40
go więc w miejscu przejścia. Umiesz-
czony wewnątrz zewnętrzności i na
zewnątrz wnętrza, zyskiwał położenie
w najwyższym stopniu symboliczne.
Tymczasem, każdy człowiek – i wte-
dy, i obecnie – chce przynależeć do
wspólnoty, identykować się z nią – za
wszelką cenę znaleźć się w obrębie
Wewnętrznego Kręgu, jak symbolicz-
nie nazwał go C.S. Lewis – brytyjski
pisarz, historyk, lozof i teolog, czło-
nek grupy Inklingów (nieformalnej
grupy oksfordzkich intelektualistów).
W swej książce Diabelski toast Lewis
pisze, że pragnienie znajdowania się
w Wewnętrznym Kręgu jest jednym
z głównych czynników kierujących
ludzkimi działaniami. Jedną z sił,
które tworzą znany nam świat – całe
to kłębowisko zmagań, współzawod-
nictwa, pomieszania, przekupstwa
i uprzedzeń.
To, co Lewis wymienił jednym
tchem, jest dokładnym przeciwień-
stwem wartości wolnomularskich.
Wszak chęć przynależności za wszelką
cenę do grupy umownie nazwanej
Wewnętrznym Kręgiem to nic inne-
go niż zniewolenie, czyli przeciwień-
stwo wolności. Nieczysta rywaliza-
cja i współzawodnictwo przeczą idei
równości, braterstwo i tolerancja dla
innych pozostaje zaś w opozycji do
stygmatyzacji, jaką dotknięci są wy-
kluczeni członkowie grupy – ci, którzy
znaleźli się za burtą. Równocześnie,
wszystkie te działania są niezwykle
powszechne, ogólnoludzkie… Nikt
nie chce być wykluczony i znaleźć
się w sytuacji Podróżnego na Statku
Szaleńców. Każdy więc dąży do tego,
by być „w”, a nie „poza”.
To dlatego właśnie ludzie zdobywa-
ją się na działania, o które nigdy by
się nie podejrzewali. To dlatego są
w stanie przekroczyć cienką barierę
między Dobrem a Złem. Wszystko
w imię zaspokojenia podstawowej
potrzeby – potrzeby przynależno-
ści. To dlatego właśnie Stanfordzki
Eksperyment Więzienny tak bardzo
się „udał”, że aż wymknął się spod
kontroli: zwykli studenci okazali się
bestiami zdolnymi dręczyć „więź-
niów”, czyli takich samych jak i oni
studentów, którym jednak przy-
padło w udziale odgrywanie innej
roli w eksperymencie. Tym samym
autor eksperymentu, amerykański
psycholog Philip Zimbardo, udo-
wodnił, że ludzie zdrowi psychicznie
w specycznych warunkach wcielają
się w role oprawców i oar, a powody
takich zachowań nie tkwią w zabu-
rzeniach ludzkiej psychiki, lecz we
wpływie otoczenia na jednostkę,
a przede wszystkim w przemożnej
chęci nie zostania wykluczonym. To
dlatego także „powiódł się” ekspery-
ment Milgrama, badający ślepe posłu-
szeństwo wobec władzy, nakazujący
„karanie” wstrząsami elektrycznymi
(symulowanymi, ale o tym uczestnicy
eksperymentu nie wiedzieli) mało
pojętnych uczniów. To dlatego właś-
nie najsilniejszy szok zaaplikowało
uczniowi 65% badanych. Dlatego
też nikt się nie wycofał, gdy oara
wyraźnie o to prosiła, ani wtedy,
gdy zaczęła wołać o pomoc, nawet
gdy wydawała okrzyki pełne bólu,
zaś 80% uczestników kontynuowało
wstrząsy mimo że uczeń wspominał,
że ma kłopoty z sercem i krzyczał:
„Pozwólcie mi stąd wyjść!” (przy
dawce 300 V). To dlatego też – już
nie w warunkach eksperymentu, ale
w rzeczywistości – w czasie drugiej
wojny irackiej amerykańscy żołnierze
pastwili się nad więzionymi w obozie
jeńcami i z tych samych powodów
naziści w obozach koncentracyj-
nych dopuszczali się nadludzkiego
bestialstwa.
Oni wszyscy nie chcieli znaleźć się
„poza”. Każdy z nich dążył więc do
tego, by znaleźć się „w” obrębie We-
wnętrznego Kręgu, który, jak dowodził
Lewis, jest nieuchwytnym Camelo-
tem – niezwykle trudno osiągalnym,
a przez to jeszcze bardziej pożądanym.
Dlaczego? Bo przyjęcie do pewnej
szczególnej grupy czy uprzywilejowa-
nego stowarzyszenia łączy się z natych-
miastową nobilitacją, podniesieniem
statusu, umocnieniem tożsamości. Do
tego „tajemniczego” kręgu nie można
się jednak dostać wprost, formalnie.
Dzieje się to stopniowo, jakby niepo-
strzeżenie, aż nagle okazuje się, że jest
się już wewnątrz.
Zewnętrzny nacisk członków
wspólnoty Wewnętrznego Kręgu jest
ogromną siłą. Jednak, jak się okazu-
je, jeszcze większą jest wewnętrzna
motywacja pretendującego do bycia
członkiem wspólnoty, by znaleźć się
w środku, w jej obrębie. Dążenie jed-
nostki do Wewnętrznego Kręgu spra-
wia, że ludzie są gotowi na wszystko.
Godzą się na przejście upokarzającego
rytuału inicjacji, w czym specjalizują
się różnorakie sekty, godzą się na po-
pełnianie zbrodni – na przykład po to,
by wejść w skład nieformalnej grupy
młodzieżowej, decydują się wreszcie
na drogę „po trupach”, by pokonać
współpracowników swojej korporacji
i znaleźć się na szczycie – w „Cen-
tralnym Kręgu”. Ta siła motywacyjna
zostaje podwójnie wzmocniona przez
to, co Lewis nazwał „lękiem przed
pozostaniem na zewnątrz”. To właśnie
lęk przed odrzuceniem może sparali-
żować i zniweczyć osobistą wolność
i niezależność.
Takich Wewnętrznych Kręgów każ-
dy ma w swoim życiu wiele. Kręgiem
jest naród, rodzina, klasa szkolna,
grupa rówieśnicza; my – wresz-
cie – tworzymy nasz Wewnętrzny
Krąg. Jednak, nawet bez specjalnych
przemyśleń można skonstatować, że
nie każdy krąg odgrywa pozytywną
rolę. Ponadto, każda grupa, nawet
ta, której reguły sprawiają wrażenie
czystych, wywiera wpływ na jednost-
kę i oczekuje od niej respektowania
wewnętrznych norm. Jeśli się tego
nie czyni – ląduje się za burtą. Z łatką
szaleńca lub wyklętego. To dlatego
właśnie warto pracować nad sobą,
„ociosywać kamień” i wygładzać go,
zyskując przy tym wiarę w potęgę
wolności, równości i braterstwa.
Powiedziałam N.V.
Deska wygłoszona podczas prac
Sz...L... Gaja Aeterna na Wsch...
Warszawy w lutym 2013 r.