Musimy zachować nadzieję,
rozmowa z S... Christine Savagnac,
W...M... GLCS ................................ s. 3
70 lat Wielkiej Żeńskiej
Loży Francji .................................... s. 7
Legalność masonerii ................... s. 10
Migracje, szansa czy zagrenia
dla cywilizacji Zachodu .............s. 15
Burkini – islamskie bikini .......... s. 18
Wolnomularze wobec
niewności ..................................s. 21
Okropny sen wolnomularza .....s. 24
Zasady i kwasy, czyli alchemia
wolnomularstwa ..........................s. 31
I znowu umiera brat Gabriel .....s. 33
Dziady pod jemiołą ..................... s. 36
Świątynia na zgliszczach ............s. 38
100 lat Koła Przyjaciół
Niepodległości Polski .................s. 42
Jak Casanova miast księdzem
został masonem ...........................s. 43
Zima 2016/17
cena: 20 zł
(w tym 5% VAT)
ISSN 1231-0115
69
Rycina Collegium Fraternitatis
3
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
Br... Dawid Steinkeller: Wielce Czcigodna Siostro,
zostałaś wybrana na ostatnim Konwencie Wielkiej
Loży Kultur i Duchowości (GLCS) na Wielkiego
Mistrza tej obediencji wolnomularskiej. Jak się
czujesz w obliczu tego wyzwania?
– Poczułam się bardzo zaszczycona tym, że Wielki Komitet
mnie o to poprosił. Rada Zakonu poddała pod głosowanie
moją kandydaturę na Konwencie, a ten przyjął ją zdecydo-
waną większością głosów. To bardzo duża odpowiedzial-
ność, tym bardziej że chcę kontynuować zapoczątkowaną
przez naszych założycieli pracę zmierzającą do tego, aby
GLCS była obediencją na miarę XXI wieku.
Wydaje mi się, że jesteś pierwszą kobietą Wielkim
Mistrzem na czele francuskiej obediencji mieszanej
i tradycyjnej. Jak odbierasz ten nadal bardzo męski
świat?
– Bardzo, drogi Bracie, choć prawdą jest, że jestem pierwszą
kobietą na czele obediencji mieszanej, teistycznej i lozo-
cznej, nie należy zapomnieć, że zakonem Le Droit Humain
kierowało wiele bardzo znakomitych Sióstr Wielkich Mi-
strzów. W GLCS nie mam do czynienia z „męskim światem,
w naszym zakonie wzbogacamy się bowiem nawzajem
tym, co nas różni, tak jak uczy nas tego Bruk Mozaikowy.
Jaki jest Twój plan działań? Jaka jest Twoja wizja
dla GLCS na czas Twojego mandatu jako Wielkiego
Mistrza?
– Chcę kontynuować pracę zapoczątkowaną przez za-
łożycieli GLCS, polegającą na wspieraniu pracy nad sa-
modoskonaleniem się poszczególnych sióstr i braci oraz
całej obediencji. Według mojej wizji każdy członek i każda
członkini naszego Zakonu powinna móc pracować w na-
szych warsztatach, tak aby mogli swobodnie rozwijać swoje
osobowości, zdolności i wiedzę, a także by mogli dzielić
się swoim doświadczeniem. Pragnę dążyć do tego, aby
wszyscy mogli znaleźć w GLCS miejsce dla siebie, zgodnie
z posiadanym stopniem i zajmowanym urzędem. Ważnym
elementem mojej pracy będzie dalsze pielęgnowanie
wzorowych relacji, jakie nawiązał mój poprzednik Marcel
Lourent z pozostałymi francuskimi obediencjami wolnomu-
larskimi. Chcemy współpracować z nimi w poszukiwaniu
rozwiązań dla wyzwań społecznych, które stawia przed
nami świat zaaferowany różnymi problemami i troskami.
Myślę, że przekazywane przez wolnomularstwo wartości
duchowe, nad którymi pracujemy w naszych warsztatach,
muszą – bardziej niż kiedykolwiek – promieniować na
zewnątrz naszych świątyń i wspierać rozprzestrzenianie
się idei humanistycznych i powszechnego pokoju.
Jeśli dobrze pamiętam, byłaś dwa razy w Polsce. Jak
widzisz polskie wolnomularstwo? Czy zechciałabyś
podzielić się jakimś przemyśleniem na temat
lóż, których prace miałaś okazję zaobserwować
w Polsce?
– Przyjechałam do Polski na samym początku, jeszcze przed
utworzeniem Szanownej Loży Ul na Wschodzie Torunia,
a następnie uczestniczyłam w ceremoniach Zapalenia
Świateł każdej kolejnej loży, w instalacjach Czcigodnych
Mistrzów oraz w odnowieniu przez nich ślubowania. Loże
polskiej Prowincji GLCS w pełni podzielają braterskie
i duchowe podejście do wolnomularstwa, charakterystyczne
dla naszego Zakonu.
Polska Prowincja liczy trzy loże i jeden trójkąt.
Jest ona zatem relatywnie małą obediencją
wolnomularską. Czy mogłabyś naszym Czytelnikom
i Czytelniczkom wyjaśnić, jaka jest specyka GLCS
w krajobrazie wolnomularskim? Nie jest ona chyba
po prostu kolejną obediencją wolnomularską…
– Jak dobrze wiesz, drogi Bracie, każda obediencja ma
swoją specykę. GLCS nie spowodowała znaczącego
MUSIMY ZACHOWAĆ
NADZIEJĘ!
ROZMOWA Z WIELCE CZCIGODNĄ SIOSTRĄ CHRISTINE SAVAGNAC,
WIELKIM MISTRZEM WIELKIEJ LOŻY KULTUR I DUCHOWOŚCI (GLCS)
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
4Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
podziału w wolnomularstwie we Francji ani na świecie.
Wniosła natomiast jednocześnie elementy koedukacyjności
oraz wiary w Siłę Wyższą. W naszej obediencji pracujemy
wolnomularsko przy zachowaniu wiary w Wielkiego Ar-
chitekta Wszechświata.
Czy wolnomularstwo ma coś do zaproponowania
współczesnemu światu, światu, o którym
powiedziałaś w swojej mowie na bankiecie
po Konwencie, że jest pogrążony w kryzysie
ekonomicznym, społecznym i duchowym?
– Nasza obediencja pragnie wnieść nieco światła, pokoju
i harmonii do świata, który poszukuje sensu i wartości;
świata, któremu obca jest siła tkwiąca w miłości braterskiej
i miłości bliźniego, a do której dochodzimy dzięki zrozu-
mieniu drugiego człowieka. Niektórzy uznają tę wizję za
utopijną, to ich zdanie, my natomiast pracujemy nad tym,
aby ten świat stawał się lepszy.
W Polsce przechodzimy obecnie przez czas
społecznego kryzysu. Czy chciałabyś coś przekazać
polskim braciom i siostrom?
– Wiele krajów musi aktualnie zmierzyć się z kryzysem,
naszym obowiązkiem jako wolnomularzy jest pozostanie
optymistami. Nie możemy się poddać! Musimy zachować
nadzieję, że mądrość zwycięży nad perwersyjnym poszu-
kiwaniem władzy nad drugim człowiekiem.
Dziękuję za rozmowę.
Br... Dawid Steinkeller
Rozmowa ukazała się po raz pierwszy 21 października
2016 r. na portalu wolnomularstwo.pl. RED.
1
października 2016 r. na Wsch...
Ustronia odbyły się uroczyste
pracy loży Erasmus Roterda-
mus, w których uczestniczył Br... Mar-
cel Laurent, Wielki Mistrz Wielkiej
Loży Kultur i Duchowości (GLCS)
wraz ze swoją zastępczynią oraz sio-
strami i braćmi z Suwerennej Wielkiej
Rady. Dostojnicy GLCS przybyli na
Wschód Ustronia, aby wprowadzić na
urząd nową Czcigodną Mistrzynię,
która przejęła młotek od Henryka
Wierniewskiego, dotychczasowego
Czcigodnego Mistrza ustrońskiej loży.
Instalacja czcigodnego mistrza prze-
biega w GLCS zgodnie ze specjalnym
rytuałem, zwanym Tajemną Ceremonią
Instalacji Mistrza. Rytuał ten obowią-
zuje w tradycyjnych obediencjach
wolnomularskich, opracowany został
przez Komisję Rytów GLCS w posza-
nowaniu Landmarków i na kanwie
tekstu rytuałów Rytu Szkockiego Daw-
nego i Uznanego z 1802 i 1870 roku.
Zgodnie z tym porządkiem, prace
otwierane są w I stopniu (loża ucz-
nia) w celu potwierdzenia, w obec-
ności Mistrza Instalatora obediencji,
wyboru Czcigodnego Mistrza elekta
przez członków i członkinie warsztatu.
Następnie prace przenoszone są do
stopnia II i III (loży czeladnika i mi-
strza), aby wreszcie – po opuszczeniu
świątyni przez wszystkich mistrzów
wolnomularzy, którzy nie zostali do-
tychczas instalowani – otworzyć prace
Rady Mistrzów Instalowanych. Odbywa
sięwczas specjalna ceremonia, pod-
czas której nowy Czcigodny Mistrz
składa uroczystą przysięgę na „Trzy
Wielkie Światła Wolnomularstwa”
i zostaje zgodnie zPradawnymi
Misteriami” instalowany na „Tronie
Króla Salomona”. Instalowanemu
bratu lub instalowanej siostrze zo-
staponadto przekazaneZnaki,
Słowa i Dotyki”, które pozwalają na
rozpoznanie Czcigodnego Mistrza
„regularnie i doskonale” wprowadzo-
nego. Po zakończeniu tego obrzędu
prace są ponownie przenoszone do
stopniaI, a nowy Czcigodny Mistrz
zostaje przedstawiony siostrom i bra-
ciom, którzy pracować będą odtąd,
na czas trwania mandatu, pod jego
kierownictwem.
Polscy wolnomularze i polskie
wolnomularki Wielkiej Ly Kul-
tur i Duchowości (GLCS) docenili
obecność w Ustroniu wielkich do-
stojników, tym bardziej że w kolejną
sobotę, 8października 2016 r., miał
odbyć się w wielkiej świątyni w Leval-
lois (Paryż) doroczny Konwent tej
obediencji. Porządek prac Konwentu
przewidywał między innymi wybory
na stanowisko Wielkiego Mistrza, na
który kandydowała dotychczasowa
zaspczyni Wielkiego Mistrza
Christine Savignac. Polskę repre-
zentowali prowincjał-radca zakonu
Henryk Wierniewski oraz Czcigodni
Mistrzowie nadwiślańskich lóż. D.S.
P
rzypomnijmy, że GLCS jest trady-
cyjną i adogmatyczną obediencją
wolnomularską powstałą w 2003 roku
we Francji z inicjatywy Wielkiego Mi-
strza założyciela Marcela Laurenta.
Rytem przewodnim tej obediencji,
w krej pracuzarówno mężczyźni,
jak i kobiety, jest Ryt Szkocki Dawny
i Uznany. GLCS podpisała porozu-
mienia przyjaźni z największymi obe-
diencjami wolnomularskimi Francji
i Europy, w tym między innymi z Wiel-
kim Wschodem, Wielką Lożą i Wielką
Żeńską Lożą Francji. W Polsce pod
auspicjami tej obediencji pracują trzy
loże na Wschodach: Torunia, Ustro-
nia oraz Warszawy i jeden trójkąt na
Wschodzie Gdańska. O GLCS pisali-
śmy w WP nr 55 (Nowa loża Jan Hen-
ryk Dąbrowski), WP 56 (Kobiety to
nie kusicielki, rozmowa z br. Marcelem
Laurentem, Wielkim Mistrzem Wielkiej
Loży Kultur i Duchowości) oraz WP 57
(Marsz, marsz Dąbrowski).
REDAKCJA WP
GLCS – SPOTKANIE W USTRONIU
5
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
KRONIKA
17
września 2016 r. w Warszawie, z udziałem Wielce
Potężnego Wielkiego Komandora, reprezentanta
Rady Najwyższej Zakonu S... Alicji Dworak, Honorowego
Prezydenta Rady Federacji Polskiej Br... Jerzego Dworaka,
Prezydenta i członków Rady Federacji Polskiej, delegatów
wszystkich polskich warsztatów LDH oraz gości, odbył się
XVI Konwent Federacji Polskiej Międzynarodowego Mie-
szanego Zakonu Wolnomularskiego Le Droit Humain. Po
wysłuchaniu sprawozdań z działalności i dyskusji delegaci
udzielili absolutorium wszystkim organom statutowym,
w tym Radzie Federacji. Wybrali następnie delegatów
Federacji Polskiej na Konwent Międzynarodowy Zakonu,
który odbędzie się w maju 2017 roku w Zenicie Paryża.
Zaakceptowali także teksty tematów rocznych, stanowiące
owoc pracy wszystkich warsztaw w ubiegłym roku wolno-
mularskim: symboliczny – Wolnomularstwo jako praktyka
bycia razem; społeczny – Czy współczesna migracja jest
szansą, czy zagrożeniem dla cywilizacji Zachodu (czyt. na str.
15-17). Delegaci zaaprobowali też tekst tematu międzynaro-
dowego pt. Jak nauki wolnomularskie mogą się przyczynić do
wolności i sprawiedliwości w naszym społeczeństwie; został on
przekazany do dyspozycji Rady Najwyższej Zakonu. Rada
Federacji Polskiej LDH w kolejnym roku wolnomularskim
będzie pracować w niezmienionym składzie, ale z nowym
podziałem funkcji pomiędzy jej członków. Prezydentem
pozostaje Br... Stanisław Wyrożemski, Wiceprezydentem
będzie natomiast Br... Dariusz Dudało, Wielkim Sekre-
tarzem Br... Paweł Orkowski, Wielkim Skarbnikiem S...
Jolanta Chudzik, zaś Wielkim Mówcą Br... Witold Sokała.
#
XVI KONWENT FEDERACJI POLSKIEJ LE DROIT HUMAIN
70 LAT WIELKIEJ
ŻEŃSKIEJ LOŻY FRANCJI
LOŻA NADZIEJA POZA
STRUKTURAMI WWP
NOWA LOŻA
GWIAZDA MORZA
W
dniu 28 października 2016 roku
Sz...L... Nadzieja na Wsch... Warsza-
wy poinformowała Radę Zakonu Wielkiego
Wschodu Polski, iż w demokratycznym gło-
sowaniu bracia zdecydowali o wystąpieniu ze
struktur obediencji. Zarówno Rada Zakonu
WWP oraz inne liberalne loże polskiego pejzu
masońskiego zostały przez Lożę poinformo-
wane o powodach swojej decyzji (o 25-leciu
Nadziei „Wolnomularz Polski” pisał w numerze
65 – zima 2015/16). #
W
poniedziałek 31 października 2016
roku zapalono światła loży Gwiazda
Morza. Jak poinformowano na prolu FB war
-
sztatu, jej Członkami-Założycielami zostało 10
mistrzów. Światła nowej loży zostały zapalone
przez Br... Zbigniewa, Czcigodnego Mistrza
Sz...L... Nadzieja na Wsch:. Warszawy. Czcigod
-
nym Mistrzem został Br... Andrzej (b. Wielki
Mówca WWP). W trakcie inauguracyjnych prac
odbyły się pierwsze aliacje nowych członkiń
loży. Jak podał 2 listopada portal Rzeczpo-
spolita Wolnomularska:W wyjątkowo uro-
W
sobotę 22 października 2016 siostry Sz...L... Prometea
oraz Sz...L... Gaja Aeterna na Wsch... Warszawy pod prze-
wodnictwem Czcigodnych Mistrzyń obu lóż spotkały się w związku
z Jubileuszem Wielkiej Żeńskiej Loży Francji. Prace zostały otwarte
w samo południe. Na Wschodzie zasiedli przedstawiciel Wielkiego
Wschodu Polski Br... Isabelo oraz Czcigodny Mistrz Sz...L... Jan
Henryk Dąbrowski GLCS. Kolumny zdobili także siostry i bracia
z zaprzyjaźnionych lóż: Atanor (WWP), Pierre et Marie Curie (Le
Droit Human), Jan Henryk Dąbrowski (GLCS). Siostra Mówczyni
Izis Iusta odczytała deskę okolicznościową, poświęconą 70-leciu naszej
obediencji, Wielkiej Żeńskiej Loży Francji (czyt. na str. 7-9). Przy-
pomniała długą drogę kobiet do masonerii od konstytucji Andersona
zabraniającej tegoż, poprzez loże adopcyjne, zakon mieszany Le Droit
Humain, po akt założycielski WŻLF. Siostra Mówczyni przypomniała
aktywność dzisiejszą naszej obediencji, w tym specycznej loży Róża
Wiatrów, Loży-Matki pierwszych masonek z Polski. Siostra Mówczyni
dodała też, że właśnie w tym dniu obchodzi swoje 70. urodziny. Obie
drogi – zbiorowa i indywidualna od wielu lat splatają się ze sobą:
Tak było, jest i będzie. Nigdy nie zapomnę tych urodzin” – mówiła
wzruszona. Siostra Sekretarz Mirosława Dołęgowska-Wysocka od-
czytała deskę pt. Moje wspomnienia sprzed 23 laty, będącą notatkami
z prowadzonego przez nią Dziennika. Ukazuje on realia roku 1993,
roku pierwszych kontaktów z obediencją żeńską znad Sekwany oraz
inicjacji dwóch pierwszych masonek z Polski. Wspomnienia tych
pionierskich czasów nie obyły się bez łez wzruszenia. Czcigodna
Mistrzyni Klara Luna przybliżyła dzisiejsze realia WŻLF: 436 lóż
z prawie 15 tysiącami sióstr rozrzuconych po całym świecie. Prace
zwieńczyła uroczysta agapa. #
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
6Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
Z B L O G A A S Z E R A , Ż O N A P A N A B O G A
SPOJRZYJ W LUSTRO
2 listopada 2016 r.
N
a środku każdej loży masońskiej leży biało-czarna
mozaika. Przypomina nam o każdej porze, że białe
jest nieodłączne od czarnego i odwrotnie. Pomyślałam
dzisiaj, że symbol ten można rozszerzyć: jeśli coś się
łączy, to w perspektywie może też podzielić. Do czego
doprowadzą ostatnie zmiany w polskiej masonerii
liberalnej? Świat, który mamy wokół, też się zmienia.
Coraz mniej mamy trwałych wartości, trwałych punktów
odniesienia. Wszystko staje się w tej ponowoczesności
płynne (Bauman). Niby dlaczego u nas, masonów ma
być inaczej? Przed nami jubileusz 300-lecia narodzin
masonerii spekulatywnej. Ważniejsze niż życie jednej,
drugiej czy setnej loży jest odpowiedź na pytanie: co
masoneria ma do zaproponowania współczesnemu
człowiekowi? Czy pomaga mu zmagać się z życiem,
by stało się lepsze, mądrzejsze, piękniejsze? Czy jest
odwrotnie – do garnka codziennych znojów i zgryzot
dodaje, jak pieprzu, swojeośliwostki, podgryzki
i uszczypki. Niech każdy z nas, wolnomularzy spojrzy
w lustro i wpatrzy się w s i e b i e uważnie. Bardzo
uważnie. #
czystych pracach wzięło
udział 20 mistrzów, kilku
czeladników i uczniowie.
Na pracach obecni byli
mistrzowie z lóż: Europa,
Trzech Braci, Nadzieja,
niezależnej loży Pierre et
Marie Curie (Na Wscho-
dzie Lille i Warszawy),
Kultura. Wraz z nowo po-
wstałą lożą były to wspól-
ne, braterskie prace sześciu
polskich warsztatów wol-
nomularskich. Na Wscho-
dzie zasiedli dygnitarze:
Cz...M... Loży Trzech
Braci, Cz...M... Loży Na-
dzieja, Cz...M... Loży Kul-
tura, W...M... Wielkiego
Wschodu Liberalnego
Polski, w pracach udział
wziął były W...M...WWP
Waldemar Gniadek. #
Od
piątku 25 listopada do so-
boty 26 listopada 2016 roku
Wielka Loża Narodowa Polski obcho-
dziła 235. roczni swojego powstania
– miało to miejsce 27 grudnia 1781
rokuoraz 25. roczniobudzenia, do
którego doszło 27 grudnia 1991 roku.
Z tej okazji odbyło się w Warszawie
spotkanie delegacji 20 obediencji wol-
nomularskich ze świata – od Stanów
Zjednoczonych poprzez kraje Unii Eu-
ropejskiej po Rosję, a także polskich
wolnomularzy rozrzuconych po świecie.
Przybyło dziesięciu Wielkich Mistrzów,
a także ich namiestnicy i reprezentanci.
Wielu po raz pierwszy gciło w naszym
kraju. Pozostali pod wreniem piękna
Łazienek Królewskich i dostojeństwa
historycznego kampusu Uniwersytetu
Warszawskiego. A także faktu, iż auto-
bus MPT z wyświetlonym napisem
„235 lat WLNP” w sobotę 26 listopada
obwoził za darmo wolnomularzy po
mieście. TC
Wsobo 19 listopada 2016r. odbył się XX Konwent Wielkiego Wschodu Polski.
Wielkim Mistrzem został ponownie brat Filip. Funkcję zastępcy Wielkiego
Mistrza ds. wewnętrznych obejmie siostra Aleksandra, a zastępcy ds. zewnętrznych brat
Isabelo. W kolejnym roku wolnomularskim Zakondzie koncentrował się na umacnianiu
braterstwa w obbie obediencji oraz z braćmi i siostrami z innych Zakonów, a także na
wewnętrznej transparentności. Wielki Mistrz podkreślił w specjalnym Posłaniu do człon-
w WWP rorozmowy, spotkania i wspierania się w drodze do doskonałości. „Światowe
i krajowe wydarzenia w świecie profańskim i wolnomularskim skutkują poczuciem za-
grenia i niepewności. Coraz cściej w tpliwość poddawane są idee praw człowieka,
wolności sumienia. Słabnąć zdają się hasła Wolność, Równość, Braterstwo. Tym większa
jest rola nas, wolnomularzy w piegnowaniu i propagowaniu tych wartości. Wkraczamy
w rok 300-lecia wolnomularstwa spekulatywnego i 20-lecia Wielkiego Wschodu Polski
chcemy, żeby ten jubileuszowy rok był czasem wytężonej pracy w atmosferze braterstwa
i wzajemnego zrozumienia– czytamy w Komunikacie WWP opublikowanym po Kon-
wencie. W uroczystym zamknięciu Konwentu wzięli udział znakomici goście – ocjalna
delegacja Wielkiej Żeńskiej Loży Francji z Czcigodnymi Mistrzyniamiż Prometea i Gaja
Aeterna na Wsch... Warszawy oraz delegacja Wielkiej Loży Kultur i Duchowości na czele
z Prowincjałem-Radcą Zakonu, Br... Henrykiem. #
JUBILEUSZE WIELKIEJ LOŻY NARODOWEJ POLSKI
XX KONWENT WIELKIEGO
WSCHODU POLSKI
7
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
DROGIE SIOSTRY, DRODZY GOŚCIE!
D
zisiejsze prace poświęcamy Jubileuszowi 70-lecia
naszej obediencji – Wielkiej Żeńskiej Loży Fran-
cji. Dokładnie rzecz ujmując, działo się to 71 lat temu.
21października 1945 r. podczas Walnego Zgromadzenia
Założycielskiego ustanowiono powstanie niezależnej
obediencji kobiecej.
P
oczątkowo pod nazwą UNION MAÇONNIQUE
FEMININE DE FNCE, czyli Żeński Związek Wol-
nomularski Francji, którego siedziba mieściła się w Paryżu,
przy ulicy Froideveaux pod numerem 63 (Świątynia Wiel-
kiej Loży Francji). W 1952 roku Kobiecy Związek Francji
przekształcił się w Wielką Żeńską Lożę Francji (Grande
Loge Feminine de France), dzisiejszą obediencję polskich
lóż żeńskich. W początkowym okresie WŻLF pracowała
jeszcze na podstawie przygotowanego specjalnie dla kobiet
rytuału adopcyjnego, dopiero w 1957 roku wprowadzono
Ryt Szkocki Dawny i Uznany.
70 lat to dużo i mało zarazem. W 2017 roku będziemy
obchodzić 300-lecie istnienia masonerii spekulatywnej.
Upłynęło zatem 230 lat zanim my, kobiety wywalczyłyśmy
sobie miejsce i prawo do samodzielnego i niezależnego
udziału w światowym ruchu wolnomularskim. Pierwsza
wolnomularska Konstytucja Andersona z 1724 roku wy-
kluczała kobiety z wolnomularstwa, argumentując, że nie są
one wolne. Mimo tego związki kobiet z wolnomularstwem
są prawie tak długie jak historia wolnomularstwa, sięgają
70 LAT WIELKIEJ
ŻEŃSKIEJ LOŻY
FRANCJI
S ... I Z I S I U S T A


fot. Mirosława Dęgowska-Wysocka
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
8Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
bowiem czasów Oświecenia. W połowie XVIII wieku we
Francji istniało wiele lóż adopcyjnych, tworzonych przy
lożach męskich. Pierwsze kobiety znalazły się w lożach
adopcyjnych, powołanych do życia przez Wielką Lożę
Francji. Nie były to loże ani samodzielne, ani niezależne,
i z autentycznym wtajemniczeniem niewiele miały wspólne-
go. Po powstaniu w 1773 roku Wielkiego Wschodu Francji
bracia z lóż narodowych pozbyli się kłopotu i przekazali
te „paraloże” pod opiekę tej obediencji, co formalnie
nastąpiło w 1774 roku. Po upływie stu trzydziestu lat,
w 1906 roku, loże adopcyjne powróciły pod administrację
Wielkiej Loży Francji.
T
worzenie samodzielnychż żeńskich stało się możliwe
dopiero w modernizujących się społeczeństwach, gdy
zmienił się klimat wokół kobiet i ich roli w społeczeństwie.
Pozycja kobiet wzrosła, między innymi pod wpływem walki
ich samych o równe prawa – sufrażystek, emancypantek,
feministek i innych światłych przedstawicielek płci żeńskiej.
Pod koniec XIX wieku kobiety zaczęły odgrywać coraz
większą rolę w życiu społecznym, intelektualnym, politycz-
nym i kulturalnym. Przełomowym momentem w historii
wolnomularstwa kobiecego był rok 1882. Wolnomularze
z Wielkiej Loży Narodowej Francji dopuścili do inicjacji
pierwszej w historii francuskiego wolnomularstwa kobiety,
Marie Deraisme. 11 lat później siostra Maria Deraisme
wraz z bratem Georgeem Martinem założyli pierwszy
mieszany zakon wolnomularski Le Droit Humain. Po-
jawienie się lóż, w których mężczyźni i kobiety mogli
pracować razem, i to na równych prawach, wstrząsnęlo
całym wolnomularskim bractwem.
17 września 1945 roku na Konwencie Wielkiej Loży
Francji z ust Wielkiego Mistrza padły znamienne słowa:
„Dzisiaj, kiedy emancypacja kobiet jest w pełni zrealizo-
wana w dziedzinie politycznej, należy przypuszczać, że
wkrótce będzie tak samo w dziedzinie prawnej. Byłoby
bolesnym paradoksem, żeby wolnomularstwo, całkowicie
zwrócone w stronę postępu, pozostało ostatnim miejscem
zachowania przestarzałej struktury utrzymującej kobiety
w haniebnym stanie poniżenia. Dlatego, gdy siostry wyraziły
całkowicie naturalną chęć rekonstrukcji ich warsztatów,
zdecydowaliśmy położyć kres ich przestarzałej formie or-
ganizacji, aby wreszcie zrobić krok, który będzie logicznym
wynikiem przeszło czterdziestoletnich wysiłków w naszych
lożach adopcyjnych, czyli powołać do życia samodzielne
wolnomularstwo kobiece”. Tego samego dnia Wielka
Loża Francji przegłosowała unieważnienie Konstytucji
z 1906 roku i Regulaminu Ogólnego, który ustanawiał
i precyzował sposób organizacji kobiecego wolnomularstwa
adopcyjnego. Siostry stały się w ten sposób wolne i mogły
zorganizować niezależną obediencję.
O
becnie, po przeszło 70 latach Wielka Żeńska Loża
Francji jest największą kobiecą organizacją wolno-
mularską w Europie, a najprawdopodobniej i na świecie.
Skupia około 14 000 członkiń w 420 lożach. Dzięki nie-
strudzonej pracy i polityce zagranicznej WŻLF powstały
niezależne obediencje żeńskie w wielu krajach świata:
Belgii, Szwajcarii, Hiszpanii, Portugali i Wenezueli. Praca
inicjacyjna, która ma doprowadzić do powstania dalszych
obediencji, jest ustawicznie rozwijana w innych krajach
europejskich, a także na kontynencie Afryki. Niezależne
obediencje żeńskie pracują również w Anglii, we Włoszech,
Niemczech, Turcji, na Madagaskarze, w Chile, Paragwaju
i w wielu innych krajach.
Szczególne miejsce w strukturze Wielkiej Żeńskiej Loży
Francji zajmuje loża La Rose de Vent (Róża Wiatrów),
założona w 1978 roku na Wschodzie Paryża. Loża inna
niż wszystkie, której rolą jest inicjacja kobiet w krajach,
gdzie nie ma lóż kobiecych. Od czasu swego założenia do-
prowadziła do powstania kilkudziesięciu niezależnych lóż
kobiecych w odległych zakątkach świata, między innymi
we Francuskich Terytoriach Zamorskich, takich jak Gwa-
delupa, Reunion, Martynika, Gujana Francuska, Tahiti,
Nowa Kaledonia i w wielu krajach świata: Wenezueli, Ka-
nadzie, na Mauritiusie, na kontynencie afrykańskim (Togo,
Kamerun, Gabon, Kongo Brazzaville, Benin, Wybrzeże
Kości Słoniowej, Senegal, Maroko) i Bliskim Wschodzie.
Drogie Siostry Sz...L... Prometea,
przykro mi, że nie mogę być z Wami w czasie tych dwóch tak
ważnych dni, inne zebrania wymagają mojej obecności, na
których muszę reprezentować Wielką Żeńską Lożę Francji.
Ze wzruszeniem wspominam moją wizytę kilka lat temu.
Z bliska śledziłam Wasze prace, które dzisiaj przynoszą
owoce i jestem Wam za to wdzięczna.
W niektórych krajach Wolnomularstwo nie ma łatwego
życia, tym bardziej Wolnomularstwo kobiece, ale pionierki
takie jak Wy potraą realizować nasze piękne marzenia.
Zapewniam Was, że zawsze jestem blisko Was, że Loże spoza
terytorium Francji są i będą bliskie mojemu sercu. Mam
nadzieję, że któregoś dnia będziemy mogły być świadkami
narodzin Polskiej Obediencji Żeńskiej.
Pragnę podziękować także wszystkim Wolnomularkom
i Wolnomularzom, którzy pomogli Wam w tej pięknej
realizacji i przekazuję im braterskie pozdrowienia. Życzę
Wam, a także wszystkim reprezentowanym tu obediencjom
długiego życia wolnomularskiego, pełnego siły i żywotności,
we wzajemnym poszanowaniu i dążeniu do wspólnego celu,
czyli pracy na rzecz ulepszania Ludzkości.
Denise OBERLIN
Wielka Mistrzyni
Listopad 2010
9
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z Ż Y C I A L Ó Ż I O B E D I E N C J I
Drogie siostry Sz...L... Gaja Aeterna,
asystowanie przy narodzinach jest zawsze wielkim szczęś-
ciem. Nawet jeśli są to narodziny symboliczne, tak jak wszyst-
kie inne są one bardzo wyczekiwane. Dlatego bez wahania
chcemy wspomóc to tworzenie nowego życia. Nie boimy się
widoku rodzicielki, która wydaje owoc, tracąc wiele długo
zbieranych sił, aby urodzić potomstwo. Potomstwo dzisiaj
bardzo do niej podobne, zaś jutro, czego jestem zupełnie
pewna, identyczne i odmienne zarazem.
Moje drogie siostry, przyjmując im Gai, wybrcie sobie
miejsce pod znakiem pierwotnej kobiecości, odności, tworzenia.
Wielka Żeńska Loża Francji nie stawia sobie celu w postaci
powoływania dyspozytur za granicą. Utworzona została
dla kobiet wolnych, zdecydowanych rzetelnie pracować
we własnym środowisku politycznym, kulturalnym oraz
w okolicznościach wynikających z rodzimej historii.
Życzę Wam w imieniu Wielce Szanownej Wielkiej Mi-
strzyni Rady Federalnej WŻLF i w imieniu wszystkich sióstr
naszej obediencji, szczęśliwej podróży. Pozostańcie przez
całą drogę razem Matki i Córki, PROMETEA I GAJA
AETERNA. Nie rezygnujcie z walki o wolne i świadome
życie wszystkich nas, kobiet-masonek.... Ufamy Wam i je-
steśmy z Wami.
Regina Toutin,
zastępczyni Wielkiej Mistrzyni WŻLF
Listopad 2015 r.
Powstało także wiele lóż kobiecych w Europie (Niemcy,
Węgry, Czechy, Serbia, Rumunia). W 2000 r. powstała
pierwsza loża kobieca w Polsce, była to Prometea na Wsch...
Warszawy. Po 5 latach siostry z Prometei założyły drugą
lożę kobiecą o nazwie Gaja Aeterna, także pracującą na
Wschodzie Warszawy.
Kilka lat temu w naszej obediencji powołano do życia
drugą specyczną strukturę pracującą na rzecz mię-
dzynarodowego rozwoju wolnomularstwa kobiecego:
Błękitny Tygiel, który nie jest lożą, lecz stowarzyszeniem
skupiającym 17 warsztatów pracujących w rycie francuskim.
Jego zadaniem jest inicjacja kobiet spoza Francji wyłącznie
w rycie francuskim. Założono loże na Łotwie, w Bułgarii
i w Izraelu oraz w Rosji.
Skoro mowa o wymiarze międzynarodowym, warto
dodać, że WŻLF aktywnie działa wraz z innymi obedien-
cjami liberalnymi w Wolnomularskim Instytucie Europej-
skim, organizacji, z którą często konsultuje się Komisja
Europejska i Parlament Europejski, głównie w sprawach
dotyczących etyki.
WŻLF działa także w instytucji o nazwie CLIMAF (Ko-
mitet Łączności Między Obediencjami Żeńskimi), która
skupia europejskie obediencje kobiece.
D
rogie Siostry i Drodzy Goście, z okazji jubileuszu
chciałam przybliżyć Wam naszą obediencję, do któ-
rej należą dwie polskie loże – Prometea i Gaja Aeterna.
Jesteśmy niewielką, ale solidną cząstką WŻLF, tej wielkiej
organizacji kobiet dążących do budowy lepszego świata. Od
niej otrzymałyśmy patenty, gwarantujące naszą regularność.
Gdy nasze loże rozwiną się wystarczająco, utworzymy
niezależną Wielką Żeńską Lożę Polski. Jest to naszym naj-
większym marzeniem, naszym celem, naszym wyzwaniem.
Ale nigdy nie zapomnimy, że nie byłoby wolnomularstwa
żeńskiego w Polsce bez Wielkiej Żeńskiej Loży Francji!
Powiedziałam,
S.. . Mówczyni IZIS IUSTA


P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
10 T E M I D A I P O L I T Y K A
Takie próby, jak wiadomo, na
przestrzeni ostatnich lat były,
a i w przyszłości wykluczyć
tego nie można, w sytuacji gdy siła
fundamentalizmów i tendencji an-
tydemokratycznych w Polsce rośnie.
Żyjemy w państwie, gdzie ważniejsza
jest ścisła ochrona i promocja przeko-
nań większości niż zapewnienie swo-
bodnego rozwijania się różnorodno-
ści. Żyjemy w czasach dewaluowanej
wolności. Masoneria nie jest dziś już
wprawdzie głównym potencjalnym
celem ewentualnego polowania na
czarownice, jak to było w II RP, jed-
nak jest jednym z takich celów, stąd
też pytania o legalność i podstawy
funkcjonowania lóż masońskich są
zasadne.
Za kilka dni nad tymi problemami
będą zastanawiać się w hiszpańskiej
Saragossie, gdzie sędzia tamtejsze-
go Trybunału Stanu, Clara Bayarri
García, przedstawi wykład zatytu-
łowany „Masoneria i orzecznictwo,
w którym nakreśli nie tylko podstawy
prawne funkcjonowania masonerii
w Hiszpanii, ale i zarysuje stan orzecz-
nictwa z tym związany od 1979 roku,
kiedy to orzeczeniami Trybunału Sta-
nu i Sądu Najwyższego dokonano le-
galizacji organizacji wolnomularskich,
poprzez dopuszczenie do legalizacji
Wielkiego Wschodu Hiszpanii jako
zwykłego stowarzyszenia.
W Polsce 6 lutego 1997 roku poseł
Jan Władysław Skrobisz indagował
ministra spraw wewnętrznych i ad-
ministracji w sprawie funkcjonowa-
nia w Polsce niezarejestrowanych lóż
Wielkiego Wschodu Polski. Dopyty-
wał się o podstawę ich działalności,
wzywał do rozgromienia jako „nie-
legalnych organizacji”. Chciał znać
nazwiska członków założycieli. Wiązał
wreszcie masonów z tzw. Komisją
Michnika i nieuprawnionym dostę-
pem do tajnych akt MSW. Na pytania
te odpowiedział wówczas Zbigniew
Siemiątkowski (15 kwietnia 1997 r.).
Minister odpowiedział, iż faktycznie
loże te działają bez rejestracji, czyli
bez legalizacji, nie oznacza to jednak,
iżby od razu miały być organizacjami
nielegalnymi. Wyraźnie podkreślił, iż
brak rejestracji nie daje podstaw do
ścigania i represjonowania członków
niezarejestrowanej organizacji. Do-
dajmy przy tym, iż było to jeszcze
na gruncie peerelowskiej konstytucji
i kodeksu karnego, które były mniej
liberalne niż akty, mające wejść w ży-
cie w 1997 roku. Koordynator służb
specjalnych RP stwierdził, iż loże nie
ukrywają faktu swego istnienia, o czym
świadczy m.in. wydawanie Wolno-
mularza Polskiego” (początkowo
sprzedawanego w kioskach). Na końcu
stwierdził, iż UOP nie miał żadnych
podstaw do gromadzenia listy człon-
ków lóż masońskich.
W owym czasie sądownie zareje-
strowane było jedynie stowarzyszenie
pierwszych trzech stopni masonerii
anglosaskiejWielka Loża Naro-
dowa Polski (WLNP). Rejestracji nie
posiadały zarówno loże Wielkiego
Wschodu, jak i Międzynarodowego
Mieszanego Zakonu Wolnomular-
skiego Le Droit Humain (DH). Te
ostatnie zresztą na ogół wymykają s
uwadze publicznej. Tak przed wojną,
jak i obecnie. Ciosy spadają na ogół
na WLNP, najbardziej fantastycz-
LEGALNOŚĆ
MASONERII
M A R I U S Z A G N O S I E W I C Z
Wystąpienie z konferencji
Czy masoneria jest w Polsce legalna
,
zorganizowanej przez Koło Naukowe UW
„Libertas et Lex” 30 maja 2007 r.









11
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
T E M I D A I P O L I T Y K A
ne teorie spiskowe dotyczą na ogół
Wielkiego Wschodu, a DH wymyka
się uwadze. Można sądzić, jest to
wprost proporcjonalne do stopnia
otwartości na zewnątrz poszczegól-
nych organizacji.
Pomimo iż władze nie chciały ścig
organizacji niezarejestrowanych, jed-
nak w dalszych miesiącach rejestracji
dokonały zarówno Wielki Wschód, jak
i Le Droit Humain. Wielki Wschód
uniezależnił się od Francji i stworzo-
no Wielki Wschód Polski (dokładnie
12lipca, 10 lat temu), do którego we-
szły prawie wszystkie loże działające
dawniej w ramach Wielkiego Wschodu
Francji; zaś DH pozostało częścią mię-
dzynarodowej struktury lóż miesza-
nych z centralą w Paryżu. Także jednak
w 1997 roku utworzono Jurysdykc
Polską. Zatem rok 1997 był przeło-
mowy jeśli chodzi o status formalno-
prawny polskiego wolnomularstwa.
W dalszych latach rejestrowano jeszcze
inne stowarzyszenia związane z wol-
nomularstwem, jak wyższe stopnie
rytu szkockiego związane z WLNP
czy ostatnio kolejne stowarzyszenie
mieszane — „Observantia.
Z moich informacji wynika, iż or-
ganizacje wolnomularskie w zasadzie
nie doznawały dotąd żadnych szykan
administracyjnych czy sądowych. Ich
rejestracje czy aktualizacje KRS-ów
przebiegały dość gładko. I ja, reje-
strując niedawno organizację wolno-
myślicielską, napotkałem znacznie
większy opór formalnej materii niż
stowarzyszenia lóż.
Nie ma jednak pewności, że ten stan
się utrzyma, zwłaszcza że ponoć pla-
nowane są zmiany w prawie stowa-
rzyszeniowym. Ale i na gruncie obec-
nego można modykować praktyką.
Pewność prawa niestety spada, kiedy
forsuje się ekspansywnie słuszność
ideologiczną. Bardzo niepokoją ciosy
wymierzane w Trybunał Konstytucyj-
ny, zakusy na niezawisłość sędziów
oraz fakt olbrzymiej popularności po-
lityka, który prowadzi politykę karną,
która jest sprzeczna ze stanowiskiem
niemal wszystkich najwybitniejszych
karnistów. To wszystko rodzi sytuację
niepewności.
HISTORIA LEGALNOŚCI
MASONERII
Nim jednak przejdę do meritum
mojego wystąpienia, parę słów
o kontekście oraz historii formalno-
-prawnego statusu masonerii, która,
jak wiadomo, już od samych swych po-
czątków była zwalczana, a jej losy były
bardzo powikłane i przede wszystkim
szalenie zróżnicowane w zależności od
czasu historycznego oraz kraju. [...]
Po 1935 roku [czyli śmierci Józefa
Piłsudskiego], kiedy polityka państwa
skręciła mocno na prawo i sanacja
zbliżyła się do endecji, nad masonerią
zebrały się czarne chmury, które jak
wiadomo doprowadziły do wydania
dekretu prezydenta RP z 22 listo-
pada 1938 r. o rozwiązaniu zrze-
szeń wolnomularskich. Zrzeszenia
wolnomularskie uznano w nim za
rozwiązane z mocy samego prawa,
te, które były z wolnomularstwem
związane, miał rozwiązać minister
spraw wewtrznych; ich majątek
miano przekazać na cele dobroczyn-
ności publicznej, zaś archiwa na rzecz
państwa. Działalność wolnomularską
spenalizowano karami od 2 do 5 lat
więzienia i grzywny. Ponieważ jednak
nie określono precyzyjnie, co rozumie
się przez zrzeszenia wolnomularskie,
dekret ten dotknął także organizacje,
które wolnomularskimi w istocie swej
nie były, jak Międzynarodowy Zakon
Dziwnych Towarzyszy, Żydowskie
Stowarzyszenie Humanitarne „B’nai
Brith, Schlaraa czy Zakon Templa-
riuszy Dobrych. Główne organizacje
masońskie działające wówczas w Pol-
sce, czyli WLNP i DH, rozwiązały
się same, nie czekając na realizac
dekretu. WLNP uczyniła to nawet
wcześniej, jeszcze przed jego wejściem
w życie. Majątek przekazano jednej
z organizacji charytatywnych, zaś ar-
chiwa ukryto. Pomimo tego, w najbliż-
szym czasie władze dokonały nalotu
i rewizji w mieszkaniach ujawnionych
wolnomularzy.
N
iechlubny dekret prezydenta
Mościckiego obowiązywał tak-
że w PRL. Został pośrednio uchy-
lony 1 stycznia 1970 r., kiedy to
wszedł w życie nowy kodeks karny.
Nie sam kodeks karny, lecz ustawa
z 19 kwietnia 1969 r. — przepisy
wprowadzające kodeks karny (Dz.
U. z dnia 14maja 1969 r.) w art. V
§ 1 stanowiła: „Uchyla swydane
przed dniem 5 września 1939 r. usta-
wy szczególne oraz inne akty prawne
z mocą ustawy, zawierające przepisy
przewidujące odpowiedzialność karną
za przestępstwa. Ustawa ta weszła
w życie razem z nowym kodeksem
i tym samym antymasoński dekret
prezydencki przestał obowiązywać.
Nie dlatego, iżby władza przychylnie
patrzyła na masonerię. Przeciwnie
wręcz, jak odkrył nam niedawno IPN,
SB od początku lat sześćdziesiątych
tropiła fantomy wolnomularstwa,
i w tym celu powstała nawet specjalna
komórka operacyjna do rozpracowy-
wania owych fantomów. Nie było to
całkiem pozbawione podstaw, gdyż
w istocie nieco później szczątkowo
odrodziło się wolnomularstwo, które
związane było z ruchem opozycyjnym
[warszawska loża Kopernik działająca
od początków lat sześćdziesiątych].
W każdym razie przez cały okres
PRL przynależność do masonerii była
nielegalna.
PRAWO
O STOWARZYSZENIACH
Z 1989 ROKU
S
tan ten ulezmianie w roku 1989,
kiedy została uchwalona i weszła
w życie ustawa z 7 kwietnia 1989 r. Pra-
wo o stowarzyszeniach, która głosiła,
że zrzeszanie sjednostek jest nie tyle
prawem, ale i w o l n o ś c i ą obywatel-
ską. Akt ten odwywał się jednocznie
w swojej preambule do Powszechnej
Deklaracji Praw Człowieka oraz Mię-
dzynarodowego Paktu Praw Obywa-
telskich i Politycznych. To otworzyło
drogę do legalizacji polskich organizacji
masońskich, które skorzystały z niej
kilka lat później. Nie znaczy to jednak,
że ustawa z 1989 roku automatycznie
zniosła stan nielegalności działalno-
ści organizacji wolnomularskich. Przy
braku wpisu do rejestru stowarzyszeń
działalność w utajnionym stowarzysze-
niu mogła podlegać sankcjom karnym.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
12 T E M I D A I P O L I T Y K A
W tym bowiem czasie wciąż jeszcze
obowiązywał kodeks karny z 1969
roku, w tym art. 278 penalizucy udzi
w związku, którego istnienie, ustrój i cel
ma pozosttajemniwobec organów
państwowych. Na szcście, jak wska-
zano wyżej w przypadku odpowiedzi
na interpelację posła Skrobisza,adze
interpretowały ten artyk zgodnie z ak-
sjologią wolnościową. Nowy kodeks
karny z 6 czerwca 1997 r., dostosowany
w swych aksjologicznych założeniach
do nowego ustroju demokracji liberal-
nej, depenalizowtaki czyn.
15 października 1992 r. Wielka Loża
Narodowa Polski wystąpiła do sądu
z wnioskiem o rejestrację. 22 lutego
1993 r. sąd wojewódzki w Warszawie
wydał postanowienie o wpisaniu do
rejestru stowarzyszeń WLNP. Wielki
Wschód Polski został zarejestrowany
14 listopada 1997 r., zaś Jurysdykcja
Polska Le Droit Humain – 10 marca
1998 r. Wiązało się to z zatwierdze-
niem przez sąd statutu, ujawnieniem
nazwisk założycieli, członków organu
zarządzającego oraz objęciem pań-
stwowym nadzorem.
WLNP, WWP czy DH działają za-
tem jako zwykłe stowarzyszenia na
podstawie Prawa o stowarzyszeniach,
posiadają osobowość prawną, są or-
ganizacjami jawnymi. Obediencje
jako stowarzyszenia są jednak bardzo
nietypowe – z wielu względów, ale
najważniejszym z nich jest wyjątkowo
duży zakres autonomii poszczelnych
lóż, które można nazwać, z punktu
widzenia Prawa o stowarzyszeniach,
swoistymi oddziałami stowarzyszenia.
KONSTYTUCJA
N
ależy pamiętać, że swoboda
działalności wolnomularstwa
w Polsce nie opiera się bynajmniej
jedynie na ustawie Prawo o stowa-
rzyszeniach. Ustawa ta konkretyzuje
jedynie najważniejsze zasady i wymo-
gi dotyczące polskich stowarzyszeń.
Kluczową podstawą prawną działania
organizacji masońskich jest wolność
i prawo zrzeszania się, które jest gwa-
rantowane przez szereg aktów praw-
nych krajowych, międzynarodowych
i ponadnarodowych.
Omawiac to, należy zacć od Kon-
stytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. Wol-
ność zrzeszania się w stowarzyszeniach
regulowana jest w kilku artykułach.
Art. 58, który znajduje się w rozdziale
o wolnościach, prawach i obowiąz-
kach człowieka i obywatela, gwaran
-
tuje każdemu wolność zrzeszania się.
Bardzo interesujące i znamienne jest
umieszczenie przepisu podobnej trci
w art. 12, kry znajduje się w rozdz. 1.
zatytułowanym „Rzeczpospolita, gdzie
określony jest ustrój i podstawowe in-
stytucje prawne społeczeństwa i pań-
stwa. Wolność zrzeszania się, wpisana
obok art. 58 także do art. 12 świadczy
o tym, że jest onaelementem społe-
czeństwa obywatelskiego i należy do
fundamentalnych zasad ustrojowych.
Umieszczac ten przepis ustrojodawca
chciał podkreślić znaczenie wolności
zrzeszania si fakt ten należy uwzględ-
niprzy stosowaniu przepisów doty-
czących zrzeszania się” (Suski).
Znaczenie tej wolności podkreślane
jest także w orzecznictwie. Sąd Ape-
lacyjny w Warszawie w uzasadnieniu
postanowienia z 24 kwietnia 1998 r.
(IACa 17/98, Apelacja SA, Warsza-
wa 1999/1/c-8) uznał, że z art. 12
i 58 Konstytucji wynika, że wolność
zrzeszania się należy do wolnci
obywatelskich, które umliwiają
postępowanie według własnej woli
zainteresowanych osób, niezależnie
od państwa i jego ustaw, nie mogą być
jednostkom przyznawane i cofane.
W ujęciu Konstytucji RP wolność
zrzeszania się i działania stowarzyszeń
obejmuje wolność tworzenia i działa-
nia stowarzyszeń.
Z istoty wolności natomiast wynika,
że nie jest możliwe pozytywne okre-
ślenie jej treści. A zatem zrzeszający
się mogą czynić wszystko, czego nie
zabrania im prawo (inaczej byłoby
w przypadku prawa obywatelskiego,
jego treść pozytywna jest ściśle okre-
ślona i jego podmioty mogą czynić to
tylko, co jego treść ustawowo okrlona
przewiduje). Co to w praktyce znaczy?
To mianowicie, że pby ograniczania
tej wolności muszą mieć mocne usta-
wowe, niesporne podstawy i w żadnym
razie nie mogą sopierać na plotkach,
domysłach, spekulacjach, poszlakach
czy fobiach. Odwołując się do aksjo-
logii konstytucyjnej, należy przyjąć, że
w sytuacji tpliwej pomiędzy wolnoś-
cią a jej ograniczeniem zawsze należy
rozstrzyg na korzyść wolności.
Polskie przepisy przewidują poza
ograniczeniami przedmiotowymi
restryktywnymi, także ograniczenia
podmiotowe warunkowe. Odnoszą
się one do zawodowych żołnierzy,
policjantów, funkcjonariuszy służb
bezpieczeństwa państwa, Straży Gra-
nicznej, którzy muspoinformować
przełożonego o swej przynalności do
stowarzyszenia. W przypadku objęcia
w stowarzyszeniu funkcji z wyboru, po-
licjant lub funkcjonariusz Służby Celnej
może zostać zwolniony ze służby.
Sankcje personalne w innych przy-
padkach są naruszeniem prawa. Kon-
stytucja wyraźnie stanowi, że nikt nie
może być dyskryminowany w życiu
politycznym, społecznym lub gospo-
darczym z jakichkolwiek przyczyn.
PRAWO
MIĘDZYNARODOWE
P
rzejdę teraz do omówienia prawa
do zrzeszania się w ujęciu prawa
międzynarodowego. Jest to istotne po
pierwsze dlatego, że Polska w prawie
wewtrznym zobowiązała s do
przestrzegania tego prawa, a po dru-
gie dlatego, że niektóre z tych aktów
międzynarodowych są przywoływane
w preambule Prawa o stowarzysze-
niach, a zatem postanowienia tych
aktów mają znaczenie przy wykładni
przepisów polskiej ustawy o stowa-
rzyszeniach.
Jednym z tych aktów jest Powszech-
na Deklaracja Praw Człowieka przy-
jęta przez Zgromadzenie Ogólne Na-
rodów Zjednoczonych 10 grudnia
1948 r. W art. XX tejże deklaracji
określono prawo każdego człowieka
do spokojnego zgromadzania i stowa-
rzyszenia się.
Drugim i w praktyce ważniejszym
aktem międzynarodowym, na który
powołuje się preambuła Prawa o sto-
warzyszeniach, jest Międzynarodowy
Pakt Praw Obywatelskich i Politycz-
nych przyjęty przez Zgromadzenia
13
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
T E M I D A I P O L I T Y K A
Ogólne ONZ 16 grudnia 1966 r.,
a ratykowany przez Polskę w 1977
roku. Dopiero jednak po 1989 roku
Polska ratykowała Protokół fakul-
tatywny do tegoż paktu, w którym
przewidziano możliwość składania
indywidualnych skarg do Komitetu
Praw Człowieka w Genewie. Protokół
ten wszedł w życie w stosunku do Pol-
ski 7 lutego 1992 r. (Dz. U. 1994, Nr
23, poza 80 i 81). Sam Pakt w art. 22
zawiera postanowienie, że każdy ma
prawo do swobodnego stowarzysza-
nia się z innymi. Prawo to może b
ograniczone tylko przez ustawę i tylko
jeśli w demokratycznym społeczeń-
stwie jest to konieczne w interesie
bezpieczeństwa państwowego lub
publicznego, porządku publicznego
bądź dla ochrony zdrowia lub moral-
ności publicznej albo praw i wolności
innych osób. Jeśli jednostka twier-
dzi, że któreś z zagwarantowanych
jej Paktem praw zostało w stosunku
do niej naruszone i zostały wyczer-
pane wszystkie dostępne w prawie
krajowym środki dochodzenia swych
praw, na podstawie art. 2 Protokołu
może ona złożyć skargę indywidu-
alną przeciwko Polsce. Należy tutaj
podkreślić, że prawo to przysługuje
jednostce, a nie organizacji.
Kolejnym aktem międzynarodo-
wym dotyczącym omawianej kwestii,
który wiąże Polskę, jest Konwencja
o Ochronie Praw Człowieka i Pod-
stawowych Wolności z 4 listopada
1950 r., którą Polska ratykowała
w 1993 r. (Dz. U. Nr 61, poz. 284
z późn. zm.), poddając się tym sa-
mym jurysdykcji Europejskiej Komi-
sji Praw Człowieka i Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka w Stras-
burgu. Prawo do swobodnego sto-
warzyszania szawarte jest w art.
11 Konwencji. Według Trybunału
możliwość tworzenia struktur praw-
nych w celu zbiorowego działania dla
realizacji wspólnych interesów jest
jednym z najważniejszych aspektów
prawa do swobody stowarzyszania
się, zaś sposób określenia w prawie
krajowym tej swobody i jej praktyczna
realizacja przez władze ujawnia stan
demokracji w danym kraju. Możliwość
ograniczenia prawa do swobodne-
go stowarzyszania się określona jest
podobnie jak w omawianym wyżej
Pakcie. Tak samo więc ograniczenia
muszą bnie tylko zawarte w ustawie,
ale i spełniać wymóg „konieczności
w społeczeństwie demokratycznym.
Rozpatrując tę kwestię, Trybunał bada,
czy cel nałożonego ograniczenia jest
uzasadniony (musi być „konieczny,
nie wystarczy, aby był „użyteczny” czy
„pożądany”) oraz czy zastosowane
środki są proporcjonalne wobec słusz-
nego do osiągnięcia celu. Konwen-
cja dopuszcza nakładanie ograniczeń
w korzystaniu z prawa stowarzyszania
się przez członków sił zbrojnych, po-
licji lub administracji państwowej.
Na straży tych praw stoi Europejski
Trybunał Praw Człowieka, przy czym
należy podkreślić, że inaczej niż dla
Paktu Praw Obywatelskich i Politycz-
nych, indywidualne skargi mogą być
wnoszone zarówno przez jednostki,
jak i grupy jednostek oraz organizacje
pozarządowe, które uważają, że są
oarą naruszenia przez państwo praw
zawartych w Konwencji.
JAK ZDELEGALIZOWAĆ I
NĘKAĆ MASONERIĘ
J
ak mogłaby od strony formalnej
wygdać akcja antymasońska?
Mna sobie wyobrazić nadużywanie
lub przesad gorliwość w stosowaniu
kompetencji nadzoru państwowego
nad stowarzyszeniami. Jako organy
nadzorcze w ustawie przewidziane
są: starosta (prezydent) właściwy ze
względu na siedzibę stowarzyszenia
oraz sąd. W istocie jednak organowi
administracji nie przysługują kom-
petencje nadzorcze, lecz kontrolne.
O zastosowaniu właściwych środków
nadzorczych starosta może zwrócić
się do sądu. Jest to o tyle istotne, że
uprawnienia nadzorcze nie przysługu-
organowi administracyjnemu, lecz
niezawisłemu sądowi. W świetle obo-
wiązujących przepisów organ nadzoru
może żądać dostarczenia przez zarząd
stowarzyszenia (Rada Zakonu, Rada
Federacji, Wielki Warsztat) odpisów
uchwał walnego zgromadzenia człon-
ków (konwentu). Me poza tym żądać
od władz stowarzyszenia niezbędnych
wyjaśnień. Niezdnych dla realizacji
funkcji kontrolnych, które w żadnym
razie nie mogą ingerow w wewnętrz-
ne sprawy obediencji i mobyć
związane tylko z kontrolą zgodności
działalności z prawem powszechnie
obowiązującym. Warto podkreślić, że
przy okazji jednej z nowelizacji Prawa
o stowarzyszeniach z zakresu kompe-
tencji organu nadzorczego usunięto
uprawnienie do przeglądania doku-
mentów w siedzibie stowarzyszenia.
Jeśli stowarzyszenie nie spełni żą-
dań, organ nadzoru może wystąp
do sądu o nożenie grzywny do
5tys. zł. Grzywna może być jednak
ponawiana. Jeśli stowarzyszenie działa
niezgodnie z prawem, organ nadzoru
może wystąpić o usunięcie naruszeń
w określonym terminie, udzielić wła-
dzom ostrzeżenia lub wystąpić do
sądu o zastosowanie środków jemu
przysługujących, czyli:
upomnienie władz stowarzyszenia,
uchylenie niezgodnej z prawem lub
statutem uchwały stowarzyszenia
a nawet, w skrajnych przypadkach,
rozwiązanie stowarzyszenia (jak do-
tąd nie stosowano w odniesieniu do
żadnego stowarzyszenia).
Aby można było zastosować ten ostat-
ni radykalny środek, muszą kumula-
tywnie zajść dwie okoliczności:
działalność stowarzyszenia wykazuje
rażące lub uporczywe naruszanie
prawa albo postanowień statutu oraz
nie ma warunków do przywrócenia
działalności zgodnej z prawem lub
statutem.
Uporczywie stosowane kompetencje
nadzorcze, nawet bez negatywnych
konsekwencji formalnych, mogą być
uciążliwe i kłopotliwe, zwłaszcza dla
tak swoistego stowarzyszenia jak or-
ganizacja wolnomularska. Czy jed-
nak istnieje jakaś realna możliwość
negatywnych konsekwencji wobec
lóż na drodze formalnej w świetle pra-
wa? Działają one legalnie, zgodnie
z polskim prawem, przy założeniu,
że prawo to stosowane będzie racjo-
nalnie. Niestety, nie zawsze można
na to liczyć. Najczęściej spotykanym
zarzutem podważającym legalność
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
14 T E M I D A I P O L I T Y K A
działania masonerii jest kwestia taj-
ności organizacji.
Podczas akcji antymasońskiej z roku
2000, rozpętanej przez redaktora na-
czelnego wydawanego w Poznaniu
kwartalnika „Wolna Polska”, do sta-
rosty powiatu warszawskiego zło-
żony został wniosek o delegalizac
Wielkiej Loży Narodowej Polski oraz
Wielkiego Wschodu Polski (znów za-
pomniano o DH). Akcja rozpoczęła
się jesienią kolportażem ulotek anty-
masońskich i wnioskiem o ściganie
w poznańskiej delegaturze UOP. Kiedy
ten wniosek pozostał nieskuteczny,
jego autor złożył wniosek do starosty.
Autor wniosku podważał orzeczenia
o wpisie do rejestru, powołując się
na art. 13 Konstytucji: „Uważam, że
orzeczenia o zarejestrowaniu tych or-
ganizacji obarczone są wadą prawną.
Oba stowarzyszenia rażąco naruszają
prawo, łamiąc art. 13 Konstytucji RP,
która zakazuje prowadzenia utajnionej
działalności”. Inicjator akcji twierdził,
że rejestrując się jako stowarzyszenia,
masoni obeszli prawo, wprowadza-
jąc sąd w błąd, że prowadzą legalną
działalność. Mimo że podały adresy
siedzib i nazwiska założycieli, faktycz-
nie prowadzą jednak tajną działalność
i utajniają nazwiska swych członków.
Zarzuty mocne, ale bezzasadne. Jest to
nieporozumienie, które wynika z nie-
zrozumienia tajemnicy masońskiej
i dyskrecji działania wolnomularstwa
błędnie odczytywanych jako utajnienie
organizacji. Art.13 Konstytucji, na
który powołują się wrogowie maso-
nerii, stanowi, że: „[z]akazane jest
istnienie organizacji, których program
lub działalność przewiduje utajnienie
struktur lub członkostwa.
Nie można zasadnie twierdzić, że dzia-
łalność masonerii przewiduje utajnie-
nie struktur, zwłaszcza że zostały one
ujawnione w statucie zatwierdzonym
przez sąd, podana została także siedziba.
Z utajnieniem członkostwa sprawa
jest bardziej skomplikowana, ale po
analizie nie powinna budzić zastrze-
żeń prawnych. W trakcie procedury
rejestracyjnej podane zostały na-
zwiska załycieli, nikogo też nie
zobowiązuje się do ukrywania swej
przynalności do masonerii, każdy
mason swobodnie może ujawn swą
przynależnć do zakonu.
Nie ma natomiast generalnego obo-
wiązku publikowania czy ujawniania li-
sty członków. Tak jak w odniesieniu do
stowarzyszenia nie obowiązują zasady
zupełnej transparentności i stowarzy-
szenia na ogół na forum publicznym
ujawniają tylko część tego, co się dzieje
wewnątrz organizacji. Specyka stowa-
rzyszeń masońskich polega na tym, że
zakres spraw dziejących się wewnątrz
organizacji, który jest przekazywany
na zewnątrz, jest znacznie mniejszy
niż w typowych stowarzyszeniach. To
jest właśnie dyskrecja, ale nie tajność
w rozumieniu przepisów polskiego pra-
wa. Dyskrecja uświęcona wieloletnim
zwyczajem, o którego kwestionowanie
mogłoby się pokusić państwo o zaku-
sach totalitarnych, lecz nie państwo li-
beralnej i zachodniej demokracji. Dys-
krecja masońska może się nie podob
postronnym, lecz nie może ona być
kwestionowana na drodze prawnej jako
nielegalna. Nie możemy domagać się,
by każdy wyznawał swoją przynależ-
ność lożową czy tym bardziej, by loże
publikowały listy swych członków, tak
jak nie domagamy się, by każdy na lewo
i prawo trąbił np. jakiego jest wyznania
i do jakiego Kościoła należy, czy aby
podawał wszelkie informacje o swoim
życiu osobistym i prywatnym. Prawo
do dyskrecji to prawo do swobodnego
dysponowania informacjami na własny
temat. Myślę, że prawo do swobodne-
go dysponowania informacją o swej
przynależności do wolnomularstwa
może być powiązane z konstytucyj-
nym prawem milczenia w sprawach
światopoglądowych. Skończyły się
już państwowe rubryczki, w których
wpisywano wyznanie.
Można sobie wyobrazić sytuację, że
niemal każdy polski mason ujawnia
swą przynależność do obediencji i się
z nią dumnie obnosi, w najlepszym
tego słowa sensie. Nie byłoby w tym
nic sprzecznego z prawem i założe-
niami masońskimi, które przecież nie
przewidują utajniania członkostwa.
Może być jednak i tak, że niemal każ-
dy mason swą przynależność trzyma
w dyskrecji, tak jak obecnie. Wszystko
to zależy przecież od indywidualnych
(a nie organizacyjnych) decyzji i kli-
matu społecznego. Przecież to właśnie
ludzie odpowiedzialni za nagonki an
-
tymasońskie w dużym zakresie powo-
dują, że zakres dyskrecji odnośnie do
członkostwa jest tak duży.
Być me jednak ten dylemat zniknie.
Oto bowiem w projekcie nowej kon-
stytucji IV RP Lecha Kaczyńskiego
usuwa się przepis zakazujący istnienia
partii i organizacji, których program
dopuszcza nienawiść rasową lub na-
rodowościową, a tym samym odstrze-
lono zakaz istnienia organizacji prze-
widujących utajnienie członkostwa...
Jeśli natomiast wrogowie masonerii
tak bardzo zatroskani są przestrzega-
niem art. 13 Konstytucji, to powinni
się najpierw zainteresowwielo-
ma innymi organizacjami, których
sprzeczność działania i programów
z tymże artykułem jest dużo mniej
wątpliwa niż w odniesieniu do maso-
nerii, zaczynając od licznych skrajnie
nacjonalistycznych czy antysemickich,
quasi-faszystowskich i rasistowskich
organizacji, które odwołują się do nie-
nawiści czy nawet przemocy, a koń-
cząc na Opus Dei, któremu można
wytoczyć nie tylko analogicznie do
masonerii zarzut tajności, ale i dzia-
łanie na zasadzie bezwzględnego po-
słuszeństwa członków.
Mariusz Agnosiewicz
Czy jednak istnieje jakaś
realna możliwość negatywnych
konsekwencji wobec lóż na drodze
formalnej w świetle prawa?
Działają one legalnie, zgodnie z
polskim prawem, przy założeniu,
że prawo to stosowane będzie
racjonalnie. Niestety, nie zawsze
można na to liczyć.
Cyt. za: http://www.racjonalista.pl/
kk.php/s,5415 (wyróżnienia w tekście za
oryginałem – RED)
15
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
LOŻA I POLITYKA
P
owszechną wydaje się opinia, że historycznie mi-
gracje bywały siłą napędowa rozwoju całych społe-
czeństw – mimo przypadków, gdy masowe migracje
powodowały nawet upadki imperiów. Napływ i wzajemne
przenikanie się rozmaitych grup narodowościowych do-
prowadziły na przykład do powstania silnych, wielokul-
turowych, a jednak spójnych społeczności, takich jak np.
USA, Kanada, Australia. W ten typ migracji wpisuje się
w większości współczesna migracja zarobkowa, w której
znaczny udział mają nasi rodacy. Taki typ migracji jest obec-
nie powszechny na całym świecie. Nie budzi on większych
kontrowersji – na ruchach ludności zyskują zarówno kraje
przyjmujące przybyszów, jak i sami migrujący.
Nie zauważa się również większych problemów asymila-
cyjnych – migranci zarobkowi zazwyczaj aktywnie i chętnie
wchodzą w role narzucane przez miejscową społeczność
i dostosowują się do systemu społeczno-kulturowego
panującego w danym kraju. Uczą się języka gospodarzy,
edukują się i starają się awansować w drabinie społecznej.
Zauważalne jest oczywiście powstawanie enklaw naro-
dowościowych – dzielnice polskie, chińskie itp., jednak
nawet społeczności całkowicie odmienne kulturowo i nie
asymilujące się w stopniu równym Europejczykom, np.
Azjaci, żyją we względnej harmonii z gospodarzami, a na
wzajemnej współpracy i wymianie usług zyskuje miejscowa
gospodarka. Taki typ migracji jest również korzystny ze
względów demogracznych, co jest szczególnie istotne
dla starzejących się społeczeństw europejskich czy choćby
Australii, wciąż aktywnie poszukującej rozmaitych specja-
listów z różnych dziedzin.
MIGRACJE
SZANSA CZY ZAGROŻENIE
DLA CYWILIZACJI ZACHODU?






Temat roczny federacji Le Droit Humain Polska 6015/6016
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
16 LOŻA I POLITYKA
D
rugi typ migracji,wnież nieobcy naszym rodakom,
choć w znakomitej mniejszości, to migracja socjalna.
Całe rodziny przenoszą się lub zakładane są na terenie
państw-gospodarzy niemal wyłącznie po to, by korzyst
z hojności „rozbuchanego” systemu socjalnego – zasiłków,
zapomóg, dodatków rodzinnych, mieszkaniowych itp.
W wielu krajach Europy Zachodniej takie zasiłki pozwalają
żyć osobom bezrobotnym na poziomie znacznie wyższym n
w kraju macierzystym migranta dzięki owocom jego pracy.
Taka migracja w dłuższej perspektywie jest wysoce nie-
korzystna gospodarczo i społecznie zarówno dla społe-
czeństwa-gospodarza jak i samego migranta. Po pierwsze
– pracująca część społeczeństwa zostaje obciążona kosztem
jego utrzymania, co zmniejsza efektywność gospodarczą
pracy i rodzi zrozumiałe napięcia społeczne. Po drugie
– osoba korzystająca w ten sposób z systemu socjalnego
pozbawiona jest elementarnej motywacji do podnosze-
nia kwalikacji czy awansu społecznego, co prowadzi do
swoistej dysymilacji społecznej, a z czasem do frustracji
i negacji zastanego systemu – i to pomimo pozornej,
chwilowej stabilizacji nansowej.
Na zachodnich rynkach mamy obecnie do czynienia ze
zjawiskiem powstawania całych zbiorowisk i społeczności
żyjących na koszt państwa i pracujących obywateli. Statysty-
ki nieubłaganie pokazują, że prym w tym procederze wiodą
migranci z krajów Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki.
T
rzecim wreszcie rodzajem migracji są przemieszcze-
nia ludnościowe z obszarów objętych działaniami
wojennymi. Takie grupy ludności są traktowane według
prawa międzynarodowego jako uchodźcy wojenni i objęte
wsparciem zgodnym z właściwymi regulacjami w tej materii.
Skala zjawiska związana przede wszystkim z kryzysem na
Bliskim Wschodzie przerosła jednak państwa Zachodu. Na
samej granicy tureckiej w obozach przejściowych koczują
już setki tysięcy uchodźców, kolejne przemieszczają się
w jej stronę. Podobnie jest na dużej części południowej
granicy morskiej Unii.
A
rgument konieczności niesienia pomocy tej grupie
ludności jest często podnoszony w lożowych dysku-
sjach i trudno z humanitarnego punktu widzenia odmówić
mu słuszności. Echa podobnych dyskusji można odnaleźć
w Apelu 26 europejskich organizacji wolnomularskich
z września 2015 r., w którym czytamy m.in. „Europejskie
obediencje wolnomularskie zostały zaalarmowane przez
tragedię, jaką przeżywają migranci uciekający z krajów
ogarniętych wojną i nękanych przez ubóstwo. Apelujemy
do rządów Unii Europejskiej o wdrożenie wspólnej poli-
tyki niezbędnej do ochrony bezpieczeństwa i godności
tych osób. Trudno rozpatrywać pomoc humanitarną dla
uchodźców z obszarów wojennych w kategoriach szans
i zagrożeń cywilizacyjnych, jest bowiem ona zwyczajną
koniecznością i moralnym obowiązkiem każdego czło-
wieka – to może spotkać każdego z nas.
W cytowanym apelu możemy jednak przeczytać również,
iż „obediencje wolnomularskie przypominają, że przypływ
imigrantów jest nie ciężarem, lecz szansą dla przyszłości
Europy. Z tym ostatnim twierdzeniem wiele S... i Br...
wyraźnie się nie zgadza.
Dlaczego?
Pamiętać należy, co podkreślano w dyskusjach, że nie
wszystkie osoby przybywające na teren Europy są uchodź-
cami wojennymi – znaczna ich część to emigranci ekono-
miczni, którzy pragną dostać się do Europy Zachodniej, by
rozpocząć w niej nowe, lepsze życie i ściągnąć lub założyć
nowe rodziny. Potencjalna chęć włączenia się części mi-
grantów w obieg gospodarczy państw-gospodarzy według
pierwszego modelu migracji nie budzi do końca sprzeciwu,
jednak, jak się okazuje, przeważająca część migrantów
ochoczo korzysta z modelu drugiego – socjalnego i żyje
na koszt osób pracujących.
Niekontrolowane otwarcie granic Europy bez drobiazgo-
wej werykacji osób pragnących zamieszkać na terenie Unii
Europejskiej również budzi znaczne obawy. Czym innym
jest bowiem pomoc humanitarna dla uchodźców mająca
na celu zapewnienie bezpieczeństwa przed działaniami
wojennymi, pomocy medycznej czy żywnościowej, czym
innym zaś przyjmowanie wszystkich chętnych do zamiesz-
kania w danym kraju. Rodzi się reeksja, iż wzorem Kanady
czy Australii, osoby takie powinny być werykowane pod
kątem przydatności dla gospodarki, jak również zdolności
asymilacyjnych w kontekście językowo-kulturowym.
Osoby takie powinny być również drobiazgowo weryko-
wane pod kątem powiązań z ruchami ekstremistycznymi.
Wśród przybywających do Europy mas ludzkich znajdują
się bowiem również tysiące znakomicie wyszkolonych
żołnierzy – bojowników i działaczy rozmaitych grup ter-
rorystycznych mających żywotne interesy w destabilizacji
państw Zachodu – lub do takich działań inspirowanych
przez zewnętrzne siły, dla których mocna Europa jest solą
w oku. Służby bezpieczeństwa poszczególnych krajów
członkowskich biją na alarm – zagrożenie terrorystyczne
w Europie osiągnęło obecnie poziom niespotykany przez
ostatnie dziesięciolecia.
Uświadomić sobie jednak należy, że to nie tylko przy-
bywający działacze grup terrorystycznych stanowią za-
Czym innym jest pomoc humanitarna dla
uchodźców mająca na celu zapewnienie
bezpieczeństwa przed działaniami wojennymi,
pomocy medycznej czy żywnościowej, czym
innym zaś przyjmowanie wszystkich chętnych
do zamieszkania w danym kraju.
17
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
LOŻA I POLITYKA
grożenie dla ładu i porządku, ponieważ służą oni de facto
jako zapalniki do tykających już w państwach Zachodu od
dziesięcioleci bomb społeczno-kulturowych. Zaniedbania
w polityce imigracyjnej państw Zachodu przez ostatnie
dziesięciolecia doprowadziły bowiem do powstania licznych
patologii w wielokulturowych modelach społeczeństw.
W Niemczech, Francji, Szwecji czy w Belgii powstały setki
enklaw zamieszkałych przez grupy osób wykluczonych
społecznie – i/lub bardziej lub mniej świadomie samo-
-wykluczających się. Są to grupy osób żyjących zazwyczaj
z zasków lub ze świadczenia usług dla pobratymców
(żyjących z zasiłków) w odmiennych kulturowo enklawach
z dala od dorobku intelektualno-lozocznego gospodarzy
i życia gospodarczego danego kraju. Osoby te nie asymi-
lują się, nie edukują, często słabo znają język gospodarzy,
w związku z tym ich szanse na rynkach pracy są znikome.
To rodzi frustrację i prowadzi do radykalizacji poglądów
i postaw. To spośród tych grup wywodzą się najczęściej
zamachowcy, którzy okazują się często obywatelami danych
państw, których rodziny osiedliły się w Belgii, Francji czy
w Szwecji nawet dwa pokolenia temu.
T
u dochodzimy do zasadniczego, gdyż najbardziej
zauważalnego i niepokojącego problemu kulturowe
-
go: problemu pęknięcia na linii islam – chrześcijaństwo.
Te dwa wielkie systemy religijne przez ponad tysiąclecie
rywalizowały ze sobą o rząd dusz. Walka ta wydawała się
ostatnimi czasy historią – przynajmniej w wyobrażeniu
przeciętnego, postmodernistycznego człowieka Zacho-
du. Tymczasem okazuje się, że to właśnie islam stał się
głównym narzędziem bezwzględnie wykorzystywanym
przez siły nieprzychylne Europie do jej destabilizacji. To
na bazie islamu stworzono najbardziej agresywne doktryny
naszych czasów i dokonuje się, poniekąd udanej, próby
przeszczepienia tych trendów do środowisk muzułmań-
skich żyjących w Europie i właśnie do niej napływających.
Tak jak nacjonalizm kiełkuje tam, gdzie panuje bieda
gospodarcza i intelektualna, podobnie radykalny islam
traa do wyobraźni niedostatecznie zasymilowanych,
młodych mieszkańców biednych dzielnic muzułmańskich
oraz do napływających w sposób niekontrolowany mas
kompletnie obcych kulturowo migrantów, co wzmaga te
trendy i prowadzi do katastrofy kulturowej.
Nardzie to jest również z powodzeniem wykorzy-
stywane przez powstające na Zachodzie muzułmańskie
mafie klanowe, prowadzące zarówno legalne interesy
np. liczne sieci restauracji ikebabowni, jak i żeru-
jące na pobratymcach, czerpiące korzyści z wymuszeń,
haraczy, przemytu, handlu narkotykami oraz, oczywi-
ście, z zasiłw pstwowych wypłacanych nagminnie
członkom klanów. Na bazie islamu budują etos śwtego
bojownika, pogardzacego innowiercami czy, szcze
-
lnie, ateistami, stojącego de facto ponad prawem
i macego to prawo za nic. W przeciwieństwie do
znanych dotychczas struktur mafijnych opartych na
zasadach klanowych (np. włoskich), jednak działających
raczej hermetycznie, te budują swoją po również
na powiązaniach z ekstremistycznymi ugrupowaniami
islamskimi z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej,
z Państwem Islamskim na czele, stanowiąc dla nich
zaplecze finansowe i logistyczne w Europie.
Należy podkreślić, iż wspomniane różnice kulturowe
między światem islamu i chrześcijaństwa są powodem
największego niepokoju społeczeństw zarówno Zachodu,
jak i Europy Środkowo-Wschodniej. Nieposzanowanie
elementarnych praw kobiet, nietolerancja dla odmiennej
obyczajowości seksualnej, nietolerancja dla odmienności
wyznaniowej czy bezwyznaniowości, restrykcyjne prawa
szariatu – to główne elementy kultury islamskiej, które
nie mogą zostać zaakceptowane w europejskim systemie
wartości uniwersalnych, wypracowanym przez cywilizację
europejską przez ostatnie stulecia przy znacznym udziale
braci wolnomularskiej.
Jednak to właśnie te elementy islamu są eksponowane
przez Państwo Islamskie i inne muzułmańskie ruchy eks-
tremistyczne, to one stanowią pożywkę dla fundamenta-
lizmu religijnego dla rezydentów muzułmańskich enklaw
i dla rzesz muzułmanów przybywających w tej chwili do
Europy. Dlatego konikt jest wciąż eskalowany i zagraża
ładowi i bezpieczeństwu cywilizacji Zachodu. Konikt ten
będzie, niestety, narastał, gdyż chwilowo nie widać jego
satysfakcjonującego rozwiązania, zaś dywagacje o możli-
wych scenariuszach działań naprawczych dalece wykraczają
poza zakres tego opracowania. #
W
podsumowaniu powyższych rozważań
nasuwa się reeksja, którą podziela więk-
szość S... i Br... biorących udział w to-
czących się przez ostatni rok masoński
dyskusjach lożowych, iż zagrożeniem dla cywilizacji
Zachodu nie jest migracja per se – jest nim brak spój-
nej i konsekwentnej polityki europejskiej w dziedzinie
bezpieczeństwa, błędne założenia hurraoptymistycznej
polityki multikulturowości, nieodpowiedzialna decyzja
Niemiec o niekontrolowanym otwarciu granic, brak
realnej kontroli nad migracją oraz brak pomysłów
lub woli rozwiązania tych problemów.
Należy podkreślić, iż różnice kulturowe
między światem islamu ichrześcijaństwa są
powodem największego niepokoju
społeczeństw zarówno Zachodu, jak iEuropy
Środkowo-Wschodniej.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
18 L O Ż A I O B Y C Z A J E
W
szystko zaczęło się ponad
dekadę temu, w roku
2005, kiedy australijska
projektantka libańskiego pocho-
dzenia Aheda Zanei przedstawiła
wersję kostiumu kąpielowego zakry-
wającego całe ciało za wyjątkiem
twarzy, dłoni i stóp. Jej projekt, któ-
rego nazwa handlowa brzmi Ahiida,
zaś zwyczajowa – burkini (burqini),
przeznaczony jest naturalnie przede
wszystkim dla kobiet wyznania is-
lamskiego, którym zwyczaj i religia
zabraniają pokazywania odkryte-
go ciała w miejscach publicznych,
a więc również na plaży. Zdawałoby
się, że nie ma w tym nic, co mogłoby
przykuć na dłużej uwagę. A jednak
z czasem okazało się, że sprawa na-
brała rozgłosu. Otóż władze kilku
francuskich kurorw nadmorskich
zakazały – miało to miejsce latem
bieżącego roku – noszenia na plaży
tego stroju zgodnego z wymogami
religii. I tak jak sto lat temu policji
zdarzało się pilnować, by kobiety
na plaży nie obnażały się bardziej,
niż na to pozwalają ogólnie przyję-
te normy przyzwoitości, tak teraz
policja ma prawo ukarać mandatem
kobiety „za bardzo” na plaży ubrane.
B
urkini projektu Ahedy Zanetii
jest dogodne dla muzułma-
nek, ale także dla innych kobiet,
kre nie mo lub zwyczajnie
nie ch nał latem wylanso-
wanego przez Louisa Réarda na
BURKINI
ISLAMSKIE BIKINI




Nie każda muzułmańska
kobieta zakrywa ciało
z przymusu – wręcz
przeciwnie, wiele z nich
robi to z wewnętrznego
przekonania i z chęci życia
zgodnie z obowiązującymi
w ich kulturze normami.
A w chęci dostosowania
się do określonych norm
społecznych nie ma nic złego,
wszak wszyscy to robimy.
1 Ks. Andrzej Draguła, Burkini i wolność,Tygodnik Powszechny, nr 36(3505), 4 września 2016, s. 36-38.
19
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
L O Ż A I O B Y C Z A J E
ciele Micheline Bernardini bikini. Jak
stwierdza autor artykułu, burkini jest
w jakimś sensie wyrazem „nowoczes-
nego islamu”, jest połączeniem trady-
cyjnych wymagań wobec kobiecego
stroju z chęcią skorzystania zza-
chodnich przyjemności”, do których
należy plażowanie i kąpiel w morzu.
Znamienne jest przecież, że pomysł
na ten strój zrodził się nie w tzw. kra-
jach muzułmańskich, gdzie islam jest
religią dominującą, ale w diasporze,
a prawdziwą popularność zyskał prze-
de wszystkim w Europie, w swoistym
tyglu, w którym mieszają się wpływy
różnych kultur, tam, gdzie to, co ma
korzenie wschodnie, przenika s
z tym, co właściwe Zachodowi.
I
tak oto burkini stało się strojem
o charakterze ideologicznym.
Powołując się na laickość państwa,
mer Cannes, a zaraz po nim merowie
innych miejscowości na Lazurowym
Wybrzeżu, zakazał jego noszenia na
plażach publicznych. W uzasadnie-
niu podkreślano, że noszenie tego
stroju jest równoznaczne z okaza-
niem braku szacunku dla „dobrych
obyczajów i sekularyzmu”. Podob-
nie uzasadniany jest zakaz noszenia
symboli religijnych – w tym hidżabu
– w instytucjach publicznych, jak na
przykład szkoły. Przychodzi na myśl
pierwsza scena zlmu Les Héritiers
(polski tyt Pani od historii) w reż.
Marie-Castille Mention-Schaar
(2014). Była uczennica jednego
z podparyskich liceów przychodzi
wraz matką do szkoły po odbiór świa-
dectwa maturalnego. Obie ubrane są
w hiaby. Świadectwo nie zostaje
wydane z uwagi naniestosowny
ubiór dziewczyny. Dochodzi do roz-
dzierającej sceny, w której nastolatka
krzyczy, że przez cały okres edukacji
ubierała s tak jak tego wymagała
szkoła, że teraz są wakacje, że już nie
jest uczennicą i że nosi strój zgodny
z własnymi przekonaniami religijny-
mi. Wezwany dyrektor jest nieubłaga-
ny, podtrzymuje decyzsekretarki,
młoda muzułmanka odchodzi, rezyg-
nując ostatecznie z odebrania matury.
Scena jest tak poprowadzona, że widz
bierze jej stronę. Najwyraźniej kwe-
stia jest żywo obecna w świadomości
francuskiego obywatela, skoro tak
ważne miejsce pwięciła jej reży-
serkalmu traktującego w zasadzie
zupełnie o czym innym.
W
racając do burkini. Premier
Francji poparł decyzję włoda-
rzy nadmorskich kurortów, mówiąc
publicznie, że burkini to wyraz nie-
wolniczego statusu kobiety, co nie jest
zgodne z francuskimi wartościami.
Przy takim postawieniu sprawy nikogo
nie dziwi fakt, że głos zabrały również
środowiska feministyczne. Podzieliły
się na dwa obozy – jeden uznający, że
noszenie burkini to faktycznie wyraz
patriarchalnej zależności, z której na-
leży wyzwolić islamskie kobiety za
wszelką cenę, niekoniecznie pytając
je o zdanie; i drugi, popierający ko-
biety kąpiące się w burkini i uznający
ten wybór za wyraz wolności kobiety,
która sama ma prawo decydować w co,
gdzie i kiedy się ubiera.
P
ojawia się także zarzuty, że
zakaz jest seksistowki i islamo-
fobiczny, że jest wyrnym narusze-
niem prawa kobiet do decydowania
o sposobie ubierania się i wolności
swobodnego poruszania się. Należy
tu podkreślić, że przecież nie każda
muzmska kobieta zakrywa cia-
ło z przymusu wręcz przeciwnie,
wiele z nich robi to z wewnętrznego
przekonania i z cci życia zgodnie
z obowiązującymi w ich kulturze
normami. A w cci dostosowania
się do określonych norm specz-
nych nie ma nic złego, wszak wszy-
scy to robimy. Norma społeczna
nie jest ograniczeniem prawdziwej
wewnętrznej wolności, tylko środ-
kiem regulującym codzienne życie,
niekiedy atwiającym życiowe wy-
bory i drobne decyzje, wywającym
dodatnio na jakość społecznego ży-
cia. Wprowadzenie zakazu kąpania
się w burkini jest odbierane jako atak
na wolność religijną, a powoływanie
się na laickość pstwa jest w tym
przypadku raczej tylko pretekstem,
by uzasadnić rosnącą niechęć do
muzmanów, wywaną ostatnimi
aktami terroryzmu.
P
oruszyłam ten temat nie po to,
by rozstrzygać kwestię. Po prostu
artykuł, o którym była mowa bardzo
mnie poruszył, podobnie jak wspo-
mniana scena z lmu Pani od historii.
Trzeba pamiętać, że islam nie jest re-
ligią grupy mężczyzn, którzy w imię
swojej i tylko swojej religii zmuszają
kobiety do takich a nie innych zacho-
wań. Jest to religia wyznawana także
przez kobiety, które zazwyczaj bez
przymusu, a nawet z wewnętrznym
przekonaniem god się na prze-
strzeganie pewnych norm. Gdybym
była muzułman, nie chciałabym
rezygnować z tradycyjnego stroju za
cenę zdobycia edukacji. Nie chciała-
bym wybierać między edukacją i re-
ligią. Nie chciałabym bowiem także
rezygnować z edukacji czyjścia
na plażę ze względów religijnych czy
obyczajowych. Należałoby przy okazji
zastanowić się także i nad tym, czy
zakaz noszenia hidżabu w instytucjach
publicznych, takich jak szkoła, nie jest
dla niektórych kobiet zamknięciem
drogi do edukacji bardziej skutecznym
niż normy narzucane im przez religię
lub mężczyzn.
S... Waleria F.
Na podstawie deski wygłoszonej
we wrześniu 2016 r. w Sz...L... Gaja
Aeterna na Wsch... Warszawy.
Gdybym była muzułmanką,
nie chciałabym rezygnować
z tradycyjnego stroju za
cenę zdobycia edukacji.
Nie chciałabym wybier
między edukacją i religią.
Nie chciałabym bowiem
także rezygnować z edukacji
czy pójścia na plażę ze
względów religijnych czy
obyczajowych.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
20 T R Z E C I M O K I E M
O
glądałam sceny z likwidacji francuskiego obozu
dla uchodźców pod Calais, zwanego Dżunglą, ze
ścniętym sercem. Przypomniałam sobie natychmiast
obrady Wielkiej Loży mojej obediencji – Wielkiej Żeń-
skiej Ly Francji, w których uczestniczyłam w styczniu
2016 roku. Jednym z punktów był właśnie ten, dotyczący
uchodźców. Bardzo wiele z naszych francuskich sstr,
w tym nasza Wielka Mistrzyni, włączyło się w konkretną
pomoc. Największa dotyczyła pomocy nansowej dla
organizacji Lekarze bez Granic, a konkretnie Ginekolodzy
bez Granic, którzy służą kobietom i ich specycznym
problemom w trakcie tułaczki: miesiączkom, ciążom,
poronieniom, porodom; wszystko to w warunkach wo-
łającym o pomstę do nieba. Wśród tych zaangażowanych
sióstr były także siostry z loży La Pierre Cache, loży
bliźniaczej dla mojej polskiej Gai Aeterny. My także,
na apel siostry z loży Wolność Przywrócona (WWP),
ączyłyśmy się w tę pomoc: szykowałyśmy ciepłe rzeczy
i wysłałyśmy potem kilka pak z transportem na bałkański
uchodźczy szlak.
Tak, wiem, cóż znaczy jeden sweter czy jedna kurtka,
gdy potrzeba ich tysiące?
Gdy miotają mną takie wątpliwości, przypominam sobie
pewną przypowieść.
Idzie ojciec z synem i widnad brzegiem morza setki
meduz wyrzuconych przez fale. Syn schyla s i wrzuca
medudo morza: jed, drugą, trzec... Ojciec mówi,
że to przecież wszystko jedno, bo i tak tych wszystkich
meduz nie uratuje. Na to syn odpowiada: Tej jednej,
konkretnej, wcale nie jest wszystko jedno...
Tak, wiem, ważne jest nasze wspólne bezpieczeństwo,
geopolityka kłania się w pas, polityka multi-kulti poniosła
porażkę. A jednak bardziej niż wszystkie analizy polityków
i naukowców przemawiają do mnie słowa i gesty papieża
Franciszka, któremu też nie jest wszystko jedno.
Mirosława Dołęgowska-Wysocka
P
apież Franciszek poprosił uchodźców o wybaczenie
zamykania drzwi przed nimi i obojętności ze strony
społeczeństw, które „boją się zmiany życia i mentalności”.
To słowa z jego orędzia do rzymskiego ośrodka pomocy
dla uchodźców z okazji 35. rocznicy powstania.
Wasze doświadczenie bólu i nadziei przypomina nam
o tym, że wszyscy jesteśmy cudzoziemcami i pielgrzymami
na tej ziemi, przyjętymi przez kogoś z wielkodusznością
i bez żadnych zasług.
Ten, kto tak jak wy uciekł ze swojej ziemi z powodu uci-
sku, wojny, natury zniekształconej przez zanieczyszczenia
i pustynnienie czy niesprawiedliwego rozdziału zasobów
planety, jest bratem, z którym trzeba dzielić się chlebem,
domem, życiem.
Tyleż razy nie przyjęliśmy was. Wybaczcie zamknięcie
i obojętność naszych społeczeństw, które obawiają się zmiany
życia i mentalności, jakiej wymaga wasza obecność. Trakto-
wani jak ciężar, problem, koszt, jesteście tymczasem darem.
Cyt. za: PAP z 19 kwietnia 2016 r.
WSZYSTKO JEDNO?...
WYBACZCIE ZAMYKANIE DRZWI I OBOJĘTNOŚĆ
21
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
N A S Z E P R Y N C Y P I A
Z
acznę od osobistego wyznania,
że jestem szczególnie przy-
wiązany do aksjologicznego
kośćca Obrządku Francuskiego. Wiąże
się z tym moje głębokie przekonanie,
że wolnomularze posiadają ważne zo-
bowiązania społeczne, w końcu dla
nas cały świat jest lożą, i że dopiero
w perspektywie społeczeństwa można
mierzyć efektywność naszej pracy.
Oznacza to także, że nasze fundamen
-
talne wartości, skrótowo wyrażane
w triadzie Wolność! Równość! Bra-
terstwo!, mają charakter uniwersalny,
wykraczają poza progi konkretnych
lóż1.
J
eżeli świat jest lożą, a wolnomu-
larstwo karmi się wartościami uni-
wersalnymi, masoneria nie powinna
reprodukować i utrwalać niewności.
W przeciwnym razie nasze ideały, wy-
rażane w przywołanej triadzie, nie
będą w ten sam sposób odnosić się
do wszystkich ludzi. Innymi słowy
— będą wartościami korporacyjnymi.
Sensowne wydaje się zatem pytanie,
czy wolnomularstwo przeciwdziała
nierównościom. Poniżej przedstawię
kilka powiązanych ze sobą spraw, które
w moim odczuciu stawiają (lub mo
stawiać) pod znakiem zapytania fak-
tycznie uniwersalny charakter wyzna-
wanych przez nas wartości i ideałów.
P
o pierwsze, w zyku wolno-
mularskim funkcjonują zwroty
sprzyjające utrwalaniu nierówności.
WOLNOMULARZE
WOBEC NIERÓWNOŚCI
B R ... M A R C I N B O G U S Ł A W S K I





Wolnomularze posiadają ważne zobowiązania
społeczne, w końcu dla nas cały świat jest lożą,
i dopiero w perspektywie społeczeństwa można
mierzyć efektywność naszej pracy.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
22 N A S Z E P R Y N C Y P I A
Myślę tu zwłaszcza o silnej opozycji
„my” – „oni”, która znajduje swoją eks-
presję w podziale ludzi na masonów
i tzw. profanów czy światowych. Za
podziałem tym stoi głębokie przeko-
nanie, że inicjacja dogłębnie zmienia
człowieka, a także, że wtajemniczenia
zawsze dostępują ludzie szlachetni,
dobrych obyczajów. W ten sposób
odróżnić można ich od pozostałych
ludzi, którzy żyją w sposób mniej
wartościowy. Pamiętać musimy także
o religijnym rodowodzie słowa „pro-
fan. Etymologicznie oznacza ono
kogoś stojącego „przed świątynią”,
a więc niewtajemniczonego, dyletanta,
osobę, dla której prawda jest zakryta.
Odróżnienie „masonów” i „profanów
można widzieć jako wyraz „klerykali-
zmu, który zdaniem Stefana Swieżaw-
skiego jest „skutkiem bardzo głęboko
sięgającego dualizmu, który łączył się
z gnozą. Prowadzi to do przekonania
o nadrzędności (czy większej warto-
ści) jednych ludzi nad pozostałymi.
W
idać to już w Księdze Kon-
stytucji Andersona. Czytamy
w niej: „But you are not charged to
do beyond your Ability, only to prefer
a poor Brother, that is good Man and
true, before any other poor People in
the same Circumstances” (w przekła
-
dzie br... Tadeusza Cegielskiego: „Nie
jesteś jednak zmuszony do działania
ponad stan, lecz jedynie do przed-
łożenia ubogiego Brata nad innych
w tym samym położeniu, a więc [do
wspomożenia] człowieka dobrego
i uczciwego”). A co, gdy zdarzy się,
że to ów inny Człowiek jest dobry
i uczciwy, a Brat nie odznacza się
specjalną szlachetnością? Historia
dostarcza przecież przykładów wol-
nomularzy, którym moralnie można
wiele zarzucić; trudno więc utrzymać
pogląd, że przejście przez poszczegól-
ne stopnie wtajemniczenia zawsze
przekłada się na moralny i duchowy
rozwój adepta. I czy takie a nie inne
postawienie sprawy przez Andersona
nie prowadzi do często zarzucanego
masonom korporacyjnego popierania
się, a w końcu do nieuniwersalnego
traktowania wyznawanych wartości?
P
o drugie, poważnym problemem
jest wymóg „nansowej nieza-
leżności” stawiany kandydatom do
lóż. Jest on dla mnie zrozumiały. Wol-
nomularska praca nad sobą i pomoc
innym wymagają wolności, której
składnikiem jest nansowa nieza-
leżność. Trudno jednak nie zauwa-
żyć, że status nansowy nie musi iść
w parze z dojrzałością intelektualną
i moralną. Socjolodzy i ekonomiści
dokonali rozpoznania takich zjawisk
jak prekaryzacja (Guy Standing),
oderwanie dochodów „wyższej ka-
dry kierowniczej i zarządzającej” od
„miejsca w hierarchii umiejętności
i kwalikacji” (Alain Touraine) czy
wdrażanie mechanizmów „tworzenia
wartości rynkowej” niezależnie od
tworzenia miejsc pracy (Joseph E. Sti-
glitz). Wszystko to sprzyja narastaniu
nierówności. W tej sytuacji słuszne
w założeniach kryterium „nanso-
wej niezależności” może odstraszać
ludzi wartościowych a niezam-
nych, zatrudnionych na umowach
śmieciowych, o niepewnej sytuacji
zawodowej, utrwalając różnice między
tymi, którzy „mają”, a tymi, którzy
„nie mają.
O
dpowiedzią na tę trudność może
być masońska lantropia, ale –
to po trzeciei z nią są problemy,
które nazwę „problemem praktycz-
nym” i „problemem teoretycznym.
„Problem praktycznywiąże się
z tym, czy polskie wolnomularstwo
faktycznie działa na polu lantropii?
A jeśli tak, to czy działa w stopniu
wystarczającym? Jest to ważne także
w kontekście przekonania, że spo-
łecznym zadaniem wolnomularza jest
„świecenie przykładem. Pamiętajmy
choćby o tym, że bieda ogranicza za-
soby poznawcze ludzi. Zwraca na to
uwagę m. in. Joseph E. Stiglitz, który
pisze o tym, że bieda i związany z nią
przewlekły stres mają wpływ na podej-
mowanie mniej racjonalnych decyzji.
Wysiłek zaś, który wkłada się w stra-
tegię przeżycia „od pierwszego do
pierwszego, osoby o stabilnej sytuacji
mogą wkładać w analizę rzeczywi-
stości społecznej, planowanie zmian
i rozwój. Jeśli tak, to przekonanie, że
w świecie narastających nierówności
mason oddziałuje społecznie, „świecąc
przykładem, okazuje się wyjątkowo
naiwne.
„Problem teoretyczny” zdiagnozo-
wał, dla przykładu, Brat Oscar Wilde
w eseju Dusza człowieka w epoce so-
cyalizmu. W jego optyce lantropia
jest rodzajem lekarstwa, które pod-
trzymuje przy życiu, ale nie leczy
choroby, choćby dlatego że podtrzy-
muje struktury, które odpowiadają
za nierówności i nędzę. „Właściwym
dążeniem – pisze Wilde – jest dążenie
do odbudowania społeczeństwa na
takich podstawach, że nędza będzie
niemożliwą. A cnoty altruistyczne
w rzeczywistości nie dopuścy do
urzeczywistnienia tego dążenia.
O
tym, że Wilde’owska perspek-
tywa patrzenia nalantrop
nie jest bezzasadna, świadczmoże
krytyka akcji typu „Szlachetna pacz-
ka”. Tak pisała Katarzynarniak:
„Szkodliwość przekonania, że jedno-
razowa pomoc ma stanowić rewolu-
cję w życiu osoby biednej, prowadzi
bowiem do przerzucenia na osoby
biedne odpowiedzialności za ich
powodzenie lub jego brak. Razem
z paczką osoba biedna otrzymuje wte-
dy, oczywiście w sensie symbolicz-
nym, nakaz właściwego prowadzenia
się. Pomoc staje się zatem instrumen-
tem dyscyplinowania – paczka daje
prawo do formowania wymagań
Masoneria nie powinna
reprodukować i utrwal
nierówności. W przeciwnym razie
nasze ideały Wolność – Równość
– Braterstwo będą wartościami
korporacyjnymi.
23
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
N A S Z E P R Y N C Y P I A
i oczekiwań. Problem polega na tym,
że osoba biedna nie będzie w stanie
się z tych zobowiązań wywiąz,
bo zawartość paczki nie znosi tego,
co ją naprawdę ogranicza i hamu-
je, nie dotyka przyczyn, a jedynie
dotkliwych skutków sytuacji biedy.
Owo niewywiązywanie się prowadzi
jednak do przwiadczenia, że nie
warto pomagać biednym, gdyż nie
wykorzystują oni pomocy tak, jak
naly, co w tym wypadku oznacza:
tak, jak oczekiwaliby tego od nich
pomagający2.
S
prawy, o których wspominam,
mocno mnie nurtują. Są także
źródłem pytań o sens wolnomular-
stwa i sposób bycia masonem, które
stawiam sobie samemu. Na nowo po-
stawiłem je w kontekście jednej z mo-
ich ostatnich lektur. Myślę o książ-
ce Wiktora Marca Rebelia i reakcja.
Rewolucja 1905 roku i plebejskie do-
świadczenie polityczne. Autor pokazuje
w niej, jak w polskim społeczeństwie
kształtowały się zręby nowoczesne-
go doświadczenia demokratycznego.
Niebagatelną rolę odegrała wtedy Pol-
ska Partia Socjalistyczna. Jednym ze
współzałożycieli tej formacji był brat
Edward Abramowski, którego myśl
jest mi bardzo bliska. Marzec poka-
zuje, jak PPS dążyła jednocześnie do
społecznego i politycznego upodmio-
towienia kobiet, zniesienia wyzysku
i nierówności społecznej, niwelacji an-
tagonizmów na tle narodowościowym
i obudzenia uczuć patriotycznych.
Wszystko to wynikało z przeświad
-
czenia, że każdy człowiek powinien
być podmiotem sprawczym.
Budzenie i przywracanie ludziom
sprawstwa, zmaganie się z nietole-
rancją, zaangażowanie w walkę z bie-
dą i nędzą, studzenie nacjonalizmu,
miłość do Ojczyzny — to działania
w świecie-loży, które w moim odczu-
ciu pozwalają wierzyć w uniwersal-
ność ideałów Wolności, Równości
i Braterstwa. A żadne z nich nie musi
być działaniem politycznym w sensie
działania w ramach jakiejkolwiek par-
tii i na jej rzecz. W tym sensie może
być działaniem wolnomularskim.
Wszystkie muswyrastać z pracy
nad kamieniem swojego życia, któ-
rej dokonujemy w oparciu o metodę
wolnomularską.
Br... Marcin M. Bogusławski
Sz...L... Kultura
na Wsch... Warszawy
1 Brat Dawid Steinkeller przypomniał ostatnio, że dewiza Wolność! Równość! Braterstwo! „pojawia się po raz pierwszy w czerwcu 1793 roku jako nazwa
wyróżniająca jednej z francuskich Lóż. Została ona również wymieniona w Księdze Architektury Wielce Szanownej Wielkiej Loży Francji, lecz zaledwie
jednokrotnie”. WWF wprowadził ją do Konstytucji w 1849 roku, zmieniając brzmienie pierwszego artykułu. Dodano tam następujące zdanie: „Dewizą
[Wolnomularstwa] było od z a w s z e: Wolność, Równość, Braterstwo. Steinkeller pisze dalej, że dewiza ta przywędrowała do Szkotyzmu „dopiero
w 1873 r.. Uznaje ją DH, WŻLF oraz GLCS. Pewne napięcia, które dostrzegam w wolnomularstwie, biorą się być może właśnie z tego, że triada Wolność!
Równość! Braterstwo! nie towarzyszyła masonom „od zawsze, ale była stopniowo inkorporowana do wolnomularstwa, sama pochodzi zaś z tradycji
republikańskiej.
2 Nie chodzi mi, rzecz jasna, o zaniechanie pomocy. Sądzę jednak, że warto pamiętać, że lantropia – mimo że potrzebna – jest (może być) dwuznaczna mo-
ralnie. Konieczność namysłu nad globalnymi problemami współczesności poświadcza to, że w ramach Obrządku Francuskiego Wielka Kapituła Generalna
WWF powołała Komisję Futurologii – swoiste „laboratorium idei, mające służyć wykuwaniu wizji lepszego świata społecznego. Wśród problemów do
podjęcia przez Komisję, Karol Wojciechowski wskazywał lepszą „redystrybucję państw opiekuńczych” czy bardziej sprawiedliwy podział dóbr (odsyłam
tu do książki Karola Wojciechowskiego pt. Ryt Francuski: od alchemii do racjonalizmu, ss. 76-77).
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
24 Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
P
oezja stoi u mnie wysoko, prawie pod sutem,
a sut mam wysoki. Najwyższy czas, by na nowo
poukładać książki. Książki pierwszej potrzeby usta-
wić pod ręką, a te bardziej obce i odległe zesłać pod sut.
Kartkując Dwukropek, zatrzymałam się na dłużej przy
Okropnym śnie poety.
Nie chcę tu pisać o podmiotach lirycznych i tych wszyst-
kich potwornych pojęciach, przy pomocy którym poloniści
tego świata z kolejnymi pokoleniami uczniów przepro-
OKROPNY SEN
WOLNOMULARZA
S ... A L E K S A N D R A
E . W Y S O C K A


DWUKROPEK



WISŁAWA SZYMBORS
OKROPNY SEN POETY
Wyobraź sobie, co mi się przyśniło.
Z pozoru wszystko zupełnie jak u nas.
Grunt pod stopami, woda, ogień, powietrze,
pion, poziom, trójkąt, koło,
strona lewa i prawa.
Pogody znośne, krajobrazy niezłe
i sporo istot obdarzonych mową.
Jednak ich mowa inna niż na Ziemi.
W zdaniach panuje tryb bezwarunkowy.
Nazwy do rzeczy przylegają ściśle.
Nic dodać, ująć, zmienić i przemieścić.
Czas zawsze taki, jaki na zegarze.
Przeszły i przyszły mają zakres wąski.
Dla wspomnień pojedyncza miniona sekunda,
dla przewidywań druga,
która się właśnie zaczyna.
Słów ile trzeba. Nigdy o jedno za dużo,
a to oznacza, że nie ma poezji
i nie ma lozoi, i nie ma religii.
Tego typu swawole nie wchodzą tam w grę.
Niczego, co by dało się tylko pomyśleć
albo zobaczyć zamkniętymi oczami.
Jeśli szukać, to tego, co wyraźnie obok.
Jeśli pytać, to o to, na co jest odpowiedź.
Bardzo by się zdziwili,
gdyby umieli się dziwić,
że istnieją gdzieś jakieś powody zdziwienia.
Hasło „niepokój”, uznane przez nich za sprośne,
nie miałoby odwagi znaleźć się w słowniku.
Świat przedstawia się jasno
nawet w głębokiej ciemności.
Udziela się każdemu po dostępnej cenie.
Przed odejściem od kasy nikt nie żąda reszty.
Z uczuć – zadowolenie. I żadnych nawiasów.
Życie z kropką u nogi. I warkot galaktyk.
Przyznaj, że nic gorszego
nie może się zdarzyć poecie.
A potem nic lepszego,
jak prędko się zbudzić.
25
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
wadzają sekcje utworów poetyckich na lekcjach języka
polskiego. Co autor miał na myśli? Co autor miał na myśli?
Co autor miał na myśli?
Z
dużym prawdopodobieństwem nigdy się nie dowiemy,
co autor miał na myśli. Zresztą to nie jest kluczowe.
Warto zadać sobie pytanie, co ja mam na myśli – i może
jeszcze ważniejsze – co ja czuję i co przeżywam, gdy czytam
wiersz. Bo dobry wiersz, a szerzej – dobre dzieło sztuki –
bywa jak strzał w serce. A może strzał to za dużo. To raczej
mocne pchnięcie, które wybudza z drzemki. Akcja, która
wywołuje wewnętrzną reakcję. Albo ciąg reakcji. A ciąg
reakcji wywołuje transformację.
Wróćmy jednak do poety i jego niespokojnych snów
o świecie, w którym wszystko jest jasno zdenio-
wane. Wolnomularz w takiej rzeczywistości również byłby
wyrzutkiem. Chyba że jednoznaczny świat stworzby
jednoznaczne wolnomularstwo. W takim wolnomularstwie
każdy symbol miałby jedną słuszną interpretację. W loży
istniałby zestaw napisanych desek, w których wszystko
jest wyłożone tak jak należy. Wybierałoby się określoną
deskę i odczytywało, rezygnując ze zbędnej dyskusji.
O czym tu dyskutować, gdy wszystko jest przecież jasne?
A może żadnej deski by się nie wybierało. Tak jak na każdą
niedzielę jest określony fragment Pisma Świętego, tak
na każde prace byłaby przypisana właściwa Deska. Co tu
wybierać? Jeśli słuszna droga jest jedna, to pojęcie wyboru
jest bezsensowne. Wybór polega na zidentykowaniu
jedynej właściwej opcji. Najlepiej nie robić tego samodziel-
nie, bo ktoś mądrzejszy już na pewno tę właściwą opcję
wybrał. Trzeba zrobić po prostu to samo i zbyt wiele się
nie zastanawiać.
Nie tylko poeci miewają okropne sny. Nawiedzają one
też pisarzy.
W
powieści Wizja lokalna Stanisław Lem pisze o pla-
necie, na której nastąpił koniec nauki. Rozwój
sztucznej inteligencji był tak znaczny, że zebrano całość
wiedzy o wszystkim, co uczyniło pracę naukowców bez-
przedmiotową. Uniwersytety referowały tylko to, co już
zostało odkryte, a głównym kierunkiem na uczelniach było
umiejętność zadawania właściwych pytań (z akcentem na
„właściwych”). Wszystkie zjawiska były poznane, wszystkie
eksperymenty wykonane. A jeśli nawet jakiś eksperyment
nie miał miejsca, to sztuczna inteligencja mogła momen-
talnie zasymulować dowolne badania w rzeczywistości
wirtualnej. Co za okropny sen naukowca! Koszmar wszech-
wiedzy, który powoduje, że nie ma nic do zdobycia, nic
do odkrycia, nic do przeżycia. Jaki sens może mieć życie,
które jest czystą reprodukcją?
Wolnomularstwo spekulatywne powstało w czasach
krwawych wojen na dogmaty. Za jedynie słuszną
interpretację rzeczywistości można było umrzeć. I często
się umierało. Loża miała być miejscem, gdzie dogmaty
zostawia się za drzwiami i eksploruje niebezpieczne, i nie-
zbadane, ścieżki wolnomyślicielstwa. W wolnomularstwie
zakładamy, że prawda może mieć wiele odcieni i wartością
jest poznawanie odmiennych interpretacji świata. Decyzja,
w co wierzyć i jak żyć, nie jest dawana odgórnie przez
Czcigodnego Mistrza, ona spoczywa na barkach każdego
wolnomularza i nikt go z tej decyzji nie zwolni. W loży
może przyjrzeć się różnym światopoglądom, różnym
interpretacjom.
W
październiku byłam na Politechnice Warszawskiej
na seminarium poświęconym wykorzystaniu dro-
nów – bezzałogowych statków latających. Zwrócono tam
uwagę, że jeśli chcemy zbudować trójwymiarowy obraz
rzeczywistości na podstawie dwuwymiarowych zdjęć, to
potrzebujemy wielu różnych ująć tego samego miejsca,
które są wykonane z różnych perspektyw. Nie wystarczy
nawet najbardziej doskonała fotograa panoramiczna wy-
konana z jednego miejsca. Potrzebna jest różnorodność.
Podobnie jest w wolnomularstwie, gdzie do wspólnego
tygla wrzucamy nasze własne przekonania, wizje, opinie,
przemyślenia. To nie jest plebiscyt na najsłuszniejszą
interpretację, ale wspólna próba kreacji czegoś nowego
i większego, co przekracza złożonością prostą sumę skła-
dowych części.
W
e współczesnym świecie dogmaty mają się zaskaku-
jąco dobrze, można by nawet rzec, że coraz lepiej.
Mamy kapłanów i administratorów jedynej słusznej prawdy
oraz całe masy ludzi, dla których to nie jest żaden „okropny
sen, tylko nowy wspaniały świat, w którym nie trzeba
się wiele zastanawiać, ani zadawać pytań, bo odpowie-
dzi są przecież gotowe. To świat, w którym posłuszni są
nagradzani dostatkiem i spokojem ducha, a nieposłuszni
najpierw po ojcowsku napominani, a jeśli to nie pomaga
– eliminowani dla dobra ogółu. To świat, o którym pisał
Erich Fromm w swojej Ucieczce od wolności. Świat, który
potra być bardzo, bardzo groźny. To świat, który naprawdę
potrzebuje wolnomularzy.
Powiedziałam.
S... Aleksandra E. Wysocka
Deska wygłoszona jesienią 2016 r. na pracach
Sz...L... Wolność Przywrócona.
Decyzja, w co wierzyć i jak ż,
nie jest dawana odgórnie przez
Czcigodnego Mistrza, ona spoczywa
na barkach każdego wolnomularza
i nikt go z tej decyzji nie zwolni.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
26 Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
T
o pewne, że rozmowa nale-
ży do podstawowego środka
komunikacji międzyludzkiej
i jest najpotrzebniejszą, bo – jak ktoś
kiedyś zauważył – od niej zależy prze-
trwanie ludzkości, bo istnienie tego
gatunku zależne jest od współpracy,
niemożliwej bez kontaktu językowego.
Na dzień dzisiejszy widać bardzo wy-
raźnie, że cała cywilizacja europejska
zakłada konieczność „dogadania się
i zrozumienia potrzeb każdego czło-
wieka (np. sprawa migracji narodów
Bliskiego Wschodu) – ich brak pro-
wadzi do nieuniknionych koniktów,
nienawiści i wojen.
Zdaję sobie sprawę, że już od cza-
su starożytności napisano wiele
książek i naukowych rozpraw o sztuce
rozmawiania. Ja jednak chcę zwrócić
Waszą uwagę na bardzo wąski aspekt
tego zjawiska. Otóż, co jest chyba nie-
wątpliwe, wszystkie rozmowy można
podzielić na poważne i niepoważne
(pomijam tu całkowicie teorie sku
-
teczności rozmowy). Rozmowa po-
ważna ma określony cel: dojście do
porozumienia, osiągnięcie zgody,
zaproponowanie rady, namówienie
kogoś do czegoś, itd. Rozmowa nie-
poważna nie ma określonego celu, jej
podstawową zaletą jest przyjemność,
która wynika z kontaktu z interesującą,
lubianą osobą.
Uważam osobiście, że ze wszyst-
kich ziemskich przyjemności
taka rozmowa jest jedną z najwięk-
szych. Pozwala na lepsze poznanie
ludzi, całego otoczenia i samych siebie.
Aby jednak tak było, aby jednak tak
się działo, to we wszystkich typach
rozmowy trzeba pozostać sobą. Inaczej
mówiąc, nie należy się ani wywyższać,
ani poniżać, ani udawać kogoś innego,
bo, po pierwsze, kłamstwo zawsze
„wyjdzie nam bokiem, a po drugie,
udawanie potwornie męczy – tak nas,
ROZMOWA I SŁUCHANIE



27
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
Prawdziwe porozumienie jest
próbą otwarcia się na drugiego
człowieka i odsłonięcia przed
nim swojego wewnętrznego
świata. Nasz Kosmos spotyka
się wtedyz Kosmosem drugiej
osoby i w tej przestrzeni
odbywa się przemiana.
jak i naszych rozmówców i psuje całą
przyjemność rozmowy. W rozmowach
poważnych naly dobrze poznać
adresata i dążyć do uzyskania jego
sympatii. Nie jest to zbyt trudne, bo
każdy chętnie przyjmuje komplemen-
ty i zainteresowanie własną osobą.
Należy stosować zasadę „każdy wy-
grywa”, i wtedy ten, kto zrobi nam
przysługę, będzie się cieszył myślą, że
zdobył nasze uznanie i wdzięczność.
Rozmowa jako taka ma zatem swoją
bezwzględną wartość.
W
tej międzyludzkiej komunikacji
widać, że zwykle przywiązuje-
my większą wagę do mówienia-prze-
mawiania, przekonywania, ubierania
myśli w słowa. I kiedy staniesz z boku
to widzisz wyraźnie, że wszyscy mó-
wią, ale niewielu zdaje się naprawdę
słuchać. Słuchanie wydaje się nam pro-
ste, kojarzymy je bowiem z biernym
odbiorem. Tymczasem niełatwo jest
kogoś wysłuchać, bo trzeba dać mu
priorytet. Uznać, że jest ważniejszy od
nas. Poruszyć w sobie jakąś część za-
interesowaną jego światem. Poświęcić
uwajego uczuciom, jego sposobowi
widzenia rzeczywistości. Dawać mu
emocjonalne odzwierciedlenie.
P
odstawową barierą w słuchaniu
jest to, że często nie chcemy sły-
szeć niczego poza tym, co sami myśli-
my. Odmienne zdanie mogłoby wy-
wołać trudny do zniesienia dysonans
i musielibyśmy zmienić coś w naszym
sposobie myślenia. Wolimy tego unik-
ć, dlatego nie zadajemy pytań, tylko
prowadzimy niekończący się monolog
albo zwyczajnie nie wysłuchujemy
odpowiedzi.
Ł
atwo spotkać się z takim, i to
dość powszechnym zjawiskiem,
że odbiorcy słuchaprzede wszystkim
tych, którzy mówią to, co pokrywa się
z ich oczekiwaniami, nawet jeśli nie
całkiem pokrywa się to z prawdą. Bo
to, co nie pokrywa się z oczekiwania-
mi odbiorców, wywołuje u nich tak
zwany dysonans poznawczy: zaburza
spokój wewnętrzny i sugeruje zmianę
utartych poglądów. Zmiana poglądów
wymaga jednak wielkiego wysiłku
umysłowego i przyznania się do błę-
dów, dlatego człowiek częściej da się
raczej zabić, niż zmieni poglądy.Bycie
wysłuchanym to prawdziwie leczące
duszę doświadczenie, w którym roz-
mówcy otwierają się na siebie nawza-
jem. Wytwarza się wtedy jakaś trzecia
jakość, która przemienia każdą z osób.
W
głębokiej i prawdziwej rozmo-
wie granice pomiędzy mówią
-
cym i słuchającym zacierają się, zdania
płyną, wynikają z siebie wzajemnie.
Nie ma już znaczenia, co i przez kogo
zostało powiedziane. Kiedy ludzie
mówią – i zdarza się to dość często
– że rozumieją się bez słów, to mają
na myśli właśnie ten stan intymnej
bliskości, który pojawia się w relacji
z ważnymi dla nas i naprawdę bliskimi
ludźmi. Myśli swobodnie przepływają,
a przestrzeń kontaktu wypełnia się
czy ulotnym. Z takiej rozmowy
wychodzimy umocnieni i szczęśliwi.
Przez chwilę byliśmy dla kogoś całym
światem i ktoś dla nas był przez mo-
ment integralną częścią wspólnego
świata.
N
ie będę odkrywcą Ameryki, kie-
dy w tym miejscu powiem, że
w tej komunikacji międzyludzkiej,
w tych wszystkich przygotowanych
czy też improwizowanych rozmo-
wach o różnym znaczeniu i różnych
intencjach, na wszelkich szczeblach
ich znaczeń i wartości – zawsze jest
możliwość pojawienia się „cytryny
niezgody, a niekiedy wręcz wywaru
z piołunu. Wiele jest tego powodów.
Pierwszy, może najważniejszy, wynika
z błędów w procesie porozumiewania
się. Co innego chciał powiedzieć nasz
rozmówca (i w swoim przekonaniu
wyraził), a co innego usłyszeliśmy
i zrozumieliśmy. Bywa tak, że za-
miast słuchać, interpretujemy treść
wypowiedzi przez pryzmat naszych
wewnętrznych narracji. Powstające
dysonanse z czasem nawarstwiają się,
w skutek czego, z czasem, prowadzi to
do przepaści we wzajemnym zrozu-
mieniu i niechęci pomiędzy uczestni-
kami pozornego dialogu (to właściwie
prosta recepta, prowadząca np. do
rozpadu związku partnerskiego czy
małżeńskiego).
D
rugim powodem nieporozumi
jest mechanizm samospełniają-
cego się proroctwa. Słuchamy w spo-
sób selektywny, często poszukując
informacji, które potwierdzą to, co
i tak już wiemy. Obala to mit, jakiemu
w większości ulegamy – że jesteśmy
racjonalni, obiektywni i niezależni
w swoich sądach, słysząc wszystko,
co zostało powiedziane.W rzeczy-
wistości spostrzegamy głównie tre-
ści potwierdzające nasze przekona-
nia; zapamiętujemy lepiej to, co jest
zgodne z naszymi wyobrażeniami
i oczekiwaniami. A ponieważ nasze
przekonania i oczekiwania wpływa-
ją na nasze zachowanie w kontakcie
z innymi ludźmi, to w efekcie – mimo-
wolnie i podświadomie – wywołujemy
kierowanym przekazem, u innych,
zazwyczaj takie reakcje, których ocze-
kiwaliśmy. I koło się zamyka.
O
czywiście, że elementów, z któ-
rymi nie radzimy sobie w ko-
munikacji, jest wiele, dlatego warto
także zwrócić uwagę na fakt komu-
nikowania się w celach zupełnie nie-
szlachetnych.Z doświadczeń naszego
życia wynika, że wymiana zdań nie
musi służyć porozumiewaniu się. Nie-
kiedy staje się narzędziem służącym
do atakowania i ranienia rozmówcy.
Agresja werbalna jest jednym ze spo-
sobów wyrażenia frustracji. Bywamy
agresywni, bo sami nie czujemy się
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
28 Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
szanowani i nie jesteśmy wtedy w sta-
nie szanować innych.
M
yślę, że zbyt małą wagę przy-
wiązujemy do niszczącej mocy
słów. Obrażanie słowne połączo-
nez wulgaryzmami, ironia, wyszy-
dzanie i upokorzenia mobyćwnie
bolesne jak zyczne ciosy. Nie każdy
potra się obronić, poradzić sobie
z emocjonalnymi skutkami takiego
traktowania.Z pomocą przychodzi
jedna z umiejętności asertywnych –
umiejętność stawiania granic. Abyśmy
mogli jednak z niej korzystać, potrzeb-
ny jest szacunek dla samego siebie.
S
posób komunikacji ujawnia nie
tylko nasze nastawienie do innych,
ale przede wszystkim do siebie. A to
warunkuje sposób, w jaki traktują nas
inni. Poczucie własnej wartości lub
jego brak często ujawnia się w tym, jak
się porozumiewamy i – paradoksalnie
– zaprasza innych, by traktowali nas
tak samo, jak my traktujemy siebie.
Trudno uwierzyć, że coś, co uważamy
za skrytei osobiste, jest tak widocz-
ne dla innych… Ale naprawdę jest.
Z mojej obserwacji wynika również, że
wielkie znaczenie w porozumiewaniu
się jest właściwa forma zaimka.W mo-
mentach gdy czujemy się wzburzeni,
gdy pojawiają się kwestie sporne, na-
wykowo stosujemy komunikat TY:
Wkurzasz mnie. Nie rozumiesz mnie.
Oceniasz mnie. Taki komunikat TY
jest odbierany przez rozmówcę jako
atak i rodzi chęć kontrataku. Awan
-
tura gotowa. Takie komunikaty TY
słyszymy od dziecka i dlatego tak ła-
two nam się nasuwają. Pytanie: czy
można inaczej? Można. Alternatywą
jest komunikat JA: Jestem wkurzona.
Mam wrażenie, że nie jestem rozumia-
na. Myślę, że mnie oceniasz. JA. Taki
komunikat wyraża przejęcie odpowie-
dzialności za to, co czujemy, myślimy
i jak się komunikujemy…I NIE rodzi
w rozmówcy poczucia zagrożenia.
Pozostaje wreszcie kwestia naszej
wewnętrznej komunikacji, poro-
zumienia się z samym sobą. Opowieść,
jaką mamy na swój temat, i sposób,
w jaki sami się do siebie zwracamy,
wyraża głębokie uczucia wobec siebie.
Sposób komunikowania z samym sobą
ujawnia się w tym, jak reagujemy na
własne sukcesy lub niepowodzenia
oraz na reakcje innych ludzi wobec
nas. Ta wewnętrzna narracja towa-
rzyszy nam stale, choć rzadko ją sobie
uświadamiamy. Bywa „przebiegła”,
potra spędzać sen z powiek, jest też
źródłem przekonań o tym, co w życiu
możemy, a czego nie. Determinuje
nasze wybory i tym samym może nas
ograniczać lub otwierać na życiowe
możliwości.
R
easumując, prawdziwe porozu-
mienie jest próbą otwarcia s na
drugiego człowieka i odsłoncia przed
nim swojego wewnętrznego świata. Nasz
Kosmos spotyka się wtedyz Kosmosem
drugiej osoby i w tej przestrzeni odby-
wa się przemiana. Niepewność jest jej
immanentną częścią, bo gdy spog-
damy poprzez czyjoczy i owa do
serca duszy drugiego cowieka,
dotykamy jego Tajemnicy. Możliwość
komunikowania s ze sobą jest prawdo-
podobnie jednym z najbardziej wyjątko-
wych i cennych darów, w jaki zostalmy
wyposażeni. Żaden inny gatunek nie ma
zdolności korzystania z symbolicznej
funkcji języka. Możliwość pougiwa-
nia s symbolami otwiera przed nami
wszechświat znaczeń i pojęć, dzięki
którym kultura ca tae formą
komunikacji staje s dostępna. Czy
można zmarnować te szansę? Utkć
na mieliźnie obaw, stereotypów i ru-
tyny, pozbawić s świaw woł nas?
Pozbawić swój wewnętrzny świat tego,
co go dopełnia?…
Br... Paweł
Deska wygłoszona
w kwietniu 2016 r. podczas prac
Sz...L... Wolność Przywrócona
na Wsch... Warszawy.


29
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
I
zba Rozmyślań, jak twierdzi Br... Jules Boucher w La
symbolique maçonnique, błędnie nazywana jest w ten
sposób. W języku francuskim pomieszczenie, w którym
znajduje się profan czy profanka w oczekiwaniu na inicja-
cję, nazywany jestCabinet de Réexion, a więc dosłownie
Gabinet Reeksji, „Izba Przemyślenia” – słowo rée-
xionwystępuje tu w liczbie pojedynczej, nie zaś mnogiej,
jak w języku polskim. Nie jest to przypadek. Profan/ka nie
znajduje się w tym ciemnym pomieszczeniu, aby dumać
o różnych sprawach – jak zauważył kiedyś Br... Gabriel
Persigout – lecz aby oddać się reeksji, czyli dokonać
pewnego „zwrotu w sobie” (fr.renversement sur lui-même),
który pozwoli mu „narodzić się na nowo.
Celem niniejszej Deski będzie właśnie dokonanie pewne-
go rodzaju zwrotu w sposobie myślenia o tym pierwszym
zbiorze symboli, z którymi zapoznaje się osoba poszuku-
jąca Światła. Zdarzyło mi się bowiem słyszeć i widzieć, jak
kandydaci i kandydatki do Inicjacji sadzani byli w ciem-
nych pomieszczeniach, w których umieszczano tylko kilka
przedmiotów z tych, które powinny były się w nim znaleźć.
Dlatego na początku tego artykułu zaproponuję krótką
historię Izby Rozmyślań, następnie przedstawię możliwą
klasykację symboli znajdujących się w tym – na pierwszy
rzut oka – odpychającym miejscu. Ta klasykacja pomoże
nam następnie zrozumieć, które symbole powinny bez-
względnie się znaleźć w „najgłębszych czeluściach Ziemi”.
A to z kolei pozwoli nam zrozumieć funkcję, jaIzba
Rozmyślań odgrywa w procesie Inicjacji.
IZBA ROZMYŚLAŃ – KRÓTKA HISTORIA
P
o pierwsze, zwróćmy uwa, że „Próba Ziemi”, którą
kandydat lub kandydatka* przechodzi właśnie w Izbie
Rozmlań, jest nieznana wolnomularstwu angielskiemu. Po-
jawiła s ona w rytuałach mularskich – jak napis Br...And
Do w artykule De la monnerie opérative au GODF opub-
likowanym w 1979 roku w ocjalnym organie ówczesnego
Wielkiego Kolegium Rytów Wielkiego Wschodu Francji
– najprawdopodobniej między 1765 a 1770 rokiem. Z całą
pewnością zaczęła być powszechniej stosowana w lożach
kontynentalnych między 1776 a 1780 rokiem.
Opis Izby, który znajdujemy wLa Maçonnerie Adonhi-
ramite(1787) autorstwa Guillemaina de Saint Victora
zbliżony jest do tego, który podają rytuały obowiązu-
jącego w Wielkim Wschodzie Francji od 1786 roku. Tę
JEŚLI CIEKAWOŚĆ PRZYWIODŁA
CIĘ TUTAJ, ODEJDŹ!
KILKA SŁÓW O IZBIE ROZMYŚLAŃ
C Z ... B ... D A W I D S T E I N K E L L E R








P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
30 Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
samą deskrypcję Izby odnajdujemy wLe Régulateur du
Maçon(Ryt Francuski) z 1801 roku. I choć Wielki Wschód
nadał jej z czasem znaczenie przede wszystkim moralne,
to jej pierwotna funkcja zastraszająca lub onieśmielająca
(fr. intimidation) przetrwała po dziś dzień.
Z
wróćmy jednak uwagę, że już od 1745 roku w literatu-
rze mularskiej jest mowa o ciemnym pomieszczeniu,
w którym profan oczekuje, medytując, na inicjację pod
bacznym okiem brata uzbrojonego w szpadę. Choć żaden
ze znanych nam tekstów z tamtych czasów nie podaje
dokładnego opisu tego pomieszczenia.
Rytuał Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego zawarty
wGuide des Maçons écossais jest bardziej lakoniczny n
teksty Rytu Francuskiego. Podkreślona została w nim przede
wszystkim waga Testamentu Filozocznego. Na kartach
tego starodrukuCzcigodny Mistrz zwraca się do jednego
z Ocerów w ten oto sposób: Bracie Ekspercie, zechciej wzć
pióro, atrament oraz papier i udaj się do profana. Powiedz mu,
że próby, którym zostanie poddany są wielce niebezpieczne, jest
zatem wskazane, aby spisswój testament. Nie znajdujemy
w tym fundamentalnym utworze dla R...S...D...U... nic, poza
tym zdaniem, co by odnosiło się do Izby Rozmyślań. [...]
CO POWINNO SIĘ ZNAJDOWAĆ
W IZBIE ROZMYŚLAŃ?
C
zas spędzony w Izbie Rozmyślań stanowi jedyny
moment, w którym kandydat zostaje skonfrontowany
z samym sobą. Gdy zostaje umieszczony w pomieszczeniu,
w którym panuje półmrok, profan staje przed wyzwaniem
polegającym na samodzielnym rozwiązaniu pojawiających
się przed nim zagadek i na podjęciu pewnych radykalnych
decyzji. „Wszelka inicjacja – zauważa bowiem S... Irène
Mainguy w swojej La Symbolique maçonnique du troisième
millénaire – rozpoczyna się od doświadczenia samotności”.
Podobnie jak ziarno, które obumiera, aby dać życie no-
wej formie egzystencji, nowo przyjmowany członek lub
nowo przyjmowana członkini z chwiprzejścia przez
Próbę Ziemi w Izbie Rozmyślań – jak mawiają najstarsze
katechizmy masońskie – „umiera dla powszechnych przesą-
dów, [aby odrodzić] się do nowego życia podarowanego mu
w inicjacji. Ciemność panująca w Izbie symbolizuje zatem
„potencjalne możliwości”, które jeszcze się nie rozwinęły.
To dzięki otaczającym go symbolicznym przedmiotom
i napisom – a następnie dzięki kolejnym etapom ceremonii
Inicjacji – profan przechodzi od ciemności do Światła,
podobnie jak „uczynił” to świat u swojej genezy.
Przedmioty i inskrypcje, które znajdują się w Izbie Rozmy-
ślań nie są przypadkowe i podzielić je można na pięć grup:
1) symbole natury zycznej,
2) symbole odnoszące się do czasu/czasowości,
3) symbole natury intelektualnej,
4) symbole świetlne oraz
5) symbole hermetyczne.
Do pierwszej grupy należy dzban z wodą i chleb; do dru-
giej – klepsydra (zegar piaskowy) i kosa; wśród symboli
odnoszących się do intelektu znajdujemy czaszkę i kości,
testament oraz zwierciadło; w grupie czwartej mamy (za-
paloną) świecę i sentencję bądź maksymy; wreszcie, sym-
bolami zaliczanymi do hermetycznych są: sól, siarka i rtęć,
kogut oraz alchemiczny skrót V.I.T.R.I.O.L. Nie miejsce
tu na omówienie znaczenia tych symboli. Każdy z nich
zasługuje bowiem na osobną, obszerną deskę.
PROROCZA FUNKCJA INICJACYJNA
IZBY ROZMYŚLAŃ
N
ie pozostało nam zatem nic innego jakto, co autorzy
wolnomularscy czynią zazwyczaj na początku prac
o Izbie Rozmyślań, a więc zastanowienie się nad jej funk-
cją. Nadmieniłem już wcześniej, że Izba Rozmyślań jest
miejscem, w którym rozpoczyna się inicjacja profanów
i profanek; miejscem, w którym umierają i naradzają się na
nowo „do” i „w” inicjacji; miejscem, w którym kandydaci
i kandydatki zostają poddani pierwszej z prób i pierwsze-
mu oczyszczeniu, w tym przypadku przez żywioł Ziemi.
Aby zgłębić funkcję Izby Rozmyślań, przywołam fragment
pracy Br... René Guénona (L’Esotérisme de Dante, 1925):
„Z jednej strony, to zejście jest niczym rekapitulacja poprze-
dzających stadiów ludzkiego istnienia, które zdeterminowały
różne uwarunkowania wywierające na człowieka wpływ
i które też powinny uczestniczyć w zbliżającej się przemianie;
z drugiej zaś strony, umożliwia ono w pewnych określonych
okolicznościach – manifestację możliwości niższego szczebla,
noszonych póki co przez człowieka w sobie, i które muszą
zostać wyczerpane zanim dane mu będzie osiągnięcie stadiów
wyższych”.
W tym dość zawiłym języku, który był specjalnością
autora, Br... Guénon tłumaczy, że w Izbie Rozmyślań do-
chodzi do momentu podsumowania, w którym pewna
forma egzystencji dobiega końca, a nowe i głębsze Życie
przychodzi na świat i zaczyna przybierać kształty.
W ten sposób Izba Rozmyślań zapowiada przyszłemu
inicjowanemu coś, co może nadejść i co zaczyna się już
dziać w jej wnętrzu. Każdy zaś z symboli, który się w niej
znajduje, mówi nam coś o nowym życiu, którym profan
zostanie obdarowany, gdy zostanie ostatecznie przyjęty
do zakonu. Zapowiada ona nam również wszystko to, co
wydarzy się w kolejnych stopniach symbolicznych, do
których neota może zostać w przyszłości podwyższony
oraz podniesiony. Dlatego obserwuj bacznie, kandydacie
i kandydatko, to, co cię otacza tu na dole, jak i tam na górze.
W loży wolnomularskiej wszystko jest bowiem symbolem,
który potrzebuje, aby wprawiono go w ruch.
Cz...B... Dawid Steinkeller
Wielka Loża Kultur i Duchowości (G...L...C...S...)
*UWAGA. Używane w artykuleowo „profan
odnosi się i do mężczyzny, i kobiety.
31
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
D
laczego jestem wolnomu-
larzem? – to pytanie, które
musiałem sobie zadać więcej
niż raz. Zaczynamy uczyć się Sztuki
Królewskiej, niewiele wiedząc o tym,
co tak naprawdę nas czeka, mając
pewne wyobrażenia ioczekiwania,
które werykuje praktyka. Na drodze
każdego z nas pojawiają się wątpli-
wości i pytania czy to na pewno
moja droga, czy faktycznie nadaję
się do tego, co daje mi uczestnictwo
w pracach ly?
Gdy siadamy w loży, łatwo zrozu-
mieć, że Sztuka Królewska wywodzi
się od średniowiecznych budowni-
czych – otaczają nas kamienie, młotki
i dłuta. Metafory budowania świątyni
czy symbolika kolumn pomagają nam
zatopić się w architekturze. O czym
można zapomnieć, to fakt, że sposób
naszego rozwoju wyłonił się również
z innej metody; z bulgoczących retor
i na wpół mistycznych kodów zapisy-
wanych wgrymuarach gęsimi piórami.
Ze średniowiecznych piwnic i war-
sztaw, wypełnionych oparami siarki
igotowanego ołowiu wyszła ta część
naszej metody, która dla mnie jest
równie ważną częścią jak symbolika
masonów operatywnych.
V
.I.T.R.I.O.L. – ten skrót, będą-
cy kwintesencją nauk alchemii,
zarówno materialnej, jak i duchowej,
towarzyszy mi od chwili pierwszej
głębokiej transformacji – od przygoto
-
wania się na śmierć lozoczną wizbie
rozmyślań. Visita Interiora Terrae Rec-
ticando Invenies Occultum Lapidem
odwiedź wnętrze ziemi, oczyszczając,
odnajdź ukryty kamień. Zdanie po raz
pierwszy zapisane w XV-wiecznym
grymuarze – tajemnej księdze Basiliu-
sa Valentinusa, dało mi pierwszą lek
-
cję, zarówno symboliczną jak i lekcję
metody. Aby się rozwijać, postępow
na ścieżce ku światłu, nie szukam ob-
ZASADY I KWASY,
CZYLI ALCHEMIA WOLNOMULARSTWA



Sz...L... ATANOR na Wsch. Warszawy.
W trzecią rocznicę zapalenia świateł, życzymy dalszych owocnych
poszukiwań duchowych, alchemicznych i bratersko-siostrzanych.
REDAKCJA


P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
32 Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
jawienia na zewnątrz – schodzę wgłąb
siebie i tam znajduję fragmenty, które
są wartościowe.
Podróż do wnętrza mnie-ziemi nie
jest łatwa. Jest tam dużo rozgałęzień,
pułapek czy miejsc niebezpiecz-
nych. Samo dotarcie na miejsce nie
jest końcem pracy. Gdy wiem już,
gdzie, pozostaje oczyszczanie – od-
siewanie naleciałości czasu i zbędnych
warstw geologicznych – przyzwycza-
jeń, uprzedzeń, nadmiernych emo-
cji, zbyt szybko wydanych osądów.
Dopiero po oczyszczeniu odnajduję
pod masą iłów ukryty kamień – dale-
ki od lozocznego, ale pozwalający
po ociosaniu i oszlifowaniu wznieść
naszą budowlę nieco wyżej. Materiał,
z którego budujemy świątynię, to my,
ale zanim staniemy się choćby nieo-
ciosanymi kamieniami musimy się
oczyścić z warstw, które zalegają na
nas iuniemożliwiają wydobycie tego,
co wartościowe.
S
taram się czytać dużo, rzeczy mą-
drzejsze i te nieco mniej mądre.
Jestem w stanie podać wiele książek,
które miały istotny wkład w to, jakim
jestem człowiekiem. Dopiero jednak
alchemia, zaklęta w naukach Wolno-
mularstwa dała z r o z u m i e n i e .
Wszyscy korzystamy z tych samych
formuł, symboli, narzędzi imetod.
Odwołujemy się do podobnych kon-
tekstów i wiedzy, skąd więc w nas róż-
nice? Zdoświadczenia.
Dla średniowiecznego alchemika
metodą osiągnięcia zrozumienia nie
było odcyfrowanie symboli iformuł
zapisanych przez innych – kluczem
było samodzielne wykonanie doświad-
czeń na ich podstawie. Memy w nie-
skończoność czytać i zastanawiać się
nad sensem symbolu, jednak tak dłu-
go, jak długo nie będziemy próbowali
go użyć, nasze zrozumienie pozostanie
niepełne. Dopiero gdy próbuję, oka-
zuje się, gdzie moja praca napraw
się znajduje. Czy tym razem muszę
skupić się na sile uderzenia młotka,
czy przeciwniedokładnie wiem,
jakiej siły potrzebuję, a znalezienie
odpowiedniego punktu przyłożenia
dłuta staje się wyzwaniem.
Każdy z alchemików, każdy z wol-
nomularzy, staje niezmiennie przed
tym samym wyzwaniem – jak to, co
wiem, zastosować do tego, co spoty-
kam obecnie? Jak powinienem w da-
nym momencie się zachować, aby
zachować się właściwie? Łatwo być
wolnomularzem w loży, otoczonym
przez symbole i zasady, do których
mogę się w każdej chwili odwołać,
i ludzi, którzy myślą podobnie. To
opuszczenie sacrum izmierzenie
się z wyzwaniami świata profanum
wprowadza we mnie niepewność. Nie
ma instrukcji, Księgi Praw, jedynie
praktyka i narzędzia, jakie wynoszę
z sobą z loży. Podobnie jak w alche-
mii bowiem, nie ma tu dwóch takich
samych sytuacji – nawet jeżeli oczyś-
ciłem już setki rud, to siadając do sto
pierwszej od początku muszę przejść
drogę – obejrzeć sytuację, w której
jestem, zastanowić się, czym osiągnąć
efekt, w jakich proporcjach i w jakiej
kolejności użyć narzędzi.
W
ykonując kolejne doświadczenia,
alchemik uczył się lepiej rozu-
mieć materię, ja uczę się lepiej rozumi
siebie. Czasem zbaczam z utartej ścież-
ki, odnajdując skróty, a czasem mean-
dry, jeżeli jednak zbłądzę za bardzo,
mam wokół siebie braci i siostry, któ-
rzy pomo mi wrócić. Podpowiedzą,
czego dosypać, jak podgrzać, czy też
podzie się swoimi doświadczeniami,
nie aby siebie wywyższyć, ale żebym
to ja zaszedł dalej obok nich.
Pomimo trzymania się zasad i prze-
pisów, każdy z nas skończyć może
z innym efektem czystszym lub
dalszym od ideału. Ten cel, który
wszystkim nam przyświeca, również
wypływa z myśli alchemii – celem
jest doskonałość – idealna substancja,
która pozostanie w nas-naczyniu po
wykonaniu wszelkich niezbędnych
transmutacji. Oczywiście, tak jak dla
alchemików ideał jest za daleko – mo-
żemy jedynie do niego się zbliżać,
nigdy dosięgnąć. Po co więc gonić cel,
którego nigdy nie dogonię? Ponieważ
sensem mojej drogi wolnomularskiej
(czy alchemicznej) jest właśnie sama
droga – droga, która dla każdego z nas
jest inna. Miejscami podobna, czasem
krzyżująca się z innymi, ale inna.
T
o właśnie różnorodność dróg jest
ogromną siłą wynikającą z zasad
alchemicznych. Siła ta pozwala nam
się dalej rozwijać, już nie indywidual-
nie, ale jako zbiorowość – nadaje sens
dzieleniu się doświadczeniem i wie-
dzą. Co jednak najistotniejsze w tej
metodzie – nie kwestionuję doświad-
czeń innych, a uczę się z nich czerpać.
Nawet jeżeli ktoś osiągnął inny efekt
w tym samym eksperymencie, nie
podważam tego, moja ruda mogła
być zanieczyszczona ołowiem, jego
żelazem. Być może ja miałem do obro-
bienia piaskowiec, a mój brat marmur.
Dla mnie siłą wolnomularstwa jest
właśnie to, że się między sobą nie zga-
dzamy, że mamy różne podejścia do
problemów i dochodzimy do różnych
wniosków. O czym jednak łatwo mi
czasem zapomnieć, a przypomina mi
metoda, to, że nie jestem tu po to, aby
kogoś przekonać. Jestem po to, żeby
podzielić się swoimi wynikami, by inni
mogli samodzielnie dojść gdzieś dalej.
Metoda alchemiczna wpleciona
w wolnomularstwo przypomina
nam o sobie na wielu polach od
najoczywistszych symboli, po naj-
subtelniejsze niuanse metody naszej
pracy i wzajemnych relacji. Kładzie
nacisk na doświadczenie indywidu-
alne jako źródło rozwoju, a wymianę
doświadczeń podaje jako podstawowy
sposób zdobywania wiedzy. Każda de-
ska, którą czytamy, jest zapisem takiej
drogiprzeprowadzonych reakcji
i zaobserwowanych wniosków. Każ-
da dyskusja jest uzupełnieniem tego
odoświadczenia innych. Dzielimy się
jednak nimi nie dlatego, aby kogoś
przekonać czy nawrócić, adlatego,
że to może doprowadzić nas dalej na
drodze ku światłu, niż kiedykolwiek
moglibyśmy dojść sami.
Dlatego właśnie jestem wolnomu-
larzem.
Rzekłem,
Br... M.
Deska wygłoszona w październiku
2016 r. podczas prac Sz...L... Atanor
na Wsch... Warszawy (WWP).
33
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
W
jedną z pierwszych grudniowych nocy śnieg
pada na schody warszawskiej Zachęty. Śnieg
przykrywa też czarny pomnik Gabriela Naru-
towicza stojący nieopodal mojego domu. W tamtą zimę
w 1922 roku było znacznie mroźniej, a Warszawa leżała
pod naprawdę grubą warstwą śniegu.
„Prezydent przybył w otoczeniu świty i przyjęty przez
prezesa Kozłowskiego i wiceprezesa Edwarda Okunia,
wszedł na schody. Zwiedzanie wystawy zaczęło się od tzw.
sali honorowej. Z katalogiem w ręce prezydent z wolna
postępował od obrazu do obrazu. Gdy z kolei stanął przed
obrazem Teodora Ziomka Szron, znajdujący się tuż obok
w pierwszym rzędzie tłoczącej się za urzędowym orsza-
kiem publiczności artysta malarz Eligiusz Niewiadomski,
zbliżywszy się o kilka kroków do prezydenta, wystrzelił
kilka razy z rewolweru raz po raz. Prezydent zachwiał się,
a podtrzymywany przez Okunia, złożony został na podłodze,
(niebawem opiekę nad rannym objęła poetka Kazimiera
Iłłakowiczówna, sekretarka Marszałka Piłsudskiego) (…)
po upływie kilku minut oddał ostatnie tchnienie, nie prze-
mówiwszy ani słowa” (z art. Marka Sołtysika pt. „Czarna
godzina polskiej demokracji”).
Gdy zbliża się 16 grudnia, co roku wracam myślami do
tamtych wydarzeń. Widzę oczami wyobraźni brata Gabriela
z loży Wolność Przywcona – człowieka spokojnego, kon-
kretnego i skupionego inżyniera, który dostał od Wielkiego
Architekta bardzo niewdzięczną rolę do odegrania. Do
kariery politycznej nie miał predyspozycji. Wolał budow
mosty niż poparcie polityczne. W wyborach prezydenckich
wystartował bez wiary ani wielkiej chęci wygranej. I wygr
– na swoje nieszczęście, jakby przez przypadek – głosami
mniejszości narodowych, lewicy i chwiejnego PSL „Piast”.
Ateista, mason, piłsudczyk – pisano o nim. Prawicowo-
-narodowa prasa rozpoczęła jadowitą kampanię, bojówki
próbowały udaremnić złożenie przysięgi. Przysięga została
jednak złożona, a marszałek Piłsudski – Naczelnik Państwa
– przekazując władzę nowemu prezydentowi, powiedział:
Panie Prezydencie Rzeczypospolitej!
Czuję sniezwykle szczęśliwym, że pierwszy w Polsce mam wy-
soki zaszczyt podejmowania w moim jeszcze domu i w otoczeniu
mojej rodziny pierwszego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej.
Panie Prezydencie, jako jedyny ocer polski służby czynnej,
I ZNOWU UMIERA
BRAT GABRIEL
S ... A L E K S A N D R A E . W Y S O C K A








P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
34 Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
Z
mieniały się czasy, rozwijały
technologie, ale to, co było
dawniej, nadal trwa i ma się
dobrze. Ogień jest mocą oczyszczającą
i niszczącą, symbolizuje miłość i nie-
nawiść, jest źródłem światła i piekiel-
nych odchłani, symbolem życia, lecz
również śmierci. Ogień wciąż nas kusi,
omieniefascynujące i ponadcza-
sowe. W mli chińskiej ogi stanowi
jeden z elementów uniwersalnej piątki,
składników-żywiołów świata, obok
wody, drzewa, złota i ziemi. W mikro-
kosmosie ludzkiego ciała ogień to serce
(drzewo to wątroba; złoto to płuca;
woda to nerki; ziemia to żołądek – za
Mircea Eliade, Kowale i alchemicy).
Heraklit z Efezu, żyjący na przełomie
VI i V stulecia przed Chr., uzn ogi
za zmieniającą się permanentnie zasadę
świata, substancję pierwotną. Poza tym
ogi b dla starożytnych Grew także
symbolem oczyszczenia od wpływu
czaw, zakć i ych mocy. Według sto-
ików ogień, pierwiastek boski, identy-
kowany z logosem, jest przyczyną ruchu,
życia i rozmaitości kształtów materii.
W Starym Testamencie ogień jest
przede wszystkim symbolem działania
Boga. Bóg ukazuje się Mojżeszowi jako
krzew gorejący. Gdy Naród Wybrany
przemierza pustynię, Bóg prowadzi ich
pod postacią ognistego słupa. Ezechiel
przedstawia Boga jako wielki obłok
i ogień płonący. Daniel opisuje tron
Boga jakby z ognistych płomieni. Jere-
miasz w swojej wizji przedstawia Boga,
który zapłoł gniewem, a ognia Boże-
go gniewu nikt nie był w stanie ugasić.
Również prorockie wizje końca świata
pełne obraw ognia i omieni, jako
karzącego Sądu Boga (Iz 66,15).
W Nowym Testamencie Jezus mówi
sam o sobie: „Przyszedłem ogień rzucić
na ziemię. Jan Ewangelista, ukochany
uczeń Chrystusa i autor Apokalipsy,
przywuje obraz ognia: „niebo i ziemia
przeminą, a gwiazdy w ogniu się rozsy-
pią, a kresem dla wszelkiego zła i kłam-
stwa na ziemidzie udział w jeziorze
siarki i ognia. Ludzie zawsze wyobrażali
sobie ogień jako ziemski odpowiednik
Słońca, stąd jego odniesienia do słońca,
błyskawic iota. Śwta ognia, ognisk,
pochodni, gromnic, tcych się popio-
łów, żarcych s węgli przejawem
magii, która ma zapewnić człowiekowi
światło i ciepło słoneczne, zniszczyć
dzialność demow i oczyścić uczest-
niw uroczystci.
który dotąd nigdy przed nikim nie sta-
wał na baczność, staję oto na baczność
przed Polską, którą Ty reprezentujesz,
wznosząc toast: Pierwszy Prezydent
Rzeczypospolitej niech żyje!
Niestety, kilka dni później pierw
-
szy obywatel Rzeczypospolitej padł
zabity strzałem w plecy, co było jed-
ną z największych klęsk polskiej
demokracji.
Niedawno podczas Święta Nie-
podległości 11 listopada jedna
z okolicznościowych demonstracji
została zorganizowana przy placu
Narutowicza. Czy było to odwoła-
nie do wartości, które reprezentuje
brat Gabriel? Trudno powiedzieć,
ponieważ organizatorzy nie odwołali
się wprost do patrona placu. Ga-
briel Narutowicz stał jakby z boku,
na ciemnym cokole, ukryty wśród
żywopłotu oprószonego pierwszym
topniejącym śniegiem. Pod pomni-
kiem trzy znicze, niewielki wieniec,
dwie duże agi, ale bardzo pusto. To
symboliczne. Sam nigdy nie lub
pierwszego planu, był człowiekiem
pracy, reeksji, a nie salonów, za-
szczytów czy demonstracji. Intelek-
tualista wierzący w siłę rozumu, któ-
ra niestety ostatecznie go zawiodła.
Rozum jeszcze raz okazał się słabszy
od nienawiści.
Masoneria też ma swoich świętych
i męczenników. Jednym z nich jest
brat Gabriel. Nie jest jak barwny
i brawurowy książę Józef Poniatow-
ski, już bardziej jak Janusz Korczak
– cichy, skromny, żyjący i umierający
w służbie wartości, w które wierzył.
Robiący to, co uważa za słuszne,
nawet w obliczu nieludzkiej wręcz
nienawiści.
W tym roku znów zapalę lampkę
pod jego pomnikiem 16 grudnia,
i mam nadzieję, że choć trochę tej
heroicznej wytrwałości w jakiś spo-
sób mi się udzieli.
Powiedziałam.
Aleksandra E. Wysocka
Deska wygłoszona w grudniu
2016 roku podczas prac
Sz... L... Wolność Przywrócona.
OGIEŃ,
KTÓRY NISZCZY
I ODRADZA







Patronem wolnomularstwa Świętojańskiego – nazywanego
także symbolicznym lub błękitnym – jest Jan Ewangelista,
którego święto przypada 27 grudnia.
35
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
Z KSIĘGI ARCHITEKTURY
Porę przesilenia zimowego w więk-
szości tradycji i religii obchodzono
jako początek cyklu słonecznego,
przezwyciężenia ciemnościzapalenie
nowego światła. Przesilenie zimowe
jest prastarym świętem nowego roku
słonecznego. Wierzono, że noc jest
porą panowania złych sił, więc ludzie
z radością świętowali nadejście czasu,
w krym Słońce zaczyna odzyskiwać
swomoc i zwyciężać ciemność. We
wszystkich tych świętach, zwyczajach,
obrzędach, symbolach chodziło głów-
nie o zwycięstwo światła nad ciemnoś-
cią, dobra nad złem, ale twiedzy nad
ignorancją. O nadzieję i odrodzenie do
nowego, lepszego życia. Rozświetlajmy
więc ciemność, bawmy się i radujmy
z ponownych narodzinońca.
omipowoduje zniszczenie, uni-
cestwienie tego, co stare, zużyte i złe,
a tym samym zapowiada pojawienie
się nowego życia (odrodzenie – jak
Feniksa z popiołów). Światło ognia
pozwala nadać ład widzialnemu światu.
Jako czynnik przekształcający ogień
musiał być – w planie mitologicznym
– ulokowany w sferze sacrum i mieć
własności purykacyjne.
Ogień, nie mając kształtu, pozba-
wia formy wszystko, czego dosięgnie.
Wszelkie przekształcenia mogą doko-
nywać się dopiero po zniszczeniuco
oznacza przejście przez fasymbolicz-
nej śmierci. Sadanie ogniowi oar jest
aktem sakralnym, odwołaniem się do
duchowości. Sakralny charakter og-
nia, unicestwiacego wszelkie kształty,
symbolizuje drogę rewitalizacji świata,
pobudzenia jego płodności.
Ogiodgrywa ważną rolę w wielu
obrzędach, których celem jest dokona-
nie zmiany w otaczacym świecie i/lub
nadanie człowiekowi nowego statusu.
Dlatego właśnie ogień pojawia się pra-
wie zawsze w rytuałach inicjacyjnych,
a także w zwyczajowych obchodach
zmian w przyrodzie – np. przesilenia.
omień jako symbol ońca zimą wią-
że się z nadzieją odrodzenia światła
i ciepła, latem z zapowiedzią ustępo-
wania jasności i ciepła na rzecz zimy.
Ogień, rozświetlając mrok, wpro-
wadza (przywraca) ludzki porządek.
Wyznaczając rzeczywistą granimię-
dzy tym, co uporządkowane, a tym, co
znajduje s poza oświetlonym kręgiem.
Złe moce zostaodcięte w obszarze
pozbawionym światła. Blask zatrzymu-
je demony, chroniąc ludzi i dobytek.
Stąd rola przedmiotów symbolicznie
związanych z ogniem.
Puryfikacyjne właściwości ognia
można wykorzystać przez włożenie
przedmiotu lub jego symbolu do og-
nia (np. paląc lisgrzechów, spala się
winy), osmaganie ogniem, przeskocze-
nie ponad ogniskiem itp. W ten sposób
uwalnia się człowieka (zwierzę) od
mocy demonicznych (czy uroków),
które się go uczepiły, ale także wypo-
saża w niezwykłe moce.
Do dziś w tradycjach ludowych każdy
znaleziony przedmiot niewiadomego
pochodzenia należy rytualnie oczyścić
zanim przyniesie się go do domu, by
nie sprowadzić wraz z nim demonów
związanych ze sferą obcości. Rytuał
oczyszczenia przez ogień rzeczy zna-
lezionych na drodze, w lesie, na cmen-
tarzu czy pustkowiu uwalniało je od
tej skazy.
Według Hipokratesa to, czego ogień
nie wyleczy, jest nieuleczalne. W tra-
dycjach ludowych odnaleźć można
to samo przekonanie wynikace ze
znaczeń przypisanych płomieniowi.
Najbardziej rozpowszechnione praktyki
lecznicze z wykorzystaniem ognia po-
lega na przypiekaniu chorego miejsca
i spalaniu substytutów choroby lub tego,
co pozostawo w kontakcie z chorym.
Szczególne znaczenie przypisywane jest
ognisku domowemu. W starytnej Gre-
cji czczono Hestię bogin opiekują
się świętym domowym ogniem. Odpo-
wiednikiem greckiej Hestii u Rzymian
ba Westa, krej płomienia w świąty-
niach strzegły kapłanki (westalki). Og-
nisko (bą zastępujący je piec) stanowi
symboliczne centrum życia rodziny.
Ogień i ognisko, dzięki swoim po-
wiązaniom z zaświatami, mogły b
wykorzystane do zdobycia informacji
na temat przyszłych zdarzeń.Wże
-
nie polega na pilnej obserwacji pło-
mienia i dymu. Dzięki temu można
przewidyw pogo, ale także wne
wydarzenia w świecie. Na podstawie
stości dymu i tego, jak spalają się
resztki oar złonych ogniowi, mna
przewidyw los osoby (lub zdarzenia),
w intencji której składano oarę.
Ogień wpisany w porządek zaświatów
i uznany za środek przekształcający rzeczy-
wistość otoczony jest wieloma zakazami.
Objęcia ognia tabu widoczne jest jesz-
cze w magicznych poglądach człowieka
współczesnego, nawet jeśli nie wyzna-
jemy jawnie świętci ognia. Sam ogień
wymaga szacunku nie wolno go skalać
śliną dlatego nie wolno np. zdmuchiwać
świecy ani gasić ogniska nieczystościami,
bo to sprowadza wiele chorób.
W rytuale Jana Zimowego (Jana
Ewangelisty, który jest patronem wol-
nomularstwa symbolicznego lub błę-
kitnego imieniny 27 grudnia) ogi
symbolizuje świao i budzą s cgle
od nowa nadzieję, cieo domowego og-
niska, wiecenie. Rytutych prac ma
uprzytomn, że jest to pora rozpalenia
omienia nadziei w środku ciemnej
zimy. Wolnomularze ogrzewa s przy
symbolicznym ogniu i kontemplują cud
ognia, jego moc rozbudzenia i uwol-
nienia ońca ukrytego za drzewami.
Powierzają ogniowi swoje życzenia,
by zaniósł je przed Wieczną Światłość.
Kontynuujemy tym samym tradycje ma-
gicznego wspomożenia Słońca, obcho-
dzone 24-25 grudnia przez starożytnych
Rzymian ku czci,,niezwyciężonego boga
Słońca, a także obchodzone w Nowy
Rok celtyckie święta ognia w starytnej
Brytanii i Irlandii.
Powiedziałam,
S... AT
Deska wygłoszona na pączonym
posiedzeniu Sz...L... Prometea i Gaja
Aeterna w grudniu 2015 r. podczas
prac Św. Jana Zimowego.
Wolnomularze ogrzewają
się przy symbolicznym ogniu
ikontemplują cud ognia, jego
moc rozbudzenia i uwolnienia
słońca ukrytego za drzewami.
Powierzają ogniowi swoje
życzenia, by zaniósł je przed
Wieczną Światłość.
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
36 T R A D Y C J E I S Y M B O L E
DZIADY POD JEMIOŁĄ
T E O D O R A C I E M I E N G A - M A Ć C Z A K





Jemioła żyje pomiędzy niebem a ziemią. Istnieje około 65 gatunków, z czego w Polsce znane są trzy, w tym naj-
bardziej popularna jemioła pospolita/biała, Viscum album, nazywana też strzęślą, starzęślą. Jest półpasożytem,
ukorzenia się na gałęzi drzewa, najchętniej liściastego i dorosłego. Żywiciel daje jej tylko wodę i minerały, chlo-
rol produkuje sama. Zielone kule osiągające średnicę do 1 metra pięknie wyglądają wśród bezlistnych konarów.
Jednak słabsze drzewa mogą nie przetrzymać inwazji, dlatego kilkanaście lat temu z parkowych i leśnych drzew
usuwano jemioły, uważając je za szkodniki. Dziś już nie są zagrożone. Możemy się cieszyć pięknem zimozielonych
bukietów także w środku siarczystej i śnieżnej zimy. Sięgnąć po nie trudniej – jemioła wybiera wysokie partie
drzew. Rozsiewaniem jemioły zajmują się ptaki: drozdy, paszkoty, jemiołuszki. Roznoszą nasiona przyklejone
do dziobów, a połknięty i wydalony owoc zostaje wzmocniony dawką nawozu. Co ciekawe, nasionko potrzebuje
jako żywiciela drzewa tego samego gatunku co roślina mateczna, w przeciwnym razie nie urośnie. #
37
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
T R A D Y C J E I S Y M B O L E
M
ity... Jeden z nich opowiada o bogu, synu Odyna.
Baldur był najpiękniejszym z nordyckich bóstw.
Jednak obsesyjnie bał się śmierci. Jego matka
wymogła na wszystkich – kamieniach, metalach, zwierzę-
tach, stworzeniach, roślinach – przysięgę, że nigdy go nie
skrzywdzą. Zapomniała o jemiole lub też z racji mizernej
postury tejże, pozwalającej się ukryć w gałęziach, nie wzięła
jej pod uwagę. Pamiętał o tym Loki. Z gałązki jemioły
zrobił strzałkę, następnie przekonał Hoda do rzucenia nią
w Baldura. I tak bóg zakończył życie.
Druga opowieść, którą przytacza Frazer – nomen omen
w Złotej gałęzi – opowiada o Eneaszu. Bohater wojny
trojańskiej, potomek Zeusa, syn króla Anchizesa i bogini
Wenus wykorzystał gałązkę jemioły do otwarcia wrót świata
podziemnego i kontaktu z ojcem. Wielką moc posiadała
krucha, złota gałązka, o której mówił Wergiliusz. Złota
Gałąź? Tak, zielona jemioła nabiera złocistej barwy w czasie
kilku miesięcy od jej ścięcia i gdy ją się przechowuje z dala
od żywiciela.
W magiczną i mistyczną moc jemioły, zwłaszcza rosnącej
na dębie, wierzyli druidzi, celtyccy kapłani. Uznawali ją
za dar bogów. Rosła wszak bez korzeni w ziemi, inaczej
niż pozostałe rośliny, bardziej cudownie, była duszą i ser-
cem drzewa. Dąb był drzewem wybranym przez boga,
więc wszystko, co rosło na nim było podwójnie święte.
Po uczcie pod trzydziestoletnim dębem kapłan ubrany
w białą szatę ścinał jemiołę złotym sierpem. Zawieszona
pomiędzy niebem a ziemią krzewinka nie mogła dotknąć
ziemi, gdyż wtedy straciłaby swoją moc. Musiała zatem
spadać na rozłożoną białą tkaninę. W podzięce za jemiołę
na oarę bogom zwyczajowo zabijano dwa białe byki. Na-
gromadzenie bieli, ale ten kolor oznaczał światłość, pokój
i życie także sok roślinny i spermę. Wywar był lekiem na
wszystkie dolegliwości, sok owoców ściętych w noc letniego
przesilenia, zwany później „olejem św. Janaleczył rany
cięte, noszona na ciele gałązka padaczkę, zawieszona na
kołysce chroniła dziecko, a pod sutem – gasiła pożary.
W każdej postaci wzmacniała i pobudzała siły życiowe,
zwiększała płodność u ludzi i zwierząt. Współczesna me-
dycyna również uznaje jej walory lecznicze, aczkolwiek
w stopniu znakomicie mniejszym.
Druidzi, baczni obserwatorzy przyrody, dostrzegali od-
rębność i dziwność rośliny. Jemioła żyje jakby na prze-
kór rocznemu cyklowi. Kwitnie wiosną, ale rodzi owoce
w grudniu, zagnieżdża się tylko na niektórych drzewach,
nie potrzebuje światła, najbujniej się rozwija w gęstych
koronach drzew. W oczach celtyckich kapłanów i wiernego
ludu była rośliną nie z tego, a z tamtego świata, izolującą się
od świata ziemskiego. Wiecznie zielone gałązki były (i są)
symbolem życia, zwycięstwa światła, przewagi dnia nad
nocą, wieczności, zgody w rodzinie i klanie. Pozostaje do
dziś połączeniem sacrum (symbol wieczności) i profanum
(półpasożyt).
„Bez jemioły roczek goły” – powtarzamy każdego roku
w czasie bożonarodzeniowym i przynosimy bukiety do
domu. Żeby szczęście przyniosły, dom i ludzi chroniły,
powinny być trzy. Jeden nad drzwiami frontowymi, drugi
nad stołem wigilijnym, trzeci nad paleniskiem/kuchnią.
Ten znad drzwi wejściowych będzie bronił dostępu złym
mocom, chorobie i nieżyczliwym ludziom. Listek wło-
żony do portfela utrudni rozrzutność, a złodziejom chęć
uszczuplenia naszej własności. Życzenia wigilijne składane
podczas łamania się opłatkiem pod jemiołą mają moc
sprawczą. Pęk zawieszony nad paleniskiem ochroni przed
pożarem i piorunem. Należy również zadbać o zwierzęta,
ptaki i pszczoły. Zapewnić im zdrowie i płodność przez
dodanie listków do karmy lub okadzenie zapaloną gałązką.
Do ziarna siewnego też należy coś dołożyć, by plony były
imponujące i chleba nie zabrakło.
Żeby jednak magia jemioły była skuteczna, roślina musi
być traktowana z szacunkiem już podczas zrywania. Nie
wolno odrąbywać jej ostrzem, a wyłącznie obuchem sie-
kiery. Oczywiście, nie może dotknąć ziemi, dlatego pod
drzewem powinni stać pomocnicy (najlepiej z rozwiniętą
płachtą). Od czasów celtyckich wiadomo, że dotyk ziemi
likwiduje jej czarodziejską moc. Nie wolno jej wyrzucać po
Świętach, gdyż wtedy wyrzucimy także dobry czar. Powin-
na pozostać w domu przez cały rok po czym... ze złotych
już gałęzi można zrobić czarodziejską różdżkę służącą do
wykrywania skarbów. W tym celu należy owinąć jej pęd
wokół gałązki leszczyny i w wigilię św. Jana po zachodzie
słońca wyruszyć na poszukiwania. Wystarczy dotknąć ziemi
w miejscu właściwym, by złota gałązka zaczęła wirować.
Proste, znać miejsce, które złota różdżka potwierdzi i już.
Boże Narodzenie, Szczodre Gody, Święto Zimowego
Stania Słońca, Zimowe Przesilenie, Sol Invictus... Naro-
dziny Nowego Słońca świętowane zawsze, od kiedy czło-
wiek święta wymyślił. Gwiazda dzienna była najłatwiejszą
w obserwacji. Kiedy dni stawały się krótsze, Słońce wisiało
nisko nad horyzontem…, wydawać smogło, że tak
już zostanie na zawsze. I nagle – odradza się. Wznosi się
wyżej, świeci radośniej, zapowiada kolejną wiosnę, no
wegetację, odrodzenie życia.
Dzień zaczyna się wydłużać, rozpoczyna się okres zwy-
cięstwa Słońca nad nocą; jest to czas sprzyjający zabiegom
magicznym mającym zapewnić pomyślność w nadcho-
dzącym roku. Do obrzędów związanych z narodzeniem
Boga/Człowieka dołączono pogański kult zmarłych, którzy
przybywają na to rodzinne święto i biorą w nim udział
razem z żyjącymi. Wieczerza wigilijna jest ucztą typowo
zaduszkową. Obowiązujące podczas niej rygory: jedzenie
w milczeniu, pozostawienie na noc resztek uczty, aby duchy
mogły z nich skorzystać, przygotowanie wolnego nakrycia
lub miejsca przy stole dla nieobecnych albo dla zmarłych
oraz specjalne tradycyjne potrawy, zwłaszcza mak, grzyby,
kasza, mają swoje odpowiedniki w obrzędach Dziadów.
W wigilię Bożego Narodzenia każdego przybyłego trak-
towano jak upragnionego gościa, bo każdy, kto przybywał
w ten dzień, mógł być gościem przysłanym przez duchy
lub bogiem – bogiem z Bezczasu. #
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
38 L U D Z I E I C Z A S Y
Odkąd w wieku XVIII Sztuka
Królewska zawitała na zie-
mie dawnej Rzeczypospoli-
tej, a wkrótce później także na tereny
Cesarstwa Rosyjskiego, bracia w far-
tuszkach byli obecni wśród ważnych
aktorów na wschodnioeuropejskiej
scenie wojny, polityki, gospodarki i kul-
tury. Byli wśród senatorów i posłów,
wojewodów, biskupów i generałów,
magnatów, kupców i artystów; traali
się też wśd starszyzny kozackiej.
O ile lista najwybitniejszych polskich
Braci tamtej epoki jest powszechnie
znana; to o prekursorach Ars Regia
na Ukrainie wiemy zazwyczaj mniej.
Warto więc wspomnieć, że ukraińskie
wolnomularstwo ma swoją legendę
jakoby idea masońska została impor-
towana na Zaporoże już w połowie
wieku XVII, z Anglii, gdzie wodci
studiował Jerzy Niemirycz (ariański
intelektualista i działacz, bardzo ak-
tywny w polityce polskiej i ukraińskiej,
znany m.in. jako współtwórca Unii
Hadziackiej). Wedle tej legendy pre
-
-masonami mieli być także hetmani
Iwan Wyhowski i Iwan Mazepa; wersja
ta, acz możliwa, nie znajduje jednak
potwierdzenia w pracach zawodowych
historyków.
Za pierwszą historycznie udoku-
mentowa lożę na ukrainnych” zie-
miach Rzeczpospolitej Obojga Naro-
w uznaje się zazwyczaj Śwtynię
Trzech Bog, założoną we Lwowie
w roku 1747 przez dziającego w Pol-
sce bankiera Franciszka Longchamps,
początkowo jako lię warszawskiej ly
Trzech Braci.
Dalej na wschód wolnomularskie
światło poniósł Kyryłł Rozumowśkij
(Cyryl Razumowski). Postać niezwy-
kła – urodzony jako Kyryło Rozum
w ubogiej rodzinie Kozaków zapo-
roskich, zrobił dzięki swym talentom
i szczęściu oszałamiającą karie. Został
przyjacielem Katarzyny Wielkiej, b
jednym z czołowych aktorów puczu,
który wyniósł ją do władzy, ostatnim
kozackim hetmanem lewobrzeżnej
Ukrainy, a jednocześnie hrabią i feld-
marszałkiem rosyjskim, wieloletnim
prezydentem Rosyjskiej Akademii
Nauk. Jako młodzieniec wstąpił do
wolnomularstwa w Warszawie, do
wspomnianej wcześniej loży Trzech
Braci. Jego dzieło wolnomularskie kon-
tynuował między innymi pułkownik
kozacki Iwan Petrowycz Kotlarewśkij,
poeta i dramatopisarz, pedagog, ojciec
nowoczesnego ukraińskiego języka
literackiego – był współtwórcą Loży
Liubow do Istyny (Umiłowanie Praw-
dy) w rodzinnej Połtawie.
Ostateczny upadek I Rzeczpospolitej
sprawił, że sporne ziemie Polski i Ukra-
iny zostały znów podzielone – tym
razem pomiędzy Cesarstwo Rosyjskie
i monarchię habsburską. Do lat dwu-
dziestych XIX wieku kwitły tu jednak
prace wolnomularskie, a w wielu lo-
żach wspólnie zasiadali bracia żnych
nacji; loża, powołana w roku 1818 na
Wschodzie Kijowa, nieprzypadkowo
nosiła nazwę Zjednoczeni Słowianie.
Po formalnej likwidacji wolnomu-
larstwa w Rosji i Austrii większośćż
rozwzano, ale niektóre przez długie
lata prawdopodobnie podtrzymały
aktywność w konspiracji. Csto stano-
ŚWIĄTYNIA NA
ZGLISZCZACH
UKRAIŃSKIE I POLSKIE WOLNOMULARSTWO
WOBEC TRUDNEJ HISTORII I POLITYKI
B R ... W I T O L D S O K A Ł A








39
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
L U D Z I E I C Z A S Y
wiły ośrodki oporu przeciwko despo-
tyzmowi, wspierały prądy narodowe
i rewolucyjne, ale także współtworzyły
nowoczeskulturę, zbliżając środo-
wiska starych elit ziemiańskich oraz
nowych – przemysłowo-handlowych
i intelektualno-artystycznych.
Znaczne nasilenie aktywności wol-
nomularskiej na ziemiach polskich
i ukraińskich przyniósł przełom wie-
w XIX i XX. W nielegalnych lożach,
licznie powstających wówczas w Kijo-
wie, Charkowie, Odessie czy Ptawie,
wspólnie zasiadali Ukraińcy, Rosjanie
i Polacy. W ówczesnej atmosferze po-
litycznej, wobec narastających prob-
lemów społecznych i narodowościo-
wych, dyskusje lożowe często dotykały
tych trudnych temaw i – jak wynika
ze wspomnień uczestników tamtych
prac – niejednokrotnie wykraczały
poza konserwatywny masoński oby-
czaj w tym zakresie.
Wybuch pierwszej wojny światowej,
co charakterystyczne, złamał jednak
wolnomularską solidarność, tak na
Zachodzie Europy, jak i na Wscho-
dzie. Górę wzięły partykularyzmy
narodowe, a bracia często porzucali
fartuszki na rzecz wojskowych mundu-
w. U schyłku wojennej zawieruchy,
gdy powstawały niezależne, polskie
i ukraińskie twory państwowe, daw-
ni bracia spotykali się nierzadko po
różnych stronach barykad, dosłow-
nie i w przenośni. Dość wspomnieć
o wielkich adwersarzach ukraińskiej
polityki z tamtych lat: Symon Petlura
i hetman Pawło Skoropadski byli
przed wojną związani z tą samą Wielką
Lożą Ukraińską Zjednoczonych Sło-
wian, podobnie jak Serhij Morkotun,
wpływowy sekretarz i doradca hetma-
na, a także jego pośrednik w negocja-
cjach z politykami-wolnomularzami
mocarstw zachodnich. I tym razem,
tak w polityce wewnętrznej jak i ze-
wnętrznej, nad masońskim duchem
solidarności zazwyczaj brały górę par-
tykularyzmy państwowe i partyjne.
W rządzie stworzonym przez Petlurę
po upadku hetmanatu znalazło się jed-
nak wielu wolnomularzy, co interesu-
jące, także Polaków – m.in. Stanisław
Stempowski (jako minister rolnictwa,
później zdrowia) i Henryk Józewski
(jako minister spraw wewnętrznych).
Ich znajomość z Petlurą sięgała czasów
przedwojennych, współdziałali także
przy tworzeniu w roku 1917 w Kijowie
Loży Sanctus Andreas Praevocatus,
której Petlura został pierwszym Czci-
godnym Mistrzem – nie było więc
w tych nominacjach nic szczególnie
dziwnego. Flota ukraińska (i mini-
sterstwo spraw morskich) przejścio-
wo trały natomiast w ręce Jerzego
Świrskiego, wówczas komandora
i przez pewien czas ocera agowe-
go (szefa sztabu) dowódcy rosyjskiej
oty czarnomorskiej, adm. Kołczaka.
Kwestia przynależności do wolno-
mularstwa tego wybitnego ocera,
późniejszego admirała i wieloletniego
dowódcy Polskiej Marynarki Wojen-
nej, nie jest do końca jasna. Faktem
jest, że miał masońskie kontakty przed
I wojną światową, co nie było niczym
dziwnym w środowisku sztabowych
ocerów marynarki carskiej, a także
po II wojnie światowej, już w Anglii.
Dodatkowymi poszlakami są: aktyw-
ne członkostwo jego brata Michała
w Loży DH Góra Wawel w Krakowie
w okresie międzywojennym, a także
wspomniana nominacja, dość w tam-
tych warunkach zaskakująca, ze stro-
ny uważanego za „mocno masoński”
gabinetu ukraińskiego.
G
dy Ukraińska Republika Ludo-
wa upadła pod naporem Armii
Czerwonej, Petlura wraz ze współpra-
cownikami znalasię w Polsce. Nie ma
materialnych dowodów na „ślad wol-
nomularski” w jego negocjacjach z Pił-
sudskim dotyczących sojuszu polsko-
-ukraińskiego, który w maju 1920 roku
doprowadził do tzw. wyprawy kijow-
skiej, ale znajomość życiorysów wielu
aktorów tamtych wydarzeń pozwala s
domyśl, że przedwojenne braterstwo
i powiązania nie były tu bez znaczenia.
Faktem jest, że gdy na mocy postano-
wień traktatu ryskiego Polska cofnęła
swoje poparcie dla Petlury i uznanie
dla jego rządu, gdy sojusznicze wojska
ukraińskie zostały rozbrojone i inter-
nowane – mimo nacisków sowieckich
Petlura nie został wydany, lecz przez
wiele miesięcy ukrywał się w Polsce,
przy cichej akceptacji naszych władz,
m.in. w domach wspomnianych już
Stanisława Stempowskiego i Henryka
Józewskiego. Współpracował tz kon-
spiracyjną lożą ukraińską Jednanije,
działającą we Lwowie i w Warszawie
do 1923 roku, także pod młotkiem
Stempowskiego.




P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
40 L U D Z I E I C Z A S Y
Tymczasem na Ukrainie NKWD
rozbiło resztki wolnomularstwa;
nieliczni bracia, którzy ocaleli, prze-
nieśli się na emigrację. Największą
rolę odgrywała Loża Hołos Ukrajiny
(Głos Ukrainy) na Wsch... Paryża;
z drugiej strony, w polskich lożach
okresu międzywojnia znalazło swe
miejsce wielu ukraińskich intelektua-
listów i wolnomyślicieli. Współpraco-
wali tam z licznymi przedstawicielami
środowiska piłsudczykowskiego, także
obecnymi w tych lożach, a przywiąza-
nymi do federacyjnego programu po-
lityki wschodniej. W tym kontekście
warto wspomnieć choćby nazwiska
Kazimierza Bartla, parokrotnego
premiera II RP, czy prof. Stanisława
Swianiewicza, wybitnego liberalnego
ekonomisty i ojca polskiej sowietolo-
gii, współtwórcy Instytutu Wschod-
niego w Warszawie.
Odrębne miejsce w tym swoistym
panteonie przyjaciół polsko-ukra-
skiego pojednania i współpracy
należy się gen. Michałowi Karasze-
wiczowi-Tokarzewskiemu, wybitnej
postaci przedwojennego Le Droit
Humain, który przez cały okres swej
użby pozost wierny geostrate-
gicznym i politycznym koncepcjom
swego mistrza i komendanta – nawet
w trudnym okresie późnych lat 30.,
gdy jako dowódca Okręgu-Korpusu
VI we Lwowie mi do czynienia
z akcjami pacykacyjnymi wymie-
rzonymi w mniejszość ukraską,
podejmowanymi przez wojsko na
podległym mu administracyjnie te-
renie, wyraźnie dystansował się od
tych działań.
P
ocząwszy od lat 20., Stanisław
Stempowski, wtedy już Wielki
Mistrz Wielkiej Loży Narodowej Pol-
ski, był członkiem zarządu Związku
Zbliżenia Narodów Odrodzonych
i współzałożycielemInstytutu Bada-
nia Spraw Narodowościowych, a także
wieloletnim prezesem Towarzystwa
Polsko-Ukraińskiego. Henryk Józew-
ski z kolei, jako wojewoda wołyński,
starał s nie bez przejściowych
i cząstkowych sukcesów – realizować
kompleksowy program rozwiązania
kwestii ukraińskiej poprzez uczynienie
z Wołynia „ukraińskiego Piemontu”
dla przyszłej, wolnej Ukrainy; wspierał
miedzy innymi ukraińskie szkolni-
ctwo, ruch kulturalny i wydawniczy,
a także nawiązał dialog z umiarko-
wanymi stronnictwami i działaczami
samorządowymi. W podobnym duchu
starał się działać, podczas swej kaden-
cji w roli wojewody lwowskiego, Paw
Dunin-Borkowski.
W
pracach lożowych niejednokrot-
nie powracał wówczas problem
stosunków polsko-ukraińskich jako
ważnego wyzwania dla polityki w skali
europejskiej; można w tej sytuacji
przypuszczać, że aktywność świecka
i masońska wspomnianych postaci,
a także Antoniego Sujkowskiego,
Mieczysława Michałowicza, Włady-
sława Mecha, Marcelego Handels-
mana, Eugeniusza Śmiarowskiego
i wielu innych były pod tym względem
bardzo komplementarne. Warto do-
dać, że za te działania na rzecz pojed-
nania obu narodów, rozwoju kultury
ukraińskiej oraz rozwoju społeczno-
-gospodarczego ziem ukraińskich w ra-
mach II RP zaangażowani w nie bracia
płacili wysoką cenę. Narażeni byli na
ataki radykałów z obu stron – aż do
skutecznych zamachów na ich życie,
jak w przypadku ministra Bronisława
Pierackiego, który zginął z rąk ukra-
ińskich radykałów, prawdopodobnie
inspirowanych w tym zakresie przez
sowieckie służby specjalne.
Nie wszyscy polscy masoni tamtej


41
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
L U D Z I E I C Z A S Y
epoki byli jednak proukraińscy. Prze-
ciwny kurs (zwłaszcza pod koniec lat
30.), reprezentował choćby członek
Le Droit Humain Henryk Kawecki,
wieloletni szef pionu bezpieczeństwa
w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych
(skądinąd niezwykle zasłużony w zwal-
czaniu agentury sowieckiej w Polsce),
a później senator i działacz Obozu
Zjednoczenia Narodowego.
F
ormalne rozwiązanie polskiego
wolnomularstwa w 1938 r., a po-
tem wybuch II wojny światowej sprawi-
ły, że aktywność lowa przeniosła się
na emigrację. Bardzo szybko doszło tam
do nawzania stosunków pomiędzy
polską lą Kopernik Na Wsch... Pary-
ża a istniecymi już wczniej lożami
ukraskimi. W Koperniku w latach 50.
pracowało kilku mistrzów narodowo-
ści ukraińskiej (później utworzyli oni
odrębną Lożę Vox Ucrainae, jednak
podtrzymali kontakty z Kopernikiem,
niezależnie od pewnych przeszkód na-
tury formalnej), a temat wzajemnych
relacji powracał wielokrotnie w dysku-
sjach, zarówno w ujęciu trudnej historii,
jak i przyszłych wyzwań. Nie sposób
przy tej okazji pominąć działalności
twórcy i wieloletniego redaktora pa-
ryskiej „KulturyJerzego Giedroycia,
niezwykle zasłonego dla tworzenia
atmosfery pojednania polsko-ukraiń-
skiego oraz wizjonerskich koncepcji
politycznych, krego związki z wolno-
mularstwem miały nie do końca jasny,
specyczny charakter – przynajmniej
zażyłej, osobistej przyjaźni z czołowymi
postaciami Ars Regia.
U
padek komunizmu w naszej czę-
ści świata umożliwił ponowny
rozkwit różnorakich inicjatyw wol-
nomularskich. Dziś loże w Polsce
i na Ukrainie gromadzą wielu ludzi
o szczególnych cechach charakteru,
emocjonalności i dążeniach – gene-
ralnie sprzyjających przełamywaniu
dawnych zaszłości. Nie przeceniac
znaczenia i wpływu współczesnego
wolnomularstwa – warto jednak do-
strzec w nim (a zwłaszcza we wza-
jemnej, solidarnej współpracy ludzi
„z różnych stron barykad”) element
dobrze służący budowie wspólnej,
lepszej, europejskiej przyszłości obu
narodów.
Spośród zaś wielu inicjatyw ponad-
granicznych jako przykład przywołam
jedną, szczególnie charakterystycz
w kontekście bodaj najtragiczniejszego
rozdziu wspólnej historii najnowszej,
mianowicie tzw. rzezi wyńskiej. Otóż
14 lipca 2013 roku we Lwowie odby-
ło się spotkanie masonów polskich
i ukraińskich. „Naszym obowiązkiem
jest pamięć o tym, co się wydarzyło,
dobrego i złego, w dziejach naszych
narow, z uwzględnieniem wszystkich
historycznych okoliczności […]. Nie
możemy także zapomino wnioskach
płynących z tragicznych wydarzeń
historii” – stwierdził Wielki Mistrz
Wielkiej Loży Narodowej Polski. Od-
powiadał mu przedstawiciel masone-
rii ukraińskiej: „Pamiętając o swoim
bólu, nasze społeczeństwo nie może
zapominać także o bólu cudzym; nie
uchylać się od moralnego obowiązku
nazwaniaa – złem.
Bracia ukraińscy przedstawili też
wczas tekst „Modlitwy Wołyńskiej”,
a w niej ważne i mądre zdania: „Bra-
cie, za krzywdę Tobie wyrządzoną,
za Twój ból i ból Twoich krewnych,
przebacz mi. Za przelaną krew niewin-
ną na Wołyniu i w Galicji, za niewiarę,
przebacz mi, Bracie. Nie z powodu
polityki i dobrego sąsiedztwa, nie
dla dobrego imienia narodu mojego,
przebacz mi, Bracie. Wstyd pali moje
serce, wstrzymuje oddech w piersiach,
kiedy myślę o Twoim bólu, o zabi-
tych Twoich braciach i siostrach na
Wołyniu i w Galicji. Przebacz mi za
nasz grzech. […]. Wysłuchajcie nas,
Bracia! Nie tylko ze względu na pokój
między naszymi domami. Dla zacho-
wania prawdy. Dla miłości. Dla Światła
w sercach naszych dzieci. Proszę, po-
dajcie nam rękę swojego szczerego
wybaczenia. Bądźcie wrażliwi na naszą
pokutę. Panie, przebacz nam i obejmij
nas. Nie zostawiaj nas samotnie, Ojcze,
i bądź z nami, grzesznikami”.
W
ydaje się, że zaprezentowane
tu podejście – niezwykle ma-
sońskie w duchu, podkreślające sens
przebaczenia i pojednania w imPraw-
dy i Miłości, a nie tylko w imię prag-
matyzmu i interesu politycznego, co
często można dostrzec w deklaracjach
i działaniach żnego typuzasługuje
na głęboki szacunek i nladowanie. Jest
to wne w kontekście bieżących, dra-
matycznych wydarz na Ukrainie. Jest
to ważne w obliczu wyraźnych i inten-
sywnych, zewnętrznych prób skłócenia
obu narodów, polegających m.in. na
propagandowym wykorzystaniu grup
skrajnych i marginalnych. Przykładem
takich dział mogą b akty dewasto-
wania ukraińskich mogił wojennych
w Polsce, szeroko analizowane, także
w kontekście możliwej inspiracji ro-
syjskichb specjalnych, przez prol
„Rosyjska V Kolumna w Polsce” na
Facebooku. Wreszcie, jest to ważne
w obliczu coraz bardziej emocjonal
-
nego zainteresowania tematyką relacji
polsko-ukraińskich szerokich kręgów
opinii publicznej – także w kontekście
wecia na ekrany kin lmu Wołyń Woj-
ciecha Smarzowskiego.
Rola masonów – w lożach, ale t
poza nimi, w naszej aktywności świato-
wej – zdaje się tu być istotną, podobnie
jak dobra tradycja poprzedzających
nas pokoleń Sióstr i Braci. Polskie Le
Droit Humain nie pozostaje w tyle na
polu poprawy relacji transgranicznych,
intensykując kontakty z warsztatami
ukraskimi, wnosc tym samym sj
wkład w budowę wslnej, symbolicz-
nej Świątyni na zgliszczach i gruzach,
które pozostawiła nam w spadku trudna
historia obu bratnich narodów.
BR... WITOLD SOŁA
Tekst jest zmodykowaną wersją deski,
wygłoszonej 16 października 2016 na
pracach Sz...L... Braterstwo pod Wawe-
lem na Wsch... Krakowa. Jest dostępny
także – wraz z przypisami, wskazują-
cymi źródła – na portalu internetowym
zakonu Le Droit Humain (www.droit-
humain.pl, w zakładce „Biblioteka”).
Polecamy także artykdra Łu-
kasza Sroki pt. Na Wschodzie
dawnego Lwowa, który opubliko-
waliśmy w WP nr 55 (lato 2013).
REDAKCJA
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
42 L U D Z I E I C Z A S Y
K
ilka informacji na ten temat znajdziemy w książce
prof. Ludwika Hassa pt. LOŻA I POLITY.
Masoneria rosyjska 1822–1995. Ten nieodżało-
wanej pamięci masonolog podaje rok 1916 jako moment
powołania masońskiego koła i podkreśla, że było niewąt-
pliwie zainspirowane przez Wielki Wschód Ludów Rosji,
niezależną rosyjską obediencję masońską, nieuznawaną
przez jej zachodnie odpowiedniki (np. Wielki Wschód
Francji). Przyczyny tego były różnorakie. Pewnie najpo-
ważniejszym był ten, iż WWLR za podstawowy przyjął
cel stricte polityczny: obalenie carskiego samodzierża-
wia. W tym punkcie wolnomularze rosyjscy i polscy byli
zgodni. Na zgłębianie rytuału i kultywowanie symboliki
Wielki Wschód Ludów Rosji „nie miał głowy, będąc
absolutnie tajny.
Tak więc z inspiracji tegoż powstało Koło Przyjaciół Nie-
podległości Polski, którego prezesem został wybitny mason
rosyjski Kuzmin-Karawajew, należeli zaś do niego m.in.
bracia: Diemjanow, Kiereński, Konowałow, Niekrasow,
Skobielew, Sokołow, Tiereszczenko, Czcheidze. Znajdujemy
tu także dwóch wybitnych polskich działaczy społecznych
i politycznych, wolnomularzy, członków lóż rosyjskich:
Aleksandra Lednickiego i Aleksandra Więckowskiego.
Nie mamy żadnych danych co do działalności Koła
Przyjaciół Niepodległości Polski, z powodu jego głębo-
kiej konspiracji. Prawdopodobnie zakończyło ono swoją
działalność po obaleniu caratu, wiosną roku 1917, roku
powstania, tryumfu i upadku rosyjskiego Rządu Tym-
czasowego, na którego czele po księciu Lwowie stanął
wolnomularz Aleksander Kiereński. Jak podkreśla we
wspomnianej książce Ludwik Hass: „Kiereński radził się
Więckowskiego we wszystkich sprawach polskich. W tych
kwestiach zdanie Więckowskiego było dla niego i Rządu
Tymczasowego miarodajne.
Zatem po części z inspiracji polsko-masońskich 29 mar-
ca 1917 roku Rząd Tymczasowy Rosji wydał Odezwę
Rosyjskiego Rządu Tymczasowego do Polaków. Wołano
w niej: „Bracia Polacy! I dla Was wybiła godzina wielkiego
rozstrzygnięcia. [...] Naród rosyjski, który zrzucił jarzmo,
uznaje i dla polskiego narodu braterskie pełne prawo
stanowienia o swym losie z własnej woli. Wierny umo-
wom ze sprzymierzonymi, wierny całemu planowi walki
przeciw zaczepnemu germanizmowi, Rząd Tymczasowy
współdziała w tworzeniu niepodległego państwa polskiego,
złożonego z tych wszystkich obszarów, których ludność
jest w większości polska, w zamian za rękojmię trwałego
pokoju w przyszłej przebudowanej Europie”.
Krótki żywot Rządu Tymczasowego, zlikwidowanego nie-
ugo potem przez bolszewików, sprawił, iż trudno rzec, jak
potoczaby się historia Polski i Rosji bez Wielkiej Socjali-
stycznej Rewolucji Pdziernikowej”. Faktem jest, iż w tysią-
cach strumieni, składających s na odzyskanie przez nasz kraj
niepodleci w 1918 roku, jednym ze strumykówynęli
polscy wolnomularze pospu ze swymi rosyjskimi brmi.
A na odezwę Rdu Tymczasowego pow s w preambule
my traktat wersalski. W swym ideowym przesłaniu zatem


100 LAT KOŁA PRZYJACIÓŁ NIEPODLEGŁOŚCI POLSKI
Epizod z życia polskich i rosyjskich wolnomularzy





43
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
L U D Z I E I C Z A S Y
G
iacomo Giralomo Casanova przyszedł na świat
2kwietnia 1725 roku w rodzinie aktorów: Gaeta-
no Giuseppe Casanovy (1697–1733) i Zaney
z domu Farussi (1707–1776) jako najstarszy z sześciorga
rodzeństwa. Wszyscy synowie państwa Casanova obdarze
-
ni zostali wielkimi talentami, ale ani Giacomo, ani żaden
z trzech jego braci nie poszedł drogą teatralnej kariery
rodziców. Prawdopodobnie jednak ani pierworodny Gia-
como, ani pozostałe rodzeństwo nie byli dziećmi Gaetano,
lecz właściciela teatru San Samuele w Wenecji, hrabiego
Giovanniego Grimani. „W jakim stopniu nieprawe po-
chodzenie wpłynęło na Giacoma i jakie zaszczepiło mu
kompleksy, nie wiemy” – pisze biograf Casanovy Roberto
Gervaso. – „Faktem jest, że jego dzieciństwo nie było łatwe.
Z
godziwszy się w pełni z Gervaso co do dzieciństwa
Giacoma, nie sposób jednak nie zauważyć, że całe jego
dorosłe życie stanowiło w jakimś stopniu próbę udowod-
nienia, tak sobie, jak i światu, że bękart hrabiego Grimani
(jeśli to on był ojcem) zasługuje na coś więcej niż tylko
tytuł szlachecki – który w XVIII wieku można było sobie
kupić: tak w Wenecji, jak i innych krajach.
B
racia Giacoma, Francesco Giuseppe i Giovanni Bai-
sta Casanova, obrali zawód malarza i zyskali znaczną
sławę: pierwszy we Francji, gdzie został członkiem pary-
skiej Akademii Sztuk Pięknych, drugi w Saksonii, gdzie
przyjęty został do Akademii w Dreźnie, której został też
dyrektorem. Trzeci z braci, Gaetano Alvisio, przybrał sza
duchowną. Jak zobaczymy, również najstarszemu z synów
Zaney przypisano karierę duchowną; los zrządził – jak
wiadomo – inaczej.
M
atka, Zanea Farussi (pseudonim:Maria Giovanna
Farussi), aktorka i śpiewaczka, znana także jako La
Buranella, była nietuzinkową postacią. Córka szewca, wbrew
JAK CASANOVA MIAST
KSIĘDZEM ZOSTAŁ MASONEM
DROGI AWANSU PLEBEJUSZA
B R ... T A D E U S Z C E G I E L S K I
PAMIĘTNIKACH



P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
44 L U D Z I E I C Z A S Y
woli swego ojca związała się (ponoć została porwana) z ak-
torem. Małżeństwo z Gaetano Casanovą było mezaliansem
dla dziewczyny z przyzwoitego rzemieślniczego domu.
Po przedwczesnej śmierci swego męża, w grudniu 1733
roku Farussi poznała Carlo Goldoniego (1707–1793),
dramaturga i reformatora weneckiego teatru, który od-
nowił formę tradycyjnej commedia dell’arte, a dla matki
Giacomonapisał krótką komedię, zatytułowaną La Pupilla
(Pupilka). W 1735 roku Farussi zaangażowała się w teatrze
włoskim w Petersburgu, zaś dwa lata później podpisała
długoterminowy – jak się okaże, dożywotni – kontrakt
z rządem elektoratu saskiego. W 1748 roku występowała
na scenie komediowej włoskiej w Warszawie, dla której
napisała też dwa krótkie dramaty. Warszawa odegrać miała
ważną rolę w jej życiu; tutaj poznała i związała się z wło-
skim duchownym, zakonnikiem i przyszłym biskupem
w Martirano w Kalabrii. Kariera, którą – jeśli wierz
Pamiętnikom Casanovy – kochanek matki zawdzięczał
jej wstawiennictwu u Marii Józefy Habsburg, małżonki
króla Augusta III.
N
ie powiódł się – mimo pełnego zaangażowania pod-
opiecznego – plan Farussi, aby przy pomocy swego
warszawskiego przyjaciela, a aktualnie biskupa w Kala-
brii, jej syn poświęcił się karierze duchownej. Casanova,
jak zawsze bez grosza przy duszy, przebył pieszo drogę
z Rzymu do Martirano, ale tu wytrzymał niecałe trzy doby.
Kalabryjska bieda, brak cywilizacji i brzydota tamtejszych
kobiet sprawiły, że rozstał się z myślą o karierze duchownej
u boku eks-kochanka matki. Tym samym zrezygnował
z najprostszej i najczęściej obieranej drogi kariery, jaka
możliwa była dla uzdolnionego plebejusza.
Zastanawiające – i chyba znamienne dla czasów Casa-
novy – było to, że jego dalsza kariera przebiegała już
bez żadnego planu, choć dzięki licznym, ale i przypadko-
wym protektorom. Osoby ze społecznego świecznika, tak
świeckie, jak i duchowne, zarówno mężczyźni, jak i ko-
biety – wszyscy gotowi byli popierać i wspierać młodego
Wenecjanina. (Na użytek nin. artykułu będę posługiwał
się rzeczownikiem „Wenecjanin” pisanym z dużej litery,
jako że chodzi tu o narodowość Casanovy, a nie tylko
miejscowość pochodzenia).
N
ie mamy żadnych podstaw, aby zaprzecztezie
głównej Pamiętników Casanovy: wyłącznie dzięki
swoim talentom – i determinacji, by uwolnić się od ciężaru
ubóstwa i ograniczeń wynikających z nie dość wysokiego
urodzenia – stał się Giacomo partnerem dla możnych tego
świata: od Rzymu po Londyn, Paryż i Petersburg – stolicy
Rzeczypospolitej nie wyłączając. W warunkach późno-
nowożytnej Europy awansem takim było dla plebejusza
szlachectwo: kupione lub otrzymane za zasługi. Jeśli po-
chodzący ze skromnej rodziny Newton uzyskał w 1705 roku
tytuł szlachecki z rąk królowej Anny, to szansy na podobny
zaszczyt nie miał nigdy Mozart żyjący w konserwatywnej,
feudalnej monarchii austriackiej. Drogę do kariery towa-
rzyskiej upatrywał w wolnomularstwie. W grudniu 1784
roku kompozytor przyjęty został do wiedeńskiej loży Zur
Wohltätigkeit (Dobroczynność). Przynależność Mozarta
do bractwa w istotny sposób wpłynęła na jego życie: za-
równo na relacje towarzyskie, jak i samą twórczość, którą
w istotnej części dedykował loży oraz poszczególnym jej
członkom. Czy możliwość otrzymania podobnych honow
miał ktoś taki jak Casanova?
U
rodzony na dwa lata przed śmiercią Newtona (1727)
i całe pokolenie przed Mozartem (1756) mógł swój
sukces towarzyski przypieczętować inicjacją do wolnomu-
larstwa. Do loży uczniowskiej przyjęty został w 1750 roku
w Paryżu, kilka miesięcy później – jak relacjonuje w drugim
tomie Pamiętników – podniesiony w Lyonie z rekomendacji
niejakiego pana de Rochebarona do stopnia czeladnika,
a następnie mistrza. Przyjęty został również do systemu
Wysokich Stopni, najprawdopodobniej w ramach Grande-
-Loge Ėcossaise (Wielkiej Loży Szkockiej), wpływowej
wówczas w Lyonie obediencji masońskiej. Również ranga
mieszczańskiego Lyonu w rozwoju wolnomularstwa we
Francji, szczególnie systemu Wysokich Stopni, była wy-



45
W O L N O M U L A R Z P O L S K I Z I M A 2 0 1 6 / 1 7 N U M E R 6 9
L U D Z I E I C Z A S Y
soka. Tak więc trał Casanova na jeden z najważniejszych
nurtów wolnomularskich połowy XVIII stulecia.
O
tych wyższych ponad stopień mistrza wtajemni-
czeniach wyraża się przecież sceptycznie: jako o, co
najwyżej, „przyjemnej innowacji”. Nie bez racji zauważa,
że niewiele wnoszą one do nauki stopnia trzeciego, który
pozostaje fundamentem masonerii. Sam proces wolno-
mularskiego wtajemniczenia porównuje do misteriów
eleuzyjskich. Dostrzega też zasadniczą różnicę pomię-
dzy greckim misteriami ku czci Demeter a masonerią: te
pierwsze miały egalitarny charakter; każdy mieszkaniec
Aten, łącznie z niewolnikami, mógł w nich uczestniczyć.
Tymczasem masoneria jest przywilejem elit – stwierdza
w Pamiętnikach. Swoją inicjację traktował niezmiernie
poważnie; spostrzeżenia Casanovy na temat społecznej
funkcji masonerii mogłyby z powodzeniem odnosić się
także do Mozarta oraz każdego, kto szukał drogi awansu
poprzez Sztukę Królewską:
„Dobrze urodzony młody człowiek, który chce podró-
żować i poznać świat i to, co nie tylko zwie się wielkim
światem, lecz także dobrym towarzystwem, a który nie
chce się w pewnych okolicznościach okazać podrzędnym
wobec równych sobie i być wyłączonym z udziału w ich
wszystkich przyjemnościach, powinien się dać wtajemni
-
czyć w to, co się zwie wolnomularstwem, choćby tylko po
to, by poznać, nawet powierzchownie, co to jest”.
I dalej o roli masonerii: „wszyscy ludzie posiadający
znaczenie, to znaczy ci, których społeczny status określony
został przez inteligencję i zasłu, dzięki wykształceniu lub
majątkowi, mogą być (i wielu z nich jest) wolnomularzami”
(cytaty w tłumaczeniu autora, T.C.).
P
rzypomina, że podczas rytualnych spotkań inicjowani
zobligowani są „nie rozmawiać intra muros” (a więc
wewnątrz świątyni) ani o polityce, ani o religii, ani o rzą-
dzeniu”, a rządzący mają w szeregach bractwa swoich ludzi,
którzy informują ich o przebiegu spotkań. Jak więc w takiej
sytuacji – zapytuje – wolnomularstwo mogłoby spotkać
się z zakazem ze strony władzy świeckiej lub ekskomuniką
papieską? Pisząc te słowa u schyłku życia, a więc z wielkiego
dystansu czasowego, musiał mieć świadomość, że mimo to
już w 1751 roku papież Benedykt XIV ekskomunikował
wszystkich liberii muratori, przypominając, że nadal obo-
wiązuje zakaz wydany przez jego poprzednika, Klemensa
XII. Casanova widział w masonerii siłę integrującą, ułatwia-
jącą komunikację między ludźmi i sprzyjającą awansowi
młodych i ambitnych. Wyjątkowo trafny – stwierdźmy –
i dobrze charakteryzujący epokę obraz masonerii.
N
ie być „podrzędnym wobec równych sobie” wydaje
się być jed z najważniejszych maksym, jakimi
kierował sCasanova. Podrzędnym wobec „dobrze uro-
dzonych. Jeśli Mozart wydawał s pogodzony ze swym
statusem społecznym, a z racji orderu otrzymanego od
papieża nie kazał się tytułować „kawalerem, to nie da s
tego powiedzio Casanovie. Brak szlachectwa uwierał
mu przez całe życie; nazwisko Casanova nie gurowało
w XIII-wiecznej jeszcze Złotej Księdze szlachty Wenecji,
która w 1766 roku wymieniała 1577 „szlachetnie urodzo-
nych, pochodzących z trzystu mniej więcej rodzin. Jak
informują historycy, to zaledwie dwa i pół procenta całej
populacji. Nie był też Casanova weneckim patrycjuszem
(ok. pięciu procent ludności), który to status upoważniał-
by go do ubiegania so szlachectwo lub choćby tylko
uważania sza szlachcica.
S
kąd więc przybrany przezeń tytuł: kawaler de Seingalt?
Czy był wyłącznie wytworem wyobrni – i kompleksów
– swojego nosiciela? Otwartą musimy pozostawić tu kwe-
stię, na którą zwrócił mi uwagę historyk Jerzy Gutkowski.
Czy Casanova, podobnie jak inny jego wielki rodak, malarz
Canaleo (właśc. Bernardo Belloozwany też Canaleo
młodszy, 1721–1780), nie uważał się – i podawał – za
szlachcica li tylko z racji weneckiego urodzenia? W przy-
padku Belloa dowodziłoby tego dwukrotne (ok. 1765
i w roku następnym) portretowanie się malarza w stroju
weneckiego patrycjusza: Architektura fantastyczna z auto-
portretem w stroju patrycjusza weneckiego, a także fakt, iż był
on jedynym artystą na dworze Stanisława Augusta, który
na rachunkach kładł własną pieczęć herbową.
Bez względu na to, jak było w rzeczywistości, bardziej
niż fałszywy tytuł szlachecki do budowy socjalnej
pozycji Casanovy przyczynił się fakt przynależności do
Sztuki Królewskiej. Otwierał mu drogę na dwory królew-
skie, jak w przypadku dworu Fryderyka II Pruskiego, oraz
salony arystokracji w całej Europie. „Kochanek wszech
czasów” w większym jeszcze stopniu niż kobiety starał się
uwodzić możnych tego świata; jak się miał wielokrotnie
o tym przekonać, osobisty czar, błyskotliwa inteligencja
i wiedza na to nie wystarczały.
Tadeusz Cegielski
TO NIE BYŁ PAŁAC W CIĄŻENIU
W
Wolnomularzu Polskim” nr 68 (zima 2016), ilustrując artykuł prof. Tadeusza Cegielskiego pt. Ciążeń
nad Wartą. Narodziny i dzieje legendy, zamieściliśmy na str. 4 fotograę innego obiektu. Brata – profesora
serdecznie za tę przykrą omyłkę przepraszamy. REDAKCJA
P I S M O P R Z Y J A C I Ó Ł S Z T U K I K R Ó L E W S K I E J
46 W N A S T Ę P N Y M N U M E R Z E
P
rzepięknie wydana książka pt. BOSKA MĄ
-
DROŚĆ, BOSKA NATURA. Przesłanie Ma-
nifesw różokrzyżoww w wizualnym zyku
siedemnastego stulecia powsta z okazji czterechsetlecia
wydania tychże, co przypadło na lata 2014-2016. Jak
podkreśla Wydawca BIBLIOTHECA PHILOSPHI-
CA HERMETICA z Amsterdamu (wydanie polskie
pierwsze), album przybliża niezwye ilustracje, które
pojawiły s w Niemczech na początku siedemnastego
wieku. Obrazy te dziełem kręgu artystów znajdujących
się pod bezpośrednim wywem Manifestów żokrzy-
żowców, bądź t zainspirowanych przez inne podobne
źródła podkreślające relac pomdzy Bogiem i natu,
makrokosmosem i mikrokosmosem”. O refleksje nad
tym dziem poprosimy prof. Tadeusza Cegielskiego,
autora pracyORDO EX CHAO”, traktucej o wolno-
mularstwie i światopoglądowych kryzysach XVII i XVIII
wieku, w której zastanawia się także nad zwzkami
pomiędzy różokrzyżowcami a ówczesnym wolnomular-
stwem. Album jest dostępny drogą zamówień mailowych
pod adresem info@fundacjarozokrzyza.pl. Ksżka
znajdzie się także w olnopolskiej dystrybucji. #
D
laczego UFL – Uniwersalna Liga Masońska za swego patrona przyjęła
twórcę esperanta? #
M
asoneria jest tym miejscem, gdzie uczeń ma
możliwość powrotu do tego zapomniane-
go, archaicznego sposobu edukacji, w któ-
rej nie zbiera się ocen i nie poprawia klasówek. Uczeń
ciosa swój kamień, obserwując swoich mistrzów,
którzy są bardzo różni i pokazują, że wolnomula-
rzem można być na bardzo wiele sposobów. Tutaj
wszystko jest symbolem, a miara postępów jest wcale
niejednoznaczna.
Aleksandra E. Wysocka
BOSKA MĄDROŚĆ, BOSKA NATURA
LUDWIK ZAMENHOF –
W STULECIE ŚMIERCI
MISTRZ
I UCZEŃ