trakcie
której zastanawialimy si i rozmylalimy nad pewnymi
prawdami wiary.
W obu przypadkach zastosowanie maj jednak owa
Chrystusa. Jak zauwaył Nazarejczyk w jednej z Ksig
witego Prawa
1
w rozmowie z Nikodemem: „Zaprawd,
zaprawd, powiadam ci, jeli si kto nie narodzi na nowo,
nie moe ujrze Królestwa Boego” (J 3,5).
Protestantyzm naukt przejmuje i nadaje jej wanrang.
Jak zauwaył holenderski profesor Herman Selderhuis: „Dla
Kalwina Kociół jest miejscem ponownego narodzenia
człowieka poprzez Słowo i Ducha. Kociół, tak jak matka,
rodzi swoje dzieci, daje poywienie i naucza je. Kalwin ów
obraz czsto bezporednio łczy z obrazem Kocioła jako
szkoły. Wierni Boe dzieci potrzebuj ochrony oraz
solidnej edukacji. Zadaniem Kocioła jest im to zapewni”2.
Siostro, bracie, czy te słowa nie brzmi znajomo?
Cytat ten posłuy nam do przejcia do kolejnego punktu,
czyli do symboli, które poznajemy w loy i w Kociele,
a które nastpnie musimy zgłbi i przepracowa.
SYMBOLE W LOŻY I W KOŚCIELE
Nie miejsce tu na zastanowienie si nad tym, czym jest
inicjacja. Swoj reeksj na ten temat zawarłem w mowie
wygłoszonej na ceremonii inicjacyjnej jednej z Sióstr
naszego Warsztatu. Przeczyta j mona w Wolnomula-
rzu Polskim
3
. Pragn przytoczy tu słowa znakomitego
teologa protestanckiego Paula Tillicha, które pomog nam
uj syntetycznie, czym jest symbol dla wtajemniczonego.
Wszystkie pochodz z jego pracy Dynamika wiary4:
„Symboli nie da siwymyli. Pojawiajsi one i umieraj
tak jak ywe istoty. Pojawiaj si wówczas, gdy sytuacja do
nich dojrzewa, a umieraj, gdy sytuacja ulega zmianie. Sym-
bol króla pojawił si w pewnym okresie dziejów i umana
przewaajcym obszarze wiata w naszych czasach. Symbole
nie pojawiajsidlatego, e ludzie usilnie ich pragn, ani
nie umierajz powodu krytyki naukowej bd praktycznej.
Znikajdlatego, e nie wywujju odzewu w zbiorowoci,
w obrbie której znalazły swój pierwotny wyraz”.
Religia, a z pewnoci chrzecijastwo, jest zatem syste-
mem symboli, które odkrywamy, poznajemy i zgłbiamy.
Konwersja nie jest momentem zwrotnym, w którym po-
znajemy ten system, lecz nowym pocztkiem; momentem,
w którym wkraczamy na drog poznania Symbolu. Oczy
nasze wówczas si otwieraj. Zaczynamy patrzena siebie
samych i otaczajcy nas wiat w inny, nowy, głbszy, cho
nadal ezoteryczny sposób.
Podobnie ma profan, który staje si wtajemniczonym.
Wraz z otrzymanym wiatłem otwiera si przed nim wiat,
w którym „wszystko jest symbolem”; wiat, w którym pod-
a ciek ku transcendencji i głbszemu, ezoterycznemu,
poznaniu samego siebie.
Br... Dawid Steinkeller
II Dozorca Warsztatu
Sz... L... Jan Henryk Dąbrowski na Wsch... Warszawy
Wielka Loża Kultur i Duchowości (G...L...C...S...)
1. W G:.L:.C:.S:. na ołtarzu, pulpicie Czcigodnego Mistrza, wyłoony jest kufer, w którym spoczywaj ksigi trzech religii monoteistycznych i biała ksiga -
lozofów. Ksigi witego Prawa wraz z Cyrklem i Wgielnic stanowi Trzy Wielkie wiatła, bez których aden obrzd wolnomularski nie moe si odby.
2. H. Selderhuis, Koścł według Kalwina, „Pismo er” 2013, nr 1(1).
3. D. Steinkeller, Inicjacja Wolnomularska, Wolnomularz Polski” 2014, nr. 59.
4. P. Tillich, Dynamika Wiary, Pozna 1987.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
32 L u d z i e i i d e e
W
swojej wizji wiecznego
pokoju Kant wyjania
przyczyny wojen i kreli
drog prowadzc do zakoczenia
wojen raz na zawsze. Dzieło zawiera
nawet paragrafy przyszłego traktatu
pokojowego, który w odległej przy-
szłoci podpisałyby kolejne pastwa.
Bowiem Wieczny pokój jest zarazem
ostatecznym celem historii ludzkoci
i najwyszym ideałem prawa.
Istotn przyczyn koniktów jest
posiadanie stałych armii. Naleało-
by zatem wyeliminowa siły zbrojne,
a take usun wszelk bro. aden
traktat pokojowy nie bdzie poczytany
za wany, jeeli potajemnie zachowa
si w nim przyzwolenie na wzajemn
niech i zbrojenia stanowice zalek
przyszłej wojny. adne pastwo nie
moe by nabyte przez inne drog
spadku, zamiany lub kupna. Jako ko-
lejn przyczyn wojen Kant wskazuje
długi pastw, bowiem poyczki brane,
aby je póniej spłaci, mog prowadzi
do bankructwa pastwa. Zagroeniem
dla ładu midzynarodowego jest tak-
e wiat wielkich nansów, bowiem
posiadajc stosowne rodki, zawsze
mona je przeznaczyna prowadzenie
długotrwałych i kosztownych działa
wojennych. Aby zachowa pokój, ad-
ne pastwo nie powinno ingerowa
przemoc w wewntrzn form ustro-
ju i rzdów innego pastwa.
Wanym aspektem ycia w pokoju
jest według projektu Kanta gocin-
no. Kady człowiek miałby prawo
bezpiecznego udawania si w dowol-
ne miejsce na ziemi. Przyja i tole-
rancyjne traktowanie obcokrajowca
przyczyniaj si do poszerzenia przyja-
cielskich stosunków, które bd mogły
zbliy ludzko do ustroju kosmopo-
litycznego. Stanowimy czstk całej
ludzkoci, zatem wszelkie uprzedzenia
rasowe, religijne i inne powinny by
przezwyciane.
W swoim projekcie Kant przewiduje,
e dwa wieki po jego mierci zrealizuje
si idea wielkiego integralnego pa-
stwa, w którego skład wchodziłyby
inne kraje: To byłby zwizek naro-
dów, który jednak nie musiałby by
równoczenie pastwem narodów.
Obecnie tak instytucj jest Unia
Europejska.
Kant jest trc etyki autono-
micznej. ródłem moralnoci, jego
zdaniem, jest rozum. Jest on autono-
miczny, czyli moliwe jest uwolnienie
rozumu od namitnoci, uczu oraz
nacisków zewntrznych. W zamian
jego działania powinny bywłczone
w realizacj fundamentalnej wartoci,
jak jest obowizek, czyli czynienie
zado wewntrznej powinnoci.
W lozoi Kanta człowiek stanowi
centrum, zasadniczy punkt odniesie-
nia dla samego siebie. Bez człowieka
wiat byłby pustyni pozbawion
sensu. Kant przewidywał jednak, e
w Kosmosie mog istnie inne isto-
ty rozumne, nienalece do gatunku
ludzkiego.
Filozof charakteryzuje człowieka
jako istot niedoskonał, skłonn do
dobrobytu, władzy oraz wygodnictwa.
Bycie człowiekiem nie bierze si z sa-
mego faktu narodzin. Uczłowiecza
nas denie do ideałów. Jako jeden
z nich, wywodzcy si z rozumu te-
oretycznego, Kant wskazuje denie
do poznania rzeczy samych w sobie.
Jednak o wartoci człowieka decyduje
nie tylko jego wiedza, ale i podejmo-
wane przez niego czyny, dyktowane
przez rozum praktyczny.
Z punktu widzenia tego aspektu ro-
zumu ideałem jest utworzenie tzw.
pastwa celów. Przekształcenie sumy
indywidualnych, rozproszonych de
w jeden wspólny cel wymaga przede
wszystkim trwałego pokoju. Pragnie-
nia człowiek powinien poddawakon-
troli własnego rozumu, ale jego działa-
nia powinny by motywowane tym, co
wane dla wszystkich istot rozumnych.
Kant opiera swoj koncepcj etyki na
wartoci, jak jest obowizek, a nie na



o Wiecznym pokoju


WIECZNY POKÓJ
Słowo „pokój” zostało zdeniowane przez Kanta
jako stan zgody między państwami,
czyli brak wojny lub zawarcie układu
określającego warunki zakończenia koniktów.
33
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
L u d z i e i i d e e
rozrónieniu dobra i zła. Pojcia te
jego zdaniem stały si wieloznaczne,
poniewaposzczególne teorie etyczne
nadaj im rozmaite znaczenie, zabar-
wione czsto rónymi wierzeniami re-
ligijnymi. ródłem moralnoci według
lozofa jest rozum. Kady człowiek
odczytuje w sobie prawo moralne
inaczej imperatyw kategoryczny, czyli
bezwzgldn powinno, i tylko on
sam moe wiedzie, czy postpuje
w sposób moralny, czy nie. Według
Kanta szczcie nie powinno by ce-
lem ludzkiego ycia, natura wyposa-
yła nas w rozum, a byłby on zbdny,
gdyby miało nam przywieca jedynie
denie do stanu szczliwoci.
Z kantyzmu wynika ponadto roz-
graniczenie tego, co naley do wiedzy
naukowej i tego, co naley do zakresu
wiary. Nie ma dowodu naukowego na
istnienie Boga, ale te nie ma takiego
dowodu na Jego nieistnienie.g jest
przedmiotem wiary. Moralno oparta
na lku przed bosk kar jest wyrazem
niszego poziomu ycia moralnego,
aczkolwiek wielu ludzi tylko ten lk
powstrzymuje od niegodziwych czy-
nów. Pastwo nie powinno by ani
wieckie, ani wyznaniowe, powinno
by neutralne wiatopogldowo.
Zdaniem Kanta człowieka naley
traktowa jako cel sam w sobie, a ni-
gdy jako rodek do celu. Nawet Bóg
nie by traktowaczłowieka w ten
spob. Dlatego te kada wojna, na-
wet ta „sprawiedliwa, jest niemoralna
i powinna by zakazana. Kant osił, e
speczestwo powinno mie poczucie
ogólnoludzkiej sprawiedliwoci. Nawet
małe pastwo nie powinno podlega
potniejszemu. Polacy docenili sta-
nowisko Kanta w okresie rozbiorów
Polski, których był zdecydowanym
przeciwnikiem. Pisał, e wolno ma
warto nadrzdn. Dziki niej moliwy
jest proces samorozwoju. Tworzenie
własnego Ja powinno bynierozerwal-
nie zwizane z trosk o los wiata. Pa-
nujce uprzedzenia narodowe, rasowe
i inne powinny byzakazane, zapełna
wolnosłowa i druku pozwala dowie-
dzie si rzdzcym, jakie popełniaj
błdy, słuc w ten sposób poprawie
sprawowania władzy.
Zdaniem Kanta
najwłaciwszy jest
ustrój republikaski,
oparty na zasadach
wolnoci i równoci,
ale zarazem zale-
noci wszystkich od
jednego przywódcy.
Ustrój demokratycz-
ny jest despotyczny,
bowiem oparty jest
na woli wikszoci,
a bywa tak, e to
mniejszo ma racj.
Niemoliwy do pogo-
dzenia z kantyzmem
jest liberalizm ekono-
miczny, uprawniajcy
jednostki do kierowa-
nia siindywidualnym
interesem. W opozycji
z kantyzmem pozo-
staje te traktowanie
człowieka jako „kapi-
tału ludzkiego. Kant
dokonał rozdzielenia
strefy prawa od strefy
moralnoci. Wykazy-
wał, e w obu tych
dziedzinach obowizuj odmienne
wartoci. Człowiek moe dokona
wyboru takiej teorii etycznej, która
do niego przemawia i zgodnie z ni
działa. Łczenie prawa i moralnoci
powoduje, e grupy rzdzce staraj
si narzuca własne przepisy praw-
ne i etyczne. O koniecznoci prawa
decyduje niedoskonało człowieka.
Zadaniem prawa stanowionego jest
godzenie samowoli poszczególnych
jednostek, bowiem prawo to czynnik
jednoczcy i organizujcy ycie spo-
łeczne i pastwowe, daje człowiekowi
poczucie bezpieczestwa i powinno
by stróem wolnoci. Na kadym
człowieku spoczywa obowizek udzia-
łu w yciu pastwowym, a na tych,
którzy maj władz, obowizek ogra-
niczenia własnego interesu.
Immanuel Kant znacznie wyprze-
dzał czasy, w których przyszło mu y,
a jego system lozoczny przekracza
nadal mentalno zarówno jego, jak
i naszej epoki. Głboki humanizm
tego lozofa wie si z przekonaniem,
e indywidualne tworzenie własne-
go ja powinno by nierozerwalnie
zwizane z trosk o los wiata. Myl,
e ten sposób widzenia wiata oraz
pragnienie, eby zapanował wieczny
pokój na ziemi, jedno z najwikszych
i najpikniejszych marze ludzkoci,
jest bardziej właciwy czasom, które
nadejd, ni naszym. Jednake moim
zdaniem, nasze wolnomularskie idee
w wielu kwestiach zbiene s z pogl-
dami, chocia tak odległymi, Imma-
nuela Kanta.
Powiedziałam
S... Elżbieta
Deska wygłoszona w Sz... L... Gaja
Aeterna 11 kwietnia 6015 roku na
kanwie konferencji „Wokół kantow-
skiej etyki oraz koncepcji wiecznego
pokoju”, która odbyła się 26 września
2014 r. w Domu Literatury w War-
szawie, zorganizowanej przez Polski
Oddział Stowarzyszenia Kultury
Europejskiej (SEC) oraz redakcje
czasopism „Dialogue and Universa-
lism” i „Res Humana”.


P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
34 L u d z i e i i d e e
OŚWIECENIE
MIĘDZY KANTEM A ANDErSONEM
b r ... m a r c i n b o g u s ł a W s k i s z ... L ... k u L t u r a



OdpOwiedź na pytanie: Czym jest OświeCenie?
R
ozwaania Kanta wytrzymały, moim zdaniem,
prób czasu. Wytrzymały take słuszn kryty-
k niebezpieczestw, jakie wpisane s w projekt
owieceniowy, a o których pisali choby eodor Adorno
i Max Horkheimer. Jest tak zapewne dlatego, e Owiecenie
jest w tym tekcie przede wszystkim
spraw wiadomoci i postawy indy-
widualnego człowieka, a nie kwesti
polityki czy społecznej inynierii.
To, co społeczne i to, co polityczne
wynika moe (powinno?) z działa
dojrzałych, „nawróconych” (biblijna
metanoia to przecie zmiana sposobu
mylenia!) jednostek. Przemiana ta
nie powinna by jednak przymu-
sowym działaniem prokurowanym
przez absolutystyczne panowanie
społecznych i politycznych mecha-
nizmów.
C
zym jest dla Kanta Owiecenie?
Owieceniem – pisze króle-
wiecki lozof nazywamy wyjcie
człowieka z niepełnoletnoci, w któr
popadł z własnej winy. Niepełnoletno to niezdolno
człowieka do posługiwania si asnym rozumem, bez
obcego kierownictwa. Zawinion jest ta niepełnoletno
wtedy, kiedy przyczyn jej jest nie brak rozumu, lecz decyzji
i odwagi posługiwania si nim bez obcego kierownictwa.
Sapere aude! Miej odwag posługiwa si swym własnym
rozumem – tak oto brzmi hasło owiecenia.
Owiecenie oznacza tu zatem stan samodzielnoci intelek-
tualnej i moralnej autonomii, jako odrzucenie przekonania
o tym, e potrzebujemy autorytetów kierujcych naszym
myleniem i działaniem. Kant wie, e niesamodzielno
czy niepełnoletno jest stanem wygodnym zwalnia
człowieka z odpowiedzialnoci, eliminuje rozterki, pozwala
na przyjemn bezczynno.
To bardzo wygodne by niepełnoletnim – pisze. – Jeli
posiadam ksik, która zastpuje mi rozum, opiekuna
duchownego, który zamiast mnie posiada sumienie, le-
karza, który zamiast mnie ustala moj diet itd., itd. – nie
musz sam o nic si troszczy. Nie potrzebuj myle, jeli
tylko mog za wszystko zapłaci; inni
ju zamiast mnie zajm si t kłopotliw
spraw.
Wygoda jest jednak konsekwencj znie-
wolenia, zgod na to, by narzucano nam
arbitralne granice, by dogmaty i formułki
stawały si algorytmami, podług których
mylimy i działamy.
D
latego opowiedzenie si za Owie-
ceniem jest aktem opowiedzenia si
za wolnoci.
„Do wejcia na drogowiecenia – uczy
Kant nie potrzeba niczego prócz wol-
noci: i to wolnoci najnieszkodliwszej
sporód wszystkiego, co mona nazwa
wolnoci, mianowicie wolnoci czynienia
wszechstronnego, publicznego uytku ze
swego rozumu. (...) Wszdzie wic mamy
do czynienia z ograniczeniami wolnoci. Które jednak z nich
s przeszkod dla owiecenia i tylko taki uytek moe dopro-
wadzido urzeczywistnienia si owiecenia wród ludzi (…)”.
* * *
W
kontekcie powyszych stwierdze szokowa moe
to, co Kant pisze w innym miejscu tego tekstu.
Mianowicie, odróniajc publiczne uycie rozumu od
prywatnego uycia rozumu, Kant przyznaje, e w tym
drugim przypadku istnie mog stanowione społecznie
granice i e nie jest to przeszkoda dla postpu Owiecenia.
Użytkiem prywatnym natomiast nazywam taki jego uży-
tek, jaki wolno zeń czynić człowiekowi na powierzonym mu
35
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
L u d z i e i i d e e
publicznym stanowisku czy urzędzie. Rzecz ma się tak, że
w pewnych sprawach zahaczających o interesy społeczności
konieczny jest pewien mechanizm, przy którym wystarczy,
by niektóre człony tej społeczności zachowywały się choćby
tylko pasywnie, aby rząd mógł, przez stworzow ten sposób
sztuczną jedność, skierować je ku celom publicznym albo
przynajmniej powstrzymać od zniszczenia tych celów. W tych
sprawach jakieś zastanawianie się jest oczywiście niedozwo-
lone; trzeba słuchać. O ile jednak jakaś część tej maszyny
uważa siebie za człon wspólnoty, a nawet za człon wspólnoty
światowej, to jednostka taka, o ile w charakterze uczonego
zwraca się za pośrednictwem swoich pism do publiczności we
właściwym tego słowa rozumieniu, ma bez wątpienia prawo
do rozumowania oczywiście bez narażania na szwank
tych interesów, w których realizowaniu bierze udział jako
pasywne ogniwo. Byłoby oczywiście rzeczą bardzo szkodliwą,
gdyby ocer, któremu przełożony cpolecił, chciał na służbie
głośno zastanawiać się nad pożytecznością czy celowością
tego rozkazu; obowiązkiem jego jest słuchać. Nie można mu
jednak i to całkiem słusznie zabronić, by jako uczony
nie pisał o błędach w dziedzinie służby wojskowej i uwagi
swe przedkładpubliczności do oceny. Obywatel nie może
odmówić płacenia nakładanych nań podatków; złośliwa
krytyka podatków – o ile jest się samemu zobowiązanym do
ichacenia – mogłaby nawet jako skandal (mogący wywołać
powszechną odmopłacenia podatków) podlegkarze. Ale
ten sam obywatel nie narusza w niczym obowiązków obywa-
telskich, kiedy jako uczony publicznie wyraża swoje zdanie
o niestosowności czy niesprawiedliwości takich podatków.
Podobnie zobowiązany jest duchowny uczyć swoich uczniów
katechizmu i wygłaszać wiernym kazania zgodnie z symbolami
wiary kościoła, któremu służy; na tych warunkach bowiem
zostprzyjęty. Jako uczony jednak ma on zupełswobodę,
a nawet powołany jest do tego, by wszystkie swoje dokładnie
przemyślane i dobrymi chęciami ożywione myśli o błędach
w tych symbolach oraz swoje propozycje naprawy instytucji
religijnych i kościelnych zakomunikować publiczności. Nie
ma w tym nic takiego, co można by uważać za niezgodne
z jego sumieniem. To bowiem, o czym naucza z racji swego
urzędu jako pełnomocnik kościoła, określa on sam jako rzecz,
w stosunku do której nie posiada wolności nauczania według
własnego widzimisię, bo na swój urząd przyjęty zostpo
to, by wykładać zgodnie z przepisami i w cudzym imieniu.
Będzie on mówił: kościół nasz naucza tak a tak i takie
dowody, którymi się posługuje; następnie ukaże on gminie
swej wszystkie praktyczne korzyści, płynące z tez, których
sam nie podpisałby może z pełnym przekonaniem, ale do
których wożenia mógł się jednak zobowiązać, jako że nie jest
rzeczą zupełnie niemożliwą, by w tezach tych zawarta była
jednak prawda, a w każdym razie nie ma w nich nic takiego,
co byłoby sprzeczne z wewnętrznym poczuciem religijnym.
Gdyby bowiem sądził, że tezy te sprzeczność taką w sobie
zawierają, nie mógłby z czystym sumieniem zajmowswego
urzędu; musiałby zeń zrezygnować. Użytek, jaki sprawują-
cy swój urząd duszpasterz czyni wobec wiernych ze swego
rozumu, jest użytkiem tylko prywatnym, gmina bowiem jest
zawsze zgromadzeniem domowym, choćby bardzo dużym,
i w odniesieniu do takiego zgromadzenia nie posiada on jako
kapłan i nie może posiadać wolności nauczania, gdyż w danym
wypadku wykonuje tylko obce zlecenie”.
C
zy takie postawienie sprawy nie jest wyrazem słualczo-
ci wzgldem pastwa czy instytucji specznych? Czy
nie stoi w sprzecznoci z ideOwiecenia? Czy nie powoduje,
e wolno i samodzielno mylenia staje sitylko mało
znaczcym dodatkiem od obywatelskiego posłuszestwa?
Przyznam szczerze, e te i podobne pytania nurtuj mnie
od dawna.
Odpowied na nie jest pewnie kwesti optyki.
O
statnimi czasy tekcik Kanta dopada mnie przy okazji
studiowania pracy Tadeusza Cegielskiego o Konsty-
tucjach Andersona.
Nie ulega dla mnie wtpliwoci, e wolnomularstwo
powstaje jako element dojrzałego Owiecenia angielskie-
go. Twórcy Wielkiej Loy naleeli do rodowiska New
Science, naleeli bd mieli zwizki ze rodowiskiem
Królewskiego Towarzystwa Naukowego, byli zatem za-
angaowani w budowanie nowego sposobu patrzenia na
rzeczywisto. Samodzielno intelektualna i autonomia
moralna stanowiły dla nich wartoci, o które naley
zabiega. Aspekt moralnego i intelektualnego dosko-
nalenia, rozpoznawania swoich granic i przekraczania
ich jest zreszt do dzikonstytutywnym elementem
wolnomularskiej pracy nad „ociosywaniem kamienia”,
jakim jest kady z nas.
Bez wahania mona rzec, e Kantowskie pogldy na
Owiecenie szgodne z najgłbszymi przekonaniami
wolnomularskimi. Czy tak samo jest z zapatrywaniami
Kanta na domen „prywatnego uycia rozumu”?
O dziwo tak. Odwołam si tutaj do dwóch fragmen-
w z Konstytucji Andersona, które po latach zawirowa
stanowi dzisiaj „bibli masonerii”*.
.1. DOTYCZY BOgA I rELIgII
W
olnomularz powinien, z tytułu swojej przynaleno-
ci, przestrzega Prawo Moralne i jeeli dobrze ro-
zumie zasady Sztuki, nie bdzie nigdy bezmylnym ateist
ani libertynem nie uznajcym adnej religii. W dawnych
czasach Wolnomularze we wszystkich Krajach musieli
praktykowaReligi ich kraju czy narodu, jakakolwiek
by ona nie była; obecnie, kiedy kady ma prawo do włas-
nych pogldów, bardziej wskazane jest nakłanianie do
przestrzegania Religii, co do której wszyscy ludzie s
zgodni. Polega ona na tym, aby by dobrym, szczerym,
skromnym i honorowym, niezalenie od tego, jak si
człowiek nazywa i jakie jest jego wyznanie. Wynika std,
e Wolnomularstwo jest orodkiem zjednoczenia i spo-
sobem na zawizywanie szczerych przyjani midzy
osobami, które w innych okolicznociach nie mogłyby
utrzymywa bliskich stosunków midzy sob.
36 L u d z i e i i d e e
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
.2. DOTYCZYADZY
ADMINISTrACYJNEJ CYWILNEJ,
NAJWYŻSZEJ I PODLEgŁEJ
Wolnomularz jest spokojnym poddanym Władz cy-
wilnych, gdziekolwiek by nie mieszkał czy pracował.
Nie bierze nigdy udziału w spiskach i sprzysiężeniach, które
mogłyby godzić w pokój i dobro narodu. Jest posłuszny
niższym władzom administracyjnym. Ponieważ wojna,
rozlew krwi i zamieszki zawsze szkodziły Wolnomularstwu,
dawni Królowie i Książęta tym bardziej byli skorzy do po-
pierania ludzi przynależących do Wolnomularstwa z racji
na ich spokojne usposobienie i wierność. Tak więc Bracia
odpowiadają czynami swoim przeciwnikom i sprawiają,
że z każdym dniem wzrasta honor Bractwa, które zawsze
kwitnie w czasie pokoju. Dlatego też, gdyby zdarzyło się
Bratu zbuntować przeciwko Państwu, nie powinien on
być wspierany w tym swoim buncie. Niemniej jednak
można by mu współczuć jako nieszczęśliwemu człowie-
kowi. I pomimo że wierne Bractwo powinno potępić jego
bunt i nie dawna przyszłość powodów do nieufności
czy zazdrości politycznej Rządowi, to jeżeli nie zostałby
uznany winnym żadnego innego przestępstwa, niegłby
zostać wykluczony z Loży i jego stosunki z nią nie mogłyby
zostać anulowane.
Jakie znaczenie mogły mieć te zapisy?
Idąc za prof. Cegielskim, wskażę tu dwie ważne dla
wolnomularstwa i Oświecenia idee: tolerancję oraz „la-
titudarianizm.
Celem artyku pierwszego jest zbudowanie takiej perspek-
tywy, w ramach której mogli spotykać sprotestanci
z katolikami, Żydami, heterodoksami lub osobami niepo-
dzielającymi żadnej z tych wiar. W kontekście XVIII wieku
zastosowany zapis chron mi wolnomularzy przed agres
zawno ze strony fundamentalistycznie nastawionych reli-
giantów, jak i fundamentalistycznie nastawionych ateistów;
zwracał tuwa, że pod warstwą symboli właściwych dla
danej religijnej denominacji kryje się symbolika znacznie
głębsza, pozwalaca na budowę wspólnej, humanistycznej
perspektywy. Cegielski podkreśla, że artykuł I nie nakazuje
kategorycznie wiary w jakąś relignaturalną, ale że odsy-
łac do idei religii jako fundamentalnego prawa moralnego
(czy tak samo nie twierdzi Kant???) – stara się zbudow
mechanizm inkluzji: możliwci włączenia i zaangowania
w urzeczywistnianie ideałów humanistycznych wszystkich
Anglików, bez względu na to, z której z rywalizucych ze
so opcji religijnych pochodzą.
L
atitudarianizm z kolei to postawa światopoglądowa
i praktyka polityczna, której celem jest szukanie kom-
promisu społecznego, politycznego i religijnego. Wydaje
się, że kompromis – jako narzędzie demokratyzacji – ma
na celu takie rozładowanie napięć społecznych, które
w formie przepisów prawnych godzi racje wielu stron,
gwarantując możliwość wszechstronnego praktykowania
swojej wolności. Jest wyrazem wiary w republikańskie
formy rządów, a także przekonania, że możliwy jest „wiecz-
ny pokój” między narodami ustanawiany nie na drodze
walki, ale rozumnego (więc także moralnego) działania.
Tak rozumianą ideę „wiecznego pokoju” wyłożył Kant
w traktacie O wiecznym pokoju.
Jak sądzę, właśnie w takim duchu należy interpretować
artykuł II Konstytucji Andersona, a także stosowne
fragmenty rozważań Kanta na temat Oświecenia. Być
może chodzi tu o zwrócenie uwagi na to, że walka wy-
niszcza, a konspiracja, budząc nieufność władzy, budzi
podejrzliwość wobec idei humanistycznych. (O tym, że
nieufność i strach mogą skutecznie zniechęcać do pracy na
rzecz urzeczywistniania takich ideałów, dowodzą choćby
kampanie antymasońskie i antyżydowskie – np. Protoko-
ły Mędrców Syjonu wdrukowujące w podświadomość
zbioropoczucie zagrożenia, lęku, przekonania o tym,
że za demokratyzaci postahumanistyczną drzemie
chęć przejęcia władzy nad światem i uczynienia z ludzi
niewolników). Cegielski podkreśla, że Anderson nega-
tywnie ustosunkowuje się do spisków, nie neguje jednak
„wywrotowych idei”, które do spisków mogą prowadzić.
Podobnie zresztą czyni Kant. Idee te – wpisane w działal-
ność zwzaną z „publicznym użytkiem rozumumają
pełne prawo obywatelstwa w dyskusjach toczonych na
forach publicznych. Zostają zatem poddane rozumowej
ocenie i w wyniku racjonalnego konsensu mogą mieć
przełożenie na porządek prawa. W odniesieniu do Ander-
sona Cegielski zwraca także uwa, że zapis Konstytucji
świadczy o koncentracji na długofalowych celach. Zapis ten
świadczyć miał o sojuszu wolnomularstwa z nieokrzepłą
na angielskim tronie dynastą hanowerską, aktywizując
biernego dotąd monarchę do wytężonej, ale spokojnej
pracy na rzecz Królestwa. Bmoże podobne cele miał na
oku Kant, dostrzegając szansę na zmiany nie w przelewie
krwi, ale odpowiedniej motywacji rządzących.
* * *
L
iterackim ucieleśnieniem tych ideałów jest dla mnie
Pamiętnik znaleziony w Saragossie. Przedstawiono w nim
drogę intelektualnego i moralnego dojrzewania, inicjację
w wolność. Elementem konstytutywnym tych zmian były
zaś takie wartości, jak honor i wierność.
Zapewne niepokoju, jaki wywołuje we mnie napięcie
w tekście Kanta, nie uda mi się całkowicie wyrugować.
Być może takie napięcie jest inherentną cechą demokracji.
Tak czy owak zachęcam, by pochylić się nad tym tekstem.
I zapytać, czym dla każdego z nas jest wolność i odwaga
myślenia.
Marcin Bogusławski
*Dla wolnomularstwa kobiecego Konstytucja Andersona
biblią” nie jest, bowiem wykluczała kobiety z masonerii.
Jest dla masonek raczej kamieniem milowym
na wolnomularskiej drodze. RED.
37
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
L u d z i e i i d e e
P
rof. Hass pisze, co następu-
je: „Rozwijająca się [...] dość
pomyślnie loża Eugenia zum
Genkronten Löwen miała przez
prawie ćwierć wieku (1775-1798)
na swoim czele byłego słuchacza
Kanta, wybitnego intelektuali-
stę, a zarazem potomka miej-
scowych patrycjuszy Daniela
Gralatha. Kosztem niespełna 4
tys. orenów zbudowała sobie
w 1780 roku nowy lokal, gdyż
poprzedni był już za ciasny dla
rosnącej liczby członków, nie-
mieckich mieszczan nastrojonych
antyprusko i poczuwających się
do polskiej przynależności pań-
stwowej. Na tym tle doszło nawet
w 1777 roku do koniktu z królewia-
ckim zwierzchnictwem. Wydruko-
wało ono bowiem dla swej placówki
gdańskiej zaświadczenia członkowskie
z orłem pruskim w winiecie, na co ta
zareagowała protestem i domagała
się umieszczenia na drukach herbu
Gdańska.
Kant mason? Ale gdzie był ini-
cjowany? Kiedy to się stało? Jak
nazywała się jego macierzysta loża?
Po wnikliwszym potraktowaniu te-
matu wszak marginalnego dla za-
interesowań prof. Hassa uśclił
on w rozmowie ze mną informacje
o związkach Kanta z masonerią. Jak
ustalił jpo opublikowaniu swej
książki, źródła masońskie o prowe-
niencji niemieckiej nazywają Kanta
„wolnomularzem bez fartuszka. Nie
został on nigdy inicjowany. Jednakże
bardzo bliskie związki z wybitnymi
wolnomularzami z Królewca sprawi-
ły, że dostał on od swych przyjaciół
wolnomularzy przydomek, podobny
do tego, jaki w swoim czasie otrzymał
Tadeusz Kościuszko, nazwany przez
szwajcarskiego masona, u którego spę-
dził ostatnie lata swego życia „bratem
wszystkich wolnomularzy.
Bliskie związki utrzymywał Imma-
nuel Kant z wysokimi dostojnika-
mi Ly Prowincjonalnej Prus
Wschodnich Goliebem von
Hippelem i Johanem Gotlie-
bem Freyem. Adeptem cyrkla
i węgielnicy był także długo-
letni wydawca dzieł lozofa
Johann Jacob Kanter, oraz
wykonawca jego testamentu,
pastor polskiego pochodzenia
Krzysztof Wasiansky, któ-
ry podał mu na łożu śmierci
ostatni łyk napoju, łyżecz
wody z winem.
* * *
Pierwsza loża masońska powstała
w Królewcu, gdy Kant miał lat 21, tj.
w roku 1745. Warto wspomnieć, że
masoneria w Rzeczypospolitej była
już w tym czasie nieźle zakorzeniona.
Pierwsza loża o nazwie Trzech Braci
została założona w Warszawie w roku
1729, czyli 16 lat przed królewiacką
i 4 lata przed lożą hamburską, która
zapoczątkowała dzieje wolnomular-
stwa na terenie Niemiec. Masoneria
w państwie Hohenzollernów cieszyła
się szczególnymi przywilejami.
Wielkim zwolennikiem i propagato-
rem wolnomularstwa, które formalnie
powstało nad Tamizą w Londynie
w roku 1717, był Fryderyk Hohenzol-


wOlnOmularstwO w eurOpie śrOdkOwO-wsChOdniej w XViii i XiX wieku





IMMANUEL KANT
I JEgO WIELBICIEL ZE ŚWIĄTYNI MĄDrOŚCI
s... m i r o s ł a W a d o ł ę g o W s k a - W y s o c k a

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
38 L u d z i e i i d e e
lern, nazwany źniej Wielkim. Fryde-
ryk zdecydował się na wstąpienie do
masonerii w czasie dość szczelnym.
Otóż w sierpniu 1738 roku ukazała się
bulla papieża Klemensa XII potępiają-
ca działalność tej tajnej sektywedług
jego określenia. W ślad za bullą poszły
mniejsze i większe represje w krajach
katolickiej Europy.
Nie minęły cztery miesce od ukaza-
nia się bulli, gdy do Brunszwiku przy-
jechała delegacja loży hamburskiej.
W nocy z 14 na 15 sierpnia 1738 roku
dokonano wtajemniczenia pruskie-
go następcy tronu, księcia Fryderyka
Hohenzollerna. Inicjacja odbyła się
w najgłębszej tajemnicy, bowiem oj-
ciec nowego adepta Sztuki Królewskiej
Fryderyk Wilhelm I już dał się pozn
jako bezwzględny krytyk masonerii.
Po dwóch latach stary król zmarł.
Jcztery dni później nowy król Prus
Fryderyk II obwieścił publicznie,
jest wolnomularzem. Był 31 maja 1740
roku. 20 czerwca król założył pierwszą
w państwie pruskim regularną
lożę masońs, będąc zarazem jej
pierwszym Czcigodnym Mistrzem
i przez pierwsze lata swego panowania
przewodnicząc jej pracom w zamkach
w Berlinie, Charlottenburgu oraz
Rheinsbergu. Trudno się zatem
dziwić, że zdyscyplinowani Prusacy
zaczęli dość tłumnie wstępować do
lóż. Rej w tym wodzili dostojnicy
dworscy, wojskowi i arystokraci.
Wolnomularzem został np. brat
Fryderyka II, książę Henryk Wilhelm.
Ta odgórna opieka, a z czasem kuratela
nad lożami sprawiła, że loże pruskie
(nb. istniejące do dziś i nazywające
się staropruskimi”) odznaczały się
pewną specyką w porównaniu np.
z lożami francuskimi, gdzie dą
rolę odgrywały oświecone warstwy
średnie, czyli stan trzeci.
Masoneria pruska stała się bardzo
propaństwowa i wręcz lojalistyczna.
Tendencje te nasiliły się zwłaszcza wraz
z narastaniem niepokojów rewolucyj-
nych we Francji. Po wybuchu Wielkiej
Rewolucji Francuskiej znaczna część
władców Europy uległa antymasskiej
fobii. W Portugalii masonów oskarżono
wręcz o rewolucyjny spisek, nakaza-
no tajnej policji wyśledzich i odd
w ręce Świętej Inkwizycji.
Masoneria w państwie pruskim oca-
lała, ale jedynie wyznaczona odgórnie
jej „zdrowa” część, wzięta odtąd w że-
lazne karby pruskiego aparatu władzy.
Nie mogąc zajmować się polity,
skupiała się na działalności chary-
tatywnej i rozważaniach etycznych.
W królewskim edykcie nakazano jej
pilne spełnianie obowiązków wiernych
poddanych. W tym kontekście inte-
resującym, lecz niezbadanym proble-
mem badawczym jest rygorystyczna
etyka Kanta na tle rozwetycznych
prowadzonych w ówczesnych pruskich
lożach.
* * *
Od czasu założenia uniwersytetu
w Królewcu w roku 1544 przybywali
nań także liczni Polacy. Wszak pierw-
szym jego rektorem zostpochodzący
z Litwy, a wykształcony w Krakowie
Abraham Kulwieć. Także wśród braci
studenckiej było wielu Polaków i Li-
twinów, korzystających od czasów Al-
brechta Hohenzollerna ze stypendiów
i innej pomocy materialnej. W latach
osiemdziesiątych XVIII wieku w uni-
wersytecie królewiackim rozpoczął
studia Józef Kalasanty Szaniawski.
Pochodzz drobnej i niezamożnej
szlachty. Własną pracą zdobył sze-
rokie, erudycyjne wykształcenie. Jak
zaświadczają mu współcześni, jego
mowy bywały porywające. Cechowała
je zwięzłość wykładu i wielka precy-
zja myśli. Szaniawski od pierwszych
wykładów wysłuchanych w Królewcu
został wielkim zwolennikiem lozoi
Kanta. Z czasem stał się pierwszym
jej polskim propagatorem. Zupełnie
insprawą, związaną ównie ze
skomplikowaną biograą polityczno-
-ideową Szaniawskiego było dość
instrumentalne traktowanie lozoi
mędrca z Królewca. Aby zrozumieć
jak do tego doszło, zatrzymajmy się
chwina latach „górnych i chmur-
nych” Szaniawskiego.
Jego młodość była burzliwa, gdyż
związał się ideowo z najbardziej le-
wicową i rewolucyjną częścią polskiej
klasy politycznej, zostając w 1794
roku członkiem warszawskiego klu-
bu jakobinów, którego pełna nazwa
brzmiała „Obywatele ofiarujący
pomoc i posługę magistraturom na-
rodowym w celu dobra ojczyzny.
Już wówczas Szaniawski wstąpił do
masonerii. Jego inicjacja odbyła się
najprawdopodobniej w poznańskiej
loży Świątynia Mądrości. Po trzecim
rozbiorze Polski i zajęciu Warszawy
przez wojska pruskie Szaniawski oddał
się konspirze. W roku 1798, w wieku
34 lat współorganizował tajną organi-
zację niepodległościową zwaną w sto-
licy „Związkiem patriotycznym loży
masońskiej”. Rzeczywiście dużo jej
członków było jednocześnie masona-
mi z loży warszawskiej Świątynia Izis
(nb. loża macierzysta księcia Pepi).
Jeszcze wcześniej Szaniawski działał
w tzw. Zgromadzeniu Centralnym,
innej tajnej organizacji, na której cele
oarował 2500 brat lowy Szaniaw-
skiego, hrabia Sołtyk. Tej działalności
konspiracyjno-patriotycznej nie prze-
rwała żadna wpadka, a zmiana polityki
Prus wobec Polaków.
W roku 1797 na tron pruski wstępuje
Fryderyk Wilhlem III, który w polity-
ce zagranicznej obiera kurs na pokój
z Francją i pojednanie z Polakami.
Owocuje to spektakularnym gestem
zezwalającym na założenie Towa-
rzystwa Warszawskiego Przyjaciół
Nauk. Jest rok 1800. Jak wylicza prof.
Ludwik Hass, z pierwszych 30 człon-
ków czynnych Towarzystwa prawie
co czwarty miał lożoprzeszłość:
Adam Kazimierz Czartoryski, Lu-
dwik Gutakowski, Jan Chrzciciel
Konarzewski, Ignacy Potocki, Sta-
nisław Kostka Potocki, Józef Siera-
kowski i Stanisław Sołtyk. Właśnie
w salonie hrabiego Sołtyka narodziła
się myśl załenia TPN, poprzedniczki
Polskiej Akademii Nauk.
Józef Kalasanty Szaniawski zostaje
w roku 1802 sekretarzem Towarzy-
stwa Przyjaciół Nauk. Przez osiem
następnych lat poświęca s pracy
naukowej i wydaje swe główne pra-
ce lozoczne: Co to jest lozoa?,
O znamienitszych systemach moralnych
w starożytności, Rzut oka na dzieje
lozoi od czasu upadku jej u Gre-
ków i Rzymian aż do epoki odrodzenia
39
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
L u d z i e i i d e e
nauki, Rady przyjacielskie odemu
czcicielowi nauki lozoi oraz O natu-
rze i przeznaczeniu urzędowań w spo-
łeczności.
W tym czasie Szaniawski wraz
z większością masonów z TPN zna-
lazł się w loży Świątynia Mądrości.
Jej specyczny skład także, jak sądzę,
przyczynił się do ewolucji ideowej,
jaką przeszedł Szaniawski. Większość
loży stanowili ziemianie, jedna czwarta
to szlachta bez majątku. Tu znaleźli
się także sfrustrowani eks-legioniści
Cyprian Godebski, Amilkar Kosiński
i Ksawery Kossecki, wysłani przez
Napoleona na San Domingo. Stano-
wili zresztą dla loży nie lada problem
stracili bowiem swe dyplomy wol-
nomularskie bądź w Egipcie, bądź na
San Domingo i musieli bpowtórnie
przyjmowani do masonerii.
Do zawiedzionych i sfrustrowanych
należał także sam Szaniawski. Głębo-
kie przewartościowanie idei, którym
poświęcił najlepsze młodzieńcze lata,
rozczarowanie Francją i Napoleonem
sprawiło, że zdecydował się porzucić
drodziałań nielegalnych. Zaowoco-
wało to także specycznym pojmowa-
niem przez niego zadlozoi, w tym
także lozoi Kantowskiej.
Kantyzm otóż Szaniawski potrak-
tował dość szczególnie. Propagując
tę lozoę, pragnął zawrócić umysły
Polaków, a zwłaszcza młodzieży od
polityki w stronę nauki. To po pierw-
sze. Po drugie, dostrzegł możliwość
zerwania z francuską i angielslozo-
ą Oświecenia, prowadzącą, jego zda-
niem, umysły Polaków na lozoczne
i polityczne manowce. Szaniawski był
święcie przekonany, że lozoa ta była
szkodliwa, szerzyła bowiem niedo-
wiarstwo i moralny hedonizm. Pisał
więc z pasją: Odziedziczyliśmy po
tym [XVIII] wieku smutną puściznę
samych obalin.
Wytrzebienie z umysłów starej -
lozoi miało być pierwszym etapem
jego działań. W opustoszałe miejsce
Szaniawski chciał wprowadzić lozoę
„dobrą, a za taką uważał lozoę Im-
manuela Kanta. Jak pisze Władysław
Tatarkiewicz w swej Historii lozo-
i, „Szaniawski zachęcał do studio-
wania Kanta, który był tej lozoi
niemieckiej magna pars guit. Ale nie
ograniczał się do Kanta. A w ogólni-
kowym dlań kulcie nie oddzielał go
wyraźnie ani od poprzedników, ani
od następców, nie kładł nacisku na
to, co było samodzielmyślą lozoi
Kanta. Przywszy zasadnicze punkty
krytycznej teorii poznania, wahał się
jednak między metazycznym agno-
stycyzmem Kanta, a nową metazyką
idealizmu, wiele zwłaszcza zawdzięczał
Schellingowi. Ten sam zatem człowiek
wprowadził do Polski Kanta i pokan-
towską metazykę.
Do spokojnej egzystencji Szaniaw-
skiego ponownie wtargnęły wichry
dziejów. To właśnie członkom loży
Świątynia Mądrci Józef Szymanow-
ski, także jej członek, przywiózł jako
pierwszy proklamacJana Henry-
ka Dąbrowskiego (również masona
najwyższych stopni obrządku szko-
ckiego) z dnia 3 listopada 1806 roku
nawołującą do narodowego powsta-
nia i obiecującą przyjazd Tadeusza
Kościuszki do kraju. Egzemplarze
tej odezwy dostał osobiście do ręki
Szaniawski.
W powstałym po pokoju w Tylży
Księstwie Warszawskim Szaniawski
rozstał się z karierą naukowca i został
państwowym urzędnikiem, konkret-
nie królewskim prokuratorem przy
dzie kasacyjnym. W masonerii
awansował, zostając Wielkim Archi-
wistą loży. Zachowały się do naszych
czasów fragmenty „desek”, czyli jego
mów lożowych. W nich także widać
starania autora o przeprowadzenie
w Ojczyźnie wielkiej „reformy oby-
czajów! Sprostowania fszywego
kierunku sił rozumowych.
W ten oto sposób wraz z innymi, acz
nielicznymi adeptami wolnomular-
stwa, Szaniawski ewoluował na prawą
stronę ówczesnej polskiej masonerii.
Ostatnie jego ideowe „szaleństwo
nastąpiło w dniu, w którym wojska ce-
sarza Francuzów przekroczyły granice
Księstwa i znalazły się w imperium ro-
syjskim. Szaniawski przebywał wtedy
w Zamościu. Wygłosił tam swą ostat-
nią płomienną, patriotyczną mowę.
Było już to ostatnie uniesienie Sza-
niawskiego. Po napoleońskiej klęsce
czynnie włączył się w działalność
orientacji prorosyjskiej, uwierzywszy
zapewnieniom brata w fartuszku cara
Aleksandra I o szczęsnej przyszłości
Polski. Loże masońskie były wczas
podzielone, tak jak całe społeczeń-
stwo. Wielu braci, podobnie jak sam
Szaniawski, bardzo daleko odeszło
od młodzieńczych ideałów. Jak pi-
sze cytowany już prof. Ludwik Hass
w swej Sekcie farmazonii warszawskiej,
„Zaistniał bowiem klimat duchowy,
w którym dawni wolterianie i liber-
tyni bądź kantyści, nawet wczorajsi
dostojnicy obediencji powracali do
życia religijnego, czego przykładem
„dawny jakobin polski Józef Kalasan-
ty Szaniawski nie porzucając loży
przemienił sw zaciekłego reak-
cjonistę, ultramontanina, wielbiciela
absolutyzmu”.
Na zakończenie swej kariery zef
Kalasanty Szaniawski został... cenzo-
rem i to głównym cenzorem Królestwa
Polskiego!
* * *
EPILOG
Zwalczając starą, „rozwiązłą” i „nie-
bezpieczną” lozoę wieku Oświece-
nia, gław-cenzor Królestwa Polskiego
bez niepokoju, a wręcz z aprobatą
obserwował gromadzących się wokół
„Powszechnego Dziennika Krajowe-
go(pisma, którego poprzednikiem
był „Monitorzałożony i subwen-
cjonowany przez urząd Szaniawskie-
go) młodych literatów, głoszących
hasła romantyzmu. Romantycy,
z furią atakujący klasycyzm i tradycje
oświeceniowe w Polsce, wydawali się
naturalnym sprzymierzeńcem konser-
watystów. I tak oto Józef Kalasanty
Szaniawski na własnym poniekąd łonie
wyhodowideę, która w krótkim cza-
sie zagroziła Europie Świętego Przy-
mierza, stając się zalążkiem Wiosny
Ludów, kiedy to stare, masońskie
hasła: WOLNOŚĆ-RÓWNOŚĆ-
BRATERSTWO znów zajaśniały
pełnym blaskiem, znalazłszy sna
sztandarach dążących do wolności
ludów Europy.
Mirosława Dołęgowska-Wysocka
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
40 L u d z i e i c z a s y
Konstanty nakazał im również zbadanie prawdziwci
rewelacji podawanych przez Sznaydra, któremu wciąż
nie dowierzał. Agent, któremu Mackro podzlecił to za-
danie, okazał się jednak człowiekiem podsuniętym przez
Rożnieckiego, który zwęszywszy o jakinajtajniejszym
śledztwie toczącym się poza jego plecami nie spoczął, do-
ki nielojalny podwładny nie wyśpiewał mu całej historii.
Od tej chwili Mackroposłusznie składał raporty swojemu
bezpośredniemu zwierzchnikowi, a ten dzielsię nabywa-
nymi w ten sposób informacjami z Nowosilcowem, przy
czym Konstantego długo utrzymywano w niwiadomości
grącej mu wobec Petersburga kompromitacji. Wreszcie
w momencie, w którym senator poczuł spewnie z nowo
uzyskaną wiedzą zakomunikował o niej Cesarzewiczowi.
Na tym tle doszło nawet do sprzeczki pomiędzy Konstan-
tym a generałem Zajączkiem, namiestnik stanął bowiem po
stronie Nowosilcowa. Cesarski brat uparcie utrzymywał, że
lepiej zna Polaw niż koronowany na ich króla Aleksan-
der i nie wierzy, aby byli zdolni do takiej nielojalności.
S
zefom wywiadu dopomógł przypadek. Oto w Paryżu
do rosyjskiej ambasady zgłosił się niejaki Jan Karski,
oznajmiając tamtejszemu posłowi Cesarstwa (przypo-
mnijmy, że z mocy konstytucji z 1815 roku Królestwo
Polskie nie miało własnej, odrębnej od rosyjskiej polityki
zagranicznej), dysponuje pewnymi informacjami na
temat tajnej organizacji działającej w Polsce, a w zamian
oczekiwałby od przedstawicielstwa dyplomatycznego
„pożyczki”, gdyż we Francji dopiero co go okradziono.
Ów Karski był autentycznym emisariuszem działaczy To-
warzystwa: poczciwego, starego i przez to łatwowiernego
Dobrogoyskiego (dawnego towarzysza Łukasińskiego
z czasów wojen napoleońskich, a także z Wolnomularstwa)
oraz wielce uczciwego, lecz niedostatecznie zorientowanego
w warszawskich zawiłościach personalnych Wielkopolanina
Dobrzyckiego. Trawszy do nich przez czyjąś nieostroż-
rekomendację tprzed zamierzonym wyjazdem na
Zachód, podjął sprzekazania do Paryża listów oraz
tekstu artykułu, który miał się ukazać w tamtejszej prasie.
Wydawszy jednak wszystkie pieniądze, jakie udało mu się
zebrprzed podróżą, bez skrupułów, chociaż i jak się
wydajebez wcześniejszych zamiarów, postanowił opisa-
nym wyżej sposobem zdobyć środki na swe utrzymanie.
Z
aalarmowany pocztą dyplomatyczną Wielki Książę
Konstanty nakazał natychmiastowe sprowadzenie
cennego źródła dowodowego do Polski. Działające na
terenie Francji rosyjskie służby specjalne po drodze wymo-
gły na Karskim dokonanie prowokacji, to znaczy spisanie
przezeń listu, treścią którego było rzekome sprawozdanie
dla Dobrzyckiego o wykonanej w Paryżu tajnej misji”.
Upozorowano, jakoby Karski nie zdążył wysłać owego
pisma do adresata i „znalezionoje przy nim w momencie
aresztowania na zachodniej granicy Królestwa. Sprzedaj-
nego emisariusza, wbrew jego oczekiwaniom, potraktował
bowiem Konstanty zgoła brutalnie: nie chcąc dopuścić,
by szyta grubymi nićmi policyjna prowokacja mogła się
wydać, nakazał go uwięzić i dostawiwszy do Warszawy –
trzymać u siebie pod kluczem. (Jan Karski, wypuszczony
po paru miesiącach jako nieprzydatny dłużej pionek, sam
PrOCES WALErIANA
ŁUKASIńSKIEgO (3)
e W a s t a W i c k a










41
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
L u d z i e i c z a s y
prosił Rosjan o ponowne uwięzienie, gdyż chodząc wolny
ulicami Warszawy, źle był uważany, aż wreszcie skończył
w kaanie wariata w szpitalu O.O. Bonifratrów).
K
onstanty nie miał wyjścia: tak uporczywie odsuwana
myśl o spisku Polaków coraz jaskrawiej wyglądała na
rzeczywistość. Wzmogły się też naciski Petersburga, który
otrzymywał niezależnymi kanałami, między innymi poprzez
szpiew angielskich mających za zadanie osłabiać morale
rosyjskiego dworu, niepokojące wieści o rzekomych wywro-
towych planach Lachów. Przede wszystkim jednak car b
w posiadaniu drobiazgowej relacji Nowosilcowa, noszącej
wszelkie cechy donosu na Wielkiego Księcia. Cesarski brat
musiał, chcąc nie chcąc, wszcząć jakieś represyjne kroki.
W
kwietniu 1822 roku zarządzono wpierw tajny nadzór
nad paroma osobami, w tej liczbie Dobrogoyskim,
a następnie nakazano kilkunastu czynnym i dymisjo-
nowanym ocerom złożenie pisemnych wyjaśnień na
temat wszystkiego, co im wiadomo o tajnych zwzkach
w Królestwie. Konstanty dysponował listą 33 członków
Wolnomularstwa Narodowego, którą na żądanie podał
mu adiutant ministra Haukego, Skrobecki – jak wiadomo,
dawny członek loży, nieuwikłany w działalność Towarzy-
stwa. Prawie wszyscy indagowani (w tej liczbie, prócz
Dobrogoyskiego, między innymi Szreder i Węgrzecki)
przyznawali, że Wolnomularstwo istnieje oraz do swo-
jego w nim udziału, rozumując, że historia rozwiązanej
komórki masońskiej nie może im w niczym zaszkodzić.
Nie wspominali słowem o Towarzystwie Patriotycznym.
Jeden Machnicki, jak zawsze konsekwentnie, wypierał
się absolutnie wszystkiego i wzgardliwym określeniem
urojeniekwitował próby skłonienia go do przyznania
się do wolnomularskiej przeszłości. Konstantemu już
już wydawać się mogło, że zażegnał groźutraty swej
wiarygodności w oczach cesarza. Wszak i Łukasiński, do
którego specjalnie w tej sprawie poza Warszawę posłano,
dał pod ocerskim słowem honoru pisemną obietnicę, że
do żadnych więcej niejawnych związków należeć nie będzie.
N
aciski Petersburga nie ustawały jednak. Powołana
uprzednio, dosyć bezradna w swych działaniach
komisja śledcza została rozwiązana, a w jej miejsce mia-
nował namiestnik Zajączek nową. Ta mogła rozpocząć
jakiekolwiek czynności dopiero w sierpniu 1822 roku,
to znaczy wtedy, gdy Wielki Książę uznał, że nie może
już dłużej blokować jej dostępu do źródeł dowodowych.
Najważniejsze wszakże ze źródeł – ów nieszczęsny wyciąg
ze statutu Towarzystwa traktujący o gminachKonstanty
zachoww swoim wyłącznym posiadaniu, ufny, że tym
sposobem sparaliżuje ruchy komisji, tak jak to był uczynił
z poprzednią. Nie udało się. Agenci myszkujący w Kaliszu
w papierach Dobrzyckiego wyszukali w nich szczątkowe
materiały dotyczące wolnomularskiej loży, a w szczególno-
ści opis rytuału drugiego stopnia wtajemniczenia – tego,
w którym z symboliki masońskiej znikało popiersie cara.
Wielki Książę poczuł się potwornie oszukany przez Łu-
kasińskiego. W październiku 1822 roku rozkazał natych-
miast sprowadzić go do Warszawy i uwięzić. Jednocześnie
aresztowano Machnickiego i Szredera, a także paru innych,
w tej liczbie Józefa Koszutskiego rodem z Kalisza, który
niewielkie miał faktyczne znaczenie zarówno w Wolnomu-
larstwie, jak i w Towarzystwie Patriotycznym. Osadzono
ich w nowym więzieniu politycznym mieszczącym się
w pokarmelickich budynkach na Lesznie.
Ł
ukasiński był w swojej celi oznaczonej numerem 13, na
drugim piętrze dawnego klasztoru, strzony najpilniej.
Trzymał się on taktyki zaprzeczania istnieniu Towarzystwa,
a jednocześnie w pisemnych wypowiedziach starał się na
wszelki wypadek mieszać wątki i osoby z tym związane
z wcześniejszymi sprawami Wolnomularstwa. Machnicki
natomiast najuporczywiej ze wszystkich odmawiał nie tylko
zeznań, ale także korzystania z jakichkolwiek, niewielkich
nawet udogodnień, takich jak spacer.
W
Królestwie obowiązywa powczas, zawieruszo-
na kaprysem historii, pruska ordynacja kryminalna
z 1805 roku. Opiera się ona na zasadach inkwizycyjnych,
agodzonych nakazem badania pobudek kierucych do-
nosicielami (w tym wypadku dotyczyło to m.in. Sznaydra
i Karskiego). Nie dopuszczała siłowych metod wymuszania
zeznań, natomiast regulamin więzienny pozwalał zaostrzać wa-
runki bytowania, np. do postu o chlebie i wodzie. Ten spob
zastosowano wobec niemłodego i w ogóle mo odpornego
Dobrogoyskiego. W niego też najpierw uderzył Nowosilcow.
To bowiem senator faktycznie (choć nieocjalnie) kierow
pracami komisji śledczej i on to groźbami wydobył wreszcie
od Wielkiego Księcia obydwa dokumenty: przyniesiony
niegd przez Sznaydra fragment statutu Towarzystwa oraz
znaleziony u Dobrzyckiego urywek wolnomularskiego rytu.
Końcowy raport komisji śledczej, przygotowany w czerwcu
1823 roku, opier się ciwie wyłącznie na wymuszonych
od osłabłego Dobrogoyskiego wyznaniach.
K
łamliwie przedstawiono obydwie organizacje Wol-
nomularstwo i Towarzystwo zwane Patriotycznym
jako jeden nieprzerwany byt, dając tym samym podstawy
do karania podsądnych za całokształt ich związkowej
działalności. Głównymi oskarżonymi uczyniono Łuka-
sińskiego, Machnickiego, a także wyraźnie przecenionego
co do rzeczywistej roli Koszutskiego oraz równie niepro-
porcjonalnie oszacowanego innego kaliszanina, Dobrzy-
ckiego. Ten ostatni znalazł się na jednym z pierwszych
miejsc listy obwinionych, niejako w zamian za Szredera.
Albowiem Szreder, ojciec czwórki małych dzieci, prak-
tykujący adwokat, podłamał się w śledztwie i zgodził na
to, by jego młoda żona najhaniebniejszą z walut świata
zapłaciła Nowosilcowowi za uwolnienie męża. Szreder
wraz z Dobrogoyskim znaleźli się zatem w drugim rzędzie
sześcioosobowej ławy oskarżonych.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
42 L u d z i e i c z a s y
S
zło teraz o ustalenie, przed jakim sądem sprawa się
może toczyć. Wchodziły w grę: zwykły trybunał kry-
minalny – co musiałoby albo iść w parze z pogwałceniem
konstytucyjnych praw Królestwa, albo doprowadzić do
uniewinnienia, ponieważ w dacie popełnienia czyny nie były
objęte żadnym prawnym zakazem – lub też sąd wojenny,
z tym że w zgodzie z prawem jego jurysdykcji można byłoby
poddjedynie Łukasińskiego, gdyż reszta podsądnych nie
była wojskowymi. Konstanty ani myślał brać na siebie ten
nierozwiązywalny dylemat – i wyczekawszy odpowiedni
moment, skłonił Aleksandra do podjęcia decyzji. Jakcar
i król polski w jednej osobie uznw specjalnym dokumen-
cie, że mimo wszystko właściwym tu będzie utworzenie
sądu wojennego. Z samą datą wyszedł w jesieni 1823
roku także i drugi reskrypt cesarski, zawierający w swym
brzmieniu coś w rodzaju klauzuli abolicyjnej co do wszyst-
kich tych działań Polaków w tajnych związkach, które nie
zostały objęte raportem komisji.
W
lutym 1824 roku Konstanty ustanowił zatem d
Wojenny Najwyższy, będący według kryteriów obo-
wzującej procedury tak zwanym sądem armii – nadając
mu na ten raz właściwość orzekającego jednoinstancyjnie
du Sejmowego. Przepisy rządzące procesem karnym były
podówczas w Królestwie mieszaniną regulacji francuskich
przyjętych ongi przez Księstwo Warszawskie i pewnych
zmian wprowadzonych w 1815 roku. Przyjęciu nowszej
regulacji procesowej, jak również karnomaterialnej sprze-
ciwiał się stanowczo i konsekwentnie sam Konstanty,
któremu odpowiadały przestarzałe zapisy z katalogiem
niezwykle surowych kar. W końcu kwietnia 1824 roku
formalnie zamknięto etap dochodzenia, formułując za-
rzut „odległego usiłowania zbrodni stanu” i każdemu
z oskarżonych przydano obrońcę – bądź to samodzielnie
wybranego, bądź też przydzielonego z urzędu.
W
yznaczoną sobie rolę najdokładniej pojął prezes
sądu, Hauke: rozumiał on, że należy skazać nie
tylko ludzi, ale i samą ideę. Najprzyzwoiciej spośród kil-
kuosobowego kompletu sędziowskiego zachowywał się
pułkownik Skrzynecki. Do czasu jednak gdyż w ostatnim
etapie procesu ugiął się pod naciskiem władz i położył swój
podpis pod skazaniem, ponieważ Konstanty życzył sobie,
by było ono jednogłośne. Ponieważ jednak Skrzynecki
uczynił to dopiero po zakończeniu jawnej części postę-
powania, opinia publiczna zachowała go w pamięci jako
tego, który do końca dzielnie przeciwstawiał się wydaniu
niesłusznego werdyktu.
P
osiedzenia sądu odbywały sw jednym z municy-
palnych budynków na Placu Saskim, w specjalnie
wybranej niewielkiej sali, na której publiczności zmieścić
się mogło niewiele, zresztą ci, którzy przyszli, natychmiast
stawali się przedmiotem policyjnej inwigilacji. W toku
procesu słuchano wyjaśnień oskarżonych, odczytywano
ich uprzednie pisemne oświadczenia, przepytywano i kon-
frontowano świadków, ujawniano dokumenty. Obrońcom
na samym wstępie surowo zakazano kwestionowania właś-
ciwości sądu – i jedynym, który próbował to na żnych
etapach procesu czynić okazał się wspomniany sędzia
pułkownik Skrzynecki. Oskarżeni sadzani byli przodem
do stołu sędziowskiego, tyłem do publiczności; nie mieli
kajdan. Rozprawy odbywały się pomiędzy 3 a 14 czerwca
1824 roku. Na ostatniej z nich udzielono głosu obrońcom.
W większości starali się oni – śladem rozumowania swych
klientów wykazać, że całą ich działalność wyczerpywało
Wolnomularstwo Narodowe, czemu nie sposób przypisać
znamion czynu zabronionego. Niektórzy – tak jak mecenas
Tokarski występujący w obronie Łukasińskiego – starali
się także podkreślać wszelkie pozytywne rysy charakteru
oraz zasługi podsądnych. Inni wreszcie decydowali się na
formalne podważanie oskarżeń, roztrząsając przed obli-
czem sądu pobudki denuncjatorów, głównie zaś Sznaydra.
Sami oskarżeni odmówili skorzystania ze swego prawa
do wypowiedzenia się w ostatnim słowie z wyjątkiem
Szredera, który mówił długo, w żenująco przypochlebnym
dla Najjaśniejszego Pana tonie.
W
yrokowanie odbywało się w dch etapach: uznania
winnymi i ogłoszenia kary. Wypowiedzi dziów co
do winy znalazły się na specjalnych tak zwanych arkuszach
wotujących, osobnych dla każdego z sześciu oskarżonych.
Werdykt zapadał zwykłą większością głosów. W rezultacie
orzeczeniem z 14 czerwca 1824 roku winnymi uznani
zostali Łukasiński, Dobrogoyski i Dobrzycki. Oskarżenie
co do Machnickiego, Koszutskiego i Szredera oddalono,
z tym że postanowiono oddać ich pod policyjny dozór.
Wymiar kary dla trójki skazańców był następujący: Łu-
kasiński – dziewięć lat ciężkiego więzienia, Dobrogoyski
i Dobrzycki po sześć lat ciężkiego więzienia. Werdykt
ten publicznie ogłoszono w sali sądowej 18 czerwca i tegoż
dnia obwieszczono go oskarżonym w miejscu ich areszto-
wania, w klasztorze pokarmelickim. Z zakomunikowania
wyroku samym zainteresowanym sporządzono formalny
protokół, w którym znalazła się wzmianka o wyrażonej
przez nich niezwłocznie prośbie o łaskę, skierowanej do
cesarza Aleksandra. Wobec braku podpisów skazanych na
dokumencie należy jednak powątpiewać w to, czy istotnie
złożyli oni podobne wnioski.
N
iemniej jednak, utartym zwyczajem, wraz z podaniem
o zatwierdzenie wyroku powędrowała do cesarza
prośba o złagodzenie wyroków. Czy to jednak Nowosilcow
działał tak zajadle, czy to Konstanty obawiał się intensyw-
niej zabiegać o względy dla swych poddanych dość na
tym, że nadesłana w sierpniu 1824 roku z Carskiego Sioła
decyzja odejmowała podsądnym niewiele z wymierzonych
im kar. Łukasiński miał ostatecznie spędzw twierdzy
siedem lat, pozostali dwaj – po cztery. Zawiedziony Wielki
Książę, obawiając się w stolicy pomruków niechęci pod
43
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
L u d z i e i c z a s y
swoim adresem, manewrował tak, że w końcu zmus
Zajączka do wzięcia na siebie całego odium wykonania
wyroku. Miało ono miejsce w październiku 1824 roku.
Machnicki, Szreder i Koszutski dopiero wtedy zostali
wypuszczeni z aresztu, z jednoczesnym zobowiązaniem do
codziennego meldowania się w określonej porze u władz
policyjnych. 2 października na obszernym placu za ro-
gatkami powązkowskimi zebrał się tłum, asystujący kilku
postawionym pod bronią pułkom, w tej liczbie „czwarta-
ków. Łukasiński, Dobrogoyski i Dobrzycki ubrani zostali
w galowe wojskowe uniformy (dwaj ostatni, jakkolwiek od
lat poza służbą, zachowali prawo do noszenia munduru).
Ocer złamał szpadę nad głową głównego skazańca, a na-
stępnie wszyscy trzej nieszczęśliwi okuci zostali w kajdany,
po czym dano im taczki i kazano przejść przed frontem
zgromadzonych oddziałów. Łukasiński patrzył żołnierzom
prosto w oczy. Płakali ponoć nie tylko Polacy, ale nawet
Rosjanie. Zaraz potem przetransportowano skazańców
do Zamościa. U celu czekała ich drobna ulga: przekuto
im kajdany z buw wprost na gołe ciało. Pora już była
najwyższa, bo ucisk żelaza poprzez niezdejmowane twarde
cholewy porobił w ciągu kilku dni rany aż do kości.
W
ięźniowie dostawali lichą stra, sypiali na pryczach
i dzień przy dniu – z wyjątkiem jedynie sześciu śwt
w całym roku wykonywali ciężkie roboty forteczne.
W 1825 roku umarł z wycieńczenia Dobrogoyski, dopiero
w przeddzień zgonu rozkuty z kajdan. Na jego miejsce do
niewielkiej celi przeniesiono Łukasińskiego. Sąsiednie
posłanie zajmował młody żołnierz skazany za niesubor-
dynację, nazwiskiem Tadeusz Sumiński. Wraz z majorem
postanowili oni zorganizować ucieczkę z twierdzy. W spra-
wtajemniczona była większa grupa współwięźniów,
którzy – wyprowadzeni któregoś z letnich dni 1825 roku
do robót poza mury fortecy – wraz z prowodyrami wszczęli
bunt. Bmoże miałby on nawet szanse powodzenia, gdyby
nie fakt, że zaskoczonym i nielicznym w tym momencie
nadzorcom przyszli z niespodziewaną odsieczą niektórzy
z osadzonych, ewidentnie współpracujący z załogą twierdzy.
Niedoszłych zbiegów skatowano niemiłosiernie, po czym
na miejscu w Zamościu zebrsię sąd pułkowy. Wyrokiem
z 10 września 1825 roku Łukasińskiego i Sumińskiego
skazano na śmierć przez rozstrzelanie. Powiadomiony
o tym Konstanty uznał jednak, że wobec pozostających
w mocy dawniejszych wyroków obydwaj buntownicy
nie mobyć poddani kognicji innego sądu wojskowego.
23 września anulował zatem wyrok, nakazując jednakże
wymierzyć każdemu po 400 kijów. Sumińskiego poddano
publicznie owej straszliwej chłoście. Łukasiński nie był
bity. Postanowił bowiem odkrhistorię Towarzystwa
Patriotycznego.
O
dmiennie niż jego przyjaciel Machnicki, Walerian
Łukasiński zachowywał przez cały czas pewną ufność
w praworządność władz carskich. Najwidoczniej zatem
w bezpośrednim zagrożeniu życia postanowwyjawić
to, co i tak z mocy cesarskiego reskryptu równoległego
z pismem powołującym sąd wojskowy miało być objęte
abolicją. Nie sądził zatem, że takie spóźnione wyznanie
może komukolwiek zaszkodzić. W swym pisemnym wiad-
czeniu mocno wyeksponował rolę Prądzyńskiego – owego
nazbyt ambitnego ocera, który niegdyś wymógł na grupce
warszawskich wolnomularzy powołanie nowej organizacji,
wzorowanej na wielkopolskich wzorcach. Prądzyńskiego,
odbywającego właśnie miesiąc miodowy, całkowicie za-
skoczyło pilne wezwanie przed oblicze Wielkiego Księcia.
Prośbą i groźbą oraz stosowanym umiejętnie całym arse-
nałem perdnych metod skłoniono go do przyznania się
do działalności w Towarzystwie. Podobnie próbowano
postąpić z kilkoma innymi, w tej liczbie i z Machnickim.
O ile inni załamywali się, widząc najnowsze, własnoręcznie
spisane zeznania Łukasińskiego o tyle Machnicki, jak
zwykle spokojnie, wyparł się wszystkiego. Dość przytomnie
zachował się i Dobrzycki, którego specjalnie sprowadzono
z twierdzy dla złożenia wyjaśnień.
P
owołano nową komisję dla wznowienia śledztwa,
jednakże okoliczności zewnętrzne spowodowały, że
nie dokończyła ona zadanego dzieła w sposób, który do
końca zadowoliłby rosyjskie władze. Oto w grudniu 1825
roku umacar Aleksander. Po kilku tygodniach niepewno-
ści co do tego, który z młodszych braci obejmuje po nim

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
44 L u d z i e i c z a s y
cesarską schedę, wyrażona niegdyś warunkowo rezygnacja
Konstantego stała się faktem. W Rosji niestabilna sytuacja
doprowadziła do tak zwanego powstania dekabrystów.
Jego przywódcy w początkach spiskowej działalności
usiłowali nawet nawiązywać kontakty z Polakami, lecz
patrioci z Królestwa raczej unikali wikłania się we wspólne
akcje, rozumiejąc, że interesy polityczne obu nacji zawsze
pozostaną przeciwstawne. Nie udało się zatem nowemu
cesarzowi powiązsprawy grudniowego powstania z oso-
bami polskich buntowników. Niemniej jednak, Łukasiński
w całym zamieszaniu został przewieziony w celu złożenia
zeznań z Zamościa do Góry, a potem do Warszawy.
W
styczniu 1827 roku powołano Sąd Sejmowy Senatu
mający osądzić miu pomniejszych działaczy
Towarzystwa. Łukasski wystąp przed nim w roli
świadka i pojąwszy już, że jego nazbyt szczere wy-
znanie z Zamościa może się jednak okazać zgubne dla
paru dawnych towarzyszy – tak samo jak w pierwotnym
procesie starał się ich osłonić, mieszając fakty dotyczące
Towarzystwa i Wolnomularstwa. Wskutek politycznych
zawirowań ósemka oskarżonych nie odniosła ostatecznie
znaczniejszych szkód.
D
obrzyckiemu skończył się czteroletni wyrok i skazany
równocześnie z Łukasskim kaliszanin wyszew 1828
roku na wolność. Tymczasem dawny major czwartaków,
jakby przez wszystkich zapomniany, nadal spędzał całe
dnie, siedząc na stołeczku, okuty w kajdany, w ciemnej celi
koszar jednego ze stołecznych pułków. Kiedy zbliżało się
powstanie listopadowe, poseł Gustaw Małachowski pró-
bował skłonić sejm do podjęcia uchwały domagacej się
uwolnienia Łukasińskiego. Nie wywołał zainteresowania.
Petycja Małachowskiego doczona carowi MikołajowiI wy-
warła jednak ten przynajmniej skutek, że wreszcie zdjęto
więźniowi żelazo z nóg. A gdy nadeszła pamiętna noc 29
listopada 1829 roku, znowu nikt nie pomlał o możliwości
uwolnienia go. Pamiętali o tajnym więźniu jedynie Rosjanie,
którzy rankiem 30 listopada pognali go, wraz z pośpiesznie
ewakuującymi s ze stolicy oddziałami, precz ze zrewolto-
wanej Warszawy. Szedł pieszo, brodaty po pas, w nędznej
siermiędze, ciągniony na postronku zawieszonym na szyi,
w asyście konnej straży.
5
stycznia 1831 roku, po podróży odbytej w części pie-
chotą, a potem saniami, dotarł Łukasiński do Szlissel-
burga. W podziemiach tamtejszej twierdzy, jako najtaj-
niejszy, anonimowy więzień bez wyroku, miał pozostać
przez następnych trzydzieści kilka lat. Strażnikom wolno
było wchodzić do jego celi jedynie we trójkę – po to, by
utrzymać bezwzględny nakaz milczenia. Mimo próśb nie
dopuszczano doń księdza.
L
atami nie informowano o dacie ani o wydarzeniach
w zewnętrznym świecie. Ignorowano na osobiste
polecenie cara Mikołaja nieśmiałe próby krewnych
dowiedzenia się o jego losie. Raz jeden miał Łukasiński
możność dopytania się w dwóch zdaniach o to, co dzieje
się w Polsce od skazanego w 1854 roku i osadzonego
w tej samej twierdzy rosyjskiego rewolucjonisty Mikołaja
Bakunina, który sam go rozpoznał i z nazwiska zawołał
podczas przypadkowego, parominutowego spotkania na
spacerze. Sędziwego starca widywał potem kilkakrz dala
skazany tuż przed wybuchem powstania styczniowego
Bronisław Szwarce – ten sam, który w końcowych latach
swego zesłania zetknie się na Syberii z młodziutkim inter-
nowanym, Józefem Piłsudskim. Dość znaczna poprawa
losu była Łukasińskiemu pisana na parę lat przed śmiercią.
W Rosji panował już wtedy nieco liberalniej nastawiony
Aleksander II, a komendantem szlisselburskiej twierdzy
mianowano niejakiego Leparskiego, Polaka z pochodzenia.
Ten z własnej inicjatywy wystarał się o zgodę petersbur-
skiego dworu na przeniesienie schorowanego więźnia do
trochę lepszej celi, przyznanie niewielkich środków na
zakup dlań nowego przyodziewku, a także na to, by mógł
on od czasu do czasu opuszczać mury, czytać książki i cza-
sopisma, pisać wreszcie. Zdumiewa przytomność umysłu
człowieka, który po kilkudziesięciu latach absolutnej
izolacji zachowumiejętność swobodnego wysławiania
się po polsku i po francusku, a także przyswajania no-
wych informacji i krytycznego ich analizowania. Spisany
u schyłku życia „Pamiętnik” jest w rzeczywistości zapisem
reeksji wielkiego patrioty, z których wyprowadzić można
genialne przewidywanie nieuchronności wojny światowej
i odrodzenie się w jej wyniku niepodległej Polski. Walerian
Łukasiński po ciężkiej chorobie umarł w Szlisselburgu
w lutym 1868 roku. Pochowano go w nieoznaczonej mo-
gile i dotąd nikt nie wie, w którym miejscu, za mroźnym
jeziorem Ładoga, znajduje się jego grób.
L
ekko pucołowata twarz. Ciemne włosy, gęstą grzyw
á la Napoleon spadające na czoło. Poważne, wyraziste
oczy, niewielki nos, usta z lekkim odcieniem zamyślenia
czy smutku. Stójka munduru usztywnia szyję, epolety
i reszta uniformu zlewają się z tłem portretu. Jedyny to
młodzieńczy (bo pochodzący sprzed roku 1809) wizeru-
nek Waleriana, przechowany najprawdopodobniej przez
jego siostrę Teklę.
F
ryderyka Stryjeńska umarła w panieństwie. Nigdy nie
widziała drukowanej w Paryżu romantycznej litograi
przedstawiającej brodatego, silnej budowy mężczyznę
o jasnych rozwichrzonych włosach i chmurnym spojrzeniu,
z muskularnymi rękoma skutymi łańcuchem.
Ewa Stawicka
adwokat (Warszawa),
ewa.stawicka@adwokatura.pl
Artykuł ukazał się w periodyku „Palestra” 3/4 2002.
45
W o l n o m u l a r z P o l s k i l a t o 2 0 1 5 n u m e r 6 3
n a i n n y c h ł a m a c h
POWrÓT MASONÓW
L u d W i k s t o m m a




J
akby tego nie starczało i przywoły-
wać trzeba było wszelkie matryce
stereotypów i nienawiści, pojawiają
się nagle na ustach biskupich i czcionkach
gazetoprawicowych wnież masoni. Jak
mawiają Rosjanie: wspomniała babuszka
diewiczyj wieczer. Gdzie dzisiaj ta ponura
masońska potęga? Owszem, pisano kiedyś
(„Szopka polityczna Pikadora, 1930 r.):
Gdy noc jzapada
I ciemność wszystko przesłoni,
Wtedy wychodzą masoni
I słychać kielni stuk.
Ciche wionarady,
Jak poobsadzać posady,
I mówią, że nie ma Boga,
Jest tylko Andrzej Strug.
Drodzy moi, jakież to były piękne czasy! Dzisiaj o po-
sadach mogę tylko pomarzyć, a z tego tytułu, że jestem
masonem (wprawdzie chwilowo uśpionym, ale to meritum
nie zmienia), nawet mi redakcja „Przeglądu” wierszówki nie
powiększy! Skądid odzieży przypomnę, że Andrzej
Strug, właściwie Tadeusz Gecki (1871-1937), bWielkim
Mistrzem masońskim, wybitnym pisarzem, prezesem Ligi
Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Kariera Agnieszki
Holland rozpoczęła się od ekranizacji jego powieści Dzieje
jednego pocisku. Oczywiście mniejsza o jego zasługi, skoro
jeszcze w 1983 roku kard. Ratzinger, źniejszy papież,
oświadczył, żewierni, którzy należą do stowarzyszma-
sońskich, w stanie grzechu ciężkiego. Z dokumenw
Kongregacji Nauki Wiary dowiadujemy się też, że nie wolno
prawowiernemu katolikowi masow wspierać ani glory-
kować. Tutaj jednak wchodzimy już, a dotyczy to nawet
najprawdziwszych Polaków, na grząski teren. W uniesieniu, ze
łzami w oczach i piersią dumnie wypię zwykliśmy wszae
śpiewać: „Marsz, marsz, Dąbrowski, / Z ziemi włoskiej do
Polski (lub odwrotnie w wersji prezesa Kaczyńskiego). /
Za twoim przewodem / ączym sz narodem.
Śpiewa kibol (sól naszej ziemi), śpiewa matka i sąsiadka.
Tymczasem ten browski (Jan Henryk mu było na imię)
masonem był zatwardziałym. Liczni historycy skłonni są
przypuszczać, lożom tylko zawdzię-
czał, że po upadku Napoleona pozostał
senatorem i wojewodą pod berłem cara
Aleksandra I. Doprawdy, nie każdemu
tak miło wtedy się układało. Zachował się
przyzwoicie, nie korzystając z ocjalnych
funkcji i wycofując w cień swoich mająt-
ków poznańskich. Że zaś te nie zostały
mu skonskowane? Byłoby ostateczną
małoścmieć o to do niego pretensje.
W drugim tomie Polskich złudzeń naro-
dowych (Poznań 2007) przytaczam listę
60 masonów. Nie będę powtarzał książki
telefonicznej. Przypomtylko, że byli
wolnomularzami m.in.: Juliusz Kaden-
Bandrowski, Kazimierz Bartel, Bole-
sław Wieniawa-Długoszowski, Szymon
Konarski, Janusz Korczak, Kajetan Koźmian, Gabriel
Narutowicz, Julian Ursyn Niemcewicz, Juliusz Osterwa,
Edward Rydz-Śmigły, Michał Tokarzewski-Karasze-
wicz, Stanisław August PoniatowskiChciałoby się
powiedzieć, że dla każdego coś miłego. Masoni konse-
kwentnie prześladowani byli i tępieni przez bolszewiw
i stalinistów, hitlerowców i frankistów, Kościół katolicki…
Wszelkie ideologie niemogące znieść myślących inaczej,
a co gorsza, dzięki zasadom tajności niedających się łatwo
podporządkować i unicestwić. Kiedy przyjeżdżałem do
Polski w latach osiemdziesiątych i zgadało się o wolno-
mularstwie, z przynależnością do którego nigdy się nie
kryłem, słyszałem często: no tak, w Polsce masonami to
są… Tutaj padały nazwiska. W 90% błędne. Była jednak w tej materii istotna konsekwencja. O przynależność do
złowrogich lóż posądzano z reguły ludzi niezależnych
poglądów, niepoddających się presjom politycznym ani
religijnym, wolnych od uprzedzeń kołtuńskich i nacjona-
listycznych. I tak jest do dzisiaj. Przyznam, że odbierałem
to i odbieram jako swoisty hołd składany współczesnemu
wolnomularstwu. Niech mnie więc nie straszy abp Michalik
klątwami Kongregacji Nauki Wiary. Co innego przynosiły
nam z Włoch legiony Dąbrowskiego i przyznać muszę, że
ich przesłanie znacznie bardziej wolę.
Przedruk za tygodnikiem „Przegląd
z 7 kwietnia 2015 r.

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
46 W n a s t ę p n y m n u m e r z e
37 LAT L... rÓŻA WIATrÓW NA WSCH... PArYŻA
NOWE LOŻE BLIźNIACZE
CZAS PrOfAńSKI, CZAS MASSKI
12 marca 5978 roku zapalone zostały w Rycie Szkockim Dawnym i Uznanym
światła Sz... L... Róża Wiatrów na Wsch... Paryża, należącej do Wielkiej
Żeńskiej Loży Francji.
Idea zrodziła się z reeksji i dyskusji wokół faktu, że kobiety mieszkające
poza Francją, cudzoziemki lub Francuzki oddelegowane do pracy w innych
krajach, nie mają dostępu do wolnomularstwa, jeśli w państwach, w których
żylub przebywają czasowo, nie ma lóż kobiecych. Z myślą o nich postano-
wiono stworzyć lożę nieco inną od lóż klasycznych, lożę, która przygarnęłaby
rozrzucone po świecie kobiety, przyjmując sposób funkcjonowania, umożliwia-
jący im dostęp do masonerii oraz dalsze postępy na drodze wolnomularskiej.
Tak powstała Loża Róża Wiatrów, dzięki pełnemu zaangażowaniu się w jej
działalność 35 sióstr założycielek. Ale jak potem zorganizować dalszą pra
tych sióstr? Za specjalną zgodą Rady Federalnej przyjęto, że instrukcja może
odbywać swyjątkowo drogą korespondencyjną. Regularna korespondencja
z siostrami oddalonymi i często osamotnionymi pozwala stworzyć i zacieśniać
więź pomiędzy nimi i lożą, więź niezdną dla ich rozwoju wolnomularskiego,
w duchu braterstwa, solidarności oraz tolerancji, autentycznie i trwale wpleść
je w wolnomularski łańcuch. #
N
a początku listopada br. w warszawskim domu lożowym masonerii
liberalnej odbędzie się piękna ceremonia lóż bliźniaczych pomiędzy
lożą Prometea, pierwszą kobiecą lożą w historii Polski, a starą francuską lożą
Ceres z Chartres. Obie loże – tak samo jak Gaja Aeterna i La Pierre Cache,
które stały się lożami bliźniaczymi 3 lata temu – należą do Wielkiej Żeńskiej
Loży Francji. Ceremonia listopadowa odbędzie się na 15-lecie zapalenia
świateł w Prometei. #
J
ak długo pracują uczniowie wolnomularscy? Od południa do północy. Dlaczego nie od wschodu do zachodu
słońca? Jeśli przyjąć, że życie człowieka zaczyna się tuż po północy, to o wschodzie słońca, dajmy na to o 5 rano, ma
mniej więcej 16 lat. W południe – gdy dobiega czterdziestki – osiąga dojrzałość, która jest niezbędna do rozpoczęcia
pracy przy budowie katedr. Każda godzina symboliczna to mniej więcej 3 lata i 4 miesiące. O godzinie 21 wolnomu-
larz jest w okolicach siedemdziesiątki. Powoli kończy aktywną działalność w loży, ale wolnomularzem pozostaje do
śmierci – czyli do północy. #