Jesień 2016
cena: 20 zł
(w tym 5% VAT)
ISSN 1231-0115
68
Bez liberalnej demokracji
nie ma masonerii ........................... s. 3
Narodziny i dzieje
legendy Ciążenia ............................ s. 4
Rzeczpospolita Wolnomularska.
Jak to się zaczęło? ........................... s. 9
Wolność – RównośćBraterstwo,
czyja to dewiza? ...........................s. 10
Christophe Habas
Wielkim Mistrzem WWF .........s. 15
Franciszek: ani krypto-mason,
ani krypto-komunista .................s. 16
Czy Architekt Wszechświata
gra w kości? ................................... s. 17
Czas w zyce
i symbolice masońskiej ..............s. 22
Boy nieśmiertelny .......................s. 29
Wielkopolscy masoni .................s. 31
O łódzkich
Dzieciach Wdowy........................s. 37
Ścieżki inicjacyjne w ogrodach
wolnomularskich ......................... s. 41
3
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
M I J A J Ą L A T A
D
ziękuję także wszystkim siostrom i braciom,
przyjaciołom Sztuki Królewskiej za wspólne
lata wypełnione intensywną, fascynującą pracą.
Ociosywałem kamień” – choć był on z papieru – zgodnie
ze swoimi umiejętnościami dziennikarskimi, najlepszą
wolą i wyciągniętą ręką do porozumienia. Mam nadzieję,
że kiedy przyszły historyk masonerii polskiej zechce
opisać jej historię z lat dziewięćdziesiątych XXw. i na-
stępnych, już XXI-wiecznych, stronice naszego pisma
będą mu służyć pomocą.
W numerze sygnalnym „Wolnomularza Polskiego”
z sierpnia 1993 r. zamieściliśmy słowa Jeana-Roberta
Ragache’a, ówczesnego Wielkiego Mistrza Wielkiego
Wschodu Francji, które wypowiedział w Warszawie:
Wolnomularstwo rozwija się w krajach rzeczywistej
demokracji, nie zaś jedynie deklarowanej, jak w komu-
nizmie. Demokracja jest warunkiem powstania wolno-
mularstwa. Z kolei wolnomularstwo umacnia i rozwija
demokrację. Jeżeli kraj nie jest naprawdę wolny, to ma-
soneria istnieć może tylko w podziemiu, w konspiracji”.
Dzisiaj te słowa mają zupełnie inną wymowę niż
wówczas, kiedy zaczynaliśmy budowę nowej Polski
i naszych wolnomularskich warsztatów. Bez liberalnej
demokracji nie ma masonerii! – pamiętajmy o tym
wszyscy, w przededniu nadchodzącej rocznicy 300-lecia
masonerii spekulatywnej. Oby w wolnej, demokratycznej
Rzeczpospolitej; oby w wolnej, demokratycznej Europie.
Br... Adam W. Wysocki
REDAKTOR-SENIOR
BEZ LIBERALNEJ
DEMOKRACJI
NIE MA MASONERII!
Po 23 latach redagowania „Wolnomularza Polskiego” zdecydowałem się oddać go w ręce
osoby, z którą zakładaliśmy pismo, mojej żony i siostry w jednym – Mirosławy Dołęgow-
skiej-Wysockiej. Bez niej pismo nie przetrwałoby do dzisiaj, tak jak nie powstałaby wersja
internetowa i prol na FB bez mej córki (i siostry) Aleksandry Wysockiej. Dziękuję Wam za
wszystko, moje dziewczyny.
Drodzy Czytelnicy,

P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
4W Y D A R Z E N I A
C
iążeń to jeden z największych
na świecie zbiorów druków
wolnomularskich, liczący ok.
68 tys. udostępnionych czytelnikom
woluminów, w tym ponad 4 tysiące
druków siedemnasto- i osiemnasto-
wiecznych. W ich liczbie bezcenne
siedemnastowieczne druki różokrzy-
żowców i innych ezoteryków. To tak-
że miejsce prywatnych i ocjalnych
spotkań ludzi związanych z masonerią;
miejsce konferencji naukowych, posie-
dzeń lożowych, plenerów malarskich,
koncertów i programów artystycznych.
R
ozgłos towarzyszący wolnomu-
larstwu przyciąga tutaj rzesze
turystów. Biblioteki naukowe nie są
zazwyczaj miejscem specjalnie atrak-
cyjnym dla amatorów turystycznych
wreń. Ci turci, którzy dot do Cią-
żenia, pamiętać dą jednak otwartą dla
wszystkich bibliote wolnomularską
– jedyną tego typu na świecie. Zapa-
miętają niepowtarzalny klimat czytelni,
zaaranżowanej na świątynię: z kolumna-
mi Jakin i Boaz, błękitnymi zasłonami,
CIĄŻEŃ NAD WARTĄ
NARODZINY I DZIEJE LEGENDY
B R ... T A D E U S Z C E G I E L S K I









5
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
W Y D A R Z E N I A
tarzem, kobiercem, Trzema Świaami
Wolnomularstwa, Biblią, Cyrklem i Wę-
gielnicą – a więc symbolami Wielkiego
Architekta Wszechświata. Wezmą do
ki młotki, przyjrzą się z bliska klej-
notom, szarfom i fartuchom. A potem
będą przeglądać stylowo oprawne –
w barwach błękitnej i czerwonej, ze
oconym liternictwem encyklopedie,
kompendia i czasopisma, zgromadzone
w księgozbiorze podręcznym. Wszystko
dzki staraniom twórcy i opiekuna tego
miejsca, starszego kustosza dyplomo-
wanego, mgr. Andrzeja Karpowicza.
A jeśli, na koniec, zech spędzić w Pa-
łacu jedną lub dwie noce, otrzyma
wygodne pokoje z niepowtarzalnym
widokiem na rozlewisko Warty, na łąki
i linię lasów na horyzoncie.
T
o obszar Nadwarciańskiego Parku
Krajobrazowego: nie ma tu dróg,
domostw, linii elektrycznych. Nocą
nie pali się ani jedno światło. Raj dla
ptactwa i innej drobnej zwierzyny;
dlatego często zaglądają tu ornitolodzy
i przedstawiciele pokrewnych im dzie-
dzin biologii. Jeśli gośćmi są pracow-
nicy nauki, dostaną tu znaczną zniżkę;
od ćwierćwiecza Pałac w Ciążeniu jest
domem pracy twórczej Uniwersytetu
im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
S
am budynek pałacowy jest także
piękny. Zbudowany na wysokim
brzegu Warty w latach 1760-1768 z ini
-
cjatywy biskupa poznańskiego Teo-
dora Czartoryskiego na barokowym
planie i w duchu architektury Jakuba
Fontany, otrzymał bogaty rokokowy
wystrój wnętrz i takąż elewację. Inwe-
stycję dokończył na przełomie XVIII
i XIX wieku biskup Ignacy Raczyński.
Jednak niedługo po jej zakończeniu,
w 1818 roku władze pruskie doko-
nały kasacji majątków kościelnych.
Nowym właścicielem został Wacław
hr. Gutakowski, porucznik napoleoń-
skiego pułku szwoleżerów, ożeniony
z Józefą z Grudzińskich, siostrą Joanny
Grudzińskiej, żony wielkiego księcia
Konstantego. W 1924 roku zadłużony
przez kolejnych właścicieli majątek
przeszedł na własność skarbu państwa.
Czas teraźniejszy użyty w powyż-
szym opisie musimy tego lata
zamienić na czas przeszły. Niezwykła
instytucja i magiczne miejsce prze-
chodzą na naszych oczach do historii.
Zamyka się na zawsze wielki rozdział
w polskiej nauce i polskiej kulturze.
Zbiory ciążeńskie ewakuowane są od
sierpnia roku bieżącego do Poznania,
zaś pałac wraz z rozległym parkiem
przestaje być własnością Uniwersy-
tetu im. Adama Mickiewicza. Decyzją
władz uczelni przechodzi – ponownie
– na rzecz Skarbu Państwa. Czy ten
powrót do przeszłości oznacza rów-
nież, że Ciążeń wróci do biskupów
poznańskich?
W
zględy praktyczno-ekonomiczne
kazały Uniwersytetowi zamknąć
dom pracy twórczej, zaś bibliotekę
przenieść do świeżo odremontowa-
nego gmachu dawnego Komitetu
Wojewódzkiego PZPR przy ulicy Św.
Marcina, w samym sercu Poznania.
Znajdzie się tam również zlikwidowa-
na biblioteka Zakładów H. Cegielski
Poznań S.A., która liczy ponad 200 tys.
jednostek, w tym wiele rzadkich dziś
druków. Korzystającym ze zbiorów
masoników zostaje na pocieszenie,
że miast do odległego o ponad sto
kilometrów Ciążenia będą mogli kie-
rować się do wygodnie usytuowanej
biblioteki: kwadrans pieszo od gmachu
głównego Biblioteki Uniwersyteckiej
przy ulicy Ratajczaka. Tam też w Pra-
cowni Zbiorów Masońskich znalazły
schronienie najcenniejsze starodruki,

P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
6W Y D A R Z E N I A
także bieżące czasopisma, nabytki. Po
odejściu na emeryturę mgr. Andrzeja
Karpowicza opiekuje się nimi kustosz
Juliana Grażyńska, na co dzień także
Konsul Honorowy Rumunii w Pozna-
niu. Andrzej Karpowicz, nadal aktyw-
ny jeśli idzie o sprawy Ciążenia, infor-
muje, iż kierownictwo BUP prosiło go
o zrekonstruowanie w nowym miejscu
słynnej czytelni-loży. Jednak na otwar-
cie biblioteki masoników w nowym
miejscu będziemy musieli poczekać
minimum dwa lata.
O
historii pałacu i niezwyych
dziejach mieszczących się
w nim zbiorów napisano już wiele.
Zainteresowanych odsyłam do teks-
w autorstwa Andrzeja Karpowicza,
moich własnych oraz innych autorów,
zamieszczanych na łamach czasopism
„Biblioteka” i Ars Regia” (por. bi-
bliograa do nin. artykułu). Także
do pięknego lmu dokumentalnego
autorstwa Gillesa Renarda, francu-
skiego lmowca aktywnego przez
wiele lat w Polsce. Film zatytułowa-
ny Strażnik, poświęcony Ciążeniowi
i dziełu Andrzeja Karpowicza, powst
z inicjatywy Krzysztofa Załęskiego;
jego producentem była Wielka Loża
Narodowa Polski.
W
tym miejscu warto przypo-
mnieć, w jaki sposób niezwykły
zbiór wolnomularskich druków stał się
własnością Biblioteki Uniwersyteckiej
w Poznaniu. W swej zasadniczej części
masonika stanowią reparację wojen-
ną. Wiosną 1945 roku zabezpieczyli
je pracownicy BUP, odpowiedzialni
tak za polskie, jak i niemieckie zbiory
biblioteczne z obszaru tzw. Ziem Od-
zyskanych. Książki zabezpieczone na
terenie Dolnego Śląska, także wielkie
zespoły archiwalne, miały za sobą dra-
matyczne losy i długie peregrynacje.
Tak też było w przypadku bibliotek lóż
wolnomularskich skonskowanych na
terenie Rzeszy oraz zrabowanych we
Francji, Norwegii, Belgii i Holandii.
Weszły one w skład tzw. Biblioteki
Fachowej Reichsführera SS w Berlinie.
Władze SS przywiązywały do nich
wielką wagę, toteż gdy w 1943 roku
zaczęły się dywanowe naloty aliantów
na Berlin, podjęły decyzję o ewakuacji
zbiorów w bezpieczne miejsca. I tak
księgozbiory i archiwalia masońskie
trały na Śląsk i do północnych Czech,
w okolice Czeskiej Lipy. Cały opra-
cowany zasób Biblioteki Fachowej
Reichsführera SS, liczący 100–150
tysięcy woluminów, wywieziono bez-
pośrednio do rezydencji Haugwitzów
w Sławie Śląskiej (niem. Schlawa, w la-
tach wojny Schlesiersee), niewielkiej
miejscowości na pograniczu Dolnego
Śląska i Ziemi Lubuskiej. Ta część zra-
bowanych przez hitlerowców zbiorów
została przejęta przez polskie służby
biblioteczne. Zabezpieczone w Sławie
druki masońskie składały się z przemie-
szanych fragmentów różnych bibliotek
lożowych i wymagały gruntownego
uporządkowania.
Oddajmy w tym miejscu głos histo-
rykowi ciążeńskich masoników:
„P
o zakczeniu dział wo-
jennych – informuje Andrzej
Karpowicz w opublikowanym w 2006
roku artykule – losy skonskowanych
i zrabowanych zbiorów wolnomular-
skich zależały od tego, w czyje ręce się
dostały. Zbiory Wielkiego Wschodu
Holandii zostały odnalezione w szopie
we wsi Hirzenhain w 1946 roku przez
oddziały amerykańskie, którymi do-
wodził ocer–wolnomularz. Szybko
więc znalazły się z powrotem w Hadze.
Różne, rozproszone księgozbiory wol-
nomularskie trały w ręce żołnierzy
amerykańskich lub brytyjskich i zosta-
ły prywatnie wywiezione do Stanów
Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii.
Zbiory z Berlina, Czech północnych
oraz Wilkanowa dostały się w ręce
oddziałów zdobyczy wojennej Armii
Czerwonej i zostały przewiezione do
Moskwy. Archiwalia zostały przekaza-
ne do wyłącznej dyspozycji NKWD,
książki znalazły się w działach prohibi-
w głównych bibliotek moskiewskich.
D
odajmy tu, że pozostały już
w tych zbiorach do dnia dzisiej-
szego i nie weszły – jak dotąd – w obieg
naukowy. Lepszy los spotkał niemie-
ckie archiwalia z XVIII i XIX wieku,
o dużej wartości historycznej. Jako
nieprzydatne dla NKWD zostały prze-
kazane władzom Niemieckiej Repub-
liki Demokratycznej, które jednak nie
zezwalały historykom na ich badanie.
Po zjednoczeniu Niemiec archiwalia
te – już odtajnione – weszły w skład
Tajnego Archiwum Państwowego
Pruskiego Dziedzictwa Kulturalnego
w Berlinie-Dahlem, gdzie udostęp-
niane są wszystkim zainteresowanym.
A
rchiwalia, które znalazły się w Bi-
bliotece Uniwersyteckiej w Po-
znaniu, były już tylko częścią zbioru
sprowadzonego przez SS do Sławy.
Odnalezionych tam 21 skrzyń archi-
waliów różnej proweniencji, na pole-
cenie Ministerstwa Oświaty wydano
je Ministerstwu Bezpieczeństwa Pub-
licznego. Akta te znajdują się obecnie
w Instytucie Pamięci Narodowej – i jak
dotąd nie zostały opracowane i wyko-
rzystane naukowo.
I
naczej ułożyły się losy druków
wolnomularskich, mniej intere-
sujących z punktu widzenia władz
bezpieczeństwa. Od końca kwiet-
nia (a wc jeszcze w czasie trwania
działań wojennych) do kca lipca
1945 roku Bibliotece Uniwersyteckiej
w Poznaniu udo s zorganizować
16 transportów samochodowych,
a także kilka kolejowych olbrzymi
wysiłek, jeśli uwzględnić realia pierw-
szych tygodni po zakończeniu wojny.
Ewakuacja zbiorów bibliotecznych
ze Sławy i pobliskiej Lubogoszczy
kontynuowana ba jeszcze w latach
1947–1948. Uniwersyteccy dyspo-
nenci odzyskanych dóbr kulturalnych
podjęli też akc zwrotu druków ich
prawowitym właścicielom: w latach
1947–1948 druki francuskie przeka-
zano Bibliotece Narodowej w Paryżu;
później do Norwegii wrócił cały ze-
spół wywieziony z tego kraju. Książki
o tematyce innej niż wolnomularska
stopniowo włączone zostały do zbio-
rów Uniwersytetu. Reszta druków,
czyli ponad 100 tys. egzemplarzy
książek masskich, czekało wiele
lat na decyzję co do swych dalszych
7
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
W Y D A R Z E N I A
losów – choć po przewiezieniu do
Poznania przystąpiono w BUP do
prowizorycznego ich opracowania.
Czasy nie sprzyjały swobodzie ba-
dań naukowych co dopiero bad
nad dziejami wolnomularstwa! Także
i w tej sprawie zmiana na lepsze doko-
nała spo Październiku 1956 roku.
Oddajmy ponownie głos Andrzejowi
Karpowiczowi:
W
1958 roku dyrektorem Biblio-
teki został historyk, drSta
-
nisław Kubiak. Zwrócił się wówczas
do profesorów historii Uniwersytetu,
prof. Witolda Jakóbczyka i prof. Ja-
nusza Pajewskiego, z pytaniem, jak
potraktować znajdujące się w zbiorach
zabezpieczonych biblioteki książki
wolnomularskie. Za ich radą podjął
decyzję o opracowaniu druków wolno-
mularskich jako wydzielonej kolekcji
z własnym inwentarzem i katalogiem.
I tak 1 stycznia 1959 roku rozpoczę-
ła się ocjalna historia kolekcji ma-
soników Biblioteki Uniwersyteckiej
w Poznaniu.
W
latach 1959–1981 informuje
nas Karpowicz – opracowa-
no 29 tys. woluminów. Opracowanie
specycznych druków masońskich
sprawiało wiele trudności osobom
stykającym się z nimi jedynie doryw-
czo. Dlatego też w październiku 1981
roku utworzona została Samodzielna
Sekcja Zbiorów Masońskich (obecnie
Pracownia Zbiorów Masońskich). Jej
pracownicy początkowo mieli zajmo-
wać się tylko opracowaniem zbiorów.
Stopniowo, w miarę wzrostu umie
-
jętności, poszerzali swoje obowiązki,
przejmowali gospodarkę zasobem
jeszcze nieopracowanym oraz obsługę
użytkowników (informacja naukowa
i udostępnianie)”.
S
ucha relacja historyka pomija tu
– ze względu na skromność jej
autora – zasadniczą dla losów maso
-
ników okoliczność: od końca 1981
roku opiekę nad zbiorami przejął (uro-
dzony w 1945 roku w Starachowicach)
kustosz dyplomowany mgr Andrzej
Karpowicz. Został wówczas kierowni-
kiem nowo utworzonej Samodzielnej
Sekcji Zbiorów Masońskich (obecnie
Pracownia Zbiorów Masońskich). Po-
wierzono mu zadanie trudne, pionier-
skie, gdyż zespół masoników był tylko
częściowo opracowany, a wymagał
wyjątkowego traktowania i szcze-
gólnej wiedzy – pisze o tym okresie
drTomasz Kurzawa, autor obszer-
nego artykułu poświęconego twórcy
Pracowni Zbiorów Masońskich BUP
(por. bibliograa).
Z
biory, które schronienie w Pała-
cu w Ciążeniu znalazły w 1969
roku, udostępniać zaczęto badaczom
w połowie lat osiemdziesiątych XX
wieku; pierwszymi ytkownikami
byli historycy z NRF oraz prof. Lu-
dwik Hass, autor monumentalnych
prac na temat dziejów wolnomular-
stwa polskiego oraz w krajach Euro-
py Środkowo-Wschodniej. Istnienie
niezwyego księgozbioru starano się
utrzymać w tajemnicy. Przełom pod
tym, jak i wielu innymi względami
nastąpił w latach 1988–1989. Na ła-
mach wielkopolskiej popołudniów-
ki, „Ekspresu Poznańskiegoukaz
się w 1988 roku obszerny wywiad
z kustoszem masoników Andrzejem
Karpowiczem. Dzięki niemu niżej
podpisany dowiedział się o zbio-
rach w Ciążeniu i o ich niezwykłym
strażniku. Szczególnie elektryzująca
stała się dl informacja o setkach
druków siedemnasto- i osiemnasto-
wiecznych różokrzyżowców przecho-
wywanych w tamtym czasie w pałacu
(obecnie druki z XVII i XVIII wieku
ze względów bezpieczeństwa znaj-
du s w gmachu BUP przy ulicy
Ratajczaka). W Ciążeniu powstała
moja rozprawa habilitacyjna „Ordo
ex Chao, poświęcona intelektualnym
związkom pomdzy wolnomular-
stwem spekulatywnym XVIII wieku
a tzw. oświeceniem różokrzyżowców
w wieku XVII.
P
racownia Zbiorów Masońskich
Biblioteki Uniwersyteckiej
w Poznaniu współpracuje od wielu
lat z biblioteką Niemieckiego Muzeum
Wolnomularskiego w Bayreuth i biblio-
teką Wielkiej Loży Austrii w Wiedniu.
Bierze też udział w pracach Europej-
skiego Stowarzyszenia Bibliotek, Mu-
zeów i Archiwów Wolnomularskich
(AMMLA). Kongresy tego stowa-
rzyszenia, w którym uczestniczą także
przedstawiciele słynnego Smithsonian
Museum w Waszyngtonie, odbyły się
tu dwukrotnie: w 1996 oraz 2014 roku.
Stały się okazją dla zaprezentowania
europejskim i amerykańskim biblio-
tekarzom i muzealnikom dorobku ich
polskich kolew w zakresie badań nad
wolnomularstwem i upowszechniania
wiedzy o nim. Tutaj też miałem nie-
powtarzalną szansę, aby w lipcu 2014
roku zapoznać członków AMMLA
z projektami wystawy przygotowywa-
nej przez Muzeum Narodowe w War-
szawie Masoneria. Pro publico bono.
Zgromadzeni w sali konferencyjnej Pa-
łacu w Ciążeniu szefowie największych
w Europie i USA muzeów i bibliotek
poświęconych wolnomularstwu kręcili
z niedowierzaniem głowami. Ja sam
nie uwierzyłbym wówczas, że to już
ostatni raz, kiedy międzynarodowe
gremium masonologów zebrało się
w Ciążeniu nad Wartą.
Sit transit gloria mundi! – Tak oto
mija chwała świata!
Nieborów, sierpień 2016
Tadeusz Cegielski
Bibliograa:
Tadeusz Cegielski, 50 lat zbiorów
masońskich Biblioteki Uniwersyteckiej
w Poznaniu. Uroczystość dnia 10 stycz-
nia 2009 roku, „Ars Regia” t. 11, nr
18: 2008/2009.
Andrzej Karpowicz, Geneza i za-
wartość kolekcji druków masońskich
Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu,
„Biblioteka” nr 10 (19): 2006.
Andrzej Karpowicz, Niemieckie
czasopisma masońskie w zbiorach Bi-
blioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu.
Zarys historii, część 1, „Ars Regia” t.
3, nr 1: 1993.
Tomasz Kurzawa, Andrzej Kar-
powicz – twórca Pracowni Zbiorów
Masońskich Biblioteki Uniwersyteckiej
w Poznaniu, „Biblioteka” nr 15 (24):
2011.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
8W B R A T E R S K I E J S I E C I
Ś
rodowisko wolnomularskie w Polsce jest zróżnicowa-
ne. Pracują u nas loże regularne i liberalne, zrzeszone
w obediencjach i niezależne. Wszystkich nas łączy jednak
„wspólna sprawa. Poprzez rytuał i symbole dążymy do
intelektualnego i moralnego rozwoju siebie samych, jak
i ludzkości. Praca wolnomularska uczy nas prawdziwej
miłości braterskiej, której larami są uczynność, życzli-
wość, tolerancja, wzajemny szacunek. Nosimy w sobie
poczucie ludzkiej godności, wspólnie staramy się dążyć do
Prawdy i uczyć, co (dziś) znaczy być dobrym człowiekiem.
Ważnym elementem „mularskiej roboty” są tzw. deski,
czyli referaty lożowe, w których dyskutuje się problemy
ważne dla lepszego rozumienia tradycji wolnomularskiej
oraz otaczającego nas świata. Stanowią one nieocenioną
pomoc w procesie intelektualno-moralnego doskonalenia
się, stanowią budulec naszej architektonicznej pracy.
Spotykałem się z zarzutami, że masoneria to anachro-
niczna zabawa w teatr, nieprzystająca do współczesnych
realiów. Nie potwierdza tego moje doświadczenie. Rytuał
dyscyplinuje nasze prace, nadaje im rytm i kierunek. Jest
także narzędziem tworzenia wspólnoty, która — o ile nie
ma popaść w anarchię — żyje według określonych reguł.
Różnorodność rytów, w których pracują polskie loże,
jest kolejnym elementem masońskiej różnorodności,
splecionej z elementów racjonalistycznych, duchowych
i ezoterycznych.
O
ile praca masońska służyć ma doskonaleniu człowieka,
o tyle nie może być anachroniczna. Poszukiwanie
Prawdy, głębsze rozumienie Dobra, wysiłek doskonalenia
się, budowanie braterstwa muszą dokonywać się tu i teraz,
na własnych oczach, na oczach Sióstr i Braci, a także —
przy zachowaniu wolnomularskiej dyskrecji — na oczach
„światowych.
Ducha słów Cycerona odnajduję także w najbardziej
znanym masońskim dokumencie — w tekście Kon-
stytucji Jamesa Andersona. Czytam w nim, że wolnomular
-
stwo „to środek zjednywania prawdziwej przyjaźni między
osobami, które inaczej pozostałyby w stałym oddaleniu.
Szczerze pragnę, by portal stał się środkiem zjednywania
prawdziwej przyjaźni między masonami, pracującymi
w różnych lożach i różnych rytach, Chciałbym także,
by miejsce to pozwoliło na zawiązanie braterskich więzi
między masonami i „światowymi”.
P
olacy zainteresowani wolnomularstwem mają (nie
zawsze łatwy) dosp dotekstów poświęconych historii
i dziedzictwu masonerii. Badania na ten temat szczęśliwie
trwają nadal. Chciałbym, aby obok historycznego znaczenia
masonerii, lepiej widoczne stało to, czym wolnomular
-
stwo żyje teraz. Jestem głęboko przekonany, że prawdy,
do których dochodzimy, ideały, którymi staramy się żyć,
mogą stać się pożywką dla wszystkich, którym zależy na
rozwoju człowieka i życiu społecznym, opartym na bra-
terstwie i szanującym godność każdego człowieka. Jako
że ideały są martwe bez czynów, chcemy mówić i o tym,
co jest nam bliskie intelektualni i moralnie, jak i o tym, co
jako masoni faktycznie robimy.
W
ierzę, że prawda zmienia świat. Prawda zaś wydarza
się w dialogu, który pozwala spotkać się osobom
o różnych światopoglądach i odmiennych potrzebach.
Spotkanie wymaga jednak uczciwości, rzetelności, otwar-
tości na argumenty, umiejętności słuchania. Niech to będą
prawa, które scalają autorów i użytkowników portalu we
wspólnotę, która dba pospołu o naszą wspólną spra.
Na Wsch... Warszawy, listopad 2015
*Tytuł pochodzi od redakcji WP
RZECZPOSPOLITA
TO WSPÓLNA SPRAWA*
B R ... M A R C I N B O G U S Ł A W S K I
„RZECZPOSPOLITA TO WSPÓLNA SPRAWA, O KTÓRĄ DBAMY POSPOŁU, NIE JAKO BEZŁADNA
GROMADA, TYLKO LICZNE ZGROMADZENIE, JEDNOCZONE UZNAWANIEM PRAWA I POŻYTKÓW Z ŻYCIA
WE WSPÓLNOCIE. NAJWAŻNIEJSZĄ PRZYCZYNĄ OWEGO WSPÓŁISTNIENIA JEST NIE TYLE POCZUCIE
BEZRADNOŚCI, CO WRODZONA POTRZEBA BYTOWANIA WŚRÓD INNYCH” MAREK TULLIUSZ
CYCERON
RZECZPOSPOLITA WOLNOMULARSKA
9
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
W B R A T E R S K I E J S I E C I
G
dy przestał istnieć Wirtual-
ny Wschód Wolnomularski,
poza kilkoma artykułami
w Wikipedii, stronami obediencji
działających w Polsce (choć nie wszyst-
kich) czy nielicznymi blogami (np.
Aszera, żona Pana Boga), nie było
w zasadzie żadnego porządnego inter-
netowego źródła wiedzy o masonerii.
Czcigodny Mistrz spytał mnie, czy
dałbym radę technicznie udźwignąć
prowadzenie portalu. Zgodziłem się,
choć w poczuciu, że nie jestem w pełni
specjalistą.
Rozmawialiśmy też o tym, jak bardzo
zróżnicowane jest środowisko wol-
nomularskie w Polsce. O różnicach
pomiędzy obediencjami, o nieporo-
zumieniach, które czasami są tłem dla
wędrówek wolnomularzy z obediencji
do obediencji, o decyzjach pewnych
lóż, które postanowiły pracować poza
szerszymi strukturami. Próbowaliśmy
odpowiedzieć sobie na pytanie, co mo-
żemy zrobić, aby w jakiś sposób scalić
środowisko, które przecież połączone
jest „wspólną spra” – jak pisał w sło-
wie wstępu do portalu br...Marcin
Bogusławski. Ta wspólna sprawa to
żenie wszystkich mularzy do rozwo-
ju intelektualnego i moralnego. Tylko
tyle. I aż tyle.
Gros naszych braci patrzy na naszą
inicjatywę internetową z wątpliwościa-
mi co do słuszności tej drogi. Jednak
musimy sobie uświadomić, że nie ma
już powrotu do czasów pochylonego
przy blasku świecy skryby, do papiero-
wych listów i dokumentów. Dorasta
ludzie, którzy nie pamiętają świata bez
Internetu. Część z nich w przyszłości
będzie należała do lóż wolnomular-
skich. Musimy komunikować się z nimi
i c h językiem i i c h sposobem.
Czcigodny Mistrz zainwestował
w szablon, domenę i hosting swoje
prywatne pieniądze i zaczęliśmy pracę.
Ja od strony technicznej, brat Prze-
mysław od strony organizacyjnej. Na
redaktora naczelnego powołał brata
z naszej loży – dr. Marcina Bogusław-
skiego, a nasz II Dozorca, mason 33.
stopnia w Rycie Szkockim Dawnym
i Uznanym, był nam wsparciem i ok-
nem na świat (jego szerokie kontak-
ty w środowisku masonerii nie tylko
polskiej wiele ułatwiają...). II Dozorca
uzyskał t zgodę autorów Wirtualnego
Wschodu Wolnomularskiego na pub-
likację materiałów stamtąd – przez co
ponownie stały się dostępne dla osób
poszukujących informacji o masonerii.
Nigdy jednak nie uważaliśmy się za
kontynuatorów Wirtualnego Wschodu,
szukając własnej tożsamości.
Konguracja „silnika”, na którym
działa portal, instalacja modułów
i dodatków była stosunkowo prosta
i zajęła kilka godzin. Umieszczenie
w portalu treści i adiustacja tychże to
żmudne godziny spędzone przed ekra-
RZECZPOSPOLITA WOLNOMULARSKA
JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?
B R ... M I C H A Ł R .





P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
10 N A S Z E I D E E
nem komputera. Zastanawialiśmy się,
kiedy i jak powinniśmy „wyjść z cienia
prac przygotowawczych, aż pewnej
niedzieli wieczorem powiedzieliśmy
sobie: raz kozie śmierć! Był 8 grudnia
6015 roku Prawdziwego Światła.
Jak pracujemy? Prace redakcyjne
trwają zazwyczaj za pośrednictwem
Internetu. Gdy spotykamy się na pra-
cach, na agapie czy przy kawie, staramy
się nie rozmawiać o portalu, bo jego
duch jest ponadobediencyjny i po-
nadlożowy. Dokładamy wielu starań,
aby ten ekumeniczny wymiar portalu
udało nam się utrzymać.
Za pośrednictwem naszego prolu na
Facebooku i naszego portalu kontak-
tują się z nami profani, którzy proszą
o kontakty z lożami i obediencjami.
Współcześnie profan, nim zapuka do
drzwi świątyni, często najpierw wyśle
maila. Jesteśmy przekonani, że my –
wolnomularze – musimy się do tej
współczesności przystosować. Nasz
cel, czyli szerzenie wiedzy o maso-
nerii oraz zdjęcie z niej odium jakiejś
dziwnej, mrocznej sekty, materializuje
się powoli. Dzięki nam już kilka osób
zaaplikowało do wolnomularstwa,
choć nie wiemy, czy nalnie zostały
inicjowane.
A co do planów na przyszło...
Nadal będziemy pracować nad pre-
zentowaniem prawdziwego wizerunku
masonerii na zewnątrz. Piszemy o tym,
co pozytywne, ale nie budujemy białej
legendy i komentujemy także sprawy
trudne. Myślimy o stworzeniu wir-
tualnej biblioteki wolnomularskiej.
Traktujemy ten projekt jako zadanie
na lata, nie na chwilę.
Wszystkich też zachęcamy nieustan-
nie do przekazywania nam informacji
o tym, czym chcielibyście się podzie-
lić z resztą środowiska i ze światem.
Każdy merytorycznie dobry materiał
opublikujemy. Jeśli chcielibyście po-
móc – zachęcamy. Dodatkowa para
rąk do pracy – zawsze się nam przyda.
Br... Michał R.
WOLNOŚĆ
RÓWNOŚĆ
BRATERSTWO
DEWIZA REPUBLIKAŃSKA
CZY MASOŃSKA?
B R ... D A W I D S T E I N K E L L E R







11
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
N A S Z E I D E E
S
iostrze w sumie się nie dziwię. Bardzo długo wy-
dawało mi się, że te trzy wartości są nieodzownie
związane ze Sztuką Królewską, a bracia i siostry
uznają je za swoją dewizę na wszystkich krańcach zie-
mi i przywołują je rytualnie we wszystkich masońskich
świątyniach. Ba, myślałem nawet, że to właśnie Republika
Francuska zawdzięcza swoją dewizę Wolnomularstwu.
Jednak historia zdaje się temu przeczyć. Wolnomularze
i wolnomularki radzili sobie bowiem bez niej przez długie
lata, by nie powiedzieć – wieki. Niektórzy i niektóre nadal
sobie zresztą bez niej bardzo dobrze radzą.
PROFAŃSKIE POCHODZENIE
J
ak zauważa historyk, masonolog i brat, Roger Dachez:
„[S]formułowanie Wolność – Równość – Braterstwo
pojawiło się w dyskursie wolnomularskim dopiero po jego
przyjęciu przez Republikę, z pewnością nie wcześniej,
w przeciwieństwie do tego, co głosi pewna nadal żywa
legenda. Te trzy słowa pojawiają się na francuskich doku-
mentach państwowych z początkiem 1793 roku i w dodatku
w bardzo ciekawym otoczeniu: „Jedność, Niepodzielność
Republiki – Wolność, Równość, Braterstwo, albo Śmierć”...
Potrójna dewiza pojawia się w kontekście wolnomular-
skim po raz pierwszy w czerwcu 1793 roku jako nazwa
wyróżniająca jednej z francuskich lóż. Została ona również
wymieniona w Księdze Architektury Wielce Szanownej
Wielkiej Loży Francji, lecz zaledwie jednokrotnie. Wielką
Lożę rozwiązano w 1799 roku, kilkanaście lat po tym jak nie
wyraziła ona zgody na fuzję z Wielkim Wschodem (1773).
Do 1848 roku nie znajdziemy hasła „Wolność – Równość
– Braterstwo” w żadnych wolnomularskich dokumentach
ani w żadnych tekstach rytuałów masońskich.
S... Ine Mainguy wymienia w swojej słynnej Symbolice
wolnomularskiej na trzecie milenium (2006) wiele innych
dewiz, które widnieją na dokumentach wolnomular-
skich od XVIII wieku. Charakteryzują się one wielką
różnorodnością. Wśród nich, na dyplomach masońskich
wydawanych od XVIII do XIX wieku, mamy: Zbawienie
– Męstwo – Jedność, Cisza – Jedność – Pokój, Zapał –
Jedność – Siła, Dobroczynność – Braterstwo – Tolerancja,
Siła – Mądrość – Jedność, Wiara – Nadzieja – Miłosierdzie,
Jedność – Cnota – Honor. Jak widzimy, „Jedność” zdaje
się wieść prym do końca nowożytności.
PRZEJĘCIE DEWIZY PRZEZ
WOLNOMULARSTWO
Powróćmy jednak do profańskiej historii naszej „ma-
sońskiej dewizy. 24 lutego 1848 roku tymczasowy
rząd Francji ogłasza „Wolność – Równość – Braterstwo
za zasady, dewizę i hasło ludu francuskiego. Przywrócona
zostaje również w tym czasie trójkolorowa aga z czasów
Pierwszej Republiki z wyhaowanym napisem „Republika
Francuska” i trzema słowami, o których tutaj mowa.
W tym samym roku dochodzi do ciekawego wydarze-
nia. Rząd zaprasza delegatów lóż wolnomularskich na
ocjalne spotkanie. Padają wówczas interesujące słowa
z ust jednego z delegatów, br... Bertranda. Przywołuje
je br... Charles’a Porsert w pracy pod tytułem La devise
maçonniqueLiberté, Egalité, Fraternité”: Wolnomula-
Wolność wiodąca lud na barykady
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
12 N A S Z E I D E E
rze od zawsze umieszczali na swoich sztandarach słowa
Wolność, Równość, Braterstwo. Widząc je teraz na adze
Francji, Wolnomularze przyjmują z radością zwycięstwo
swoich wartości i cieszą się, że cała ojczyzna otrzymała
wolnomularską konsekrację”. Nie sposób nie odnić
wrażenia, że br... Bertrand zaproponował nową, eufemi-
stycznie mówiąc, nieco rewizjonistyczną narrację genezy
potrójnej dewizy...
Nie trzeba było dalej długo czekać. Niespełna rok później
konwent Wielkiego Wschodu Francji (1849) zmienia
brzmienie pierwszego artykułu swojej Konstytucji i do-
daje do niego zdanie: „Dewizą [wolnomularstwa] było
od z a w s z e (wyróżnienie moje): Wolność, Równość,
Braterstwo. W tym samym dokumencie W...W...F... dodano
wnież, że u podstaw wolnomularstwa znajduje się „wiara
w Boga i w nieśmiertelność duszy. Z tych fundamental-
nych założeń przyjdzie jeszcze Wielkiemu Wschodowi się
wycofać za kilkadziesiąt lat.
D
o szkotyzmu dewiza ta traa dopiero w 1873 roku, gdy
zostaje zaakceptowana przez Radę Najwyższą Francji.
Następnie przyjmudwie inne francuskie obediencje
Wielka Symboliczna Loża Szkocka (1880) i Wielka Loża
Francji, powołana ponownie do życia między 1894 a 1896
rokiem. Uznaje także Międzynarodowy Mieszany Zakon
Wolnomularski „Le Droit Humain” założony w 1901 roku.
Zagościła ona również w Rytuałach Wielkiej Żeńskiej Loży
Francji i Wielkiej Loży Kultur i Duchowości, w których to
po potrójnym Wezwaniu Szkockim Siostry i Bracia wznos
okrzyk składający się z tych trzech wyrazów.
DWUDZIESTOWIECZNE PRÓBY REFORMY
Z
wróćmy uwa, że historia wolnomularstwa zna także
próby zmiany dewizy. Po wojnie niejaki „stary Filozof
w masońskim czasopiśmie „La Chaîne d’Union” zapro-
ponował, aby „równość” (fr. égalité) zastąpić „sprawied-
liwością” (fr. équité). To ostatnie słowo oddaje bowiem
według niego lepiej „niepodważalne ideały, do których
zmierza zakon, „równie znakomite jak te ujęte w triadzie
cnót teologalnych.
Reformę tę gorąco popierał br... Jules Boucher, który
w swojej pracy La Symbolique maçonnique z 1948 roku
zaproponował jednocześnie zastąpienie Braterstwa –
Przyjaźnią. Braterstwo jego zdaniem „implikuje jedynie
przypadkową relację”. „Dwóch braci (zrodzonych z tej
samej matki) – tłumaczy – może równie dobrze nie od-
czuwać wobec siebie żadnej przyjaźni”. Stąd pomysł na
nową dewizę i nowe rytualne Wezwanie: „Wolność – Spra-
wiedliwość – Przyjaźń. W języku francuskim każde z tych
słów (Liberté, Equité, Amitié) składa się z trzech sylab i,
jak zauważa Boucher, „w pełni wyraża Ideał Masoński”.
Te wszystkie próby spełzły jednak na niczym. Większość
europejskich obediencji, które wprost się wywodzą lub
miały w pewnym momencie swojej historii styczność z wol-
nomularstwem francuskim, nadal przywiązuje dużą wagę
do Wolności, Równości i Braterstwa. Dewiza ta zagościła
w kontynentalnych rytuałach masońskich i wydaje się, że
zagrzanego przez siebie miejsca za szybko nie zechce oddać.
Br... Dawid Steinkeller
Wielka Loża Kultur i Duchowości
13
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
T E M P L U M I K O Ś C I Ó Ł
I
mponuje rozmachem, wysmako-
waną scenograą i bogactwem
eksponatów – w większości po
raz pierwszy pokazanych publicznie.
Próbuje odczarować czarną legendę
braci w fartuszkach, wdowich dzieci,
co to jednych intrygują fenomenem
braterstwa, duchowości, magii i mi-
stycyzmu, a innych niepokoją domnie-
maną spiskowością przejmowania kon-
troli i władzy nad światem. Cyrkiel
i węgielnica, trójkąt i oko, płonąca
gwiazda i wielka litera „G” nawiązująca
do tajemnej gnosis, to tylko niektóre
symbole z ponad dziewięćdziesięciu,
którymi posługują się wolnomularze.
K
im są? Stronnikami ciemnych
sił historii, nieszkodliwymi eks-
centrykami, luminarzami postępu
świata wolnych ludzi. Za zamknię-
tymi drzwiami ich świątyń tajemnica
przez wieki, a dyskrecja współcześnie
przenika adeptów sztuki „ociosywa-
nie kamieni” w rytualnym procesie
samodoskonalenia się na kolejnych
poziomach wtajemniczenia.
F
rancuscy wolnomularze nie mogą
narzekać na brak nowych powołań
– jest ich ponad cztery razy więcej niż
30 lat temu i każdego roku przybywa
ok. 3 tys. Co więc przyciąga współ-
czesne dzieci Internetu do masoń-
skich świątyń? Dlaczego akceptują
dawne reguły, ryty, rytuały? Czy to
tylko deklarowany głód duchowości,
chęć bycia w braterskiej wspólnocie
w czasach agresywnego indywiduali-
zmu, nimb wpisania się w legendarny
krąg tradycji wielu stuleci, sięgającej
starożytnego, mistycznego świata?
Wszak masonem miał być już Noe,
budowniczy biblijnej arki, który razem
z wiedzą geometryczno-architekto-
niczną miał posiąść tajemną doktry
o Wielkim Budowniczym Wszech-
świata, zwanym Wielkim Geometrą.
Za założyciela masonerii uchodził Hi-
PARYSKI NIE-CO-DZIENNIK
G” JAK GNOZA – ALBO WOLNOŚĆ,
RÓWNOŚĆ, BRATERSTWO
L E S Z E K T U R K I E W I C Z






P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
14 S E K R E T Y W A R S Z T A T U
ram, legendarny budowniczy świąty-
ni Salomona w X wieku przed Chry-
stusem, zamordowany za to, że nie
chciał wyjawić tajemnic swego rze-
miosła. W średniowieczu nosicielami
tej wiedzy mieli być budowniczowie
gotyckich katedr zrzeszeni w cechach
wolnych murarzy, stąd – wolnomu-
larze. Czy też motywy poddania się
masońskiej inicjacji są dzisiaj bardziej
pragmatyczne? Imperatyw braterstwa
i wzajemnej solidarności sprzyja ka-
rierze zawodowej, ułatwia zaistnienie
na społecznej scenie. Bywa więc, że
wspólnota z siecią swych struktur i po
-
wiązań staje się szkołą drugiej szansy.
W
olnomularstwo od początku
Republiki francuskiej – tak jak
i amerykańskiejżyje w konkubinacie
z pstwem i władzą publiczną. Ojco-
wie założyciele Staw Zjednoczonych
zaadaptowali zasady masońskie, wpi-
suc je do amerykańskiej konstytucji.
Z kolei dewiza „wolność, wność, bra-
terstwo” zrodzona w lożach masonerii
francuskiej stała się krzykiem rewolu-
cjonistów i symbolem Francji. Dziś,
podzielając idey republikańskie, wy-
uchują oni francuskich kandydatów na
prezydenta w zakresie siedmiu wartci
– demokracji, laicyzacji, solidarności,
obywatelskości, godności, środowiska
naturalnego i praw człowieka. Bastio-
nami ich wpływów są ministerstwa ad-
ministracji, edukacji i bezpieczeństwa.
I nawet jeśli ministrowie tych resortów
niemasonami, to są nimi otoczeni.
Równifederacje sportowe – tenisa,
rugby i piłki nożnej – coraz bardziej
otwarte na obecność w nich bractwa
„synów słońca.
Ś
wiat sglobalizuje ibudowniczo-
wie wielkiej świątyni ludzkości”
spotykają się z coraz mniejszą liczbą
granic. Zazwyczaj zbierają się dwa razy
w miesiącu, doskonaląc się duchowo
i moralnie w miłości braterskiej, tole-
rancji i wolnci poszukiwania prawdy,
kończąc swe spotkania tradycyjnym
bankietemagapą. Przynależą do róż-
nych ryw, lóż, obediencji. Najliczniej-
sza i najstarsza to Wielki Wscd Francji
z blisko 50 tys. członków. Wschód –
święty kierunek masonerii – nawiązuje
do miejsca Ziemi Obiecanej. Loża [po-
winno b – obediencja, red. WP] ta ma
tendencje lewicowe i wyznaje zasady
aktywnego uczestnictwa swoich braci
w życiu publicznym. Kolejna – Wiel-
ka Francuska Loża Narodowa – liczy
około 40 tys. członw i sytuuje sna
prawicy. Historycznie wywodzi sod
masow anglosaskich, zjednoczonych
300 lat temu w londyńskiej gospodzie
„Pod sią i Rusztem. Inne to: Wielka
Loża Francji (30 tys. conw), Wielka
Loża Kobieca [w Polsce używamy owa
Żeńska, red. WP] Francji (25 tys.) oraz
koedukacyjna o nazwie Prawo Ludzkie
[Le Droit Humain, red. WP] (20 tys.).
N
a ścianach widnieją wizerunki
słynnych wolnomularzy: Goethe,
Franklin, Churchill, Chagall, Mozart,
Monteskiusz... Przy tym ostatnim ktoś
nabazgrał niepoprawnie politycznie
parafrazę jego podziału władz na usta-
wodawczą, wykonawczą i sądowniczą
– a mianowicie: „Pierwsza władza to
masoni, druga – homoseksualiści, trze-
cia – radź sobie sam. Tak kończy się
edukacyjna inicjacja profanów. Przy
dźwiękach Czarodziejskiego etu i innej
kantaty masońskiej Mozarta opusz-
czam ekspozycyjne sale Biblioteki
Narodowej im. Mieranda.
Na zewnątrz okazałej budowli słońce
jakby ruje w zenicie. Południe. Dla
synów słońca to pora szczególna. Wtedy
otwiera swe le*, które w samej Fran-
cji skupiają 300 tysięcy masonów. Po-
wa z nich jest aktywna, reszta usła lub
zawróciła w pół drogi. Ale, jak mawia
starzy wolnomularze: raz wtajemniczo-
ny – na zawsze wtajemniczony”.
LESZEK TURKIEWICZ
Turkiewicz@ee.
Publikujemy za zgoautora i redak-
cji ANGORY nr 27 z 3 lipca 2016 r.
*Otwarcie prac w samo południe”
masoni tae traktują symbolicznie, jak
t ich zamknięcieo północy, red WP.


15
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
J
ego wybór jak na francuskie warunki był bardzo
wyraźny. Dostał 24 głosy Rady Zakonu, która liczy
35 członków. Christophe Habas przejął funkcję po
Danielu Kellerze, który pełnił ją od 2013 roku. Z ra-
cji wcześniejszego pełnienia funkcji zastępcy Wielkiego
Mistrza Christophe Habas będzie pełnił obowiązki tylko
rok, ale rok bardzo ważny zarówno dla Francji (wybory
prezydenckie), jak i dla świata.
Christophe Habas jest człowiekiem bardzo trzeźwo
oceniającym sprawy, niepoddającym się modom i popraw-
ności politycznej. Ostrzega zarówno przed prawicowym
wzrostem przemocy, przed fanatycznym traktowaniem
religii, jak też przed złem ultra-liberalizmu. Zapytany tuż
po wyborze o najbardziej modny temat we Francji, czyli
o zakaz noszenia burkini, odpowiedział, że burkini to
sprawa indywidualna. Boi się, że temat jest manipulacją
polityczną, która może w świadomości wzbudzić zamie-
szanie w kwestii tego, czym jest, a czym nie jest świeckość
w państwie.
Christophe Habas kilkakrotnie gościł w Polsce. Reprezen-
towWielki Wschód Francji na uroczystościach Wielkiego
Wschodu Polski. Występował t jako prelegent na konfe-
rencji „Laickość w państwie, w prawie i w społeczeństwie.
Doświadczenia Belgii, Francji oraz Polski”. Konferencję
organizowała Katedra Prawa Wyznaniowego Wydziału
Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego przy
pomocy organizacji pozarządowych. Trzeci bardzo wny
kontakt nowego Wielkiego Mistrza ze sprawami polskimi
mimiejsce w marcu br. w Paryżu. Christophe Habas wraz
z przedstawicielem Ambasady Rzeczpospolitej Polskiej ot-
wierał wystawę „230 lat tradycji wolnomularskich Wielkiego
Wschodu w Polsce. Przypomnijmy, że wystawa mia miejsce
w Muzeum Masskim na rue Cadet w siedzibie Wielkiego
Wschodu Francji. Otwierac ją, Christophe Habas wykazał
się bardzo dobznajomością historii masonerii polskiej,
przypominał działania emigracyjnej loży Kopernik, bardzo
dużo mówił o naszych wzajemnych partnerskich stosunkach.
Serdecznie gratulujemy nowemu Wielkiemu Mistrzowi.
Br... TS
CHRISTOPHE HABAS
WIELKIM MISTRZEM WWF




P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
16 Z B L O G A A S Z E R A , Ż O N A P A N A B O G A
FRANCISZEK: ANI KRYPTO-MASON,
ANI KRYPTO-KOMUNISTA
SWÓJ GADA DO SWEGO
PAPIESKIE PORÓWNANIA
W
ysłałam letniego „Wolnomularza Polskie-
go” do redakcji „Polityki”; konkretnie
do red. Adama Szostkiewicza. W artykule (na
powitanie papieża Franciszka w Polsce) pisałam
o konieczności i możliwości dialogu masońsko-
-katolickiego. Zacytowałam w nim red. Szost-
kiewicza, gdy pisał kilka lat temu o „Dziedzińcu
Pogan i jego znaczeniu w dialogu katolików
z ludźmi niewierzącymi. Dziś otrzymałam list
z „Polityki” i cytuję go bez skrótów:
Szanowna Pani, dziękuję za «Wolnomularza» i ciepłe słowa.
Sądzę, że ów «dialog masońsko-katolicki» trwa od dawna i przyno-
si owoce. Z natury rzeczy nierzucające się w oczy, lecz przenikające
do naszych ukrytych zakamarków umysłu, serca i duszy. Co do
Franciszka, to rywalizują poniekąd o niego katolicy antysoborowi
(którzy II Sobór Watykański uznają za triumf masonerii) i or-
todoksyjni marksiści – jedni i drudzy widzą w nim coś, czego ja
nie widzę. Nie wydaje mi się, ani żeby był krypto-masonem, ani
krypto-komunistą. Ale kim ja jestem?… Serdecznie pozdrawiam
Red. Adam Szostkiewicz
A
udycja red. Sulika w radiu TOK FM z moim udziem
o możliwości dialogu katolicko-masońskiego, na
kanwie letniego „Wolnomularza Polskiego, którą nadano
wieczorem w dniu przyjazdu papieża Franciszka do Polski,
cieszy się sporym zainteresowaniem. Zaszcza na prawicy.
Dowodzi ich zdaniem, że „sj gada do swego. Znalazłam
pewien cytat na portalu Fronda.pl. Pis tam kt o ksywce
clatron mj_osinski: Masoneria armia antychrysta w Koś-
ciele dzia od dawna, ale wygląda toaśnie tak, jakby
doprowadzili do odsunięcia Benedykta XVI i zainstalowali
swojego człowieka tak wysoko. Dlatego tak szybko świa-
towe media wyczuły, że ma swojego człowieka i bardzo
szybko rozpoczęto propagan wynoszenia Franciszka do
góry, mimo że massmedia antychrześcijskie. Nawet
Elton John j dawno oosFranciszka świętym. Gdyby
upota potrała fruwać… #
J
P2 wywrócił lub pomógł wywrócić komunę – to fakt.
A może na naszych oczach Franciszek podstawia
nogę globalnemu kapitalizmowi? Niektórzy z naszych
braci wytykają Franciszkowi antygenderyzm i ochronę
życia. Ja osobiście zdziwiłabym się, gdyby papież... nie
mówił o ochronie życia „od chwili poczęcia. Przecież
inne podejście wywraca do góry nogami całe pojmowa-
nie wiary katolickiej. Takie Zwiastowanie np. – katolik
inaczej myśleć nie może, po prostu! Co innego jest
jednak przekładać tę wiarę na język ustaw w świeckim
państwie i narzucać je wszystkim członkom społeczeń-
stwa czy nakładać kary więzienia za aborcję. Gdy piszę
o „podkładaniu nogi”, myślę o franciszkowej teologii
wyzwolenia, nie podszytej marksizmem, a po prostu
Ewangelią. W tym sensie Jezus też był wywrotowcem
i wywrócił świat starożytny do góry nogami.
Mnóstwo zastrzeżeń do Franciszka ma skrajna, rady-
kalna prawica, oskarżając go o powiązania masońskie,
nazywając antypapieżem lub jeszcze gorzej – Antychry-
stem. „Jeszcze się taki nie urodził...” – powiem zgodnie
z przysłowiem. Dla mnie Franciszek to sumienie bez-
dusznego świata. Te 5 dni oddychałam czymś z założenia
dobrym, prostym, podstawowym. Mogłam powiedzieć
wnuczce: – Widzisz Emilko, tak jak dziadziuś Adam
kazał ci na całe życie zapamiętać słowa: proszę, prze
-
praszam, dziękuję, tak samo mówi i papież Franciszek.
Pośmialiśmy się wspólnie z kanapy, bo z niej oglądaliśmy
Franciszka. Wzięliśmy domowego kota Rysia za łapki,
by dołączył do naszego braterskiego łańcucha. Pewnie
lozofowie i myśliciele nazwą to infantylizmem, czyli
zdziecinnieniem, ale niech tam, mogę być infantylna,
nierealistyczna. Tyle wspaniałych idei już w życiu wi-
działam, gdy z hukiem się waliły. Także masoneria bez
dobrych uczynków wobec bliźniego – brata i siostry
jest pusta. Więc zamiast patrzeć na szklankę do połowy
pustą i mówić: „o, ile pustki”, wolę patrzeć w stronę tej
pełni i powiedzieć: „O, mogę się napić tej wody życia.
Mirosława Dołgowska-Wysocka
17
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
Z
danie wyraża stanowisko Einsteina wobec mecha-
niki kwantowej, szczególnie zasady nieoznaczo-
ności Heisenberga, której noblista nie uznawał,
z którą nigdy się co do zasady nie pogodził. Co do zasady,
albowiem sam pracował przecież nad teorią wszystkiego,
która z założenia pogodzić miała teorię względności, czyli
zasady funkcjonowania świata w makroskali, i mechanikę
kwantową obejmującą reguły, jakie panują w mikroskali.
Dzisiaj zdanie to chętnie cytowane jest przez przeciwników
ewolucji biologicznej.
O
powiada się, że Niels Bohr, wieloletni przyjaciel
Einsteina, tak się zirytował uporem autora teorii
względności, że kiedyś powiedział do niego: „Albercie!
Przestań mówić Panu Bogu, co ma robić!”. Powstają zatem
dwa pytania – czy Architekt Wszechświata istnieje? I kolej-
ne – czy, jeśli istnieje, to gra w kości, czy jest precyzyjnym
Zegarmistrzem Światła?
B
em niegdyś bardzo wierzącym i praktykującym
katolikiem, co skończyło się wiele lat temu i po okre-
sie totalnego ateizmu zacząłem z powrotem odzyskiwać
wiarę, choć bliżej mi było chyba jeszcze niedawno do
agnostyka niż wierzącego. W masonerii liberalnej nie ma
wymogu bycia osobą wierzącą, a jednak podczas naszych
prac zawsze do Architekta Wszechświata się odwołujemy
CZY ARCHITEKT
WSZECHŚWIATA GRA
W KOŚCI?
B R ... J A C E K Ś .




P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
18 K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
i w czasie prac towarzyszy nam delta promienista, której
odpowiednikiem w religii jest oko opatrzności. Co więcej,
w pierwotnym tekście Konstytucji Jamesa Andersona było
obecne sformułowanie:
Mason powinien, z tytułu swojej przynależności, przestrzegać
Prawa moralnego i, jeśli dobrze rozumie zasady Sztuki, nigdy
nie będzie bezmyślnym ateistą ani libertynem nieuznającym
żadnej religii.
W
mojej ocenie istnieje tzw. siła wyższa, ale nie mogę
przesądzić, czy jest to Bóg, niezależnie od swojego
imienia, czy rodzaj energii, która trwa od zawsze i zawsze
trwać będzie, czy też może – co brzmi dość racjonalnie
– wyższa cywilizacja, która niegdyś odwiedziła Ziemię
i przyspieszyła rozwój intelektualny i technologiczny ludzi.
Dlaczego najbardziej przekonuje mnie zdeniowanie jako
Architekta Wszechświata właśnie obcej cywilizacji? W 1964
roku rosyjski astronom Nikołaj Kardaszew zaproponow
klasykację zaawansowania technicznego cywilizacji we-
dług kryterium ilości energii przez nią wykorzystywanej.
Typ 0– reprezentantem tego typu jest cywilizacja
ziemska. Aby zakwalikować się do tej grupy, inteligentne
stworzenia zamieszkujące daną planetę muszą przejawiać
podstawowe umiejętności cywilizacyjne, m.in. muszą być
w stanie wieść zorganizowane życie miejskie, posługiwać
się pismem, mieć rozwinięty handel, jakiś rodzaj organi-
zacji zajmowanego terytorium i być w stanie budować za
pomocą prostych sposobów monumentalne budowle.
Za przykład jednego z pierwszych takich tworów naZie-
mimożna wziąć cywilizacjęstarożytnego Egiptu, gdzie
budowano miasta, posiadano swoje pismo (hieroglify),
rozwinięty handel, krajem rządziłfaraon, a cywilizacja
była w stanie również budować monumentalne budowle
(piramidyi różnego typu świątynie). Według niektórych
naukowców na obecnym stopniu rozwoju cywilizacji
ludzkość jest bliska przejścia do następnego typu. We-
długMichio Kakuludzkość osiągnie kolejny poziom
cywilizacyjny w 2100 roku.
Typ I– cywilizacja wykorzystujca energi porówny-
waln z t, która jest dostarczana Ziemi przez Słoce.
Szacowany potencjał takiej cywilizacji obejmuje np.
znaczny stopień kontroli nad swoją planetą (np. powstrzy-
mywanietrzęsień ziemi,huraganów), kontrolowanie
i wykorzystywaniereakcji termojądrowych. W kontekście
podobnych cywilizacji można wspomnieć okolonizacji
kosmosu,sondach von Neumanna,satelicie Dysona-
-Harropa,sferze Bernala czytechnologicznej osobliwości.
Typ II– cywilizacja wykorzystujca energi porów-
nywaln z t, która jest emitowana w postaci wiatła
przez Słoce. W kontekście podobnych cywilizacji można
wspomnieć o podróżach międzygwiezdnych,pierścieniu
Nivena,sferze Dysona,bojowych stacjach kosmicz-
nychzdolnych niszczyć całe planety czy osuperkompu-
terze Matrioszce. Fizyk Michio Kaku szacuje, że cywili-
zacja ludzka osiągnie ten poziom około 2800 roku[1].
Fikcyjne cywilizacje, takie jakZjednoczona Federacja
Planetz lmówStar TrekorazImperiumz gryWarham-
mer 40000są właśnie na etapie drugim.
Typ III– cywilizacja zdolna do wykorzystania ener-
gii porównywalnej z energi wiatła emitowanego
przezgalaktyk. Taka cywilizacja prawdopodobnie
włada całą galaktyką, energię czerpie z milionów gwiazd,
a także np.gwiazd neutronowychiczarnych dziur. Michio
Kaku uważa, że cywilizacja ludzka osiągnie ten etap za
około 10 000 lat.
Kolejne stopnie zostały zaproponowane przez amery-
kańskiego pisarzafantastyki naukowejIsaaka Asimova:
Typ IV– cywilizacja zdolna do wykorzystania energii
dostpnej w swojejsupergromadzie. Taka cywiliza-
cja włada całą supergromadą galaktyk, energię czerpie
z tysięcy galaktyk. Zdaniem Michio Kakucywilizacja
Qz serialuStar Trekreprezentuje typ IV.
Typ V– cywilizacja zdolna do wykorzystania energii
z całego dostpnegoWszechwiata.
Przyjmując istnieniewieloświatów, możliwe jest wyróż-
nienie dodatkowych poziomów:
Typ VI– cywilizacja zdolna do wykorzystania energii
z wielu wszechwiatów. Cywilizacja może zmieniać
prawa zyczne wszechświatów równoległych, a także
przemieszczać się między nimi, np. uciec z zapadającego
się wszechświata.
Typ VII– cywilizacja okrelana jako „boska, zdolna
do kreacji jednego lub wicej wszechwiatów. Ilość
otrzymywanej energii jest nieskończona, uzależniona
tylko od liczby i rozmiaw stwarzanych wszechświatów.
Cywilizację można uznać za nieskończoną, nawet jeśli
energia tworzonego nowego wszechświata pochłonie
całkowitą energię istniejącego.
J
est to oczywiście klasykacja teoretyczna, ale przyznać
musimy, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować
chociaż rozważyć jej prawidłowość.
Odnosząc się do obcych cywilizacji, zwróćmy uwa
na fragment Księgi Ezechiela ze Starego Testamentu:
„...otworzyły się niebiosa i miałem widzenie Boga. [...] oto
gwałtowny wiatr powiał z północy i pojawił się wielki ob-
łok, płomienny ogień i blask dokoła niego, a z jego środka
spośród ognia lśniło coś jakby błysk polerowanego kruszcu.
19
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
A wpośród niego było coś w kształcie czterech żywych istot.
A z wyglądu były podobne do człowieka. Lecz każda miała
cztery twarze i każda cztery skrzydła. Nogi ich [...] lśniły
jak polerowany brąz. Pod ich skrzydłami z czterech stron
były ludzkie ręce. A pośrodku między żywymi istotami
było coś jakby węgle rozżarzone w ogniu, z wyglądu jakby
pochodnie; poruszało się to pomiędzy żywymi istotami.
Ogień wydawał blask, a z ognia strzelały błyskawice. A gdy
spojrzałem na żywe istoty, oto na ziemi obok każdej ze
wszystkich czterech żywych istot było koło. A wygląd kół
i wykonanie było jak chryzolit i wszystkie cztery miały
jednakowy kształt; tak wyglądały i tak były wykonane,
jakby jedno koło było w drugim. Gdy jechały, posuwały
się w czterech kierunkach, a jadąc, nie obracały się, wszyst-
kie cztery miały obręcze i były dokoła pełne oczu. A gdy
żywe istoty posuwały się naprzód, wtedy i koła posuwały
się obok nich, a gdy wznosiły się ponad ziemię, wznosiły
się i koła i słyszałem szum ich skrzydeł jak szum wielkich
wód... Nad ich głowami było coś z wyglądu jakby kamień
szarowy w kształcie tronu; a nad tym, co wyglądało na
tron, u góry nad nim było coś z wyglądu podobnego do
człowieka. A wyżej [...] widziałem jakby błysk polerowa-
nego kruszcu, z wyglądu jak ogień wewnątrz niego.
C
o ciekawe, amerykański inżynier pracujący dla NASA,
Josef Blumrich opatentował wedle opisu proroka
Ezechiela bardzo przydatne urządzenie, jakby „wszech-
łaz” – pojazd do poruszania się we wszystkich możliwych
terenach i uzyskał nań patent USA w roku 1974. Pojazd
Blumricha to po prostu duża obręcz zbudowana z niezależ-
nie obracających się segmentów. W wyniku tego obręcz ta
porusza się we wszystkich kierunkach bez zmian ustawienia
osi obrotu w stosunku do kierunku ruchu.
W
Starym Testamencie jest znacznie więcej ciekawo-
stek, jak choćby fragment Księgi Rodzaju: „A kiedy
ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki.Sy-
nowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je
sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały.Wtedy
Bóg rzekł: «Nie może pozostawać duch mój w człowieku
na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną: niechaj więc
żyje tylko sto dwadzieścia lat».A w owych czasach byli na
ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali
się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi
mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach.
C
musi być, w mojej ocenie, na rzeczy. Oczywiście
nie jest do końca niemożliwe, aby nasz świat i nasz
gatunek powstał zupełnym przypadkiem. Podobnie mna
spróbow rozpatrywać słynne twierdzenie o nieskończo-
nej liczbie małp, którewi, żemałpanaciskaca losowo
klawiszemaszyny do pisaniaprzez nieskończenie długi
czas, prawie na pewno napisze dowolnie wybrany tekst,
taki jak na przykładkompletny dorobekWilliama Szeks-
pira. Prawdopodobieństwo jednak napisania przez małpę
zadanego tekstu, złonego z dużej liczby znaków, jak na
przykładHamlet, jest tak małe, że szansa wyspienia zadane-
go ciągu znaków nawet w czasie rzędu wieku Wszechświata
jest znikoma. W 2003 roku przeprowadzono zresztą dla
żartu eksperyment z sześciomamakakami czubatymi, ale
ich wkład w literatu ograniczył się jedynie do pięciu stron
składających sięównie z literS (pomifakt atakowania
i wypróżniania się na klawiatu). Podobnie w mojej ocenie
jest z otaczającym nas światem. Ktoś lub cmusiało być
jego inspiratorem. Niestety, najprawdopodobniej nie była
to istota idealna, patrząc na przeszłe i obecne czasy oraz roz-
miary tragedii ludzkich zdarzających się codziennie. A me
taki właśnie był i jest plan, zgodnie z teorią predestynacji?
Nie sposób nie odnieść się w tym miejscu do Archi-
tekta Wszechświata w rozumieniu wolnomularskim.
Moją uwagę zwróciła przede wszystkim anonimowa mi-
niatura francuska ,,Architekt wszechświata, która po
-
wstała w XIIIw. Bóg przedstawiony jest jako człowiek
w średnim wieku – około 40 lat. Twórca jest zamyślony,
coś odmierza – najprawdopodobniej jest to świat, który
w tym momencie tworzy. Ma on niebiesko-pomarańczową
szatę, brązowe, długie włosy i brodę, oczy czarne, jest bez
butów, pochylony, gdyż trzyma swoje dzieło, które wydaje
się być bardzo ciężkie. Na jego głowie widać aureolę, co
świadczy o tym, że jest on świętym.
Ś
wiat jest konstruowany przy pomocy cyrkla, który
jest przyrządem geometrycznym. Wszechświat przy-
pomina kulę podzieloną na warstwy. Jedna z nich jest
brązowa, druga niebieska, następna czarna z planetami,
a ostatnia żółta.
Bardzo interesujący jest fakt, że Architekt niejako wy-
chodzi poza miniaturę. Myślę, że autor zrobił tak, aby
pokazać, iż Bóg nie jest w niczym ,,uwięziony” (może
w każdej chwili jak gdyby wyjść z obrazu), czyli kieruje
się własnymi prawami.
Na koniec, pragnąc dokonać pewnego przewrotnego
podsumowania, pozwolę sobie zacytować krótkie opowia-
danie Rolanda Topora pt. Sprawiedliwość ścigająca zbrodn:
Oko patrzyło na Kaina. Nie widziało go zbyt wyraźnie.
Oko się starzało i psuł mu się wzrok. Zachodziło łzami.
Łzy groteskowo wykrzywiały niewyraźną sylwetkę Kaina.
Morderca wpadł w panikę i uciekł. Oko, wierne nakazanej
misji, ścigało go bez ustanku. Aby odeń uciec, nieszczęś-
nik skrył się w śmierci. Oko jednak weszło za Kainem
do grobu i patrzyło nań, widząc coraz gorzej. Zamrugało
kilkakroć, a gdy to nie pomogło, zbliżyło się. Jeszcze bliżej.
Całkiem blisko. – Och, nie! – jęknęło oko. Ujrzało nie
Kaina, lecz Abla.
Br... Jacek .
Deska wygłoszona podczas prac Sz... L... Wolność Przy-
wrócona na Wsch... Warszawy, WWP w kwietniu 2016 r.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
20 K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
G
dy śnimy na jawie, nasz wzrok błądzi bez celu,
ślizgając się zaledwie po powierzchni świata
rzeczywistego. Patrzymy, ale nie widzimy, bo
tak naprawdę jesteśmy zatopieni w wewnętrznych obra-
zach. Umysł rzeczywiście robi się jakby senny, rozmyty,
rozproszony.
Gdy jadę pociągiem, najchętniej wybieram miejsce przy
oknie i sącząc stygnącą kawę kupioną na dworcu, potraę
godzinami wpatrywać się w mija-
ne krajobrazy i widoki. Ceglane
dworce, senne przedmieścia, sza-
re pola, bezlistne lasy, betonowe
osiedla, chmury sunące po niebie.
Ciąg obraw zamienia się w rodzaj
wiersza albo opowieści, w której
fabuła jest niejasna, albo nie ma jej
w ogóle. Fale mózgowe przełącza
się z konkretnych, prozaicznych fal
beta na półsenne, zamglone fale
alfa.
Ja nie śpię, ja twórczo myślę” –
twierdził poeta. Rzeczywiście, głęboka reeksja i proces
twórczy często zawieszone są gdzieś między snem a jawą,
czyli w przestrzeni, którą coraz rzadziej odwiedzamy
w bombardowanym bodźcami świecie. Znudzeni błąka-
my się w świecie szklanych ekranów: między ekranem
komputera, telewizora, tabletu i smartfona. Jest to jednak
inny rodzaj wędrówki od tej, którą odbywa wzrok, śledząc
obrazy za oknem. Te obrazy oferują gotowe interpretacje,
domagają się, by je polubić, udostępnić, ale już niekoniecz-
nie przeżyć czy przemyśleć. Tempo jest zbyt intensywne.
Obrazy pojawiają się i znikają, zostawiając po sobie tylko
pozory treści.
W codziennym pędzie coraz mniej
czasu na nudę. A nuda to czas,
w którym myśli mogą biec włas-
nymi drogami i układać na nowe
sposoby. To okazja, by głębiej wejść
w swój wewnętrzny świat i wsłuch
w wewnętrzny głos. Mówiąc języ-
kiem masońskim, żeby odnaleźć
pion. Żeby go poczuć.
Szczelnie wypełniac zmysły
i neurony treściami płynącymi z ze-
wnątrz, łatwo możemy doprowadzić
do sytuacji, w której umysł będzie przypominał wypchany
po brzegi magazyn. A czyż nie powinien być raczej pra-
cownią, w której jest również przestrzeń na generowanie
O POŻYTKACH
Z WYGLĄDANIA
PRZEZ OKNO
S ... A L E K S A N D R A E . W Y S O C K A



Odtwarzany pieczołowicie
iniespiesznie powtarzalny rytuał
wprowadza w trans. Pozwala
przełączyć umysł w tryb alfa,
wktórym symbole odrywają się od
swojej zycznej formy iożywają,
nabierając swoistych znaczeń.
21
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
własnych reeksji? Żeby tak mogło być, potrzebny jest
czas. Potrzebny jest spokój. I potrzebna jest nuda.
A nuda cieszy się złą sławą w społeczeństwach, w których
dużą wagę przywiązuje się do osobistej produktywności.
Trzeba produkować, działać, przetwarz, realizow
zadania. I nie ma w tym nic złego, przeciwnie. Pod wa-
runkiem, że utrzymana jest równowaga. Tak jak w od-
dychaniu – każdy wdech jest równoważony wydechem.
I jeszcze raz. I jeszcze raz. Od pierwszego wdechu, aż po
ostatnich wydech. Warto zwrócić też uwagę, że u więk-
szości z nas pomiędzy wdechem a wydechem następuje
krótka przerwa. Podobnie jest z przyswajaniem bodźców
ze świata. To jest wdech. Potem chwila zatrzymania.
A potem wydech. Gdy bierzemy więcej wdechów niż
wydechów, gdy nie robimy przerw między wdechem
a wydechem – oddech zaburza się. Może dojść do hi-
perwentylacji, a nawet do omdlenia.
Wiele przeładowanych bodźcami dzieci kultury Zachodu
poszukujewnowagi w myśli Wschodu, która zaprasza do
zatrzymania się, śledzenia oddechu, kontemplacji pustki.
Jak w tym żarcie obrazkowym, gdzie na dużej pustej prze-
strzeni siedzą w pozycji medytacyjnej mężczyzna i chło-
piec w strojach mnichów buddyjskich. „Któregoś dnia to
wszystko będzie twoje!” – mówi mężczyzna do chłopca.
Skarbem jest właśnie wielka pustka – cicha i spokojna
jak sam Kosmos.
Zatrzymanie oferuje też loża masońska. Odtwarzany
pieczołowicie i niespiesznie powtarzalny rytuał wprowadza
w trans. Pozwala przełączyć umysł w tryb alfa, w którym
symbole odrywają się od swojej zycznej formy i oży-
wają, nabierając swoistych znaczeń. W którym niebo na
sklepieniu ożywa, a kamienny pion nie wisi na metalowej
lince, ale lewituje w powietrzu. Temperatura w alchemicz-
nym piecu rośnie, umożliwiając przemianę pierwiastków
w złoto. A przecież nieodłącznym elementem rytuału jest
powtarzalność. Nuda. Razić może również jego archaicz-
ność, która jeszcze uwydatnia, że te same słowa i gesty
powtarzane są od wielu pokoleń. Nuda.
Z każdym kolejnym rokiem w loży coraz więcej piękna
dostrzegam w tej nudzie. Coraz większe wzruszenie pojawia
się w momencie, gdy światła są zapalane i gaszone kolejny
raz. Mniej rażą również niedoskonałości i pomyłki, które
nieuchronnie się pojawiają. I tak prześwieca przez nie coś
odwiecznego, niezmiennego i opierającego się wszelkim
niedoskonałościom. To niewątpliwie jest sacrum. #
Powiedziałam.
Deska wygłoszona podczas prac Sz... L... Wolność Przywró-
cona na Wsch:. Warszawy wiosną 2016 r.
Poranne słońce
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
22 K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
T
eraz już rozumiem, że czas
w loży jest wyłącznie symbo-
lem. Mogłem s tego spodzie-
wać zresztą już wcześniej. Pamiętam
okres oczekiwania na rozpoczęcie roz-
w i ankiet, kry w moim przypadku
trwał ponad 5 lat. Mimo że starem się
wykazcierpliwcią, raz nie wytrzy-
małem i pozwoliłem sobie na maila do
jednego z braci z zapytaniem, kiedy coś
dzie wiadomo i uzasadnieniem, że
czekam już dość długo. Na to otrzyma-
łem odpowie, że chyba nie rozumiem
pociaugo, bo w wolnomularstwie
długo” to 3 lata, 33 lata lub 333 lata.
M
inęło już wiele lat od przycia
mnie do masonerii, a nadal
zafascynowany jestem nie tylko sym-
boliczną długością trwania prac (od
południa do północy), ale także równie
symbolicznymi okresami terminowania
uczniów i czeladników. A co z czasem,
jaki mają mistrzowie? Ociosywanie
kamienia jest zadaniem, które nie ma
końca, dążenie do doskonałości jest
bowiem procesem z natury swojej
rzeczy ciągłym i nieznającym punktu
końcowego, także w sensie czasowym.
Jedyne, co przychodzi mi do głowy to
odniesienie do literatury, a konkretnie
mojego ulubionego pisarza Stephena
Kinga. Napisał on kiedyś przerażają-
ce opowiadanie o teleportacji, która
przeprowadzana me b na ludziach
wyłącznie w stanie pnej narkozy. O ile
bowiem samo przeniesienie ciała czło-
wieka na odległość trwa ułamek sekun-
dy, o tyle dla świadomego umysłu trwa
– jak określił to pisarz – nieskończenie
długo. Mijamiliardy lat wieczności,
w trakcie których nasz umysł jest cały
czas przytomny, a ponieważ zarazem
pozbawiony jest bodźców, po osgnię-
ciu miejsca docelowego teleportowani
ludzie natychmiast umierają w cierpie-
niu lub tracą zmysły.
P
rzykład to dość niesamowity, ale
dobrze obrazujący, czym jest nie-
skończoność i czym jest czas dla ludzi,
którzy z racji ograniczonych do trzech
wymiarów umysłów i swojej percepcji,
nie potraą w pełni tego zrozumieć.
Przykład ten pokazuje także, że czas
może być uznany za iluzję. Skoro bo-
wiem upływaamek sekundy, a my to
odbieramy jako miliardy lat? Wiąże się
to oczywiście z tzw. percepcją czasu,
w zakresie czego przeprowadzono nie-
gdyś szereg badań neurobiologicznych
polegających na stymulacji określonych
części mózgu, jak również farmakolo-
gicznych, w zakresie których badanym
podawano substancje psychoaktywne.
Wniosek z tych badań bprosty i kon-
kretny – nieważne, ile czasu upłynęło
naprawdę, istotne jest, jak my to od-
bieramy.
A
ile czasu upływa napraw? To też
jest kwestia umowna, żeby nie po-
wiedzieć po raz kolejny – symboliczna.
CZAS W FIZYCE
I SYMBOLICE
MASOŃSKIEJ
B R ... J A C E K Ś .









Gdybym była Boską Cząstką...
Gdybym elektronem była,
to bym ciągle się bawiła
I krążyła dookoła
lekka, wolna i wesoła.
Gdybym była neutriną...
lecz jam jest tylko dziewczyną,
wręcz kobietą, nawet babą,
masoneczką, księżną – żabą.
Gdybym była Boską Cząstką...
ale jestem głupią gąską,
nieświadomą mikroświata,
co wciąż gęga i nie lata.
MWys.
23
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
K A W A Ł K I A R C H I T E K T U R Y
Dla ułatwienia przyjęto, że jedna doba
to okres, jaki potrzebuje Ziemia, aby
obrócić się w pełni woł własnej osi.
k w tym, że taki obrót trwa dokładnie
23 godziny, 56 minut i nieco ponad
4 sekundy, a zatem postanowiono to
uprościć do 24 pełnych godzin. Jak
widać nie tylko w Sztuce Królewskiej
wszystko jest symbolem. Umowność
pewnych okrleń i denicji towarzyszy
nam przez całe życie, zaś podwaliny
pod obecne teorie i poglądy położone
zostały wieki temu. Nie bez przyczyny
spotkać można poglądy, iż to, co np.
współczesna medycyna zachodnia od-
kryła i uznała dopiero niedawno (jak np.
akupunktura), znane było od tyscleci
w tradycyjnej medycynie chińskiej, zaś
elementy tzw. magii chaosu nie są ni-
czym innym, n odkrywanymi obecnie
zasadami zyki kwantowej.
P
ojęcie czasu na przomie wiew
i tysiącleci rozpatrywane było
w dch nurtach: lozocznym i na-
ukowym, a co ciekawe, oba nurty zdają
się przenikać i ostatecznie prowadzić do
opracowania teorii wszystkiego, krej
odkrycia bliski był Einstein. Nie mogę
nie odnieść s w tym miejscu do jednej
z moich ulubionych książek tj. Alche-
mika Paulo Coelho, który pisał, że na
początku cała mądrć Wszechświata
spisana była na kawałku szmaragdu,
a dopiero później zaczęto wszystko
komplikować. Skoro zatem współ-
czesna nauka zaczyna czerpać, nawet
mimo woli, ze wzorców starożytnych,
to wypada zadprowokacyjne pyta-
nie: czyżbmy byli obecnie świadkami
procesu odwrotnego, prowadzącego do
ponownego uproszczenia wszystkich
znanych nam zjawisk?
P
itagorejczycy uważali czas za coś
nieuporządkowanego, gdyż po-
woduje on, z racji przemijania, zapo-
minanie, utratę pamięci, co zostało
rozwinięte przez Arystotelesa, który
czas deniowjako przyczynę ginięcia,
nie zaś powstawania. Trudno się nie
zgodzić, gdyż najprostsza obserwacja
otaczającego nas świata prowadzi do
konstatacji, że wszystko z biegiem
czasu niszczeje. Czy jednak znika?
Na pewno nie. Jak bowiem twierdził
św. Augustyn, u którego czas łączy się
z przemijalnością, nic w przyrodzie
nie ginie. Filozoczne podwaliny do
teorii zycznych ostatecznie zaczął
formułować Kant, który podnosił, że
czas i przestrzwyda się brealne,
ale ich prawdziwą naturę zrozumiemy
dopiero, dokonując analizy „transcen-
dentalnej”, nie zaś „rzeczywistej”. Jak
już wspomniałem, prowadzone były
niegdyś badania z użyciem substancji
psychoaktywnych, które powodować
mogą tzw. odmienne stany świadomci
prowadzące nie tylko do odwiedzania
miejsc i epok, w których się nigdy nie
było, ale nawet niekiedy – jak wynika
z doniesień – do wizyt w tzw. wszech-
światach równoległych. Tak czy inaczej,
podobne eksperymenty zdawały się
umożliwiać wniknięcie w głąb czasu,
a zatem dokonanie analizy „transcen-
dentalnej.
T
ak jak wspomniałem, koncepcje
lozoczne legły u podstaw teorii
wielkich zyków. Trzeba wspomnieć
także o Newtonie, choć ogromnie się
pomylił, uważając, że istnieje tylko
jeden czas, który płynie zawsze w jed-
nakowym tempie. Pogląd ten spotkał
się z krytyką Georgea Berkeleya i Go-
frieda Leibniza, ale dopiero Einstein,
formuc teorię względności, wprowa-
dził pojęcie czasu, którego upływ zależy
od punktu odniesienia. Einstein, jak
wspomniem, do kca życia pracow
nad tzw. teor wszystkiego, która, w du
-
żym uproszczeniu, połączyć ma teorię
względności z mechaniką kwantową.
Problem jednak nadal jest otwarty i,
jak widać, także w zyce teoretycznej
„wszystko jest symbolem. Inaczej wy
-
gląda kwestia czasu w makroskali, gdzie
znane nam, przyjęte umownie wartci,
zasady i prawa funkcjonują w sposób
niezaskakujący, a inaczej w mikroskali,
gdzie rządzą prawa mechaniki kwanto-
wej i niczym nadzwyczajnym nie jest
przebywanie elektronu w dch miej-
scach naraz w tej samej jednostce czasu
czy t spowolnienie prędkości światła,
co jeszcze niedawno było niemożliwe,
a teraz z powodzeniem jest wykazywane
w CERN. Jeszcze inaczej wygląda to
zapewne po przekroczeniu horyzontu
zdarzeń, czyli sfery otaczającej czarną
dziu, gdzie czas w ole nie istnieje
– b może są szanse sprawdzto em-
pirycznie w świetle najnowszych teorii
Stephena Hawkinga, który pod koniec
2015 r. opublikował pra, z której wy-
nika, że z czarnej dziury da się jednak
uciec. Jakie informacje przywiózłby
dla nas astronauta, któremu udałoby
się dokon takiej sztuki? W pewnym
momencie przebywałby wszak w miej-
scu, gdzie czas nie istnieje. Bmoże
w takim miejscu istnieje j tylko czysta
świadomość?
Wszystko jeszcze przed nami, ale
my, żyjąc tu i teraz, powinni-
śmy mieć wobec czasu i innych praw
zycznych nie tylko dużo pokory, ale
także, przewrotnie, dużotpliwości.
Skoro, jak między wierszami twierdził
Einstein, czas jest iluzją, a, jak przyj-
mujemy my w masonerii, wszystko,
czyli również i czas, jest symbolem, to
być może jesteśmy nigdzie i nigdy, albo
wszędzie i zawsze, przy czym tę drugą
opcję wolałbym zdecydowanie bardziej.
Pokrywa sto z teorią wszechświatów
równoleych opracowa przez zyka
Hugh Everea w latach sześćdziesiątych
ubieego wieku, a obecnie twórczo roz-
wijaną m.in. jako teoria strun. W dużym
uproszczeniu chodzi o to, że istnieje
nieskończona liczba wszechświatów,
a w każdym z nich prowadzi się zu-
pełnie inne życie, przy czym różnice
potraą zasadzić się na najprostszych
podejmowanych codziennie wyborach,
jak np. ilość cukru, który użyjemy do
posłodzenia kawy.
O
mawiane zagadnienia są trudne
dla nas do zrozumienia, a tym
bardziej rozwinięcia w kolejne teorie
naukowe, albowiem nie wypracowa-
liśmy na razie skutecznych metod na
pozbycie sograniczwynikających
z ułomnego postrzegania świata jako
trójwymiarowego. Jestem przekonany,
że kiedyś to nastąpi, a tymczasem…
wszystko jest symbolem! #
Deska wyoszona podczas prac Sz...L...
Wolność Przywrócona na Wsch... War-
szawy wiosną 2016 r.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
24 N A S I M I S T R Z O W I E
75.
rocznica jego śmierci,
jak zauwyłredak-
tor Krzysztof Sob-
czak,prowadzący spotkanie, oraz
dzień przed momentem, kiedy do
prac legislacyjnych w Sejmie tra oby-
watelski projekt ustawy zakazującej
całkowicie aborcji, to symboliczna
data dla spotkania z autorką książ-
ki o pierwszym polskim bojowniku
o prawo kobiet do świadomego ma-
cierzyństwa. Spotkanie połączone było
z dyskusją panelową, moderowaną
przezred. Sobczaka,w której udział
wzięły:dr Mirosława Dołgowska
-
-Wysocka, dr Barbara Labuda, prof.
Maria Szyszkowska oraz Katarzyna
Paprota – feministka, polityczka, dzia-
łaczkaPartii Razem.
B
arbara Labudawskazała na dwu-
licowy i faryzejski typ religijno-
ści Polaków, kry leży u podstaw
tcrzostwa niektórych przedsta-
wicieli elit akademickich i politycz-
nych wobec promocji antykoncepcji
i dopuszczalnci aborcji. Labuda
mówiła, iż prawo do antykoncepcji
i do aborcji niezbywalnymi pra-
wami każdej kobiety, tak samo jak
prawo do wykształcenia czy (nawet)
oddychania. Poruszony został też te-
mat rozdziu pstwa i Kościoła,
szczególnie w kontekście wpływu
Kościoła rzymsko-katolickiego na
stanowienie prawa w Polsce. Pani
Labuda zauważa dramatyczny brak
symetrii pomiędzy tym, jak ębo-
ko elity katolickie wywają na treść
prawa stanowionego, wobec wpływu
państwa polskiego na treść prawa ka-
nonicznego.
M
aria Szyszkowskaz kolei wska-
zała, iż Polska de facto nie jest
krajem demokratycznym, w którym
prawo stanowione powinno bnie-
zależne od systemów etycznych do-
tyczących nie całego społeczeństwa,
a poszczególnych jego grup, podczas
gdy w polskim systemie prawnym ist-
nieje konieczność stanowienia prawa
takiego, aby było ono zgodne z wartoś-
ciami katolickimi, co według niej samo
w sobie jest skrajnie niedemokratyczne!
Szyszkowska zwróciła tuwagę na za-
skakującą zbieżnćstalinowskiej wer-
sjimarksizmu i katolicyzmu na kwestie
O PIEKLE KOBIET
WCZORAJ I DZIŚ


POBOYOWISKA



TADEUSZ BOY ŻELEŃSKI


25
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
N A S I M I S T R Z O W I E
seksualności człowieka. Oba te systemy
okazały się skrajnie purytańskie, co
skutkowało zakazem aborcji do końca
stalinizmu w Polsce, tj. do 1956 roku.
Na szczególne podkreślenie zasługuje
trafne wypunktowanie przez Szysz-
kowską ogromnego wpływu mediów
na kształtowanie postaw i poglądów
odych ludzi, nawet w tak podstawo-
wej kwestii jak aparat pojęciowy. Funk-
cjonu takie związki frazeologiczne jak
chbydziecko nienarodzone, co jest
sprzecznością saw sobie.
Z
koleiKatarzyna Paprota,zapy-
tana o to, czy jest jej zdaniem na-
dzieja na masowy ruch popierający
prawo kobiet do aborcji, odpowiedzia-
ła, że tak, choć nieprędko. Wskazała
na świetny wynik jej partii –Partii
Razem, który umożliwił otrzymanie
subwencji, co za tym idzie wyposa-
żył to środowisko w środki nansowe
umożliwiające budowę struktur oraz
scalanie środowiska, dla którego wol-
ność kobiet w decydowaniu o własnym
macierzyństwie jest niezwykle istotna.
W
szystkie prelegentki wskazały na
ogromne zaniedbania państwa,
a zwłaszcza szkoły w zakresie edukacji
seksualnej, co w konsekwencji poprzez
niewiedzę o tym, jak działa ciało ko-
biety i przez niewiedzę na temat anty-
koncepcji prowadzi do niechcianych
ciąż.Barbara Labudaw sposób bły-
skotliwy wskazała na to, że w szkołach
uczy się o konsekwencjach niemycia
w, a nie uczy się o konsekwencjach
uprawiania seksu.
S
zczególnie istotna była relacja au-
torkiMirosławy Dołgowskiej-
-Wysockiejo jej rozmowie z wnucz-
, właśnie na temat dopuszczalności
aborcji. Wielu, w tym z całą pewnoś-
cią mnie, autorka uświadomiła, że
nawet z tak małymi dziećmi warto
rozmawiać o istotnych zagadnieniach
etycznych dotyczących sfery seksual-
nej człowieka. Otóż autorka opowie-
działa wnuczce, że moralnie różne
sytuacje zadeptania żołędzia i wycię-
cia dębu, usmażenia jajka i usmażenia
kurczaka – odnosząc to do usunięcia
zarodka w najwcześniejszym etapie
jego rozwoju w kontekście propago-
wanej przez środowiska prawicowe
narracji nazywającej aborc mor-
derstwem.
Uczestnicy spotkania (na sali było
prawie 50 osób) zadawali spo-
ro ciekawych pytań i poruszali szereg
istotnych tematów. Jednym z nich było
prawo żczyzn do... aborcji, wywołany
przez piszącego te słowa. Został poru-
szony casus pary, która boryka się z c-
żą zagrożoną, czy t ciążą z wa płodu,
kiedy kobieta chce donosciążę i mieć
dziecko, a mężczyzna będący pełno-
prawnym rodzicem, optuje za aborcją.
Biologii, jak wiadomo, nie ominiemy,
to kobieta nosi dziecko, jednak oboje
współodpowiedzialnymi rodzicami.
Możemy zatem wić równi o prawie
mężczyzn do aborcji. Casus ten przez
prelegentki został przeanalizowany na
gruncie moralnym – wszystkie zgodnie
stwierdziły, że oboje powinni podjąć
decyzję, oraz na gruncie prawnym –
ustalono, iż stworzenie aktu prawnego
rozstrzygającego taki problem byłoby
niemożliwe. Głosy z sali raczej wskazy-
wały na prawo kobiety do ostatecznego
rozstrzygnięcia tej kwestii, pomimo
jawnego dyskryminowania mężczyzn
wobec prawa, jeśli doszłoby do takiego
rozwiązania.
S
zereg osób kupiło książkę i z zacie-
kawieniem przeglądało ją w trakcie
dyskusji. Autorka rozdawała autografy
i dedykacje. Spotkanie z tak znamie-
nitymi prelegentkami w tak miłej
atmosferze, w przepełnionym książ-
kami Tarabuku na długo pozostanie
w mojej pamięci. Wyniosłem z niego
wiele i jestem przekonany, że pozostali
uczestnicy również.
Br... MR,
Portal Rzeczpospolita
Wolnomularska
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
26 N A S I M I S T R Z O W I E
W
szystko” – bowiem spory, które toczył Boy
w pojedynkę, wspierany przez grupkę osób
na czele z ukochaną Ireną Krzywicką, pro-
wadzi teraz dziesiątki, a nawet setki tysięcy osób. Z prasy
i książek dysputa społeczna przeniosła się w przeważającej
części do Internetu. Tam jest wszystko. Gwałtownie i nie-
porównywalnie przyrosła ilość informacji. Zaczynałam
swoje kwerendy od pożółkłych zszywek gazet i wycinków
prasowych, poświęcając na to dni, tygodnie, miesiące.
Dziś mam to w zasięgu ręki w komputerze. Nie ma już
sensu opowiadanie o kolejnych stadiach organizacji pro-
i antyaborcyjnych: o zbieraniu podpisów, o demonstra-
cjach, o hasłach, nazwach kolejnych grup i organizacji.
To wszystko może znaleźć w jednej chwili każdy, kto jest
w sieci. I to za darmo, nie trzeba kupować żadnej książki
(piję rzecz jasna do poziomu czytelnictwa w naszym
kraju). W tym oceanie informacji można jednak zatonąć.
To jedna strona medalu.
Druga – nie zmieniło się nic, bowiem za każdym razem
istota lozoczna czy religijna problemu aborcji pozostaje
ta sama. I każdy człowiek musi sam zadać sobie pytanie:
czym jest dla mnie życie? Od kiedy się zaczyna? Czym
jest dobro człowieka? Czym jest cierpienie? Czym jest
„mniejsze zło”?
S
iedziałyśmy z moją 9-letnią wnuczką Emilprzed
telewizorem. Pokazywano demonstrację antyaborcyjną
pod Sejmem. Emilka, gdy czegoś nie rozumie, pyta mnie,
o co chodzi. A ja na wszystkie pytania odpowiadam. I tym
razem zapytała. Jak dziecku powiedzieć prosto o tym
wszystkim?” – myślałam gorączkowo, ale nie stchórzyłam
i powiedziałam tak: „Emilko, gdy przypadkowo nadepniesz
na żołądź, jest to czymś innym, niż gdybyś wzięła siekierę
i ścięła dąb; gdy rozbijasz na patelni jajko z zarodkiem i ro-
bisz sobie jajecznicę, to nie jest tym samym, czym zabicie
i upieczenie kurczaka. Podobnie jest z zarodkiem człowieka.
Oczywiście, to j e s t życie, ale życie w p o t e n c j i
i mogą zdarzyć się sytuacje, kiedy kobieta decyduje się na
przerwanie ciąży. Na przykład wtedy, gdy okazuje się, że
dziecko jest śmiertelnie chore i nie przeżyłoby po urodze-
niu, gdy zaszła w ciążę po strasznym gwałcie, gdy jest bardzo
chora i ta ciąża zagraża jej zdrowiu i życiu. Jeśli jednak
ktoś jest głęboko religijny i wierzy, że wraz z zetknięciem
się plemnika z komórką jajową pojawia się – jako dar od
samego Boga – d u s z a, to dla niego przerwanie ciąży jawi
się jako zamach na prawa boskie. Sprzeciw – niezależnie
z jakich powodów – jest grzechem, i to ciężkim grzechem!
Jednak to od ciebie, Emilko, zależy, w co wierzysz i nikt nie
powinien mieć prawa narzucić ci swojego poglądu. Masz
wolną wolę. I masz prawo żyć po swojemu w państwie
wolnym, demokratycznym i tolerancyjnym. Gwarantuje
ci to nasza polska Konstytucja.
Z Emilką łączy mnie coś dziwnego i mistycznego. Otóż,
gdy jeszcze nie było jej na świecie i nikt nie wiedział, że
się na nim zjawi, miałam sen. Trał on nawet do pięknego
opowiadania Jana Grzegorczyka pt. Huczna wigilia księdza
Grosera:
„N
ie wiedziała, co począć z tym snem... Obudziła
się, «skąpana w miłości». W całym ciele czuła
niewypowiedzianą rozkosz, a właściwie – wypowiedzianą.
WSZYSTKO I NIC
S ... M I R O S Ł A W A D O Ł Ę G O W S K A - W Y S O C K A




27
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
N A S I M I S T R Z O W I E
«To było, jakbym zjadła kawałek mojej ulubionej czekolady
z orzechami. Ten smak nie ogarnął jednak tylko podniebie-
nia i żołądka, ale rozlał się po całym ciele. Dotarł do każdej
komórki». Widziała maleńkie dziecko, a raczej ducha
dziecka, zawieszonego w czarnych przestworzach. «Biegł
od niego promień miłości prosto do mojego serca. Było mi
tak dobrze jak nigdy, przez całe ostatnie miesiące. Zresztą
przez całe życie czegoś podobnego nie doznałam»” (w:
Nasze polskie wigilie w opowiadaniach, ZYSK i S- 2006).
Dokładnie po dziewięciu miesiącach od tego snu urodziła
się Emilka.
P
ostanowiłam „przyznać s” do tego mini-mistycyzmu
po lekturze Wyznań gorszycielki Ireny Krzywickiej.
Ukochana Tadeusza Boya-Żeleńskiego i jego muza w kwe-
stiach obyczajowych w kilku miejscach swych wspomnień
pisze i o pewnym proroczym śnie, i o jasnowidzeniu. Gdy
w 1992 roku wydawałam POBOYOWISKO, nie wiedziałam
o jej roli w życiu Boya, nie przeczytałam także wówczas
jej wspomnień, bo wyszły równolegle. I dopiero spotka-
nie z prezesem ISKIER naprowadziło mnie na trop pani
Ireny. Pozostaję cały czas pod ogromnym wrażeniem jej
życia. Boy i Krzywicka stali mi się bardzo, bardzo bliscy,
może także dlatego, że i ja przeżyłam taką miłość jak oni,
tak samo intensywną i przemożną do człowieka starszego
ode mnie o ćwierć wieku? Mistrza w swoim fachu? Tyle że
ja miałam w sumie więcej szczęścia, bo byłam rozwódką,
a Adam wdowcem; oni zaś kochali się i męczyli zarazem
(Krzywicka na pewno), mając męża (ona) i żonę (on).
Kto wie, gdyby nie ta furiacka miłość, Boy nie napisałby
nigdy Piekła kobiet?
* * *
Gdy pisałam te słowa, uświadomiłam sobie rzecz, której
nigdy do tej pory nie zauważałam: w chwili zakończenia
kampanii Boya (i Krzywickiej) przeciwko karalności
przerywania ciąży, w 1932 roku wprowadzono w kodeksie
karnym zapisy legalizujące aborcję ze wskazań medycz-
nych i będącą skutkiem przestępstwa – było to najbardziej
liberalne prawo w przedwojennej Europie (poza ZSRR).
Jeśli wejdzie w życie prawo całkowicie zakazujące aborcji,
czego chcą polskie ruchy prolife, znajdziemy się w pierwszej
piątce najbardziej restrykcyjnych państw świata. Czy byłby
to skutek sojuszu „tronu i ołtarza” w roku jubileuszowym
1050-lecia chrztu Polski? #

TADEUSZ ELESKIBOY
„Szanujmy duchowieństwo, ale z chwilą, kiedy wys-
puje ono jawnie przeciwko naszym ustawom, przeciwko
naszemu wymiarowi sprawiedliwości,wczas staje się
czynnikiem przeciwpaństwowym, staje sszkodnikiem.
Szanujmy kanony religii, dopóki pokrywają się z ludzką
uczciwością; w chwilą, gdy stają się jej zaprzeczeniem,
gdy stają się źdłem demoralizacji, gdy utrwalają pocie
nierównci ludzi wobec prawa, wobec Sakramentu, gdy
stają się uspliwymwobec bogaczy, nieuaganym
katem dla maluczkich, wówczas jesteśmy pewni, że kt
źle te kanony interpretuje, że ich piastunowie i tłumacze
zeszli na bezdroża. Dziewice konsystorskie
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
28 N A S I M I S T R Z O W I E
N
asz dom pachnie wiśnia-
mi dwa razy w roku. Latem
i zi. Ten drugi czas jest
ważniejszy. W pochmurny listopad,
w długie grudniowe wieczory nie ma
nic wspanialszego niż aromat unoszący
się z otwieranego słoiczka. Wtedy wiem,
mam pewność – tak pachną prawdziwe
wiśnie, jak dzieciństwo i lipiec. Wącham
pokrywki, opędzam się przed bernar-
dynkami, które wielkimi nochalami łapią
zapach lata, w oczach mają głód nieziemski, łakomstwo na
oślinionych faach, żebractwo w ogonach i łapach. Cóż...
pies też człowiek i jeden owocek mu się należy. Popar-
ty wykładem o szkodliwości cukru wygłaszanym sobie
a muzom... kto by tam pańci słuchał, na pewno nie pies.
A latem... Latem zaczynam od zebrania owoców z wiśni
pospolitej. Pogardzam łutówkami, lucynami, drademami,
innymi -ami, nawet zwykłymi szklankami. Pospolita so-
wka/pestkówka. I już zrywanie owoców jest problemem.
Szpaki są silną konkurencją, nie wolno ich lekceważyć...
rozbestwione ptaszydła wybierają owoce z kosza. Zwykle się
dzielimy. Zostawiam skrzydlatym gałązki trudno dostępne
dla człowieka, by po kilku dniach podziwiać wiszące na
szypułkach pestki; miąższ ożarty. Następnym etapem jest
pestkowanie. Żmudna i niewdzięczna praca. Kto pestkował,
ten wie. Smażenie trwa kilka dni. Wiśnie zawierają dużo
soku wspomożonego cukrem. Odparowanie wymaga czasu
i nieustannego mieszania w garze, koniecznie srebrną lub
drewnianą łyżką. Wystudzić, zagotować i od nowa; dodać
cytrynę i gotować. I uczciwie pilnować, by owoców nie
przesmażyć, Małża-łasucha z kuchni wyrzucić na czas
przekładania kontur w słoiczki, zawołać do zakręcania
pokrywek, uważać, by się nie poparzyć, do czego talent
mam nadzwyczajny. I w taki zwyczajny-niezwyczajny
DZIEŃ SMAŻENIA KONFITUR Z WIŚNI tego lata za-
pukał listonosz i wręczył mi paczkę z POBOYOWISKIEM.
* * *
Któż z mojego pokolenia, siermiężnie powojennego nie
pamięta Boya? Młodzi i niepokorni rzucaliśmy cytatami nie
tylko ze Słówek. Przebojem były Dziewice konsystorskie,
Piekło kobiet, Nasi okupanci, Flirt z Melpomeną, długo
można wymieniać, rozmowy w bibliotecznym „Piekiełku”
kończyły się na ojcu Pirożyńskim, którego Boy genialnie
ośmieszył, choć już nie musiał. Co czytać było bestsellerem
nie do pobicia i nie do dośmieszenia. Mam nadzieję, że
to wszystko znajdę w POBOYOWISKU. Choć żal, że Boy
stał się znów tak bardzo aktualny.
Wystarczy zmienić datę i przysiąc by można, że pisał
wczoraj, że od jego śmierci nie minęło 75 lat, że przez świat
nie przetoczyła się krwawa wojna, w Polsce nie zmienił
się ustrój, nauka nie pognała kurcgalopkiem do przodu...
Jest tak jak prawie wiek temu. Kobiety nadal powinny b
podporządkowane mężczyźnie, mężowi!, bo tak nakazuje
wiodąca religia, wstydzić się własnej seksualności, nie
plamić ustowami: antykoncepcja, aborcja, in vitro,
rozwód, świadome rodzicielstwo...
Boy nie pisał o pigułce antykoncepcyjnej, gdyż jej wtedy
nie było. Medycyna poszła do przodu, ułatwia życie, po-
zwala na świadome decyzje. Pod warunkiem jednak, że nie
zderzy się z klauzulą sumienia farmaceuty. Wtedy stanie się
barie nie do przebycia. Decyzja przechodzi w cudze ręce.
Zastanawiam się, co powiedziałby o tym Boy, w końcu był
lekarzem i co najwniejsze rozumiał kobiety, nie narzuc
własnych pogląw i wizji życia. Aborcja różni się od wizyty
w solarium. Nigdy nie jest prosta, nie jest zwyczajna. Zawsze
okupiona rozmyślaniem i bólem, nie tylko zycznym, także
psychicznym. Odpowiedzialność ponoszą kobiety. To do
KONFITURY
Z BOYEM
T E O D O R A C I E M I E N G A - M A Ć C Z A K


POBOYOWISKO




29
W O L N O M U L A R Z P O L S K I J E S I E Ń 2 0 1 6 N U M E R 6 8
N A S I M I S T R Z O W I E
nich należy ból i grzech. One odsuwane przez specznć
wiernych, im są odmawiane sakramenty, słyszą głośniejsze
lub cichsze: anathema sit! Złamały przykazanie „nie zabijaj”.
Zabiły zarodek, który nie jest jeszcze człowiekiem, ale ma
ludzkie prawa. To samo przykazanie pozwala katolikowi
popierać karę śmierci i prowadzić wojny. I zwalnia z od-
powiedzialności mężczyznę. Także gwałciciela. Dla niego
prawo będzie łaskawsze niż dla oary.
Przywołanie duchowieństwa do toczącej s dyskusji
(jeśli to jest dyskusja) i wpływ jednej religii na prawo-
dawstwo ustawia nas w rzędzie państw wyznaniowych.
Jednocześnie inne katolickie kraje, np. Portugalia, Hi-
szpania, rozwiązały problem z korzyśc dla wszystkich.
Niech KK dyscyplinuje swoje owieczki, ale tylko swoje.
Episkopat nie słucha/ł głosu wiernych. Tomasz z Akwinu
odszedł w zapomnienie, odrzucony w całości: „Zarodek
płci męskiej staje się cowiekiem po 40 dniach, zarodek
żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego
nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów. To
prawda, obecnie trudno jest aż tak dyskryminować ko-
bietę, ciągle warto jednak pamiętać o różnicy pomiędzy
z a r o d k i e m a ż y c i e m. Wybór pomiędzy życiem
własnym a potencjalnym powinien należeć do kobiety;
obowiązkiem lekarza jest uświadomienie zagrożeń. Niech
do niej należy decyzja: lecz np. inwazyjnego raka,
urodz dziecko niepełnosprawne niemogące przeż,
donosciążę pomimo wszystko. Prawo do aborcji i do
stosowania antykoncepcji nie zmusza kobiety do jej
dokonania. Jest wyborem. Zaostrzone prawo rozwinie
podziemie aborcyjne lub wymusi powt do sposobów
prababek. Ile kobiet zapłaci życiem i zdrowiem?
Jednocześnie KK nie traktuje pochówku dzieci poronio-
nych jako obowiązku i miłosierdzia; owszem, jeżeli bę
dokumenty konieczne do pogrzebu zgodnie z prawem
państwowym i rodzice się uprą. Czasem się upierają.
Przeprowadzają badania genetyczne pozwalające ustalić
płeć nienarodzonego dziecka, by nadać mu imię, pozosta-
wić pamięć. Pozostaje sprawa chrztu. Wypłynie później?
* * *
Światełkiem w tunelu jest papież Franciszek niepotę-
piający kobiet, traktujący człowieka, więc także kobietę,
indywidualnie. Wsłuchujący się w cudze sumienia. Ro-
zumiejący. „Przebaczenia Bożego nie można odmówić
nikomu, kto żałuje.
Autorce POBOYOWIS dziękuję za trud, jaki włożyła
w pokazanie przeszłości w teraźniejszości. Książkę powinny
czytać przede wszystkim dziewczyny i młode kobiety. Po to,
by znalazły odwa potrzebną do godnego życia, własnych
wyborów, decydowania o sobie... Żeby zakrzyknęły: NIE
dla powtórki z historii! NIE dla piekła kobiet!!! #
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
30 N A S I M I S T R Z O W I E
B
oy musiał zafascynować. Potem
przysa lektura jego dzi i ich
skompletowanie (łącznie z toma-
mi wydanymi dopiero po transformacji
ustrojowej) i wędrówka szlakiem Boya
Lwowa nie wyłączac. A tae obszerna
literatura o Boyu, z fundamentalnymi
pracami Barbary Winklowej na czele.
Za fascynacją poso zadziwienie trwa-
łością poruszanych przez Boya spraw
i związanych z nimi emocji. Przed laty,
nie do końca obeznany z krakowskimi
realiami, w PK-owskim okrągłym
kiosku na Plantach zapytałem dwie me
panienki o lokalizac pomnika Tadeusza
Żeleńskiego. Trzeba było widzieć ich
pwięcenie i wysiłek związany z poszu-
kiwaniem informacji na planach, w fol-
derach, w publikacjachbez skutku
. Powiedział mi o pomniku redaktor
„Dziennika Polskiego, którego rok póź-
niej w redakcji j nie bo
Ale nie szalejmy. W powszechnej dz
świadomci Boy funkcjonuje przede
wszystkim jako autor ówek i tłumacz
niemal cej dawnej klasyki francuskiej.
Troc jako publicysta i recenzent te-
atralny, znacznie bardziej jako autor
ostrych tekstów skierowanych prze-
ciwko ktuństwu, obskurantyzmowi
i ciemnocie, przeciw klerykalizmowi
w obyczajowości. Wszystko zaś odbiera-
ne jest w kategorii mniej lub bardziej nie-
zdrowej sensacji. Mało kto wie, że ostrość
owego zaangażowania uniemożliwiła
mu przyjęcie do loży wolnomularskiej,
nad czym bardzo ubolew. W pracy tej
znajdował mocne oparcie w osobie Ireny
Krzywickiej, autorki m.in. znakomitych
Wyznań gorszycielki.
POBOYOWISKO Mirosławy Do-
łęgowskiej-Wysockiej, opublikowane
w 1992 roku, odebrałem jako znako-
mite kompendium po prasowych (i nie
tylko) opiniach na temat społecznego
pisarstwa T. Żeleńskiego, zwłaszcza
związanego ze świadomym macierzyń-
stwem i oświaseksual– tematami
zawsze gorącymi i budzącymi emocjo-
nalne, skrajne dyskusje. Przeczytałem,
to i owo zapamiętałem – i odłożyłem
na odpowiednią półkę z „boyowski-
mi” pozycjami. Ale najnowsze, drugie,
znacznie poszerzone wydanie książki to
już całkiem nowa wartość, charaktery-
zuca i Autorkę, i jej bohatera. W życiu
M. Dołęgowskiej-Wysockiej i w kraju
bardzo dużo się zmieniło. Poza głów-
nym, rozszerzonym tekstem pierwszego
wydania, pojawiły sliczne fragmenty
autobiograczne, które dość wyraźnie
uzasadniają postaAutorki w obecnej
wersji jej książki. Masońskość Autorki
nałożyła się na mentalnościową masoń-
skć Boya. Piekło kobiet i Nasi okupanci
odbierani z szerszego punktu widze-
nia: braterstwa (siostrzaniości) kobiet
także w społeczeństwie, należącego się
im szacunku, także społecznego i (nie
wahajmy się użyć tego słowa) biolo
-
gicznego. Podejście piękne i budzące
szczery szacunek.
Ale jest inny aspekt lektury nowego wy-
dania POBOYOWIS. Ksżka, uaktual-
niona i przedstawiająca rozwój wydarzeń
po 1992 roku, budzi ogromny niepokój.
Okazuje się, że od strony mentalnościowej
napraw w kraju niewiele s zmieno od
lat trzydziestych ubiegłego wieku. W ini-
cjatywach parlamentarnych, w retoryce
propagandy różnych stron, w używanych
argumentach pojawia się niekiedy wręcz
kopia tamtych haseł, tamtego sposobu
rozumowania i tamta zawziętość. Okazuje
s, że są tematy, w których niemożliwa,
a przynajmniej trudna jest droga środ-
kiem, uwzględniająca racje drugiej strony
a tae zmia sposobu rozumowania
społeczeństw. Pojęcie Ciemnogrodu, wy-
lansowane przed dwoma wiekami przez
Stanisława Kostk Potockiego, ma się
wcale dobrze, a obskurantyzm, ouda,
hipokryzja co pewien czas ujawniają swe
oblicze, z niemal ówczes siłą. Populizm
i demagogia, zajadłość towarzysząca dys
-
kusjom, przenoszone są na różne pola roz-
mów. Rzeczowość i logika idą do zwarcia
z fundamentalizmem i zacietrzewieniem,
zaszcza silnie podpartym instytucjo-
nalnie. Ale na te problemy Autorka ma
jasną odpowiedź: okładkę ksżki, łączą
żeńs anatomię ze znakiem Pol(s)ki Wal-
ccej. To o TO właśnie chodzi.
Kropla drąży kami. Panie odgry-
wają dzwielką ro w polityce, życiu
naukowym i społecznym. Ale są dzie-
dziny życia, w których Tadeusz Żeleński
miałby wciąż bardzo wiele do powie-
dzenia i temaw do zaprezentowania.
Jego misja nadal jest aktualna, mimo
wyzwisk, ataków, obelg, zjadliwej satyry
i najzwyczajniejszego braku zrozumienia.
Czynnika czasu nie da s pominąć i omi-
ć. Bardzo dobrze, że nowe wydanie
POBOYOWIS się ukazo, włnie
teraz. Zmusi do reeksji i mlenia.
Marek Rezler
BOY NIEŚMIERTELNY?
M A R E K R E Z L E R





Mirosława Dgowska-Wysocka,
POBOYOWISKO. Wydanie drugie
rozszerzone. Warszawa 2016.