Zima 2014/15
61
ISSN 1231-0115
cena: 20 zł
(w tym 5% VAT)
Tango Fraternal,
czyli Braterskie tango ..............s. 3
XVIII Konwent Wielkiego
Wschodu Polski ...................... s. 3
Andrzej Nowicki, Czy istnieje
lozoa masonerii? ................s. 4
Gaja w ponowoczesności ......s. 9
Prometeusz i Hermes
w świecie i loży......................s. 12
Dobro, Piękno, Prawda .......s. 17
Czy warto być dzisiaj
wolnomularzem? ..................s. 20
Delta świetlista,
poznanie i wiedza .................s. 22
Ryt i rytuał
w wolnomularstwie ...............s.23
O masońskich śladach
w Lipianach ...........................s. 24
Jerzemu Bielejecowi
pokłon pożegnalny ...............s. 27
Cezary Leżeński
mason bez maski ..................s. 27
Proces Waleriana
Łukasińskiego .....................s. 35
Polscy kamieniarze
w średniowieczu ...................s. 43
3
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
W
wyniku wybow zmieniły się cściowo składy
Rady Zakonu Najwyższego, Sądu Braterskie-
go i Komisji Rewizyjnej WWP. Honorowym
Wielkim Edytorem WWP został ponownie Adam Witold
Wysocki, redaktor naczelny „Wolnomularza Polskiego.
Obecnie Wielki Wscd liczy 7 lóż, w tym 5 warszawskich:
Wolność Przywrócona i Nadzieja, które będą świętow
w przyszłym roku 25. rocznicę swojego powstania, Cezary
Leżeński, Witelon i Atanor (najmłodsza) oraz Galileusz na
Wschodzie Bydgoszczy i Moria na Wschodzie Rygi (dzień
przed Konwentem przeprowadziła inicjację trojga łotewskich
profanów). W najbliższym czasie WWP planuje zapalenie
świateł warsztatu Mich Sędziwój na Wschodzie Gdańska
oraz rozwinięcie w lę gdańskiego Trójkąta Heweliusz.
W uroczystym zakończeniu XVIII Konwentu WWP
wzięli udział goście, między innymi przedstawiciel po-
wstającej właśnie Wielkiej Loży Narodowej Chorwacji,
a także Wielkiego Wschodu owenii, Wielkiej Liberalnej
Loży Austrii, Wielkiego Wschodu Rumunii, Wielkiej Loży
Kultur i Duchowości, Wielkiej Loży Żeńskiej Portugalii,
Wielkiej Loży Mieszanej Grecji, Międzynarodowego Za-
konu Wolnomularskiego DELPHI, Wielkiego Wschodu
Węgier, Wielkiej Loży Symbolicznej Hiszpanii, Wielkiego
Wschodu Belgii i Wielkiego Wschodu Francji. Delegację
Wielkiej Loży Żeńskiej Francji poprowadziła członkini
jej Rady Federacji. Wraz z nią w uroczystościach wzię-
ły udział aktualne i byłe Czcigodne Mistrzynie dwóch
polskich Warsztatów tej Obediencji: Prometea i Gaja
Aeterna. Obecni byli również członkowie prezydium
AACEE – Stowarzyszenia Adogmatycznych Obediencji
Europy Środkowo-Wschodniej.
Szczególnie ważnym punktem ceremonii zamknięcia
Konwentu było podpisanie przez Wielkiego Mistrza Wiel-
kiego Wschodu Polski i Wielkiego Mistrza Wielkiego
Wschodu Słowenii Traktatu Przyjaźni między tymi dwiema
obediencjami. Wielki Wschód owenii jest jednym z naj-
młodszych Wschodów europejskich. Jego światła zostały
zapalone w 2012 roku. Konwent tradycyjnie zakończyła
wspólna Agapa.
Następnego dnia miała miejsce zwołana przez Wielki
Wschód Polski międzynarodowa konferencja wolnomu-
larska na temat solidarności i nierówności społecznych
w Europie. Uczestnicy w swych wystąpieniach odnosili się
między innymi do tego, jak problemy społeczne przejawiają
się w ich krajach i w jakiej mierze wolnomularstwo może
wpływać na to, by w dobie kryzysu stosunki między ludźmi
układały się w sposób bardziej braterski.
Klaus Dąbrowski
w y d a r z e n i a
X V i i i K O n w e n T w w P
i M i Ę d z y n a r O d O w a K O n F e r e n C J a
w O L n O M U L a r S K a
O sOlidarnOści i nierównOści
spOłeczeństw eurOpy
Tango Fraternal,
czyli Braterskie tango
To tango, co śpiewa o braterskich przeżyciach,
otwierając wolności drogę,
trzy kroki, co wiodą po pewnych ścikach,
wskazując dro ku wierze i równości.
wietla ją rozum, promienis poświatą,
uroczyste przyrzeczenie braterstwa,
cyrklem i gielnicą rysowane linie,
stanowczego zachowania, cnót i braterstwa.
Księżyc i słońce oświetlają tę drogę,
miecz i łcuch, solidarność,
zna Akacja nasz ezoteryzm,
prowadzi nas Wschód, wiedza i prawda.
wietla ją rozum, promienis poświatą,
uroczyste przyrzeczenie braterstwa,
cyrklem i gielnicą rysowane linie,
stanowczego zachowania, cnót i braterstwa.
Muzyka i słowa: D... B... Ariel Cabrera Rijo.
(Tango urugwajskie).
Dziękujemy br... Tadeuszowi Cegielskiemu za
przysłanie nam oryginu i jego tłumaczenia, którego
dokonała dr Katarzyna Dembicz z Iberystyki UW




P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
4L U d z i e i i d e e
W
kwestii, czy istnieje lozoa
masonerii, zdania maso-
nów są podzielone. Jedni
twierdzą, że nie istnieje, a uzasadnić
to mogą trzema poważnymi argu-
mentami:
1. Istotą masonerii i tym, co łączy
masonów, nie jest zbiór poglądów,
ale określona postawa przejawiająca
się w praktycznym działaniu; chodzi
o doskonalenie osobowości i doskona-
lenie świata, o humanizację stosunw
między ludźmi; tworząc organizację
o charakterze ponadnarodowym, po-
nadwyznaniowym, ponadpartyjnym,
loża nie pyta osób, które do niej wstę-
pują o ich poglądy lozoczne.
2. Nie było i nie ma takiego systemu
lozocznego, którego wyznawanie
byłoby dla masona obowiązujące.
3. Wiadomo, że do masonerii należo
wielu lozofów głoszących różne po-
glądy lozoczne; akceptuc ten stan
rzeczy, loże stawały s szkami zgod-
nego współżycia osób różniących się od
siebie narodowośc, wyznaniem, przy-
należnością partyjną, pozycją społeczną
i poglądami lozocznymi; stawały
się szkołami pluralizmu uznającego
żnorodność ludzi za wartć kultu-
ralną, którą należy rozwijać i poębiać,
ponieważ jest ona istotnym czynnikiem
wzbogacania kultury.
Za zdaniem, że lozoa taka ist-
nieje, przemawiają również trzy
argumenty:
1. Wielu lozow należących do ma-
sonerii drukowało prace zawierające
wykład celów, do których dąży maso-
neria, uznawanych przez nie wartości
i zasad, wyjaśnienie lozocznego
sensu używanych symboli; zdarzało
się, że pracom takim nadawano tytuł:
Filozoa masonerii.
2. U źródła decyzji o wstąpieniu do
loży znaleźć można pewne przesłanki
o charakterze lozocznym, które
są u wielu ludzi podobne, świadcząc
o bliskości duchowej tych, którzy po-
dejmują takie decyzje; istnieje więc
niewątpliwie pewne wspólne pod-
łoże lozoczne, które łączy osoby
skupiające się w lożach jest nim
humanistyczne respektowanie praw
człowieka i wyrastające z niego idee
wolności, równości, braterstwa, de-
mokracji, tolerancji, pokoju, zgodnego
współżycia narodów.
3. Wiadomo, że oprócz istnienia
w drukowanych książkach, lozo-
a istnieje także w sposób ukryty
w praktyce; można więc podjąć próbę
wydobycia jej z praktyki i wyłożenia
słowami.
To, co można wyczytać z dzieł ma-
sonów i wydobyć z ich praktycznej
działalności układa się w dwanaście
najważniejszych zasad:
czy
istnieje
filOzOfia
masOnerii?
P r O F . a n d r z e J n O w i C K i






Być prawdziwym masonem to żyć w taki spob, żeby otaczający nas świat stawał się,
dzki twórczej pracy naszych mózw i rąk, coraz lepszy i piękniejszy.
5
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i i d e e
I
M
asoneria to związek ludzi, którzy
dla samookreślenia się wybrali
nazwę eksponującą budowanie jako
czynność najlepiej charakteryzującą
ich postawę wobec świata. Filozoa
masonerii tkwi przede wszystkim
w praktyce, a z tego wynika, że wy-
łożenie jej zasad wymaga skupienia
uwagi na działalności praktycznej, czy-
li na życiu, pracach, czynach i dziełach
masonów. Prawdzilozoą kdego
człowieka jest nie to, co wydaje mu
się jego wiarą, ale to, co rzeczywiście
przenika jego działania i wytwory tych
działań.
II
N
a pytanie, czy świat, w którym
żyjemy, jest światem skończo-
nym czy nieskończonym, mason daje
trzecią odpowiedź: świat, który nas
otacza, jest światem niedokończo-
nym; światem, który nie jest jeszcze
taki, jakim być powinien, ale czeka
na tych, co potraą podjąć zadanie
współtworzenia go i doskonalenia.
Przyjęcie nazwy związanej z czynnoś-
cią budowania oznacza zajmowanie
postawy, która w otaczającym nas
świecie zwraca uwagę nie tylko na to,
co już jest i powinno nadal trwać, ale
także i przede wszystkim na to, czego
jeszcze nie ma, a co może i powinno
się pojawić. Mason to człowiek, który
w tym, co jest i wokół tego, co jest,
zauważa przestrz dla współtwórczej
aktywności ludzi, którzy chcą i potra-
ą kontynuować to, co zostało zaczęte,
uzupełniać luki, poprawiać i udosko-
nalać to, co wymaga naprawy, rozwijać,
zmieniać, przekształcać, wzbogacać
otaczający nas świat o dzieła, jakich
dotąd nie było. Mason to człowiek,
który ujmuje świat w aspekcie jego
możliwości bycia innym, niż jest w tej
chwili, a więc w aspekcie konieczno-
ści własnego wkładu w doskonalenie
świata.
III
Nazwa „wolny mularz” (ee ma-
son) zawiera dwa istotne ele-
menty. Jeden eksponuje szacunek dla
pracy, która wytwarza coś trwałego,
pięknego i pożytecznego, nadając ży-
ciu ludzkiemu godność i sens. Drugi
element, eksponujący wolność, kie-
rowany jest swoim ostrzem przeciw-
ko ustrojom społecznym opartym
na niewolnictwie, na pracy przymu-
sowej, narzuconej przemocą, obcej
wewnętrznym potrzebom człowieka
zmuszanego do jej wykonywania. Uj-
mując rzecz szerzej, wolność – zawarta
w nazwie i stojąca na czele haseł wol-
nomularskich oznacza walkę o prawa
człowieka, walkę o demokrację, walkę
przeciwko systemom totalitarnym.
IV
N
iemal równocześnie z terminem
ee mason wszedł w pierwszych
latach XVIII wieku do specznego
obiegu termin ee thinker, czyli wol-
nomyśliciel. Od samego początku,
przez blisko trzysta lat, terminy te
były ze sobą ściśle związane, prze-
de wszystkim dlatego, że wszyscy
wolnomularze byli i wolnomy-
ślicielami. Wolność myśli, wolność
sumienia, wolność słowa, wolność
druku zawsze zajmowały jedno z na-
czelnych miejsc wśród tego, o co wol-
nomularze walczyli. Bliski związek
obu terminów sprawił, że w odbiorze
specznym mason oznacza przede
wszystkim człowieka wolnego od
przesądów, człowieka oświeconego,
wroga obskurantyzmu, ciemnoty,
wstecznictwa. Wbrew tym, krzy
uwają, że postawa wieceniowa
jest dziś anachronizmem, mason jest
tym człowiekiem, który widzi, że
wciąż nam daleko do realizacji idei
wieceniowych, a walka z wstecz-
nictwem jest niestety wcż jeszcze
potrzebna. Nie oznacza to wcale,
że filozofia masonerii jest filozofią
zbudowa w XVIII wieku. Umysł
masona jest otwarty na wartości tych
kierunków filozoficznych, które poja-
wiły się w wieku XIX i XX, i z życzli-
wym zainteresowaniem powita nowe
myśli niesione przez nadchodzące
stulecie. Idea „świata niedokończo-
nego” odnosi s także do filozofii,
w krej i wokół której ogromne
przestrzenie dla twórczej aktywności
kolejnych pokol.
V
Z
nazwą „mason” związany jest
termin odgrywający istotną rolę
w obrzędach znacznej części lóż,
mianowicie Wielki Budowniczy
Wszechświata”. Wszystko, co czyn
loże masońskie ma być na „chwałę”
tego Wielkiego Architekta. Terminu
tego nie należy utożsamiać z Bogiem
wielkich religii monoteistycznych,
który działa przez swoich ziemskich
przedstawicieli, i w którego imieniu
toczone były wojny religijne, prześla-
dowano heretyków, palono książki,
skazywano na śmierć lozofów. W na-
szych czasach współczesny kleryka-
lizm i fundamentalizm islamski też
stanowią zagrożenie dla wolności,
demokracji, kultury. Jako organizacja
ponadwyznaniowa masoneria nie
zamyka lóż przed osobami wierzący-
mi; jeśli odcinas od fanatyzmu
i klerykalizmu, mogą interpretować
symbol Wielkiego Architekta w spo-
sób zgodny z zasadami własnej religii.
Z drugiej strony, ateistom należącym
do lóż wolno interpretować ten sym-
bol w sposób świecki, na przykład
jako podmiot zbiorowy, oznaczający
ludzi, którzy pozostawiają po sobie
trwałe i cenione dzieła. Znajdujące
się we wspomnianej wyżej formule
słowo „chwałamoże oznaczwy-
razy najwyższego uznania dla tego
zbiorowego podmiotu.
VI
N
aczelną wartością dla masonów
jest tworzony przez ludzi i dla
ludzi świat cudownych dzi. Gdy-
by takiego świata nie było, wówczas
gatunek ludzki byłby tylko zwykłą
kategorią zoologiczną, grupującą isto-
ty drapine, krwiożercze, okrutne,
żywiące się mięsem zabijanych przez
siebie zwierząt, a także niestroniące
od bezlitosnego mordowania istot
nalących do tego samego gatun-
ku. Jedynie te cudowne dzieła, które
kolejne pokolenia ludzi pozostawia-
po sobie, usprawiedliwiają nasze
prawo do życia, świadcząc o tym, że
istnienie Ludzkości ma sens i warto
walczyć o to, żeby mogła ona istni
nadal.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
6L U d z i e i i d e e
VII
Istnienie Ludzkości nie jest darem,
który otrzymaliśmy raz na zawsze.
Jest to rzecz niezmiernie krucha, którą
łatwo utracić przez własną bezmyśl-
ność i zachłanność. Najwkszym
zagrożeniem dla dalszego istnienia
Ludzkości są obecnie działania sa-
mych ludzi, którzy wyprodukowali
już tyle broni masowej zagłady, że
starczyłoby jej dla uśmiercenia wszyst-
kich żyjących na świeci istot; mimo
to produkuje się ją w dalszym ciągu,
bo zyski z handlu bronią jednym
z fundamentów gospodarki światowej.
Drugim zagrożeniem jest kierunek
rozwoju produkcji przemysłowej;
nawet wówczas, gdy produkuje on
przedmioty pożyteczne, to równocześ-
nie zatruwa powietrze, wodę i glebę,
niszcząc środowisko, w którym żyje-
my. W wojnach giną nie tylko ludzie,
ale także pomniki historii i dobra
kultury, a więc to, co usprawiedliwia
nasze istnienie na świecie. Postępująca
degradacja środowiska zagraża nie
tylko zdrowiu i życiu współcześnie
żyjącej Ludzkości, ale także dziełom
wytworzonym przez poprzednie po-
kolenia, zagraża arcydziełom archi-
tektury, pamiątkom historycznym,
muzeom i księgozbiorom.
W tej sytuacji lozoa masońska
musi zostać wzbogacona o nowe ele-
menty, na które przedtem nie zwra-
cała uwagi, bo nie było jeszcze takiej
potrzeby. Do masońskiego słownika
wartości, które trzeba chronić przed
grożącą im zagładą, należy dopis
Środowisko [naturalne], od które-
go zależy, czy Ludzkość i stworzone
przez ndzieła będą nadal istnieć.
Istotnym składnikiem obrony środo-
wiska jest walka o trwały Pokój, walka
z militaryzmem, tworzeniem bloków
militarnych, z dzieleniem świata na
strefy wpływów wielkich mocarstw.
VIII
Wkład masonerii w walo Po-
kój związany jest z głoszonymi
przez nią hasłami Równości i Bra-
terstwa Narodów. Hasło Równości
oznacza w języku masońskim protest
przeciwko sztucznym przegrodom
wytwarzanym pomiędzy ludźmi przez
przesądy stanowe, rasowe, narodo-
we i religijne. Loże masońskie były
związkami braterskiej przyjaźni, które
starano się budow ponad podziami
stanowymi, rasowymi, narodowymi,
wyznaniowymi i partyjnymi. Maso-
neria ma wielkie zasługi w zakresie
obalania barier feudalnych, zniesienia
niewolnictwa, w walce z dyskrymina-
cją rasową, nacjonalizmem i fanaty-
zmem religijnym. Współczesne odra-
dzanie się nacjonalizmu, prowadzące
do tak zwanych czystek etnicznych
i wzajemnego mordowania się, stano-
wi śmiertelne zagrożenie dla całego
świata, a w tym także dla wielu krajów
europejskich, o czym świadczy choćby
trwacy od wielu lat rozwój wydarz
w byłej Jugosławii.
Istotną rolę w praktycznej realiza-
cji idei Braterstwa Narodów może
i powinna odegrać masoneria, po-
pierając dążenie do integracji Europy
oraz działalność Organizacji Naro-
dów Zjednoczonych jako najszerszej
płaszczyzny procew integracyjnych
w skali całego świata. Chodzi o inte-
grację gospodarci kulturalną w opar-
ciu o takie zasady jak: eliminowanie
wojen między państwami, respekto-
wanie suwerenności małych państw,
zobowiązanie wszystkich państw do
przestrzegania praw człowieka, pomoc
dla krajów rozwijających się, prawo
do zachowania własnego języka i za-
chowania własnej kultury, swobodny
przeyw informacji, rozj współpra-
cy gospodarczej i kulturalnej.
Wyprzedzając o kilka stuleci włas
epokę, w lożach masońskich końca
XVIII i początku XIX wieku rozwija-
no myśl, że mason powinien stawiać
interesy Ludzkości ponad interesami
własnego narodu i, kochając własną
Ojczyznę, powinien równocześnie
uważać się za obywatela całego świata.
IX
U
stanowienie trwego Poko-
ju, ocalenie środowiska przed
zniszczeniem i zapewnienie ciągłości
istnienia gatunku, do którego nale-
żymy, nie wystarczają do zapewnie-
nia dalszego trwania kulturze. Nie
wystarczy, że uratujemy od zagłady
biblioteki i wydawnictwa, jeśli wy-
gaśnie potrzeba czytania książek. Nie
wystarczy, że ocalimy muzea, jeśli wy-
gaśnie potrzeba oglądania arcydzi
malarstwa. Dlatego w różnych wi-
zjach przyszłego rozwoju społeczeń-
stwa, jakie przyświecają praktycznej
działalności masonów, nie wystarcza
troska o gwarancje pokoju, wolności
i sprawiedliwości, ale coraz większego
znaczenia nabiera sprawa wychowania
młodego pokolenia na ludzi kultural-
nych, którzy z wewnętrznej potrzeby
czytają dobre książki, oglądają obrazy
i rzeźby, słuchają muzyki poważnej,
chcą powiększać własną wiedzę i mają
zarówno ambicję, jak i odpowiednie
przygotowanie do aktywnego uczest-
nictwa w życiu kulturalnym. Polega
ono na tym, że nie poprzestaje się na
korzystaniu z dzieł już wytworzonych
i na przyswajaniu sobie wiedzy zma-
gazynowanej w podręcznikach i cza-
sopismach, ale podejmuje się próby
wzbogacania świata dzieł o własne
wytwory i próby wzbogacania wie-
dzy naukowej własnymi badaniami
i odkryciami.
X
N
ajważniejszym zadaniem masona
jest więc budowanie – w sensie
wzbogacania środowiska o cenne, trwa-
łe wytwory, dzięki którym w świecie
jest pkniej, a ludziom żyje s lepiej.
Na tym fundamencie wznosi się nowy
dzi etyki dotyczący stosunków mię-
dzy osobą a rzeczami. W dziedzinie
tej dochodzi dziś do starcia między
dwiema postawami życiowymi, któ-
re charakteryzuje się czasownikami
„mieć” i „być” (nie zauważając, że są
czasowniki ważniejsze od nich). Jed-
na czyni z posiadania rzeczy miernik
własności cowieka; im więcej posiada
się drogich rzeczy, budcych zazdrć
osób, których nie stać na to, żeby je
kupić, tym bardziej rośnie ich posiadacz
w oczach otoczenia i swoich własnych.
Posiadane rzeczy ceni s nie ze wzglę-
du na ich piękno i użytecznć, ale ze
względu na ich wysoką cenę. Druga
postawa opiera się na twierdzeniu, że
między światem osób a światem rzeczy
7
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i i d e e
istnieje przepć i że cenić należy tylko
wartości duchowe, które nosi się we
własnym wnętrzu; ważne jest nie to,
co się „ma, ale to, kim się „jest”. Obie
postawy opierają się na jednostron-
nej redukcji bogactwa czasowników
określacych możliwe style życia do
„mieć” i „być”, a więc niedostrzegają-
cych takich czasowniw jak „dziać”,
„wsłtworzyć”, „budować”, „wytwa-
rzać”. Opierają się na jednostronnej
redukcji bogactwa możliwych relacji
pomiędzy osobą a rzeczami do relacji
„posiadania, tracąc z pola widzenia
o wiele bardziej doniosłą problema-
tykę sposow korzystania z rzeczy,
a zwłaszcza problematykę relacji pomię-
dzy rzeczą a osobą, która ją wytwarza.
XI
S
tosunek posiadania ma charakter
zewnętrzny. Tylko w wyjątkowych
przypadkach między oso a posiada-
nymi przez nią rzeczami nawiązana zo-
staje więź powoduca istotne mody-
kacje w osobach i rzeczach; taką więź
można mieć z mieszkaniem, księgo-
zbiorem, instrumentem muzycznym,
narzędziami pracy. Przeważnie jednak
rzeczy kupowane i sprzedawane nie
zachowują w sobie istotnych cząstek
kolejnych właścicieli. Zupełnie inaczej
jest z rzeczami, które wytwarzamy. J
sam proces wytwarzania ma wymiar
moralny i może podlegać moralnej
ocenie. Jeżeli ktoś pracuje bezmlnie
i niedbale, produkując wyroby byle
jakie, tandetne, brzydkie, nadające
się jedynie do wyrzucenia, sprawia
swoim działaniem zawód tym, którzy
potrzebują przedmiotów solidnych,
przydatnych, trwałych, pięknych. Ze-
psuł tworzywo, z którego można było
wytworzcoś lepszego. Uczynił ze
swego wytworu swój autoportret
pokazujący, że on sam jest kimś rów-
nie lichym i bezużytecznym jak ten
wytwór. Dochodzimy w ten sposób
do uświadomienia sobie naczelnego
imperatywu związanego z wytwarza-
niem rzeczy: jeśli przystępujesz do
pracy mającej na celu wytworzenie
jakiejś rzeczy, to twoim obowiązkiem
jest troska o to, aby tej rzeczy nadać
kształt możliwie najdoskonalszy, żeby
cieszyła oczy i serca tych, którzy bę
z niej korzystać. Uznając to za jeden
z imperatywów etyki masońskiej,
należy dodać, że niezależnie od dzie-
dziny własnej aktywności, człowiek
podejmujący czynność tworzenia,
budowania, wytwarzania rzeczy po-
winien wkładać w wytwarzane przez
siebie przedmioty najlepsze cząstki
własnej osobowości. Możliwć ekste-
rioryzacji własnych pomysłów, uczuć,
kompetencji, cech charakteru i innych
elemenw osobowości w wytwarza-
ne przez nas przedmioty sprawia, że
jesteśmy w tych przedmiotach obecni
także po naszej śmierci. Dzięki temu
inni ludzie mogą nas spotkać w rze-
czach, które wytworzyliśmy.
Oprócz wytworów, które powinny
być zawsze takie same, zawsze z tym
samym kompletem najbardziej pożą-
danych cech, istnieją dziedziny, w któ-
rych jedz najważniejszych cech
wytwarzanego przedmiotu powinna
być jego nowość. Od poetów, mala-
rzy, kompozytorów oczekujemy dzieł
oryginalnych, naznaczonych piętnem
ich osobowości, a równocześnie od-
miennych od dzieł, które stworzyli
wcześniej. Tego samego wymaga się
od lozofów. Zadaniem lozofów nie
jest powtarzanie tego, co wyczytali
z prac swoich poprzedników, ale wy-
twarzanie nowych myśli.
Uogólniając, można powiedzieć, że
warunkiem rozwoju kultury jest stale
rosnąca i pogłębiająca się różnorod-
ność twórw. Z drugiej strony istnieje
wiele takich dzi (np. koncerty symfo-
niczne, przedstawienia teatralne, lmy,
czasopisma), dla których powstawania
niezbędne jest współdziałanie wielu
osób. Jeżeli przyjąć, że istnieje coś
takiego jak „utopia masońskai że
jednym z jej elementów jest takie pod-
niesienie poziomu kulturalnego całej
Ludzkości, aby każdy człowiek mógł
żyć specycznie ludzkim sposobem
życia polegającym na współuczestni-
ctwie w procesie budowania kultury,
to wynika z tego wniosek, że w etyce
masońskiej i w praktyce lóż należy na
jedno z pierwszych miejsc wysunąć
łączenie dwóch elemenw: szacunku
dla wolności, indywidualności i róż-
norodności ludzi, którzy coś wytwa-
rzają, oraz kształcenia umiejętności
zgodnego współdziałania ludzi dla
realizacji wspólnych celów.
Szczególną rolę odgrywa w języku
masońskim – przejęte z muzykologii
pojęcie harmonii. Z doświadczeń
historycznych wynika, że absolutyzo-
wanie jakiejś jednej wartości przynosi
szkodę kulturze i ściąga na Ludzkość
wiele nieszczęść. Stojąc na gruncie
aksjologii policentrycznej, masone-
ria podejmuje zadanie harmonijnego
łączenia żnych wartości, zwłaszcza:
- jedności z różnorodnością,
- indywidualizmu z umiejętnością
współdziałania,
- wolności z praworządnością,
- kultu Nauki z kultem Sztuki,
- przywiązania do tradycji z życzliwą
postawą wobec nowatorstwa,
- rozwoju techniki i przemysłu
z obroną środowiska,
- wolności ekonomicznej ze spra-
wiedliwością społeczną,
- racjonalizmu z tolerancją dla róż-
nych wierzeń,
- miłości Ojczyzny z dążeniem do
zjednoczenia Ludzkości.
* * *
S
próbujmy teraz z tego wszystkiego,
co zostało dotąd powiedziane, wy-
dobyć najważniejszą myśl, odsłaniają-
istotę masonerii. Być prawdziwym
masonem to żyć w taki sposób, żeby
otaczający nas świat stawał się, dzię-
ki twórczej pracy naszych mózgów
i rąk, coraz lepszy i piękniejszy.
Po masonach, którzy byli pisarzami
i myślicielami jak Montesquieu,
Helwecjusz, Condorcet, Lessing,
Herder, Goethe, Schiller, Fichte,
Heine, Trentowski, Strug, Korczak,
Abramowski pozostało wiele mą-
drych, głębokich, pobudzających do
myślenia książek. Po tych, którzy
jak Mozart byli kompozytorami,
pozostała zachwycająca muzyka.
Spośród masonów będących rzeź-
biarzami Bartholdi pozostawił po
sobie stojący u wrót prowadzących
do Stanów Zjednoczonych wspa-
niały Posąg Wolności, orvaldsen
ozdobił Warszawę pomnikami Ko-
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
8L U d z i e i i d e e
pernika i księcia Józefa, Godebski
pomnikiem Mickiewicza. Dzięki
działalności takich masonów, jak Wa-
szyngton, Bolivar, Pułaski, Garibaldi
wiele krajów uzyskało niepodległość,
dzięki takim masonom, jak Lincoln
czy Schoelcher zostało zniesione nie-
wolnictwo, dzięki masonom w wielu
konstytucjach zagwarantowane zosty
prawa człowieka i obywatela. Mason
Franklin pozostawił po sobie pioru-
nochron, mason Fleming penicylinę,
mason Henri Dunant Czerwony
Krzyż. Znaczny był udział masonów
w projektowaniu i tworzeniu takich
organizacji międzynarodowych, jak
Liga Narodów, Organizacja Narodów
Zjednoczonych, UNESCO.
Rejestr wybitnych masonów to
równocześnie rejestr wielkich do-
broczyńców Ludzkości, ukazujący
głęboki sens masońskiego hasła -
lantropii. Nawiązywanie do tradycji
masońskich polega przede wszystkim
na tym, że ta wspaniała galeria myśli-
cieli, artystów, wynalazców, działaczy
społecznych, lantropów jest dla nas
zbiorem przykładów możliwości do-
skonalenia świata.
Masoneria przywraca blask takim
wyblakłym dziś wyreniom, jak
„świecwłasnym przykładem, po-
nieważ jest przekonana, że „sztuki ży-
cia” nie można nauczyć wygłaszaniem
kazań i udzielaniem rad, ale trzeba
własnym przykładem pokazywać, jak
należy postępować. Określac maso-
nerię słowami „ars regia, wskazujemy
właśnie na to, że prawdziwa lozoa
masonerii jest ukryta w „sztuce życia
i polega na tym, żeby WSZĘDZIE
POZOSTAWIAĆ PO SOBIE DO-
BROCZYNNE SKUTKI WŁASNEJ
DZIAŁALNOŚCI, żeby w świecie
było COZ „WIĘCEJ ŚWIAA,
CORAZ WIĘCEJ WOLNCI,
CORAZ WIĘCEJ ZGODNEGO,
BTERSKIEGO WSPÓŁDZIA-
ŁANIA, COZ WIĘCEJ RZECZY
TRWAŁYCH, PIĘKNYCH I Y-
TECZNYCH.
Andrzej Nowicki
Deska wygłoszona podczas prac
Sz...L...Europa na Wsch... Warszawy
22 września 1994 r.
M
arek Pol , przewodnic-
cy Rady Krajowej Unii
Pracy, w wygłoszonej
laudacji podkreślił szczególną
niezależność „Przegdu” jako je-
dynego lewicowego tygodnika,
nieulegającego trendom i modom,
wiernie realizującego linię progra-
monakreśloną przed piętnastoma
laty przez redaktora Jerzego Do-
mańskiego. Publicystyka Mała-
chowskiego ma ten ogromny walor, że
mimo upływu czasu pozostaje cgle
aktualnapowiedział „Wolnomu-
larzowi Polskiemu” red. Jerzy Do-
mański. Gdy zastanawiam się nad
tym fenomenem, bo przecież żyjemy
w czasach ogromnej dewaluacji waż-
nych słów, to myślę, że miał nie tylko
ogromny talent, ale przede wszystkim
odwagę w prezentowaniu ocen idących
pod prąd powszechnej opinii. Robił to
zawsze gdy uwał, że tak trzeba. Bo
to jest w interesie narodu i państwa. Ale bywało też tak, że stawał po stronie jednej,
pokrzywdzonej osoby. Małachowski miał w sobie tyle mądrości i wrliwości, że
trudno nie być dumnym i z paroletnich kontaktów, i nagrody Jego imienia. #






jerzy
dOmański
laureatem nagrOdy
imienia aleksandra
małachOwskiegO




Aleksander Małachowski polityk, działacz opozycji w czasach PRL,
publicysta, wolnomularz, przewodniczący Unii Pracy, poseł na Sejm
X, I, II i IV kadencji, wicemarszałek Sejmu w latach 1993–1997, zmarł
w styczniu 2004 r.
9
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i i d e e
M
yślę, że to ważne pytania, które powinnyśmy
sobie postawić, nie tylko z punktu widzenia
tożsamości naszej loży Gai Aeterny, ale także
świadomości perspektywy rozwojowej wolnomularstwa
w ogóle.
Każda nowa epoka rodzi się z zakwestionowania para-
dygmatu kulturowego epoki minionej. Tak jest i dzisiaj
w czasach nam współczesnych lub ponowoczesnych,
które zanegowały i zdemontowały ład instytucjonalny
i lozoczny porządek minionej epoki nowożytnej.
Współczesny świat cywilizacji zachodniej, jak opisuje go
wnikliwy badacz kultury ponowoczesnej Zygmunt Bauman,
to świat wsłczesności bez sacrum, ynnej względności
wszelkich idei, relatywizmu poddającego w wątpliwość
wartości uniwersalne, tradycję, historię. To świat szybkich
zmian, nietrwałych związków, natychmiastowych graty-
kacji, fragmentarycznci i przygodności bytów. To świat,
który rodzi się z niezgody i opozycji wobec stabilnej no-
woczesnci reprezentowanej przez myśl wieceniową.
Wolnomularstwo, chociaż wyrasta z XVIII-wiecznej
myśli oświeceniowej, którą konstytuuje idea pospu, ładu










gaja
w pOnOwOczesnOści
miejsce wOlnOmularstwa
wczasach współczesnych
i z i S i U S T a
B y Ł a C z ... M ... S z ... L ... G a J a a e T e r n a
O r a z P r O M e T e a n a w S C H ... w a r S z a w y

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
10 L U d z i e i i d e e
społecznego opartego na pracy i wypełnianiu obowiąz-
ków, a nade wszystko armacja rozumu, odwołuje się do
wartości uniwersalnych wypracowanych przez ludzkość
na przestrzeni dziejów. Uniwersalnych w tym sensie, że
nieprzemijających, niezmiennych, bo dotyczących istoty
człowieka.
O ile paradygmat epoki nowożytnej, czy inaczej epoki
nowoczesnej, opierał się na kulcie rozumu, ładu i porządku
społecznego z ustaloną hierarchią i wartościami etycznymi,
to przejście do epoki ponowoczesnej odbyło się poprzez
ich pełną dekonstrukcję we wszystkich wymiarach życia
społecznego.
W czasach ponowoczesnych zakwestionowano przede
wszystkim absolutne kompetencje rozumu. Podważo-
no istnienie jednoznacznych kryteriów prawdy i dobra.
Każdemu przyznaje się prawo do stanowienia o własnej
prawdzie. Wartością naczelną stała się niczym niekrępo-
wana wolność jednostki, na tyle, na ile się da uwolniona
od powinności i zobowiązań. Dla większości młodego
pokolenia perspektywa wiązania się z czymkolwiek, lub
kimkolwiek, na całe życie jest z gruntu mało atrakcyjna
i napawa lękiem. Związków nie zawiera się już z przeko-
naniem, że będą trwać przez całe życie. Anonimowość,
przelotność kontaktów i epizodyczność życia (życie składa
się z niepowiązanych przyczynowo epizodów), mimo że
daje poczucie swobody i niewyczerpanych szans wszystko
przecież można zacząć od nowa ma jednak swocenę. Tą
ceną jest chroniczna niepewność. Niepewność dotycząca
tego, co stanie się jutro, ale także brak zaufania do tego, co
robiło się wczoraj. Zdobyte wykształcenie nie daje już po-
czucia stabilizacji i gwarancji wykonywania raz zdobytego
zawodu przez całe życie. Liczy się elastyczność, zdolność
przystosowania i udział w grze. Związki, przyjaźnie trwają
tak długo, jak długo zaspakajają potrzeby przyjemności.
Konsekwencją braku niepewności jest brak poczucia bez-
pieczeństwa. Reguły nie jasne, zasady wieloznaczne.
Planowanie życia jest bardzo ograniczone i sprowadza się
do nieustannych inwestycji, w nadziei, że przyniosą one
jakąś stopę zwrotu.
Ceną, jaką płacimy za tę prawie nieograniczoną wolność,
jest także spłycenie więzi między ludźmi. Dzisiaj bliskość
osobistą powoli wypiera bliskość wirtualna. Bezpieczna
i niezobowiązująca. Komórkę, internet, telewizor można
wszak wyłączyć w każdej chwili, kończąc wirtualną bli-
skość jednym przyciśnięciem guzika. Kontakty wirtual-
ne zbyt krótkie i płytkie, aby mogły przekształcić się
w więzi. Jesteśmy razem i osobno, razem i obok siebie,
nie tylko w przestrzeni wirtualnej, ale także społecznej
i rodzinnej. Narusza to podstawowe potrzeby ludzkie:
przynależności, miłości i bezpieczeństwa, napędzając
pacjentów psychoterapeutom. W zatomizowanym i co-
raz bardziej anonimowym społeczeństwie permanentne
zaburzenia w zaspokojeniu tych naturalnych ludzkich
potrzeb w małych grupach (np. rodzinie) rodzą zjawi-
sko tzw. nowoplemienności zrzeszania się w mniejsze
grupy i wspólnoty połączone jakiwspólnym celem.
Celem, który czasami jest funkcjonalnie pozytywny, ale
też nierzadko bywa, zwłaszcza wśród osób sfrustrowa-
nych, skierowany przeciwko innym, jak np. w przypadku
fanatyków religijnych czy terrorystów.
Świat współczesny jawi sjako wielki supermarket,
w którym wszystkie towary na wolnym rynku idei są równie
ważne. Żyjemy w epoce, która oprócz braku jednoznacz-
nego zakotwiczenia w ideach, wartościach, historii oraz
fragmentaryzacji życia społecznego, mieści w sobie wiele
ruchów i konkurencyjnych ideologii: new age, nowe ruchy
parareligijne, nowe ruchy społeczne typu prozdrowotne,
proekologiczne i inne pro…, które mają dawać receptę
na szczęście jednostki. Pośrodku tego gigantycznego
supermarketu krąży zagubiony człowiek, który często
kupuje nie to, po co przyszedł, kupuje za dużo, na ogół
więcej, niż potrzebuje.
Czy pozostało jeszcze cżywego z dawnej hierarchicz-
nej wizji świata: religii, metazyki, arystokracji ducha,
pogłębionej edukacji, myślenia hi-
storycznego, szacunku dla dorobku
przeszłości, uniwersalnych warto-
ści? – pyta Bartłomiej Dobroczyń-
ski w artykule Widmo postmoderni-
zmu krąży po Europie Wschodniej*.
To pytanie jest szczególnie aktualne
w kontekście rozważań nad miej-
scem i rolą wolnomularstwa we
współczesności. Wszak wszystkie
te wartości tworistotę wolno-
mularskiej metody doskonalenia
człowieka.
Od zarania dziejów człowiek pró-
buje zrozuminaturę wszechświa-
ta i poszukuje odpowiedzi na pyta-
nia dotyczące sensu życia. Dążenie
dotarcia do Wielkiej Tajemnicy
11
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i i d e e
Życia przybierało rozmaite formy w miarę upływu epok,
ale nigdy nie przestało istnieć. Jest głęboko zakodowane
w naszej podświadomości zbiorowej i stanowi integralną
część istoty ludzkiej. Jest jakby jednym z biegunów natury
człowieka, który można określić biegunem „sacrum,
w przeciwstawieniu do „profanum. Etyczna metoda
wolnomularska uwzględnia holistyczny wymiar czło-
wieka, co tłumaczy jej długowieczność. W czasach nam
współczesnych, w płynnej ponowoczesności poddającej
w wątpliwość sens przeżywania sacrum, ruch wolnomu-
larski daje możliwość zaspokojenia tej naturalnej ludzkiej
potrzeby duchowości. Niezwiązany z żadną ocjalną
religią, czerpie swe treści z różnych tradycji, na podstawie
których stworzył własną, specyczną metodę. Bogactwo
uniwersalnych treści pochodzących z dziedzictwa ludzkości
nadaje jej charakter ponadczasowy. Wolnomularstwo nie
pretenduje do tego, aby udzielać odpowiedzi na odwieczne
pytania ludzkości o sens życia, ale stwarza sprzyjające
warunki do szukania takiej odpowiedzi, choćby symbo-
licznej i pośredniej.
Nie będzie ono nigdy ruchem masowym, gdyż dociera
jedynie do ludzi świadomych takiej potrzeby.
Masoneria jest propozycją, która łączy przeszłość
z przyszłością, sacrum z profanum, łączy ludzi żnych
kultur, światopoglądów i ras.
Metoda wolnomularska z założenia ma dotrzeć do samej
istoty człowieczeństwa, z utopijną wizją świata zalud-
nionego przez Siostry i Braci w Ludzkości. W myśl tego
wzniosłego ideału humanistów ruch wolnomularski jest
nośnikiem wartości ogólnoludzkich, odpornych na wpływy
zmieniających się mód.
W moim głębokim przekonaniu, w dzisiejszym splurali-
zowanym i podzielonym świecie jest miejsce dla masonerii.
Nie tylko dlatego, że ponowoczesność jest bardzo pojemna.
Również dlatego, że wolnomularstwo, które zmierza do
doskonalenia człowieka w oparciu o wartości uniwersalne,
zapewnia mu jednocześnie swobodę wyboru i myślenia,
respektuje w pełni prawo każdego do odmienności, wyso-
ko wynosząc wartość wolności osobistej i tolerancji. A
to wartości, które sprzyjają społeczeństwu otwartemu
i procesowi przemian. Fakt, że masoneria łączy tradycję
ze współczesnością, pozwala jej nie tylko trwać, nie tylko
nadążać za zmianami, ale także często stać na ich czele, co
udowodniła historia naszego ruchu.
Wbrew zapewnieniom wielu, że wolnomularstwo było,
jest i będzie, jest ono z pewnoścnarażone na różne
mniejsze lub większe zagrożenia, zawno zewnętrzne, jak
i wewnętrzne, wynikające z dzisiejszej epoki powszechnej
dekonstrukcji i gruntownego przewartościowania idei.
Zagreniem zewnętrznym dla wolnomularstwa w Polsce
mogą być ewentualne zmiany natury prawnej. Historia
jednak pokazała, że potrało się ono odrodzić nawet po
bardzo drastycznych ciosach.
Istnieje też potencjalne zagrożenie, że ruch nasz może
rozpaść się od wewnątrz, jeśli zbyt daleko odsunie się od
tradycji, która zdaje się być gwarantem jego trwania. Jeli
w imię ducha epoki” zacznie wprowadzać zmiany burzą-
ce spójność przekazu, istnieje niebezpieczeństwo utraty
wypracowanego przez stulecia wymiaru uniwersalnego.
I wtedy może przekształcić się w organizację pustą pod
względem treści.
Tym, co odróżnia wolnomularstwo od innych organizacji
i zrzeszeń mających na celu różne formy doskonalenia
człowieka, jest nasza oryginalna metoda pracy w oparciu
o rytuał i zgłębianie lozocznego przekazu symboli.
Metoda ta, łącząc racjonalne spojrzenie z przeżyciem
duchowym, rozum z intuicją, pozwala na całościowy wgląd
w naturę zjawisk i uwewnętrznienie wartości, które uzna-
jemy za ważne i własne. Wartości uznawane i przeżywane,
a nie tylko deklarowane, mają silniejszy wpływ na nasze
postawy życiowe i zachowania. Rezygnacja lub daleko idące
uproszczenia rytuału, traktowanie go powierzchownie
jako fasadowego ozdobnika, mogą spowodować utratę
zdolności przekazu.
Nieodpowiedzialne korzystanie z wszechobecnego In-
ternetu może zakłócić tradycyjną drogę przekazu Mistrz
Uczoraz specykę inicjacji, polegającą na stopnio-
wym wtajemniczaniu. Podobnie, wprowadzenie do lóż
idei skrajnego racjonalizmu, z wykluczeniem wszelkiej
duchowości, może doprowadzić do utraty tożsamości
wolnomularskiej. Wówczas masoneria, pozbawiona swojej
specyki, pozostałaby wolnomularstwem już tylko z nazwy.
Świadomość zagrożeń nie oznacza kultywowania postaw
bezwzględnie konserwujących dawne obyczaje. Masone-
ria ewoluuje pod wpływem zmieniających się warunków
epoki. Co więcej, przystosowanie się jest nieuchronne,
jak choćby to, związane z rozluźnieniem dyskrecji, o którą
coraz trudniej w państwach o rozbudowanej administracji
i systemach prawnych czy w społeczeństwach otwartych
z ogromną opiniotwórczą rolą mediów.
My, siostry Gai Aeterny, żyjemy tu i teraz, włączone
aktywnie w nurt ponowoczesnej kultury z całym jej bo-
gactwem, różnorodnością i niespotykaną dotąd w historii
akceptacją dla różnych sposobów życia. Jednocześnie,
kultywujemy w loży ponadczasowe, uniwersalne warto-
ści. Paradoksalnie, wolnomularstwo oparte na przekazie
tradycji pozwala nam lepiej odnaleźć się we współczesnej
rzeczywistości. Nasza loża jest niszą ekologiczną pozwa-
lającą nam odciąć się od brutalności świata, zatrzymać
się w pędzie codzienności, zastanownad sensem ist-
nienia i lepiej zrozumieć same siebie. To właśnie dzięki
metodzie wolnomularskiej potramy, w tyglu skrajnie
zrelatywizowanej i wieloznacznej współczesności, złap
równowagi i harmonii, własny pion, który pozwala nam
w miarę bezpiecznie płynąć między wzburzonymi falami
ponowoczesności ku archipelagu Mądrości, Dobra i Pkna.
Izis Iusta
Deska wygłoszona w Sz... L... Gaja Aeterna
25 października 2014 r. z okazji
czwartej rocznicy Zapalenia Świateł loży.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
12 L U d z i e M i T y i d e e
prOmeteusz
i hermes
– w świecie i w lOży
d r M i r O S Ł a w a d O Ł Ę G O w S K a - w y S O C K a

13
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e M i T y i d e e
M
otyw mitu o Prometeuszu był podejmowany już we wczesnym antyku. Tu zasygnalizuję
tylko najważniejsze sprawy. Znajdujemy go w tragedii Ajschylosa pt. Prometeusz skowany. W II
wieku n.e. motyw podjęty zostprzez Lukiana w dialogu pt. Prometeusz albo Kaukaz, a także w innych dzie-
łach – O oarach, Zeus wzięty na spytki, Bogowie miłości. W swych pismach odnoszą się do mitu Prometeusza
także Cyceron, Pauzaniasz, Arrian i Flawiusz Filostrat. Następnie do Prometeusza sięga pisarz chrześcijański
Tertulian, utożsamiając go z samym Bogiem, Stwórcą człowieka. Pod wpływem dialogów Lukiana własny dialog
pisze Maria Konopnicka (Prometeusz i Syzyf). Z mitu o Prometeuszu narodził się prometeizm lub postawa pro-
metejska – postawa etyczna, dla której ideałem moralnym jest dobrowolne podporządkowanie działań jednostki
dobru większych grup społecznych lub nawet całej ludzkości. Oznacza on także bunt przeciwko boskim wyrokom
i siłom natury oraz cierpienie własne w imię szczęścia ogółu. Przykładami z literatury mogą być dr Rieux z Dżumy
Alberta Camus, Kordian Juliusza Słowackiego oraz Konrad w III części Dziadów Mickiewicza (jego prometejska
postawa ukazana jest w Wielkiej Improwizacji) czy postać dr. Judyma z Ludzi bezdomnych Żeromskiego (Pierwo-
wzorem postaci doktora Judyma był doktor Radziwiłłowicz, wybitny polski wolnomularz początków XX w.). #
jeden z tytanów
P
rometeusz, zwany w starożytności
stwórcą ludzkości (ulepił człowie-
ka z gliny i łez), a przez niektórych za-
liczany do siedmiu tytanów, bsynem
tytana Eurymedonta i nimfy Klimene.
Miał trzech braci, z których najsłyn-
niejszym bAtlas. Zanim Prometeusz
skradł z Olimpu ogień, przyczynił się
wielce do rozwoju ludzkości, a to za
sprawą bogini Ateny. To ona właśnie
– tu cytuję za Gravesem: „...nauczyła
go architektury, astronomii, matema-
tyki, nawigacji, medycyny, metalurgii
i innych pożytecznych umiejętności,
które on z kolei przekazał ludziom.
Zwracam tu uwagę sióstr na matema-
tykę i architekturę, bez której wolno-
mularstwo operatywne nie mogłoby
istnieć. Spójrzmy także na metalurgię.
W naszych rytuałach, mówiąc o naro-
dzinach metalurgii, sięgamy po posta-
cie biblijne, a to przecież tylko krok od
alchemii, i kilka kroków od alchemii
duchowej, rzadko kiedy kojarzonej
z imieniem Prometeusza. My jednak,
zważywszy na nazwę naszej loży, ten
wątek prometejskiego mitu akurat
powinnyśmy pamiętać.
Przejteraz do zasadniczego wątku,
czyli prometejskiego ognia, którego
konkretny kontekst często umyka.
Zacło się od problemu z oarami dla
bogów: „W Sykionie toczyła się dysku-
sja nad tym, którą część oarnego byka
należy przeznaczyć dla bow, a którą
zachować dla ludzi. Poproszono Pro-
meteusza, by sprawę rozstrzygnął.
Poćwiartował on byka i uszył z jego
skóry dwa wory. Do jednego worka
ożył całe mięso, ale ukrył je pod
żołądkiem, najmniej atrakcyjną cśc
zwierzęcia; w drugim worku umieścił
kości ukryte pod grubą warstwą usz-
czu, po czym zwrócił sdo Zeusa,
aby dokonał wyboru. Zeus łatwo dał
się oszukać i wybrał worek z kośćmi
i tłuszczem. Ale na Prometeusza do-
słownie się wściekł, tym bardziej, że
on wyśmiewgo za plecami. I dlatego
właśnie Zeus postanowił nie dać lu-
dziom stworzonym przez Prometeusza
ognia. „Niech jedzą surowe mięso
– zawołał.
Bardzo mnie zastanowił ten okrzyk
Zeusa. W historii ludzkości zdobycie
ognia i umiejętność jego krzesania
było tym samym, co wynalazek koła
czy odkrycie atomu, a może miało
jeszcze większe znaczenie. Jest teoria
we współczesnej nauce, że człowiek
stał się człowiekiem dzięki... jedzeniu,
a konkretnie pieczonemu na ogniu,
a potem gotowanemu (też na ogniu,
tyle że w garnkach) mięsu. Wzboga-
ciło to dietę o przetworzone, łatwo
strawne białko, czego gros poszło na
odżywianie ludzkiego mózgu. Mózg
zaczął rosnąć i mądrzeć. Wedle tej
teorii to nie praca, lecz ogień stwo-
rzy prawdziwego, współczesnego
człowieka.
Wracamy do Prometeusza. Jak ob-
szedł klątZeusa? Znowu o po-
moc poprosił Atenę, która schodami
kuchennymi wpuściła go na Olimp,
gdzie zapalił pochodnię od ognistego
rydwanu boga ońca Heliosa, odłam
kawałek żarzącej się głowni i wrzucił
do pustego wnętrza olbrzymiej łodygi
kopru. Następnie zgasił swą pochod-
nię i niezauważony przez nikogo poda-
rował ludziom ogień. Zeus zaprzysią
zemstę… i przykuł nagiego Prome-
teusza do upa w górach Kaukazu,
gdzie głodny sęp wyżera mu przez
cały dzień wątrobę, męczarniom zaś
jego nie ma końca, ponieważ co noc,








Mity greckie
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
14 L U d z i e M i T y i d e e
kiedy Prometeusz marznie straszliwie,
troba mu odrasta. Miał tak cierpieć
30 tys. lat, cierpiał tylko 30, po tym jak
Herkules zabił strzałą z łuku zesłanego
przez Zeusa sępa.
histOria nazwy
prOmetei
Nazwę dla naszej loży, PROME-
TEA, wymliła siostra Ka-
mila, tak samo jak trójkątny kształt
i szczegóły naszego lożowego medalu.
Napisała tręcznie na kartkach zwy-
kłego zeszytu uzasadnienie dla obu.
Ja potem redagowałam dokumenty,
dodając wnioski wypływające z na-
szej dyskusji. Zachował się w moich
zbiorach PROJEKT dokumentu lo-
żowego, szykowanego na zapalenie
świateł, zatytułowany „PROMETEA
pierwsza loża kobieca. „Nazwa loży
PROMETEA bezprednio nawiązuje
do mitu prometejskiego. Pragniemy
jako masonki przyczynić się do po-
prawy świata, szerzyć idee Wolności,
Równości i Braterstwa. Wierząc w na-
sze idee, nie możemy zniechęcać się
trudnościami i przeszkodami. Chcemy
być wytrwałe i cierpliwe; śmiałe i prze-
widujące [Prometeusz w języku greckim
znaczy właśnie przewidujący, wys.]. Jest
jednak coś więcej w tej nazwie. Zale-
dwie mała część światowej masonerii,
tej o zabarwieniu liberalnym, uznaje
prawo kobiet do bycia masonkami.
Dla większości światowych obediencji
wolnomularskich jesteśmy «maso-
nerią nieregularną», w domyśle –
gorszą. PROMETEA ma nić światło
także i tam, do naszych braci. Bowiem
Wolność Równość Braterstwo
ideami uniwersalnymi, ogólno-
ludzkimi, nie «przyznane» tylko
mężczyznom.
Do nazwy naszej loży raz jeszcze,
jak pamiętam, nawiązałyśmy bezpo-
średnio w zbiorowej desce lożowej,
napisanej w roku 2005, a zatytuło-
wanej „Zadania wolnomularstwa
w kszttowaniu postaw zaangażowa-
nych. Cytuję: „Nazwa naszej Loży
Prometea, której pięciolecie będziemy
obchodzić na początku listopada br.,
bezpośrednio nawiązuje do Mitu Pro-
metejskiego, do Światła, które chce-
my nieść, oświetlając najpierw swoje
nieraz mroczne wnętrze, aby potem
rozświetlać drogę innych, bliższych
i dalszych nam ludzi. […] Nawiązując
do tytułu tej deski, zadajmy pytanie:
czym w ogóle jest zaangażowanie?
Zaangowanie jest przeciwieństwem
obojętności. Jeśli tak, to nie można
być zaangażowanym we wszystko.
Konieczny jest wybór pól zaangażo-
wania czy też spraw, w które się anga-
żujemy. Takich wyborów dokonujemy
codziennie, w różnych sytuacjach
życiowych. Nam, masonom, chodzi
głównie o zaangażowanie w sprawy,
które bezpośrednio dotyczą naszego
systemu wartości. one Światłem,
które zgodnie z przesłaniem naszego
rytuału i zadaniami wolnomularstwa,
chcemy nieść do świata profańskiego.
Czym jest więc owo Światło? To
światło to cała nasza wiedza wolno-
mularska. Wiedza, którą wypraco-
wujemy w Świątyni, stosując metodę
rytuału i symboliki. Kształtujemy,
czyli ociosujemy nasz kami. Wszyst-
ko, co przeżywamy podczas naszych
prac; symbole, wymiana myśli, gestów
i uczuć składa się na rodzaj specycz-
nego poznania, poznania ezoteryczne-
go – wewnętrznego. W procesie tym
poznaniu intelektualnemu towarzyszy
przeżycie duchowe. Przeżycie to doko-
nuje się w grupie, wśród sióstr i braci,
tworząc to, co zwyklmy nazywać
egregorem, czyli klimatem duchowym,
specyczną atmosferą loży. To dzięki
tej wspólnej wartości dodanej, która
powstaje z kumulacji indywidualnych
doznań i energii elementarnych, silniej
kształtujemy nasze postawy, którymi
emanujemy na zewnątrz w różnych
sferach naszego zaangażowania. Na
zakończenie naszych prac wypowia-
dane słowa: Aby to Światło, któ-
re oświecało nasze prace pozostało
w nas; tak, abyśmy kontynuowało
na zewnątrz dzieło rozpoczęte w tej
Świątyni, lecz żeby nie było ono do-
stępne oczom profanów.
Ale w jaki sposób można nieść to
światło na zewnątrz, skoro nie działa-
my jako organizacja? Może to uczynić
każdy indywidualnie, przenosząc
wiedzę i wartości do życia profańskie-
go, do wszystkich tych sfer, w których
działamy, począwszy od rodzinnego,
sąsiedzkiego, towarzyskiego, po
wyższe piętra organizacji społecznej
i politycznej. To światło ma b jednak
niedostępne oczom profanów. Ma
być dyskretne tak, aby źródła jego
inspiracji pozostały nieujawnione.
Tyle fragmenty deski lożowej sprzed
9 laty. Wracając do naszego mitu pro-
metejskiego: gdyby w pełni spełnić
jego postulaty, musiałoby być tak, że
Prometeusz wykrada bogom ogień
i jednocześnie wymazuje swoje imię
z historii. Zadam pytanie: Jak być
zatem i nie być Prometeuszem jed-
nocześnie? – a tak nam robić wypa-
da zgodnie z zasadami zachowania
tajemnicy masońskiej.
hermes
Pozwólcie siostry, że sięgnę znów
do mitologii. Jednym z wysoce
obrotnych bogów na Olimpie był Her-
mes, przedstawiany często ze skrzy-
dełkami u nóg, bóg wszędobylski,
wykorzystywany często przez Zeusa
do spraw niemożliwych. Dodajmy, że
Hermes był synem Zeusa z nieprawe-
go łoża. Jego matką była córka Atlasa,
jak pamiętamy, brata Prometeusza.
Zatem Prometeusz był dla Hermesa
stryjem. To swemu boskiemu ojcu
Zeusowi mały Hermes miał powie-
dzieć: Uczyń mnie swoim heroldem,
ojcze, a wówczas będę odpowiadał za
całość wszelkiej niebieskiej własności,
nigdy nie będę amał, chociaż nie
mogę obiecać, że zawsze będę wił
całą prawdę
Kupcy wzięli Hermesa za swego pa-
trona, ale nie tylko oni. Gdy kontakty
Greków z Egiptem stały się silniejsze,
Hermes pojawił się i tam, w cgu wie-
lu wieków zlał się z egipskim otem.
Gdy po podbojach Aleksandra Wiel-
kiego nastały czasy hellenizmu, a jego
najwybitniejszym ośrodkiem stała się
Aleksandria, jako tygiel religijno-inte-
lektualny, tam właśnie skonstruowano
mityczną postać Hermesa Trisme-
gistosa, czyli Hermesa po trzykroć
Wielkiego, tam nastąpił rozkwit myśli
„hermetycznej. Jak pisze w znakomitej
książce W kręgu Hermesa Trismegistosa
15
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e M i T y i d e e
(Biblioteka Hermaionu, Wydawni-
ctwo OKULTU Darka Misiuny)
prof. Kazimierz Banek: „Tak oto po-
wstało bóstwo ezoteryczne oraz ezote-
ryczne ugrupowanie jego wyznaww,
poszukujących kultu indywidualnego
i prywatnego, nieuwikłanego w sfe
polityki i państwa, lecz umożliwia-
jącego zgłębianie wszelkich, nawet
największych tajemnic dotyczących
Boga, Świata i człowieka. Tak narodził
się h e r m e t y z m.
hermetyzm
„H
ermetyzm, tak jak zreszcały
neoplatoński nurt w nowo-
żytnej myśli europejskiej, posługiwał
się symboliczną formą opisu świata.
Wiązał son bezpośrednio z «ta-
jemnym» charakterem hermetycz-
nej heterodoksji, z przekonaniem, iż
prawdziwa wiedza o Bogu i człowieku,
o zachodzących między nimi związ-
kach, zastrzeżona jest dla godnych
jej przyjęcia, dla «wybranych»”. To
nie jest ciąg dalszy wywodu profeso-
ra Panka, lecz naszego brata profe-
sora Tadeusza Cegielskiego w jego
sztandarowej pozycji sprzed 20 lat,
pt. Ordo ex Chao (Porządek z cha-
osu). Podkreśla on, że „w ocjalnej
wykładni zasad obediencji [Wielkiej
Loży] hermetyzm zajmował poczes-
ne miejsce już od 1723 r., to jest od
czasu ogłoszenia opracowanych przez
Jamesa Andersona (ok. 1680-1739)
pierwszych konstytucji wolnomular-
skich. Prof. Cegielski pisze dalej, że
podjęta przez niego dyskusja o roli
hermetyzmu w masonerii „ma prze-
cież na celu nie tylko wydobycie na
światło dzienne określonej prawdy
historycznej; sądzimy – konkludu-
je że pominięcie hermetycznego
nurtu w dziejach wolnomularstwa
spekulatywnego uniemożliwia pra-
widłową ocerozlicznych funkcji
etycznych, politycznych, religijnych
i psychologicznych – jakie nowy typ
masonerii wypełnił w skompliko-
wanej rzeczywistości brytyjskiej
początku XVIII wieku”. (Tadeusz
Cegielski, ORDO EX CHAO, War-
szawa 1994).
W historii wolnomularstwa tajem-
nice cechowe wolnomularzy opera-
tywnych zostały zatem wzmocnione
wszelakimi postaciami tradycji herme-
tycznej, i to różnorakiej: pitagorejskiej,
żokrzyżowej, alchemicznej wreszcie,
które tak szeroko i wnikliwie anali-
zuje prof. Cegielski. To od samego
początku współistniało z masońską

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
16 L U d z i e M i T y i d e e
tradycją prometejską: otwartego nie-
sienia Światła dla dobra całej ludzko-
ści, co ostatecznie znalazło swój wyraz
w trójczłonowym haśle: Wolność,
Równość, Braterstwo. Najdobitniej-
szym dotąd dziełem artystycznym,
wypływającym z tak rozumianego
prometeizmu masonerii, jest nowo-
jorska Statua Wolności, a właściwie
Wolność opromieniająca świat wy-
konana przez naszego brata Frédérica
Augustea Bartholdiego, podarowana
przez Francję Stanom Zjednoczonym
w stulecie zdobycia niepodległości
przez USA.
filOzOfia masOnerii
K
westiami zamknięcia i otwartości
warsztaw masońskich, metod
niesienia światła do świata profańskie-
go zajmował stakże współczesny
lozof, nasz nieodżałowany brat pro-
fesor Andrzej Nowicki. Wygłosił na
ten temat w loży Europa deskę, którą
potem znacznie rozszerzył i wydał
17 lat temu jako Filozoę masonerii.
Podkreślił tam: Cele masonerii to
poszukiwanie prawdy, podnoszenie
poziomu umysłowego ludzkci,
krzewienie idei masońskich żywym
słowem, drukiem, a przede wszystkim
własnym przykładem. [...] jak reali-
zowte cele, skoro w czasie inicjacji
składa się przysięgę, w której znajdują
się m.in. następujące słowa: «zobo-
wiązuję się bezwzględnie zachować
tajemnicę masońską, nigdy nie wić
ani nie pisać o tym, co mógłbym zo-
baczyć czy usłyszeć, a co dotyczyłoby
masonerii».
Jak krzewić idee masońskie, nie
ujawniając tego, czego dowiedzieli-
śmy się, uczestnicząc w pracach loży?
Jak oświecać ludzi, jak podnosić ich
poziom umysłowy, ukrywając przed
nimi wiedzę tajemną? Wielu myśli-
cieli masońskich zwracało uwagę
na sprzecznć, twierdząc, że
ukrywanie prawdy jest niemoralne
i sprzeczne z zasadami etycznymi
masonerii [podkr. wys.]. Wyciągali
stąd wniosek, że przysięga masońska
jest staroświeckim przeżytkiem i nale-
ży ją usunąć z obrzędów masońskich,
publicznie oświadczając, że masoneria
nie ma nic do ukrycia.
Brat Nowicki rozważa następnie
trzy obszary owej wiedzy masońskiej:
pierwszy obejmucy adresy lóż i na-
zwiska członków, drugi dotyczący
„celów i zadań masonerii, jej zasad
etycznych, modelu stosunków między
ludźmi i między narodami, sposobu
rozumienia haseł Wolności, Równości
i Braterstwa, oraz trzeci – dotyczący
form obrzędów oraz ukrytego znacze-
nia symboli wskazujących na istnie-
nie „tajemnej wiedzy. Konkluduje
wreszcie: Cele masonerii i jej zasady
etyczne nie mogą być przedmiotem
tajemnicy masońskiej, wcz przeciw-
nie, każdy mason jest zobowiązany do
ich rozkrzewiania i wyjaśniania. Co do
trzeciego obszaru należy uwzględnić
fakt, że to, co dotyczy formy obrzęw
masońskich, inicjacji, wystroju lóż,
stopni masońskich itd. było wielokrot-
nie opisywane, znajduje się w licznych,
łatwo dostępnych drukowanych wy-
dawnictwach, a więc nakaz zachowa-
nia tajemnicy nie ma w tej dziedzinie
większego sensu, skoro każdy może
pójść do biblioteki i w ciągu paru go-
dzin zaspokoić własną ciekawość”.
Słowa te prof. Nowicki pisał w latach
90. ub. wieku, jeszcze przed erą Inter-
netu. Dzisiaj jego słowa o „pójściu
do biblioteki” stają się ciut anachro-
niczne, pokawałkowaną wiedzę na
wszystkie możliwe tematy zdobywa się
bowiem w Internecie. Sprawdziłam na
przykład, że sformułowanie „inicjacja
masońskadaje w google’u prawie 10
tysięcy odniesień, a wpisanie słów
„tajemnica masońska” daje wynik 10
razy „lepszy, czyli 100 tysięcy!
kOnkluzja
C
zy można zatem w ogóle zrezyg-
nowz masońskiej tajemnicy
i pozostać masonem czy masonką?
Moim zdaniem nie. Od ścisłego
hermetyzmu z jednej strony do idei
prometejskiej z drugiej rozciąga się
całe spektrum idei i poglądów. Każda
z nas może umieścić się na tej osi. Ta-
kiemu wzajemnemu współistnieniu,
przenikaniu się i walki w wolnomu-
larstwie idei hermetycznej i prome-
tejskiej bliskie, choć nie tożsame jest
podejście wybitnego Polaka, pastora
i wolnomularza Karola Seriniego,
który pisał przed wojną w swej pracy
pt. Symbol w wolnomularstwie: „Duch,
wieczny rewolucjonista, stale niszczy
formy, w których się wypowiada, lecz
bez nich nie może się obejść, o ile nie
ma zgładzić samego siebie. Wszyst-
kie tarcia, niesnaski, walki i rozłamy
w wolnomularstwie tu miały i zawsze
mieć będą swe źródło. [...] wolnomu-
larstwo proklamuje wolność ducha
przy zachowaniu trwałości formy,
z czego wynika nieuchronna walka
między wolnością ducha i autorytetem
formy. Zadaniem każdego pokole-
nia wolnomularskiego jest dążyć do
syntezy tych dwu pierwiastków. Do
harmonii przy bezwzględnym zacho-
waniu tezy zasadniczej humanita-
ryzmu”.
Myślę, że tak jak pisKarol Seri-
ni, Duch (choć może nie „Święty”)
Prometeusza i Hermesa Po Trzykroć
Wielkiego stale jest obecny w naszym
lożowym życiu. I każdy z nas, maso-
nów i masonek, ma cząstkę w sobie
boga i tytana starożytnej Hellady.
Ile ujawnić? Ile zataić? Ile przeżyć?
Ile światła i w jaki sposób przekazać
dalej, do świata profańskiego? na
te pytania odpowiada sobie każde
pokolenie wolnomularzy. Za każdym
razem działamy w zmieniającym się
ynnym świecie. I jak te boje na
wzburzonym oceanie że posłużę się
obrazem, który przedstawiłam w loży
Gaja Aeterna, po desce naszej siostry
pt. GAJA W PONOWOCZESNO-
ŚCI jesteśmy mocno przywiązani
do naszej tradycji, ale lina łącząca nas
z podłożem nie jest sztywnym prętem,
lecz elastycznym wiązaniem; sztyw-
ny pręt nie wytrzymałby tak silnych
napięć. Memy bpewne siły tego
wiązania, bo z jednej strony trzyma
go Prometeusz, a z drugiej Hermes
Trismegistos. Nie zawiodą nigdy, ale
tylko wówczas, gdy paradoksalnie
– będą występować pospołu.
Mirosława Dołęgowska-Wysocka
Deska wygłoszona podczas uro-
czystych prac Sz... L... Prometea na
Wsch... Warszawy 4 listopada 2014 r.
17
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i i d e e
B
yty idealne są wieczne, to znaczy, że nigdy nie były
stworzone ani nie mogą ulec zniszczeniu. Ludzka
prawda, doskonaląc się, przechodzi kolejno przez
kilka stopni. to: denicja, czyli nazwa osadzona wśród
innych nazw, obraz, wiedza i stanowiąca granicę ludzkiego
poznania idea. Ten ostatni, najwyższy stopień, dostępny
jest tylko dla lozofów, czyli mędrców.
Według Platona istoty ludzkie od reszty świata mate-
rialnego różni to, że mają duszę, która pochodzi wprost
ze świata idei. W świecie tym posiadła dusza wiedzę do-
skonałą, ale w chwili uwięzienia w materialnym ciele
utraciła ją i od chwili narodzin człowieka skazana jest na
jej mozolne przypominanie poprzez studiowanie samej
siebie. Pomaga jej w tym edukacja polegająca na dialogu
ucznia z nauczycielem źródłem wtajemniczenia w istotę
analizy i syntezy pojęć, tworzenie tez i antytez oraz ich
przyjmowanie bądź odrzucanie. Platon twierdzi, że praw-
da jest odpowiedniością między rzeczą a wewnętrznym
stanem umysłu, czyli rozumieniem. Jako pochodna rze-
czywistości, przeltrowana przez zmysły, prawda może
być niekompletna, zmienna i niedoskonała.
Te trzy poważne ułomności są powodem rozterek prze-
żywanych na przestrzeni dziejów przez wszystkich ludzi
myślących, od tzw. zwykłych śmiertelników poczynając,
a na wielkich uczonych kończąc.
1. Niekompletność prawdy bierze się stąd, że ludzie od-
bierabardzo skie pasmo bodźw. Wszystkie narządy
zmysłów razem wzięte, wzmocnione przez najczulsze
sztuczne detektory, docierają do znikomej cząstki rzeczy-
wistości, tak małej jak fragment słonia oglądanego z bliska
przez przysłowiową dziurkę od klucza.
2. Zmienności prawdy sprzyja dominująca od stuleci
koncepcja poznania, według której nauka jest deniowa-
na jako skuteczna metoda ograniczania fałszywej wiedzy
o rzeczywistości. Wynika stąd, że uczeni permanentnie
i świadomie posługują się prawdami tymczasowymi, obo-
wiązującymi tylko dopóty, dopóki nie zostaną obalone.
3. Niedoskonałość ludzkiej prawdy wynika natomiast
z tendencyjności procesów przechowywania i przetwa-
rzania danych przez mózg.
T
ak więc, jako psycholog, nie mam żadnych wątpliwci
co do tego, że nazywanie prawdą tego, co ludzie, nie
pomijając szeroko rozumianych nauczycieli, mają w głowach
jest nadużywaniem pojęcia prawdy, a zwłaszcza Prawdy
Absolutnej, do której umysł ludzki nigdy nie dociera, choć
może się do niej zbliżać, szukając jej zarówno na zewnątrz,
jak i wewnątrz siebie.






dOBrO, piĘknO, prawda
O Ocenianiu prawdziwOści
ludzkich Odkr i teOrii
Powiedz mi, a na pewno zapomnę, pokaż, a jest szansa,
że zapamiętam. Pozl przeżyć, a będę pamiętał całe życie.
Konfucjusz
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
18 L U d z i e i i d e e
J
ako wolnomularka umieszczająca Prawdę wśród najwy-
żej cenionych wartości sadzę, że dążenie do osiągnięcia
coraz wyższych poziomów wtajemniczenia jest powin-
nością każdego człowieka. Prawda jako autonomiczny cel
jest potrzebna jednostce ludzkiej jak woda i powietrze.
Umysł ludzki podtrzymuje dzięki niej swoje funkcje i nie
obumiera w trakcie niekończącej się drówki ku Światłu.
Prawda i drość nie istnieją poza człowiekiem, ale stają
się w nim, dopóki jego umysł zdolny jest do przeżycia
kolejnego wglądu lub olśnienia.
W
olnomularstwo nie zachęca do zdobywania wiedzy
„twardymi” metodami wypracowanymi przez
naukę, choć nie odwraca się plecami do jej zastanego
dorobku składającego sz uproszczonych i słabo zin-
tegrowanych zależnci przyczynowych, czekających
w kolejce na wygaśncie swego „terminu ważnci”.
Metody wolnomularskie nie przynos tak szybkich
i efektownych rezultatów jak laboratoryjne eksperymenty,
są bardziej „miękkie” i zawodne. Ale też nie opierają się
na zredukowanym i odczłowieczonym oglądzie rzeczy-
wistości, świadczącym przede wszystkim o zagubieniu
się badaczy w rytuałach obiektywizmu. Naturalną pod-
stawę wszelkiego ludzkiego poznania, nawet tego, który
uzyskujemy w wyniku najdokładniejszych pomiarów,
stanowi używana od wieków metoda introspekcji. Samo
to, że wskazania aparatury badawczej odczytywane są
przez ludzi, wprowadza rozbieżności sądów i nieporo-
zumienia. A może wiara w możliwość dotarcia człowieka
do prawdy nieskażonej nim samym jest iluzją? Zależy,
jak się ją traktuje.
W odróżnieniu od psychozyków wolnomularze nie sto-
sują introspekcji jako metody studiowania elementarnych
zjawisk świadomości, ale traktują ją jako główną metodę
odkrywania własnego wnętrza na drodze do samodo-
skonalenia. Postępują w sposób, który Antony de Mello
opisuje następująco:
Uczeń prosił o słowo mądrości. Mistrz rzekł:
– I, usiądź w swojej celi, a ona nauczy cię mądrości.
– Ale ja nie mam żadnej celi. Nie jestem mnichem.
– Ależ masz ją. Wejrzyj w siebie!
J
ednym ze sposobów dochodzenia do prawdy jest we-
dług Platona percepcja obrazów ulokowana powyżej
nazywania i deniowania. I nie bez przyczyny, albowiem
według artystów, a zwłaszcza malarzy i graków, „obraz
wart jest tysiąca słów. Określenie to dotyczy wszelkich
obrazów zjawisk – zarówno zewnętrznych, jak i dostrze-
żonych wewnątrz siebie. Szczególnego znaczenia nabierają
one wtedy, kiedy stają się symbolami, czyli gdy zjawiska
przekształcają się w wyobrażenia należące do pewnego
społecznego kręgu.
Bardzo bogata i wyranowana symbolika wolnomularska
jest, podobnie jak introspekcja, zarówno przedmiotem
badania, jak i metodocierania do prawdy. Jest to meto-
da alternatywna w stosunku do naukowej, obywająca się
bez abstrahowania, czyli odrywania uzyskiwanej wiedzy
od czasowo-przestrzennych okoliczności jej nabywania,
a także od naturalnego kontekstu emocji i innych przeżyć.
Tu można by zacytować Konfucjusza: Powiedz mi, a na
pewno zapomnę, pokaż, a jest szansa, że zapamiętam. Pozl
przeżyć, a będę pamiętcałe życie. Wolnomularz, wstępuc
na drogę doskonalenia, poszerza wiedzę na temat symboli,
docierając do ich coraz ębszego znaczenia wykraczające-
go daleko poza doświadczenie zmysłowe, nawet wsparte
myśleniem logicznym.
R
olę spoiwa odgrywa w tym procesie intuicja, psycho-
logicznie określana jako niezróżnicowana i niepowta-
rzalna masa indywidualnego doświadczenia zapisanego
w ciele człowieka wraz z kontekstem. Nie bez powodu
yłam tu słowa „ciało”, poniewwolnomularstwo to
także kroki i gesty w odpowiednich kierunkach, obco-
wanie z różnymi przedmiotami, mówienie lub milczenie.
Jest to także uczestnictwo w ceremoniach przypomina-
jących starożytne misteria, którym towarzyszyła zawsze
muzyka, według Platona dyscyplinująca uczestników
emocjonalnie i służąca tworzeniu i podtrzymywaniu
wzi. Tę safunkcpni ona w wolnomularstwie.
A bywa to muzyka komponowana na jego potrzeby
przez mistrzów najwyższej próby. Za pośrednictwem
harmonijnych ruchów przekazywane wzorce napięć
mięśniowych, nie zawsze rejestrowane w świadomości,
ale stanowiące istotny składnik światopoglądu jednostki,
jak np. gest „do porządku” odmienny dla różnych stopni
wtajemniczenia.
M
isteria starożytne, związane z kultem religijnym,
dostępne dla osób wtajemniczonych, odprawiane
były przy śpiewie, tańcach i spektaklach, przedstawia-
jących mity opisujące dzieje czczonych w ten sposób
bóstw. Celem misteriów było osiągnięcie wyzwolenia
przez odrodzenie duchowe. Analogiczną funkcję pełni
inicjacja wolnomularska, której symbolika obejmuje całe
przejście od profana (zaczynające się w podziemiu) do
wolnomularza, który jako uczeń może, milcząc, oglądać
Światło z perspektywy Północnej Kolumny.
Symbole służące zarówno odsłanianiu, jak i ukrywaniu
zjawisk, z natury swej wieloznaczne, ale pozwalają
dostrzegać w tym samym czasie przeciwstawne, jak dwie
strony lustra, aspekty rzeczywistości i myśleć twórczo,
opierając się na analogiach. W ten sposób tworzy się tole-
rancja na różnice i sprzeczności, oraz szansa na znalezienie
w dłuższym czasie rozwiązań lepszych, czyli bliższych
prawdy, choć oczywiście, niedoskonałych.
Powiedziałam
MM
Deska wygłoszona w Sz... L...
Gaja Aeterna 13 września 2014 r.
19
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
S e K r e T y w a r S z T a T U
Droga siostro,
witamy Cię serdecznie
w gronie sióstr naszej
Szanownej Loży. Jest
nowym ogniwem w łańcuchu. Od
dziśjdziemy razem.
Wstąpiłaś na drogę inicjacyjną. Nie
jest to droga łatwa. Inicjacja, którą prze-
chodziłaś, próby, którym zostałaś pod-
dana, w sposób symboliczny ukazują
właśnie marszrutę. Jest ona na początku
wyboista, stopy mogą być poranio-
ne, uszy ogłuszone od jazgotu świata,
który mówiąc do nas tak głośno i tak
wiele, niewi często o rzeczach dla
Człowieka najistotniejszych: o Praw-
dzie, o Pięknie, o Dobru, Braterstwie
i Miłci. O tych wartościach mówimy
w naszej Loży. wimy, jak żyć godnie
w zgodzie ze sobą i drugim Człowie-
kiem, budując symbolicz Śwtynię
Ludzkci.
Różnymi mówimy o tym słowy; bo
każda z nas jest inna, każda jest war-
tcią samą w sobie. Pamtaj, że nasze
różnice nas wzbogacają, nie rozdziela.
Lecz na poctku tej drogi Ty, droga
siostro, mówić nie będziesz. Przez u-
gie miesce będzie C obowiązywać
zasada milczenia. Milczeć nie jest łatwo,
gdy się jest przyzwyczajonym mówić,
wić, mówić... A u nas na poctku
trzeba milcz. Nie jest to jednak bierne
milczenie.
Słuchaj uważnie tego wszystkiego,
co będę mówiły inne siostry, każda
w swoich stopniach i urzędach. Wsłu-
chuj się w słowa naszych desek, poznasz
wtedy nasz masski spob dyskursu
ze światem. Wuchuj się uważnie w sło-
wa naszego rytuału – ma on wiele do
powiedzenia nie tylko o zasadach prac
lożowych, ale mówi to sprawach bliż-
szych i dalszych, w czasie i przestrzeni,
dotyka spraw ducha i spraw ciała.
Wsłuchaj się siostro także w siebie
samą. Co mówi Twój głos wewnętrz-
ny, czemu się chce sprzeciwić, a co
zaaprobować, wsłuchuj się, co mówi
Twoje ciało ubrane w prostą, czarną
suknię, w białe rękawiczki i uczniow-
ski fartuszek. I na czas pobytu w loży
zapomnij o świecie zewnętrznym, jego
ważnych prawach i sprawach. Znalaaś
się tutaj, aby ponownie się narodz dla
tego świata, aby spojrzeć nań nowym
okiem i usłyszeć po nowemu.
W loży dostaniesz wskazówki, ale
iść drogą masońską musisz już sama,
posługuc się jak kompasem swoim
umysłem, sumieniem, intuicją, mając
za symboliczne narzędzia pion, cyrkiel
i kątownicę. Wszystkie pomożemy Ci
na tej drodze, ale dokąd nią zajdziesz,
zależy od Ciebie samej.
Witając Cię raz jeszcze w naszym
gronie, pragnę zacytować fragmenty
ynnej Dezyderaty, którą przed ponad
80 laty napisał nasz brat, amerykański
wolnomularz Max Ehrmann:
Krocz spokojnie wśród zgiełku i po-
śpiechu, i pamiętaj, jaki spokój może
być w ciszy.
Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzeka-
jąc się siebie, bądź w dobrych stosunkach
z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokoj-
nie i jasno, uchając też tego, cowią
inni: nawet głupcy i ignoranci, oni też
ma swą opowieść. Jeżeli porównujesz
się z innymi, możesz stać się próżny lub
zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi
i gorsi od ciebie.
[...]Bą sobą, zwłaszcza nie zwalczaj
uczuć. Nie bą cyniczny wobec miłości,
albowiem w obliczu wszelkiej oscości
i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.
Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez
goryczy wyrzekając się spraw młodości.
[...] Jest dzieckiem wszecwiata i nie
mniej n drzewa i gwiazdy masz prawo
być tutaj. I czy jest to dla ciebie jasne,
czy nie, wszecwiat jest taki, jaki być
powinien.
Tak wc żyj w pokoju z Bogiem, cokol-
wiek myślisz o Jego istnieniu, czymkolwiek
się trudnisz i jakiekolwiek są twoje prag-
nienia. W zgiełku ulicznym i zamęcie
życia zachowaj pokój ze swoją duszą.
Z całym swym zakłamaniem, znojem
i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze
ten świat jest pkny.
dź uważny. Staraj s b szczęśliwy.
Powiedziałam
S... Mówczyni
mOwa pOwitalna
s... mówczyni pO ceremOnii
inicjacji wOlnOmularskiej

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
20 S P O T K a n i a
I.
B
r... Andrzej Nowicki powiedział kiedyś, że aby zostać
wolnomularzem, trzeba nim już być. Faktycznie,
trudno wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś, kto nie
zna i nie podziela ideałów masonerii, zapragnął do niej
wstąp(choć, rzecz jasna, nie można wykluczmo-
tywacji mało wolnomularskich, podpowiadanych przez
stereotypy krążące po świecie). Wszelako równie trudno
wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś pragnie inicjacji,
a jest przekonany, że wie już wszystko, że nie potrzebuje
pracować nad sobą, ociosywania kamienia egzystencji.
Moja droga ku ideałom wolnomularskim nie jest ani
prosta, ani oczywista. Jest raczej tak, że potrzebowałem me-
tanoi, by zrozumieć, że prawdziwa wspólnota, solidarność,
bliskość, braterstwo za którymi tęskniłem, odkąd pamię-
tam – nie zaistnieją, jeśli nie bęwiązać się z otwartością,
tolerancją, równością i troską o ludzką wolność. Dawno,
dawno temu wierzyłem, że istnieniezmienne algorytmy,
reguluce nasze myślenie i postępowania. Fundamentalizm
dawał mi poczucie bezpieczeństwa, spokoju, pozwalmi
wciskać świat w matrycę czerni-bieli. Spokój ten okazał się
jednak złudny i upiorny w momencie, gdy uświadomiłem
sobie, że fundamentalizm, stawiając na miłość, pozwala
w jej imię krzywdzić. Miłość nie może istnieć bez wolności.
A nie ma wolności tam, gdzie podporządkowujemy się
ogłaszanym przez innych dogmatom, a więc tam, gdzie
nie może być równości.
II.
J
estem głęboko przekonany, że wolnomularstwo jest
dziś aktualne bardziej nkiedyś. Stanowi bowiem
trzecią drogęmiędzy fundamentalizmem a zbyt łatwym,
nihilistycznym relatywizmem. Z jednej strony masoneria
podkreśla uniwersalny charakter takich ideałów, jak wol-
ność, równość, braterstwo, tolerancja, prawda, piękno czy
samodoskonalenie. Z drugiej strony wolnomularz wie, że
żaden z tych ideałów nie realizuje się tylko w jeden sposób,
a więc, że one zarazem uniwersalne i zmienne. Ten
paradoks stanowi dla mnie centrum wolnomularskiego
doświadczenia tym, co pozwala pracować nad sobą,
duchowo wzrastać, czy budować oraz umacniać więzi, jest
rytuał i symbol. Rytuał i symbol zwymagają osobistego
zaangażowania i osobistego doświadczenia. Nie mogą
istnieć bez bagażu naszych przeżyć, emocji, indywidual-
nej historii. Już to powoduje, że wartości, choć wspólne,
uobecnisię będą w sposób niepowtarzalny. Stoi za tym
także arcyważne przekonanie, że człowiek z natury jest
racjonalny, społeczny i dobry. Tym samym może wzrastać,
potrzebuje tylko dobrych narzędzi doskonalenia się, a nie
procedur tresury.
III.
Winston Churchill napisał, że „im dalej wstecz spo-
glądamy, tym bardziej widzimy przyszłość”. Myślę,
że słowa te oddają ducha wolnomularskiego. Masoneria
nie istnieje bowiem w oderwaniu od swojej tradycji. Za-
miera jednak zawsze wtedy, gdy nie tłumaczy tej tradycji
na język przyszłości.
Na dwa elementy wolnomularskiego stosunku do tradycji
warto zwrócić uwagę.
Primo, masoneria nie uchyla się przed rzetelnym badaniem
swoich poctków. Masonolodzy skrupulatnie analizują do-








czy wartO
Bdzisiaj
wOlnOmularzem?
B r ... M a r C i n M . B O G U S Ł a w S K i
21
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
S P O T K a n i a
kumenty, odsłaniają mechanizmy, które stały za powstaniem
ż, dystansują się wobec założycielskich legend i mitów.
Wewnętrzną troską wolnomularstwa jest zatem dbałość
o to, by nie zakłamywać świadomości. Dzięki temu maso-
neria nie boi się odwoływać do symboli, alegorii i metafor
o rodowodzie znacznie starszym niż sam „ruch lożowy.
Historyczna rzetelnć pozwala na to, by w sposób wolny
korzystać z pełnego potencjału tych znaków, „jako ruch
inicjacyjny, nie potrzebuje dla swojego uwiarygodnienia
dowodu historycznej ciąci z bliższą lub dals starożyt-
nością. Odróżniamy bardzo wyraźnie warstwę historyczną od
mityczno-inicjacyjnej. Ruch nie musi historycznie i w sposób
udokumentowany wywodz s z pewnych wczniejszych
tradycji, aby przenosić jego «ducha»”1.
Pięknym wyrazem tego podejścia jest praca br... Tade-
usza Cegielskiego zatytułowana Księga Konstytucji 1723
roku i początek wolnomularstwa spekulatywnego w Anglii.
Tekst tzw. Konstytucji Andersona (w wersji oryginalnej
i tłumaczeniu) opleciony tu został studiami i komentarzami
odsłaniającymi ideowe zaplecze wolnomularstwa. Cegielski
drobiazgowo przybliża proces, który spowodował, że Kon-
stytucje stały się „masońską biblią. Nie boi się pisać o grze
nie zawsze chlubnych interew, odnotowuje dwuznaczne
posunięcia Andersona w kwestii dawnych dokumentów
lożowych, tłumaczy zapisy Konstytucji, które trudno
zrozumieć, nie znając kontekstu, w jakim powstały, pisze
o związkach masonerii z oświeceniem. Ani na moment
nie gubi z oczu sprawy najważniejszej wolnomularskich
ideałów, których blask migoce na kartach książki coraz
pełniejszym blaskiem.
Secundo, nieustanny namysł nad tradycją nie jest wartością
samą w sobie. Służy raczej przyszłości i teraźniejszości.
Widać to na kartach książki Cegielskiego, gdy pisze
o XVIII-wiecznym procesie przekształcania się wolno-
mularstwa w ruch duchowy.
Także dziś wolnomularstwo stoi przed potrzebą wyraże-
nia swoich ideałów w nowy sposób, w aktualnym języku.
IV.
Potrzebne jest dzisiaj ponowne przemyślenie tego, czym
jest wspólnota i solidarność. Kulturze rozpanoszonego
indywidualizmu i atroi więzi masoneria może przywrócić
takie wartości, jak solidarność, w tym międzypokoleniowa,
życzliwość, wrażliwość społeczna czy lantropia. Będą
one tym bardziej wiarygodne, im bardziej wyrastać będą
z życia lóż. Stoimy jednak w sytuacji, gdy wspólnoty nie
da już sprowadzać się tylko do ludzi, gdzie współtworzą
artefakty, gdzie rośnie nasza świadomość relacji i zo-
bowiązań łączących nas z „naturą. Jak takie poszerzenie
naszego świata wpływa na sens siostrzeństwa i braterstwa?
W jaki sposób zmienia sposoby naszego działania? Jak
przekształca widzenie świata? Jakie nowe formy odpo-
wiedzialności rodzi?
Potrzebne jest także ponowne przemyślenie tego, czym
jest tolerancja. Kulturze odradzających się fundamenta-
lizmów, kulturze hejtowania i trollowania trzeba przeciw-
stawić kulturę dialogu, żnorodności, budowania. Jak to
zrobić? Jak mówić? Jak działać?
Potrzebne jest w końcu przetłumaczenie na język współ-
czesności idei laickości państwa. To zadanie pilne, jako że
Polska nie przeszła owocnie przez proces sekularyzacji,
a już pojawiły się w niej stanowiska postsekularne. Sama
idea neutralności państwa jest przy tym dla wielu nie-
zrozumiała. Kojarzy się ją z ograniczeniem wolności (!),
antyreligijnym fundamentalizmem etc. Wolnomularstwo,
jak żaden inny ruch, ma szansę wykorzystać inspiracje
postsekularne na korzyść laickości. Pokazuc laickość jako
źródło różnorodności postaw duchowych i jako warunek
autentycznego dialogu. Dac przykład braterstwa między
siostrami i braćmi, których stosunek do religii może być
skrajnie odmienny.
V.
O
dtrąbia się dziś kolejne „post”. Mamy post-postmo-
dernizm, postpłciowość, postsekularyzm... Mamy
także posthumanizm i postczłowieka.
„Posthumanizm to idea przekroczenia granic człowie-
czeństwa. Pragniemy wiedzieć, kim jesteśmy, ale też kim
więcej możemy się stać. Chcemy w pełni zrealizować
swój potencjał, a potem go przekroczyć2 deklarują
posthumaniści.
Przyznam się szczerze, że boję się etykietowania. Boję się
także zbyt optymistycznego „przekraczania, które może
okazać się społecznym eksperymentem o nieokreślonym
stopniu ryzyka. Ale bosię także dogmatycznego zamknię-
cia na to, co nowe. Bosię braku odwagi w stawianiu pytań
o to, co między naturą a kulturą, między naturą a techniką.
Wolnomularstwo jest szanna budowanie posthumani-
zmu nie przeciw humanizmowi, ale poprzez poszerzenie
humanizmu. Jest szanna tworzenie wspólnoty równych
podmiotów, w miejsce feudalnych relacji pasożytnictwa (jak
pisze Michel Serres). Jest szansą na budowanie duchowości
niezależnej od religii, ale nie wrogiej ani religijności, ani
ateizmowi. Jest szansą na zbudowanie platformy dialogu,
której dziś brakuje Polakom w sposób dramatyczny.
VI.
J
estem wdzięczny Siostrom i Braciom, Wielkiemu Ar-
chitektowi za to, że pozwolił mi odnaleźć mój warsztat.
A w nim chęć do wytężonej pracy. #
1. B. Szczęsny, Masoni a Templariusze – jako punkt wyjścia do dalekiej dygresji o inicjacji,
hp://izba-rozmyslan.blogspot.com/2010/02/masoni-templariusze-jako-punkt-wyjscia.html
2. posthumanizm.pl
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
22 L O ż a i S y M B O L
Pierwsza interpretacja do pewnego stopnia wspólna
środowiskom teistycznym, w tym chrześcijańskim
i konserwatywnym masońskim, chce widzieć
w Delcie symbol Absolutu albo Wielkiego Architekta
wszechwiedzącego, panującego i czuwającego nad
światem. Spojrzenie liberalne – nie wypowiadając
się autorytatywnie na temat samego istnienia Wiel-
kiego Architekta – chce dostrzegać w niej przede
wszystkim doskonałość, wiedzę, poznanie. Uwa-
żam, że jest możliwe jeszcze inne podejście,
do pewnego stopnia łącce te poprzednie.
Wychodzi ono z założeń humanistyczno-
humanitarystycznych, a zatem świeckich
w tym sensie, że skoncentrowanych na
człowieku. Jednocześnie próba ta przej-
muje z części tradycji teistycznej to,
co w moim rozumieniu w niej naj-
cenniejsze.
Jeśli odłożymy na bok kwestię
realnego istnienia Wielkiego
Architekta czy też osobowej
Opatrznci, cóż nam pozo-
stanie z myślenia w katego-
riach potrzeby opieki na
światem i ludźmi? M,
że niemo. Chcę tu na-
wiązać do liberalnej,
poseistycznej trady-
cji chrześcijskiej,
która chce widzieć Boga jako pełną życzliwej troski
relację międzyludzką. Relację, związek, a nie oso.
Mamy tu pierwiastek opatrznościowy, wszak ta relacja
jest opiekuńcza i pełna troskliwej uwagi. Jedno-
cześnie ta interpretacja podkrla to, że nie mamy
innej czuwającej nad nami opatrzności ponad
braters życzliwć, która jest pomiędzy nami.
A przynajmniej nic pewnego i wiarygodnego
o innej opatrzności niż braterska nie wiemy.
Ale jak się ma takie odczytanie Delty
Świetlistej do doskonałego poznania,
drości i wiedzy? Wydaje mi się, że
braterska życzliwć powinna b po-
strzegana jako jednocznie początek
i koniec poznania ze zrozumieniem.
I tu zw pojawia się liberalna tra-
dycja chrzcijańska ze swoją wy-
rozumiałą i życzli troską bra-
terską, bez której wszystko inne
w życiu, także w życiu loży,
staje się „cymbem brzmią-
cym i miedzią brzęczącą
(to cytat z Pawła z Tarsu)
pustką, czymś zewnętrz-
nym, zaledwie zmysło-
wym i pozbawionym
ębszej wartości. Jeśli
braterską, pomocną
życzliwć uznać za





delta
świetlista
pOznanie i wiedza
D
elta Świetlista, czyli oko zamknięte w trójkącie to symbol doskonałej opiekuńczej dalekowzroczności. To
także symbol wiedzy, poznania i mądrości – tej, która widzi, przewiduje, chroni. Lecz jednocześnie chodzi tu
o symbol podlegający interpretacjom dość od siebie żnym. Szczególne miejsce zajmują wśród nich interpretacje
nawiązujące do chrześcijaństwa. #
23
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
S e K r e T y w a r S z T a T U




ryt i rytuał
w wOlnOmularstwie
Z
acznijmy od rytuału. Zgodnie
ze słownikową denicją, jest
to zespół czynności, często
o głębokim znaczeniu symbolicznym,
nawiązującym do danej kultury, kry
przez swoją powtarzalność w określo-
nej sytuacji stopniowo tworzy zwyczaj.
Rytuał jest stosowany w celu wywoła-
nia uroczystej, podniosłej atmosfery –
tworzy więc pewien obszar przestrzeni
i czasu uświęconego (sacrum).
Ten opis bardzo pasuje do rytuału
wolnomularskiego. Jak wiadomo, ma-
soni podczas prac powinni zachowy-
wać się według okrlonych przepisów.
Rytuały prac loży zależą od jej stopnia:
uczniowski, czeladniczy, mistrzow-
ski, i nawiązują do symboliki z nim
związanej. Cel stosowania rytuału jest
jednak zawsze ten sam podkreśle-
nie, że nie znajdujemy się w „świecie
profańskim, ale w masońskiej loży,
a więc w sferze sacrum. Znajomość
rytuału i jego dokładne przestrzeganie
należy z pewnoścdo kanonu cnót
wolnomularskich.
*
Z kolei ryt w masonerii oznacza
szczególną tradycję interpretacji
podstawowych wartości masońskich.
Kształtowanie się rytów rozpoczęło
się w chwili poszukiwania głębszych
dodatkowych znaczeń fundamentów
masonerii, takich jak tolerancja, rów-
ność, wolność czy braterstwo.
Rozj interpretacji symboliki
masskiej wiązał s także z wy-
kształcaniem się konkretnych nurtów
w wolnomularstwie. I tak, masoneria
stuartowska była przesiąknięta mi-
stycyzmem i ezoteryką, wolnomu-
larstwo francuskie z okresu Wielkiej
Rewolucji stało się laickie i społecz-
ne, zaś wolnomularstwo skandynaw-
skie – ezoteryczne i konserwatywnie
chrześcijańskie. Z kolei w lożach po-
napoleońskich, na fali zainteresowania
egiptologią, rozpoczęło się szukanie
starożytnych znaczeń egipskich.
Takie skupienie na określonych
aspektach wolnomularstwa prowa-
dzo także do różnej interpretacji
źródeł masońskich. To właśnie z tego
okresu wywodzą się koncepcje korze-
ni staroegipskich, biblijnych (maso-
ni–Noachidzi), rzemieślniczych czy
rycerskich (np. templariuszowskich).
Stopniowo, akcentowanie poszcze-
gólnych tradycji zaczęło uzewnętrz-
niać się także w symbolice lożowej,
w ubiorze, w koncepcjach ideolo-
gicznych i w stosowanym rytuale.
Z drugiej jednak strony starano s
utrzymywać loże w zgodności z wol-
nomularskimi „standardami”. W kon-
sekwencji pojawiła się idea tzw. wyż-
szych stopni, w których wolnomularze,
po uzyskaniu stopnia mistrza, mogliby
się „specjalizować”. Różne systemy
przewidywały różną liczstopni wyż-
szych. Niektóre miały ich powyżej
setki! Warto jednak w tym miejscu
jeszcze raz podkreślić, że to właśnie
mistrz trzeci stopień symboliczny
jest najwyższym stopniem masońskim,
zaś wszystkie „wyższe stopnienie-
jako pewnym rodzajem specjalizacji
w pogłębianiu określonego kierunku,
najczęściej lozoczno-etycznego.
W ten sposób ryt stał się określoną
interpretac wolnomularstwa, do-
stępną dopiero po uzyskaniu patentu
cel doskonalenia, to warto tak ustaw
nasze intelektualne i duchowe poszu-
kiwania, aby nabyw jak największej
drości potrzebnej do tej rozumnej
troski. Dlatego wspomniem o tym,
że w ujęciu tym braterstwo jest począt-
kiem i kcem mądrci.
W tym kontecie można zasugerow,
że prawdziwe poznanie powinno zawsze
mi charakter społeczny i wspierający.
Wiedza, która niszczy, rozbija i dzieli,
może być czymś w rodzaju pawiego
ogona, który w najlepszym przypad-
ku bywa efektowny, ale nieprzydatny
w żeniu do prawdziwej doskonałości.
Oto przykłady z dwóch dziedzin
ludzkiego poznania wiedza eko-
nomiczna tego rodzaju, że prowadzi
do wyzysku, zniewolenia i degradacji
całych krajów i grup społecznych nie
wydaje mi się godna miana nauki. Wie-
dza historyczna, która tak interpretuje
i dobiera fakty, aby wzbij ludzi w py-
chę nacjonalizmu albo prowadzić do
wywyższenia jednych grup etnicznych,
społecznych, ras i klas kosztem innych,
wydaje mi raczej trucizną niż pozna-
niem godnym masońskiego brater-
stwa. Podobnie jest z wieloma innymi
dziedzinami wiedzy, zwłaszcza nauk
społecznych.
To samo dotyczy także kwestii prak-
tycznych, rytualnych i honorowych.
Cóż za pożytek np. z osobistej wiel-
kiej wiedzy o masonerii, jeśli w co-
dziennym życiu samemu prowadzi się
do koniktów, podziałów i jałowych
sporów. Budowanie braterskich relacji
wspierających i poszukucych wsl-
nego dobra wydaje mi się właśnie ową
najwyższą mądrością, która widzi, ro-
zumie i rozwija. Wszak ewangeliczna
zasada „po ich owocach poznacie ich
może być odniesiona i do tej kwestii.
Cóż ze zdobywania wiedzy, gdy czyni
nas ona uboższymi? Cóż z mądrości,
jeśli służy ona wyzyskowi lub pustemu
konkurowaniu?
Br... Adam
Deska wygłoszona podczas prac
Sz...L... Kultura na Wsch... Warszawy,
udostępniona na jej stronie internetowej.
Polecamy bardzo dobre syntetyczne ujęcie kwestii rytów w masonerii,
przygotowane przez Lożę Galileusz na Wsch... Bydgoszczy. Redakcja
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
24 z r e d a K C y J n e J P O C z T y
mistrzowskiego. Każda z tych inter-
pretacji prowadziła do wykształcenia
się własnych ciał organizacyjnych,
skupiających masonów, którym była
bliska. Ciała te zajmowały się pielęg-
nowaniem i porządkowaniem wie-
dzy oraz tworzeniem systemu stopni
wyższych. Ostatecznie, wyodrębniło
się kilkanaście (a może nawet kilka-
dziesiąt!) różnych rytów, wzajemnie
na siebie oddziałujących, o zróżni-
cowanej „popularności” w różnych
okresach.
Dziś największe z nich to:
* Ryt Szkocki, Dawny i Uznany
związany z lozoczną, umiarkowanie
ezoteryczną tradycwolnomular-
ską, silnie akcentujący rzemieślnicze
korzenie masonerii i odwołujący się
do symboliki judeochrześcijańskiej.
Najwyższym stopniem jest stopień 33.
* Ryt Memphis-Misraim (egipski)
bardzo ezoteryczny, mistyczny, skła-
dający się z 99 stopni system pod-
kreślający ciągłość nauk masońskich
wywodzących się od staroegipskich
kapłanów.
* Ryt Szkocki Poprawiony (Rek-
tykowany) ryt stosowany zwłasz-
cza w lożach skandynawskich, silnie
nawiązujący do tradycji rycerskich
(masoneria jako rodzaj zakonu rycer-
skiego), o bogatej symbolice, przede
wszystkim chrześcijańskiej.
* Ryt Francuski wywodzący się
z Francji, ryt zdecydowanie huma-
nistyczny i laicki. Podkrla rolę
wolnomularza w budowaniu Repub-
liki Idealnej, w których obowiązuje
zasada braterstwa i sprawiedliwości
społecznej.
* Ryt York stosowany do dziś
przede wszystkim w Anglii, mistycz-
ny i ezoteryczny.
* Ryt Ścisłej Obserwy obecnie
dość rzadki, podkreślał związki wol-
nomularstwa z templariuszami. Ezo-
teryczny i mistyczny.
* Ryt Schroedera – surowy, prosty
rytualnie i nieuznający stopni wyż-
szych. System stojący na stanowisku,
że prawdziwa masoneria nie wymaga
dodatkowych interpretacji i że one
szkodliwe, poniewograniczają ho-
ryzont widzenia. #





masOńskie
ślady
w lipianach



25
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
z r e d a K C y J n e J P O C z T y
L
ipiany pięknie pożo
miejscowośc w południo-
wo-zachodniej części woje-
wództwa zachodniopomorskiego. Na
terenie gminy znajduje się, oprócz
malowniczych lasów, również 15 je-
zior. Gmina wraz z miastem zajmu-
je obszar 95 km2 i liczy obecnie ok.
6300 mieszkańw. Co ciekawe, prawa
miejskie Lipianom nadane zostały już
w 1334r., czyniąc je jednym z naj-
starszych miast województwa. Od
1402r. do 1454 r. Lipiany znajdowały
się pod panowaniem Zakonu Krzyża-
ckiego. Miasto zostało spustoszone
przez husytów w 1433 r., następnie
przez Pomorzan w 1467 r., ostatecznie
ponosząc największe straty podczas
wojny trzydziestoletniej. Stare Miasto
posiada późnośredniowieczny układ
urbanistyczny oparty na eliptycznym
kształcie z centralnie umieszczonym
placem rynkowym. Ważniejsze obiek-
ty w jego obrębie to:
- Ratusz zbudowany w 2. połowie
XVIII wieku w stylu barokowo-klasy-
cystycznym, usytuowany w zachodniej
części rynku, który dziś jest siedzibą
urzędu miejskiego. Przy bocznej ścia-
nie ratusza znajduje się studzienka
z askorzeźbą przedstawiająca miesz-
czan pijących słynne lipiańskie piwo
„Zaczynaj”.
- Kościół Wniebowzięcia NMP zbu-
dowany z kwadr granitowych i cegły
(XIII w.). W latach 1689-91 odbudo-
wany, a w latach 1746-51 rozbudowa-
ny, ponownie odbudowany w latach
1861-62 i w 1915 r. według projektu
Friedricha Stülera.
- Dwie gotyckie bramy z począt-
ku XV w. Pyrzycka i Myśliborska
(wcześniej Mostowa) oraz pozosta-
łości murów obronnych po stronie
północno-wschodniej Starego Miasta.
Według sędziwych Lipiańczyków,
z których wielu jest wnież pasjona-
tami historii rodzimego miasta, ślady
masońskie odwołują się głównie do
loży Myśliborskiej, do której nale-
żał też ponoć burmistrz Lipian Art*.
Jego miejsce pochówku znajduje się
właśnie na zdjęciu. Zasłynął on mię-
dzy innymi z tego, że nadał pierwszy
medal Oo von Bismarckowi, który
odwiedzał często Lipiany w począt-
kach swojej kariery politycznej. Od-
wiedziny te podobno związane były
także i z tym, że w Lipianach mieszkała
jego kochanka. Bismarck ponoć z tego
medalu (za odwagę) był szczególnie
dumny i pomimo tego, że był on wy-
konany z brązu, szczycił się nim przy
każdej okazji, chwaląc, iż ten jest dla
niego szczególnie cenny.
Cmentarz, na którym obecnie spo-
czywa obelisk z masońskimi sym-
bolami (jedyny zachowany do dziś
element kultury masońskiej na terenie
miasta), początkowo skrywał miej-
sca pochówku miejscowej masonerii
i żydowskich kupców. Uformowany
był on w kształcie ogrodu z alejkami
i zadbaną architekturą roślinną.
Z relacji Lipiańczyków wynika
dodatkowo, że najbardziej znany-
mi wolnomularzami w regionie byli
właściciele fabryki maszyn rolniczych
(założonej w 1857 r.) panowie Schütz
i Bethke, krzy ponoć ufundowali oł-
tarz i witraże w zabytkowym kościele
ewangelickim (dzisiaj wniebowzięcia
NMP). wi się, że kościół ten sta-
nowił, za ich czasów, wnież miejsce
zgromadzeń masońskich. Znajduje się
on na sztucznie wybudowanym wznie-
sieniu, które do dziś skrywa tajemni
podziemnych krypt i tuneli łączących
strategiczne punkty dawnego grodu
obronnego. Niestety, wejścia do pod-
ziemi zostały zamurowane ponad 100
lat temu. Dodatkowo brak jest obec-
nie funduszy na prowadzenie badań
archeologicznych i ich eksplorację.
W Lipianach zatrzymał się również
Napoleon Bonaparte podczas swojej
wyprawy na Moskwę, co upamiętnia
Wzgórze Napoleona z zasadzoną cen-
tralnie olbrzymią lipą (dziś niestety
ścię) oraz 10 mniejszymi lipami roz-
mieszczonymi w okręgu, które miały
upamiętn10 marszałków cesarza
(wielu z nich było wolnomularzami).
Tak więc lipiańskie ślady wolnomular-
stwa wpisują się w ogólny obraz historii
niemieckiej masonerii na Ziemiach
Odzyskanych, jednak do dzisiaj zacho-
wanej w naprawdę szczątkowej formie.
Pozdrawiam serdecznie
Maciej Woźniak
*O loży wolnomularskiej w Myślibo-
rzu/Soldinie w latach 1861-1934 pisał
Marek Karolczak na łamach Wolno-
mularza Polskiego” nr 55 (lato 2013,
ss. 38-41). Zgodnie z jego ustaleniami,
na myśliborskim cmentarzu znajduje
się pomnik znamienitego tamtejszego
masona Richarda Bahra, który był
członkiem loży Herman pod Miłoś-
cią Braterską, zresztą wraz z ojcem
Aleksandrem Bahrem.

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
26 n a w i e C z n y M w S C H O d z i e
pOkłOn pOżegnalny
jerzemu BielejecOwi
(1929-2013)
B
rat Jerzy Bielejec, urodzony w 1929
roku w Warszawie, odszedł na
Wieczny Wschód 27 sierpnia
o czwartej nad ranem 2013 roku. Jego
ojciec Józef, trzeba to wiedzieć, zginął
w Katyniu. W swojej notatce biogracznej,
pochodzącej z września 2006 roku, brat
Jerzy napisał: Jak wiele dobrych szkół
ukształtowała mnie dzięki swym wybit-
nym pedagogom, w prostej linii «Sando-
mierska», spadkobierczyni 400-letniego
COLLEGIUM GOSTOMIANUM, tym
bardziej, że była to dla mnie szkoła ro-
dzinna. Tu kształcili się: moja matka, moi
wujkowie i ciotki, ciotka Krystyna była sekretarką szkoły,
a j dziadek Sylwester Więckowski był nauczycielem
języka polskiego jeszcze od czasów zaboru rosyjskiego.
On też nie zrezygnował z nauczania, lecz tylko je ogra-
niczył, gdy sprawował z wyboru (w latach 1916-1928)
urząd pierwszego w niepodległej Polsce burmistrza miasta
Sandomierza.
Po maturze w Sandomierzu, od roku 1948, Jerzy Bielejec
rozpoczyna studia w warszawskiej Szkole Głównej Handlo-
wej, gdzie ze skierowania uczelni (już pod nazwą SZKY
GŁÓWNEJ PLANOWANIA I STATYSTYKI), będąc na
trzecim roku, podejmuje pracę zawodową (w końcu roku
1951) zgodnie ze specjalizacją, a także zgodnie z obraną
dziedziną naukową, którą jest ekonomika i organizacja
transportu lądowego. Magisterium uzyskał w roku 1960,
doktorat – w 1968 roku, a nominację na docenta w 1969
roku. Na emeryturę przeszedł brat Jerzy w roku 2000.
Przez wszystkie te, bez mała pięćdziesiąt, lat pracował
najpierw na różnych szczeblach gospodarczej admini-
stracji państwowej, a źniej jako samodzielny pracownik
naukowy w jednostkach naukowo-badawczych kolejno
kilku resortów: komunikacji i żeglugi, budownictwa i prze-
mysłu, materiałów budowlanych, rolnictwa i gospodarki
żywnościowej.
Cały ten czas, a zwłaszcza od lat osiem-
dziesiątych XX wieku, prowadził liczne
prace badawcze, publikując ich wyniki,
wykładając i uczestnicząc w krajowych
i zagranicznych sympozjach naukowych.
Kluczową publikacnaukową docen-
ta Bielejca pt. Transport rolniczy wydał
w roku 2000 jego macierzysty Instytut Bu-
downictwa, Mechanizacji i Elektrykacji
Rolnictwa. Ta obszerna praca, licząca 220
stron zwartego tekstu i licznych wykresów,
odnosząc się pownawczo do aktualnych
danych z Unii Europejskiej, opiera się
na wieloaspektowych badaniach, kiero-
wanych przez autora, przynajmniej w połowie przedsta-
wionych przypadków. Rzeczona publikacja przedstawia
szczegółowo wyniki wieloletnich badań, analiz i ocen oraz
uzasadnione przewidywania przyszłego rozwoju trans-
portu, dostosowanego do potrzeb restrukturyzowanego
polskiego rolnictwa.
Czynnikiem sprawczym przewiduje autor staje się
globalna w naszej stree geogracznej nadprodukcja
środków żywnościowych. W związku z tym nastąpi ostra
walka konkurencyjna producentów płodów rolnych oraz
przemysłu spożywczego, o jakość. O tej jakości konklu-
duje w dużym stopniu decydować będzie technologia
rolniczego transportu.
Brat Jerzy był przez całe życie człowiekiem zaangowa-
nym politycznie, a szerzej patrząc społecznie. Postawa ta
wyrosła z pewnością z jego młodzieżowej, do dorosłości,
drogi najpierw harcerskiej, a następnie skorygowanego
ideologicznie uczestnictwa w działaniach polskiej lewicy
dopóty, dopóki nie wyzbyła się ona resztek wewnętrznej
demokracji, zastąpionej partykularnymi i wręcz prywatnymi
interesami. Charakterystycznym zwierciadłem ówczesnej
walki, ale i wiary brata Jerzego w możliwość odrodzenia
autentycznej lewicy jest referat wygłoszony w mokotow-
skim kole pracowników nauki SdRP pt. „Kierunki zmian




27
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
n a w i e C z n y M w S C H O d z i e
polityczno-organizacyjnych lewicy polskiej”. Proponow
On w nim, jeszcze przed ugruntowaniem się SLD, wszyst-
kim polskim lewicowym partiom i stowarzyszeniom, takim
jak właśnie SdRP, Unia Pracy, Ruch Ludzi Pracy (związany
z OPZZ), ZKP „Proletariat” oraz podobnym ugrupowa-
niom – utworzenie wspólnej federacji. Obowiązywałaby
w niej przy zachowaniu organizacyjnej odrębności
programowa zasada równorzędności w podejmowaniu
decyzji, kolegialności ustaleń i jednolitości wystąpi
parlamentarnych i w samorządach lokalnych.
Nic z tego ideowego, a zarazem pragmatycznego projektu
nie wyszło. Niebawem jednak spotkał się Jerzy Bielejec
z propozycją przystąpienia do masonerii, do loży NA-
DZIEJA Wielkiego Wschodu Polski. Z tej nadarzającej
się okazji skorzystał z pełną świadomością. W naszym,
bliskim mu światopoglądowo, choć nielicznym gronie,
docent Bielejec przebył trzy kolejne stopnie wtajemnicze-
nia i w związku z nimi wygłosił całą gamę wartościowych
desek. Niektóre z nich wykraczały wprawdzie, i to dobrze,
poza dotychczasotradycję, ale wszystkie budziły w nas
wielkie zainteresowanie i skłaniały do reeksji. Warto,
zatem wymienić przynajmniej ich wymowne tytuły:
* Globalizacja – wczoraj, dziś i jutro.
* Kryzys, – ale jaki?
* Polskie wolnomularstwo a polityka.
* Wolnomularstwo a kobiety.
* Polskie wolnomularstwo a Unia Europejska.
* Granice milczenia.
Dwie ostatnie deski ukazały się drukiem w Wolno-
mularzu Polskim(nr 40 z 2003 r. i w Biblioteczce
Wolnomularza Polskiego” w marcu 2006 r.). Formo-
wane w wymienionych deskach i artykach propozycje
wykraczające poza tradycje dotyczyły konkretnie dwóch
tabu, które obowiązu w rycie szkockim poprawionym:
przynależności kobiet oraz składania przez zakon ja-
kichkolwiek oświadcz politycznych.
Jesien2013 i 2014 roku delegacja Loży Nadzieja złożyła
wiązankę kwiatów i zapaliła znicze na mogile brata Jerzego
Bielejeca w kwaterze 294/II nr-11 na Starych Powązkach
w Warszawie. Powiedziałem. Ryszard Radwiłłowicz




cezary leżeński
masOn Bez maski
M a r e K P a w Ł O w S K i
T
rudno Cezarego nie wspominbez dozy op-
tymistycznego i subtelnego półuśmiechu, który
najczęściej gościł na jego twarzy, i którym zarażał
otoczenie. Do tego stopnia, że jak odszedł po krótkiej
w sumie chorobie, to wszyscy zadawali sobie pytanie
jak to? On? Taki młody? A miał wtedy raptem 76 lat
i cały czas ten młodzieńczy wygląd, sylwetkę, sprawność
i zachowanie, które pozwalały w nim dostrzegać bardziej
starszego kumpla, niźli nobliwego mędrca.
Ale mentorem i autorytetem po prostu był naturalnym,
a nie formalnym mimo że ciągle czemuś przewodniczył
i stawał na czele czeg– bo jego władne otoczenie to i owo
chciało widzieć swym liderem. Czy to w polskiej masonerii
mieszanej Le Droit Humain (prezydent polskiej jurysdyk-
cji, a potem federacji), czy to w Międzynarodowej Kapi-
tule Orderu Uśmiechu (wieloletni kanclerz), w ostatnich
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
28 n a w i e C z n y M w S C H O d z i e
latach życia, a wcześniej w „Kurierze
Polskim, popołudnwce Stronnictwa
Demokratycznego, gdzie był też na
stanowisku wieloletniego redaktora
naczelnego*. Na tym poprzestańmy,
jeśli chodzi o funkcje i stanowiska,
gdyż one dla Cezarego były jednak
zawsze obok jego ulubionej działalno-
ści pisarskiej. Był, czy jest właściwie,
autorem niezliczonej ilości artykułów,
desek masońskich i 34 książek o te-
matyce tak różnej, że zdumiewało nas
czasem spektrum jego zainteresowań
oraz pasji literackich i historycznych.
Niejednokrotnie związanych z jego
drogą życiową i własnymi doświad-
czeniami od 14-letniego powstańca
i łącznika Szarych Szerew, ps. „Ma-
rek”, i pomagacego Żydom wspólnie
z rodzicami Sprawiedliwego Wśród
Narodów Świata, przez jego dalsze już
powojenne praktyczne zainteresowa-
nie wojskiem i militariami (ppłkrezer-
wy WP), polonistę-literata, doktora
nauk historycznych, dziennikarza,
społecznika, kawalera Orderu Uśmie-
chu i w końcu masona. Te wszystkie
wątki znajdywały odbicie w jego piś-
miennictwie i trudno, aby było inaczej.
Książka ostatnia, dokończona po jego
śmierci przez partnerkę i masońską
Siostrę Wiesię Piątek pt. Życie
pełne puent, opisuje najważniejsze
epizody i zamyka pewną klamrą ten
bogaty i fascynujący życiorys.
Ja także głbym dorzucić wiele
swoich obserwacji, jak ten, który
dumny jest z tego, że przez ostatnie
7 lat życia Czarka starał się jak mógł,
by godnie i sprawnie „nosić za nim
teczkę– choć to był chyba mój naj-
ważniejszy i formujący ostatecznie
okres życia. Dzięki niemu i z nim, jako
sekretarzem Kapituły Orderu Uśmie-
chu, wolnomularskim Bratem i bliskim
młodszym przyjacielem.
W myśl zasady, co by było gdyby?
to gdybym Czarka na swojej dro-
dze nie spotkał, nie byłbym pewnie
masonem, a na pewno już nie z taką
lubością do idei i ruchu, jaka cechuje
mnie od 14 lat mojej wolnomularskiej
drogi. Tak to jest, że czasem ma się
szczęście napotkać na niej nie żad-
nego guru, ale prawdziwego Mistrza.
To moja radość i cały czas się czuję,
jakbym spłacał jak dług za możli-
wość poznania Czarka i całego jego
otoczenia – nie tylko masońskiego.
Wracając jednak na łamy – w końcu
Wolnomularza Polskiego, z którym,
jak zaświadcza brat Adam, Czarek
współpracował od samego początku,
publikując kolejne artykuły o wybit-
nych polskich masonach, chcę teraz
pisać o Cezarym wolnomularzu pol-
skim. To, że stopnia 30-go jest może
mniej wne, jednakże siłą rzeczy, jako
urodzony lider, piął się systematycznie
po kolejnych levelach wtajemniczeń
i to w dwóch obediencjach po kolei.
I tutaj wcale nie z wygodnictwa,
lecz z historycznej rzetelności – głos
oddam Siostrze Wiesi Piątek, która
znała swojego Czarka jak nikt inny.
Rok po jego śmierci, jako wstęp do
specjalnej edycji dla masonek i ma-
sonów książki Masoni bez maski tak
przedstawiła wolnomularską drogę
Cezarego Leżeńskiego:
Wolnomularstwo fascynowało
Czarka od młodzieńczych lat. Wie-
dział o nim sporo zawsze bardzo
dużo czytał, wręcz pochłaniał książki,
jak przystało na licealistę, absolwenta
polonistyki, dziennikarza, pisarza.
Dlatego gdy tylko stało się możliwe
ze wstĘpu książki
„masOni Bez maski
C
hcę na stronach tej książki pokaztych, którzy zdecydowali się zostać
masonami, pokazać jakimi byli ludźmi, jak zapisali się w historii kraju,
jak zasłużyli się Polsce, jej wolności i niepodległości, rozwojowi. Może to
spowoduje, że ktoś z Czytelników będzie chciał zgłębić nieco motywację
tych, którzy przystąpili do stowarzyszenia braci spod znaku cyrkla i węgiel-
nicy. Chcę tylko dać znak, nie masoński, lecz intelektualny, polegający na
bardzo prostym i oczywistym pytaniu: Dlaczego, skoro masoneria jest taka
zła, nikczemna i zagraża prawie wszystkiemu, tak dużo ludzi wspaniałych,
szlachetnych i zasłużonych znalazło się w jej szeregach. #
29
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
n a w i e C z n y M w S C H O d z i e
Wiesi
Ubrana w spokój
wyrozumiałość
rozsądek.
I miłość.
Robiła ruch rę
i wszystko stawało s
jasne,
promienne,
zrozumiałe.
Jak dwie
Połówki
nagle zebrane,
dopasowane
Przestrzeń wypełniona
Szczęśliwością trwania
Cisza zrozumienia.
To Ona
więcej n
Kobieta.
przystąpienie do wolnomularstwa,
decyzję podjął bez wahania. Było to
na wiosnę 1993 r. Wielki Wschód
Francji zakładw Polsce loże i Czarek
inicjowany został w loży Nadzieja.
Tza Wielkim Wschodem Francji
pojawił się w Polsce kolejny Zakon
Le Droit Humain. W wakacje 1993r.
na Wschód Warszawy przeniesiono
światła loży Pierre et Marie Curie,
założonej w Lille przez Francuzów
i Polaków. Uroczystości odbywały
się w Radziejowicach pod Warsza-
wą i Cezary w nich uczestniczył, tak
jak inni bracia z lóż WWF, bo wtedy
wszyscy masoni wspierali się. Od tego
czasu datuje się Jego związek z DH.
Pamiętam dzień, kiedy powiedział mi,
że jest masonem od paru miesięcy. Że
jest to organizacja, w której są ludzie
wykształceni, w różnym wieku i róż-
nych zawodów, i że każdy z każdym
jest po imieniu. Że ludzi tych cechuje
szlachetność i życzliwość, że dla sie-
bie dobrzy i serdeczni, pomagają sobie
wzajemnie, braćmi jak w kochającej
się rodzinie. Że na spotkaniach roz-
mawiają na rozmaite tematy, a te dys-
kusje każdego wzbogacają i rozwijają
intelektualnie. I zapytał, czy nie chcia-
łabym wstąpić do takiej organizacji.
Natychmiast wyraziłam ochotę, choć
mało o masonerii wówczas wiedzia-
łam. Koronnym argumentem było to,
że Cezary należy do takiej organizacji,
a znałam go tak długo i tak dobrze, że
wiedziałam, że ani mnie, ani siebie nie
wprowadzi w podejrzane o złe rzeczy
towarzystwo. W końcu października
1993 roku zostałam inicjowana jako
jedna z pierwszych w pionierskiej loży
Pierre et Marie Curie. Od tej pory
kroczyliśmy razem nie tylko życio-
wą, ale i masońską drogą. Wiem więc
o Cezarym więcej, niż ktokolwiek
inny. Wiem, co rob, co myślał, co
czuł. Loża PiMC, której Cz... M... była
S... Alicja Dworak, budowana była
praktycznie od podstaw. Wprawdzie
na liście członków było dużo osób, ale
byli to BB... i SS... mieszkający na stałe
we Francji i na prace do Warszawy
nie przyjeżdżali. Cezary wspierał
lożę jak mógł przychodził na prace,
rekomendował kolejnych członków,
cały czas należąc wącznie do loży
Nadzieja. Gdy loża PiMC na tyle
okrzepła, że można bo pomyśl
o dalszym rozwoju DH w Polsce, jej
członkowie postanowili założyć drugą
lożę. W 1995 r. powstała loża Orzeł
Biały na Wschodzie Katowic, z Cz...
M... B... Jerzym Dworakiem. Do tej
loży aliował się Czarek, pozostając
nadal w Nadziei. Jeździliśmy na prace
do Katowic prawie 3 lata. Dla roz-
woju Orła Białego nikt nie żałował
ani czasu, ani mitręgi. Nie szkoda
nam było wolnej soboty na parogo-
dzinpodróż do Katowic i z po-
wrotem, w upał, deszcz albo śnieg,
cisnąc się w samochodzie, ponieważ
Orzeł Biały się rozrastał. Czarek nie
ograniczał swej działalności masoń-
skiej tylko do pracy w loży Nadzieja
i Orzeł Biy. W 1997 r. powołana
została Loża Doskonałości Spirala,
pracująca od 4 do 14 stopnia. W niej
poznawał tajniki wiedzy masońskiej
kolejnych wyższych stopni. Również
w 1997 roku spełnione już były wa-
runki, aby powołać własną jednostkę
organizacyjną Jurysdykcję, co nas
w pewnym, choć jeszcze niewielkim
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
30 n a w i e C z n y M w S C H O d z i e
stopniu uniezalniało od Francji.
Bardzo to wszystkich cieszyło, gdyż
do tej pory z każdą sprawą trzeba
było zwracać się do Paryża. Cezary
objął przewodnictwo Jurysdykcji,
został jej Prezydentem. W chwili, gdy
loża Orzeł Biały miała wystarczająco
dużo conków, by c pracow
samodzielnie, BB... i SS... z Warsza-
wy zdymisjonowali się z niej. Część
z nich postanowiła założkolejną
lożę, tym razem już w Warszawie. Na
jesieni 1999 r. zostały zapalone światła
Sz...L... Konstytucja 3 Maja. Tej loży
B... Cezary Leżeński był założycielem
i pierwszym Czcigodnym Mistrzem
przez 3 lata. Jego osobowość, kul-
tura, wrażliwość i takt, ufność oraz
otwartość, sposób prowadzenia prac
zjednywały mu sympatię i szacunek.
Siostry i Bracia chętnie przychodzili
na prace, starali się przygotowywać
ciekawe deski, rekomendowali no-
wych członków. Wkrótce polskie Le
Droit Humain liczyło już 5 lóż nie-
bieskich, co stworzyło mliwość
powołania Federacji Polskiej. […]
Na jej Prezydenta wybrany zost
Cezary Leżeński. […] W tej pracy
na pewno Cezary się nie oszczędzał.
Pełniąc funkcPrezydenta Federa-
cji prowadził też przez kolejne 3 lata
warsztat wyższych stopni Spira-
lę, jako jej Czcigodny. Miał funkc
ocersw loży Feniks, grupującej
siostry i braci w 18 stopniu. Pracował
wnież w warsztacie 30 stopnia. […]
Niestety, choroba, której starał się po-
czątkowo nie okazywać na zewnątrz,
i jej gwałtowne przyśpieszenie, spo-
wodowała, że tak niespodziewanie
od nas odszedł 5 grudnia 2006 roku”.
Tyle kronikarsko Wiesia, która też
nas niespodziewanie opuściła zeszło-
rocznego lipca i podążyła za swoim
Czarkiem na Wieczny Wschód. Cóż ja
mogę więcej dopisać, będąc przy nich
od nowego millenium i zawsze trak-
towany jako przyjaciel domu i przede
wszystkim Brat Marek. To była dla
mnie wspaniała szkoła prawdziwego
braterstwa i wielka radość uczenia się
wolnomularskiego rzemiosła.
Mógłbym godzinami opowiad
swoje wrażenia i konkluzje. Opisy-
wać te bardziej i te mniej radosne hi-
storie z kilku przestrzeni, w których
Czarek „operował”. Nie przypadkiem
w głowach i sercach jego najbliższych
Sióstr i Braci, niewiele po jego śmierci
zakiełkował pomysł powołania loży
jego imienia. Sz... L... Cezary Leżeń-
ski na Wsch... Warszawy od kilku lat
funkcjonuje w strukturach Wielkiego
Wschodu Polski. Ale to osobna i też
długa historia dalszych losów Cezarego
Leżeńskiego, który cały czas jest z nami.
Tutaj wszystko jest symbolem.
Marek Pawłowski
*Z
najomość red. Cezarego Leżeńskiego z red. Adamem Witoldem Wysockim, redaktorem naczelnym „Wolno-
mularza Polskiegobierze się właśnie z tych starych, „kurierowych” czasów. W latach 90. XX w. na łamach
naszego pisma Czarek publikował kolejno artykuły, które złożyły się później na tom zatytułowany Masoni bez
maski. W WP nr 56 (zima 2013) opublikowaliśmy artykuł pt. Czy wolnomularzom potrzebny jest rytuał, wydany
w roku 1999 w serii „Ex Oriente Lux. Z kolei w poprzednim, letnim numerze „Wolnomularza Polskiego(nr 60)
na str. 24 zamieściliśmy tekst pt. Loża pamięci, w którym opisaliśmy ceremonię tzw. loży żałobnej za siostrę Wiesię,
towarzyszkę życia Czarka. REDAKCJA
31
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
n a w i e C z n y M w S C H O d z i e
wOlnOmularz, antykwariusz,
BudOwniczy, mecenas sztuki
jankiel ławski,
czyli jean lawski
P i O T r C e G i e L S K i z e S z T O K H O L M U
O
d lat w szwedzkiej oraz polskiej literaturze po-
święconej kolekcjonerstwu i rynkowi sztuki
natraamy na postać Henryka Bukowskiego
(1839-1900), powstańca styczniowego, założyciela działa-
cego do dziś w Sztokholmie wielkiego domu aukcyjnego,
a także jednego z głównych mecenaw Muzeum Polskiego
w Rapperswilu, w której to miejscowości zostpochowany.
Mało kto zaś pamięta o towarzyszu jego morskiej ucieczki
z Polski po klęsce powstania (zaplanowanej na trasie
Ryga-Kopenhaga-Londyn, ale wobec sztormowej pogody
zakończonej wyokrętowaniem w pierwszym napotkanym
porcie – Helsingborgu na zachodnim wybrzeżu Szwecji)
Janie Jankielu Ławskim (1842-1913). Oprócz głębokiej
przyjaźni, zadzierzgniętej w czasie popowstańczej tułaczki,
połączyły ich antykwaryczne pasje i interesy. Ławski był
też o czym już nikt praktycznie nie wie wolnomularzem.
Do loży chciał twciągnąć Bukowskiego, ale ten odmówił1.
Ławski, spolonizowany żydowski krawiec, urodzony
w Raczkach koło Augustowa, w czasie powstania 1863r.
trudnił się transportowaniem broni dla walczących od-
działów partyzanckich. Nic zatem dziwnego, że po upadku
powstańczego zrywu musiał uciekać przed aresztowaniem
i zsyłką.
W Szwecji rozwinął skrzydła, zaczynając od skromnego
warsztatu krawieckiego. Szybko jednak stał się potenta-
tem tkackim, a następnie antykwarycznym. Swe interesy
ulokował w mieście Jönköping w południowej Szwecji,
a następnie przeniósł się do Norrköping, położonego
170km na południe od Sztokholmu.
Szybko rosnącą fortuprzeznaczał na budowę oraz
kupno kolejnych kamienic w centrum miasta, jak i na
kolekcmilitariów. Sentyment do broni najwyraźniej
nigdy go nie opuścił. Podobnie jak uczucia do Polski.
Dzieci ochrzcił dubeltowo patriotycznymi imionami, ku
czci obu ich ojczyzn. Córka zwała sRegina Polonia Svea
Göta Arnoldina, synowie: Sven Jan Kazimierz Władysław
oraz Lars Jan Stanisław.
Jan Ławski od 3 września 1873 r. był wolnomularzem,
członkiem paryskiej loży Les Hospitaliers Français Wiel-
kiego Wschodu Francji, w stopniu mistrza. Prawdopo-
dobnie od tego czasu używał francuskiej wersji swojego
imienia Jean.
Jjako Jean Lawski długo namawiał Bukowskiego, by po-
sze w jego ślady, ten jednak z różnych powodów, zarówno
ideowych, jak i praktycznych (brak czasu), propozycji przy-
wdziania fartuszka nigdy nie przyjął2. Dlaczego Ławski wstąp
do loży paryskiej, a nie do istniecej już od 1800 r. w Jönping
loży Den Mellersta Pelaren, albo źniej po przeprowadzce
do Norrköping, do miejscowej S:t Johanneslogen Oscar
Fredrik? Odpowiedź jest prosta. Zakon Szwedzkich Wolno-
mularzy nie przyjmował, i zresz do dz nie przyjmuje do
swego grona osób pochodzenia żydowskiego, a dokładniej
jakichkolwiek nie-chrześcijan. Ten anachronizm zaczyna
zresztą chyba coraz bardziej ciąż szwedzkim braciom,











P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
32 L U d z i e i C z a S y
dlatego zaprasza na posiedzenia lożowe wolnomularzy-
cudzoziemców, wyznawców innych religii, mistrzów różnych
obediencji. W swojej działalności lantropijno-społecznej,
a zaszcza stypendialnej, Zakon Szwedzkich Wolnomularzy
stara się docierać do środowisk daleko wychodzących poza
ograniczone grono męsko-chrześcijańskie. Można nawet
domniemywać, iż celowo stara się wspierać społeczności
kobiece i multietniczne, by zatrzeć opinię niedostępnego
klubu mizoginistycznych i nietolerancyjnych snow3.
Wracajmy jednak do Ławskiego. Zajęty sprawami za-
wodowymi i rodzinnymi nie mógł być w Paryżu zbyt
częstym gościem, stąd o jego działalności wolnomularskiej
można niewiele powiedzieć. Był na liście członków loży
jeszcze w 1875 r., na temat jego ewentualnej późniejszej
aktywności nie zachowały się jednak żadne dokumenty4.
W Norrköping Ławski zbudował trzy wielkie kamienice
w kwartale zwanym Bron, który z czasem w całości prze-
szedł na jego własność. Pierwszą inwestycją była zbudo-
wana w 1897 r. przy moście Gustava Fredrika kamienica
w stylu francuskiego neorenesansu, wzorowana na pałacu
Azay-le-Rideau nad Loarą. Na parterze i pierwszym piętrze
mieściła antykwariat „Engelska Magasinet” („Magazyn
angielski”), powyżej komfortowe apartamenty właściciela.
Narożnik Droniggatan i Hamngatan, na którym powsto
dzieło architektonicznej rmy fgren & Paulson, to do dziś
najlepszy adres w Norrping. W potocznym zyku gmach
wciąż nazywany jestLawskihuset”„Dom Lawskiego.
Od 1940 r. w budynku mieści się luksusowy
Strand Hotel, którego najwytworniejszy
apartament nosi właśnie nazwę „Engelska
Magasinet”. Do 1968 r. w podziemiach funk-
cjonowała tu kultowa piwiarnia „Kräriket”,
specjalizująca się w serwowaniu raków oraz
kiełbasy z kapuspod kufel jasnego z pianką.
Mimo swojej bezpretensjonalności, a może
właśnie z tego powodu, był to ulubiony lokal
artystycznej bohemy z całej Szwecji i nie
tylko. Na imponującej liście gości można
było znaleźć takie nazwiska jak Greta Garbo,
Leopold Stokowski, czy też przedstawicieli
szwedzkiej i belgijskiej rodziny królewskiej.
Na początku lat 60. XX wieku, kiedy rządzący
Szwecją socjaldemokraci zapragli usunąć
z miejskich krajobrazów „przeżytki architektury
burżuazyjnej, planowano rozebranie gmachu
i zastąpienie go betonowym, wielopiętrowym parkingiem. Na
tych planach szcśliwie się skczo, „postępowi” burzyciele
okazali s niestety dużo bardziej skuteczni w Sztokholmie,
gdzie zrównali z ziem całą mieszczańs dzielnicę Klara
w centrum miasta.
Inna imponująca kamienica zbudowana przez Ławskiego
to pięciokondygnacyjny, dziewięcioosiowy secesyjny budy-
nek powstały w 1906 r. na rogu ulic Gamla Rådstugugatan
i Fleminggatan zaprojektowany przez sztokholmskich
architektów Hansa Lindblada i Axela H. Forsberga.
Ławski zarabiał krocie na handlu antykami i nierucho-
mościami, ale pod wpływem Henryka Bukowskiego pro-
wadził też szeroką działalność lantropijną i patriotyczną,
przede wszystkim na rzecz wspomnianego już Muzeum
Narodowego Polskiego w Rapperswilu. Zasilał je darami
rzeczowymi i gotówką, przeznaczoną m.in. na fundusz
stypendialny im. Tadeusza Kościuszki. Od 1892 r. był tzw.
członkiem wieczystym Towarzystwa Muzeum. Nie skąpił
też grosza na szwedzkie plawki muzealne, m.in. regular-
nie wspierał nansowo Nordiska Museet w Sztokholmie.
Henryk Bukowski, umierając w 1900 r., uczynił Ławskie-
go egzekutorem swego testamentu. Był to krok oczywisty
w świetle ich wieloletniej przyjaźni, Bukowski i jego bliscy
zawsze mogli liczyć na jego pomoc, także nansową. Ławski
rozszerzył swą ostatnią misję o spontanicznie wymyślone
zorganizowanie pocwku przyjaciela w jego ukochanym
Rapperswilu. Piotr Cegielski
1. W kręgu przyjaciół emigranw postyczniowych w Szwecji znajdował stakże Józef Alfons Hajdukiewicz (1831-1873), krego syn, ekonomista i dyplo-
mata Alf de Pomian Hajdukiewicz (1867-1972, uwaga: tak to nie pomyłka żył 105 lat!) był członkiem ż szwedzkich, łotewskich i polskich. O tej barwnej
i niezwykle zasłużonej dla Polski postaci napiszę w jednym z najbliższych numerówWolnomularza Polskiego.
2. Michal Haykowski, Henryk Bukowski. Namnet lever kvar, Stockholm 1990, s. 188.
3. Więcej na temat rytu szwedzkiego zob. Piotr Cegielski, Zakon szwedzkich wolnomularzy a dzisiejsza Szwecja, Ars Regia nr 9/10 (1995/1996) s. 169-173,
Nie jesteśmy tajnym zakonem: z Gustawem Piehlem, Namiestnikiem Wielkiego Mistrza (Stormästarens Prokurator) i przewodniczącym Rady Najwyższej
Zakonu Szwedzkich Wolnomularzy rozmawia Silvia Constantinescu / tłum. Piotr Cegielski, ibidem s. 174-178.; Piotr Kalinowski, Wysokościelny wolno-
mularz, rozmowa z Åke Eldbergiem, duchownym luterskiego kcioła Szwecji,Wolnomularz Polski” nr 52/jesi2012, s. 9-11.
4. Ludwik Hass, Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821-1999, Warszawa 1999, s. 268.

33
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i C z a S y


1


walerian łukasiński
ciągle małO znany
n O r B e r T w ó J T O w i C z
„K
tóż w Polsce nie słyszał
o majorze Łukasińskim?
pytał Szymon Askena-
zy. – A któż o nim ściślejszą powziął
wiadomość? On był z szarego tłumu.
Nie był wodzem, btylko sługą swego
narodu. W tej służbie on zginął dla
spółczesnych i potomnych. Odtąd
pokryło go milczenie2.
Okres ponapoleoński to czas po-
wstawania licznych tajnych związków
w całej Europie. W krajach, w których
rozmaite tendencje polityczne splatały
się z aspiracjami narodowowyzwoleń-
czymi, ideologia tajnych stowarzysz
traała na szczelnie podatny grunt.
Jednym z powstałych wczas tajnych
związków o charakterze ponadlokal-
nym było właśnie Wolnomularstwo
Narodowe3. Mimo że powszechnie
mamy świadomć znaczenia tej struk-
tury i wzmianki o niej znajdowaliśmy
nawet w podręcznikach szkolnych,
to jednak nasza wiedza na temat jej
funkcjonowania jest dość ograniczona.
W zasadzie bazujemy dzprzede
wszystkim na dwóch tekstach źródło-
wych. Pierwszym z nich jest Pamiętnik
Waleriana Łukasińskiego4 opisują-
cy m.in. założenia Wolnomularstwa
Narodowego, a drugim wspomniana
na wstępie dwutomowa praca Aske-
nazego Łukasiński. Od lat obracamy
się w obrębie tych dwóch publikacji
i nawet pojawiające sod czasu do
czasu przyczynki nie mogły w sposób
znaczący wpłynąć na poszerzenie na-
szej znajomości problemu.
W sukurs oczekiwaniom tych, któ-
rzy chcieliby zgłębić temat, przyszło
w ostatnich dniach Wydawnictwo
Neriton, publikując w serii Polskie
ruchy społeczno-polityczne i życie lite-
rackie 1815-1855. Studia i Materiały
przygotowany w ramach wspólnego
projektu Instytutu Historii Polskiej
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
34 L U d z i e i C z a S y
1. J. Straszewicz, Les Polonais et les Polonaises de la Révolution du 29 Novembre 1830... Paris 1832.
2. Sz. Askenazy, Łukasiński, t. 1, Warszawa 1908, s. 1.
3. Pierwsza struktura Wolnomularstwa Narodowego powstała w Warszawie, źniej powstały loże w Poznaniu i Wilnie, a ponadto podjęto próby utworze-
nia struktur w Kaliszu, Kielcach, Łomży, Radomiu i Siedlcach.
4. W. Łukasiński, Pamiętnik. Opracował, wstępem i przypisami opatrzył R. Gerber, Warszawa 1960 (wydanie drugie, poprawione i uzupnione: Warszawa
1986).
5. Wolnomularstwo Narodowe. Walerian Łukasiński, red. W. Śliwowska, Warszawa 2014.
6. Ibidem, s. 21.
7. Ibidem, s. 22.
8. Ibidem, s. 621-624.
Akademii Nauk, Instytutu Badań Li-
terackich Polskiej Akademii Nauk i In-
stytutu Słowianoznawstwa Rosyjskiej
Akademii Nauk tom Wolnomularstwo
Narodowe. Walerian Łukasiński5. Ta
monumentalna, licca 750 stron pub-
likacja zawiera komplet materiałów
z śledztwa i procesu Łukasińskiego
oraz innych osób podejrzanych o dzia-
łalność w strukturze Wolnomularstwa
Narodowego. Jak pisze w przedmowie
Wiktoria Śliwowska, w zamierzeniu
autorów tom miał stanow swoi-
sty hołd dla Człowieka, jakich bywa
niewielu nawet wśród najsprawied-
liwszych6.
Prezentowana książka składa się
z dwóch części, mniejszej, na k-
składa się sześć studiów, oraz
obszernego wyboru dokumentów
i materiałów archiwalnych. W c-
ści pierwszej znalazły s artykuły
poświęcone m.in. polityce polskiej
cesarza Aleksandra I, dzialnci
wielkiego księcia Konstantego Pa-
włowicza, tekst poświęcony Szy-
monowi Askenazemu i jego pracy
Łukasiński czy też wreszcie artykuł na
temat „podwójnego życia” literatury
w Królestwie Kongresowym. Teksty
z pewnośc warte zauważenia, lecz
to nie one są w tym tomie najważ-
niejsze. W większym stopniu uwagę
naszą przykuje następnych blisko 600
stron dokumentów, w znacznej mie-
rze publikowanych tu po raz pierwszy.
W części tej znajdziemy więc m.in.
deklaracje ożone przez członków
Wolnomularstwa Narodowego, za-
chowane protoky z przeuchań
i konfrontacje członw Wolno-
mularstwa Narodowego w Komisji
Śledczej pod przewodnictwem ober-
audytora Leoncjusza Jowca, proto-
koły przesłuchań i własnoręczne ze-
znania podejrzanych o członkostwo
w Wolnomularstwie Narodowym
w powanej przez Józefa Zającz-
ka Komisji Śledczej Cywilnej czy
wreszcie protokoły zeznań obwinio-
nych o udzi w Wolnomularstwie
Narodowym złożone przed Sądem
Wojennym Najwyższym powołanym
w miejsce „nieurządzonego jeszcze”
Sądu Sejmowego.
Jak trafnie zauwyła redaktor-
ka tomu, „choć decyzję podjął sam
Aleksander I […] do wszystkich tych
organów powołano wyłącznie Polaków:
od pisarzy rejestrujących protokoły, po
prezesów i conków Komisji Śledczych
oraz generałów i pułkowników zasiada-
cych w Wojskowym Sądzie Najwyż-
szym. Przy czym „nim przystąpiono do
spisania protokołu lub asnoręcznego
zeznania, podsądny batakowany ze
wszystkich stron: ostrzegany groźbami,
że Komisji i tak wszystko wiadomo,
osaczany wybranymi cytatami z in-
nych zeznań, nęcony obietnicami”7.
Obok tych dokumentów, może niezbyt
znanych, ale jednak stosunkowo ła-
two dostępnych, bo przechowywanych
w warszawskim Archiwum Głównym
Akt Dawnych, znajdziemy również
wybór interesujących materiałów źród-
łowych z archiw rosyjskich. Złożyły
się nań m.in. liczne dokumenty zwią-
zane z „przestępcą stanuWalerianem
Łukasińskim i jego pobytem w carskich
więzieniach, w tym przede wszystkim
w twierdzy Szlisselburg. Ale obok nich
znalazły się tam równitakie perełki,
jak chociażby zasługujący na przedsta-
wienie szerszej grupie czytelników (tu
mój nieśmiały ukłon w stronę redakcji
WP”) „Raport senatora Nikołaja Ni-
kołajewicza Nowosilcowa do cesarza
Aleksandra I w sprawie zamknięcia
lóż w Królestwie Polskim, o sytua-
cji w Wielkim Wschodzie, uwagi do
projektu konstytucji, 17/29 września
1821”8.
Książka Wolnomularstwo Narodo-
we. Walerian Łukasski z pewn-
cią zasługuje na wnikliwe studia
tych wszystkich, których interesują
dzieje polskiego wolnomularstwa
i XIX-wiecznych polskich tajnych
stowarzyszeń. Opublikowane w tomie
dokumenty i materiy archiwalne
pozwalają wzbogacić znany nam
z wczniejszych publikacji obraz
Wolnomularstwa Narodowego o wie-
le nowych i interesujących szczegó-
łów. Z pewnoścnie jest to książka
„do poduszkii może s zdarzyć,
że chwilami niejednego czytelnika
te protokoły nieco znużą, ale warto
uczynić ten wysek, bo książka i jej
bohaterowie z pewncią na to za-
sługują. #
35
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i C z a S y
prOces waleriana
łukasińskiegO
e w a S T a w i C K a
A
Stare Miasto? Na Rynku nadal czyn-
ny jest pręgierz, ustawia się pod
nim nieuczciwe panny służące
i złodziejaszków, skazanych na kil-
kudziesięciogodzinny bezbron-
ny wstyd. Na Podwalu otwarto
właśnie bez rozgłosu jad-
łodajnię jako i magazyn jadła
„Pod Żarłokiem. Na Miodo-
wej zaś, naprzeciwko Kapu-
cynów od wiosny czynna
jest najelegantsza w stolicy
cukiernia Lourse’a. Jej wł-
ciciel ma cichą wspólniczkę:
to baronowa Fredericks, do
niedawna metresa Wielkiego
Księcia Konstantego. Oddalając
ją i czyniąc tym samym miejsce
dla nieporównanie młodszej Jo-
anny Grudzińskiej (która zresztą
równie nieciekawej jest konduity),
cesarski brat zadbał o należy pozy-
ctowarzys i nansową matki swego
bastarda: nie tylko wyd ją statecznie za
mąż i ułatwił rozkręcenie lukratywnego
interesu, ale jeszcze zapewnił pośred-
nią opiekę ze strony tajnej policji
świeżo powstałej w Królestwie
Polskim. Uczęszczany przez
snobów, jak i przez rzeczy-
wistą śmietankę lokal to
wszak wymarzone miejsce
do inwigilacji wszelkich
wartych obserwowania
osób.
Z Miodowej niedaleko
do ulicy Zakroczymskiej,
gdzie mieszczą się koszary
ulubionego pułku warsza-
wiaków i zarazem praw-
dziwej dumy Konstantego:
słynnych „czwartaków. Po-
sługę kapłańską dla wywodzą-
cych się ze społecznych nizin,
lecz świetnie dowodzonych i nie-
zrównanie wyszkolonych żołnierzy
sprawują o.o. Bonifratrzy z pobliskiego
klasztoru. Ostatnio prostym copcom










R
edakcja Wolnomularza Polskiego” serdecznie dziękuje mec. Ewie Stawickiej za możliwość przedruku artykułu
z periodyku „Palestra.
36 L U d z i e i C z a S y
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e w s k i e j
z czwartego pułku piechoty coraz częściej potrzebna jest
także pomoc lekarska. Przed kilkunastoma miesiącami
Wielki Książę zarządził spektakular przeprowadz
jednostki do nowo postawionego, jeszcze nienależycie
osuszonego budynku, w którym wilgoć i duchota połączo-
ne z niedostatecznym oświetleniem są przyczy istnej
epidemii zapaleń spojówek, niejednokrotnie kończących
się ślepotą. Dowództwu pku spędza sen z oczu takie
bezsensowne szafowanie ludzkim zdrowiem, którego nie
w stanie Rosjanom wyperswadować.
P
rzedłużeniem Zakroczymskiej jest szeroka aleja Gwar-
dii, wiodąca na północ, ku gęstwinie uroczych zadrze-
wionych uliczek nowej willowej dzielnicy Joli Bord”.
A dalej droga wiedzie prosto do Lasku Bielańskiego. J
od najbliższego lata ma zostać uruchomiona miejska komu-
nikacja między Warszaa Bielanami – powóz pocztowy
za niewielopłatą, w regularnych porach będzie woził
tą trasą wszystkich chętnych. Być może w jakimś stopniu
rozładuje to tłok na drodze, powodowany przez wzbijające
tumany kurzu prywatne i wynajęte karety, kocze i kabrio-
letki. Kawalerowie nadal jednak zapewne woleli wozić
swe narzeczone wypożyczaną kariolką w najmodniejszym
pomarańczowym kolorze, gdzie tylko dwie osoby mogą
się pomieścić, usiadłszy naprzeciw siebie.
Ona nazywa się Fryderyka Stryjeńska, z niezamożne-
go, bogobojnego domu. Od paru lat zaręczeni, ale
ślub wciąż odkładają. Wprawdzie trzymają się z dala od
warszawskich salonów, ale przecież za miesiąc karnawał
i na rautach i balach znów będą za nimi krążyć wścibskie
spojrzenia. Tym bardziej że wszyscy mają świadomość,
iż ubóstwiany przez podwładnych-zabijaków z czwartego
pułku ocer sam musi nielichą wykazywać się fantazją.
Może w przyszłym roku uda się wreszcie uzyskać wyma-
rzony awans i znaczniejszą podwyżkę? Pensja majora to
wszak za mało, by układać sobie życie. Zwłaszcza gdy się
pochodzi ze skromnej szlacheckiej rodziny i od wczesnej
śmierci rodziców ma pod codzienną opiebrata kalekiego
od urodzenia. Trójka pozostałego młodszego rodzeństwa,
pochłonięta własnymi sprawami, nie może się nim zająć.
A jeszcze oprócz rodzinnych i wojskowych obowiązków
– absorbują czas sekretne sprawy i narady z przyjaciółmi.
Mimo wszystko, Fryderyce należałoby poświęcać na co
dzień nieco więcej uwagi.
Ś
lubu nie będzie. Nie zdarzy się też ani jeden więcej
karnawał, ani jedna letnia przejażdżka na Bielany. Po
burzliwej wizycie u Wielkiego Księcia, 8 grudnia 1821 r.
Walerian Łukasiński zostaje rozkazem dziennym przenie-
siony na półżołd i natychmiast odkomenderowany poza
Warsza, najpierw do Krasnegostawu, do sztabu stacjo-
nującej tam dywizji ułanów, potem do Łęczny i Siedlec.
Jest to o wiele gorsze od całkowitego wydalenia z wojska:
objęty taką decyzją ocer pozostaje w bezpośredniej dys-
pozycji Cesarzewicza i w zupełnej od niego zależności.
Ocjalna przyczyna niełaski to nieposłuszeństwo przy
orzekaniu w sądzie wojskowym. Oto w sierpniu trzem
więźniom-szeregowcom czwartego pułku udało się zbiec
z twierdzy Zamość. Zbiegów złapano i okrutnie ukarano.
Komendant fortecy, który jednoosobowymi decyzjami sam
stworzył był warunki sprzyjające podjęciu eskapady, dzięki
koneksjom wykręcił się od odpowiedzialności. Konstanty
postanowił natomiast urządzić pokazowy proces trójce jego
podwładnych, oskarżywszy ich o niedostateczny nadzór nad
uwięzionymi. Cesarski brat miał przekonanie, że trybunały
wojskowe winny tak samo podporządkowywać się jego
rozkazom, jak wszelkie inne zmilitaryzowane instytucje.
Wyraźnie zatem zażądał, aby trzem ocerom wymierzono
kary po dziesięć lat robót w kajdanach. Pierwszy wyzna-
czony skład dzący uciesię do kruczka proceduralnego
i, uznawszy swą nieaściwość, uniknął prowadzenia
sprawy. Zagniewany wódz wtrącił na trzy miesiące do
aresztu nieposłusznego przewodniczącego owego składu
i natychmiast powołał nową piątkę sędziów, wśród nich
majora Łukasińskiego. Ten nie ugiął się pod naciskiem
i odmówił położenia swego podpisu pod niesprawiedliwie
skazującym wyrokiem, na dodatek nakłaniając do podobne-
go posunięcia przewodniczącego kompletu dziowskiego.
Obydwaj zostali po awanturze odsunięci od orzekania w tej
sprawie. Wkrótce po wydaleniu Łukasińskiego ze stolicy,
rzekomi winowajcy z Zamościa otrzymali drakońskie
kary, które Wódz, dla publicznego okazania łaskawości,
bez zwłoki znacznie im złagodził.
T
a niesubordynacja Waleriana Łukasińskiego stworzyła
jedynie pretekst do odsunięcia go od kierowania puł-
kiem, ponieważ zdaniem Konstantego major zasłużył
był sobie na to wcześniej, wdając się w tajne związki. Po-
przednia burzliwa pomiędzy nimi rozmowa miała miejsce
w końcu września. Wielki Książę wprawdzie stwarzał pod-
czas ówczesnej audiencji pozory, iż dzięki oczom i uszom
służb policyjnych wie nawet, co zawezwany ocer jada na
śniadanie, lecz w rzeczywistci dysponownikłą wiedna
temat tak zwanego Towarzystwa (dodatek: „Patriotyczne
miał się pojawo wiele później, dopiero w dokumen-
tach śledztwa). Ponieważ spotkanie, o przebiegu którego
niewiele wiadomo, najwyraźniej nie dało pożądanego
Ta niesubordynacja Waleriana
Łukasińskiego stworzyła jedynie pretekst
do odsunięcia go od kierowania pułkiem,
ponieważ – zdaniem Konstantego – major
zasłużył był sobie na to wcześniej, wdając
się w tajne związki.
37
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i C z a S y
rezultatu przeniesienie krnąbrnego podkomendnego
„na reformę” stało się kwestią niedługiego czasu.
Niefortunna rozmowa z Wielkim Księciem, a potem
nieodwołalne odsunięcie z końcem 1821 roku od
obowiązków, z jednoczesnym zredukowaniem
o połowę skromnej pensji, oznaczały kres
stosunkowo długiej już kariery wojskowej
Waleriana Łukasińskiego. Urodzony
w 1786 roku, zaciągnął się ochotni-
czo w roku 1807 do legii generała
Zajączka, jako człowiek całkiem
wtenczas młody, lecz nieźle wy-
kształcony i biegle adający
obcymi językami. Pozostawał
w wojskach polskich wiernych
Napoleonowi aż do klęski pod
Lipskiem i obrony Drezna
z pauzą jedynie na czas kam-
panii moskiewskiej, kiedy to
pracował w warszawskim mi-
nisterium wojny. Aresztowany
przez Austriaków źną jesienią
1813 r., odzyskał wolność dopiero
w połowie 1814 roku, po abdykacji
Cesarza Francuzów. A odkąd w roku
następnym zgłosił się do wojsk Kró-
lestwa Polskiego, nieprzerwanie już
służył w „czwartakach.
S
łużba ocerska w Księstwie
Warszawskim zaowocowa-
ła długotrwałymi przyjaźnia-
mi. Najgłębsza z nich połączy-
ła Waleriana Łukasińskiego
z Kazimierzem Machnickim,
starszym od tylko o rok, lecz
z racji niebywałej inteligencji
i erudycji będącym nieledwie
jego duchowym i intelektu-
alnym przewodnikiem. Ów
prawnik z wykształcenia, po
zakończeniu napoleońskich
wojen mający przez pewien
czas praktykować jako sędzia, w 1811 roku założył w Lub-
linie lożę wolnomularską pod nazwą Wolność Odzyskana.
Loże o podobnie patriotycznym zabarwieniu, lecz raczej
efemeryczne w swym charakterze, powstawały w owych
burzliwych latach wnież w innych miastach. Łukasiński,
zmieniwszy po krótkim czasie miejsce stacjonowania z Lub-
lina na Zamość, tam z kolei przyjęty został do organizacji
masońskiej o nazwie Jedność (przy czym najpierwsze jego
kontakty z wolnomularstwem miały miejsce prawdopo-
dobnie już w 1809 roku).
I
nne poza Machnickim bliskie znajomości zadzierzg-
nięte w owych czasach połączyły Łukasińskiego z Ja-
kubem Szrederem (po odejściu do cywila w 1815 roku
adwokatem), Ignacym Dobrogoyskim, Augustem
Sznaydrem, Tomaszem Skrobeckim, braćmi Francisz-
kiem i Władysławem Kozakowskimi. Nieco
późniejszej daty początki przyjaźni z poetą
Kazimierzem Brodzińskim oraz praw-
nikiem Staniawem Węgrzeckim.
Za pośrednictwem ocera swojego
pułku nazwiskiem Karol Wierzbo-
łowicz (prywatnie przyszłego
swego szwagra) zapoznał Łuka-
siński generała Jana Henryka
Dąbrowskiego.
W
olnomularstwo zostało
przeszczepione na polski
grunt w latach dwudziestych
XVIII wieku. Choć od zarania
postrzegane przez zwolenników
trwałego porządku jako kontro-
wersyjne, przez sto pierwszych lat
swego istnienia nosiło na ziemiach
Rzeczypospolitej charakter tajem-
niczy, lecz bynajmniej nie tajny ani
tym bardziej nielegalny. Ignorując
w swym założeniu różnice stanowe,
stało się do pewnego stopnia zaczynem
oświeceniowych reform. Mimo
to, od czasów Sejmu Czterolet-
niego wiodącą rolę w masonerii
polskiej odgrywały możne rody
szlacheckie, w szczególności
Potoccy, którzy przez długie
lata stali na czele Wielkiego
Wschodu Narodowego. Kul-
turowe wpływy wolnomula-
rzy odcisnęły mocne piętno
na pisarskiej spuściźnie Wa-
leriana Łukasińskiego. Z roku
1818 pochodzi anonimowo
opublikowana, a dedykowa-
na Samuelowi Bogusławowi
Lindemu broszura pod tytułem: Uwagi pewnego ocera
nad uznaną potrzebą urządzenia Żydów w naszym kraju
i nad niektórymi pisemkami w tym przedmiocie teraz z druku
wyszłym. W spisanym zaś u schyłku życia Pamiętniku tajny
więzień Szlisselburga za największą zasługę poczytywał
Aleksandrowi II od niedawna wówczas panującemu
uwolnienie włościan z poddaństwa.
O
d 1816 roku, drogą kilkakrotnych reelekcji na kolejne
roczne kadencje, wielkim mistrzem warszawskiej
magistratury lóż, gromadzącej członków z ziem okrojonej
Aleksander Rożniecki. Potomek starej,
niegdyś zamożnej podolskiej rodziny,
był synem utracjusza, który drogą
sprawiedliwych wyroków utracił po kolei
wszystkie dobra. Młody Aleksander, sam
hulaka, bon vivant i łajdak w każdym
calu, od młodych lat upatrywał szczęścia
ipieniędzy w karierze wojskowego.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
38 L U d z i e i C z a S y
zaborami Korony, obierano Stanisława Kostkę Potockiego.
Ale cesarz Aleksander I, ledwo wstąpił na polski tron, zaraz
zadbał o podporządkowanie sobie Wielkiego Wschodu
Narodowego. Już zatem w tymże 1816 roku zastępcą Po-
tockiego, a po paru naspnych latach – jego następcą, czyli
nowym wielkim mistrzem, został Aleksander Rożniecki.
Warto przybliżyć tę postać.
Potomek starej, niegdzamożnej podolskiej rodziny, b
synem utracjusza, który drogą sprawiedliwych wyroków
utracił po kolei wszystkie dobra. Młody Aleksander, sam
hulaka, bon vivant i łajdak w każdym calu, od młodych lat
upatrywał szczęścia i pieniędzy w karierze wojskowego.
Urodził się w 1774 roku, a zatem zdążył jeszcze zostać
ocerem w czasach międzyrozbiorowej Rzeczypospolitej.
Był nawet dopuszczany do udziału w naradach przygotowu-
jących Insurekcję Kościuszkowską i brał udział w samym
powstaniu, a po jego upadku zaciągnął się do Legionów
we Włoszech. Tam po raz pierwszy zademonstrował część
spośród swych najnikczemniejszych talentów, dopuszczając
się defraudacji ogromnych sum. Tam również najprawdo-
podobniej wstąpił do którejś z masońskich lóż. Od 1806
roku służył w oddziałach Księstwa Warszawskiego, prędko
zyskując zaufanie samego księcia Józefa Poniatowskiego.
Pozostawał odtąd, aż po klęskę pod Lipskiem, w jego bez-
pośrednim otoczeniu, otrzymując wcale liczne odznaczenia
za dzielność, choć niektórzy po latach, nie oglądając się
nawet na potężne i niebezpieczne wpływy Rożnieckiego,
publicznie zarzucali mu zdradę podczas przeprawy przez
Elsterę. Byli i tacy, którzy twierdzili, że w 1812 roku brał
on udział w najtajniejszych rozmowach mających za cel
odwrócenie polskich wojsk przeciw Napoleonowi i sprzy-
mierzenie ich tym samym z armią Aleksandra. (Że rozmo-
wy takie miały miejsce, nie ulega wątpliwości, podobnie
jak to, że kluczowym ich uczestnikiem był książę Adam
Czartoryski).
P
ewne jest, że podczas kampanii moskiewskiej Rożnie-
cki, jako jedyny spośród polskich dowódców, splamił
się surowo zakazywanym łupiestwem, a nieco wcześniej,
w toku trwającego zaciągu na tę wypra, zbierał wysokie
łapówki od dostawców koni. Przemarsze ramię w ramię
z wojskami napoleońskimi nie przeszkadzały mu także
i w tym, by w latach 1808–1809 ubiegać ssądownie
o windykację ojcowskich ziem, a słusznie przegrawszy te
sprawy przed miejscowymi dami star się o zakulisową
protekcję w Petersburgu. Wątek rodowego majątku znalazł
zresztą satysfakcjonujące Rożnieckiego rozwiązanie w 1820
roku. Wprawdzie i wtedy sądy dwu instancji orzekły, że
zadłużone dobra prawidłowo przysądzono (w niepodległej
jeszcze Polsce) wierzycielom jego ojca, lecz Rożniecki
zdołał wymóc, by poza jakimkolwiek prawnym trybem
zwrócono so dodatkową „opinię” do Nowosilcowa,
a ten po prostu nakazał przywrócenie spornych ziem
synowi dłużnika, przyjmując za podstawę fałszywe jego
tezy dowodowe o rzekomym niegdysiejszym pokrzyw-
dzeniu go jako sieroty. Warto dodać, że senator Cesarstwa
Rosyjskiego Mikołaj Nowosilcow odgrywał w Królestwie
Polskim niepoślednią rolę nadzorcy służb bezpieczeństwa
wewnętrznego kraju, choć nie miał po temu najmniejszych
prawnych, a tym bardziej konstytucyjnych umocowań.
O
d 1815 roku po moment wybuchu powstania
listopadowego sypał sna Rożnieckiego deszcz
odznaczeń i zaszczytów rosyjskich i polskich, łącznie
z orderem Orła Białego i przyznaniem stopnia generała
broni. Potrał on bowiem błyskawicznie wkraść się w ła-
ski baronowej Fredericks, a za jej pośrednictwem trać
do przedpokojów Konstantego. Już w 1816 roku Wielki
Książę dał wyraz temu, jak wysoce ceni specyczne talenty
owego Polaka zlecił mu bowiem opracowanie schematu
organizacyjnego żandarmerii Królestwa Polskiego. Zadanie
zostało wykonane i wcielone w życie tak perfekcyjnie, iż
stało się wzorem dla utworzenia tajnej policji rosyjskiej.
Novum wymyślone i z zapałem wprowadzane w czyn
przez Rożnieckiego polegało na rekrutowaniu szpiegów
ze wszelkich możliwych stanów i warstw społecznych,
poddaniu ich wszystkich jednolitemu obowiązkowi skła-
dania regularnych pisemnych raportów oraz odbieraniu od
nich religijnie podbarwionej, wiernopoddańczej przysięgi.
Wynalazek okazał się trwale kosztowny. Funkcjonowanie
tajnych służb wysysało z budżetu Królestwa niewiarygod-
nie wielkie pieniądze, księgowane jako wspólne polsko-
rosyjskie wydatki dyplomatyczne. Rożniecki potrał ze
wszystkiego ciągnąć korzyści dla siebie. Co natarczywszych
39
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
L U d z i e i C z a S y
spośród prywatnych swych wierzycieli wciągał na listę
tajnych agentów, spłacając im zobowiązania publicznymi
środkami, ci zkwitowali ich przyjęcie jako wynagrodzenie
za usługi”. Otrzymywał każde stanowisko, jakiego tylko od
Konstantego zażądał i natychmiast dopuszczał się na nim
nadużyć. Zostawszy dzierżawcą dóbr poduchownych, nie
wpłacdo skarbu państwa należnej tenuty. Nielegalne zyski
potrał uzyskiwać nawet za kulisami teatrów, zostawszy
jednoczesnym zarząddwu scen: narodowej i francuskiej.
Takim oto był człowiek, któremu w Petersburgu po-
ruczono misję opanowania, etatyzacji, a następnie
rozbicia polskiego Wielkiego Wschodu, w Warszawie
zaś – ocjalnie sprawowaną funkcję szefa żandarmerii.
N
ie dziw, że wolnomularstwo jawiło sRożnieckiemu
jako wcale atrakcyjny kąsek, zawno nansowy, jak
i wywiadowczy. Na terenie Królestwa Polskiego działało
ponad trzydzieści lóż, zrzeszacych około 4 000 członków.
Masoneria polska była w niezłej kondycji nansowej, po-
siadała w Warszawie na Lesznie własną siedzibę, a nadto
zgromadzone spore środki pieniężne. Zinltrowanie tego
środowiska było zatem ze wszech miar warte zachodu.
Wprzęgnci zostali w owo zadanie dwaj najlepsi ludzie Roż-
nieckiego: Schley i Mackro. Mateusz Schley, niedoszły
dziedzic stolarskiego rzemiosła swego rodzica, nabywszy
nieco ogłady i wykształcenia, zaczepił się w wojskach
Księstwa Warszawskiego i dosłużył w nich nawet stopnia
podocera, ale kiedy znalazł się w moskiewskiej niewoli,
wnet przeszedł na stronę Rosjan i do rodzinnej Warszawy
powrócił w 1814 roku już jako współpracownik tajnej po-
licji. Zawodowy życiorys Henryka Macroa był jeszcze
prostszy: ojciec jego, z zawodu fryzjer, sam był szpiegiem
rosyjskim za czasów Insurekcji, a kiedy syn milat kilkana-
ście, osobiście zapisał go na listę tajnych agentów. Młokos
zaczął zarabiać składaniem donosów na kolegów szkolnych,
a potem uniwersyteckich, zostawszy zpra ręką Schleya,
w krótkim czasie nieomal go przerósł. Trzeba bowiem
zaznaczyć, że formalne hierarchiczne podporządkowania
niewiele znaczyły w rosyjskich tajnych służbach. Zależności
krzyżowały się i nakładały na siebie. Dość powiedzieć, że
Mackro już od 1819 roku zaczął składać raporty traace
wprost do rąk Wielkiego Księcia Konstantego. Kiedy zaś
w 1821 roku struktura tajnych użb Królestwa została
celowo skomplikowana utworzeniem Biura Centralnego
Policji, którego kompetencje wyraźnie nakładały się na
zadania istniejącej od 1816 roku żandarmerii i w którym
Rożniecki był już tylko jednym z głównych asów zamiast
jak dotąd jedynym, Schley i Mackro, nadal będąc
podwładnymi swego dotychczasowego szefa, stali się
zarazem jego opiekunami”. Tym sposobem Nowosilcow
uzyskstałą kontrolę nad posunięciami Rożnieckiego,
którego serdecznie nienawidził, Konstanty zaś podsycając
ich wzajemną niechęć i rywalizację – obydwu trzymał na
smyczy. Do czasu zresztą, gdyż obydwaj superagenci dosyć
prędko porozumieli się ponad jego głową, pojąwszy jako
nadrzędne swe zadanie służyć wprost interesom Rosji, nie
zaś osadzonego w Polsce Cesarzewicza.
Ł
ukasińskiego związki z wolnomularstwem przez wiele
lat były dosyć luźne. Nie należał on do żadnej z głów-
nych kapituł w Królestwie, a już tym bardziej do Kapituły
Najwyższej. Z bliskiego otoczenia majora w centralnych
władzach masonerii aktywnie działał jedynie Jakub Szre-
der, który do najwyższych tajemnic został przypuszczony
przez... Mackroa. W którejś ze znaczniejszych kapit
zasiaddowódca Łukasińskiego, pułkownik August Sznay-
der. Nadto dość ważne funkcje w strukturach masońskich
pełnili: Kazimierz Brodziński i Stanisław Węgrzecki. In-
spiracja zmierzająca do nadania organizacji charakteru
zdecydowanie narodowego wyszła w 1819 roku wprost
od generała Rożnieckiego i skierowana była między in-
nymi bezpośrednio do Stanisława Węgrzeckiego – z tym
zamiarem, aby doszła do uszu jego przyjaciela, majora
Łukasińskiego. Skutkiem owej zachęty było powołanie
do życia, w dniu 3 maja tegoż roku, Wolnomularstwa
Narodowego. Data wybrana nieprzypadkowo i o tyle
przekornie znamienna, że w niespełna dwa lata po niej osią
wewnętrznych nieporozumień osłabiających tworzone
wówczas Towarzystwo Patriotyczne miał się stać opór
Waleriana Łukasińskiego wobec części jego towarzyszy,
pragnących obrać za cel przywrócenie mocy wiążącej
Konstytucji 3 Maja. A i po kilkudziesięciu latach kaźni,
w swych starczych, pod koniec życia czynionych zapiskach
carski więzień dać miał wyraz swojemu przekonaniu, że
przywrócenie do obowiązywania dzieła Sejmu Cztero-
letniego byłoby krokiem niewłaściwym ze względu na
dużo korzystniejsze zapisy konstytucji nadanej Królestwu
Polskiemu przez Aleksandra I.
Ciąg dalszy w następnym numerze.
Ewa Stawicka
adwokat (Warszawa), ewa.stawicka@adwokatura.pl
Cyt. za: „Palestra, nr ¾ 2002 r.
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
40 T e M P L U M i K O ś C i ó Ł





1

dialOg nie Oznacza
pOrOzumienia
T
rend ten, będący wynikiem
dostrzeżenia „(…) w szyb-
ko przenikającym do wielu
kraw wolnomularstwie niebezpiecz-
nego konkurenta dla rządu dusz”
2
,
utrwalił się niemal natychmiast, po-
przez wydaną przez papieża Klemensa
XII w 1738 roku bullę In eminentni
Apostolatus speculo…, zabraniającą
katolikom adherencji w wolnomular-
stwie pod karą ekskomuniki.
O licznych próbach zmian podej-
mowanych przez obie strony ideowego
sporu na przestrzeni wieków trak-
tuje ukazująca się właśnie publikacja
pióra dra Norberta Wójtowicza pt.
Wolnomularstwo a Kościół katolicki.
Wrogowie, przeciwnicy czy konkurenci?
Autor jest cenionym badaczem dzie-
jów historii i myśli wolnomularstwa,
z ogromnym warsztatem naukowo-
historycznym, a równocześnie (co
w przypadku tej pozycji dodaje pew-
nego swoistego smaczku”) teolo-
giem. Dostajemy zatem do ręki książkę
bardzo wyważoną w swej intencji,
niezwykle szczodrze udokumento-
waną źródłowo, zaopatrzoną w wiele
fotograi i dokumentów, ważkich pod
względem merytorycznym dla pra-
widłowego ujęcia tematu. Dyskurs
prowadzony jest zwięźle, z ukazaniem
najważniejszych kroków i starań, tak
tych będących celem utrzymania swo-
istego status quo, jak i prób obalenia
twardego stanowiska Kościoła w sto-
sunku do wolnomularzy. Mamy zatem
przytoczone opinie w rodzaju „Reli-
gia, która uważa, że wszystkie inne
mogą być dozwolone, to nie religia,
ale raczej szyderstwo z czci religijnej,
gdyż w ten sposób traktuje się Boga
niczym bałwana, który wszelki hołd
równie sobie ceni”
3
. Próby kompro-
misów, jak np. „Konferencja w Akwiz-
granie, na której, jak zauważa autor:
„Punktem wyjścia dla uczestników
tych rozmów (Kościół wolnomu-
larstwo, Z.Ł) było przyjęcie założenia,
D
ostałam niedawno przesyłkę z de-
dykacją od dra Norberta Wójtowi-
cza jego najnows publikację Wolno-
mularstwo a Koścł katolicki. Podtytuł,
jak wid na fotce wyżej, brzmi: Wrogo-
wie, przeciwnicy czy konkurenci? W histo-
rii stosunków wzajemnych były i nierzad-
ko współistniały ze sobą te wszystkie trzy
stany. Myś, że w epoce Baumanowskiej
„płynnej ponowoczesności można by
dodać i czwarte określenie: sojuszni-
cy. Na zasadzie wróg mego wroga jest
moim sojusznikiem. Naszym wspólnym
wrogiem jest brak duchowci, czyli
materializm stosowany” na co dzi,
rozbuchany konsumpcjonizm, nansja-
lizacja stosunków społecznych. Walczmy
wslnie o duchowość.żnijmy się
pięknie w nwietlaniu rozmaitych sta-
nów cowieczego ducha.
Mirosława Dołęgowska-Wysocka
z B L O G a a S z e r a , ż O n a P a n a B O G a
sOjusznicy - ktO wie?
41
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
a L C H e M i a d U S z y
J
ak pisznamienity MichSędzi-
wój w Traktacie o siarce (1616):
„(…) Zrozumienie ich (tekstów
alchemicznych Z. Ł.) następuje po
tysiąckrotnym czytaniu przez bystrego
czytelnika (Głupcy są, oczywiście, od
czytania takich książek ckowicie
wykluczeni)”. Radością więc nieokiełz-
naną napawać się przychodzi, gdy do
peregrynacji zwodniczego ogrodu
tej wybujałej przez wieki roślinności
dostajemy wybitnego botanika czy
może raczej etnobotanika.
Rafał Prinke podjął się trudnego
zadania, lecz szczerze przyznam, że
jest on do tego nad wyraz predyspo-
nowany. Łączy kunsztowny warsztat
historyka z pasodkrywcy, pasją swą
zarażając równocześnie. Zgłębianie
historii alchemii to ugoletni pro-
ces sublimacji (wspomagany przez
Romana Bugaja), w wyniku którego
otrzymujemy moim zdaniem naj-
lepszą pozycję w jego karierze.
Dzieło, o którym mowa (Zwodniczy
ogród ędów. Piśmiennictwo alche-
miczne do końca XVIII wieku) jest
syntetyczną próbą ukazania „całego
owocu, a nie jego „pestek” czy poje-
dynczych fragmentów. Autor posta-
w sobie za zadanie kompleksowe
wprowadzenie czytelnika (a raczej
badacza) w głąb źródłoznawstwa al-
chemii, wychodząc poza jego wąskie
rozumienie. Teksty tu omawiane
niejako osią dla ukazania szerokiego
spektrum intelektualnego, społeczne-
go, religijnego, a także politycznego
tego zagadnienia. Niemal każda ze
stron niesie prócz skodykowanej
wiedzy, czerpanej wprost z tekstów
źródłowych lub najnowszych świato-
wych opracowań, barwne dykteryjki.
Nie wiedziałem na przykład, że sułtan
Maroka Mulay al-Hasan ibn Muham-
mad panujący nie tak dawno przecież
(1873-1894) w obliczu gwałtownie
rosnącego zadłużenia kraju zgromadził
wszelkie dostępne dzieła alchemicz-
ne, poszukując w nich ratunku celem
zachowania władzy.
Wędrówka rozpoczyna się usystema-
tyzowaniem pojęć i przedstawieniem
szkół, a tych przez wieki ekspansji
tej dyscypliny skonsolidowało się
sporo, by wymienić: kabalistyczno-
teozoczne, teo-alchemiczne, em-
blematyczno-enigmatyczne alchemii
że dziece Kościół i wolnomularstwo
różnice w sferze światopoglądowej
powinny brozpatrywane na płasz-
czyźnie sporów intelektualnych, a nie
propagandy i rzucanych na siebie
kalumnii4. Realne działania „(…)
podczas obradującej w dniach 21-23
października 1966 roku konferen-
cji biskupi Danii, Szwecji, Islandii,
Norwegii, Finlandii podjęli decyzję
o niewymaganiu od starających się
o włączenie do Kościoła wolnomu-
larzy rezygnacji z członkostwa w ma-
sonerii”5. By zakończenie było nad
wyraz przewidywalne, bo przecież
znane, a za jego wykładnię posłużyła
wypowiedź dominikanina i teologa
G. M. M. Coiera podkreślająca, iż:
dialog nie oznacza porozumienia roz-
mówców, ani też nie prowadzi wszelką
ceną do konsensusu”6.
Książka jest lekturą poważną i nieco
dziwi jej publikacja w Domu Wydaw-
niczym „Ostoja, który słynie z tytu-
łów należących do gatunku wysoce
„masonożerczych. Szkoda twielka,
iż dołączony w aneksie wybór doku-
mentów ilustrujących relacje pomię-
dzy Kościołem a wolnomularstwem
nie doczekał się polskiego przekładu.
Byłby wielce pomocny dla dalszych
rozważań na tej płaszczyźnie.
Podsumowując, dr Norbert Wójto-
wicz wykonał solidpracę naukową,
reprezentując tak potrzebną w tej dzie-
dzinie drogę dystansu poznawczego.
Książka Wolnomularstwo a Kościół
katolicki. Wrogowie, przeciwnicy czy
konkurenci? powinna znalć się w każ-
dej poważnej bibliotece.
Zbigniew Łagosz
1. Zob. hasło: Gallot Jean Marie, [w:] N. Wój-
towicz, Masoneria. My słownik, Warszawa
2006, s. 137.
2. W. Łuka, Zostawić cały ten zgiełk. Z doktorem
Tadeuszem Cegielskim, historykiem, inicjatorem
odrodzenia ruchu masskiego w Polsce, rozma-
wia…,Sztandar Młodych, 2-4 X 1992, s. 9.
3. Cytat za: N. Wójtowicz, Wolnomularstwo
a Kościół katolicki. Wrogowie, przeciwnicy czy
konkurenci?, Krzeszowice 2014, s. 17.
4. N. Wójtowicz, Wolnomularstwo a Kciół…,
s. 40.
5. Ibidem, s. 63.
alchemiczne peregrynacje
pO zwOdniczym
OgrOdzie BłĘdów







P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
42
Droga S... Redaktor
Szanowni Państwo,
Aurora Balticum na Wsch... Rygi
W nawiązaniu do artykułu Oddzielam politykę od Maso-
nerii w nr 60 „Wolnomularza Polskiego”, pragnę uzupełn
informacje, odnoszące się do sytuacji wolnomularstwa na
Łotwie, wskazanych przez Br...Jānisa Martiņsa Skuja.
Według mojej wiedzy, na Łotwie działają dwie obediencje
tradycyjne i regularne, to: Wielka Zjednoczona Loża
Łotwy (konsekrowana przez Wielką Lożę Francji i ma-
jąca trzy loże) oraz Wielka Loża Kultur i Duchowości
(GLCS) Obediencja Teistyczna, Mieszana i Laicka,
mająca reprezentację w postaci loży Aurora Balticum
na Wsch... Rygi. Formalnie jestem członkiem tej właśnie
loży. Przyjęcie do obediencji GLCS nastąpiło w pierwszej
połowie roku prawdziwego światła 6014. Lożę reprezen-
tują bracia i siostry wielu profesji, w tym przedsiębiorcy,
artyści, rzemieślnicy.
W razie dodatkowych pytań służę wsparciem.
Pozdrawiam bratersko
B... Albert Marciniak
Sekretarz Loży Jan Henryk Dąbrowski
na Wsch... Warszawy
Jałmużnik Loży Aurora Balticum
na Wsch... Rygi
a L C H e M i a d U S z y
literackiej czy chymiatryczny alchemo-
-paraselsyzm. Następnie dowiaduje-
my się o najwcześniejszych tekstach
alchemicznych, przechodząc przez
różnorodne kultury, a w ten sposób
przez jakże inne pojmowanie alchemii
i jej zastosowań. Czy zdziwi was, że
zaczynamy w Chinach, by krocz
przez grecki Egipt, cywilizacisla-
mu, Indie, lądując wreszcie w śred-
niowiecznej Europie. Tu witają nas
Michał Szkot, Wincenty z Beauvais
i inni wielcy, których łączymy z alche-
mią. Humanizm renesansu serwuje
nam hermetyzm w ujęciu M. Ficino,
G. Augurello i wszystkim znanych
Corneliusa Agrippy czy Paracelsusa.
Zagłębiamy się w alchemii sceptycz-
nej związanej z rewolucnaukową
XVII wieku, by jw dobie baroku
konsumować deser. Każdy lubi inne
słodkości, zatem ten jest dla mnie naj-
smaczniejszy. Tu bowiem poznajemy
konotacje z teozoą (jeszcze w ujęciu
Bohme) i żokrzyżowcami i ich yn-
nym manifestem. Wisienką na torcie
jest alchemiczne oblicze Oświecenia
w zestawieniu z wolnomularstwem
i odrodzeniem Różo-Krzyża.
Autor nie tylko pokazuje nam pięk-
no ogrodu z jego różnorodnc
form i fantazyjnymi owocami. Ni-
czym dobry ogrodnik przycina także
zbyt rozrośnięte tezy i zbiera nadgniłe
kreacje. Tak ma się w przypadku ak-
sjomatów lansowanych przez F.Ya-
tes, brytyjską historyczkę wiążącej
nazbyt pewnie ruch różokrzyżowy
z alchem. Obalając jej tezy, autor
obala również idee jej naukowych
towarzyszy, nie omijając i rodzimego
piśmiennictwa tego nurtu.
Szczelny proces prowadzenia
narracji zawiera się w samej doktry-
nie alchemii. Wątkiem wiodącym
jest ukazanie wspomnianej jwe-
wnętrznej heterogeniczności szkół,
koncepcji i prądów, przeczące tym sa-
mym domniemanej homogeniczności
alchemii, podtrzymywanej tak przez
autorów otwarcie ezoterycznych, jak
i uczonych ulokowanych na „obrze-
żach” (C. Jung).
Dostajemy więc do ręki dzieło kom-
pletne, napisane z kunsztem i chary-
zmą. Stojąc przed ogrodem, mamy
pewność, że się nie zgubimy, a czeka-
jące na nas niespodzianki wynagradza
skomplikowany – bo naukowy prze-
cież język. Wartością dodaną jest
niemal 900 stron naszej eksploracji.
Konstatując, lektura z gatunku obo-
wiązkowych.
Zbigniew Łagosz
Rafał T. Prinke, Zwodniczy ogród
błędów. Piśmiennictwo alchemiczne
do końca XVIII wieku, Warszawa
2014, hp://chymia.cba.pl



43
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
z r Ę B y B U d O w y
Obecnie jednym z najczęściej odwiedzanych sta-
nowisk archeologicznych jest gród w Biskupinie
z okresu kultury łużyckiej. Badania historyków
dowodzą, że wznoszenie kompleksu budynków oraz umoc-
nień przebiegało sprawnie i dosszybko. Zachowane
elementy, szczególnie praca ciesielska, wskazują na to, że
we wznoszeniu budynków brali udział fachowcy. Natomiast
w realizacji projektu musiał brać udział doświadczony
kierownik budowy. Kim była ta osoba, skąd przybyła
nie wiadomo. W czasie budowy wykorzystano 8000 m
3
drewna oraz 10 000 m3 ziemi, gliny i kamieni. Materiały
te trzeba było oczywiście przywieźć na plac budowy, być
może zajmowali stym niewykwalikowani przyszli
mieszczańscy grodu w liczbie ok. 1000-1200 osób razem
z dziećmi. Konstrukcje zastosowane w Biskupinie wskazują
na długotrwałe doświadczenie w technice budowlanej. Co
ciekawe, na podgrodziu Biskupina odnaleziono żelazny cyr-
kiel datowany na X-XI wiek, podobny odkryto w grodzisku
w Tumie pod Łęczycą. Do czego służyły – nie wiadomo,
być może były wykorzystywane do pracy przez cieśli.
Początki budownictwa murowanego ściśle wiązać trzeba
z rozpowszechnianiem się chrześcijaństwa na ziemiach
polskich. Rozwój ten można zaobserwować już w po-
łowie X wieku, mowa tutaj szczególnie o architekturze
sakralnej, bowiem murowane budynki świeckie budo-
wane są później. Powstaje w tym okresie sieć kościołów,










pOlscy murarze
i kamieniarze
w średniOwieczu
J a n M a r e K S z O S T a K
czy istnieli pOlscy,
średniOwieczni masOni?
G
dy wczytywałam się w tekst naszego młodego autora Jana Marka Szostaka na temat polskich murarzy i ka-
mieniarzy w średniowieczu, wspomniałam swój tekst sprzed lat prawie 30, zatytułowany Czy istniał polski
Olimp? Omawiałam wówczas w Argumentachksiążkę tragicznie zmarłego, wybitnego polskiego mediewisty
prof. Henryka Łowmiańskiego o religii naszych prapraprzodków (Religia Słowian i jej upadek). Odpowiedź na
tytułowe pytanie brzmiało: NIE, nie było polskiego Olimpu. Tu wracam do naszych wolnomularzy operatyw-
nych i odpowiem niestety identycznie: NIE, ze średniowiecznych polskich wolnych mularzy nie powstali
wolnomularze spekulatywni. Proces, który dokonsię na Zachodzie, a zwieńczył w Anglii, u nas nigdy nie zaszedł.
Niemniej, czytanie o polskich kamieniarzach, ich prapoczątkach, ich cechach, czyli zawodowych stowarzyszeniach
jest pożyteczne i ciekawe samo w sobie. Mamy nawet wątek genderowy: Autor pokazuje, jak sobie radziły wdowy
po wolnomularskich mistrzach.Serdecznie zachęcam do lektury.
Dr Mirosława Dołęgowska-Wysocka
P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
44 z r Ę B y B U d O w y
kwestią problematyczną jest natomiast ustalenie, kim
byli budowniczowie oraz ich pomocnicy. Najbardziej
prawdopodobną z hipotez jest ta, że sztukę budowlaną
w Polsce rozpowszechniali misjonarze, którzy odgrywali
roarchitekta – budowniczego. Posiadali oni bez tpienia
kwalikacje budowlane, mieli także za zadanie nadzorow
pra, być może jak zdarzało się w Europie Zachodniej
brali udział bezpośrednio w pracach na rusztowaniach. Do
prac kamieniarskich wykorzystywano ludność miejscową,
która jednak nie była doświadczona w obróbce kamienia,
świadczy o tym chociażby część zabudowy wawelskiej
z X wieku. Mało prawdopodobne jest, że w tym okresie
do Polski napływali rzemieślnicy z zagranicy, co miało
miejsce dopiero w późniejszym okresie, gdy proces chry-
stianizacji już okrzepł. Niektórzy badacze przypuszczają,
że kamieniarze i murarze stylu romańskiego w Polsce
przybyli z Zachodniej Europy, wskazując na powiązania
z warsztatami saskimi. Świadczyć by o tym miały długo
utrzymujące się w Polsce oońskie formy romańskie. Te
wszystkie cechy charakteryzują budownictwo w stylu
romańskim, gdzie budowniczym był duchowny.
W
XIII wieku, kiedy przenikały do Polski wpływy
wczesnego gotyku, były one rozpowszechniane
przez warsztaty zakonne, największą w tym mieli zasługę
cystersi. W miarę powstawania większej liczby klasztorów
i kościołów pojawił się problem zapotrzebowania na wy-
kwalikowanych rzemieślników. W Europie Zachodniej
rozwinięto więc na szeroką skalę instytucję konwersów. Byli
to zazwyczaj bracia zakonni, wolni od posług kapłańskich,
którzy zaczęli spełni określone funkcje, także budowlane.
Byli oni podporządkowani instytucjom kościelnym, które
przestrzegały praw moralnych oraz spełniały rolę sądow-
niczą w razie sporów między rzemieślnikami. Przykładem
występowania wpływów obcych warsztatów w Polsce może
być kościół grodowy wybudowany w pierwszej ćwierci
XII wieku w Prandocinie. Obróbka kamienia, styl oraz
zdobienia wskazują, że autorem tego kościoła mogli być
murarze i kamieniarze, którzy przybyli z Nadrenii. Ko-
lejnym przykładem, tym razem z architektury gotyckiej,
jest prezbiterium katedry we Wrocławiu z lat 1242-1268.
Formy zastosowane w tej budowli wskazują na wpływy
warsztaw kamieniarskich katedr Magdeburga i Naum-
burga. Trzeba tutaj wspomnieć, że w średniowieczu nie
istniało coś takiego jak prawo autorskie czy plagiat, toteż
korzystano z rysunków czy projekw wcześniej już wyko-
rzystanych, dokonując jedynie niezbędnych zmian. Takie
rysunki sporządzano z pewnością już przed XIII stuleciem.
Można więc przypuszczać, że w Polsce do połowy XIII
wieku nie wykształciło się znaczące rzemiosło budowlane
o charakterze świeckim, ale główną rolę odgrywali nadal
zakonnicy, którzy jedynie do prac pomocniczych wyko-
rzystywali ludność miejscową. Natomiast wykwalikowani
rzemieślnicy przybywali do Polski z zagranicy. Przykładem
tu może być już w późniejszym okresie mistrz Wernher,
który został sprowadzony z Pragi na koszt miasta Krakowa.
Pracował nad sklepieniem głównej nawy w kościele Naj-
świętszej Marii Panny w Krakowie w roku 1395 oraz 1396.
Pierwsza wzmianka o rzemieślnikach w Polsce pocho-
dzi z 1204 roku. Jest to dokument wydany przez księcia
Henryka dla klasztoru cysterek w Trzebnicy. Pojawia się
tam „cementarius” (murarz) o imieniu Dalemir, był to
bez wątpienia Słowianin, być może Polak. Dalsza część
dokumentu wskazuje, że prawdopodobnie pochodził ze
wsi, oraz że został przyuczony do fachu murarskiego na
potrzeby klasztoru. Przykład ten może obrazować, w jaki
sposób wykształcili srzemieślnicy, którzy już samodziel-
nie budowali świątynie, jak i budynki świeckie w XIV i XV
wieku. Można więc zakreślić proces, którego początkiem
byli misjonarze i opaci, a następnie ludność miejscowa
pracująca przy budowie, zyskująca coraz większe doświad-
czenie, czego efektem byli wykwalikowani rzemieślnicy
budowlani skupieni w późniejszym okresie w cechy.
Budowanie kościołów w średniowieczu naznaczone
było odpowiednią symboliką, co podwyższało rangę osób
uczestniczących w procesie budowy na tle innych rzemiosł.
Katedra w ówczesnych czasach nie była zwykłą budowlą,
ale obrazem Boga na Ziemi. Zbudowana z kamieni, przed-
stawiała Kościół Dusz, ciało mistyczne, gdzie kamienie
alegorią „kamieni żywych, jakimi są wierni”. Dlatego
rzemieślnicy uczestniczący w budowaniu katedr cieszyli
się poważaniem i przywilejami, sami także demonstrowali
szczególny charakter swojego fachu. Przykładem może b
żelazna tablica na jednym z larów w katedrze Notre Dame
w Paryżu, ufundowana przez cech murarzy, a która głosi
wymowne przesłanie: „Na Chwałę Wielkiego Architekta
Wszechświata.
Prace budowlane większych kościołów rzadko trwały
krócej niż kilkadziesiąt lat. Kościół Mariacki w Gdańsku
budowano 160 lat. Jaskrawym przykładem przeciągania
prac budowlanych jest katedra mediolańska, której budowę
rozpoczęto w XIV wieku, a ukończono 500 lat później.
Przyczyną tego bprzeważnie brak środków nansowych
oraz materiałowych. Pracę budowlane rozpoczynano od
wyznaczenia kierunku wschód – zachód (orientowanie).
Wśród pracowników budowy można wyróżnić murarzy,
którzy w Polsce zajmowali szarówno murowaniem
z cegły, jak i z kamienia. Mieli oni za zadanie wznoszenie
fundamentów, murów oraz konstrukcję sklepień. W XV
wieku występują pod nazwami: „muratores”, „Mewerer”,
rzadko „cementarius. Pojawia stakże lapicidia”, na
określenie murarzy–kamieniarzy rzeźbiących w kamieniu.
Na podgrodziu Biskupina odnaleziono
żelazny cyrkiel datowany na X-XI wiek,
podobny odkryto w grodzisku w Tumie pod
Łęczycą. Do czego służyły – nie wiadomo.
45
W o l n o m u l a r z P o l s k i z i m a 2 0 1 4 / 2 0 1 5 n u m e r 6 1
Odpowiednikiem tych okrleń było w języku francuskim
„maçonoraz „tailleur de pierre. Kolejną grupą byli po-
mocnicy murarscy, prawdopodobnie uczący się fachu,
częściowo wykwalikowani, ich liczba na placu budowy
była większa od murarzy.
Obok tych dwóch grup zatrudniano także cieśli oraz
kowali. Oprócz fachowców zatrudniano pracowników
transportowych oraz pracowników niewykwalikowanych.
Ta ostatnia grupa składała się przeważnie z ludności miej-
scowej. Często wykorzystywano również do pracy przy-
musowej chłopów i włóczęgów. Warto tutaj wspomnieć,
że uciekano się do różnych sposobów, aby zdobyć siłę
robocoraz pieniądze na budowę. Skuteczną metodą było
ogłaszanie odpustów dla osób, które przyczynią się do bu-
dowy kościoła. Praca na budowie była niebezpieczna, toteż
wypadki zdarzały się często. Rusztowania konstruowano
z drewna najgorszej jakości, aby zaoszczędzić to lepsze
na cenniejsze elementy budowli. Łączono je za pomocą
sznurów, ponieważ gwoździe były zbyt kosztowne. Nie
było także elementów zabezpieczających murarzy przed
upadkiem. Rusztowania konstruowali cieśle, dopiero na
przełomie XVI i XVII wieku przepisy krakowskiego cechu
murarzy wskazują, że członek cechu musiał posiadać
umiejętność.
P
lac budowy wiązał się także z nadzorem rzemieślników,
ich wynagrodzeniem oraz sprawami logistycznymi, jak
zdobycie materiałów. Tymi ostatnimi sprawami zajmował
się inwestor–fundator inwestycji, ewentualnie powołany
przez niego urzędnik. Natomiast nadzór nad pracownikami
mógł sprawować jedynie mistrz–murarz, był więc majstrem
kierującym budową. Nie była to jednak funkcja bardzo
żnca się od pozostałych pracowników, gdyż pracowna
wni z innymi murarzami podczas budowy. Otrzymywał
jedynie wyższe wynagrodzenie od innych rzemieślników.
W XIV i XV wieku istniała hierarchia wśród murarzy.
Wyróżniamy zatem mistrzów–murarzy (magistri) oraz ich
pomocników (famuli, socii). Na jakiej zasadzie pomocnicy
awansowali i jak zdobywali doświadczenie nie wiadomo.
Charakterystyczną pozostałością po pracy murarzy–ka-
mieniarzy zachowane znaki kamieniarskie. W Polsce
stosowane były od połowy XII wieku. Odkryto je np.
w gotyckim kościele św. Katarzyny i Katedrze Wawel-
skiej w Krakowie. Były one oznaczeniem pracy przez
kamieniarzy, każdy znak wygląda inaczej, one zatem
niepowtarzalne.
Najstarsze informacje dotyczące cechów rzemieślni-
czych związanych z budownictwem w Polsce po-
chodzą z XV wieku. We Wrocławiu w 1475 roku powstaje
cech murarzy i kamieniarzy, jednak już wcześniej istniało
bractwo zrzeszające tych rzemieślników. W Gdańsku cech
skupiający murarzy powstprawdopodobnie później, ale
od 1388 r. istnio tam religijne bractwo murarzy przy kapli-
cy św. Barbary w kościele św. Jana. Najstarszy znany statut
murarzy i kamieniarzy krakowskich pochodzi z 1512r.,
natomiast analogicznie jak w powyższych przypadkach
przed daistniało bractwo religijne przy kościele fran-
ciszkaw. Odnajdujemy informację o tym bractwie w roku
1468, skupiało ono murarzy, cieśli i piekarzy. Można więc
przypuszczać, że zanim rzemieślnicy budowlani w Polsce
skupili się w cechach, posiadali organizację w formie
bractwa religijnego. Rozwój miast, szczególnie w XIV
i XV wieku, daje możliwość uniezależnienia się murarzy
od struktur klasztornych i kościelnych. Toteż w doku-
mentach miejskich pojawiają się coraz częściej wzmianki
o rzemieślnikach budowlanych i to w różnym charakterze.
Ciekawymi informacjami te, które dotyczą ędów
i katastrof budowlanych. Z 1478 roku pochodzi informacja
o murarzu Jerzym z Torunia, który pracował przy budowie
kościoła Wszystkich Świętych w Poznaniu. Sklepienie,
które konstruował, runęło, rzemieślnik zobowiązał się,
że z nastaniem wiosny: „pod utratą wiary, czci, rzemiosła
i gardła” sklepienie odbuduje. W Krakowie z kolei mistrz
Czipser miał naprawić zawalone w 1442 roku sklepienie
prezbiterium. Dużym problemem dla budowniczych było
określenie wytrzymałości gruntu pod budowę, dlatego
do dz możemy obserwować „krzywe wieże” nie tylko
w Pizie, ale także w polskich Ząbkowicach Śląskich czy
Toruniu. Odnajdujemy również informacje o murarzu
poznańskim Macieju, który należał do cechu kramarskie-
go i piastował funkcję starszego cechu w roku 1440 oraz
1443. Możliwe, że reprezentował interesy żony, która
prowadziła własny kram, gdyż kobiety moy należeć
do cechu, ale tylko w przypadku, gdy były wdowami
po mistrzach. Ów Maciej piastował także urząd rajcy
miejskiego i to dwukrotnie: w roku 1430 oraz 1437.
Sprawowanie urzędów publicznych w średniowieczu
świadczyło o pozycji społecznej. Mając więc na uwadze,
że nie istniała wówczas organizacja cechowa w Poznaniu,
która by wspierała swoich członków, fakt ten świadczy
o tym, że murarze cieszyli się pewnymi przywilejami
z r Ę B y B U d O w y

P i s m o P r z y j a c i ó ł s z t u k i k r ó l e W s k i e j
46 z r Ę B y B U d O w y
i pozyc. Kolejnym przyadem kariery murarza w Po-
znaniu jest Mikołaj Wilda. Jego imię rodowe dało nazwę
najpierw wsi, a obecnie dzielnicy Poznania. Była to
osoba bardzo majętna (dwie kamienice na rynku) oraz
wywowa, gdyż od roku 1454 do 1487, czyli przez 34
lata piastował najwyższe urzędy miejskie. Dwukrotnie
był burmistrzem, 18 razy rajoraz 5 razy ławnikiem.
P
roblem stanowi pytanie, dlaczego rzemiosła budowlane
organizują się w cechy dopiero w tak późnym okresie
średniowiecza? Można się domyślać, że jedną z przyczyn
była specyka tego fachu. O wiele wcześniej powstają
cechy szewców, krawców czy garbarzy. Rzemiosła te były
narażone na konkurencję ze strony tzw. partaczy. Trudno
sobie wyobrazić, że zleceniodawca udawał się do osoby
o słabych kwalikacjach, ryzykując katastrofę budowla-
ną. Toteż partacze nie stanowili dla murarzy zagrożenia.
Udział we władzach miejskich, mimo że nie byli skupieni
w cechach, świadczy o tym, że samodzielnie potrali zy-
skiwać znaczenie społeczne. Znaczniejsi budowniczowie
drowali od miasta do miasta, wykonując zlecenia i to nie
tylko polskie. Na przykład przy budowie katedry w Pradze
w latach 1375, 1376 oraz 1378 pracowali rzemieślnicy
o przydomkach „Polak” lub „Krakawer”.
W średniowieczu rzemieślników, jak i całe społeczeń-
stwo, obejmowy pewne normy życia społecznego.
Prawo miejskie regulowało takie sprawy jak na przykład
ubiór. Rzemieślnikom i ich rodzinom zakazano noszenia
kosztowności oraz kołnierzy z perłami. Na takie ubrania
mogli sobie pozwolić bogaci kupcy oraz ich małżonki, pod
warunkiem jednak, że płaszcz nie opadał na ziemię więcej
niż na dwa palce. Kołnierz natomiast nie mógł być szerszy
niż szyja. Sam kolor odzienia nie był przypadkowy, czarny
przeznaczony była dla duchowieństwa i intelektualistów,
żółty był kolorem błaznów i kobiet lekkich obyczajów.
Rzemieślnicy nosili kubraki do połowy ud oraz bardzo
obcisłe spodnie – tzw. jaki. Rozrywką cieszącą się dużą
popularnością, choć tępioną przez duchowieństwo oraz
władze świeckie, była gra w kości. Statuty cechowe często
zwracały na to uwagę. Zdarzało s też ślubowanie od
gier, kiedy mieszczanin przyłapany na grze ślubował
przed ramiasta, że zapłaci gardłem, gdyby wróc do
hazardu. Innym przykładem prawa średniowiecznego był
stosunek do zwierząt. Zabicie psa było czynem, za które
czekały surowe kary, mógł to zrob jedynie specjalny
urzędnik miejski hycel, którego praca była odbierana
jako hbca. Mieszczanin, kry dopcił się tego
występku, jako karę całował zwierzę pod ogon. Murarze
i kamieniarze, także rzemieślnicy wyrabiający broń nie
mogli wykonywać kilku robót równolegle. Te wszystkie
normy i prawa obejmowały zarówno rzemieślników, jak
i całe mieszczaństwo.
J
ak już wspomniano powyżej, cechy murarzy zorga-
nizowały się w 1512 roku w Krakowie, w Poznaniu
dopiero w 1591 roku. Statuty wprowadzy podział
członków cechu na uczniów, czeladników oraz mistrzów.
Struktura ta wykształciła się w rzemiośle budowlanym,
zanim jeszcze powstał cech. Według poznańskiego statutu
nauka ucznia trwała 3 lata, mistrz nie mógł przyjmować
więcej niż 2 uczniów na naukę. Promocja ucznia na cze-
ladnika odbywała się w cechu i wiązała się z uiszczeniem
do skrzynki brackiej odpowiedniej sumy. Czeladnik po
wyzwoleniu nie udawał się od razu na wędrówkę, ale jesz-
cze przez jakiś czas zobowiązany był pracować u mistrza.
Zebrania cechu, tzw. schadzki, odbywały się co kwartał,
zbierano wtedy składki tzw. suchodzienne. Oprócz tego
zebrania cech mógł zwołać nadzwyczajne posiedzenie
o charakterze sądowniczym. Spory między członkami
cechu z reguły próbowano rozsądzać w ramach tej orga-
nizacji, kary płacono zazwyczaj w wosku. Czeladników
obowiązywała stała wędrówka, nie mogli jednak opuścić
pracy u mistrza oraz miasta bez wcześniejszej zapowiedzi.
Czas pracy rozpoczynano od nastania dnia do godziny
przed zachodem ca. Uwzględniono w planie dnia
także przer godzinna śniadanie oraz godzinę na
obiad. Statut przewidywał pomoc dla czeladnika, który
zachorował i był w trudnej sytuacji materialnej, mógł
zaciągnąć pożyczkę z kasy brackiej, którą mispłacić,
gdy polepszy się jego zdrowie oraz nanse. Członko-
wie cechu zobowiązani byli uczestniczw pogrzebach
mistrzów, ich żon, dzieci oraz służby. Za brak udziu
w nabożeństwie przewidziane były odpowiednie kary.
Oprócz pogrzebu ważnym wydarzeniem było święto
Bożego Ciała, a szczególnie procesja. Dochodziło wtedy
nieraz do kłótni z innymi cechami o kolejność pochodu
w procesji, co świadczyło o prestiżu rzemiosła. Kobiety
co prawda moy należeć do cechu, ale jedynie będąc
wdowami po cechowych mistrzach. Wdowa posiadała
wówczas przywileje co do doboru pracowników. Z zasad-
niczą zmianą tego obyczaju mamy do czynienia dopiero
w statucie murarzy z XIX wieku. Od tego czasu wdowa
po mistrzu otrzymywała pełne prawa swego ża oraz
przejmowała jego warsztat. Jednak gdy dzieci wdowy
były niepełnoletnie, otrzymywała opiekuna. Podobne
przepisy obowiązywy także inne cechy. Cech jako
organizacja miała charakter konserwatywny i tradycję tą
kultywowano bardzo długo. Pewne normy oraz elementy
organizacyjne pozostały w cechach po dziś dzień.
Jan Marek Szostak
Bibliograa:
Frazik T. J., Ze studiów nad warsztatem architekta i budow-
niczych w średniowieczu, Kraków 1990.
Jelicz A., Życie codzienne w średniowiecznym Krakowie,
Warszawa 1966.
Wyrobisz A., Budownictwo murowane w Małopolsce w XIV
i XV wieku, Wrocław 1963.
Zaleski Z., Z dziejów budowniczych poznańskich, Poznań
1938.